Tylko jest jeszcze jeden "mały" problem. Uczniowie. Dzieciaki mają wakacje i ferie i święta. Co w tym czasie mają robić nauczyciele? Ich wakacje są wypadkową wakacji uczniów. Chyba nie myślicie ograniczać wakacji uczniom?

Tak jak było kiedyś. Opieka na turnusach kolonii.
Albo niech się wtedy kształcą.
Albo niech się przygotowują do lekcji w czasie roku szkolnego - znajomy wykładowca miał (na pismie!) wszystkie swoje wykłady opracowane zawsze 1 października na cały semestr. A w czasie roku niech uczą - ZNACZNIE więcej niż te 18 godzin.
Albo niech prowadzą szkołę letnią dla poprawkowiczów (jak w USA).

Wydaje mi się, że wcale nie byłoby tak łatwo znaleźć zajęcia nauczycielom (wszystkim) na okres wakacji, ferii itd. Moja mama np. jeździła jako opiekunka latem nad morze - na dwa tygodnie.

Co do poprawczaków, to tam też przecież mają zapewnioną opiekę i ciężko tak na siłę wszystkich przydzielać po rozmaitych placówkach.

Co do liczby godzin, to też zależy od programu i systemu edukacyjnego. Jak ktoś jest nauczycielem j. polskiego, to ma przeważnie więcej godzin lekcyjnych od takiego nauczyciela biologii czy wiedzy o kulturze...

No i dobrze. Liczba godzin zależy od popytu na usługi nauczyciela.
Zresztą nie widze powodu by nauczyciel miał tylko jeden przedmiot w kołczanie.

Owszem, bywa, że lekarz pracuje siedem dni bez przerwy (!), bo jeździ od szpitala do szpitala biorąc kolejne dyżury, po drodze jeszcze łapnie Pogotowie, nie za darmo. Trzy dni dyżurowania bez przerwy to norma.
Więc rzeczywiście, nigdy nie ma go w domu. Niektórzy za dyżury zgarniają kilkanaście tysięcy co miesiąc.
Nie znam stawek obecnych, zresztą o tym się zbyt dużo nie mówi, ale 5-6 lat temu w Warszawie, stawka za dyżur lekarski w pewnym szpitalu, to była ówczesna najniższa krajowa. Nie wszyscy lekarze pracują 24h na dobę. Lekarze POZ, których znam, zadowalaja sie etatem w przychodni i wizytami domowymi.


Nauczyciel musi uczyć zgodnie z kwalifikacjami. Jeżeli skończył np polonistykę i rusycystykę może uczyć polskiego i rosyjskiego.
Jeżeli skończył jedne studia, a na podyplomowe brakło kasy, czasu, lub możliwości- nie może uczyć więcej.

Uczniom nie, ale dla nauczycieli na pewno się coś wymyśli.

Broniarz musi się szybko dogadać z rządem.
https://fakty.interia.pl/polska/news-po ... -Ur0mG0ipg
Poparcie w narodzie spada, a i jemu grunt się pali.
Miało być tak pięknie a wyszło jak zwykle.
Ktoś wie jaki protest totalni zrobili z głową i wygrali go?

A Schetyna w świecie równoległym i marzy
https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news- ... Id,2935570

Broniarz niczego nie musi i nie chce. Poparcie dla rządu spada i o to właśnie chodzi obu panom i tym, którzy są w ich obozie. Szkoda tylko,że PO-wcy, którzy tak ochoczo ściskają się z ZNP za swoich rządów niczego nauczycielom nie dali, za to teraz, a jakże obiecują.
Mam wrażenie,że jemu zależy, żeby jak najdłużej się nie dogadać.

I pewnie dlatego twardo grają, że nie ma sprawy jest do podpisania porozumienie które podpisała Solidarność.
A oprócz wieści z TVN GW masz jakieś dane potwierdzające, że rządowi spada? Bo poparcie dla PiS nawet wzrosło.W końcu to PO zaplanowało ten strajk. Nauczyciele to tylko "mięso armatnie" tej potyczki. Zdaje sobie z tego sprawę każdy rozsądnie patrzący na to co się dzieje.
Kolejna rzecz to kłamstwo że chodzi o edukację a nie kasę. Bo skoro chodzi o edukację to gdzie byli jak rozpoczynano reformę. Reformę totalnie bzdurną bo wydłużenie podstawówki niczego nie zmienia. I strajkować trzeba bylo wtedy a nie teraz w przeddzień wyborów. Grubymi nićmi to szyte. I klapa jak zwykle. POKO za co się weźmie to ...
Masz rację. Schetynie chodzi o grillowanie rządu a nie porozumienie. Po to wzniecał strajk, żeby narobić zadymy w roku wyborczym. Ciekaw jestem co będzie kolejne bo to ze Schetyna ma dalszy plan to nie mam złudzeń. Broniarz to żołnierz i ma wykonywać rozkazy. Całością zarządza Schetyna. Tak to wyglada z boku.

Niby po co?
Wiedza fachowa (niemówię o umiejętnościach pedagogicznych) na poziomie do nauczania większości przedmiotów jest do zdobycia dla dorosłego, w miarę inteligentnego człowieka w ciągu roku (nie w kazdym przedmiocie, lektoratu to nie dotyczy, ale w większości przedmiotów tak - a co dopiero jak się ma na to 22 godziny tygodniowo + półtora miesiąca wolnego oprócz urlopu!).
Ja w mojej pracy (informatyka) nie posługuje się już dawno wiedzą z uczelni, bo kilkukrotnie się już zdezaktualizowała.

2 tysiące na mym koncie to jak strzał z pioruna w prącie.

Weźcie.
https://twitter.com/waldemarkowal/statu ... 8254448642

Poważniej:

Tego rodzaju emocje, nawet najsilniejsze, same w sobie jednak jeszcze do strajku na tę skalę nie wystarczały. Trzeba je organizować - na tym zresztą zasadza się "sprawiedliwość społeczna", czyli ten swoisty darwinizm państwa socjalistycznego, na mocy którego redystrybuowane przez władzę pieniądze trafiają... nie, bynajmniej nie do "najbardziej potrzebujących", tylko do tzw. "silnych branż". A silne są te, które mają tzw. przełożenie na politykę i są w stanie narobić władzy kłopotów.

Czytaj więcej na https://fakty.interia.pl/opinie/ziemkie ... gn=firefox

I ja:
https://www.salon24.pl/u/smocze-opary/9 ... li-riposta

Jak wiecie jestem symetrystą dlatego akceptuję takie formy strajku nauczycieli, jakie zastosowali w 2015 roku. Wtedy nie rozpoczęli strajku, nie próbowali zablokować egzaminów i matur. Wysadzić Bronka i reżimu PO nie chcieli. No to teraz niech nie próbują obalić Kaczora, bo brakuje im na to rozumu. Brakuje mnie też refleksji nad pielęgniarkami, które w 2007 były taranem kaczofobicznym i po wyborach co dostały od Tuska? Jak za Tuska strajkowały drugi raz to im Kwaśniewska z Gronkiewicz-Waltz ciasteczek nie przynosiły. Wniosek jest taki, że strajkujący nauczyciele nie chcą podwyżek, tylko obniżek chcą. Wiadomo bowiem, że Schetyna im nie da jak coś nawet jakby chciał (a nie chce), bo musi raczej zatroszczyć się o lewe cysterny, które teraz co miesiąc tracą ciężkie miliony i się przez cztery lata rządów nagromadziło dziesiątki miliardów strat, które trzeba wyrównać. No i skąd weźmie na podwyżki? Tłumaczę to i ciężko kapują protestanty.

Nawet gdybyś miał rację (nie jestem tego pewna, zwłaszcza jeśli chodzi o starsze klasy), to nie przeskoczysz obecnego systemu, gdzie bez papierów o kwalifikacjach ani rusz.
Poza tym w szkole nie chodzi tylko o wiedzę (tę zapewne można posiąść nawet metodą dwa rozdziały dalej niż uczen, ale to jest idiotyczny model) i o przekaz wiedzy, ale i o umiejętności oraz o ich przekaz. I tu zaczynają się schody. Także dla "w miarę inteligentnego człowieka".

Bez przesady. Jak bym miał na to 22 godziny w tygodniu (wiem, że to żart - podobnie jak to, że nauczyciele przeznaczają je w całości na pracę...) to bym co roku był w stanie skończyc kolejne studia (zwłaszcza pokrewne).
Program liceum np. z fizyki jest realizowany na studiach w ciągu jednego semestru.

W TVN oglądam tylko blok śniadaniowy, kiedy prowadzą go Prokop - Welman, na inne programy szkoda czasu, nie czytuję GW.
https://www.wnp.pl/parlamentarny/sondaz ... itycznych/

To niestety nie świadczy najlepiej o środowisku pedagogów.
https://niezalezna.pl/267966-odmowili-u ... w-szkolach