Kartes
Milczek
Dołączył(a): Pt sty 17, 2025 10:51 pm Posty: 1
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
|
 Moje Problemy. Proszę o radę.
Króluj nam Chryste zawsze i wszędzie!
Pozwólcie że trochę opowiem o moich problemach. Ostatnio nie chce mi się modlić. Nawalam z poranną modlitwą, a wieczorna modlitwa jest spychana margines. Szczerze to nawet nie wiem jak się skutecznie modlić, żeby mi się chciało modlić. Ciągle słyszę, żebym modlił się sercem, nastawiał się na spotkanie z Panem Bogiem itp. ale co to znaczy modlić się sercem? Jak nastawić się na spotkanie z Panem Bogiem? Ciągle się z tego spowiadam, obiecuję poprawę, i niestety, na tym się kończy, na obietnicy. Gdy zbliżę się do kogoś dostatecznie blisko emocjonalnie, zaczynam do niego odczuwać wstręt (ewentualnie gdy jestem z kimś blisko, i zacznę w sposób szczególny odczuwać tą bliskość).
Nie potrafię kochać siebie, grzesznego siebie (z naciskiem na "grzesznego" siebie), choć mam świadomość że Pan Bóg mnie kocha takiego jakim jestem, a Pan Jezus oddał za mnie życie (niestety, jakoś mnie to mocniej nie rusza), to samego siebie nie potrafię. I choć nie zawsze jest z tym jakoś bardzo źle, wywnioskowałem to między innymi dlatego: "A tymczasem jeśli człowiek nie potrafi kochać siebie, to i tamte dwie miłości są niedoskonałe." w odniesieniu do miłości bliźniego i Pana Boga. (Ewangeliczne Rozliczenie, rekolekcje, Ks. E. Staniek, 1994). Pewnie dlatego mam problemy, szczególnie w sferze Bliźniego i Pana Boga (To się musi z czegoś brać). Brak najważniejszego czynnika w wierze, czyli miłości, jest głównym problemem, z którego rodzą się moje inne problemy. A jak zdobyć miłość? Czy przez wytrwałą modlitwę, czyli przez okazywanie wierności, a więc wracam do problemu pierwszego? "Wierność jest wykładnikiem miłości." (Również Ks. E. Staniek).
Po dłuższym czasie trwania w grzechu (uważam że ciężkim, i tylko ja, bo Księża mówią że przesadzam), zaczynam odczuwać obojętność wobec siebie. Po prostu się do tego "stanu" zaczynam przyzwyczajać, a po spowiedzi czuję, że muszę się starać żeby znowu grzechu nie popełnić. Mam problem z grzechami poprzez myśli, a ciężko nie myśleć o tym o czym ma się nie myśleć (nawet po dłuższym czasie spokoju zdaje sobie sprawę że jest podejrzanie spokojnie, i myśli przychodzą, bo czegoś zaczyna brakować), po oddaleniu myśl wraca, aż po pewnym czasie stwierdzam: "poddaje się", nie na zasadzie: "już ich nie oddalam" tylko: "tak długo z nimi walczyłem, że już nie pamiętam czy w jakimś czasie walki nie uległem, a zapewne tak było (sam sobie nie ufam)", przyjmuje to jako "zgrzeszyłem, to koniec, a przez to już nie mogę przyjąć Eucharystii". Dlaczego trwam w grzechu ciężkim, jak uważam? Dlaczego ciągle przesuwam spowiedź? Tak naprawdę to nie wiem czy naprawdę popełniłem grzech śmiertelny, skoro wszyscy mówią że nie, (bo w sumie gdy popełnię grzech z pełną świadomością, czyli ciężki na stówę, to konfesjonał jest na pierwszym miejscu). Poza tym wspomniani już Księża mówią że jestem skrupulantem, i ja się z tym zgadzam, ale skoro mam w głowie myśl że istnieje możliwość że zgrzeszę, to świętokradztwa popełnić nie chce. Bo tak naprawdę grzech ma dla mnie znaczenia takie, że jak go popełnię to nie mogę przyjąć Komunii Świętej, może dlatego ciągle mój żal pozostawia wiele do życzenia?
Proszę o dobrą radę. I to nie tak, że Pan Jezus nic nie robi w moim życiu. Robi. Czasami na modlitwie odczuwam taką radość (ale częściej po modlitwie, na zasadzie: modliłem się, cieszę się). Ale jestem ziarnem, które nie kiełkuje. Radość którą odczuwałem po czasie nie robi na mnie już większego wrażenia. Boję się pomyśleć, że to co robię to grzech przeciwko Duchowi Świętemu. Myślę że gdybym przyjął tą wiadomość do serca to jedyne co bym zaczął odczuwać, to motywacja do czynienia dobra i miłości ze strachu przed grzechem, z doświadczenia wiem że to do niczego nie prowadzi. Mam jeszcze inne problemy, ale myślę że na razie starczy i najgorsze już wymieniłem.
|
merss
Czuwa nad wszystkim
Dołączył(a): Pt maja 06, 2011 2:22 pm Posty: 17265
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
|
 Re: Moje Problemy. Proszę o radę.
1. Nie zaniebuj codziennej modlitwy. Módl się tak jak potrafisz a nie jak sądzisz, że powinieneś (sercem). Modlitwa nie musi się wiązać z 'czuciem'. Może być przymusem, obowiązkiem. Nie zawsze mamy ochotę, by być z przyjacielem, ale gaśnie przyjaźń, jeśli zaniechamy kontaktu. 2. Jeśli jesteś skrupulantem to rada jest jedna. Powinieneś mieć stałego spowiednika, który ciebie zna (wie o skrupułach) i go słuchać. Potrzebujesz leku, bo to choroba duchowa i tym lekiem jest posłuszeństwo. Jeśli mówi, że to nie grzech śmiertelny to tak jest.
|