mniszek_pospolity
Niesamowity Gaduła
Dołączył(a): So mar 30, 2019 12:55 pm Posty: 3255 Lokalizacja: Lublin
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
|
Re: Przedwczesna śmierć najbliższych
U mnie było tak, że czas sakramentalny i modlitwy wypełnione były żałobą - lub odwrotnie... To raczej żałoba były nimi wypełniona, gdyż o śmieci jednego z najlepszych przyjaciół dowiedziałem się w październiku - miesiąc z kawałkiem po rozpoczęciu nowicjatu.
Ta wiadomość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Przyjaciel miał 29 lat, ale też i wadę serca. Umarł nagle, we śnie. Pamiętam jak dziś kiedy zadzwoniła moja Mama do klasztoru z tak tragiczną wiadomością. Była niedziela i akurat cała wspólnota zbierała się do wspólnego obiadu w refektarzu... I kompletny szok.
Spytałem przełożonego czy mogę odejść od stołu do kaplicy na piętro. Pozwolił, ale powiedział, żebym zaraz wrócił. To było dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Tutaj taka wiadomość, i nawet chwili nie mogę poświęcić na modlitwę za Niego? Jednak zakon to jak wojsko w pewnym sensie, trzeba było wrócić, i dalej żyć "planem dnia". Oczywiście nie mogłem na pogrzeb przyjechać do Lublina.
Została u nas w kaplicy odprawiona Msza Święta za Niego, modliliśmy się, różaniec itd. Przyjmowałem w Jego intencji Komunię Św. Tyle razem przeżyliśmy... znaliśmy się od podstawówki, z nikim tak świetnie się nie rozumiałem, przegadaliśmy tysiące godzin, to była wielka strata.
Tak się złożyło, że Jego Mama pracuje w szpitalu, w którym leżałem po operacji jako salowa. Po wszystkim odwiedzała mnie, nawet raz wybuchnęła płaczem, bo jak powiedziała mojej Mamie: "Jak patrzę na Michała, to od razu mam przed oczami Jacka..." Byliśmy tutaj nierozerwalni (do momentu wstąpienia do zakonu), był ostatnią osobą, z którą rozmawiałem przez komórkę za nim nam ich nie "zabrano" - (oddaje się w zakonie telefon komórkowy na czas nowicjatu, na rok czasu).
Ból, cierpienie, niemożność pogodzenia się z tym, trudno w to uwierzyć do dziś. Jak jestem na Jego grobie, to patrzę w fotografię umieszczoną na pomniku i zastanawiam się czy tak musiało być, gdybam, rozmyślam, modlę się i ciągle coś próbuję tłumaczyć - tzn, ten etap za mną. Uważam, że pogodziłem się z Jego śmiercią, z tą niesłychaną stratą, choć było naprawdę ciężko. Bardzo często mi się śnił, jak rozmawialiśmy, nadal się śni.
_________________ "Cierpliwość jest codzienną formą miłości." - Benedykt XVI
|
Brandeisbluesky
Niesamowity Gaduła
Dołączył(a): Pt cze 27, 2014 12:47 pm Posty: 8094
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
|
Re: Przedwczesna śmierć najbliższych
Jak się z kimś dużo rozmawia, i ta rozmowa ma pozytywny wpływ na człowieka, to jak taka osoba odchodzi, trudno jest o niej zapomnieć; i się cierpi, bo takich rozmów już nie ma.
|