Ściąganie pirackich programów i muzyki jest niewątpliwie kradzieżą dóbr intelektualnych. Jednak producenci oprogramowania sami się o to proszą swoimi monopolistycznymi praktykami.
Nie gram w gry więc używam linuxa który mi wystarczał do wszystkich zadań.
Jednak kiedy dzieci poszły do szkoły MUSIAŁEM kupić windowsa bo programy "Wesoła szkoła" są tylko pod ten system.
Widziałem w tym temacie wielu informatyków, więc może ktoś mi powie czy programy na kilometr wyglądające jak zwykły flasch nie mogą być napisane pod DOWOLNĄ przeglądarkę tylko muszą być pod windowsa.
Druga sprawa, ile w łapę wzięli urzędnicy dopuszczający windowsa do wklepywania danych w formularze zamiast darmowego linuxa. Owszem linuxy są darmowe w postaci "bierz co jest" a za serwis się płaci, ale serwis windy też kosztuje.
Widząc takie praktyki pazernych programistów i brak jakichkolwiek gwarancji że produkt kupiony za ciężkie pieniądze nie rozwali mi komputera (zapis w każdej licencji) sam mam coraz większe problemy z "nie kradnij".

Jeśli to jest flash to nie powinno być problemu z przeniesieniem tego pod Linuksa. To zwykłe lenistwo programistów

To wcale nie jest tak drogo. Szkoły mają dużo tańsze systemy podobnie jak internet.

Ogólnie nie próbowałeś uruchomić tej wesołej szkoły pod wine? Darmowy programik open source do otwierania programów windowsowych pod Linuksem.

Próbowałem, porażka.

Ogólnie to zostaje jeszcze cedega, ale to już już lepie windows kupić niż to. Szczególnie, że to tylko właściwie wine + DirectX. No, ale do flasha to za wiele nie pomoże.

I kupiłem, za kawalerskich czasów bawiłem się wszystkimi popularnymi odmianami linuxa, ale teraz nawet na pisanie na forum czasu mało.
Jeszcze jedno pytanie, jak na forum wkleić link w postaci LINK
a nie http:\www.sdgsbsdbdfbsdlgjhlgs/sefsdgfsdgf........................................................sesegs.index.html
Dzięki za odpowiedzi.

efekt: Link

Przeczytałam dyskusję od początku z dużym zainteresowaniem. Moja opinia jest taka, że niezależnie od tego, czy uważamy prawo za słuszne czy nie, uczciwość nakazuje nam przyznać, że łamiemy to prawo. Nieważne ile mamy ku temu szlachetnych powodów i usprawiedliwień.

Ja zaczynałam tak jak masa ludzi w Polsce, ze składanym pecetem i spiraconym windowsem. W połowie lat 90. był to chyba taki standard w pewnej grupie zamożności. Na takim sofcie, ciągle psującym się i zawieszającym z powodu entego kopiowania, opanowałam podstawy Windy, MS Office, tak, pirackiego Corela też miałam. Z czasem zaczęłam instalować coraz więcej programów freeware lub z CD dodawanych do gazet. Podobnie było z grami - najpierw kopiowane z dyskietek (kto to pamięta? ), potem kopiowane z płyt, wreszcie oryginalne płyty z pism. Z czasem przekonałam się, że dążenie do legalności nie musi być bardzo trudne ani drogie. W tej chwili mam w domu 2 komputery (stacjonarkę i laptopa), na nich 2 legalne systemy (vista i xp), legalny office na obu stanowiskach, reszta oprogramowania to freeware. Serio. Do prostej obróbki zdjęć używam Gimpa (jest zresztą łatwiejszy niż Corel Photo Paint, którego używałam kiedyś w pirackiej wersji). To fakt, nie mam zbyt dużych wymagań software'owych, nie montuję na komputerze filmów ani nie robię projektów w Cadzie. Gram w gry, które kosztują 19,99 w Media Markt lub Biedronce (mój rekord cenowy to chyba 29,99 za 2 części Fallout + Tactics ), a uruchamiam jedną na rok-dwa. Jak mi potrzebny jakiś specjalny program, którego nie mogę kupić, to ściągam shareware'a.

Jeśli chodzi o filmy i empetrójki - problem legalnych filmów zaczyna się pomału normować przez przeceny i sprzedaż tanich płyt z gazetami i rozmaitymi seriami. Mam w domu koło 50 filmów kupionych wyłącznie na wyprzedażach archiwalnych edycji gazetowych. Szybciej i wygodniej kupić sobie 5 filmów za 6 zeta sztuka niż ściągać je tygodniami. Szkoda tylko, że nie ma jeszcze takich możliwości w przypadku muzyki - w PL ciężko kupić mp3 na sztuki, zagraniczne serwisy nie honorują polskich kart itd. A oryginalne płyty w sklepach mają ceny nawet do 70 zł, większych przecen praktycznie nie ma.

Ja również


Zgadzam się. Prawo jest jakie jest i ściągając gry czy soft, łamiemy je.
Natomiast moim zdaniem nie jest to kradzież. To tak jakbym poszedł do galerii i przemalował sobie obraz (albo skserował) a ktoś by powiedział, że go ukradłem - no bez przesady

Odrysowywanie? Gdy byłam małą dziewczynką, ojciec odrysowywał mi moje ulubione postacie z kreskówek. Robił to w ten sposób, że dokładnie przyglądał się np. obrazkowi przedstawiającemu Myszkę Miki, i rysował to samo na kartce bloku tekturowego. Wychodziło mu to świetnie, postacie były identyczne jak w oryginale:)no to takie trochę było naruszanie praw autorskich;)
Wracając do tematu, gry mnie nie interesują, nie ściągam ich ani nie kupuję, w ten sposób przynosząc straty przemysłowi gier;)

To sobie napisz program, grę na obraz i podobieństwo tego co widzisz ... powodzenia

Wiesz... wszystkiego można się nauczyć
Ale tak poważnie - napisałem też o "skserowaniu" (niech będzie nawet sfotografowanie) - niby wierną kopię mam a jednak jej nie ukradłem, bo oryginał nienaruszony jest tam gdzie był.

Nawet kserowanie książki jest kradzieżą, kradniesz "dochodzik" autora oraz wielkie pieniądze organizacji zarządzającej prawami autorskimi.
To że organizacje zarządzające prawami autorskimi i wytwórnie medialne działają w sposób bandycki, nie upoważnia nas byśmy łamali prawo.
Na szczęście są jeszcze programy o których Gates mówi że są "Rakiem na rynku oprogramowania", oraz artyści udostępniający część swojej twórczości za free.

Dobra dobra, (dochodzik, który jest wyimaginowany, bo większość ludzi by po prostu z tej rzeczy zrezygnowała, a nie kupiła oryginał), ale nie o to chodzi. Chciałem tylko wytłumaczyć co ja rozumiem pod pojęciem "kradzież" - zabranie komuś rzeczy, którą posiadał (to ważne! dochód się pod to nie kwalifikuje, bo producent jeszcze go nie posiada) tak, że już jej nie ma - z resztą ktoś gdzieś w tym temacie to lepiej opisał.
Myślę, że nie ma sensu drążyć tego tematu, dla mnie jest to taka definicja, dla kogoś najwidoczniej inna.


Dokładnie Lub przynajmniej tańsze odpowiedniki.

kserowanie książek też jest uważane przez prawo za kradzież dóbr intelektualnych.

Nie jeśli robisz to od znajomego i on to potwierdzi. Podobnie jest z systemem operacyjnym,muzyką,filmem i czymkolwiek chronionym przez prawo autorskie. Znajomy ma prawo ci to udostępnić.

Nie możesz tego dostać od obcej ci osoby lub z miejsca publicznego (np. biblioteka).

Wszystko pięknie nam w zeszłym roku wytłumaczył pewien profesor zajmujący się prawem autorskim