Tak kusi. Tyle, że na problem może spojrzeć też od strony odpowiedzialności za innych. Kluczem jest roztropność, czyli zgromadzenie faktów na tyle, na ile to możliwe. Może tu nie o wygodę jednak chodzi? Zasada kupowania butów to wygoda. Zasada wykorzystania talentów to zdobycie np dobrego wykształcenia i zadowolenie, że tak się stało. To żaden wstyd. Daje też wygodę w życiu.
Niewielu nie zaszczepi się z powodu, który podałaś jako osobistą decyzję.

Zwykle mówię "Nie widzę powodu, dla którego miałabym się zaszczepić, nie jestem w grupie ryzyka". Nie jest to do końca szczera odpowiedź, ale jak zacznę mówić szczerze, to wezmą mnie za wariatkę, a kiedy lekko się wpisuję w narrację pandemiczną, to wtedy mam większy posłuch. Wszyscy moi proszczepionkowi rozmówcy przyznają mi rację, że właściwie oni też nie są w grupie ryzyka, no ale trzeba się zaszczepić bo trzeba albo żeby jechać na wakacje.

Tak jak pisałam - tych szczepionek w ogóle nie powinno być na rynku i tej całej debaty szczepić się czy się nie szczepić. Więc ja funkcjonuję tak jakby żadnych szczepionek nie było, tzn. byłyby ale w fazie badań klinicznych. Przemawianie do odpowiedzialności za innych w kontekście tych pseudoszczepionek postrzegam jako formę manipulacji. Moja odpowiedzialność polega na tym, na czym polegała jak dotąd - nie latam z bez sensu z grypą zarażać ludzi, tylko siedzę z dupą w domu i się kuruję, kiedy kicham zasłaniam twarz. A jak jestem bezobjawowa to nie mam żadnego zakichanego obowiązku zachowywać się tak jakbym była trędowata. Widuję się z ludźmi, podaje dłoń, przytulam. Nie dam sobie wmówić, że jestem egoistką albo "potencjalnym mordercą" jak się wypowiedział w mediach pewien klasyk tylko dlatego, że nie dałam sobie wyprać mózgu.

Skad wiesz czy nie jestes w grupie ryzyka???
Dla wariantu Delta jak najbardziej jestes. Co do tego nie bycia tredowata to zobaczymy jak sie twoi bliscy zachowaja gdy kogos zarazisz. Moj syn w Polsce przerobil to dokladnie jako ze zarazony pojawil sie z zona na party gdzie zarazili kolejna grupe osob.

Swoja droga najlepsza odpowiedz, calkowicie zamykajaca dyskusje na temat pytania szczepic sie czy nie otrzymala moja zona od naszej kolezanki z dalekiego Calgary. Na jej stwierdzenie ze ona "nigdy sie nie zaszczepi" zona spytala ja dlaczego i otrzymala odpowiedz "bo oni chca nas tymi szczepionkami upodlic!!!".
Trudno, jak chca upodlic, to oczywiscie szczepic sie nie powinnas, odpowiedziala zona.

No i załóżmy się, ze się zaszczepiłam i dzięki temu uniknęłam zarażenia wariantem delta, ale zaraziłam się wariantem omega, który ucieka odporności poszczepiennej i co wtedy? Ja myślę długofalowo. Przechorowanie covida daje mi znacznie lepszą odporność i bardzo prawdopodobne, że na całe życie. A jeśli nie przeżyję wariantu delta, to tego omega czy gamma pewnie też nie, więc prędzej czy później kowid mnie zabije. To ja nie będę czekać na kolejne warianty, tylko jak mnie ma covid uśmiercić to niech to zrobi już teraz. Szczególnie, że światowej sławy eksperci ostrzegają, że to masowe szczepienia powodują powstawanie kolejnych, bardziej zjadliwych mutacji. Czy mają rację, to się okaże.
Niemniej zdania są podzielone, jedni naganiają do szczepień z lęku przed mutacjami, a inni z kolei z tego samego powodu wzywają do natychmiastowego wstrzymania szczepień. Sprawa jest kontrowersyjna, a w mediach głównego nurtu się to przedstawia jako coś oczywistego, że żeby zatrzymać epidemię należy jak najszybciej wszystkich wyszczepić.

A gdybyśmy po Bożemu wstrzymali się ze szczepieniami do czasu ukończenia badań klinicznych, to tego dylematu by nie było.

Tak samo jak dotąd. Nie będą mnie obwiniać ani wyzywać od morderców. Wiele razy zaraziłam ich niechcący grypą czy przeziębieniem. To jest normalne i naturalne, że ludzie się od siebie różnymi rzeczami zarażają. Dopiero na przełomie 20/21 nagle stało się to przestępstwem. Nie zdziwię się, kiedy papież Franciszek niedługo dołoży kolejny grzech "zarażania"...

Mądra koleżanka, która ma jakieś wyższe wartości.

Czytając wasze wpisy, przypomina mi się to o utraconym raju. Co mieliśmy a czego teraz nie mamy? W kontekście tematu, aż prosi się stwierdzenie. Że mieliśmy dużą odporność na cały pakiet wirusów i innych drobnoustrojów. Którą to nie znając tej konsekwencji, oszukańczym sposobem dla nas na sterylność, większą czystość utraciliśmy. Tworzenie niemal laboratoryjnych warunków życia. Spowodowało zanikanie naturalnie zdobywanej odporności u ludzi. Tak że nawet w przypadku kilku rodzajów zagrożeń, są problemem we właściwym odczytywaniu danego zagrożenia, poprzez układ obronny organizmu. Poprzez to że organizm już nie potrzebuje mobilizować swych całych sił obronnych. A za to potrzebuje trafnej punktowej analizy zagrożenia. Wobec danego jednego konkretnego wirusa w danej chwili. Co to powoduje? Powoduje wydłużenie czasu reakcji na zgrożenie. Więc zwiększenie ryzyka spóźnionej reakcji, tym samym przegranej. Tak bym widział genezę tego typu zagrożeń.
Sam będąc młody, mając jeszcze wyjątkowo trudne warunki życia i pracy. W tumanach kurzu bywało że ze skaleczeniem. Pracowałem ndal nic sobie z tego nie robiąc, bez konsekwencji jątrzenia ran, infekcji, czy zatruć itp. To wszystko organizm umiał utylizować bez żadnych obiawów. Jeszcze coś mi pozostało do dziś z tej odporności. Lecz spotykam się z coraz bardziej chigienicznym trybem žycia, zwłaszcza innych ludzi. Lecz zarazem bardzo wrażliwych na infekcje, bardziej ode mnie.
Wniosek nasuwa mi się prosty, im dalej z czasem i poprawą warunków życia. Tym słabszy jest układ obronny organiu człowieka. A o prawidłowej i skutecznej obronie, tylko on ma decydujący wpływ. Przy czym jego uśpienie, poprzez styl i warunki życia się zwiększyło. Badania sprawiają że poznajemy dokładnie damy konkretny patogen. Przeciwko niemu przygotowujemy odpowiednią szczepionkę budzącą uśpiony układ obronny. Bo tak to działa, nie bawiąc się w szczegóły. Tylko że. No właśnie, badania są robione na zasadzie wykrytego zagrożenia o większej skali, czy o bardzo dużej skali. Badając i przeciwstawiając się już rozprzestrzenionemu zagrożeniu. Nie szukamy innych zagrożeń, tych rozwojowych, bądź współistniejących. A przynajmniej nie nastawiamy się na te inne badania, nie mając do nich jeszcze podstaw. Jest oczywiste że badając kogoś na koronowirusa, z wynikiem pozytywnym. Nie mamy podglądu na obecność innych, zwłaszcza jeszcze nie znanych wirusów. A te mogą być zarówno w skutecznym wyleczeniu kluczowe, jak i w rozpoznaniu całej gamy okoliczności w przypadku niepowedzenia. Werdykt będzie wtedy oczywisty, umarł na koronowiruda. Tylko że jest jeszcze taka możliwość i to nie zbadana. Że nie sam tylko ten wirus to spowodował. A ten nie wykryty inny czynik, czy wirus. przepełnił miarę obrony organizmu. Ja zdaję sobie sprawę że lekarze bardzo poświęcają się w swej pracy. Lecz też zdaję sobie sprawę, że kuleje sam sposób podchodzenia do diagnostyki, oraz o lepsze możliwości diagnostyczne. Co skutkuje że leczenie zawsze jest spuźnione, a tylko silny osobnik wsparty leczeniem przeżywa.
Czyli sprawa jest mocno złożona, w podejściu do leczenia, jest tu wiele jeszcze do zrobienia.
I wtedy te tu zastrzeżenia do obecnej formy szczepień, może mieć swe uzasadnione obiekcje.
Tak bym to widział. Nie przesądzam tymi swoimi spostrzeżeniami o tym co jest źle, lecz warto by i temu się przyjżeć. Wszak wszyscy chcemy skuteczniej być zdrowi, a nie tylko od czasu jednej infekcji do drugiej.

Adam M.,
Jeszcze raz wracam do tego, ponieważ wpadł mi w ręce nowy artykuł, który więcej wyjaśnia:
https://childrenshealthdefense.org/defe ... ons-lives/

W skrócie (tłumaczenie):
Dane wyraźnie pokazują, że iwermektyna może zapobiegać COVID-19, a gdy jest stosowana wcześnie, może powstrzymać pacjentów przed przejściem do fazy hiperzapalnej choroby. Może nawet pomóc w wyzdrowieniu krytycznie chorych pacjentów.

Iwermektyna ma długą historię stosowania jako środek przeciwpasożytniczy, ale jej właściwości przeciwwirusowe były badane od 2012 roku.

Badania wykazały, że iwermektyna hamuje replikację wirusów SARS-CoV-2 i grypy sezonowej, hamuje stany zapalne na kilka sposobów, obniża miano wirusa, chroni przed uszkodzeniem narządów, zapobiega przenoszeniu SARS-CoV-2 przed lub po ekspozycji, przyspiesza powrót do zdrowia i obniża ryzyko hospitalizacji i zgonu u pacjentów z COVID-19.

Lekarzom powiedziano, aby nie stosowali iwermektyny, ponieważ wciąż brak kontrolowanych badań na szeroką skalę. Jednak, gdy na podstawie dowodów klinicznych widać, że coś działa, prowadzenie badań kontrolowanych staje się nieetyczne, ponieważ wiadomo, że skazuje się grupę kontrolną na słabe wyniki lub śmierć. W rzeczywistości jest to ten sam argument, którego używają teraz producenci szczepionek, aby uzasadnić eliminację grup kontrolnych i podanie szczepionki wszystkim.

Frontline COVID-19 Critical Care Alliance zaleca powszechne stosowanie iwermektyny we wszystkich stadiach COVID-19, w tym profilaktyce.

---
Podsumowując krótko sprawę leku: rząd próbuje go urzędowo blokować, niezależni lekarze nim leczą.

Tym razem, jeśli szczepionki negatywnie wpłyną na płodność, ich producenci żadnych odszkodowań płacić nie będą, ponieważ zostali całkowicie zwolnieni z odpowiedzialności.

Na dziś. Ludzkie prawo się zmienia. Wystarczy, że udowodni się fałsz tego uregulowania prawnego.

Pan doktor tak jakby sam sobie zaprzeczał. Z jednej strony mówi że sporo nie wiemy a z drugiej że każdy trafi z ciezim przebiegiem co jest oczywista nieprawda.

To też nieprawda. Pan doktor kompletnie nie uwzględnia odporności ozdrowieńców.


Tu jednak niepewność, szczepmy się może coś pomoże a może nie ale przecież za darmo.



No ta ludzie sami sobie winni, a Pan doktor już ani słowa o tym że lekarze POZ postanowili zrobić s Przychodni twierdze nie do zdobycia a wszystkie planowane operacje były odwolywane

Jak to było? "Zostań w domu"?

-------------
Tak na marginesie, tajemnicą jest jak to się stało, że można było narzucić milionom ludzi całkowicie nieracjonalne, sprzeczne z rozumem i wieloletnią praktyką prozdrowotną rzeczy, które są instynktownie oczywiste nawet dla prostych ludzi ze wsi?

Całe tłumy uczelnianych i medycznych kurtyzan z katedr swoich tytułów i "autorytetu", prostytuujących się przed cezarem - tak nakazywały ludziom.

Też o tym pomyślałam. Już od dawna mam wrażenie, że ludzie prości, ze wsi, mają bardzo często więcej rozumu od tych wysoko kształconych z dużych miast, chyba dlatego, że oni są blisko życia, natury, widzą co z czego wynika i obcy jest im wielkomiejski snobizm. Osobie z wyższych sfer nie wypada kwestionować tego, co mówią autorytety katedrowe. Dlatego tak łykają to wszystko - LGBT, gender, globalne ocieplenie i teraz kowidianizm. I ze statystyk wynika, że mieszkańcy wsi, małych miast są bardziej odporni na tę propagandę, świadczy o tym choćby mniejsza wyszczepialność na kowid w tej grupie.

To jest ciekawe zjawisko, jak wykształcenie może się zmienić w ogłupienie.

sachol
To nie tak. W medycynie mamy wiele niewiadomych. To nie matematyka. Nie wiesz jak prowadził myśl, bo mówił też o mutacjach. Pytania powodują, że skupiasz się na określonym aspekcie sprawy, inne zostawiasz. Szczeionki są bezpieczne na dzisiejszym poziomie badań, wg przygotowanych na tę okoliczność prccedur sprawdzających. Nie chcieli Chińczycy poddać swych szczepionek tym procedurom to ich nie dopuszczono na terenie UE. Rozdysponowano szczepionki niemieckie a nie wiadomo czy w ogóle przejdą rejestrację.
Kolejna sprawa. Tu mamy do czynienia z różnymi podejściami do leczenia. To jest jakby oczywistą oczywistością. Jeden profesor ogląda zdjęcie i uważa, że tylko zabieg chirurgiczny a drugi uważa, że można z tym poczekać. Na covida umierali też lekarze, bo uważali, że panują nad sytuacją. Z jednej strony mają procedury wykluczające, ale wszyscy wiedzą, że ten akurat profesor radzi sobie z tym czego nie wolno. Nazywają to iskrą bożą jak wierzący czy intuicją lekarską w innych przypadkach,
Człowiek to tajemnica także w sferze zdrowotnej. Przykładanie do tego prostej taśmy mierniczej jest nieporozumieniem.

Kiedy czytam, że szczepionka jest bezpieczna to pamiętam, że to lek a nie marchewka z upraw ekologicznych i do tego zdrowa. To, że z upraw ekologicznych nie oznacza bowiem, że zdrowa i o wysokiej wartości biologicznej.

Kiedy widzisz paraliż służby zdrowia na poziomie opieki podstawowej to dostrzegasz kondycję etyczną lekarzy. Jestem pełna szacunku dla lekarzy w naszej przychodni. Była zamknięta (drzwi), ale działała bez potrzeby tłoku kolejkowego na jej terenie. Widziałam też to co działo się w szpitalu i poliklinice onkologicznej. Trafiali tam też ci, którym zamknięto drzwi w szpitalach miejskich i wojewódzkich. Jedni lekarze pracowali prywatnie a innym przyszły zwielokrotnione obowiązki. Jestem dla nich pełna podziwu: rozmawia z pacjentem i jest odwoływany jednocześnie, bo potrzeba jego konsultacji w szpitalu, obok w gabinecie też ktoś go woła. A on uśmiechnięty. Mam teraz jechać po wszystkich, z klucza lenistwa?

Nazywanie tych szczepionek bezpiecznymi na tym etapie, przed ukończeniem badań jest nadużyciem. Nawet nazywanie tych preparatów szczepionkami jest nadużyciem, to są dopiero kandydaci na szczepionki. Ja w tym widzę ewidentną manipulację, która polega na zacieraniu granicy między gotowym produktem a czymś co jest dopiero w trakcie produkcji, tak jakby ktoś chciał te procedury sprowadzić do zbędnej formalności. Na sąsiednim forum śmieszkowali swego czasu z "antyszczepów", że się czepiają głupio, że szczepionka nie przeszła testu na zwierzętach albo że nie była badania wiele lat, przecież tylko procedury... To jest bardzo niebezpieczne zjawisko, które - jeżeli ludzie to łykną, a łykają jak młode pelikany, będzie precedensem otwierającym furtkę do kolejnych nadużyć. Za chwilę to będzie standard, żeby wypuszczać leki i szczepionki w trakcie produkcji, maksymalnie skracając ścieżkę producent-klient, oczywiście wszystko pod pretekstem troski o zdrowie ludzi. A z testów na zwierzętach zrezygnują również z przyczyn ideologicznych, bo nie wolno maltretować zwierząt, więc szczurami doświadczalnymi będą ludzie i jeszcze będą się z tego cieszyć i chwalić się na fejsbuku, że pierwsza dawka Pfizera już weszła...

To czas pokaże czy był to gigantyczny eksperyment nad ludzkością, by ją objąć w szpony totalitaryzmu czy też nie.