
Na marginesie sprawy ks Galusa
Zaskakująco wnikliwy tekst Tomasza Terlikowskiego na Deonie:
https://deon.pl/kosciol/komentarze/-lekcja-ks-galusa,2401028?fbclid=IwAR13HZj_RqIXiwg_TSx9O5JGjrXYNm-sP-3aMxTqnJCYSIJoWI-pryWwq0gAutor na przykładzie "sprawy ks.Galusa" pokazuje pewne sprawy w naszej religijności. Za najtrafniejsze uważam dwa fragmenty (pierwszy chyba pasowałby do wątku o skrupułach):
Tomasz Terlikowski napisał(a):
Inną cechą właściwą księdzu Galusowi (ale przecież nie tylko) jest przesadne skupienie na po aptekarsku rozumianym grzechu, na złu, które ma być wszechogarniające. Lęk, często sztucznie generowany przez poczucie winy, a także błędne rozumienie grzechu (w którym nacisk jest stawiany na złamanie normy, a nie na zerwanie relacji) skłania nas do nieustannego zamartwiania się, czy przypadkiem nie przekroczyliśmy zasady, a przez to (to już źle rozumiane poczucie winy i religijność lękowa) czy nie skazaliśmy się na piekło.
(...) Z nauczaniem rozeznawania w sumieniu - a to jest ostatecznie celem religijnego, katolickiego wychowania i formacji - niewiele miało to wspólnego, ale pozwalało unikać trudnych pytań.
Tomasz Terlikowski napisał(a):
Zaskakująco, bo w formie klerykalnej (skupionej wokół jednego księdza), ujawnia się w tej sprawie także właściwy polskiej pobożności antyklerykalizm. Łatwość z jaką ksiądz Galus mógł nastawić swoich wyznawców przeciwko biskupowi, ale także przeciwko innym księżom wynika także z tego, że pewna część polskich katolików w istocie nie uznaje autorytetu Kościoła (albo niewłaściwie go rozumie), a co najwyżej autorytet poszczególnych (obdarzonych charyzmatami, albo bliskimi im z jakiegoś powodu) duchownych. Jednym słowem: jeśli ksiądz zaczyna atakować Kościół hierarchiczny (nie ma co ukrywać, że czasem słusznie), a do tego okraszać to będzie odpowiednimi prywatnymi objawieniami, krytyką modernizmu, zmiany czy odejścia od prawdziwego nauczania Kościoła - to zawsze może liczyć na mniejszą lub większą grupkę oddanych wiernych, w zależności od tego, jaka jest jego osobista charyzma,. I ostatecznie to, czy on sam pozostaje wewnątrz Kościoła czy już z niego wyszedł, nie będzie miało dla nich znaczenia.