Przez 22 lata mojego katolickiego życia nie udało mi się odnaleźć Boga tak NAPRAWDĘ - aż do poprzedniego tygodnia. Chociaż w ciągu tych wszystkich wiosen parę razy starałam się Go szukać, i nawet gdzieś tam trzymałam Go przy sercu, to prędzej czy później zaprzestawałam prób i trwania.
Na podstawie tych dwóch (o ile dobrze pamiętam) udanych podejść (raz jak byłam dzieckiem i raz gdy już znalazłam się się na studiach) byłam w stanie stwierdzić, ze życie w Bogu MA jak największy sens, jestem szczęśliwa. Jednakże, jak się okazywało bo pewnym czasie, też słaba bo wiara gasła i to tak na dobre.
Mając już za sobą jedną przepiękną(!) spowiedź, do której przyszłam z wielka wiarą, a z której wyszłam z ogromnym szczęściem, postanowiłam po dość długiej przerwie pójść jeszcze raz. Co mnie skłoniło oprócz tego doświadczenia? Nieszczęścia dzieciństwa zaczęły wracać, martwy punkt w życiu dołował i to przeczucie. To przeczucie że muszę iść, bo ON mnie woła, bo muszę siebie ocalić, bo tylko miłość może przetrwać a wszystko co miłością nie jest usycha, czego dowodem jestem ja i ludzie mnie otaczający. Bałam się, 2 lata bez Sakramentu Pokuty to sporo. Zastanawiałam się nad spowiedzią generalną ale w końcu poszłam i powiedziałam Jezusowi co najważniejsze, to czułam i chciałam żeby wiedział - że żałuję że zgrzeszyłam i nie chcę już tego więcej. Tym razem przyznałam Mu całkowita rację, zaufałam, wypowiedziałam grzechy, wszystko bez formułek, swoimi słowami. Oczywiście nie obyło się bez płaczu, trzęsącego się głosu, pustki w głowie.. Powiedziałam księdzu "przepraszam" bo głupio mi było tak się rozpadać przed nim, a on odpowiedział "spoko, spoko". Nie zapomnę tego i tego, jak powiedział ciepłym głosem że sama mam wybrać sobie pokutę bo on nie jest tu żeby karać ani sądzić. Zamurowało mnie, Chrystus po prostu przebaczył i nawet nie chciał karać tylko zaproponował żebym sama znalazła sobie formę zadośćuczynienia? Tak, właśnie gdy najbardziej tego potrzebujemy Jezus potrafi pokazać jak bardzo nas kocha. W całym zamieszaniu w mojej głowie powiedziałam że chciałabym tylko żeby Jezus już był ze mną zawsze (co nie jest pokutą
), na co ksiądz oznajmił że trzeba Go szukać, a ja odpowiedziałam że będę.
Po powrocie do ławki płakałam jeszcze długo ale cieszyłam się że wreszcie mogłam być częścią Kościoła, uczestniczyć w Mszy Swiętej jako dziecko Boga!!! Od tamtej pory nie przestaję myśleć o Bogu, dużo się modlę, uczestniczę w nabożeństwach, czytam Pismo Swięte, opowiedziałam o wszystkim mamie i bratu. Dotychczasowe hobby związane z grzechem (przemocą, perwersjami sexualnymi itp) wyeliminowałam z życia i otaczam się wszystkim co związane z Bogiem, bo CHCĘ Go poznać i być blisko. Mam dużo ciekawych książek i czasopism, filmów, znalazłam fora i strony internetowe (jak ta). Czuję spokój w sercu, bliskość Boga, pogłębioną wiarę, poczucie że robię coś dobrze, radość że mam ( i Ty też masz) tak wspaniałego Ojca Stworzyciela i Brata Zbawiciela. Nie przestaję szukać, docierać, starać się! Usiłuję robić krok do przodu w wierze, chcę się skupić tylko na niej. Chciałabym napisać więcej ale równie dobrze mogłabym nigdy nie przestawać pisać. Ludzie szukajcie Jezusa, gdy się ku Niego zwrócicie, na pewno was nie zignoruje tylko przebaczy wszystko i mocno przytuli!!! Wydaję się za piękne żeby było prawdziwe, ale takie jest, więc proszę was wierzcie!
Nina