Dziś byłam znowu w moim "niedzielnym" kościele. Jako że limit wiernych jest nieznany to ja i wszyscy inni mają spokój. Dla ewentualnych zaniepokojonych tą beztroska sanitarną dodam że to taki kościół w którym ten kto chce może się tak odizolować że będzie miał przestrzeni dla własnej dyspozycji, ponad tą oficjalnie wymaganą. Ale - kolejna niedziela potwierdziła ta obserwację - ludzie jakoś się specjalnie nie dystansują. Jest mniej wiernych niż zwykle, zatem ławki są wypełnione częściowo, ale ludzie trzymają się nawy głównej.
Za to gdy wyszłam z kościoła - 3 godziny w maseczce, bo najpierw spacer, potem i Gorzkie Żale i dopiero Msza - pierwsze co zrobiłam to z ulgą zdjęłam maseczkę. By ja za chwilę znowu założyć. To jest dla mnie nie do ogarnięcia - czemu na świeżym powietrzu, czy spacerze też trzeba mieć maseczkę.

Masz rację, to głupota. Więc po prostu nie noś. Na dworze nawet policja już nie bardzo się tym interesuje. Mnie parę razy mijali i nic.

W kościele ludzie też średnio się przejmowali. Ci co uczestniczyli na Mszy to mieli maseczki - niekoniecznie zasłaniające nos a nawet usta. Ale ci co chcieli go tylko obejrzeć to już różnie. Można utyskiwać że ludożerka taka niezdyscyplinowana. Ale może to jest tak jak z ciągłym wołaniem "pożar, pożar" - jak ciągle słyszysz taki alarm, to po jakimś czasie przestajesz zwracać uwagę. W każdym razie mnie się tak wydaje, bo po tym poczułam jasno że jestem w Polsce jak w porannych wiadomościach w radiu usłyszałam ile w ostatnim dniu zmarło na COVID-19. Tam gdzie jestem radia nie słucham wiele, ale nigdy nie słyszałam w radiowych wiadomościach czegoś takiego, a zmarłych określa się jako zmarłych z koronawirusem.

Pewnie masz rację - ludzie mają pewien próg zobojętnienia na ciągle grzany w mediach alarm.
Widuję na Mszach pojedyncze osoby bez maseczek, na szczęście nie zdarzyło się, by ktoś robił z tego powodu raban, groził wyrzucaniem z kościoła czy wzywał służby. Ludzie siadają koło takich osób, nie traktują ich jak trędowatych. Może więc jeszcze nie zdurnieliśmy do reszty jako społeczeństwo.
Mnie wczoraj na Mszy rozbroił starszy jegomość, który stał nieopodal - miał przepisowo założoną maseczkę, w pewnym momencie zsunął ją na brodę, zakaszlał donośnie, po czym nasunął ponownie na usta i nos

Tak naprawdę to chyba ciężka sprawa. Sama np. gdy byłam u spowiedzi, akurat to był czas przed 1.11. i usłyszałam przed zadaniem pokuty coś w stylu "w tym czasie jaki mamy" to nie czekając na koniec już sobie pomyślałam że mam się modlić za chorych czy walczących z pandemią. A tu chodziło by odmówić litanię do Wszystkich Świętych To było naprawdę dobre doświadczenie, takie normalizujące i ustawiające priorytety.

Dobre

Czemu uważasz za niestosowne modlenie się za chorych na covid i tych co się zajmują tymi chorymi???

Nie wiem czy nie powinnam cie po prostu ignorować. Bo moderacja wzięła się za wychowanie mnie, a dobrej woli to za grosz, byle się do czegoś przyczepić i pouczyć. Drobiazg że u innych akceptowane są zachowania dużo gorsze i na większą skalę. Zaraz będzie wprost że ja jestem aspołeczna.
Gdybym uważała że to niestosowne to raczej nie przyszłoby mi to pierwsze do głowy. Serio myślenie jest takie trudne??? Chodziło mi o to ze kalendarz liturgiczny jest ponad bieżące problemy i zdarzenia.

Oczywiście merytoryki zero. Jak masz zamiar reagować na każdą krytyczną wypowiedź w stosunku do swoich wypowiedzi, to sobie daruj. Jak wkurza Cię to forum i moderacja, to po po prostu tu nie pisz, a nie wszczynaj wojen.




Przecież to tak (nieco nie wprost) wyraziłaś..



No co Ty nie powiesz.. Jak w Wigilię umrze Ci ktoś Tobie bliski to w ramach kalendarza liturgicznego będziesz śpiewać kolędy, a w Sylwestra odpalać race...

Uczę się od ciebie.


No właśnie nie wprost. Rozumiem że tak to zrozumiałeś, ale może może wyjaśnij, co skłoniło żeby od razu mi przypisać w zasadzie najgorsze z możliwych wyjaśnienie, zamiast np. dopytać. Albo chociaż skoro już doszedłeś do pochopnych wniosków to wyjaśnij jaki był twój tok rozumowania że doszedłeś do tego co doszedłeś. To na przyszłość się postaram pisać bardziej dla ciebie zrozumiale.

To już pretensje do tego księdza że zadał mi litanie do Wszystkich Świętych...

PeterW, przy odrobinie dobrej woli naprawdę nietrudno było dojść do tego, o co chodziło bergamotce. Przypisywanie jej takiej intencji, że uważa modlenie się za chorych na covid za "niestosowne" świadczy o tym, że tej odrobiny dobrej woli chyba zabrakło.

U nas w na Mszach Świętych czuję się już prawie normalnie. Na chórze to nawet lekki tłok jest. Ludzie zaczęli przychodzić rodzinami, bo można wtedy siedzieć w skupisku ze swoimi i więcej ludzi się mieści w kościele. Siedzimy tam jak kiście jarzębiny na drzewie

Innymi słowy obawiałaś się że w okolicach Wszystkich Świętych ksiądz Ci każe modlić się za chorych na covida i lekarzy którzy z tą chorobą walczą i przyjęłaś z ulgą, że jednak nie, że jednak Litanię do Wszystkich Świętych. To ostatnie wytłuszczenie (moje) w Twojej wypowiedzi świadczy o tym. Priorytetem jest Wszystkich Świętych a nie "czas jaki mamy" - czyli w Twoim domyśle - chorzy na covid itp. To nie moja zła wola, tylko tak sformułowałaś swoją myśl.
Dialog w konfesjonale:
W czasie jaki mamy... - "ocho.. będzie pewnie coś o covidzie"
Odmów Litanię do Wszystkich Świętych - "uff.. jednak są jakieś priorytety"
Mogłem, czy nie mogłem tego tak odczytać?

Nie, to nie parafraza - "innymi słowy" - tylko spekulacja i to nawet nie na podstawie moich slow, które w przeciwieństwie do użytych przez ciebie, mają całkowicie neutralne zabarwienie i nie są nacechowane emocjonalnie, o moich rzekomych intencjach. Innymi słowy zamieniłeś słowa które użyłam na inne, i dopiero na ich podstawie orzekłeś o moich intencjach. Co to jest jeśli nie zła wola?


Można wszystko, tylko po co?