Mam takie pytanie bo ksiądz Piotr Glas zachęca do stania się wojownikiem maryi, ale ostatnio tak daje do myślenia, że niby to jest konieczne do zbawienia ja odnoszę takie wrażenie i nie wiem co o tym myśleć ?

Nie nie jest.

To jest po prostu jedna z form pobożnościowych. Jedna z wielu. Te wszystkie formy mają za zadanie pomóc w dojściu do Boga. Jednemu pasuje ta forma, innemu inna, jeszcze innemu obie itd. Obowiązku nie ma - jest propozycja.

Nie jest konieczne do zbawienia, z całą pewnością. To jedna z setek propozycji. Jesteśmy wolni w wybieraniu lub omijaniu takich idei.

Imię "Maryja" piszemy wielką literą, też z pewnością - to uwaga do tematu.

Jeśli sięgniesz do Traktatu Montforta, dowiesz się, że to najprostsza droga do zbawienia.
Ogólnie książka warta przeczytania.

To lepiej nie siegać bo to duże uproszczenie.

Poprzez uświęcenie siebie. Matka Boża będzie prowadzić drogą do świętości. A to nie jest łatwa droga. Oddać się w niewolę Maryi, jak najbardziej, ale to nie zatrzymuje się na tym tylko samym akcie oddania, ponieważ za tym ma iść całe istnienie człowieka i całe życie ukierunkowane na Chrystusa i dążenie do świętości.

Od miejwięcej 10 dni odmawiam wieczorem tą modlitwę



I jakoś nic się nie dzieje a ta modlitwa to podobno też zawierzenie się Maryi.

Nie mogę edytować

To wprawdzie nie jest ta prawdziwa modlitwa, ale to jest modlitwa którą też polecał Piotr Glas

Jeśli chodzi o słowo konieczne. To sparafrazuję go słowami Chrystusa. Jeśli chcesz to mnie naśladuj. Czyli nic nie jest koniecznością, tak trzeba na to patrzeć. Także w zbawieniu ( wyzwoleniu ) z nieudanych decyzji. Chodzi o to że stosowanie metody takiej czy innej, nie daje żadnej gwarancji zbawienia. Bo metodologia nie ma mocy sprawczej. Móc sprawczą ma nasze działanie. Działanie unikające kolizji z działaniami innych ludzi, jest tym o co w funkcji zbawczej chodzi.
Ponieważ nikt nie wie wszystkiego, należy szukać wzorów do naśladowań. I stosować się do tych wzorów, by unikać niechcianego. Nie ma lepszej metody, jak poznać jak najwięcej wzorowych zachowań, by mieć wgląd w to co pozwala unikać kłopotów z naszych działań wynikłych.
Niewolnictwo Maryi, to bycie poddanym z jej wzoru, w posłuszeństwie innemu człowiekowi, działającemu dla dobra ludzi. Maryja poddała się misji zbawczej jej synowi Chrystusowi.
Jest to bezpieczne poddaństwo, bo służące najlepszemu słusznemu celowi.
Jeśli ktoś chce unikać błędów ucząc się posłuszeństwa, to z wzoru Maryi ma ku temu najlepszą sposobność. Bo ona obserwowała Chrystusa i była posłuszna jego słowu. Mając status jego matki. Czyli matka normalnie poucza swe dziecko, a nie że jest przez nie pouczana. Wykazała się największym zawierzeniem celowi nauczań jej syna.
Jest więc jeśli chodzi o wiarę, zawierzenie, przykładem człowieka o wzorowym sposobie wierzenia. Ktoś kto chce swą wiarę wyćwiczyć najlepiej, ma ku temu idealny wzorzec. Zwłaszcza dla kobiet jest to wzór doskonały, bo jest specyficzną kobiecą konieczną postawą, dla dobra ich samych.
Tak więc cel uświęca środki. Chcesz dany cel osiągnąć, musisz uznać za konieczne użycie przykładu z tej czy innej postaci.
A posłuszeństwo poprzez Maryję, jest takim też łagodnym sposobem posłuszeństwa, bo bezkrytycznym. Komu łagodność jest miłym wzorem, to ma go w Maryji.
Tak jak wielu woli po męsku sprawy rozstrzygać, to mają oni bezpośredni przykład posłuszeństwa Chrystusa.
Tak chodzi o nauczenie się posłuszeństwa. Czy tylko patrząc i wierząc słowu jak to uczyniła Maryja. Czy poprzez konsekwencję przyjęcia najtrudniejszych tortur i śmierci, bez szemrania ( w przypadku Chrystusa ). Jest to taka sama nauka posłuszeństwa. A posłuszeństwo zbawia od niechcianego, taką lekcję trzeba nam odrobić dla własnego dobra.
Te przykłady były choć radykalnie trudne, to były jako wzór konieczne. Nawet po to by nas przekonać, jak ważne jest posłuszeństwo słowu. W praktyce, to nasze już starania bycia posłusznym słowu, już przyczynia się do naszego zbawienia. Bo pamiętamy o tym, jak potem trudno jest odwrócić to, co z naszego nieposłuszeństwa słowu wynikło. Czyli tak drastyczny przykład nauczający Chrystusa. Waga tego nauczania ma najmocniejsze przesłanie z możliwych. Nie da się tego zlekcewarzyć.

To by poszeżyć zagadnienie zbawienia i jego wielkiej wymowy.

A co miałoby się dziać Twoim zdaniem?

Modlitwa to rozmowa z dziecka z Ojcem. Zanim otrzymasz od Niego jakąś łaskę, musisz zrozumieć czego On od Ciebie oczekuje. A to trwa bardzo długo, bo Jego logika jest inna niż Twoja czy moja. Musisz otworzyć serce i czekać z ufnością, wierząc że On wie lepiej czego Ci potrzeba. Inaczej nawet nie spostrzeżesz, kiedy coś otrzymasz. Przejdziesz obok. Nie traktuj Boga jak świętego Mikołaja. Pomodlisz się i oczekujesz prezentu. To tak nie działa.