Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Śr maja 15, 2024 8:35 am



Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 35 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona
 Pytanie o cierpienie - to jak to w końcu jest? 
Autor Wiadomość
Gaduła
Gaduła

Dołączył(a): Pn lut 02, 2015 7:51 pm
Posty: 600
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Pytanie o cierpienie - to jak to w końcu jest?
Rozważań na temat ludzkiego cierpienia jest multum i wciąż kręcą się wokół tej kwestii te same pytania na które my ludzie odpowiedzi nie znamy i nie poznamy przynamniej na tym świecie. .Dlatego możemy tylko gdybać i zastanawiać się nad jego sensem .

Ja przez pryzmat własnego życia mogę powiedzieć że trzeba bardzo ale to bardzo starać się aby nie obarczyć Pana Boga winą za swoje cierpienie czy nieszczęścia/ tragedie które rozgrywają się w naszym życiu . Niby każdy jest świadomy tutaj tego iż to nie On jest odpowiedzialny za wszelkie zło tego świata ale z drugiej strony ,też jest Wszechmogący i gdyby chciał Mógłby wiele zmienić , naprawić, przekierować na inną drogę .
Łapie się czasami na takich druzgocących pytaniach które kieruje wprost do Niego ,zwykle brzmią ..

dlaczego Panie?
czy to nie jakaś pomyłka? nieporozumienie ?
czy tak to już będzie wyglądało?

Nie są to pytanie pretensjonalne tylko pełne goryczy ,nie żądające ,nie roszczeniowe tylko cicho i pokorne . Zwykle kończą się na tym =nic nie rozumiem ale to przyjmuje.


Śr kwi 11, 2018 7:29 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): So wrz 17, 2016 2:23 pm
Posty: 1284
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Pytanie o cierpienie - to jak to w końcu jest?
SKPPS napisał(a):
Ja obstaję twardo i niewzruszenie przy swoim: modlitwa powinna być INTERESOWNA..
Masz prawo obstawać przy czym chcesz.

-
SKPPS napisał(a):
"Po owocach ich poznacie"

Owszem. Wiesz, na czym może polegać Twój problem? na tym, ze wyobraziłeś sobie i zamawiasz - bez mała żądając - konkretne owoce. Ty dyktujesz, jakie. Innych nie chcesz.
Całkiem możliwe, że Pan Bóg ma dla Ciebie inne dary. I przyniosłyby owoc obfity, gdybyś je przyjął. Ale Ty zapewne przyjmiesz tylko te przez Ciebie zamówione. Według Twojej listy.

Bierzesz to pod uwagę?


Śr kwi 11, 2018 7:37 pm
Zobacz profil
Milczek
Milczek

Dołączył(a): So kwi 07, 2018 6:45 pm
Posty: 11
Płeć: mężczyzna
wyznanie: nie chcę podawać
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Pytanie o cierpienie - to jak to w końcu jest?
Cytuj:
Owszem. Wiesz, na czym może polegać Twój problem? na tym, ze wyobraziłeś sobie i zamawiasz - bez mała żądając - konkretne owoce. Ty dyktujesz, jakie. Innych nie chcesz.
Całkiem możliwe, że Pan Bóg ma dla Ciebie inne dary. I przyniosłyby owoc obfity, gdybyś je przyjął. Ale Ty zapewne przyjmiesz tylko te przez Ciebie zamówione. Według Twojej listy.

Bierzesz to pod uwagę?


Tak, biorę. I zgadzam się z Tobą: ja zamawiam konkretne dary, konkretne owoce i dyktuję jakie. Tak, tak właśnie jest. A jest tak dlatego, że Bóg dał mi rozum i staram się go używać. Po to mi go dał. Uważam, że nieużywanie rozumu jako Bożego daru byłoby grzechem, owym zakopaniem talentu i niemnożeniem go dla zysku. Dlatego używam swojego rozumu, tak jak najlepiej potrafię.

Po drugie, Jezus powiedział mi kiedyś (Tobie też) tak: "poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni". A więc wziąłem Jezusa na serio po dwakroć: używam swojego rozumu, który pojmuję jako dar oraz proszę, o to, czego chcę i dramatycznie potrzebuję zgodnie z moim pojmowaniem mojej obecnej sytuacji. Tak prosił mnie Jezus. I tak robię.

Mam listę próśb (wcale nie egoistycznych!), które mogłyby ułatwić życie mi, mojej już coraz bardziej zdruzgotanej tym wszystkim rodzinie i moim znajomym, kolegom itd. Są to prośby zwykłe, normalne, prośby o rzeczy, o jakie prosi chyba każdy: zdrowie (choć odrobinę lepsze), praca i przede wszystkim: służba mojej rodzinie, czyli konkretna pomoc, a nie bujanie w obłokach i opowiadanie i dobroci i miłości Boga do człowieka.
Chcę konkretu, chcę Bożej interwencji, chcę Jego działania tu i teraz, jak kiedyś, gdy chodził, nauczał, uzdrawiał, czynił cuda... Nie chcę mądrych książek, głębokich mów, błyskotliwych przemyśleń i pouczeń. Nie! Chcę "owocu", chcę mnożyć swoje talenty, a nie zakopywać je i użalać się nad sobą. Jestem gotowy do działania tu i teraz. Chleba w sklepie nie rozdają za darmo, lekarze nie przyjmują za darmo, paliwo kosztuje, opieka na rodzicami też. Bujanie w obłokach i trzepotanie skrzydełkami wiary nic nie da, jeżeli nie ma się podstaw: (jako takie) zdrowie i pieniądze. Taki jest ten świat i temu nikt nie zaprzeczy, nikt.

Dlatego biorę słowa Jezusa na serio: "Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić.".
I (póki co, choć coraz ciężej mi to idzie) trwam w Bogu, używając jego daru (rozumu), prosząc o co chcę i wiedząc, że bez Niego nic nie mogę uczynić. DLATEGO proszę, wręcz wymagam i żądam. Tak, nie boję się, ani nie wstydzę się tego powiedzieć.

I na koniec Jezus powiedział mi (i Tobie też): "Ten, kto nie trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. Potem ją zbierają i wrzucają w ogień, i płonie." Po czym dodał:"Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina."

A ja odpowiedziałem: Panie, jak mam trwać w Tobie i przynosić owoc, skoro proszę, błagam, pokornie od dwóch lat, czekam i trwam na modlitwie, a tu nic...? Jezu, nie rozumiem! Co robię źle? Wytłumacz mi, bo oszaleję! Powiedz mi gdzie popełniam błąd, jasno i wyraźnie! Chcę przynieść w koncu owoc!


Śr kwi 11, 2018 9:20 pm
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim

Dołączył(a): Cz cze 21, 2012 4:15 pm
Posty: 6820
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Pytanie o cierpienie - to jak to w końcu jest?
SKPPS napisał(a):
Jezu, nie rozumiem! Co robię źle? Wytłumacz mi, bo oszaleję! Powiedz mi gdzie popełniam błąd, jasno i wyraźnie! Chcę przynieść w koncu owoc!



Wszystko pięknie i ładnie, ale zapomniałeś o tym jak Jezus uczył się modlić. Kompletnie to zignorowałeś. Tylko żądasz i domagasz się.. A gdzie ".. bądź wola Twoja, jako w Niebie, tak i na Ziemi.."? Nie przeczę - to trudna kwestia i ja (na przykład) nie zawsze potrafię ten fragment wypowiedzieć ze zrozumieniem.
Ale niemniej.. "bądź wola Twoja". Nie moja, nasza, ale Twoja..

_________________
"Bo myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi moimi drogami - wyrocznia Pana." Iz 55


Śr kwi 11, 2018 10:19 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): So wrz 17, 2016 2:23 pm
Posty: 1284
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Pytanie o cierpienie - to jak to w końcu jest?
SKPPS napisał(a):
Cytuj:
Owszem. Wiesz, na czym może polegać Twój problem? na tym, ze wyobraziłeś sobie i zamawiasz - bez mała żądając - konkretne owoce. Ty dyktujesz, jakie. Innych nie chcesz.
Całkiem możliwe, że Pan Bóg ma dla Ciebie inne dary. I przyniosłyby owoc obfity, gdybyś je przyjął. Ale Ty zapewne przyjmiesz tylko te przez Ciebie zamówione. Według Twojej listy.

Bierzesz to pod uwagę?


Tak, biorę.
Świetnie. Nie widać, szczerze mówiąc.

SKPPS napisał(a):
I zgadzam się z Tobą: ja zamawiam konkretne dary, konkretne owoce i dyktuję jakie. Tak, tak właśnie jest. A jest tak dlatego, że Bóg dał mi rozum i staram się go używać. Po to mi go dał.

Ta, Bóg dał zdolność używania rozumu.
Ale nie jest ona doskonała. Nie jesteś Bogiem wszechwiedzącym i doskonałym. Ja też, jakby co :)
Odnoszę wrażenie, ze wydaje Ci się, że to, co dyktuje Ci Twój rozum, uważasz za jedyne dobre.
I nie widać, abyś brał pod uwagę, że Twój rozum (jak i mój) , Twoje poznanie może się mylić i ze wskutek tego Twoje oczekiwania mogą być niezgodne z wolą Boga. Z Jego zamierzeniem.


SKPPS napisał(a):
Uważam, że nieużywanie rozumu jako Bożego daru byłoby grzechem, owym zakopaniem talentu i niemnożeniem go dla zysku. Dlatego używam swojego rozumu, tak jak najlepiej potrafię.

Owszem, należy używać, ale "jak najlepiej potrafię" nie znaczy: świetnie, bezbłędnie. Może być tak, dar dobry, lecz użycie złe, że efekt starań jest kiepski, bo używasz rozumu niezgodnie z niebiańskimi instrukcjami obsługi :), starasz się, ale to błądzenie dziecka we mgle, mrzonki.
Jest w tym, jak piszesz, w sposobie pewien ton buty, z cyklu: ja wiem, ja się domagam, ja żądam. Tak to odbieram.

SKPPS napisał(a):
Po drugie, Jezus powiedział mi kiedyś (Tobie też) tak: "poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni". A więc wziąłem Jezusa na serio po dwakroć: używam swojego rozumu, który pojmuję jako dar

już ustaliliśmy, przynajmniej ja poddaję taką możliwośc: może jest to używanie kompletnie ułomne
SKPPS napisał(a):
oraz proszę, o to, czego chcę i dramatycznie potrzebuję zgodnie z moim pojmowaniem mojej obecnej sytuacji. Tak prosił mnie Jezus. I tak robię.

Jezus mówił: proście, nie pamiętam, żeby mówił: żądajcie twardo, niepokornie, z tupetem, roszczeniowo.
SKPPS napisał(a):
Mam listę próśb (wcale nie egoistycznych!), które mogłyby ułatwić życie mi, mojej już coraz bardziej zdruzgotanej tym wszystkim rodzinie i moim znajomym, kolegom itd.

Zaraz, ale nie obiecano nam życia łatwego. Sorry, nie obiecano ułatwień zgodnych z zamówieniem.

Trzepotanie skrzydełkami wiary to ciekawe sformułowanie, doceniam, i Jezus trzepotania nie oczekuje, tak sądzę. Myślę, że pokory, zawierzenia i zgody na to, że Jego myślenie jest inne niż nasze - owszem, tego oczekuje. Zgody w praktyce.

Być może Twoim talentem jest coś innego niż Ci się wydaje, ale Ty się upierasz przy swojej wizji. To ludzkie, to nie jest dziwne. Ale warto sie przyjrzeć.
Może całkiem inaczej ma wyglądać służba Twojej rodzinie niż uważasz.
Może nie taki masz przynosić owoc jakbyś chciał, a Ty się upierasz i żądasz po swojemu. Masz być gruszką, a upierasz się być cytryną itp.

Dwa lata? Dodam brutalnie: może to malutko. Maluteńko. Nie czepiaj się tego czasu. Jest względny.
Nie jestem bezczelna. pewien znany mi chłopak od 8 lat cierpi z powodu czerniaka.
Moja koleżanka, matka dzieciom, jest od zawsze dzieckiem alkoholika. dzieckiem. Mój kolega, prawie 60-letni, od dzieciństwa ma niewładne obie nogi, na żadnej nie staje, chodzi (!) o kulach, nogi wlecze, opiera się na ramionach, od zawsze walczy o minimum sprawności. Więc dwa lata to niekoniecznie jest jakiś argument.

Wiesz co, poszukaj może powoli w Biblii kilku odpowiedzi na pytanie, dlaczego niekiedy nie otrzymujemy tego, o co się modlimy. I przemyśl to. Może coś się otworzy w Twoim myśleniu.
Przynieś owoc. Ale zgódź się, że może chodzić o owoc daleki od tego, którego żądasz! A Ty się zamykasz na inne.

Dodam, że za daleko w samym internetowym opisie i dyspucie prawdopodobnie nie dojdziesz. Przydałby Ci się stały rozmówca, kierownik duchowy, w realu.


Śr kwi 11, 2018 11:16 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Wt lip 18, 2017 5:09 pm
Posty: 1683
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Pytanie o cierpienie - to jak to w końcu jest?
SKPPS napisał(a):
A ja odpowiedziałem: Panie, jak mam trwać w Tobie i przynosić owoc, skoro proszę, błagam, pokornie od dwóch lat, czekam i trwam na modlitwie, a tu nic...? Jezu, nie rozumiem! Co robię źle? Wytłumacz mi, bo oszaleję! Powiedz mi gdzie popełniam błąd, jasno i wyraźnie! Chcę przynieść w koncu owoc!


Ja także mogłabym powiedzieć że nie rozumiem dlaczego moje życie wygląda tak a nie inaczej. Bóg dał mi tak piękne dary, prawdziwy talent, a nawet talenty, dzięki którym mogłabym zajść daleko, być słynnym artystą, przynosić owoce w taki sposób dla innych i dla tego świata, cieszyć się życiem.

Ale zamiast tego jest cierpienie, pasmo cierpienia niemal przez całe życie, i od 20 lat schizofrenia która nie pozwoliła nawet na skończenie matury, nie mówiąc już o ASP, cierpienie na poziomie psychiki, ducha i ciała, a przyczyn tego cierpienia jest więcej i są to rzeczy bardzo dotkliwe. Życie w bólu. I perspektywa iż znajdę się na ulicy, bez środków do życia. Bo szans na realizację artystycznej profesjonalnej drogi życia nie mam. Nie ma perspektyw na pracę i nie będzie raczej już nigdy.

To zrozumiałe że boisz się. Boisz się o swoją przyszłość. Perpektywa życia w samotności i cierpieniu, perspektywa życia w bólu, perpektywa pozostania bez środków do życia nie jest czymś łatwym do przyjęcia. Gorycz porażki, dodatkowe cierpienie sprawia fakt że jesteś ciężarem dla innych, zamiast być podporą. To wszystko jest trudne do przyjęcia. To wszystko godzi także w poczucie własnej wartości, godności.

Trudno jest zgodzić się na wolę Boga kiedy my przecież chcemy być po ludzku szczęśliwi. Pozostaje tylko zaufać Bogu. Ale można też stracić wiarę, stracić nadzieję. Cierpienie przytłacza. Tutaj trzeba bardzo ostrożnie szafować słowami. Przedstawianie przykładów jak to cierpią inni nie jest dobrym rozwiązaniem i nie bardzo pomaga. To fakt że na tym świecie istnieje cierpienie i inni cierpią nawet bardziej, ale każdy krzyż jest osobistym krzyżem i dotyka własnie tą indywidualną osobę.

Nie sposób pocieszać się tym faktem że inni także cierpią lub cierpią więcej. To nie sprawi że nasz osobisty krzyż satnie się lekki lub przestanie istnieć. Trzeba postarać się o nieco więcej empatii i zrozumienia dla człowieka który nie jest w stanie zrozumieć sensu cierpienia i ma tylko to jedno pytanie - dlaczego.

On boi się i chce być szczęśliwy jak każdy, boi się takiej perspektywy życia jakiej raczej nikt nie chciałby nigdy dla siebie. Pytania o sens cieprpienia pozostaną chyba zawsze bez dobrych odpowiedzi. Każdy musi zrozumieć sam, indywidualnie, albo zawierzyć Bogu nie rozumiejąc.

Bardzo trudno jest czasem powiedzieć z radością i oddaniem te słowa - bądz wola Twoja. Czasem jest to wypowiedziane z rezygnacją i poddaniem, bez sił. Trudno jest zrozumieć cierpienie gdzie ktoś prosi już Boga o to aby zabrał go z tego świata, bo życie straciło swój sens i smak, bo człowiek nie widzi drogi dla siebie.

Pierwszym powołaniem człowieka jest małżeństwo. Inną drogą może być życie duchowne. Kościoł naucza nas i stawia przykłady. Osoby chore, wykluczone z życia, niezdolne do normalnego funkcjonowania cierpią bardzo, czując się poza, czując że nie są zdolne aby wypełnić powołanie.

Takie osoby potrzebują poczuć sens swojego istnienia. Bo czują się niepotrzebne nikomu. Bo czują że takie życie traci sens. Bez szansy na miłość, bez szansy nawet na to że będą mieć środki potrzebne do życia.

Trzeba pytać samego Boga o to jak chce abyśmy ten owoc przynosili, oddać swoje życie Bogu, ofiarować Bogu swoje cierpienie. To jest tym owocem mistycznym.

Trzeba oddać Bogu scenariusz na życie. Niech Bóg go pisze.


Cz kwi 12, 2018 6:03 am
Zobacz profil
Milczek
Milczek

Dołączył(a): So kwi 07, 2018 6:45 pm
Posty: 11
Płeć: mężczyzna
wyznanie: nie chcę podawać
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Pytanie o cierpienie - to jak to w końcu jest?
Moja roszczeniowa, interesowna modlitwa i butny, czasem może i na granicy bezczelności stosunek do Boga wynika z kilku faktów.


Po pierwsze, Jezus zachęca: "Proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni."

Proszę o coś konkretnego, czego chcę i na czym mi (i nie tylko mi) zależy i się nie spełnia. Oczywiście dodaję "bądź wola Twoja" i nie przeczę, że robię to z pewnym oporem, brakiem zaufania, strachem, bólem. Nie, temu nie mam zamiaru przeczyć i udawać, że jest inaczej. Ale jednak w mojej modlitwie jest miejsce na "bądź wola Twoja" z mojej własnej i nieprzymuszonej woli.


Po drugie, Jezus tłumaczy: "Poznacie ich po ich owocach. Każde dobre drzewo wydaje dobre owoce".

Całkowicie zgadzam. Uważam, że sensem chrześcijaństwa jest działanie, konkretne i namacalne, przynoszące zauważalne rezultaty, czyli "owoc". Czytanie mądrych książek, wybitnych teologów, głębokich przemyśleń jest dobre, w porządku, ale chyba tylko dla kogoś, kto ma pracę, zdrowie, czas wolny, żeby posiedzieć, poczytać i zastanowić się. Sam tak robiłem długie lata, kiedy wszystko miałem. Teraz widzę, że ta cała teoretyczna wiedza pomału miażdżona jest w pył w starciu z rzeczywistością. Bardzo niewiele z tych mądrości pozostaje, gdy świat wali się na głowę... Inaczej mówiąc: od dwóch lat nie jestem dobrym drzewem. Jestem drzewem usychającym, nie dającym żadnego dobrego owocu.


Po trzecie, Bóg powiedział: "Chodźcie i spór ze Mną wiedźcie!"

A więc wiodę spór z Bogiem. Wiodę, ponieważ pragnę "obmyć się, czystym być! Usunąć zło uczynków moich sprzed Boga oczu! Przestać czynić zło! Zaprawiać się w dobrym! Troszczyć się o sprawiedliwość, wspomagać uciśnionego, oddać słuszność sierocie, w obronie wdowy stawać!"
Przypomnę proroków, którzy wadzili się z Bogiem, nie słuchali Go, nie chcieli wypełniać jego wskazań, uciekali od niego i "słusznie śmiertelnie się gniewali" na Niego. Jest także Habakuk oskarżający Boga o zło, są psalmy, z których cierpienie i żal do Boga aż się wylewają...
Jestem w swojej złości, rozgoryczeniu i buncie jakoś do tych ludzi podobny. Stoję w długim szeregu miliardów anonimowych cierpiących w dziejach świata i pytających Boga z żalem co się dzieje. Wśród nas są nawet prorocy i psalmiści, a nawet uczniowie Jezusa...
Nie jestem wcale wyjątkowy.


Po czwarte, Jezus błagał: "Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich!"

jestem roszczeniowy i domagam się czegoś od Boga z tupetem. Czasem brak mi pokory i uniżenia. Tak, tak właśnie jest. Nie zaprzeczam Waszym oskarżeniom! Nie udaję, że jestem pokornym aniołem. Przechodziłem i taki okres. Ale moja ludzka, ułomna cierpliwość i niepełne rozumienie obrotu spraw coraz bardziej dają mi się we znaki. Moja grzeszność coraz mocniej mną targa i dręczy.
Z Biegiem czasu mam do Boga coraz więcej żalu i złości - nie będę kłamał, że tak nie jest.
Nie zaprzeczam też, że moje prośby mogą się mijać wolą Boga wobec mnie. Jestem butny, może nawet czasem bezczelny, ale dlatego, że od 2 lat nie rozumiem co się dzieje. Używam swojego niedoskonałego rozumu i chyba właśnie mnie on zawodzi. Po prostu czuję całym sobą, że straszliwie się marnuję, marnuję czas i umiejętności, zdrowie, nerwy, siły, stosunkowo młody wiek... Bezsensowne marnotrawstwo. Czas ucieka i nic się nie dzieje. Nie rozumiem woli Boga, nie potrafię jej dostrzec, odczytać, zinterpretować ani wcielić w życie - nie potrafię dać owocu, o który prosił mnie Jezus. Nie potrafię - że tak powiem - skłonić Boga, by dał mi to, o co ja proszę, lub nawet, by dał mi cokolwiek, co On uważa za stosowne. A jeśli mi coś daje, to od 2 lat nie umiem tego dostrzec.


Po piąte, na chwilę obecną (może to się kiedyś zmieni) moimi ostatnimi słowami do Boga jest krzyk Jezusa: "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?"


Cz kwi 12, 2018 8:36 am
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim

Dołączył(a): Cz cze 21, 2012 4:15 pm
Posty: 6820
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Pytanie o cierpienie - to jak to w końcu jest?
SKPPS napisał(a):
Moja roszczeniowa, interesowna modlitwa i butny, czasem może i na granicy bezczelności stosunek do Boga wynika z kilku faktów.


Po pierwsze, Jezus zachęca: "Proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni."

Proszę o coś konkretnego, czego chcę i na czym mi (i nie tylko mi) zależy i się nie spełnia. Oczywiście dodaję "bądź wola Twoja" i nie przeczę, że robię to z pewnym oporem, brakiem zaufania, strachem, bólem. Nie, temu nie mam zamiaru przeczyć i udawać, że jest inaczej. Ale jednak w mojej modlitwie jest miejsce na "bądź wola Twoja" z mojej własnej i nieprzymuszonej woli.


No super, ale jak ma wyglądać Twoja zgoda na działanie Boga? Bóg ma robić to co uważa za stosowne, ale pod warunkiem że zrobi to tak jak Ty sobie tego życzysz? I w sposób tylko taki jaki Ty akceptujesz? To gdzie ma tu miejsce JEGO wola? "Rób co i jak uważasz, ale masz wypełnić .... (i tu lista życzeń)..." ?
W ten sposób każdy więzień jest wolnym człowiekiem, bo w swojej celi której nie może opuścić, może sobie wybrać miejsce na którym chce usiąść (prycza, stołek, albo podłoga)? To jest wg Ciebie wolność??
Zauważ że Bóg nie jest naszym niewolnikiem..

Cytuj:
Po drugie, Jezus tłumaczy: "Poznacie ich po ich owocach. Każde dobre drzewo wydaje dobre owoce".

Całkowicie zgadzam. Uważam, że sensem chrześcijaństwa jest działanie, konkretne i namacalne, przynoszące zauważalne rezultaty, czyli "owoc".


A przyszło Ci do głowy, że konkretne działanie to nie koniecznie działanie jakby tu powiedzieć.. "materialne"? Ktoś komuś pomaga naprawiając coś tam, przynosząc coś tam, dając pieniądze, ale także może może to być tylko obecność, dobre słowo, uśmiech, modlitwa..?

Cytuj:
Czytanie mądrych książek, wybitnych teologów, głębokich przemyśleń jest dobre, w porządku, ale chyba tylko dla kogoś, kto ma pracę, zdrowie, czas wolny, żeby posiedzieć, poczytać i zastanowić się. Sam tak robiłem długie lata, kiedy wszystko miałem. Teraz widzę, że ta cała teoretyczna wiedza pomału miażdżona jest w pył w starciu z rzeczywistością. Bardzo niewiele z tych mądrości pozostaje, gdy świat wali się na głowę... Inaczej mówiąc: od dwóch lat nie jestem dobrym drzewem. Jestem drzewem usychającym, nie dającym żadnego dobrego owocu.


Byłeś teoretykiem życia, może czas na stronę praktyczną? Twoje zadanie to może wdrożenie teorii do rzeczywistego, konkretnego życia?


Cytuj:
Po trzecie, Bóg powiedział: "Chodźcie i spór ze Mną wiedźcie!"

A więc wiodę spór z Bogiem. Wiodę, ponieważ pragnę "obmyć się, czystym być! Usunąć zło uczynków moich sprzed Boga oczu! Przestać czynić zło! Zaprawiać się w dobrym! Troszczyć się o sprawiedliwość, wspomagać uciśnionego, oddać słuszność sierocie, w obronie wdowy stawać!"
Przypomnę proroków, którzy wadzili się z Bogiem, nie słuchali Go, nie chcieli wypełniać jego wskazań, uciekali od niego i "słusznie śmiertelnie się gniewali" na Niego. Jest także Habakuk oskarżający Boga o zło, są psalmy, z których cierpienie i żal do Boga aż się wylewają...
Jestem w swojej złości, rozgoryczeniu i buncie jakoś do tych ludzi podobny. Stoję w długim szeregu miliardów anonimowych cierpiących w dziejach świata i pytających Boga z żalem co się dzieje. Wśród nas są nawet prorocy i psalmiści, a nawet uczniowie Jezusa...
Nie jestem wcale wyjątkowy.


Ajajajajaj.. Wielu się pojawia się proroków i Chrystusów na naszym forum. Ty także chcesz się do nich zaliczać?

Cytuj:
Po czwarte, Jezus błagał: "Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich!"



Aaa.. pamiętasz finał tej sceny czy tak nie bardzo? Ojciec zabrał Jezusowi ten kielich, czy raczej nie?


Cytuj:
Po prostu czuję całym sobą, że straszliwie się marnuję, marnuję czas i umiejętności, zdrowie, nerwy, siły, stosunkowo młody wiek... Bezsensowne marnotrawstwo. Czas ucieka i nic się nie dzieje.


To samo mówią uczniowie czy studenci na studiach.. Tyle czasu zmarnowane na uczenie się tego czy tamtego..

Cytuj:
Po piąte, na chwilę obecną (może to się kiedyś zmieni) moimi ostatnimi słowami do Boga jest krzyk Jezusa: "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?"


Ale zauważyłeś, że Jezus jednak umarł? Na prawdę? I na prawdę cierpiał?
Umarł, a na trzecie dzień zmartwychwstał. Ale jego śmierć i cierpienie nie były na niby. Były prawdziwe.

_________________
"Bo myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi moimi drogami - wyrocznia Pana." Iz 55


Cz kwi 12, 2018 9:27 am
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Wt lip 18, 2017 5:09 pm
Posty: 1683
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Pytanie o cierpienie - to jak to w końcu jest?
SKPPS napisał(a):
Uważam, że sensem chrześcijaństwa jest działanie, konkretne i namacalne, przynoszące zauważalne rezultaty, czyli "owoc".


Ale czasem zabraknie zdrowia, pomyślności w życiu, zabraknie bliskiej osoby i człowiek pozostaje samotny, schorowany i bez nadziei na sukces czy nawet na godne życie. W takiej sytuacji trzeba przynosić owoc w postaci połączenia swojego krzyża z krzyżem Chrystusa, w ofiarowaniu tych cierpień dla Chrystusa. A także w innych małych rzeczach.

Nie możesz skupiać się tylko na cierpieniu i aby to ograniczało Ciebie i Twoje działania. Ja mam na przykład sztalugi, tablet graficzny (do malownia), wirtualne syntezatory vst, jestem na platformie BOINC i mogę brać tam udział w różnych naukowych projektach jako wolontariusz, owszem, z tego wszystkiego kasy nie ma i nie będzie, ale przynajmniej można nadal realizować swoje pasje.

A można także rozpaczać, być sparaliżowanym lękiem, myśleć o samobójstwie i bezustannie zadawać pytanie - dlaczego i domagać się od Boga aby zrobił tak i tak.

Może zacznij poszukiwać swojej drogi w takiej sytuacji w jakiej jesteś. Pytaj Boga o tę drogę, bez wyznaczania Bogu w jakim kierunku ma ona podążać. Trzeba uwierzyć że Bóg chce lepiej i On wie lepiej. Skoro Twój plan na życie posypał się, to zacznij budować coś od nowa, tym razem bardziej z Bogiem, o ile tego naprawdę chcesz.

Cytuj:
Czytanie mądrych książek, wybitnych teologów, głębokich przemyśleń jest dobre, w porządku, ale chyba tylko dla kogoś, kto ma pracę, zdrowie, czas wolny, żeby posiedzieć, poczytać i zastanowić się.


To teraz sam zacznij czytać mądre rzeczy ze swojej książki życia, zastosuj głębokie przemyślenia do siebie.

Cytuj:
Inaczej mówiąc: od dwóch lat nie jestem dobrym drzewem. Jestem drzewem usychającym, nie dającym żadnego dobrego owocu.


Bóg jest w stanie przywrócić życie dla tego uschniętego drzewa, ale Ty musisz także na to pozwolić, Bogu i sobie.

Cytuj:
Stoję w długim szeregu miliardów anonimowych cierpiących w dziejach świata i pytających Boga z żalem co się dzieje.


Też jestem w podobnej sytuacji, ale myślę ze lepiej powiedzieć do Boga - prowadź, gdziekolwiek i jakkolwiek byle z Tobą. Nawet jeśli boli.

Cytuj:
Nie zaprzeczam Waszym oskarżeniom!


Nie oskarżam Cię. Mogę zrozumieć Twój bunt, ale taki bunt nie zaprowadzi Cię tam gdzie byłoby to najlepszym miejscem dla Ciebie.

Cytuj:
Po prostu czuję całym sobą, że straszliwie się marnuję, marnuję czas i umiejętności, zdrowie, nerwy, siły, stosunkowo młody wiek...


No cóż, ja też można by powiedzieć się marnuję, mogłabym być artystą malarzem czy muzykiem, a nawet pisać książki, poezje, i robić milion innych fajnych rzeczy, podróżować po świecie. Mogłabym mieć fajnego faceta i kasę. Ale nie mam i mieć raczej nie będę.

Musisz odnaleźć siebie swoją drogę w tym co masz. Poza tym, Twój stan zdrowia może się poprawić w czasie.

Cytuj:
Nie rozumiem woli Boga, nie potrafię jej dostrzec, odczytać, zinterpretować ani wcielić w życie - nie potrafię dać owocu, o który prosił mnie Jezus.


A może teraz Ty poproś Boga o to aby wskazał ci drogę na której możesz ten owoc przynieść. Wielu świętych / mistyków miało życie szczególnie trudne, nie mieli zdrowia ani żadnej pomyślności w życiu, byli poniżani, upokarzani, wiele innych osób nie byłoby w stanie podjąć krzyża jaki oni nieśli. Nie czuli się jednak straceni i niepotrzebni bo potrafili połączyć to cierpienie z ofiarą Jezusa na krzyżu i potrafili ten swój trudny los i cierpienie ofiarować Bogu, a także oddali i powierzyli swoje życie i wszystko Bogu. To oni teraz powinni być przykładem jak dawać owoc w nieszczególnych warunkach życia.


Cz kwi 12, 2018 10:11 am
Zobacz profil
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Pytanie o cierpienie - to jak to w końcu jest?
W prawdzie nie pisze tu autor nic o presji rodziny i znajomych. Lecz jest w tym taka pułapka. Ja chcę lepiej żyć, kto by nie chciał. Inni też tak to widzą, z różnych pobudek niby życzliwie podpowiadają, także tu na forum.

Ja widzę też w niektórych środowiskach, które wywierają presję na daną osobę. Takie samolubne podejście, ja mogę on też może. Taki niby życzliwy wskazywacz kierunku prośby do Boga, widzi on siebie bo sam wiele może.
No mając jakieś tam warunki fizyczne, które przy mobilizacji do działań są niewiele utrudniające życie. Wystarczy tylko wesprzeć się duchowo modlitwą, i człowiek daje radę.
Mówią wtedy o sobie Bóg mi pomaga, ja się modlę i Bóg mi daje.
No daje bo faktom nie da się zaprzeczyć to widać, tylko że.
Czy tak jest na prawdę, czy Bóg na prawdę podpisze się pod tym stwierdzeniem tej osoby? Że to On jest sprawcą wszystkiego we wszystkich, więc i tego jej spełniania się.
A to co się dzieje to jest prawdziwą interwencją Boga?
A może to nie jest interwencja Boga a tylko wsparcie, popędzenie do czynu osoby, która ma do tego predyspozycje zdrowotne?
Więc nie jest to to, o czym może osoba potrzebująca nie wsparcia, a interwencji Boga mówić.
Takich pomyłek niedoinformowań, także tu na forum jest mnóstwo.
Bo osoba zagubiona nawet nie wie, jak siebie zaprezentować w tym z czym sobie nie radzi. Używa języka zapożyczonego ze swego środowiska, oczywiście nie precyzyjnie, bo takie jej środowisko swymi naciskami wdrukowało.

Tu warto by było przemyśleć co w prawdzie Bóg może, ze względu na swą pozycję zmienić u osoby o takim bądź innym ubytku zdrowia?
Teoretycznie wszystko, bo tak to wynika z definicji bytu Boga. A praktycznie może to uczynić tylko rękami specjalisty człowieka.
Tu nie teorii autor tematu potrzebuje, a prawdziwych działań i możliwości.
A jeśli to tak się nie da, to lepiej znać prawdę że nie. Bo nie każdy chce łudzić się możliwościami. Choć są także i wyjątki w pewnej grupie schorzeń.

No a z automatu ludzie przekazują tylko pozytywne wieści, nawet wiedzącemu że umiera.
To hipokryzja w dobrej lecz nie ugruntowanej wierze czyniona jest marnością danej osoby. Jak już zabierasz głos, to mów przynajmniej prawdę, wiem nie wiem, tak bądź nie.
A w temacie zdrowia nigdy nie powinno być przekłamań pod byle pozorem. Pozorem dawania nadziei, przez dobre choć nie prawdziwe wieści. Przy konającym to uchodzi wielu, no bo nawet nie uwierzy i nie odpowie, bo i po co, zdaje sobie sprawę że jest z nim źle.
A zwykle to nie zdrowy ma nadmierne skrupuły że nie pomaga, lecz to chory ma skrupuły że jest ciężarem. Woli już skonać i nie nadwyrężać czyichś nieudolnych chceń pomocy. Znam to wprost od osób chorych przewlekle zwłaszcza.
Tu widzę większy problem potencjalnych pomagających chorym, od problemu samych chorych.
Jak dotąd nie rozwiązany przez ludzi do końca, częściowo chociaż trochę tak.
Czy nie wiedza medyczna powinna mieć priorytet pośród każdej innej?
Czy nie zamiast uczyć nas innych postaw, w tym ofiarności dla ojczyzny na pierwszym miejscu, nie lepiej nauczyć nas medycznych uwarunkowań zdrowego życia i radzenia sobie wzajemnie z ubytkami zdrowotnymi?

Lepiej umieć zdrowo żyć, a nie by mieć kompletną pomoc medyczną. Zwłaszcza że zdrowie nie wymaga pomocy medycznej.
No tak ale nie umieją ludzie żyć bez pieniędzy, a leczenie to biznes dla wielu.
Nie umieją, bo od tysiącleci, istnieje mniej lub bardziej formalna nauka życia tylko z udziałem pieniądza.

Bez pełnego zdrowia nie ma mowy o dowolnych innych rzeczach.
Nawet wieczność nie ma sensu bez pełni zdrowia.
No więc co, ważniejsze jest policzenie ile i za co kto zarobił, od samego zdrowia?
Świat stoi w tym podejściu na głowie.
Postawmy go najpierw na nogach, a potem uczmy o wieczności.
Bo to wygląda to na zbywanie innych byle czym.
Wieczność sama w sobie nie jest byle czym. Ale to nie oznacza że jej potencjał może być wykorzystywany, czy to do usprawiedliwionych, bądź nie usprawiedliwionych prób wybielania siebie.
A to przybrało już zbyt duży rozmiar, by nie było realną groźbą dla nas ludzi. To się widzi zwykle zbyt późno. Lecz czy to jest nawet wtedy tak oczywiste, dla tych co tego nie widzą? Przekazywanie tego takim osobom, to jak rozmowa z głuchym.
Taki to rodzaj nieszczęścia widzę w naszym ludzkim bytowaniu. Jak nie widzę nieszczęścia, to dla mnie ono mnie istnieje, dotyczy to każdego człowieka.
Więc chciał czy nie, chodzi o same słowa, a zwłaszcza na reakcje na nie.

W tym miejscu należy nadmienić.
Słowa, słowa, słowa i tylko słowa, czy aż słowa.
Tak racja jest tu w słowie, które zwycięża ludzką głuchość, brak ludzkiej reakcji na słowa, które winny być tylko takie jakie są koniecznością.
Oto zarys tego z czym autor się zaczął zmagać, nie zdając sobie z tego nawet sprawy, jak to ze sobą jest wszystko połączone.
Słynna grzeszność świata ludzi. Czyli stwierdzenie.
A rozwiązania?
Oczywiście że są, lecz nie współmierne do potrzeb. To bardziej wyróżnia bogatych, biednym dając ukrytą eutanazję. Bo do niej to wprost tak dochodzi.
Tak to już jest ze słowem, jak z mieczem obusiecznym. Mówisz lecz mijając się z prawdą mówisz przeciwko sobie.
Dotyczy to każdej mowy, a ta o zdrowiu i pomocy jest zawsze priorytetem.
To ku jasności co można a co nie należy, a będzie łatwiej pojąć autorowi z czym się zmaga. A może jeszcze ktoś zda sobie sprawę także dokąd zmierzać.


Cz kwi 12, 2018 11:01 am
Milczek
Milczek

Dołączył(a): So kwi 07, 2018 6:45 pm
Posty: 11
Płeć: mężczyzna
wyznanie: nie chcę podawać
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Pytanie o cierpienie - to jak to w końcu jest?
Cytuj:
Ale czasem zabraknie zdrowia, pomyślności w życiu, zabraknie bliskiej osoby i człowiek pozostaje samotny, schorowany i bez nadziei na sukces czy nawet na godne życie. W takiej sytuacji trzeba przynosić owoc w postaci połączenia swojego krzyża z krzyżem Chrystusa, w ofiarowaniu tych cierpień dla Chrystusa. A także w innych małych rzeczach.


Właśnie sam jestem w takiej sytuacji jak piszesz, dokładnie takiej i tak ją właśnie wcześniej opisywałem. Wytłumacz mi więc jasno, przejrzyście co znaczy:

1. W jaki sposób mam dziś "połączyć swój krzyż z krzyżem Jezusa"? Modlić się pół dnia? Klęczeć przed obrazem Jezusa albo figurką Maryi? Usiąść w fotelu i czytać Biblię? (a kto w tym czasie zajmie się moimi rodzicami i domem?)

2. Jak mogę "ofiarować cierpienia dla Chrystusa"? Mam wypowiedzieć ustami jakąś formułkę, wykonać ręką jakiś gest, czy to się robi jakoś zupełnie inaczej? Jeśli inaczej, jak?

3. Co to są "inne małe rzeczy"?

Ja Cię nie atakuję, nie usiłuję ośmieszyć. Próbuję się tylko poznać konkrety.


Cytuj:
(...) owszem, z tego wszystkiego kasy nie ma i nie będzie, ale przynajmniej można nadal realizować swoje pasje.


Realizacja swoich zainteresowań wymaga często (przynajmniej w moim przypadku) budżetu, czyli pieniędzy. I dodatkowo zdrowia. Nie mam ani jednego, ani drugiego. Nie chcę grać w szachy, plewić ogródka, czy czytać poezji. Nie wyśmiewam się z tego, ale moje zainteresowania są jednak inne.

Cytuj:
Może zacznij poszukiwać swojej drogi w takiej sytuacji w jakiej jesteś. Pytaj Boga o tę drogę, bez wyznaczania Bogu w jakim kierunku ma ona podążać. Trzeba uwierzyć że Bóg chce lepiej i On wie lepiej. Skoro Twój plan na życie posypał się, to zacznij budować coś od nowa, tym razem bardziej z Bogiem, o ile tego naprawdę chcesz.


Próbuję - i to jak! - od dwóch lat... Już mi obojętne co mam robić i gdzie i z kim. Byle coś robić, byle przestać być ciężarem dla rodziny!

Cytuj:
To teraz sam zacznij czytać mądre rzeczy ze swojej książki życia, zastosuj głębokie przemyślenia do siebie.


Czytam od dwóch lat i ta książka staje się niestety coraz mroczniejsza i niezrozumiała...

Cytuj:
Bóg jest w stanie przywrócić życie dla tego uschniętego drzewa, ale Ty musisz także na to pozwolić, Bogu i sobie.


O tym już wiele tu pisałem.

Cytuj:
A przyszło Ci do głowy, że konkretne działanie to nie koniecznie działanie jakby tu powiedzieć.. "materialne"? Ktoś komuś pomaga naprawiając coś tam, przynosząc coś tam, dając pieniądze, ale także może może to być tylko obecność, dobre słowo, uśmiech, modlitwa..?


Tak, przyszło. Pisałem o tym wyraźnie, jasno i klarownie wcześniej.

Cytuj:
Ajajajajaj.. Wielu się pojawia się proroków i Chrystusów na naszym forum. Ty także chcesz się do nich zaliczać?


Nie. I napisałem to również jasno i wyraźnie. Nie zaliczam się do proroków ani Chrystusów. Porównałem się tylko do szarej, anonimowej masy ludzi na przestrzeni dziejów, która to masa cierpiących zadaje wciąż to samo pytanie. Pytali o to także prorocy, psalmiści i słuchacze Jezusa - zwykli ludzie, którzy go spotykali. Dziś pytam i ja i sam siebie zaliczam po prostu do tej wielkiej anonimowej masy ludzkości. Bo każdy z nas się do niej zalicza... Każdy cierpiący.


Podsumowując to wszystko: dla mnie osobiście przykładem życiowego konkretu (a nie uduchowionej paplaniny, może szczerej, może szlachetnej i pięknej, ale jedynie biernej paplaniny) jest postawa dobrego Samarytanina. Pomógł potrzebującemu nie wygłaszając nad nim pięknej mowy pełnej wzruszeń i głęboko prawdziwych, duchowych przemyśleń, a postawił na „owoc”, na konkret działania, na konkret poruszenia swojego serca: gdy go ujrzał, ulitował się. Ale to nie wszystko, nie poprzestał na szlachetnej litości! Przeszedł od poruszenia serca prosto do czynów, pominął piękne, kwieciste słowa! Oto co zrobił: Podszedł i opatrzył jego rany, zalewając je oliwą i winem. Potem wsadzil go na swoje juczne zwierzę, zawiózł do gospody i opiekował się nim. Ale i to nie wszystko! Dał pieniądze na dalszą opiekę nad tym człowiekiem i obiecał więcej: Nazajutrz wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i powiedział: Opiekuj się nim, a jeśli wydasz więcej, oddam ci, gdy będę wracał.

Brak tu słów. Jest czyn. Czyn zastępuje słowa, czyn jest słowem w działaniu. Pięknie mówić potrafi każdy, ale konkretnie działać już nie. Tak rozumiem postawę chrześcijańską. Nie piękne słowa, mądrości i wzruszenia. Owszem, są potrzebne, uczą, uwrażliwiają, dają do myślenia, pomagają w przemianie życia. Tak, to wszystko prawda. Ale najbardziej liczą się czyny, konkrety, działanie, „owoc”. Bez słów się obejdzie, bez czynów nie. „Po owocach ich poznacie”, nie po pięknych przemowach bez pokrycia.

Z drugiej strony: co by przyszło owemu pobitemu z pięknej mowy Samarytanina? Z jego współczucia, uduchowionej mowy o Bogu i raju? Co by mu przyszło z tego, że Samarytanin pięknie się nad nim pomodlił i pojechał dalej? Nic. Czego oczekiwał pobity? Konkretu działania, konkretnej pomocy, "owocu", a nie pięknych słów. Dobry Samarytanin dał mu swoją modlitwę, uśmiech, piękne duchowe przemyślenia i współczucie W FORMIE czynu, "owocu". I pieniędzy, by ten czyn wprowadzić jeszcze głębiej w życie.

Co na to Jezus? Jezus mówi: "Idź i czyń podobnie". Nie paplaj bez sensu, kiedy możesz konkretnie pomóc, czyli przynieść "owoc".

I ja tak się dziś czuję. Jezus pięknie opowiada o pomocy, ale jak na razie tylko opowiada, nic się nie dzieje, nic się nie zmienia. Leżę i czekam na jakieś (jakiekolwiek!) zmiłowanie, bo słów mam już dość, już je znam. Teraz czas na wprowadzenie ich w czyn, na "owoc". Jezu, czekam!!


Ostatnio edytowano Cz kwi 12, 2018 1:00 pm przez PeterW, łącznie edytowano 1 raz

scalono 2 posty



Cz kwi 12, 2018 11:33 am
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): So wrz 17, 2016 2:23 pm
Posty: 1284
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Pytanie o cierpienie - to jak to w końcu jest?
Znalazłeś w Biblii odpowiedź na pytanie, dlaczego modlitwy są wysłuchiwane INACZEJ niż byśmy chcieli i mamy w efekcie wrażenie, że są niewysłuchiwane?

Przeczytaj, przemyśl, przemódl. Akapit po akapicie. Nie wybiórczo.
http://mateusz.pl/ksiazki/js-sd/Js-sd_15.htm
I sprawdź, co w Tobie.


Cz kwi 12, 2018 12:06 pm
Zobacz profil
Milczek
Milczek

Dołączył(a): So kwi 07, 2018 6:45 pm
Posty: 11
Płeć: mężczyzna
wyznanie: nie chcę podawać
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Pytanie o cierpienie - to jak to w końcu jest?
Terremoto napisał(a):
Znalazłeś w Biblii odpowiedź na pytanie, dlaczego modlitwy są wysłuchiwane INACZEJ niż byśmy chcieli i mamy w efekcie wrażenie, że są niewysłuchiwane?

Przeczytaj, przemyśl, przemódl. Akapit po akapicie. Nie wybiórczo.
http://mateusz.pl/ksiazki/js-sd/Js-sd_15.htm
I sprawdź, co w Tobie.


Znam ten tekst (i dziesiątki innych, podobnych) bardzo dobrze. Kiedyś bardzo interesowała mnie teodycea. Ale to były czasy teorii, wygodnego czytania sobie w ciepłym fotelu. Takie tam intelektualno-duchowe zabawy. Dziś to wszystko ma dla mnie już nikłe znaczenie, nie wytrzymuje w starciu z rzeczywistością. Praktyka mnie przygniata. I

I chyba w tym miejscu skończę swój udział w dyskusji na forum.


Cz kwi 12, 2018 12:14 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Wt lip 18, 2017 5:09 pm
Posty: 1683
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Pytanie o cierpienie - to jak to w końcu jest?
SKPPS napisał(a):
Realizacja swoich zainteresowań wymaga często (przynajmniej w moim przypadku) budżetu, czyli pieniędzy. I dodatkowo zdrowia. Nie mam ani jednego, ani drugiego. Nie chcę grać w szachy, plewić ogródka, czy czytać poezji. Nie wyśmiewam się z tego, ale moje zainteresowania są jednak inne.


A wyczytałeś jakie są moje pasje / zainteresowania? Bardzo kosztowne. Malarstwo - kosztowna sprawa. Dlatego też zainwestowałam w profesjonalny tablet graficzny Wacom Intuos. Bo w sumie taniej wychodzi malowanie na tym sprzęcie. Muzyka, syntezatory, cały sprzęt do tworzenia muzyki, to koszty idące w dziesiątki tysięcy pln, a nawet wiecej. Hi-end audio, to już kosmos jeśli chodzi o koszty. Astronomia / astrofotografia, bardzo kosztowne.

Jednak zamiast syntezatorów sprzętowych za dziesiątki tysięcy pln można używać klawiatury sterującej za 200 pln i DAW - Digital Audio Workstation z syntezatorami w formie software, są nawet takie legendy jak Prophet, wtyczki vst. Podróżować można także tanio, tylko do tego akurat potrzeba kondycji i zdrowia. I tak można ze wszystkim, chyba że Twoje hobby to latanie na F16 lub jazda na ścigaczach.

Przede mną jest także wizja pozostania bez środków do życia. Ale myślę że wszystko można przyjąć jako dar od Boga, a przynajmniej starać się przyjąć taką postawę, mam na myśli to co człowiek nadal może posiadać, jakiekolwiek możliwości jakie jeszcze są w zasięgu.

Cytuj:
1. W jaki sposób mam dziś "połączyć swój krzyż z krzyżem Jezusa"? Modlić się pół dnia? Klęczeć przed obrazem Jezusa albo figurką Maryi? Usiąść w fotelu i czytać Biblię? (a kto w tym czasie zajmie się moimi rodzicami i domem?)


Cokolwiek robisz, jakikolwiek wysiłek podejmujesz, jakikolwiek ból doświadczasz, możesz to ofiarować swoimi słowami dla Boga, w bardzo krótkiej modlitwie w duszy, w sercu, zaledwie kilka słów od serca, wypowiedzianych nawet w bólu.

Cytuj:
Jak mogę "ofiarować cierpienia dla Chrystusa"? Mam wypowiedzieć ustami jakąś formułkę, wykonać ręką jakiś gest, czy to się robi jakoś zupełnie inaczej? Jeśli inaczej, jak?


Po prostu Twoje własne słowa, że ofiarowujesz Bogu Twój ból, cierpienie, rozpacz, to że nie rozumiesz swojej sytuacji, Twój strach, upokorzenie, brak perspektyw, to wszystko czego doświadczasz a z czym nie dajesz sobie rady sam.

Cytuj:
3. Co to są "inne małe rzeczy"?


Choroba zazwyczaj ogranicza, nie pozwalając na wykonywanie wielkich dzieł i wielkich rzeczy w tym świecie tak aby inni to widzieli, możesz ofiarować Bogu takie małe rzeczy z Twojego zycia. Male rzeczy ale kosztują Cię wiele.

Cytuj:
Byle coś robić, byle przestać być ciężarem dla rodziny!


Czy to jest to co najbardziej Cię gnębi? Niestety, ale czasem tak jest że przychodzi załamanie życia, choroba i wtedy człowiek jest zdany na łaskę innych, że te role się odwracają a wtedy zamiast być pociechą dla rodziców i oparciem, to sam potrzebuje takiego oparcia. Musisz sobie to w pewien sposób przetłumaczyć. Nie możesz mieć ciagłych żali i pretensji o taką kolej rzeczy, bo to zaprowadzi Cię tylko do jeszcze większej frustracji jaką odczuwasz.

Cytuj:
Czytam od dwóch lat i ta książka staje się niestety coraz mroczniejsza i niezrozumiała...


Kiedy miotasz się od ściany do ściany to ranisz się tylko. Potrzeba zwierzenia Bogu, potrzeba pozwolić na uspokojenie. Potrzeba aktu ufności Bogu.

Cytuj:
Co na to Jezus? Jezus mówi: "Idź i czyń podobnie". Nie paplaj bez sensu, kiedy możesz konkretnie pomóc, czyli przynieść "owoc".


Ofiarowywanie swoich cierpień / krzyży pomaga innym. Możesz ofiarować to za dusze czyścowe, możesz ofiarować za tych którzy potrzebują pomocy na tym świecie, którzy cierpią, potrzebują modlitwy, wsparcia, którzy są w takiej sytuacji jak Ty lub trudniejszej. W taki sposób można nadać sens cierpieniu, ukryty sens ale prawdziwy.

Cytuj:
Leżę i czekam na jakieś (jakiekolwiek!) zmiłowanie, bo słów mam już dość, już je znam. Teraz czas na wprowadzenie ich w czyn, na "owoc". Jezu, czekam!!


Są msze o uzdrowienie / uwolnienie, także w Internecie. Możesz skorzystać z tych łask, prosząc Boga o uzdrowienie. Ale jeśli nie otrzymasz od razu lub nie otrzymasz wcale, to trzeba być w stanie to przyjąć i zgodzić się na to co Bóg zamierzył względem Ciebie. Nam ludziom często brakuje cierpliwości. Nie potrafimy czekać, chcemy już, zaraz, teraz.


Cz kwi 12, 2018 2:00 pm
Zobacz profil
Milczek
Milczek

Dołączył(a): So kwi 07, 2018 6:45 pm
Posty: 11
Płeć: mężczyzna
wyznanie: nie chcę podawać
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Pytanie o cierpienie - to jak to w końcu jest?
Cytuj:
A wyczytałeś jakie są moje pasje / zainteresowania? Bardzo kosztowne. Malarstwo - kosztowna sprawa. Dlatego też zainwestowałam w profesjonalny tablet graficzny Wacom Intuos. Bo w sumie taniej wychodzi malowanie na tym sprzęcie. Muzyka, syntezatory, cały sprzęt do tworzenia muzyki, to koszty idące w dziesiątki tysięcy pln, a nawet wiecej. Hi-end audio, to już kosmos jeśli chodzi o koszty. Astronomia / astrofotografia, bardzo kosztowne.


Tak, wyczytałem. Moje są dużo skromniejsze. Dość dużo podróżowałem po świecie. Co prawda zawsze po znajomości (ktoś mnie gdzieś zapraszał częściowo na swój koszt), ale jednak część z tego opłacałem ze swoich środków. O audio wiem dużo, bo zajmuję się tym (mam własne mini studio odsłuchowe) od lat. Wiem jakie to koszty. No i sport (wspinaczka skałkowa i MTB). Żadne ścigacze, samochody czy inne takie. Podróże łączyłem ze sportem i z muzyką. Żyłem tym, uważam wręcz, że zbliżało mnie to do Boga. Cisza gór, kanionów, lasów... Jazz w NY, Dublinie, Wrocławiu... MTB w ukraińskich Bieszczadach... Ja autentycznie czułem wtedy coś więcej, jakoś inaczej, głębiej, to mi faktycznie dawało do myślenia... Miałem czasem wrażenie, że może Bóg do mnie mówi w ten sposób, tak mi o sobie opowiada, tak mi towarzyszy i że to On mnie prowadzi w te miejsca, w tą muzykę i w taki, a nie inny sport. Czasem zdawało mi się, że to On jest reżyserem tego mojego życia. I w momencie kiedy już prawie, po raz pierwszy w pełni świadomie i dobrowolnie zaczynałem studiować Pismo nagle koniec. Skończyło się. Koniec, kropka, do widzenia.

Ja Bogu też pomału mówię do widzenia, ponieważ, owszem, najbardziej gnębi mnie nie tyle cierpienie moje, ale zdumienie, gorycz i płacz moich rodziców. Moralnie bardziej boli mnie ich cierpienie niż doskwiera mi moje.

I to by było już chyba naprawdę tyle z mojej strony.


Cz kwi 12, 2018 2:57 pm
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 35 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google Adsense [Bot] i 156 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL