Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N kwi 28, 2024 12:46 am



Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 52 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4
 Mieszkanie z dziewczyną w OSOBNYCH pokojach - czy to grzech? 
Autor Wiadomość
Milczek
Milczek

Dołączył(a): Pt wrz 11, 2020 8:24 pm
Posty: 15
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Mieszkanie z dziewczyną w OSOBNYCH pokojach - czy to grz
zubendaw napisał(a):
Ona nie daje mi żadnego rozsądnego argumentu i uparcie nie zgadza się ze mną, co strasznie mnie denerwuje, zmienia temat notorycznie


Jeśli ona nie chce się zgodzić, to dlaczego Ty tak uparcie chcesz przeforsować swoje zdanie? Czy z miłości i szacunku do niej nie możesz odpuścić tematu i pozwolić jej na pozostanie przy swoim zdaniu, przemyślenie, oswojenie się z sytuacją przez jakiś czas... następne kilka miesięcy? Czy jesteście już narzeczeństwem, macie plany małżeńskie, a wasza relacja już jest na ostatniej prostej w kierunku pobrania się, czy może póki co jesteście na etapie chłopak/dziewczyna? Jeśli nie ma żadnych deklaracji i kroków w narzeczeństwo/małżeństwo, to ona może mieć bardzo słuszne przekonania, aby nie robić prób mieszkania ze sobą.

Skąd tak duży nacisk na to, że koniecznie musieć ze sobą mieszkać? Jeśli ona nie chce tak zrobić, mając swoje przekonania lub obawy (religijne, emocjonalne, jakiekolwiek inne), to jako odpowiedzialny i ponadto wierzący chłopak, nie możesz tak jej przymuszać i łamać jej wolności osobistej, forsując tylko swoją wizję wspólnego mieszkania. Do takich decyzji dochodzi się razem, pomijając nawet kwestię moralną (czy wolno zamieszkać ze sobą czy nie w konkretnych okolicznościach).

Tak, samo spanie osobno w pokojach nie jest grzechem, a do głębokiego rozważenia jest temat czy jest to powodem zgorszenia dla innych lub słabszych od was (na przykład czy waszym znajomym, którzy wiedzą że mieszkacie razem, będziecie każdemu osobo wyjaśniać, że nie dochodzi do żadnych bliższych kontaktów?).

Oprócz tematu zgorszenia, o którym już będziesz rozmawiał ze spowiednikiem (rzeczywiście to czasem może być oczywiste, a innym razem mniej - to zależy od okoliczności), jest jeden inny temat który już się przewijał w poprzednich komentarzach, choć nie został do końca nazwany. Chodzi o przesuwanie granic, które zaistnieje spontanicznie przy wspólnym zamieszkaniu, jeśli żywicie do siebie jakieś uczucia (a tak na pewno jest). I to nie nastąpi tak że dzisiaj się wprowadzisz, a za tydzień już będziecie współżyć, bo któraś strona szybko i nagle pęknie w postanowieniach - nie, niekoniecznie. Do współżycia może nie dojść przez długie miesiące czy lata, gdy ktoś ma żelazne postanowienia i żelazną wolę, ale...

Mając dostęp do siebie 24/7 - a jesteście na pewno wzajemnie atrakcyjni i pociągający - tworzycie poprzez wspólne zamieszkanie bardzo dużo sytuacji i okazji (niewspółmiernie dużo w stosunku do spotkań tylko randkowych) do oddziaływania w sposób seksualny podświadomie i świadomie, jedno na drugie. Obudzisz się rano i spotkasz ukochaną w kuchni w rozciągniętej koszuli, robiącą kawę (i oczywiście co - nie będzie pocałunków, pieszczot, przytulania i miziania - nic, prawda?), albo ona wparuje przypadkowo do łazienki kiedy będziesz akurat wchodził pod prysznic i zapomniałeś zamknąć drzwi (albo odwrotnie), albo przyjdzie do twojego pokoju wieczorem po kąpieli cała pachnąca, żebyś jej rozczesał i wysuszył włosy (a Ty będziesz udawał przed samym sobą i przed nią, że w ogóle to Ciebie nie pociąga i jesteś świetny w opanowywaniu się), albo będziesz ją obserwował jak jest w samej bieliźnie, raz, drugi i piętnasty, bo będzie przechodzić po domu żeby się ubrać lub coś wyprasować, albo ona przyjdzie do twojego pokoju rano jak jeszcze śpisz, żeby Cię obudzić romantycznymi pocałunkami, albo przygotujesz dla niej romantyczną kąpiel żeby się mogła (naturalnie sama) zrelaksować po pracy czy uczelni - i takich sytuacji, przypadkowych czy celowych (choćby wypływały z autentycznej miłości wobec siebie), będą więcej niż dziesiątki. Większości tego oczywistego kontekstu seksualno-małżeńskiego, który jest naturalną częścią wspólnego zamieszkania, nie będzie gdyby spotkania były randkami, spędzaniem ze sobą czasu w zwykłych okolicznościach życiowych, a nie wynikały ze wspólnego mieszkania.

Obydwoje musielibyście nie odczuwać względem siebie pociągu seksualnego, atrakcyjności, żeby tego typu ponawiane sytuacje nie wpływały na rozbudzanie wyobraźni, marzeń, na spontaniczne gesty czułości wobec siebie w takich okolicznościach, na coraz większe fizyczne zbliżanie się do siebie w tym byciu razem. To co jest bardzo dobre, fascynujące i piękne dla małżeństwa (aby tak siebie postrzegać i zaczepiać w kontekście seksualnym) - tu będzie narastało jeszcze bardziej, bo nie możecie nic zrobić w kierunku posunięcia tych sytuacji i gestów dalej - w żaden sposób tego napięcia, które w małżeństwie naturalnie prowadzi do zjednoczenia się, nie będzie wam wolno moralnie spełnić, a konieczność hamowania się po raz n-ty w miesiącu (żeby się tylko za bardzo nie rozbudzić ponad swój limit, żeby tylko nie przekroczyć granicy chociaż bardzo się chce, ale trzeba się notorycznie powstrzymywać), stanie się psychicznie uciążliwe, męczące, nie do wytrzymania.

Jeśli nie wierzysz że tak będzie, to zapytaj małżeństwa, które zachowują wstrzemięźliwość przez krótkie 2 tygodnie, nie współżyjąc ze sobą (taką konieczność możesz mieć przy stosowaniu metod naturalnych), czy sama obecność drugiej osoby którą kochasz i pragniesz, nie działa na zmysły, kiedy musisz potrzeby i pragnienia seksualne zatrzymać - ale te małżeństwa wiedzą że za kilka dni tę wstrzemięźliwość sobie odbiją i naturalnie ich czułość w czasie zachowania wstrzemięźliwości prowadzi do pełnego zjednoczenia się i wyrażania sobie miłości w sposób najpełniejszy - a Ty z dziewczyną co zrobisz? :) Patrząc z punktu moralności katolickiej, to nic nie możesz zrobić, wiec czy zakładasz że będziesz się narażać miesiącami (latami?) na ciągłe silne pobudzenie, którego miesiącami i latami nie zrealizujesz? (i wcale nie mówię aż o współżyciu)

Mając w głowie postanowienie o zachowywaniu czystości, przekonanie że będziecie się razem pilnować, wytyczycie nieprzekraczalne czerwone linie żeby się ich trzymać, lecz granice "co możemy robić" będą się tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, niezauważalnie przesuwać. Nagle się okaże, że pół roku później to co na początku uważaliście za grubą czerwoną kreskę, jest już dużo dalej i że bez przesady - nic złego nie robimy, dalej zachowujemy czystość. Nie zauważysz nawet, kiedy takich wytyczonych kresek będzie już kilka za wami - to się centymetr po centymetrze przesunie.

Dzisiaj idziecie spać do osobnych pokoi, za jakiś czas zaśniecie razem przytuleni przy filmie (przecież to nic złego), później zrobicie wieczór filmowy w jednym łóżku bo się tak przyjemnie wtulić w siebie (i nadal to nic złego - zachowujecie czystość), za kolejny jakiś czas kolejny mały kroczek, z najlepszymi intencjami i najostrzejszymi ustalonymi wcześniej granicami.

Teraz jeszcze nie wyobrażasz sobie, jak bardzo cały ten kontekst sytuacji będzie wpływać na Ciebie, jako mężczyznę - natura będzie działać tak jak jest stworzona, niezależnie od postanowień. Wszystkie napięcia które w twoim ciele i psychice będą się namnażały, nie znikną (bo sobie postanowisz że je zignorujesz). Jeśli teraz myślisz, że będziecie razem albo ty sam tak silni, że nie wystąpi żadna forma nieczystości, to się bardzo mylisz - nie da się wystawiać na tak oczywiste bodźce seksualne, którymi będziesz karmić swoją podświadomość, wzrok, umysł cały czas i z ascetyczną postawą je sublimować i odrzucać. Z czasem granice przesuną się tak, że jest bardzo prawdopodobne, że pojawią się jakieś formy wspólnych pieszczot posuniętych za daleko (petting), albo (chyba dość szybko u chłopaka wystawionego na takie bodźce) masturbacja - i oczywiście nie od razu, tego nie będzie widać jak i kiedy następuje zmiana, ale po kilku miesiącach przesuwanie granic jest nieuniknione.

Zapytasz czy tak się nie zdarzy, jeśli para tylko spotyka się w ciągu dnia i nie mieszka ze sobą - pewnie że się tak dzieje również wtedy, ale nie ma wtedy tego obciążającego kontekstu okoliczności, że oni razem zdecydowali się w takich sprzyjających i skłaniających okolicznościach żyć na co dzień od rana do wieczora.

Poczytaj sobie historię np. tego chłopaka, który myślał podobnie do Ciebie:
https://maurycyteo.wordpress.com/2011/0 ... ed-slubem/

Pomimo że ostatecznie nie współżyli ze sobą, to później, po kilku latach, stwierdził, że poprzez to wspólne zamieszkanie, stracił coś co inni mieli: tę ekscytację ze spotkań ze sobą, to wyczekiwanie na siebie (jak macie siebie na co dzień, to szybko ta fascynacja mija), tą możliwość zauważenia wyraźnej zmiany w życiu, spowodowanej ślubem i wspólnym zamieszkaniem - wyszli z mieszkania w którym mieszkali, wrócili po ślubie i wszystko było tak samo, nie ma już tej ekscytacji, że się teraz urządzamy jako małżeństwo, zaczynamy jakiś nowy etap, tylko to wszystko już jest takie samo jako było. Oczywiście - w końcu "można" współżyć, co jest ogromną fascynującą zmianą w relacji, ale poza tym wymiarem już wszystko jest znane, odkryte, całkiem normalne, szare.

On tego braku świeżości właśnie żałował, mieszkając wcześniej z narzeczoną i pisał - już będąc w małżeństwie po kilku latach - że widząc i zalety i wady, to gdyby miał decydować ponownie czy zamieszkać razem, wybrałby argumenty z przewagą na to żeby nie zamieszkać.


Pt wrz 08, 2023 3:03 pm
Zobacz profil
Milczek
Milczek

Dołączył(a): Pn sie 28, 2023 10:39 pm
Posty: 21
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Mieszkanie z dziewczyną w OSOBNYCH pokojach - czy to grz
radeksta napisał(a):
zubendaw napisał(a):
Jeśli ona nie chce się zgodzić, to dlaczego Ty tak uparcie chcesz przeforsować swoje zdanie?
Czy z miłości i szacunku do niej nie możesz odpuścić tematu i pozwolić jej na pozostanie przy swoim zdaniu, przemyślenie, oswojenie się z sytuacją przez jakiś czas...


Już to tłumaczyłem ale widzę, że powtarzać się trzeba po kilka razy.. to jest dyskusja przeciwko zasadom spowiedników, a nie z Nią.
Jeśli miałbym się zastosowywać do zasad spowiedników, to nie mógłbym się z nią spotykać w ogóle w Jej mieszkaniu, nie mógłbym tam wejść po prostu (okazja do grzechu/rzekome "zgorszenie")

Proszę więc odnosić się do problematyki tematu, nie do mojej osoby.

-------------------------------------------------------------------
Barney napisał(a):
A Ty za czym idziesz (w swoim mniemaniu)?

Idę za nauczaniem Jezusa Chrystusa, którego nauki spisane są w Piśmie, idę za prawdą, nie wymysłami tzw. wielkich uczonych po studiach teologicznych którzy to chwalą się jakie to uczelnie skończyli, w których wpajane im było myślenie doktorów Kościoła.
---------------------------------------------------------------------
merss napisał(a):
Cytuj:
Nocowanie u kogoś nie jest grzechem, traktujemy to w kategoriach gościny.

A co mi tam, to było tylko raz, więc można.. Właściwie to po co się tak ograniczać, przecież gość może przyjechać nawet na tydzień! Ba! Nawet na miesiąc..
W takim razie potraktować mogę mieszkanie wspólne, jako taką dłuższą gościnę :)
Idźmy dalej w te odstępstwa :)
-----------------------------------------------------------------------

PROSZĘ O NIE PISANIE CIURKIEM JEDNEGO POSTU PO DRUGIM !!!!!
(PW)


Ostatnio edytowano Wt wrz 12, 2023 8:05 pm przez PeterW, łącznie edytowano 1 raz

scalono posty



Wt wrz 12, 2023 3:23 pm
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 06, 2011 2:22 pm
Posty: 16890
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Mieszkanie z dziewczyną w OSOBNYCH pokojach - czy to grz
Sapienti sat!
To nie dla ciebie, bo błędy poznawcze zaciemniają ci umysl a wnioskowanie jest naiwne. Wykrzyczałeś 'osobne pokoje'. Tyle, że to tylko samousprawiedliwienie i samooszukiwanie się wynikające z infantylności. Żeby zrozumieć tę maksymę należy mieć świadomość pojęć wieloznacznych, np rozumieć gościnę w kategoriach jej należnych. Poza tym czym innym jest nawet pomieszkiwanie studenta u kumpli i to w tym samym pokoju. Wszystko nazywamy gościną. Nie pokój stanowi przeszkodę lub nieuczciwiść. Jeśli ktoś pomieszkuje u kogoś na gapę to kogoś oszukuje.
Gdybyś rozumiał tytuł, który sam nadałeś wątkowi to potrafiłbyś także wyodrębnić pokusę, która za tym stoi. Ty ją zignorowałeś, więc wszedłeś na równię pochyłą. Poszedłeś dodatkowo do spowiedzi, by spowiadać się z nie grzechu i straszyłeś karą spowiednika. Ja zbieram takie informacje w jedno i buduję osobowość.


Wt wrz 12, 2023 5:31 pm
Zobacz profil
Milczek
Milczek

Dołączył(a): Pn sie 28, 2023 10:39 pm
Posty: 21
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Mieszkanie z dziewczyną w OSOBNYCH pokojach - czy to grz
merss napisał(a):
Sapienti sat!

Otóż to

Cytuj:
To nie dla ciebie, bo błędy poznawcze zaciemniają ci umysl a wnioskowanie jest naiwne. Wykrzyczałeś 'osobne pokoje'. Tyle, że to tylko samousprawiedliwienie i samooszukiwanie się wynikające z infantylności.
Żeby zrozumieć tę maksymę należy mieć świadomość pojęć wieloznacznych, np rozumieć gościnę w kategoriach jej należnych. Poza tym czym innym jest nawet pomieszkiwanie studenta u kumpli i to w tym samym pokoju.
Wszystko nazywamy gościną. Nie pokój stanowi przeszkodę lub nieuczciwiść. Jeśli ktoś pomieszkuje u kogoś na gapę to kogoś oszukuje.
Gdybyś rozumiał tytuł, który sam nadałeś wątkowi to potrafiłbyś także wyodrębnić pokusę, która za tym stoi. Ty ją zignorowałeś, więc wszedłeś na równię pochyłą.

Pokusa nie jest grzechem, wystawianie się także, jakby to było grzechem albo jakimś niezdrowym moralnie zachowaniem to:
- Nie moglibyśmy chodzić na basen/plaże (wystawianie się na pokusy, dodam, że zgrzeszyć można samą MYŚLĄ!)
- Odwracać wzrok gdy idzie przed nami płeć przeciwna
- Przestać oglądać filmy i wszystko inne gdzie występuje kobieta (Można przecież zgrzeszyć myślą wyobrażając sobie coś, a więc pokusa)
- Wszystkie osoby z których usług mielibyśmy korzystać musiałyby być tej samej płci (Prawnik, Lekarz, Instruktorzy, Fizjoterapeuta, Ogrodnik, Notariusz, Ochroniarz, Taksówkarz, wymieniać można bez przerwy.. nawet KSIĄDZ u którego byśmy posługiwali, sprzątaniem lub zamawianiem mszy) - Inaczej grzech!
- A więc samo przyjście do mieszkania osoby płci przeciwnej, NAWET pod pretekstem "gościny" równa się z WYSTAWIENIEM na grzech

Będe się temu sprzeciwiał, bo to nie ma sensu, taka argumentacja z okazją/wystawieniem jest wykorzystywana w tym przypadku bez konsekwencji, tak jakby nie odwaracać drugiej strony medalu, stosując ten nakaz tylko pod własny pogląd, ale nie zwracać uwagi na pozostałe aspekty życia, że to może również tyczyć się innych spraw, a dotyczy to przecież wszystkiego tak naprawdę, wszędzie jesteśmy narażeni na grzech, wszędzie. Czyli tak jakbyśmy non stop trwali w grzechu

Cytuj:
Poszedłeś dodatkowo do spowiedzi, by spowiadać się z nie grzechu i straszyłeś karą spowiednika. Ja zbieram takie informacje w jedno i buduję osobowość.


Hah, ciekaw jestem gdzie Twoim zdaniem napisałem że straszyłem tego spowiednika u którego się spowiadałem, widzę że dedukcja nie idzie w parze z elokwentnym składaniem zdań.


Cz wrz 14, 2023 12:55 pm
Zobacz profil
Milczek
Milczek

Dołączył(a): Pt wrz 11, 2020 8:24 pm
Posty: 15
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Mieszkanie z dziewczyną w OSOBNYCH pokojach - czy to grz
zubendaw napisał(a):
Już to tłumaczyłem ale widzę, że powtarzać się trzeba po kilka razy.. to jest dyskusja przeciwko zasadom spowiedników, a nie z Nią.


Przecież sam napisałeś, że problem jest w tym, że Ty chcesz mieszkać razem, a dziewczyna nie chce i nie uzasadnia Ci tego - zbywając rozmowę gdy ją ponawiasz lub mówiąc że to jest dla niej grzech. Więc różnica zdań występuje jak najbardziej między wami osobiście (chyba że coś już się zmieniło), a nie między waszym wspólnym stanowiskiem (chcemy mieszkać razem) a zdaniem waszych spowiedników (nie wolno wam mieszkać razem).

Co do tematu z tytułowego pytania - czy spanie w osobnym pokoju jest grzechem czy nie, to odpowiedź jest prosta: nie jest. Ale rozstrzygnięcie, czy można zamieszkać razem (a tego dotyczy ta dyskusja), nie polega na takiej prostej odpowiedzi. Ty chcesz usilnie sprowadzić problem do tego pytania, lecz problem jest szerszy niż samo to pytanie. Nie wiem, czy tego nie widzisz, czy w jakiś celowy sposób ignorujesz, czy może, uzyskując negatywną odpowiedź na możliwość mieszkania razem, tak się okopałeś przy swoim stanowisku, że nie przyjmujesz argumentów które inni Tobie podają.

zubendaw napisał(a):
Jeśli miałbym się zastosowywać do zasad spowiedników, to nie mógłbym się z nią spotykać w ogóle w Jej mieszkaniu, nie mógłbym tam wejść po prostu (okazja do grzechu/rzekome "zgorszenie")


Nie, to nieprawda. Można się spotykać z dziewczyną (na mieście, w jej mieszkaniu, w twoim mieszkaniu, gdziekolwiek indziej) - jeśli te spotkania są zwykłym spędzaniem czasu razem, poznawaniem się - i nie jest to w żaden sposób zabronione. Myślę że dobrze o tym wiesz, jest to oczywiste i niewymagające uzasadnień. Jednak całkiem czym innym jest decyzja o wspólnym zamieszkaniu, bowiem te sytuacje (wspólnie mieszkamy razem albo tylko spotykamy się ze sobą), niosą ze sobą całkiem inne zobowiązania i całkiem inny kontekst sytuacji - i o ten kontekst najbardziej się rozchodzi.

Zasady spowiedników nie są zawieszone w teoretycznej próżni, żeby ludziom utrudnić życie (przynajmniej nie w tym temacie o którym tu mówimy), tylko wynikają ze znajomości realiów. Skieruję twoją uwagę ponownie na bardzo dużą różnicę jaka jest w okolicznościach między wspólnym mieszkaniem a tylko odwiedzaniem się w domu. Oczywiście że w obu tych okolicznościach istnieje możliwość "okazji do grzechu", ale zauważ że okoliczność mieszkania razem stwarza tych okazji dużo więcej i to takich, które prawie nigdy nie wystąpią w przypadku okolicznościowego spotykania się. Poza tym, idą za tym konkretne zobowiązania i to "mieszkanie razem" już coś oznacza - tworzymy razem dom, budujemy razem rodzinę, dzielimy się wszystkim. Takie zobowiązania są fikcją na etapie "chodzimy razem".

A żeby wspomnieć o okolicznościach, żeby Ci unaocznić że odwiedzanie dziewczyny a mieszkanie razem, są diametralnie różne, to pierwszy przykład z brzegu - umawiając się na odwiedziny w domu, nie spotkasz się z sytuacją że będziecie się kąpać prawie razem, chodzić po domu w samym ręczniku albo w bieliźnie, oglądać siebie gdy ktoś się akurat przebiera, spontanicznie zasypiać w jednym łóżku po oglądaniu filmu późnym wieczorem, albo ona nie wejdzie do łazienki się przytulić na dzień dobry kiedy ty wstałeś rano i poszedłeś myć zęby w piżamie (lub bez - bo jaki facet śpi w piżamie) - nawet jeśli spaliście wcześniej w osobnych pokojach, tak jak deklarujesz.

To będzie najpierw sporadyczne, niektóre sytuacje będą przypadkowe, po czym pewne sprowokowane erotyczne podteksty wejdą do rozmów i zachowań, potem tego typu sytuacje zrobią się pożądane, spontaniczne, częstsze i staną się częścią normalnego bycia ze sobą razem. Daję na to jakieś pół roku, jeśli będziecie się bardzo pilnować.

To co w małżeństwie byłoby bardzo potrzebne, budujące więź i bliskość poprzez dostęp do przestrzeni intymności drugiej osoby, poprzez pozytywne oddziaływanie na siebie w sposób seksualny - to w sytuacji konieczności zachowywania czystości w relacji chłopak/dziewczyna (jeśli będzie się chciało tą czystość zachować za wszelką cenę), stanie się katorgą nie do wytrzymania, zwłaszcza dla Ciebie, ale tak samo i dla niej, bo przecież obydwoje oddziałujecie na siebie seksualnie, czy tego chcesz czy nie - świadomie i podświadomie, tak działa natura ludzi. Takich okoliczności i sposobności, żeby zrobić kroczek dalej, będziesz miał w sytuacji mieszkania razem znacząco więcej (i dużo bardziej sprzyjających), niż tylko tych występujących w sytuacji zwykłych odwiedzin.

Nie da się miesiącami czy dłużej żyć z chłopakiem/dziewczyną 24/7 jak brat z siostrą i udawać że jedno drugim nie jest seksualnie zainteresowane, nawet przy żelaznych postanowieniach zadziała to co się nazywa gotowaniem żaby - granice będą się przesuwać prawie niezauważalnie. Jeśli uważasz że to dotyczy tylko innych "słabych", a Ciebie/Was na pewno nie, to trochę ignorujesz działanie praw natury ;) Niejedna para połamała sobie na takich próbach zęby.

Podam Ci jeszcze inny argument, który potwierdza to silne oddziaływanie na siebie osób przy wspólnym mieszkaniu. Jeśli spotkasz młode małżeństwo (takie co ma kilka lat stażu, choć te starsze również to samo mówią), które z jakichś przyczyn nie może ze sobą współżyć przez (tylko) kilka miesięcy (a nawet tylko kilka tygodni), to nie spotkałem jeszcze takiej pary która by powiedziała, że na luzie ten etap przeszli - najczęściej mówią że fizycznie i psychicznie jest to bardzo trudne lub w ogóle nie do wytrzymania, ponieważ generuje to ogromne napięcia fizyczne, psychiczne, w sferze seksualnej - jesteś z tą drugą osobą którą bardzo pragniesz, czujesz jej ciało, zapach, smak pocałunków, obie strony bardzo do siebie ciągnie i oni mają pragnienia aby zrealizować coś więcej, ale nic więcej nie mogą zrobić - muszą praktycznie cofnąć się do etapu "czystości przedmałżeńskiej", na zwykłym pocałunku kończąc bliskość fizyczną, bo chociaż mają wzajemnie prawo do swojego ciała, to rozpoczęcie takich intymnych pieszczot kończy się masturbacją, która między małżonkami także jest grzechem. A te przedłużające się tygodniami i miesiącami okresy wstrzemięźliwości rodzą frustracje, nierzadko niszczą pozytywne relacje. Więc dla małżeństwa, przymusowy powrót do okresu narzeczeństwa jest psychiczną udręką, budzeniem pragnień których nie da się zaspokoić - a Ty chcesz dokładnie do takiego punktu sprowadzić siebie i dziewczynę. Czemu? Jaki jest w tym sens, aby wystawiać siebie i dziewczynę na dokładnie takie same okoliczności i mordować się miesiącami ciągłym niespełnieniem pragnień?

I nie traktuj tego tak osobiście, jako jakieś zarzuty czy atak. Zrobisz (zrobicie) i tak po swojemu, a może coś z powyższego wyciągniesz dla siebie. Jeśli zdecydujecie że i tak zamieszkacie razem, pomimo tych czerwonych lampek, to spotkajmy się za rok czy dwa, żeby sprawdzić, czy wasze granice i przekonania pozostały bez zmian. Bez doświadczenia może się wydawać, że spanie w drugim pokoju załatwi sprawę czystości, ale w całym tym dylemacie wcale nie chodzi tylko o osobne łóżko.

PS.

Podajesz dalej przykłady które też miałyby być grzechami narażania się:

zubendaw napisał(a):
- Nie moglibyśmy chodzić na basen/plaże
- Odwracać wzrok gdy idzie przed nami płeć przeciwna
- Przestać oglądać filmy i wszystko inne gdzie występuje kobieta
- Wszystkie osoby z których usług mielibyśmy korzystać musiałyby być tej samej płci


Jednak żadne z nich nie są adekwatne do sytuacji do której chcesz dążyć (mieszkania razem z dziewczyną), ponieważ w żadnej z tych sytuacji nie wiąże Cię bliski związek z tymi osobami który miałby charakter erotyczny, a sytuacja że zaczniesz przez takie społeczne kontakty poważnie grzeszyć jest minimalna lub nie występuje w ogóle (może z tymi dziewczynami na plaży trochę inaczej, gdyby ktoś chodził tam tylko żeby sobie popatrzeć - i to może być grzechem). Z tych wszystkich przykładów, żadna relacja nie jest taka, jak z dziewczyną - jedyna relacja która w oczywisty sposób ma charakter miłości również erotycznej, dotyczy tylko Twojej dziewczyny.

Normalne sytuacje życiowe, takie jak mijanie urodziwych dziewczyn na plaży czy na ulicy, spojrzenie na kogoś - nie są grzechami. Będą, jeśli za spojrzeniem powstanie pragnienie seksualne i myśli na ten temat - to wtedy tak. Wystarczy jednak te zwykłe sytuacje społeczne (basen, plaża) zastąpić samotnym oglądaniem skąpo ubranych dziewczyn na zdjęciach (nawet nie rozebranych) w celu bliżej nieokreślonym - i już popełnia się grzech nieczystości oraz wystawia siebie na pokusy bez żadnej potrzeby, które będą na Ciebie oddziaływać, wzmagać napięcie seksualne i sprzyjać popełnieniu następnego grzechu.

Sytuacja pójścia na basen czy plażę, ogólnie dla zdrowych ludzi nie jest sytuacją w kontekście erotycznym, a mieszkanie z dziewczyną do której jednoznacznie czuje się pociąg seksualny, konstytuuje taką sytuację wprost i w dodatku na stałe, bardziej niż to oglądanie zdjęć lub myśl o jakiejś piękności która ci przemknęła przed oczami.


Cz wrz 14, 2023 2:40 pm
Zobacz profil
Milczek
Milczek

Dołączył(a): Pn sie 28, 2023 10:39 pm
Posty: 21
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Mieszkanie z dziewczyną w OSOBNYCH pokojach - czy to grz
radeksta napisał(a):
Co do tematu z tytułowego pytania - czy spanie w osobnym pokoju jest grzechem czy nie, to odpowiedź jest prosta: nie jest.

No i dziękuje za rzetelną odpowiedź, tego brakowało w całym temacie.

Cytuj:
Ale rozstrzygnięcie, czy można zamieszkać razem (a tego dotyczy ta dyskusja), nie polega na takiej prostej odpowiedzi. Ty chcesz usilnie sprowadzić problem do tego pytania, lecz problem jest szerszy niż samo to pytanie. Nie wiem, czy tego nie widzisz, czy w jakiś celowy sposób ignorujesz, czy może, uzyskując negatywną odpowiedź na możliwość mieszkania razem, tak się okopałeś przy swoim stanowisku, że nie przyjmujesz argumentów które inni Tobie podają.

Po prostu inni nie dają mi argumentu który stwierdziłby że mieszkając z Nią, popełniałbym grzech. Nie piszą/mówią w jaki sposób obrażę Boga mieszkając z Nią.


Cytuj:
Nie, to nieprawda. Można się spotykać z dziewczyną (na mieście, w jej mieszkaniu, w twoim mieszkaniu, gdziekolwiek indziej) - jeśli te spotkania są zwykłym spędzaniem czasu razem, poznawaniem się - i nie jest to w żaden sposób zabronione. Myślę że dobrze o tym wiesz, jest to oczywiste i niewymagające uzasadnień. Jednak całkiem czym innym jest decyzja o wspólnym zamieszkaniu, bowiem te sytuacje (wspólnie mieszkamy razem albo tylko spotykamy się ze sobą), niosą ze sobą całkiem inne zobowiązania i całkiem inny kontekst sytuacji - i o ten kontekst najbardziej się rozchodzi.

Niestety ale kij ma dwa końce: Jeśli okazja do grzechu bądź wystawianie się na grzech jest według spowiedników jest grzechem, to automatycznie przebywając u dziewczyny sam na sam jestem wystawiony na okazję. - Czyli nie mogę do niej iść bo zgrzeszę "wystawianiem się".
Zatem takich spotkań nie mogłoby być a spowiednicy mówią, że mogę do niej iść i spędzać 12 godzin dziennie, ale spać już absolutnie nie.

Według mnie to jest absurd i nie stosowanie się do własnych zasad. Jeśli mam ich brać na poważnie to niech chociaż zabronią mi do niej przychodzić samemu.. wtedy ich nauka będzie kompletna.

Cytuj:
Zasady spowiedników nie są zawieszone w teoretycznej próżni, żeby ludziom utrudnić życie (przynajmniej nie w tym temacie o którym tu mówimy), tylko wynikają ze znajomości realiów. Skieruję twoją uwagę ponownie na bardzo dużą różnicę jaka jest w okolicznościach między wspólnym mieszkaniem a tylko odwiedzaniem się w domu. Oczywiście że w obu tych okolicznościach istnieje możliwość "okazji do grzechu", ale zauważ że okoliczność mieszkania razem stwarza tych okazji dużo więcej i to takich, które prawie nigdy nie wystąpią w przypadku okolicznościowego spotykania się. Poza tym, idą za tym konkretne zobowiązania i to "mieszkanie razem" już coś oznacza - tworzymy razem dom, budujemy razem rodzinę, dzielimy się wszystkim. Takie zobowiązania są fikcją na etapie "chodzimy razem".


Byłeś po obu stronach że taką wysuwasz tezę?
Zobacz teraz moją perspektywę: Przyjeżdżam do niej po pracy -> myje się -> robimy obiad -> razem jadamy -> razem oglądamy -> razem autem jedziemy do kościoła a przed tym ubieram się w ubrania do kościoła -> czasem kogoś odwiedzamy lub idziemy gdzieś -> wracamy na wieczór do niej znowu do mieszkania -> robimy kolację -> razem jadamy kolacje -> oglądamy coś do północy -> wychodzę, wyjeżdżam do swojego mieszkania -> w sobotę rano przyjeżdżam do niej o godzinie 9/10 -> robimy śniadanie -> robimy pranie/porządki

Jednym słowem przebywamy ze sobą tyle czasu ile się da, zauważ ile było "okazji do grzechu", zobacz: kąpałem się, robiliśmy wspólne pranie.. mimo że nie mieszkamy razem - tzn. śpimy w innych lokalizacjach po prostu.
1. I teraz wróć do momentu mojego wyjazdu, co komu przeszkadza, kto tu widzi grzech żeby pójść do pokoju obok i tam po prostu się przespać?
to było pierwsze pytanie
2. Drugie pytanie, skoro nie ma grzechu w pytaniu pierwszym, to dlaczego nie mogę u niej zamieszkać?


Cytuj:
A żeby wspomnieć o okolicznościach, żeby Ci unaocznić że odwiedzanie dziewczyny a mieszkanie razem, są diametralnie różne, to pierwszy przykład z brzegu - umawiając się na odwiedziny w domu, nie spotkasz się z sytuacją że będziecie się kąpać prawie razem, chodzić po domu w samym ręczniku albo w bieliźnie,

Prawie kąpać razem co to znaczy? Że ona patrzy że ja się kąpię? Czy że słyszy że się kąpię? Nie róbmy paranoi
Nie można po kąpieli się ubrać, trzeba latać w majtach zawsze? Co za problem?

Cytuj:
oglądać siebie gdy ktoś się akurat przebiera

Jak się przebiera to idzie do swojego pokoju. gdzie jest problem?

Cytuj:
, spontanicznie zasypiać w jednym łóżku po oglądaniu filmu późnym wieczorem

zdarza się że uśnie obok mnie podczas filmu, to już zalicza się do spania w jednym łóżku? Jakoś inna lokalizacja mojego SNU na to nie wpływa..

Cytuj:
, albo ona nie wejdzie do łazienki się przytulić na dzień dobry kiedy ty wstałeś rano i poszedłeś myć zęby w piżamie (lub bez - bo jaki facet śpi w piżamie) - nawet jeśli spaliście wcześniej w osobnych pokojach, tak jak deklarujesz.

A przytalenie się jest grzechem? Czy piżama nie chroni przed nagością?

Cytuj:
To będzie najpierw sporadyczne, niektóre sytuacje będą przypadkowe, po czym pewne sprowokowane erotyczne podteksty wejdą do rozmów i zachowań, potem tego typu sytuacje zrobią się pożądane, spontaniczne, częstsze i staną się częścią normalnego bycia ze sobą razem. Daję na to jakieś pół roku, jeśli będziecie się bardzo pilnować.

Jesteś wyrocznią? Wróżką? To że sypiam gdzie indziej, zmienia całą postać rzeczy?

Cytuj:
To co w małżeństwie byłoby bardzo potrzebne, budujące więź i bliskość poprzez dostęp do przestrzeni intymności drugiej osoby, poprzez pozytywne oddziaływanie na siebie w sposób seksualny - to w sytuacji konieczności zachowywania czystości w relacji chłopak/dziewczyna (jeśli będzie się chciało tą czystość zachować za wszelką cenę), stanie się katorgą nie do wytrzymania, zwłaszcza dla Ciebie, ale tak samo i dla niej, bo przecież obydwoje oddziałujecie na siebie seksualnie, czy tego chcesz czy nie - świadomie i podświadomie, tak działa natura ludzi. Takich okoliczności i sposobności, żeby zrobić kroczek dalej, będziesz miał w sytuacji mieszkania razem znacząco więcej (i dużo bardziej sprzyjających), niż tylko tych występujących w sytuacji zwykłych odwiedzin.

Te sytuacje o których piszesz pojawiają się pomimo tego że nie mieszkamy razem w tej samej lokalizacji..
Silna wola, wolna wola. Z nią zmiarzamy się każdego dnia, to czy przepuścisz drugą osobę na ulicy zależy od nas samych, to czy komuś pomożemy też zależy z naszej woli. Tak samo ode mnie zależy jakie mam intencje przebywając razem z dziewczyną i jaka jest moja wola.
Szatan też kusił Ojca Pio nagimi kobietami, to czy pozostał w czystości zależało już od Ojca Pio.


Cytuj:
Nie da się miesiącami czy dłużej żyć z chłopakiem/dziewczyną 24/7 jak brat z siostrą i udawać że jedno drugim nie jest seksualnie zainteresowane, nawet przy żelaznych postanowieniach zadziała to co się nazywa gotowaniem żaby - granice będą się przesuwać prawie niezauważalnie. Jeśli uważasz że to dotyczy tylko innych "słabych", a Ciebie/Was na pewno nie, to trochę ignorujesz działanie praw natury ;) Niejedna para połamała sobie na takich próbach zęby.

To o czym piszesz pojawia się pomimo tego że nie mieszkamy razem, więc argument słaby.

Cytuj:
Podam Ci jeszcze inny argument, który potwierdza to silne oddziaływanie na siebie osób przy wspólnym mieszkaniu. Jeśli spotkasz młode małżeństwo (takie co ma kilka lat stażu, choć te starsze również to samo mówią), które z jakichś przyczyn nie może ze sobą współżyć przez (tylko) kilka miesięcy (a nawet tylko kilka tygodni), to nie spotkałem jeszcze takiej pary która by powiedziała, że na luzie ten etap przeszli - najczęściej mówią że fizycznie i psychicznie jest to bardzo trudne lub w ogóle nie do wytrzymania, ponieważ generuje to ogromne napięcia fizyczne, psychiczne, w sferze seksualnej -

Silne oddziaływanie nie pojawia się przez to że będę u niej spał.
Silne oddziaływanie pojawia się od momentu pierwszej naszej rozmowy i cały czas wzrasta, niezależnie od tego czy mieszka się ze sobą czy nie.


Cytuj:
Jaki jest w tym sens, aby wystawiać siebie i dziewczynę na dokładnie takie same okoliczności i mordować się miesiącami ciągłym niespełnieniem pragnień?

A no taki że i tak nie mieszkając razem mordujemy siebie tak samo walcząc z nieczystością.
Kolejnym argumentem jest to, że jak nie widzimy siebie od wczorajszego wieczora aż do momentu kiedy wyjdziemy z pracy, jesteśmy siebie bardzo stęsknieni a to generuje w nas większą chęć bliskości niż byśmy pożegnali się rano do pracy.
Kolejnym argumentem jest większa możliwość wypoczęcia, niż codziennych nocnych powrotów do domu.
Kolejnym argumentem jest większa oszczędność, to tak jakby się prowadziło dwa gospodarstwa domowe
Kolejnym argumentem jest większa ilość czasu dla nas
Kolejnym argumentem jest pomoc w obowiązkach domowych
Kolejnym argumentem jest...


Cytuj:
I nie traktuj tego tak osobiście, jako jakieś zarzuty czy atak. Zrobisz (zrobicie) i tak po swojemu, a może coś z powyższego wyciągniesz dla siebie. Jeśli zdecydujecie że i tak zamieszkacie razem, pomimo tych czerwonych lampek, to spotkajmy się za rok czy dwa, żeby sprawdzić, czy wasze granice i przekonania pozostały bez zmian. Bez doświadczenia może się wydawać, że spanie w drugim pokoju załatwi sprawę czystości, ale w całym tym dylemacie wcale nie chodzi tylko o osobne łóżko.

W moim mniemaniu chodzi tylko i wyłącznie o osobne łóżko, gdyż wszystko pozostałe robimy tak jak wszyscy którzy ze sobą mieszkają..

PS.
Cytuj:
Podajesz dalej przykłady które też miałyby być grzechami narażania się:

zubendaw napisał(a):
- Nie moglibyśmy chodzić na basen/plaże
- Odwracać wzrok gdy idzie przed nami płeć przeciwna
- Przestać oglądać filmy i wszystko inne gdzie występuje kobieta
- Wszystkie osoby z których usług mielibyśmy korzystać musiałyby być tej samej płci

A Wy dalej podajecie swoje przykłady okazji do grzechu..

Cytuj:
Normalne sytuacje życiowe, takie jak mijanie urodziwych dziewczyn na plaży czy na ulicy, spojrzenie na kogoś - nie są grzechami. Będą, jeśli za spojrzeniem powstanie pragnienie seksualne i myśli na ten temat - to wtedy tak.

A więc jest to okazją :)

Cytuj:
Sytuacja pójścia na basen czy plażę, ogólnie dla zdrowych ludzi nie jest sytuacją w kontekście erotycznym

Wybacz ale decyzja zamieszkania razem dla chcących czystości pary, też nie jest sytuacją w kontekście erotycznym.


Cz wrz 14, 2023 4:20 pm
Zobacz profil
Milczek
Milczek

Dołączył(a): Pt wrz 11, 2020 8:24 pm
Posty: 15
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Mieszkanie z dziewczyną w OSOBNYCH pokojach - czy to grz
Cześć :)

zubendaw napisał(a):
Po prostu inni nie dają mi argumentu który stwierdziłby że mieszkając z Nią, popełniałbym grzech. Nie piszą/mówią w jaki sposób obrażę Boga mieszkając z Nią.


1)
Tych argumentów trochę jednak się pojawiło pod różnym kątem, w moich komentarzach też naświetlałem Ci w czym jest problem. Czy będziesz od razu popełniał jakiś grzech? Pewnie nie od razu i nie w oczywisty sposób, lecz z upływem czasu z dużą pewnością tak będzie. Jeśli nie będziecie współżyć od razu (albo nawet w ogóle), to jakieś inne formy nieczystości i tak wjadą tylnymi drzwiami - a decyzja że mieszkacie razem po prostu przysłuży się do tego, podczas gdy nie jest to potrzebne do poznawania się. W tych negatywnych ocenach spowiedników decyzji wspólnego zamieszkania, chodzi o to, aby właśnie nie przykładać się do osłabiania swojej woli czymś, co nie jest konieczne. Wspólne mieszkanie spowoduje, że różne okazje, pragnienia i możliwości, żeby skręcić w stronę nieczystości, staną się jeszcze bardziej intensywne, a niektórych spośród tych okazji i pretekstów by nie było bez wspólnego zamieszkania (o kilku Ci napisałem poprzednio).

2)
Pojawia się także wątek zgorszenia, o którym miałeś rozmawiać ze spowiednikiem (czy już rozmawiałeś?), które to może mieć miejsce (wobec swojej rodziny, innych znajomych) - żeby to wykluczyć, to musiałbyś każdemu szczegółowo tłumaczyć, że ani nie współżyjecie ze sobą, ani nie dochodzi do żadnych form nieczystości między wami, a w ogóle to macie osobne pokoje - nie wiem, chcesz o tym każdego z osobna informować?

Jednak nawet wiedząc to, że zachowujecie czystość i że nie współżyjecie, wasi znajomi będą bardziej skłonni do takich samych "atrakcyjnych" decyzji ze swoimi dziewczynami/chłopakami, wzorując się na waszej postawie - ale mogą nie mieć już tyle wytrzymałości, silnej woli i zjadą z drogi czystości, na przykład szybciej niż wy. Pomimo że nie odpowiadacie za czyjeś wybory, to w jakimś stopniu wtedy możecie się przyczynić do "pogorszenia" innych, bo swoim przykładem zachęciliście ich do takiego a nie innego działania. Będzie zgorszenie? No będzie.

Trzeba by było bardzo rozważnie sprawdzić, czy takie zgorszenie wobec kogoś nie wystąpi, bo tutaj nie idzie wcale o sąsiadów mieszkających obok którzy zobaczą was razem i "coś sobie pomyślą" (że współżyjecie) - i będą się "gorszyć", to uważam jest najmniejszy problem, większy dotyczy właśnie przykładu dla kolegów/znajomych/koleżanek/przyjaciół/kuzynów, którzy was bezpośrednio znają i utrzymują kontakt z wami (na tyle by wiedzieć że mieszkacie razem).

3)
Nie jest tak, że mamy w kościele przedstawianą rzekomo czarno-białą nierealistyczną narrację, wyrażającą przekonanie, że wspólne mieszkanie na pewno oznacza współżycie przedmałżeńskie, a niezamieszkanie będzie oznaczać stuprocentową czystość. Jak pokazują liczne tego typu historie, rzeczywistość tak nie wygląda.

Powiedziałbym że rzadko ten ideał czystości przedmałżeńskiej jest osiągany - nawet u tych par które nie mieszkają ze sobą i trwają w mocnych postanowieniach wobec siebie, gdyż łatwo zahaczać o różne drobniejsze czy większe formy nieczystości w tej sferze również przy braku wspólnego zamieszkania. Okazje zawsze będą - seksualność działa bardzo mocno między osobami które zakochują się w sobie i są na drodze do tego aby stworzyć rodzinę, przechodzą w okres narzeczeński, zbliżają się do siebie - nie można do przesady demonizować wzajemnego pociągu seksualnego, czy zwalczać go w sobie jako coś złego. Jest to wpisane w naszą naturę i z założenia samo w sobie jest bardzo dobre. Czasem jednak wykorzystanie tego może być nieodpowiednie, w niewłaściwym czasie.

Byłoby jednak iluzją sądzić że przed ślubem chłopak z dziewczyną będą się najwyżej trzymać za rękę i tylko patrzeć w zakochane oczy - nawet wśród mocno wierzących par to nie działa w taki idylliczny i nierealistyczny sposób.

Więc choć powinno się być zorientowanym na dobrze rozumianą czystość, to pewne potknięcia w tym obszarze są wpisane w relację cały czas. Ale nawet jeżeli potknięcia są nieuchronne i zdarzą się raz i drugi, to podstawowa różnica jest taka, że nawet popełniając jakieś błędy, nie tkwi się w obiektywnych okolicznościach które tę nieczystość systemowo ułatwiają i wyjątkowo sprzyjają takim działaniom.

4)
To oczywiste że nie można stworzyć związku ze sobą bez spotykania się, a w rozwiniętych narzeczeńskich relacjach bez czułości wobec siebie - to jest dobre, potrzebne i normalne. Wszyscy którzy są/byli w dłuższych związkach, wiedzą że wtedy też mogą mieć miejsce różne zjazdy z autostrady na stację (jak to określa ojciec Szustak), ale do zbudowania związku nie trzeba koniecznie zamieszkiwać razem. Są konieczne spotkania, nie jest konieczne wspólne mieszkanie.

Poprzednio wymieniłem Ci tylko kilka przykładowych sytuacji, które sprowokujesz/cie miedzy sobą, niezależnie od swoich wysiłków zachowania czystości, podczas gdy w "zwykłym" randkowaniu, wspólnych spotkaniach gdzieś poza jej pustym mieszkaniem - tych okoliczności by w ogóle nie było. Podczas mieszkania razem powstaną dodatkowe okoliczności zachęcające do coraz większego otwierania przestrzeni intymności na siebie. Atrakcyjność i pragnienie tych rzeczy których jeszcze nie ma, a które chciałoby się żeby już się spełniały (właśnie w tej przestrzeni seksualnej), będzie coraz silniejsza i będzie prowokować coraz większe pragnienia.

Wiem że możesz się zapierać że tak nie będzie, bo ogarniesz to wszystko swoją silną wolą, ale mieszkanie ze sobą dwóch osób mających względem siebie pragnienia seksualne plus całe mnóstwo wszystkich kontekstów prawie-małżeńskich, wynikających z zamieszkania, o których nawet jeszcze nie wiesz - zrobią swoje.

Analogia jest prosta: czy jak podejdziesz na metr od krawędzi klifu, to od razu spadniesz? Pewnie nie. Czy jest to trochę ryzykowne? Trochę tak. Czy chodząc wzdłuż krawędzi, istnieje pewność że nic się nie stanie - nie ma takiej pewności, ziemia może nie być ubita, teren pod spodem może być wypłukany i zwietrzały, może się zdarzyć silny podmuch wiatru, możesz stracić równowagę albo czujność przez przesadną pewność siebie, lub skaliste dotąd podłoże okaże się nagle suchym piachem. Takie wycieczki byłyby po prostu bardzo nierozsądne - stwarzanie niekoniecznych sytuacji że można spaść i się połamać. Byłoby to nierozsądnym, niepotrzebnym narażaniem się.

5)
Współżycie może się teraz wydawać niedostępne i będące poza kreślonymi scenariuszami, podobnie jak inne formy nie będące aż współżyciem, które jednak wykraczają poza to co dopuszczalne jest w relacji przedmałżeńskiej. Nie jako wróżka, tylko jako znający realia facet, mówię Ci że kilka miesięcy od wspólnego zamieszkania będziesz się już zastanawiać nad tym dlaczego w sumie tylko spanie razem miałoby być grzechem, jeśli do niczego złego nie dochodzi (nawet już teraz o tym wspominasz) - i wytłumaczysz sobie że jest OK, bo przecież dalej zachowujecie czystość i nic się nie wydarza :D To jest samonakręcający się mechanizm. Dokładnie tak jak u chłopaka którego bloga podałem Ci do przeczytania poprzednio.

Silna wola przegrywa z tym wielokrotnie nawet wtedy, kiedy spotkania są tylko okazjonalne, a tym bardziej przegrywa kiedy będziecie mieć do siebie dostęp cały czas i stwarzać okazje w tych kontekstach prawie-małżeńskich.

Tak pokazuje doświadczenie osób które były na tej samej ścieżce, na którą chcesz wejść - i uwierz że nie chodzi w tym o twoje żelazne postanowienia, które masz teraz. Było wiele takich osób które miały żelazne postanowienia, a na końcu pisały że nie uchroniło ich to przed jakimiś formami nieczystości.

6)
W małżeństwie, kiedy obie osoby mają wzajemne prawo do swojego ciała, okazując sobie miłość w sposób seksualny poprzez współżycie, to oprócz faktu że spełnia to różne bardzo pozytywne skutki dla więzi między nimi, obie strony zaspokajają również różne potrzeby fizyczne i psychiczne - i po współżyciu wchodzą w fizjologiczno-psychologiczny etap naturalnego wyciszenia, który może trwać np. kilka dni. W cyklach, czasem częściej czasem rzadziej niż po kilku dniach, następuje ponownie wzrost zainteresowania seksualnego partnerem (mężem/żoną). Ten cykl jest regulowany różnymi czynnikami psychofizjologicznymi. Seksualność człowieka nie jest sterowana tylko na poziomie woli - swoją wolą nie włączasz i nie wyłączasz mechanizmów hormonalnych, biologicznych, ani psychofizjologicznych, a więc np. nie wyłączysz odczuwania silnych pragnień seksualnych do dziewczyny. W małżeństwie jest przestrzeń na to - czas odczuwania silnego wzajemnego pociągu seksualnego i czas naturalnego wygaszenia się takich pragnień po współżyciu, spełnienia, satysfakcji - to daje równowagę. Jest taki automatyczny przełącznik ON/OFF.

Będąc w okresie związku na etapie narzeczona/narzeczony, mieszkając ze sobą razem i próbując zachować pełną wstrzemięźliwość (nie tylko od współżycia, ale w ogóle pełną), masz ten przełącznik cały czas w trybie ON, a mieszkając razem jeszcze dociśnięty i zaklejony taśmą, żeby się nie przełączył nawet na chwilę na OFF. To trwający w kółko niewyłączający się etap niespełnionych wzajemnych pragnień seksualnych - nigdy nie następuje etap rozładowania i wyciszenia, który zachodzi naturalnie w małżeństwie. Jeśli chcesz zachowywać absolutną czystość, będzie to trudne nawet bez mieszkania ze sobą. Mieszkając ze sobą będzie tym trudniejsze.

Obie strony cały czas są na siebie coraz bardziej nastawione seksualnie, pragną siebie, odczuwają wobec siebie silny psychiczno-fizyczny pociąg - jest to przecież normalne i zdrowe i tak wkomponowane w naszą naturę. Rzadko w takich spotkaniach wystąpi uczucie "jestem spełniony, wszystkie moje potrzeby fizyczne, psychiczne, relacyjne są w pełni zaspokojone" - zamiast tego bardzo często będą się pojawiać pragnienia i napięcia w rodzaju "odczuwam duże niezaspokojenie psychiczne, fizyczne, pragnę ciebie seksualnie".

Będzie tak ponieważ te osoby stawiają się w sytuacji wystawienia na siebie 24/7 w niespełnieniu seksualnym po obu stronach - mieszkanie razem będzie te potrzeby jeszcze bardziej podbijać, niż okazjonalne spotkania. To tak jakby pompować powoli balonik - baloniki są różne, jeden pęknie wcześniej inny później, ale żaden nie da się pompować w nieskończoność.

Nie ma wtedy tego naturalnego etapu wyciszenia sfery seksualności, jaki jest w małżeństwie, ani nawet takiego który by jakoś następował gdy spotykasz się na trochę i wracasz do swojego domu - para która mieszka razem i której pragnienia się ciągle tylko zwiększają, nakręca się coraz bardziej na siebie, ale nie ma możliwości aby te pragnienia jakkolwiek spełnić i zachować czystość w tej niemałżeńskiej relacji.

Pobudzenie które będziesz naturalnie jako chłopak odczuwać na poziomie fizycznym jak i psychicznym, będzie coraz bardziej dokuczliwe, męczące, nieznośne i irytujące. Mieszkając z nią razem 24/7, nie będziesz sobie dawał możliwości odcięcia się od okoliczności, które będą tylko wzmagać twoje/wasze pragnienia seksualne. Nie da się swojego ciała i umysłu oszukiwać w nieskończoność. Co zrobisz z takimi napięciami, jaki masz na to przewidziany plan? Bo to że taką sytuację sobie ściągniesz na głowę i będzie Tobie/wam coraz trudniej w tym temacie, to jest pewne.

A jeśli takie napięcia znajdą rozładowanie w masturbacji, co jest dość prawdopodobne po jakimś czasie (nawet tylko po jednej stronie bez angażowania w to wiedzy drugiej osoby), to także nie będzie działanie w porządku w takich okolicznościach. Bo co z tego, że na przykład nie będzie współżycia ani wspólnej nieczystości, skoro osobno któraś strona będzie miała trudność z przezwyciężeniem nakręconych pragnień seksualnych. To się zdarza bardzo często.

Tak jak Ci pisałem - nawet małżeństwa, mające wiele więcej doświadczenia życiowego, mają spory problem z zaledwie kilkoma tygodniami wstrzemięźliwości (nawet 10-15 dni wstrzemięźliwości w sytuacji wzajemnej atrakcyjności seksualnej i pragnień obu stron, bywa już wyzwaniem). Ty mówisz że nie będziesz miał żadnego problemu i poradzisz sobie z czystością przez nie wiadomo ile miesięcy mieszkania razem, praktycznie jak małżeństwo tylko bez współżycia i innych form bliskości :) Niestety jeśli tak myślisz, to prawdopodobnie się rozczarujesz, albo - co byłoby ze szkodą dla twojego zdrowia psychicznego - wyprzesz swoje potrzeby seksualne.

Pozwolę sobie jeszcze dodać kilka odpowiedzi do twoich komentarzy/wątpliwości:

zubandaw napisał(a):
Niestety ale kij ma dwa końce: Jeśli okazja do grzechu bądź wystawianie się na grzech jest według spowiedników jest grzechem, to automatycznie przebywając u dziewczyny sam na sam jestem wystawiony na okazję. - Czyli nie mogę do niej iść bo zgrzeszę "wystawianiem się". Zatem takich spotkań nie mogłoby być a spowiednicy mówią, że mogę do niej iść i spędzać 12 godzin dziennie, ale spać już absolutnie nie. Według mnie to jest absurd i nie stosowanie się do własnych zasad. Jeśli mam ich brać na poważnie to niech chociaż zabronią mi do niej przychodzić samemu.. wtedy ich nauka będzie kompletna.


Napisałem o tym w punkcie 3 i 4. Spotykanie się z dziewczyną/chłopakiem, poznawanie jej/jego - jest konieczne, aby móc w ogóle stworzyć związek. Spanie razem w domu - nie jest konieczne aby móc stworzyć związek. Dlatego przedstawiony wniosek (jakoby miał obowiązywać również zakaz spotkań) jest nieuprawniony i nielogiczny, gdyż nie dałoby się wówczas stworzyć żadnej bliskiej relacji z kimś kto ma być w przyszłości żoną/mężem. Owe ryzyko pokusy jest wpisane w spotkanie osób, ale nie ma (przeważnie) uzasadnienia, aby spotkania razem zamieniać w mieszkanie razem.

Po drugie, w kontekście tych spotkań - jeśli chciałbyś być radykalnie uczciwy w temacie czystości podczas spotykania się, to powinieneś się zatrzymać znacznie wcześniej, niż tylko wystrzegać się nocowania i mieszkania razem. Krok wstecz powinien nastąpić już wtedy, gdy widzisz że te spotkania u niej w domu stają się okazją do jakiejkolwiek nieczystości - i wtedy zdecydować, że będziecie się spotykać w innych okolicznościach, a nie razem w jej pustym domu (bo np. ona albo Ty zauważyliście, że to już za często prowokuje do nieczystości). Jesteś na tyle radykalny w zachowaniu swojej i jej czystości, żeby tak postąpić? To jest chyba trudne do wykonania, poza poziomem deklaracji, intencje mogą być, gorzej z wykonaniem.

Więc to nie jest tak jak mówisz, że możesz sobie 12h spędzać u niej bez problemu i mierzyć grzech rzekomo tylko faktem spania lub niespania - sytuacje nieczystości mogą nastąpić dużo wcześniej, na przykład już na etapie twoich lub jej pragnień i wyobrażeń lub jakichś rodzajów bliskości zarezerwowanych dla małżeństwa. Myślę, że jeśli nawet spowiednik mówił Ci o tych 12h spędzania czasu razem u niej w domu, to chciał uzmysłowić/postawić Ci jasną nieprzekraczalną granicę - żeby dalej niż to nie wychodzić, a nie że nocowanie jest grzechem, a praktyczne mieszkanie ze sobą 12h/dobę nie jest. Dla mnie to jest takie daleko idące "bądź z nią razem nawet 12h/dobę, ale powstrzymaj się od tego ostatniego kroku wspólnego mieszkania". Tak bym to rozumiał, gdyby mi coś takiego powiedział.

zubandaw napisał(a):
Byłeś po obu stronach że taką wysuwasz tezę?


Nie trzeba być w takiej sytuacji, aby znać jak te sytuacje w praktyce wyglądają - wystarczy rozmawiać ze swoimi znajomymi którzy mieszkali lub nie mieszkali przed ślubem, poczytać co inni mówią na ten temat, poczytać historie małżeństw, które współżyły czy nie współżyły w okresie narzeczeństwa itp. z jakimi trudnościami się musieli zmierzyć. A jeśli pytasz mnie - to tak, mam w tym temacie również swoje doświadczenia.

zubandaw napisał(a):
Zobacz teraz moją perspektywę: Przyjeżdżam do niej po pracy -> myje się -> robimy obiad -> razem jadamy -> razem oglądamy -> razem autem jedziemy do kościoła a przed tym ubieram się w ubrania do kościoła -> czasem kogoś odwiedzamy lub idziemy gdzieś -> wracamy na wieczór do niej znowu do mieszkania -> robimy kolację -> razem jadamy kolacje -> oglądamy coś do północy -> wychodzę, wyjeżdżam do swojego mieszkania -> w sobotę rano przyjeżdżam do niej o godzinie 9/10 -> robimy śniadanie -> robimy pranie/porządki

Jednym słowem przebywamy ze sobą tyle czasu ile się da, zauważ ile było "okazji do grzechu", zobacz: kąpałem się, robiliśmy wspólne pranie.. mimo że nie mieszkamy razem - tzn. śpimy w innych lokalizacjach po prostu.
1. I teraz wróć do momentu mojego wyjazdu, co komu przeszkadza, kto tu widzi grzech żeby pójść do pokoju obok i tam po prostu się przespać?
to było pierwsze pytanie
2. Drugie pytanie, skoro nie ma grzechu w pytaniu pierwszym, to dlaczego nie mogę u niej zamieszkać?


Ja nie widzę grzechu w "przespaniu się w pokoju obok", jeśli chodzi o sam fakt okazjonalnego przespania się. Na przykład zasiedzieliśmy się, jest 2 w nocy, do domu mam 10 km samochodem - rozsądniej będzie zostać i przespać się w salonie, niż jechać na półśpiąco w nocy. To nie jest problem typu "czy to grzech". Ale jak już pisałem poprzednio, wcale nie o to chodzi w całym tym problemie. Widzę jednak różnicę w spotykaniu się a mieszkaniu ze sobą i widzę jaki problem powstanie, gdy decyzja o zamieszkaniu zapadnie - odsyłam do wszystkiego co napisałem wcześniej, co powinno dać Tobie wiele wątków do przemyślenia odnośnie twojego drugiego pytania.

Jeśli wasz związek jest długi, zaawansowany i tak zażyły że regularnie kąpiesz się u niej, trzymasz swoje rzeczy, pierzesz brudne skarpetki i spędzacie ze sobą po 15 godzin dziennie, to mam pytanie czy oświadczyłeś się już swojej dziewczynie i macie ustalony ślub za pół roku, czy nadal jest to związek bez konkretnych decyzji? Albo się bawimy w dom (ale możemy się rozstać w każdej chwili, bo nikt niczego nie obiecywał), albo stawiamy konkretne kroki w stronę małżeństwa - nie znam twojej sytuacji. A to też ma wpływ na oceny spowiedników przy ewentualnym zamieszkiwaniu razem i realnym zachowywaniu czystości...

zubandaw napisał(a):
Prawie kąpać razem co to znaczy? Że ona patrzy że ja się kąpię? Czy że słyszy że się kąpię? Nie róbmy paranoi. Nie można po kąpieli się ubrać, trzeba latać w majtach zawsze? Co za problem?


Bardziej chodzi nawet o Ciebie niż o nią. Jesteś facetem - domyśl się ;) Ale jeśli nie dostrzegasz problemu, to mogę Ci napisać na PW jaki jest problem, żeby tu nie opisywać aż takich szczegółów które wydają się oczywiste w tym kontekście ;)

zubandaw napisał(a):
Jak się przebiera to idzie do swojego pokoju. gdzie jest problem?


W tym że mieszkając ze sobą 24/7 często spotkasz się z prowokującymi różnymi sytuacjami (wcale niekoniecznie wywołanymi celowo), na które nie trafisz niemal nigdy w normalnych spotkaniach. Takie myślenie, że sytuacje dotyczące atrakcyjnego życia ze sobą razem będą aseksualne, jest bardzo naiwne. Bardzo się starając w ukrywaniu siebie, będzie tak tylko przez jakiś czas na początku.

zubandaw napisał(a):
zdarza się że uśnie obok mnie podczas filmu, to już zalicza się do spania w jednym łóżku? Jakoś inna lokalizacja mojego SNU na to nie wpływa..


Nie jest problemem żadne okazjonalne zaśnięcie razem przy filmie. Ale w sytuacji wspólnego zamieszkania, to się z czasem przerodzi w coś więcej i będzie podobnie jak u kolegi ze wspomnianego już bloga, który pisał, że na początku tylko mieszkali ze sobą i spali w osobnych łóżkach, ale niedługo potem zastanawiali się dlaczego właściwie spanie w jednym łóżku miałoby być złe, jeżeli nie współżyją - skoro nie ma nieczystości między nimi w tym "spaniu" to nie ma grzechu, więc spali razem w jednym łóżku. Jeśli natura chłopaka i dziewczyny działa normalnie i nie mają oni problemów z seksualnością, to ich fizyczna bliskość będzie miała oczywisty wymiar seksualny, nastąpi po obu stronach stopniowe przesuwanie granic, bo trudno udawać że nic w tej drugiej osobie nie jest pociągające. Te napięcia i pragnienia będą się tylko zwiększać - u wspomnianego kolegi, jak sam to opisał, po pewnym czasie "tylko spanie" razem zmieniło się w bliskość która wchodziła w granice już małżeńskie. On też myślał, że oboje są silni i zdeterminowani do czystości ;)

zubandaw napisał(a):
A przytulenie się jest grzechem? Czy piżama nie chroni przed nagością?


No właśnie nie za bardzo. Jeśli chcesz rozpatrywać ogólnie, to przytulenie się do kochanej osoby żadnym grzechem nie jest. Ale zupełna nagość nie jest potrzebna, aby okoliczności były jednoznacznie erotyczne i silnie rozbudzające wyobraźnię, prowokujące do przesuwania granic dalej. Jeśli uważasz że to nie jest prowokująca sytuacja, to się zdziwisz jakich uczuć doświadczysz gdy się wydarzy.

Cytuj:
Jesteś wyrocznią? Wróżką? To że sypiam gdzie indziej, zmienia całą postać rzeczy?


Nie jestem, lecz znam niejedno doświadczenie par które były w tym samym miejscu co Ty teraz i wiem jak to wyglądało dalej. Nie znam żadnej historii pary, która by twierdziła że nigdy nie skręciła w formy nieczystości będąc razem - mieszkanie razem będzie to ułatwiać, stwarzając więcej stałych okazji. Jeśli myślisz o zachowywaniu czystości i chciałbyś ten temat traktować bardzo poważnie, to nie powinieneś dążyć do mieszkania razem jak małżeństwo. A jeśli ta dziewczyna nie jest twoją narzeczoną, nie macie daty ślubu, to w ogóle nie powinieneś nawet proponować takiej opcji teraz - nie wiadomo czemu ma to służyć.

zubandaw napisał(a):
Te sytuacje o których piszesz pojawiają się pomimo tego że nie mieszkamy razem w tej samej lokalizacji..


Tak, pojawiają się przy zwykłych spotkaniach i nie mieszkaniu ze sobą również. Mieszkając razem, będą się za to pojawiać częściej, będą się pojawiać też nowe okoliczności i jeszcze bardziej intensywne. Zobacz punkt 5 i 6 powyżej, które są komentarzem do tych sytuacji. Balonik w końcu pęknie.

zubandaw napisał(a):
Tak samo ode mnie zależy jakie mam intencje przebywając razem z dziewczyną i jaka jest moja wola.


Intencje tak, można mieć czyste, ale swoją wolę i wolę dziewczyny - chcąc nie chcąc - będziesz stopniowo osłabiać. Cała sfera psychoseksualności będzie działać niezależnie czy wolą będziesz tego chciał czy nie. Zwracałem Ci na to uwagę od początku. To jest złudne wrażenie, że nad wszystkim panujesz. Wydaje Ci się, że wszystko masz cały czas pod kontrolą, a jest tak jak w przykładzie spacerków brzegiem klifu - wydaje się że jest OK, bo z góry widać zieloną trawkę i ubitą ziemię, a nie wiesz tego że pół metra niżej jest już dziura i suchy osuwający się piach, albo tego dnia trawa będzie mokra od porannej rosy i pośliźniesz się w miejscu które wcześniej było bezpieczne. Mając najlepsze intencje, chcesz się zachowywać zbyt pewnie, zamiast być przewidującym i asekurującym samego siebie.

W temacie tej doskonałej woli i opanowania, to zastanów się nad prostą sprawą - czy w pełni panujesz choćby nad swoimi pragnieniami i nad czystością swojej sfery seksualnej (nawet nie w relacji z dziewczyną, ale własnej - indywidualnie). Nie wiem czy istnieje choć 1% chłopaków którzy nie przechodzą żadnych trudności w tej sferze. Osiągnąłeś w tym temacie pełną dojrzałość i doskonałe opanowanie? Może jesteś tym wyjątkiem - choć statystycznie małe szanse.

A jeśli jesteś wyjątkiem w globalnej skali, to mówisz tutaj o swoich intencjach i swojej woli - a co z dziewczyną? Nie możesz też jej stawiać przed faktem że Ty się będziesz mężnie opanowywać mieszkając z nią, a ona ma się dostosować i poskramiać wszystkie poruszenia, pragnienia i myśli. Z kolei wystawienie się na bardzo silne odczuwane potrzeby seksualne i ciągłe ich tłumienie - doprowadza czasem do chorych postaw oziębłości, nerwicy spowodowanej konfliktem sumienia. Po co się w takie coś ładować? Jakie przemawia za tym wyższe dobro?

zubandaw napisał(a):
Szatan też kusił Ojca Pio nagimi kobietami, to czy pozostał w czystości zależało już od Ojca Pio.


A czy ojciec Pio sam się specjalnie narażał aby mieć takie pokusy? - nie sądzę. Zasada jest znana nie od dziś - unikać okazji, nie stwarzać okazji sobie samemu. Ten komu się wydaje że stoi, powinien baczyć aby nie upadł, a nie pchać się w sytuacje które będą sprzyjać upadkowi i testować swoją silną wolę lub wystawiać na próbę silną wolę drugiej osoby - to jest tak jakby trochę postawa pychy (nie bierz tego osobiście, bo jestem daleki aby wydawać oceny względem Ciebie - nie znam przecież twojego serca, stawiam tylko pytania do rozważenia i mówię ogólnie że to jest niebezpieczne założenie: wystawię się świadomie na pokusy bo dam radę).

Cytuj:
Nie da się miesiącami czy dłużej żyć z chłopakiem/dziewczyną 24/7 jak brat z siostrą i udawać że jedno drugim nie jest seksualnie zainteresowane, nawet przy żelaznych postanowieniach zadziała to co się nazywa gotowaniem żaby - granice będą się przesuwać prawie niezauważalnie. Jeśli uważasz że to dotyczy tylko innych "słabych", a Ciebie/Was na pewno nie, to trochę ignorujesz działanie praw natury ;) Niejedna para połamała sobie na takich próbach zęby.

zubandaw napisał(a):
To o czym piszesz pojawia się pomimo tego że nie mieszkamy razem, więc argument słaby.



Do czego się odnosisz - do zainteresowania seksualnego, czy do przesuwania się granic? To iż pojawia się zainteresowanie seksualne, jest oczywiste - oznacza że jesteście zdrowymi ludźmi. Zamieszkacie razem, to granice się będą przesuwać jeszcze szybciej, pomimo początkowych żelaznych zasad, że tego czy tamtego "na pewno" nie zrobimy. Zdziwisz się jak szybko zrobicie ;) To jest argument za asekuracyjnym nie mieszkaniem ze sobą, ponieważ korzystając z doświadczeń innych osób wynika że żelazne postanowienia się łamią łatwiej, gdy się ze sobą mieszka.

zubandaw napisał(a):
Silne oddziaływanie nie pojawia się przez to że będę u niej spał. Silne oddziaływanie pojawia się od momentu pierwszej naszej rozmowy i cały czas wzrasta, niezależnie od tego czy mieszka się ze sobą czy nie.


Sama obecność, przebywanie z nią - już może być silnie rozbudzające, co sam przyznajesz że następuje. Jeśli dodasz do tego opcję mieszkania razem, spania u siebie, kontaktów w sytuacjach niemal-małżeńskich, większej intymności (spotkania piżamowe) i wiele wiele innych, to wzmocnisz te odczucia i pragnienia jeszcze kilka razy bardziej - o tym od początku Ci mówię, ale nie chcesz słuchać że tak będzie ;) Mówisz że ograsz to swoją silną wolą i że zależy to od intencji :) Posłuchaj co mówią inne osoby, które myślały jak Ty - przejechały się na tym, piszą o tym, dzielą się swoimi doświadczeniami, ale myślisz że w waszym przypadku będzie inaczej. Prawdopodobnie nie będzie, jest spora szansa że nie będzie. Jeśli bardzo zależy wam na czystości przedmałżeńskiej, to zadaj sobie trud nie mieszkania ze sobą, nie kąpania się u swojej dziewczyny po pracy (nie rozumiem dlaczego nie możesz tego robić u siebie) - nawet to są już wątpliwe zachowania. Randkowanie, wyczekiwanie na siebie - są atrakcyjne, nie ma potrzeby pomijać etapu narzeczeńskiego i wchodzić w jakiś dziwny etap białego małżeństwa - wszystko ze sobą tylko bez seksu.
Czy spędzacie jakieś aktywności poza jej domem? Macie jakieś wspólne zainteresowania, pasje, wyjazdy, angażujecie się z innymi ludźmi w coś wspólnego? Bo piszesz jak byś już u niej praktycznie mieszkał przez cały czas, tylko na spanie wracasz jeszcze teraz do siebie...

zubandaw napisał(a):
A no taki że i tak nie mieszkając razem mordujemy siebie tak samo walcząc z nieczystością.


Czyli teraz już męczycie się starając się o czystość? Jak zamieszkacie, to myślisz że będzie łatwiej? No prosze cie...

zubandaw napisał(a):
Kolejnym argumentem jest to, że jak nie widzimy siebie od wczorajszego wieczora aż do momentu kiedy wyjdziemy z pracy, jesteśmy siebie bardzo stęsknieni a to generuje w nas większą chęć bliskości niż byśmy pożegnali się rano do pracy.


Wiem o czym mówisz odnośnie tęsknoty, znam to uczucie bardzo dobrze. Ale to jest kwestia priorytetów, na czym wam bardziej zależy, co stawiacie na pierwszym miejscu - rozwiązaniem tej sytuacji nie jest mieszkanie ze sobą (to wcale nie zmniejszy waszych potrzeb - wręcz odwrotnie), tylko na przykład randka na mieście po pracy, jak oboje wiecie że trudno jest wytrzymać bez jakiejś zaawansowanej bliskości. I to jest duży trud wyrzeczenia się siebie - rezygnujesz z czegoś co jest bardzo pożądane i czego bardzo byś chciał (chcieli), tzn. bliskość fizyczna (w kontekście seksualnym) z drugą połówką, ponieważ wiesz że nie ma na to miejsca teraz (gdy jeszcze nie jesteście małżeństwem).

zubandaw napisał(a):
Kolejnym argumentem jest większa możliwość wypoczęcia, niż codziennych nocnych powrotów do domu.


Kiedy zaczynałem się spotykać ze swoją dziewczyną, wracałem do domu o 3 w nocy, bo nie chciałem się z nią rozstawać (nie było nocnych autobusów o tej porze, więc na piechotę kilka kilometrów przez miasto). Przejdzie Ci i unormuje się średnio po jakichś 2 latach. Do tego czasu w organiźmie działają hormony szczęścia, które nie pozwalają trzeźwo oceniać sytuacji - w tym bardzo silny hormon przywiązania. Rozwiązaniem jest wspólna decyzja, że skoro musicie rano iść do pracy, to w trosce o swoje własne zdrowie, trzeba się pożegnać o godz. 21-22, aby dać szansę swojemu organizmowi odpocząć i nabrać sił. To nie jest sytuacja, że nie ma wyjścia i trzeba zamieszkać razem. Wyjść jest co najmniej kilka innych, włącznie z wynajęciem miekszania bliżej siebie, przeprowadzką, niż tylko opcją na wspólne mieszkanie.

zubandaw napisał(a):
Kolejnym argumentem jest większa oszczędność, to tak jakby się prowadziło dwa gospodarstwa domowe
Kolejnym argumentem jest większa ilość czasu dla nas
Kolejnym argumentem jest pomoc w obowiązkach domowych


Niewątpliwie, ale mówisz już o sytuacji prowadzenia domu razem, czyli ponownie - robimy sobie wszystko jak małżeństwo, tylko będziemy zachowywać czystość, cierpiąc przy tym i narażając się na sytuacje ciągłych pokus, których w końcu nie wytrzymamy. Po co tak robić? Jeśli jesteście pewni swoich uczuć i decyzji, chcecie ze sobą spędzić życie, założyć rodzinę, znacie się długo - to pobierzcie się i cieszcie się świeżością tych cudownych rzeczy jako młode małżeństwo kiedy będziecie odkrywać siebie bez żadnego nerwicowego lęku o grzech, czystość, nie będziecie musieli przed sobą się chować, uciekać i powstrzymywać. Jeśli macie takie plany, to nie ma po co czekać, tylko trzeba przystąpić do realizacji. I jeśli takie kroki podejmiecie, to wtedy naprawdę zmienia się okoliczność - mieszkacie razem, zachowując czystość, ale jest dwa miesiące do ślubu, a nie że bawimy się w dom, nie wiedząc czy ze sobą w ogóle będziemy... Piszesz że pracujecie, więc już jesteście po studiach? Nie macie po 20 lat chyba? Co więc stoi na przeszkodzie aby podjąć kroki w stronę małżeństwa? Ale jeśli nie jesteś pewien czy to jest ta osoba, to nie baw się z nią w dom - siebie i ją narażasz wtedy na sytuacje których potem możesz żałować.

zubandaw napisał(a):
W moim mniemaniu chodzi tylko i wyłącznie o osobne łóżko, gdyż wszystko pozostałe robimy tak jak wszyscy którzy ze sobą mieszkają..


Nie rozumiem - co "wszystko pozostałe" robicie tak jak wszyscy?

zubandaw napisał(a):
A Wy dalej podajecie swoje przykłady okazji do grzechu.


Co to ma do rzeczy. Wyjaśniłem Ci że sytuacje które podałeś nie są grzechami i nie są adekwatne do wspólnego mieszkania.

zubandaw napisał(a):
Wybacz ale decyzja zamieszkania razem dla chcących czystości pary, też nie jest sytuacją w kontekście erotycznym.


Tym stwierdzeniem dałeś do pieca :D W ogóle nie ma to żadnego kontekstu seksualnego - jesteście dla siebie jak brat i siostra ;) Powyżej pisałeś sam, że pragnienia seksualne są nawet przy zwykłych spotkaniach, ale przy zamieszkaniu oczekujesz że znikną i nie będzie to w ogóle miało wpływu? :)


Śr paź 18, 2023 3:34 pm
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 52 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 65 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL