Wygląda na to, że jednak Trump przegra.

No niestety, jest to coraz bardziej prawdopodobne. W Michigan już na prowadzenie wyszedł Biden. Nawet jak Trump obroni się w Pensylwanii, braknie mu bodajże dwóch głosów elektorskich Potrzebne było zwycięstwo w jeszcze jednym stanie. Szkoda tej Arizony. Coś pan Cejrowski słabo tam agitował

Stan Wisconsin. Policzone 94% głosów. Prowadzi Trump ok. 100 tyś głosami. Pozostało do połączenia 6% co stanowi ok 300tys głosów. Mija godzina. Policzone 95% czyli 1% głosów i 100 tyś przewagi znika. Pachnie oszustwem.

To niekoniecznie chodzi o 95% głosów tylko o 95% komisji. W USA jest trochę jak w Polsce, duże miasta głosują na demokratów, mniejsze miasta i wieś głosuje na republikanów. Kiedy spływają wyniki z największych miast stanu, to ma bardzo duży wpływ na ogólny obraz poparcia.
Popatrz jak będą spływać głosy z Nevady, teraz jest tam 75% "głosów" tj. ok 1,1 mln oddanych, w rzeczywistości nie nazbiera się więcej niż kilkanaście tysięcy.

Trump będzie z pewnością dążył do powtórzenia wyborów w jednym, dwóch stanach, ponieważ jest politykiem wiecowym. Jeśli obędzie objeżdżał hrabstwa jedno po drugim, to będzie zbierał poparcie i w efekcie wygra. Biden tego nie potrafi. Rudzielec ma nieporównanie więcej charyzmy.

Bardziej od wyników ciekawi mnie czy polski rząd ma jakikolwiek plan, pomysł na ułożenie sobie relacji z usa w przypadku wygranej Bidena.

Oddać większość parlamentarną i przegrać przedterminowe wybory. Tyle zainwestowali w samej końcówce kampanii Trumpa, że to będzie chyba jedyne wyjście.

Powtórzyć wybory a na jakiej podstawie?
Jak jest mała różnica to mogą tylko ręcznie przeliczać.

Na podstawie podejrzenia o oszustwa wyborcze. Na razie to starają się o ponowne przeliczenie głosów. Conajmniej dziwne jest to ze najpierw prowadzili a potem nagle przegrali jakby ktoś głosów dosypał.

Ale jak dosypał to przeliczenie wskaze na to samo.
Jest mozliwe ze oszukali tylko szczerze watpie ze uda sie to im udowodnic i jednak odrocic wyniki na korzysc Trumpa

Oczywiście ze się nie uda. Ja tylko mówię co mówią zwolennicy Trumpa

Cuchnie wałkiem na kilometr. Widziałem gdzieś w necie wykres (niestety nie mogę teraz odnaleźć, żeby wrzucić) obrazujący jak przyrastały głosy na obu kandydatów w dwóch bardzo ważnych stanach - Wisconsin i Michigan. W obu stanach powtórzył się ten sam schemat - głosy przyrastały równomiernie aż w pewnym momencie wykres Bidena poszybował pionowo w górę gdy jednocześnie wynik Trumpa "stał" w miejscu. Oznacza to, że nagle nie wiadomo skąd w komisjach "znaleziono" głosy oddane tylko na jednego z kandydatów i to w ilościach dziesiątek czy nawet ponad stu tysięcy. Takie rzeczy nie mają się prawa zdarzyć.
Póki co Trump składa wnioski o ponowne liczenie i zapowiada pozwy. Jego wyborcy też czują, że ktoś tu wywinął bezczelny numer i zaczynają protestować na ulicach. Ciekawe czy sprawa otrze się o SN.

Powtórzenie wyborów? Na jakiej podstawie?

Jeśli udałoby się udowodnić, że w iluś tam komisjach jest więcej głosów i statystycznie niemożliwa jest taka frekwencja, sąd najwyższy miałby podstawy do unieważnienia wyników i ponownego przeprowadzenia wyborów. Tak mi się wydaje. Nie mam zdania czy to się Trumpwi uda czy nie, logika wskazuje natomiast, że większa aktywność Trumpa dawałaby mu przewagę.

Rano byłem zadowolony (ale to chyba wczoraj już było?), a teraz z każdą minuta ogarnia mnie przygnębienie. Niby co mnie obchodzą jakieś wybory w USA...a z drugiej strony jakoś solidaryzuję się z Trumpem, republikanami, bo komunista Biden dla mnie jest stokroć gorszy. I Trump przy nim to nawet nie jest mniejsze zło, tylko dobry wybór.

Ich realiów politycznych na nasze podwórko przenieść się nie da. PO i Lewica moglibyśmy zaszufladkować u Demokratów, ale gdzie taki PiS, Kukiz'15, PSL? Pojęcia nie ma, ale ani mi do republikanów te formacje nie pasują, ani też do demokratów (taka mała dygresja).

Póki co nadal liczę na Trumpa i też wydaje mi się, że mogło dojść do jakiegoś przewału...

Możesz napisać co czyni go komunistą? W dość powszechnym wśród lewicowców amerykańskich mniemaniu, Biden jest typowym korpokratą i centrowym zwolennikiem status quo, którego kariera naznaczona jest ciągłym szukaniem kompromisów z Partią Republikańską, w przeciwieństwie np. do Sandersa, który w swoim programie wyborczym mówił o prawdziwych zmianach o charakterze socjalistycznym.
Spektrum polityczne w USA pod względem gospodarczym i socjalnym jest bardzo mocno przesunięte w prawą stronę w porównaniu np. do Polski i aż dziwne jest to, że ktoś żyjący w naszym kraju może nazywać tak bardzo nijakiego Bidena "komunistą".