Re: Gdzie poznaliście swoje przyszłe żony/mężów?
Maciek napisał(a):
Zgadzam się z Tobą , ale też wydaje mi się, że i para ateistów, gdy żyje na gruncie samego Prawa Naturalnego( no ale to wtedy i tak wychodzi na to, że dzięki Bogu- czy tego chcą czy nie) może wielu tego typu sytuacjom zapobiec, tylko oczywiście znacznie trudniej.
W związek małżeński powinno wejść dwoje kochających się, gotowych do pracy nad sobą ludzi, a reszta to już wola Boga i trochę loteria, jakie wydarzenia życiowe spotkają tę parę. Z Bogiem jest łatwiej nie tylko dlatego, że Bóg pomaga i błogosławi, ale też dlatego, że dał zestaw zasad i wskazówek co do miłości i gdyby obie strony żyły na 100%, jak nakazuje Pismo, związek uniknąłby wielu tragedii. Choć i bez wiary ludzie dobrze sobie radzą. Duża część mojego otoczenia to agnostycy i ateiści i nie przypominam sobie ani jednego rozwodu. Nie ma co od razu nastawiać się na najgorsze.
Gorzej ma się sytuacja, jeżeli jeden z partnerów, oboje albo ich rodziny mają historię aktywnych zaburzeń psychicznych, konfliktów i uzależnień, wtedy faktycznie trudniej o dobrą relację, ale to już temat na oddzielny wątek. Wtedy jeżeli komuś zależy na rodzinie, warto udać się na terapię i zasięgnąć pomocy specjalisty.