|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 8 ] |
|
Autor |
Wiadomość |
Mt24:23;26-27
Milczek
Dołączył(a): N paź 27, 2024 1:42 am Posty: 2
Płeć: kobieta
wyznanie: nie chcę podawać
|
Moje świadectwo
Chcę się podzielić z Wami moim świadectwem. Nie sądziłam, że będę mogła kiedyś być dla kogoś przykładem, ale czasami dzieje się to w najbardziej zaskakujący sposób. Parę lat temu zainteresowałam się fenomenem modlitwy za (przyszłego) męża. Przechodziłam wtedy trudny okres w moim życiu i byłam dosyć samotna, a niektórzy z ludzi, na których polegałam zawiedli mnie. Zgodnie z logiką ponadczasowej optyki Opatrzności modlitwa taka była niebezpodstawna, więc modliłam się za swojego (hipotetycznego) przyszłego męża: o łaskę prawdziwej wiary, o prawe sumienie, o wytrwałość w pokusach. Włączyłam tą modlitwę do mojego codziennego pacierza. Modliłam się codziennie rano i wieczorem (poza rzadkimi przypadkami, kiedy okoliczności na to nie pozwalały lub po ludzku zwyczajnie zapomniałam ale nie były częste). Modliłam się wytrwale i jednocześnie zakochałam się we wspaniałym mężczyźnie. Prawie od razu wiedziałam, że to ten jedyny. Oświadczył mi się i pomimo prób, na jakie wystawiony był nasz związek, wypłynęliśmy dzielnie na spokojne wody. Jesteśmy teraz szczęśliwym małżeństwem. Modlitwa zadziałała! Mój ukochany Mąż jest agnostykiem i antyklerykałem, a to dość niespodziewana, można powiedzieć niestandardowa odpowiedź Opatrzności. Na pewno mnie zaskoczyła. Na początku byłam trochę zbita z tropu punktem widzenia ukochanego. Jednocześnie trudno było odmówić jego opiniom pewnego sensu. Z czasem przekonałam się, że pod wieloma względami bardzo idealizowałam instytucję kościoła oraz wiarę. Bezkrytycznie przyjmowane przeze mnie nauki okazały się z perspektywy czasu mylące lub krzywdzące. Natomiast odpowiedzi, ze strony duchownych czy katolików, na wątpliwości niejednokrotnie były bardzo "bałamutne", nastawione na coś w rodzaju szermierki słownej. Mój Mąż był przy mnie i wspierał w najtrudniejszych momentach, oraz nauczył mnie mierzyć się z problemami zamiast patrzeć na świat przez bardzo różowe okulary. Faktem jest, że wymodliłam męża - "bezbożnika", z którym się uzupełniamy i jesteśmy szczęśliwi. Kwestią interpretacji jest, co to mówi o adresacie mojej modlitwy. Polecam ku zastanowieniu fragment Pisma świętego, którego użyłam w swoim loginie. Na pewno protestanci już dawno zwrócili na to uwagę, ale do dziś pamiętam, jak odkrywczą myślą było dla mnie. Cytuj: 23 Wtedy jeśliby wam kto powiedział: "Oto tu jest Mesjasz" albo: "Tam", nie wierzcie! 24 Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i działać będą wielkie znaki i cuda, by w błąd wprowadzić, jeśli to możliwe, także wybranych. 25 Oto wam przepowiedziałem. 26 Jeśli więc wam powiedzą: "Oto jest na pustyni", nie chodźcie tam!; "Oto wewnątrz domu", nie wierzcie! 27 Albowiem jak błyskawica zabłyśnie na wschodzie, a świeci aż na zachodzie, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego.
|
Śr paź 30, 2024 2:04 am |
|
|
joannabw
Niesamowity Gaduła
Dołączył(a): Pn sty 24, 2011 6:48 pm Posty: 5387
Płeć: kobieta
|
Re: Moje świadectwo
No dobra, ale co dalej? Myślałam, że będzie jakiś happy end z Jezusem w roli głównej. Co ma ten fragment ewangelii do Twojego męża?
|
Pt lis 01, 2024 12:50 pm |
|
|
merss
Czuwa nad wszystkim
Dołączył(a): Pt maja 06, 2011 2:22 pm Posty: 17168
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
|
Re: Moje świadectwo
To bylo świadectwo dobrego samopoczucia i magicznego myślenia, że stoi za tym Bóg. Bóg nam męża nie wybiera, bo to oznaczałoby odebranie nam wolności. On błogosławi to co sobie człowiek wybrał, jeśli to byl ślub sakramentalny. Łaskę Bożą można jednak odrzucić, bo się jej sensu nie odczyta. Może wolą Bogą był inny stan niż malżeństwo? Poza tym Bóg nie wybiera niewierzącego męża, bo wówczas strona wierząca czułaby powinność jego naprostowania. Tu mamy sytuację odwrotną: mąż wspierający i żadnej powinności z drugiej strony. Tak więc to świadectwo dobrego samopoczucia, bo ktoś się troszczy. nakłada się na to efekt aureoli, więc dobroludzizmowi przypisuje się więcej. Sytuacją sprawdzającą jest czas i konieczność odwrócenia ról. Czy wspierany potrafi w trudnej sytuacji wspierać, czasem latami.
|
Pt lis 01, 2024 2:35 pm |
|
|
joannabw
Niesamowity Gaduła
Dołączył(a): Pn sty 24, 2011 6:48 pm Posty: 5387
Płeć: kobieta
|
Re: Moje świadectwo
merss napisał(a): Bóg nam męża nie wybiera, bo to oznaczałoby odebranie nam wolności. To po co te całe modlitwy o dobrego męża? Analogicznie po co modlitwy o powołania kapłańskie i zakonne? Może byc tak, że Bóg podsunie odpowiedniego człowieka, ale czy go wybiorę czy nie to moja wola? merss napisał(a): Poza tym Bóg nie wybiera niewierzącego męża, bo wówczas strona wierząca czułaby powinność jego naprostowania. A czy chrześcijanie nie mają powinności naprowadzania niewierzących na drogę wiary? W przypadku autorki świadectwa pozostaje życzyć dobrych owoców tego małżeństwa. W każdym tego słowa zrozumieniu.
|
Pt lis 01, 2024 9:52 pm |
|
|
merss
Czuwa nad wszystkim
Dołączył(a): Pt maja 06, 2011 2:22 pm Posty: 17168
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
|
Re: Moje świadectwo
joannabw napisał(a): To po co te całe modlitwy o dobrego męża? To modlitwy o moje dobre oczy a nie zwalanie odpowiedzialności na Boga. Chodzi o roztropność i mądrość a nie magię. Cytuj: Analogicznie po co modlitwy o powołania kapłańskie i zakonne? Może byc tak, że Bóg podsunie odpowiedniego człowieka, ale czy go wybiorę czy nie to moja wola? Siła narodu tkwi w jego jedności. Modlimy się o dobre powołania kapłańskie, bo tylko tacy ludzie są zdolni skutecznie ewangelizować. Cytuj: A czy chrześcijanie nie mają powinności naprowadzania niewierzących na drogę wiary? Uprzedziłam to pytanie. Prawidłowość jest taka, że ludzie, którzy pomagają innym to w końcu zauważą, że to nie ma sensu. Jeśli odmówią pomocy to zazwyczaj spotykają się od tych samych osób z wrogością. Jak ta osoba mi pomaga, jaka jest wspaniała! Będą ci słodzić bez końca, byle dalej pomagać. Wybierając więc niewierzącego męża nakładam na siebie powinność, by uczynić wszystko, by pomóc mu w zbawieniu. Skoncentrowana jestem na swej powinności a nie wspieraniu mnie. Ja odczytałam więc ja, ja, ja...jestem taka zaopiekowana! Tymczasem nic o swej powinności. On jest już zbawiony, bo się mną opiekuje. I wracamy do owej prawidłowości... Cytuj: W przypadku autorki świadectwa pozostaje życzyć dobrych owoców tego małżeństwa. W każdym tego słowa zrozumieniu. Tego samego jej życzę.
|
Pt lis 01, 2024 10:11 pm |
|
|
Mt24:23;26-27
Milczek
Dołączył(a): N paź 27, 2024 1:42 am Posty: 2
Płeć: kobieta
wyznanie: nie chcę podawać
|
Re: Moje świadectwo
joannabw napisał(a): No dobra, ale co dalej? Myślałam, że będzie jakiś happy end z Jezusem w roli głównej. Co ma ten fragment ewangelii do Twojego męża? A dalej - dalej żyjemy szczęśliwie Też bym się spodziewała happy endu z Jezusem w roli głównej, ale wymodliłam happy end bez Jezusa. Zacytowałam ten fragment Ewangelii, bo 1) był dla mnie bardzo odkrywczy, 2) wydaje mi się całkiem celny w kontekście mojego doświadczenia i tego świadectwa. Np. ostrzega, żeby nie polegać ślepo na autorytetach religijnych. merss napisał(a): Może wolą Bogą był inny stan niż malżeństwo? W moim wypadku raczej nie kapłaństwo. merss napisał(a): Tu mamy sytuację odwrotną: mąż wspierający i żadnej powinności z drugiej strony. Tak więc to świadectwo dobrego samopoczucia, bo ktoś się troszczy. nakłada się na to efekt aureoli, więc dobroludzizmowi przypisuje się więcej. Sytuacją sprawdzającą jest czas i konieczność odwrócenia ról. Czy wspierany potrafi w trudnej sytuacji wspierać, czasem latami. Co masz na myśli pisząc "dobroludzizmowi"? Zastanawiające, że główny wniosek, który wyciągasz z mojego świadectwa, to teza / sugestia, że nie wspieram męża. merss napisał(a): joannabw napisał(a): To po co te całe modlitwy o dobrego męża? To modlitwy o moje dobre oczy a nie zwalanie odpowiedzialności na Boga. Chodzi o roztropność i mądrość a nie magię. Czyli jak człowiek wybierze dobrze, to dlatego, że Bóg go natchnął "roztropnością i mądrością", a jeśli wybierze źle, to niech nie "zwala odpowiedzialności na Boga". Tak by wynikało ze słów merss. Wydaje mi się dosyć stronnicze na korzyść Boga. Ja modliłam się o dobrego męża i o trzy łaski dla niego: o łaskę prawdziwej wiary, o prawe sumienie, o wytrwałość w pokusach. Przy czym brałam pod uwagę również opcję, że nie jest mi "przeznaczone" w ogóle spotkać kogoś wyjątkowego i wyjść za mąż. merss napisał(a): Prawidłowość jest taka, że ludzie, którzy pomagają innym to w końcu zauważą, że to nie ma sensu. Często tak jest. Znam ludzi, którzy nie pozwalają sobie pomóc i biegną jak chomik w kółku. Ale to dość zaskakująca generalizacja na forum katolików, zwłaszcza w kontekście przykazania miłości bliźniego i przypowieści o miłosiernym Samarytaninie. Bzrmi dość... cynicznie.
|
Wt lis 05, 2024 12:55 am |
|
|
PeterW
Czuwa nad wszystkim
Dołączył(a): Cz cze 21, 2012 4:15 pm Posty: 6949
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
|
Re: Moje świadectwo
Mt24:23;26-27 napisał(a): joannabw napisał(a): No dobra, ale co dalej? Myślałam, że będzie jakiś happy end z Jezusem w roli głównej. Co ma ten fragment ewangelii do Twojego męża? A dalej - dalej żyjemy szczęśliwie Też bym się spodziewała happy endu z Jezusem w roli głównej, ale wymodliłam happy end bez Jezusa. Bardzo możliwe że dostałaś zadanie: doprowadzić męża do Jezusa. To nie happy end, ani żaden inny end. To początek. Cytuj: Zacytowałam ten fragment Ewangelii, bo 1) był dla mnie bardzo odkrywczy, 2) wydaje mi się całkiem celny w kontekście mojego doświadczenia i tego świadectwa. Np. ostrzega, żeby nie polegać ślepo na autorytetach religijnych.
Hm... No nie bałdzo. Oznacza żeby nie ganiać za nowinkami i dziwnymi objawieniami. Autorytety zwykle nie każą Ci biegać po wszystkich cudownych miejscach.. Cytuj: Czyli jak człowiek wybierze dobrze, to dlatego, że Bóg go natchnął "roztropnością i mądrością", a jeśli wybierze źle, to niech nie "zwala odpowiedzialności na Boga". Tak by wynikało ze słów merss. Wydaje mi się dosyć stronnicze na korzyść Boga. No dowcip polega na tym, że zwykle do końca nie wiesz, co jest natchnieniem Bożym, a co niekoniecznie, co sprawą Boga, a co dopustem. Cytuj: merss napisał(a): Prawidłowość jest taka, że ludzie, którzy pomagają innym to w końcu zauważą, że to nie ma sensu. Często tak jest. Znam ludzi, którzy nie pozwalają sobie pomóc i biegną jak chomik w kółku. Ale to dość zaskakująca generalizacja na forum katolików, zwłaszcza w kontekście przykazania miłości bliźniego i przypowieści o miłosiernym Samarytaninie. Bzrmi dość... cynicznie. Czemu cynicznie? Katolik powinien pomagać bliźnim nie oczekując podziękowań i dobrych efektów. Pomoc też musi być mądra (dać czy nie dać pieniędzy pijaczkowi?)
_________________ "Bo myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi moimi drogami - wyrocznia Pana." Iz 55
|
Śr lis 06, 2024 12:19 pm |
|
|
merss
Czuwa nad wszystkim
Dołączył(a): Pt maja 06, 2011 2:22 pm Posty: 17168
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
|
Re: Moje świadectwo
Mt24:23;26-27 napisał(a): Co masz na myśli pisząc "dobroludzizmowi"? To taka magiczna wiara, że Biblię/Kościół rozumie się jak kartę w restauracji. Ja płacę (modlę się) a Bóg podaje mi dania. Cytuj: Zastanawiające, że główny wniosek, który wyciągasz z mojego świadectwa, to teza / sugestia, że nie wspieram męża. Ukryta agresja ( zastanawiające się powtarzasz). Wyciągam wniosek o znerwicowaniu i niedojrzałości. Interesowało cię to odpowiedziałam. Gdyby mi nie zgrzytało w tym świadectwie lub inni wysyłali gratulacje, że oto mamy morał bajki: wszyscy żyli długo i szzęśliwie to miałabyś więcej przyjemności, pewnie bym to zostawiła. Niech sobie gadają. Mamy na codzień deklaracje celebrytów o tym jacy szczęśliwi a za jakiś czas: uszanujcie naszą prywatność. Najpierw opowiadają bzdety a potem płacz, że ktoś widzi to czego oni nie chcą, by im powiedziano. Miliony ludzi z wypiekami na twarzy śledzi ich instagramowe szczęście. Cytuj: Czyli jak człowiek wybierze dobrze, to dlatego, że Bóg go natchnął "roztropnością i mądrością", a jeśli wybierze źle, to niech nie "zwala odpowiedzialności na Boga". Tak by wynikało ze słów merss. Wydaje mi się dosyć stronnicze na korzyść Boga. Nie. To oznacza, że należy się najpierw nauczyć na czym cnoty te polegają i jak się do nich dochodzi. Stąd moje uogólnienie o niedojrzałości. Nie ma w tobie ciekawości poznawczej. Cytuj: Ja modliłam się o dobrego męża i o trzy łaski dla niego: o łaskę prawdziwej wiary, o prawe sumienie, o wytrwałość w pokusach. Przy czym brałam pod uwagę również opcję, że nie jest mi "przeznaczone" w ogóle spotkać kogoś wyjątkowego i wyjść za mąż. I modlitwy kierowałaś do siebie - boga. Instancją odwoławczą uczyniłaś siebie, bo Kościół be...sama napisałaś. Benedyktyni uczulają, by być czujnym i wiedzieć do kogo się kieruje modliwy, bo swoim panem można uczynić nie tylko Boga. Ty lekceważysz mądrość Kościoła. Cytuj: Ale to dość zaskakująca generalizacja na forum katolików, zwłaszcza w kontekście przykazania miłości bliźniego i przypowieści o miłosiernym Samarytaninie. Bzrmi dość... cynicznie. Nie. Po prostu nie masz podstawowej wiedzy i nie rozumiesz miłości. Miłosierny Samarytanin dostrzegł indywidualne pole odpowiedzialności - ktoś potrzebuje pomocy. Szybko jej udzielił, jak pogotowie ratunkowe, i odszedł do realizacji swych spraw*. Był wolny, więc podjął decyzję, bo chciał. Nie należy utożsamiać miłości z naiwnością (ty tak to definiujesz i stąd infantylna uwaga o tym jacy to powinni być katolicy na tym forum -> stawiasz się na zewnątrz, więc to dobroludzizm), słabością moralną (poświęcam się, bo boję się odrzucenia, ale racjonalizuję to). Katolicyzm nie naucza etyki samopoświęcenia, ale mądrego rozeznanaia co jest moją powinnością. Nie można bowiem pozwolić innemu człowiekowi grzeszyć. Powołanie można realizować na dwa sposoby: służyć wartościom, bycie dla innych w wolności. Drugie to poświęcenie, czyli myślenie patologiczne, niewolnicze lub zmuszanie innych poprzez manipulacje do służenia mi. To, czy to będzie samotne chodzenie przez życie, małżeństwo, życie konsekrowane...to sprawa drugorzędna. Ksiądz pyta w kancelarii narzeczonego: Czy pan kocha swoją narzeczoną? Oczywiście – wykrzykuje narzeczony A jak pan to rozumie? Ona jest dla mnie najważniejsza. Bez niej nie wyobrażam sobie swojego życia. Ona daje mi szczęście! Pan cały czas mówi o sobie. A jak Panu jest z nią dobrze? Ona jest dla mnie…sensem mojego życia. Ani słowa nie powiedział Pan: co chcę dla niej dobrze robić, jak jej służyć50% związków sakramentalnych rozpada się, więc kiedy czytam taką jednostronną deklarację ja, ja, ja to wyraźnie widzę to co ten ksiądz. Kiedy czytałam twe świadectwo to zobaczyłam tę rozmowę, którą wyżej przytoczyłam. Małżeństwo to 'my' a nie 'ja'. U ciebie wciąż czyta się 'ja' albo ty jesteś. Nie sprawdzisz, ale wiesz. Dobroludzizm jest pojęciem powszechnie znanym i gdybyś była bliżej Kościoła to znałabyś to określenie. _______________ * Ja też odchodzę, bo byłoby jałowe.
|
Śr lis 06, 2024 1:19 pm |
|
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 8 ] |
|
Kto przegląda forum |
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości |
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów
|
|