Witam
Ostatnio coraz więcej sie mówi o nadchodzącym wielkim ucisku i tak sie zastawiam czy my katolicy wyznawcy Jezusa i Maryi możemy sie uchronić przed tym strasznym czasem. Ojciec Klimuszko w swoich przepowiedniach twierdził ze Polska ocaleje ale 10% ludności umrze. Modlitwa, pokuta, spowiedz , zmiana postawy, miłosiedzie dla bliźnich, szczere zawierzenie . Co możemy wiecej.
Co Wy sadzicie o tym temacie.

Nie upadać na duchu, cokolwiek by się nie działo.
Bo taki upadek wyzwala strach. A strach paraliżuje, także samo nasze życie. Sparaliżowane życie, to wegetacja. A wegetacja to rychły koniec życia. To grozi nam podczas wielkiego ucisku.

Nic się nie zmieni. Takie jest moje zdanie.

Nie naszą sprawą jest dywagowanie czy coś się zmieni. To my mamy się zmieniać. Tworzy się zespół facetów wojowników Maryi. Trzeba dobrze poszukać ks. D.Chmielewskiego. Gdzieś to przybliża. Podobnie mówi Przemek z kanału 'Moc w słabości'. To będą ludzie, którzy w świecie nic nie bedą znaczyli. Ich bronią jest różaniec. O to samo prosił JPII wiele lat temu - odmawiającie różaniec. U nas też już zapraszają mężczyzn na wspólny różaniec.

Najważniejsze jest to, aby mieć relacje z zywym Jezusem. Bez tego, nawet te wszystkie pobożne praktyki o których wspomniałeś, na nic się nie zdadzą. One nabierają sensu tylko wówczas, kiedy masz osobisty kontakt z Nim. Wówczas z twojego życia zniknie lęk i strach przed nieznaną przyszłościa. Będziesz wiedział, że jesteś w dłoniach z których nikt i nic nie zdoła cie wyrwać i skrzywdzić. Ani śmierć, ani ucisk, ani prześladowanie.

I jeszcze słowo. Co zaś się tyczy wielkiego ucisku i scenariuszu zagłady ludzkości, jakie raz po raz gdzieś w Internecie się pojawiają, kiedyś uderzyła mnie wizja ojca Klimuszki z zapowiedzią potopu właśnie. A uderzyła dlatego, bo stała w kontrze do innej wizji świętej (nie pamiętam już jakiej), która widziała jak ogień zatrzymuje się na zachodniej granicy Polski. Myślę że takie pytania o "wielki ucisk" i co z tym możemy zrobić, są źle zadane bo wypływają z tego typu "proroctw". Przy czym, wcale nie chodzi mi o podważenie wizji tego, czy innego mistyka, a raczej o wieksze zwrócenie uwagi na to co mówi Ewangelia o końcu czasu. I trzeba by było otworzyć Pismo i zacząć je przeczytać. A Jezus mówi, że uczniowie będą się wowczas nienawidzić. I teraz pytanie - "czy, albo jak możemy się przed tym obronić?" - brzmi sensownie. Albo gdy Jezus mówi, że "wzmoże się nieprawośc i miłość wielu oziebnie". Ono w jakimś stopniu podpowiada przyczynę kryzysu ludzi i Kościoła końca czasu. W takim myślę kluczu, było by łatwiej odpowiedzieć na pytanie przewodnie wątku, gdyby je przepuścić nie przez wizje mistyków, a przez Ewangelie właśnie.
Ps.Przepraszam że tak niechlujnie, ale pisanie na telefonie idzie mi nie poradnie.

Jezus wyrzuca faryzeuszom, ze potrafią przewidywać pogodę a nie potrafią czytać znaków czasu. Abp. F.Sheen odnosi się do tej sprawy i podaje przyczyny tego stanu rzeczy. Tak więc mamy zaznaczone znaki czsu i pojawiają się ludzie, którzy je czytają. Maryja w objawieniach powtarza co mamy robić i to zostało podane we wstepniaku.
Ta żywa relacja z Bogiem jest jednak trudna do przełożenia na język zrozumiały: co to oznacza? Akurat odsłuchuję pewnego kazania księdza, którego cenię i on mówi, ze dopiero na pewnym etapie wiary zrozumiemy czym jest Boże Ojcostwo a jeszcze później zaczniemy widzieć działanie DŚ. To jest abstrakt więc dla pewnych osób. Co można na dziś? Różaniec w ręce, bo BXVI woła o modlitwę Kościoła Powszechnego i lokalnego.
Teraz odsyłam do tego kazanania z sytuacją z papieżem Franciszkiem, w czasach Bergolio w tle. Co zrobil?
krótko. Od 19 minuty o kard. Bergolio

Pomińmy o.Klimuszkę miłościwym milczeniem (ew. pozostańmy na jego przepisach ziołowych).

Przy okazji, ten krótki list pokazuje Franciszka trochę z innej strony. Poraża mnie czasem zacietrzewienie i różnorakie teorie i oskarżenia pod jego adresem. Przecież to też niszczy Kościół. Zupełnie tak jak gdyby oskarżającym nie mieściło się w głowie, że można być barankiem i lwem, stać w kontrze do ideologi lewicowej, a zarazem kochać gejów i szukać sposobu na przywrócenie ich na łono Kościoła. Modlitwa, modlitwą, ale to co napisałaś we wstępniaku o potrzebie własnego nawrócenia, pracy nad sobą... Tak, ja również zaczął bym zmienianie świata od tego miejsca.