Godzinę temu napisał

https://twitter.com/realDonaldTrump/status/1312442195509563392
Wygląda na to, że pisze sam za siebie.

Uff, odetchnąłem Lubię pana Wojciecha i wolałbym, żeby mu jakaś szajba nie odbiła.

Co do prezydenta Trumpa - również wierzę w to, że wszystko skończy się dobrze. Na pewno ma dobrą opiekę medyczną, teraz potrzebuje tylko modlitwy.

Co do Wojciecha ( którego tez lubię) to niestety szajba mu czasami odbija. Ale w kilku sprawach się z nim zgadzam. Dostęp do broni, wolności rodem z USA, i to ze PiS oszukał wyborców w sprawie aborcji. No i oczywiście fantastyczne filmy podróżnicze robi.

Podano mu jeszcze famotydynę.
Prezydent Trump znowu zatwittował. Tym razem to nie wpis a przemowa. Nie kaszle, wygląda raczej OK. https://twitter.com/realDonaldTrump/status/1312525833505058816

Tak to prawda, corka potwierdzila ze widziala ta jego przemowe robiona zza biurka i od razu dodala czy to czasem nie jest jakas manipulacja telewizyjna bo wyglada jakby nie byl to szpital.
Z drugiej strony powiedziala mi ze z jakichs przeciekow wiadomosci byly sygnaly ze go chca zaintubowac. W naszych wiadomosciach podali ze ma jeszcze krytyczne 2 dni przed soba i "he's not out of the woods yet" ( nie jest jescze poza zagrozeniem ). Wszystko razem troche sie kupy nie trzyma, jak to w obecnych wiadomosciach.
Johnson tez przemawial bedac na granicy utraty przytomnosci co sie potem na nim niezle odbilo.

No, raczej nie jest to zwykły szpital, a Walter Reed National Military Medical Center, w Bethesda, Md. https://en.wikipedia.org/wiki/Walter_Reed_National_Military_Medical_Center

A i dlatego mogl tam za biurkiem siedziec.

Za nami kolejna z czterech zaplanowanych w tej kampanii debat. 7 października spotkali się ze sobą kandydaci na wiceprezydentów Mike Pence i Kamala Harris. To wydarzenie zwykle nie przyciąga takiej uwagi opinii publicznej, ogląda ją dużo mniej widzów niż debaty prezydenckie. Tym razem jednak zainteresowanie komentatorów było większe, a to z tej racji, że oboje polityków ma poważne szanse na nominację prezydencką swoich partii za 4 lata. W przypadku wygranej Trumpa urzędujący wiceprezydent - jeśli oczywiście będzie chciał wystartować - będzie naturalnym kandydatem i będzie się zapewne mocno liczył w stawce. Podobnie w przypadku Harris, bo nie brak spekulacji, że Biden z racji wieku raczej nie wystartuje na drugą kadencję. Stąd niektórzy traktowali tą debatę jako przedsmak starcia w przyszłej kampanii.

Co można powiedzieć o samej debacie, to że na pewno oglądało się ją dużo lepiej, niż poprzednią. Nie była tak chaotyczna, rozmówcy nie wchodzili sobie co chwilę w słowo, nie było ataków personalnych, a jeśli pojawiały zarzuty to tylko dotyczące konkretnych działań danego polityka. Na pewno nie było nic z obrzucania się epitetami znanego z poprzedniej debaty. Wiceprezydent Pence był wręcz bardzo kulturalny wobec swojej rozmówczyni, pogratulował jej nominacji, podziękował za życzenia powrotu do zdrowia dla Trumpa.

Jak wypadli rozmówcy? Kamala Harris na pewno na tle zdziadziałego Bidena prezentowała się znacznie lepiej - dużo młodsza, pełna werwy, przez większość debaty uśmiechnięta. Była też bardziej ofensywnie nastawiona od Bidena, parę razy uciszyła Pence'a, który chciał jej przerwać.
Wiceprezydent z kolei miał chyba pokazać się jako ten bardziej stonowany i merytoryczny kandydat. Był bardzo spokojny, ale mówił w sposób stanowczy i pewny siebie. O ile Harris pokazała się z dobrej strony jako polityk "wiecowy", to Pence wypadł bardziej "prezydencko", sprawiał wrażenie godnego zaufania męża stanu. Pokazał też większe doświadczenie w debacie, udało mu się zagonić Harris do narożnika dwukrotnie - przycisnął ją w sprawie deklarowanego przez Bidena wycofania się z niektórych ulg podatkowych administracji Trumpa, na co Harris trochę się zawiesiła i nie znalazła riposty, a potem bardzo stanowczo domagał się odpowiedzi na pytanie czy w przypadku wygranej Biden i Harris będą chcieli mieszać w składzie Sądu Najwyższego (pojawiły się bowiem zapowiedzi rozszerzenia składu po tym jak Republikanie zapewnili w nim sobie znaczącą większość). Harris nie potrafiła z tego wybrnąć i w końcu Pence stwierdził, że prosi, by zanotować, że jego konkurentka nie odpowiedziała. To zawisło w powietrzu i nie znalazło riposty ze strony Harris. Sam Pence też parę razy ominął niewygodne pytania, ale zrobił to zręczniej, nie tracąc rezonu i zawsze mając wyuczoną, okrągłą formułkę pod ręką.

Debata rozpoczęta przez ofensywę Harris (temat Covida wykorzystała dobrze, odwoływała się do emocji, do statystyk ilu ludzi umarło, zarzucała Trumpowi brak działań), potem zaczęła się wyrównywać w miarę jak tematy przechodziły na gospodarkę, relacje z Chinami, sprawy bezpieczeństwa, a końcówka - głównie za sprawą wątku o Sądzie Najwyższym - zdecydowanie dla Pence'a. Pojawił się tam też wątek aborcji, gdzie wiceprezydent mocno podkreślił, że jest pro-life i nie zamierza za to przepraszać.
Ogólnie lepiej wypadł Pence, który nie tylko dobrze reprezentował konserwatywnych wyborców, czyli tzw. bazę Republikanów, ale mógł też pozyskać nieco głosów niezdecydowanych pokazując profesjonalizm i opanowanie. Harris też zrobiła co do niej należało, czyli głównie wytykała administracji Trumpa politykę wobec epidemii, ale nie wiem, czy przemówiła do milczącego centrum.

Parę wieści z frontu:

Planowana na 15 października druga debata między Trumpem a Bidenem oficjalnie została odwołana. Sztaby nie porozumiały się co do organizacji wydarzenia. Demokraci nie dowierzają zapewnieniom, że prezydent Trump ostatecznie wyzdrowiał z zakażenia koronawirusem i chcieli zorganizować debatę w formie online, na co z kolei nie chciał zgodzić się sztab Trumpa.

Dzisiaj ma się rozpocząć przesłuchanie kandydatki Trumpa do Sądu najwyższego Amy Coney Barrett przed senacką komisją sprawiedliwości. Demokraci próbowali opóźnić je pod pretekstem zagrożenia koronawirusowego, ale Republikanie są zdeterminowani przeprowadzić głosowanie nad tą kandydaturą możliwie szybko, prawdopodobnie pod koniec października:
https://www.nbcnews.com/politics/suprem ... t-n1242785
Co ciekawe większość potrzebna do przegłosowania kandydatury Barrett jest minimalna - wyłamało się dwoje republikańskich senatorów - w związku z tym jeśli przejdzie, to tylko jednym głosem.

Najnowsze sondaże w skali kraju dają Bidenowi średnio 9,8 pkt przewagi nad urzędującym prezydentem (co oznacza ok 2-procentowy wzrost od ostatnich badań):
https://www.realclearpolitics.com/epoll ... -6247.html
Nie ma to jednak wielkiego znaczenia, bo liczy się tak naprawdę kto "weźmie" kilka kluczowych stanów, które nie są ani tradycyjnie sprzyjające Republikanom ani Demokratom. Tam już wyniki Bidena nie są tak imponujące, jego przewaga oscyluje w granicach 0,6 - 7,1 procenta w zależności od stanu, z czego Trumpowi wg niektórych sondaży udało się odrobić straty i wyjść na prowadzenie w Ohio i Iowa.

Ciekawe zestawienie tutaj:
https://www.realclearpolitics.com/epoll ... e_map.html
U dołu strony porównanie sondażowej przewagi Bidena w stosunku do przewagi Clinton w analogicznym czasie kampanii 2016. W kilku kluczowych stanach sondaże dają Bidenowi mniejszą przewagę niż dawały Clinton 4 lata temu, a gdzie ostatecznie wygrał Trump, także można powiedzieć, że jeśli urzędujący prezydent jest równie mocno niedoszacowany co 4 lata temu, ma spore szanse na reelekcję.
Sporą niewiadomą jest jednak głosowanie korespondencyjne, które już się zaczęło i którego skala ze względu na koronawirusa jest znacznie wyższa niż zwykle. Trump cały czas podtrzymuje narrację, że oznacza to ryzyko masowych oszustw.

Nie szkoda Ci na to czasu?

Nie, a co?

Po prostu dziwi mnie taka fascynacja wyborami prezydenckimi za oceanem, na które nie ma się żadnego wpływu ani tym bardziej możliwości wzięcia w nich udziału...

Do pewnego stopnia to ciekawe bo wybory w USA mają wpływ na cały świat. Ale ja nie mam czasu na śledzenie tego co tam się dzieje.

To akurat ciekawe, ale w takim przypadku bardziej istotny jest wynik wyborów.

Kampania też ciekawe. Zwłaszcza debaty wiele wnoszą wiedzy.