IDZIESZ DO ŚWIĄTYNI OPATRZNOŚCI BOŻEJ, A TAM...
"Ewangelista" Mateusz Wnukowski z "Kościoła Mocy" Artura Cerońskiego
Tak, od tego Artura Cerońskiego, który pisał o "demonach katolickich":


Tak, tego Cerońskiego, którego żona podczas nabożeństwa skopała i podarła Biblię.
Na słowa oburzenia od innych protestantów, odpowiedziała w Internecie:


Tak, tego samego Ceronskiego, który wmówił członkom swojego zboru, że powinni chodzić na czworakach (będąc jak osiołek, na którym jechał Jezus): https://youtu.be/rfSlbzVp_EY?t=39
(przepraszam, nie znalazłem filmu w normalnym tempie, to przyspieszanie jest zbędne, rzecz jest dostatecznie bulwersująca bez "efektów specjalnych")

Kto jak kto, ale żona tego Pana wiedziała jaki on jest w obyciu poza świątynią. To była reakcją na przewrotność tego Pana. Z całego serca popieram tą kobietę. Bo zrobiła to samo co Chrystus, wywracając stoły kupców, kramarzy z pod świątyni, czy z niej samej.
Tak jest nie tylko w przypadku mężczyzn lecz i kobiet, że idą za wrażeniem piękna słowa. A nie za sensem słowa. To w takich przykładach, staje się wyraźnie, perfidnie obce, temu co osoba głosi. Co jest antygłoszeniem. Bo jeśli ktoś głosi słowo wzrostu w Chrystusie, to niech głosi je swym przykładem, najpierw. Bo inaczej zaprzecza temu co głosi. Stawiając słuchaczy poniżej siebie, bo głosi upomnienia innym, sam się do nich nie stosując. Taka perfidna postawa jest nie do ukrycia, więc i głoszenie takie jest tworzeniem podziałów zamiast jedności.
Nie znam sprawy, zakładam że to deptanie biblii, było przez tą kobietę traktowane jako protest o podanym sensie. A nie atak na samą biblię i jej wartości. Sam znam taką postawę, że osoba w związku, traktuje religię jako, albo bat do biczowania drugiej. Albo jako pretekst do wytykania jej grzeszności. Sama nie przejmując się tym co innym zaleca, bądź wymusza to na nich. Jest fałszywie pojętą walką słowa. Więc fałszywą Ewangelią.
Co dobrze jeśli kończy się takim skandalem, zamiast Polacy nic się nie stało.

Nie Witoldzie, to nie jest tak jak sobie sam założyłeś w swojej wypowiedzi i nie można tego porównywać do tego co uczynił Pan Jezus wypędzając kupców ze świątyni. Ta pani jest z tym panem, jest ze swoim mężem w tym wszystkim, popierając go. A ten gest nie zasługuje na poparcie.

Nie znam gościa ani przyczyn zaproszenia go do świątyni, ani też tego co w niej głosił, ale mam taką refleksje, która zapewne Marku skorygujesz. Z tego co piszesz, wynika że niejaki Mateusz Wnukowski, to uczeń jakiegoś kompletnie pogubionego życiowo guru. Z tym pogubieniem zyciowym, mam taki obraz ewangeliczny z dialogu Jezusa z samarytanka przy studni. "Podaj mi wody"
"Jakże ty będąc katolikiem chcesz abym ci podała wody"? Przepraszam ale w trakcie pisania, miałem pokusę zmiany oryginalnego tekstu Pisma, której się nie oparlem i jakoś tak już poszło. Pamiętam z jednego z komentarzy do tego fragmentu, że Jezus nadaje najpierw tej kobiecie sens jej życia. Prosi ją o wodę. To znaczy tyle, że nie jesteś po za nawiasem, ale jesteś potrzebna/y w Kościele. Możesz się w nim realizować. Tzn. ta jej posługa, była częścią szerszego fragmentu relacji z Jezusem, który ostatecznie prowadzi ją do nawrócenia.

Przy czym zakładam, że głoszone w świątyni teksty nie były sprzeczne z nauką naszego Kościoła i nie wyrządziły nikomu wówczas żadnej krzywdy.

Nie byłem też nigdy na żadnym tego rodzaju spotkanlu z kaznodziejami i nie wiem jaką formę to miało. Tak zwyczajnie, w całym tym wydarzeniu doszukuje się najpierw intencji pozytywnych. Gość jest chory, a Kościół jest lekarzem który dla ratowania jego duszy, sięga po każdą okazję do jego ratowania.

Utwierdzając niejako tego człowieka w błędach? Chory potrzebuje lekarstwa jakie jest w sakramencie pokuty i pojednania, potrzebuje metanoi, nawrócenia, powrotu do Kościoła Katolickiego. Pozwalanie i zapraszanie tego człowieka aby głosił swoje nauki w Kościele i w świątyni katolickiej ma być okazją do ratowania go? W jaki sposób, popierając?

Nie dopuszcza się heretyka do głoszenia.
Tyle.

I jak to się ma niby dokonać, skoro jedyne sensowne miejsce dla wszystkich heretyków, znajduje się za bramą naszego Kościoła? Co ma niby z niego zaczerpnąć przez te drzwi? Rozumiem obawy o stado, ale zasada "z jakim przystajesz takim się stajesz, działa przecież w dwie strony". Przy okazji, to że próbuje racjonalnie wytłumaczyć to wydarzenie, wcale nie oznacza że je pochwalam albo potępiam. Raczej teoretyzuje.



Napisałem przecież wyraźnie, że nie wiem jaka była formuła spotkania, ani jakie były głoszone na niej treści. Zdrowy rozsądek i ufność w mądrość Kościoła podpowiada mi jednak, że nie były to "jego nauki", a nauki które są zgodne z tym co głosi Kk, czyli jednak nasze.

Juzek dobrze napisałeś. Trzeba widzieć dobre strony. Natomiast temat został dziwniwnie potraktowany przez - Barneja. Bo bez wstępniaka o co tu biega. Kto za kim, a kto przeciwko komu, ja też raczej źle to zrozumiałem. Widocznie - Berney jest mocno tym zbulwersowany i dał sobie na wstrzymanie. Nie zajął stanowiska nawet po moim wpisie, no więc nie znamy kontekstu. A to że ktoś nieodpowiedzialne, wyraża zgodę na tego typu wystąpienia w domu bożym, typu Świątynia Opatrzności Bożej. To raczej pomieszanie z poplątaniem administracji kościelnej. Skandal na pewno to jest. Tyle jak dotąd z tego wynika.

Tak, w konfesjonale. Tam jest miejsce dla heretyków i nas wszystkich grzeszników, upadających. A nie jest miejscem dla heretyków nie nawróconych aby głosili swoje własne nauki w Kościele z pozycji nauczyciela i ewangelizatora.



Rozmywanie. Bardzo niebezpieczne. Nie, nie nasze, tylko jakiegoś samozwańczego ''kościoła''. Czy jeśli widzisz krzyż na ''świątyni'' scjentologów, a tam widnieje, to uznajesz już ich nauki za swoje własne?

Musze powiedzieć, że to dziwaczna koncepcja - nawracanie niekatolików poprzez dawanie im głosić herezji w Kościele.
Poparzyło Was?

Na pewno masz jakieś szersze informacje i doświadczenie dot tego gościa. Ja akurat nie mam żadnych. Herezji nie wolno głosić w kościele. Tylko że wcześniej nie pisałeś że były tam głoszone herezje, a że gość jest heretykiem bo za nim pojawił się w tym kościele to...

A może od tego niechlubnego czasu o którym pisałeś, przeszedł jakąś już drogę i jest bliżej Kk niż myślisz ?

Tak czy siak, moje hipotetyczne teoretyzowanie nie ma szans w starciu z twoją wiedzą na temat tego jegomościa, więc zwyczajnie sobie je daruje, ufając twojemu rozsądkowi i trzeźwej ocenie sytuacji. Tak po prostu, bo ciebie znam

Sorry, Józek, ale przestań. Głoszenie w Kościele to nie terapia. Ludzie mają prawo - przychodzący do kościoła - czuć się bezpiecznymi doktrynalnie. Co czyni ich zupełnie bezbronnymi wobec głoszącego.

A ciebie to drogi Barneyu dziwi, że zawsze szukam najpierw dobrych intencji w postępowaniu naszego Kościoła ? Ja wiem, że On ma zmarszczki i brzydkie bruzdy, ale czy i ty dałeś się już wkręcić w tą nieufność do Niego i z łatwością, bez weryfikacji powielasz takie "nowiny" ?

Trochę zmusiłeś mnie do zgłębienia tego "skandalu". Znalazłem ten film, z którego wynika to co mówisz o tych ludziach. Tutaj jest filmik z tego wydarzenia. Najlepsze na końcu, gdzie gość podważa ważność sakramentów i kultu. https://www.facebook.com/groups/129185981013338/

I jeden z komentarzy pod nim.

OK, jeśli napisała to Teresa, to wierzę i odszczekuję.

Juzek dzięki za link. Z tego co tam jest przedstawione wynika że. Facet i facetka z tego ruchu, po prostu popłynęli. Jak to w piosence Jezus jest moim Panem, tylko Jezus jest moim Panem. W tym popłynięciu, padły takie słowa że przyjęcie samego Jezusa swym sercem daje zbawienie. Że żadne sakramenty nie zbawiają. Co miało znaczyć, że sam mechanizm nie zbawia, a zbawia Jezus. Jeśli tak to rozumieć, to nie ma skandalu. Jeśli mieli szczere intencje, to powinni podać komentarz typu, problemu wiary. Gdzie sakramenty są traktowane jako mechanizm zbawiający, bez aktu oddania się w sercu Jezusowi. Co sprawia że żeczywiście nie o to w tym chodzi. Oczywiście że w takiej wersji, jaka padła. To ktoś słysząc że sakramenty nie zbawiają, a dotarło to wyrwane z kontekstu. Natychmiast przyjmie to opatrzone, że jest to herezja, bądź ktoś nie utwierdzony w wierze pomyśli, że nie potrzebne są sakramęty.

Ja znam tego typu uniesienia krzewione w ruchach religinych, wiem że są spontaniczne, więc często mogą mieć niezbyt wyraźne przesłanie. I z taką opinią, na tym etapie zaznajomienia się z zagadnieniem pozostaję. Nie powinno jednak tu dochodzić, do tego typu wystąpień bez przygotowania w szczegółach tekstu.