Re: Uzależnienie i biologia a grzech
Marek Kamil 22 napisał(a):
I tu moje pytanie czy jeśli zrobiłem nie dla przyjemności jako takiej tylko ze względów okropnego bólu jąder i innych czynników to jest to też taki zwykły grzech ciężki. Wiecie nikt mnie nie zmuszał ale ja sam wewnętrznie tego nie chciałem ale uzależnienie+biologia wzięły górę.
Witaj Marku/Kamilu. Piszę w odpowiedzi na twoje pytanie, ale będzie to dotyczyć wielu chłopaków w podobnej sytuacji. To co powyżej opisujesz - z dużym prawdopodobieństwem nie było grzechem ciężkim.
Wystarczy odwołać się w tym przypadku do zapisu katechizmu, gdzie podane jest że masturbacja jest poważnym nieuporządkowaniem, ale w kolejnym zdaniu mamy opisany szereg różnych okoliczności, które zmniejszają lub redukują do minimum osobistą winę. Ma to miejsce szczególnie, gdy mówimy o nastolatkach czy osobach niedojrzałych emocjonalnie, fizycznie, psychicznie, lecz nie tylko.
To odczuwane napięcie seksualne, które jak pisałeś, jest nie do wytrzymania po 16 dniach, wynika ze zwykłej biologii działania organizmu mężczyzny - nasienie jak również płyn prostaty, są produkowane cały czas i cały proces jest regulowany przez różne mechanizmy neurohormonalne - nie mamy wpływu na uruchamianie / zatrzymanie tego procesu, dzieje się niezależnie od woli. Odczuwane narastające napięcie nie musi być w ogóle związane z uzależnieniem, gdyż normą jest że u mężczyzn dzieje się tak co kilka dni - w różnym stopniu nasilenia i wynika to z samej fizjologii.
Doświadczanie takich stanów napięcia seksualnego jest biologicznie normalne - ale przedłużanie ich w nieskończoność, może być u niektórych osób nie do wytrzymania i skutkować bólem jąder, bólami podbrzusza, bólami pęcherzyków nasiennych, nasieniowodów, czy także problemami ze snem, rozdrażnieniem, pobudzeniem, zdenerwowaniem, niepokojem - jest to związanie z wydzielaniem się określonych substancji hormonalnych i reakcją na nie. Ostatecznie organizm musi ten nadmiar (zwłaszcza chodzi o płyn zgromadzony w prostacie) uwolnić. Gdyby wszystko to działało książkowo, to twój organizm sam mógłby sobie poradzić przez polucje w nocy. Mogą one występować co kilka dni, co tydzień, co dwa, albo raz na miesiąc - różnie u różnych osób.
Gdy jednak tak się nie dzieje, a sytuacja przeradza się w nieznośne napięcie, czy nawet ból jąder, co skłania i fizycznie i psychiczne do masturbacji, to nie można mówić że zachodzi pełna dobrowolność, niezbędna dla ciężkiego grzechu. Najczęściej więc, u osób które nie mają pełnej dojrzałości lub które przeżywają różne stany napięć emocjonalnych, lęków, albo działają pod wpływem chęci uwolnienia się od napięcia/bólu, taka masturbacja nie będzie miała ciężaru poważnego grzechu.
Brak wiedzy na temat mechanizmów działania psychofizjologii u mężczyzny, brak świadomości etapów rozwoju młodych osób, czy ignorowanie sposobów w jakie reaguje nasza sfera seksualności na emocje, napięcia w sferze psychicznej - może skutkować fatalnymi diagnozami, które zamiast pomóc w rozwiązaniu problemu (np. towarzysząc w spokojnym dojrzewaniu takiego młodego człowieka, otwierając go na możliwości rozwoju, pomagając mu rozumieć to co się dzieje w nim samym w przestrzeni fizycznej i psychicznej), będą obarczać w sferze duchowej ciężką odpowiedzialnością, budować lękowe przekonanie o najgorszym grzechu, lub wmawiać brak chęci nawrócenia, grozić brakiem ważności spowiedzi, bez właściwego rozumienia czym jest w istocie np. postanowienie poprawy przy nawykach kompulsywnych.
Jak wspomniałem, napięcie seksualne występujące co kilka dni świadczy o normie seksuologicznej i biologicznej u młodych mężczyzn i nie jest objawem uzależnienia. Mogą występować oczywiście stany pewnego "przyzwyczajenia się" do masturbacji, albo również masturbacja może być sposobem radzenia sobie z innymi przeżywanymi trudnościami w sferze psychiki, które będą się manifestować w somatycznie. Wymaga to wówczas dalszej analizy i pracy psychologicznej, a jeśli nie są to rzeczy rozwojowe, to również terapeutycznej. Jednakże, nie wolno dawać prostej diagnozy "grzech ciężki, za mało się starasz" osobie która zauważa u siebie problem masturbacji. W skrajnych przypadkach, próba "naprawy" normy biologicznej, albo napięć psychicznych metodą "religijną" może się skończyć wyparciem potrzeb seksualnych, zadeptaniem sfery seksualności - co później doprowadza do spektakularnego wybuchu tej sfery (puszczenia wszystkich hamulców i rozwiązłości) lub jeszcze większych problemów psychosomatycznych.
Markowi/Kamilowi, jak i innym młodym ludziom mającym podobne trudności, proponuję łagodne podejście do swojego problemu, metodę wychodzenia z przyzwyczajeń stopniowo, aby "walczenie" z masturbacją nie kręciło się w nieskutecznym modelu postanowień "już nigdy tak nie zrobię", lepiej aby postanowienie było możliwe do osiągnięcia, np. "w tym tygodniu tak nie zrobię", lub nawet "dzisiaj tak nie zrobię". Traktować mały cel jako sukces, a kiedy mały cel udaje się osiągać, próbować trochę większego. Bowiem przesadnie wygórowane, nierealistyczne oczekiwanie względem siebie, powoduje duży zawód, załamanie i poczucie straty. Tymczasem tak jak rozpędzony samochód nie jest w stanie się zatrzymać w jednej sekundzie w miejscu, tak samo trzeba spokojnego hamowania i podejścia do takiego problemu u siebie na przestrzeni czasu - z 2 dni kiedy nie można wytrzymać, zrobią się 4, potem 7, po jakimś czasie 10, potem znów 7, i tak próbować, aby na jakimś etapie prób "czekania" i odkładania masturbacji na później, nastąpiła samoistna polucja, dająca uwolnienie od napięcia. Trzeba poznać swój rytm działania organizmu, polubić go, cieszyć się tym że cała seksualność jest mądrze stworzona przez Pana Boga. Nie załamywać się, kiedy się nie udaje, nie traktować tego jak porażki, tylko podejść tak jak do wszystkich zadań które się uczymy - trzeba wiele razy się przewrócić, aby nauczyć się jeździć na rowerze, podobnie w temacie czystości - trzeba wiele razy próbować, mając świadomość własnych możliwości i ograniczeń.