matg1991
Milczek
Dołączył(a): Pn gru 04, 2017 7:10 pm Posty: 1
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
|
Ruszyć do przodu po nawróceniu...
Witam,
Chciałbym podzielić się moją historią. Przez 25 lat byłem ,,letnim katolikiem'', powierzchownie traktując sakramenty, o moralności na zasadzie ,, Panu Bogu świeczkę a diabłu ogarek (a w moim przypadku nawet na odwrót). Przez cały ten czas próżnowałem i oddawałem się światu, choć pewien sentymentalny, tajemniczy strach i szacunek do wyższej rzeczywistości dawał o sobie znać. Niedowiarstwo i przywiązanie do marności robiło jednak swoje. Latem 2016 r., będąc już zdruzgotanym, samotnym, nieśmiałym melancholikiem, bez żadnego realnego fachu w ręku i perspektyw, zacząłem odczuwać niezwykle silne wyrzuty sumienia, podkreślane przez zewnętrzne zdarzenia, niebywałe ,,zbiegi okoliczności''. Wtedy radykalnie zacząłem odrzucać, obrzydzać sobie grzech, lecz moją motywacją był tylko strach i pragnienie wydostania się z rozpaczy. Dopiero po kilku miesiącach, ufając w dobroć i wspaniałomyślność Bożą, podjąłem z pasją intensywną modlitwę, różnorakie posty cielesne i umysłowe, zacząłem szukać, czytać, drążyć jak najwięcej o tym, jak się ratować, rozwijać duchowo. Choć dzisiaj jestem już przepełniony ideałami i silnym oraz stałym pragnieniem ,,biegnięcia'' ku świętości, tkwię w bezsilności co do rozeznania powołania, wyjścia do innych wierzących, rozpoczęcia działań na rzecz kościoła i w kościele. Jestem jak uwiązany pies, wyrywający się ku Bogu, lecz poważne kroki w tym kierunku tkwią jedynie w teorii, słodkich marzeniach. Mam nadzieję, że z łaską Bożą jednak się nie zmarnuję, odważę na wstąpienie do jakiejś grupy formacyjnej, swego czasu myślałem nawet o zakonie. Zmarnowana młodość, różne lęki i poczucie zagubienia są ciężkimi przeszkodami, ale wiem już że nie wolno wątpić, poddawać się. W końcu chodzi o wieczne szczęście lub wieczną tragedię. Oby kogokolwiek ten tekst skłonił do pożytecznej refleksji, daj Boże nie zgorszył. Pozdrawiam, Mateusz
Ostatnio edytowano Pn gru 04, 2017 8:03 pm przez PeterW, łącznie edytowano 1 raz
przestawione "nie", bo chyba o to chodziło?
|
mlodyprawik
Milczek
Dołączył(a): Pt lut 16, 2018 11:35 pm Posty: 12
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
|
Re: Ruszyć do przodu po nawróceniu...
Witam!! Moim życiem kieruja podobne refleksje. Jeszcze tydzien temu, rowniez tkwilem w stagnacji przez prawie 2 miesiace. Nic na sile, ja osobiscie w takim okresie trzymam relacje z Bogiem i poprostu czekam, nie jest to latwe. Pragnienie wlasnej ingerencji, szybszego ruszenia do przodu jest silne, ale samoistne nakrecenie - u mnie prowadzi tylko do negatywnych konsekwencji.
|
zosiek
Dyskutant
Dołączył(a): So cze 18, 2011 9:31 pm Posty: 340
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
|
Re: Ruszyć do przodu po nawróceniu...
Witam. Zgadzam się z poprzednikiem, że wyrywanie się do przodu samemu może dać odwrotny skutek. Gdy ja na siłę szukałam wspólnoty dla siebie, to mnie odrzucano gdziekolwiek nie zajrzałam. Dzisiaj wiem, że zwyczajnie nie byłam na to gotowa - to Bóg wiedział co jest lepsze dla mnie. Dopiero, gdy duchowo i pod względem zdrowotnym "stanęłam przed murem betonowym", który przejść pomogła mi Maryja, Bóg dał mi wspólnotę - mój drugi dom tu na ziemi. Dzisiaj posługuję w tej wspólnocie innym ludziom. Matg1991 zachęcam Cię do codziennej wytrwałej modlitwy, codziennie proś Boga o jasność umysłu i Łaskę wprowadzenia na drogę dla Ciebie. Gorąco Cię pozdrawiam i życzę pełni Łask Bożych. Zosia
|