bo to zły biskup był. Pewnie modernista jakiś albo inny posoborowiec

No tak, bo najważniejsze są administracyjne przepisy i modernistyczne idee... Całe szczęście w Kościele są ludzie, którzy wiedzą, że jest inaczej: „Salus animarum suprema semper lex esto” - „Zbawienie dusz niech będzie zawsze najwyższym prawem”. To prawo stoi wyżej niż biurokracja i modernistyczna moda.
W omawianej historii to lokalna kościelna biurokracja nie przejmowała się w ogóle kościołem uratowanym prywatnymi, świeckimi środkami. Lokalna biurokracja nie chciała nawet rekonsekrować tego kościoła (aż 5 księży diecezji nie odpowiedziało), gdy się pojawiły na nim satanistyczne graffiti. Bractwo Kapłańskie św. Piusa X zareagowało od razu. Dopiero gdy FSSPX zareagowało, dokonało konsekracji kościoła i zaczęło tam dokonywać Ofiary Mszy Świętej, to się lokalna hierarchia zainteresowała tematem, ale nie aby tam Boży kult trwał, aby aby mu ukręcić głowę. To jest patologia.

Widzisz PeterW
Miałem racje. Bo to zły biskup był. Jego Wyniosłość powiedział dokładnie to samo. I w dodatku modernista i posoborowiec.

Niestety taka jest przykra zależność. Proszę np. na YouTube poszukać sobie hasło: "Mass abuse"
Praktycznie wszystko w temacie robienia cyrków ze Mszy to posoborowe wybryki. Przypadek? No proszę się poważnie zastanowić...

Nie. nie przypadek. Bo TERAZ msze przedsoborowe to nikły promil (więc i nikły promil wybryków).
Wcześniej, gdy msze przedsoborowe były normą, wybryki dotyczyły ich. Niektre nawet trwały wiekami.

Msza, która wzbudziła taki smutek kierownictwa rzeczonej diecezji i jadowite komentarze nadwornych forumowych tradi-sceptyków, odbyła się jak czytam 11 lipca 2021 roku, a zatem na 5 dni przed ogłoszeniem franciszkowego motu proprio nakazującego wszystkim księżom błagać biskupów o pozwolenie na celebrację Mszy w starym rycie. A zatem żadna zgoda biskupa nie była formalnie wymagana. Obowiązywało wtedy motu proprio BXVI, pozwalające każdemu księdzu na świecie na odprawianie Mszy Wszechczasów gdzie i kiedy chce nie pytając nikogo o zgodę. Więc nie bardzo rozumiem czepianie się.

Faktycznie, mógł ten pan zgłosić się do diecezji w sposób formalny, pisemnie itd. żeby można było zweryfikować czy rzeczywiście diecezja go olała, czy dowiedziała się o wszystkim jak już odprawiono tam pierwszą Mszę, bo teraz jest słowo przeciw słowu. Ale fakt, że diecezja jakoś nie kwapiła się, by cokolwiek z tym budynkiem zrobić przez kilkadziesiąt lat po tym jak sama się go pozbyła, a teraz lamentuje, że Bractwo oprawia tam "nielegalne" Msze (co jest nieprawdą), wiele mówi.

Gdzie Pan widział Mszę Wszechczasów gdzie:
- ksiądz był przebrany za klauna
- ksiądz wjeżdżał do kościoła na hulajnodze
- przed ołtarzem tańcowały sobie panienki
i wiele wiele innych. Na pewno były przypadki niezrównoważonych ludzi, którzy zakłócali Msze, ale my mówimy o przypadkach, gdzie to ludzie kościoła - księża - dopuszczają się profanacji Mszy. I to się odbywa na tych posoborowych Mszach.

Bogu dzięki, że wasza ekscelencja nie żyła w czasach króla Dawida, bo by pierwsza rzuciła w niego kamień za tańczenie przed Arką Przymierza (2 Sm 6,14-16).

Ale Pan jest wszechwiedzący, jak wspaniale wie, co/komu/gdzie i na czyim bym zrobił miejscu. Winszuję tej wszechwiedzy...
Tak się składa, że wiem, czym jest Ewangelia i nie popieram samosądów.

No przecież dwa posty temu Wasza Ekscelencja potępiała między innymi tańce na cześć Boga. Czyli co? Podwójne standardy?

Co za bezsens. Potępiam profanowanie katolickich świątyń, obrażanie Boga i robienia cyrku z Ofiary Mszy Świętej. Ewangelia uczy nas, aby nienawidzić grzechu, a nie grzesznika. Panu też bym doradził takie podejście.

Przepraszam, ale czy wasza ekscelencja w ogóle wie czym była Arka Przymierza?

Idziemy na porównania wiernych kościoła a tych jak to Barney nazywał średniowieczniaków?
Wystarczy przeczytać chamskie wpisy Wespecjana. Większość ciężkich wyzwisk została wycięta. Ale nawet to co pozostało jest o wiele bardziej jadowite niż to co piszą wasi adwersarze.
Że tak podsumuję wyjmij waść najpierw belkę z własnego oka zanim będziesz chciał wyciągać drzazgę z cudzego

"Niebezpieczeństwo, jakie niesie ze sobą religia, bardzo trafnie ujmuje anegdota opowiedziana przez kardynała Martiniego, arcybiskupa Mediolanu. Historia dotyczy włoskiej pary zawierającej związek małżeński. Umówili się z proboszczem parafii, że urządzą małe przyjęcie na dziedzińcu, poza kościołem. Ponieważ padał deszcz, poprosili, by ksiądz zgodził się na przeniesienie tej uroczystości do kościoła. Ojciec wielebny nie był tym zbytnio zachwycony, ale argumentowali w ten sposób:

– Zjemy trochę ciasta, pośpiewamy chwilę, wypijemy kieliszek wina i pójdziemy do domu.

Po namyśle ojciec wielebny uległ. A że byli to kochający życie Włosi, wypili trochę wina, pośpiewali, potem wypili trochę więcej wina i zaśpiewali trochę więcej pieśni, tak, iż w ciągu pół godziny mała uroczystość przerodziła się w wielkie wesele. Wszyscy bawili się świetnie, wesoło i swawolnie. Ojciec wielebny chodził cały spięty tam i z powrotem po zakrystii, bardzo niezadowolony z powstałego rabanu i hałasu. W pewnym momencie wchodzi zakrystianin i stwierdza:

– Widzę ojcze, że jesteś zdenerwowany.

– Oczywiście, że jestem. Proszę posłuchać, jaki harmider robią w Domu Bożym. Na miłość boską!

– Masz rację ojcze, ale oni naprawdę nie mieli gdzie pójść.

– Wiem o tym. Ale czy muszą być tacy głośni?

– Nie zapominajmy, że Jezus także obecny był kiedyś na weselu.

Na to ojciec wielebny:

– Wiem, że Jezus był na weselu. Nie musisz mi tego przypominać! Ale oni tam nie mieli Najświętszego Sakramentu."


źródło: Anthony de Mello

RÓżnica jest taka, że takie Msze robią jakieś marginesy.
Natomiast we wspaniałej Mszy Trydenckiej, praktycznie we WSZYSTKICH odprawianych, wierni ją "wysłuchiwali" nie uczestnicząc w Niej (nawet byli zachęcani np. do mówienia Różańca), a istotę Eucharystii - spożywanie Ciała i Krwi - sprawowali raz w roku.
I to jest dopiero wypaczenie, w dodatku powszechne, a nie praktykowane przez pojedynczych księży.