@Barney Ale co się dziwisz. Przecież konfederacja jak i cały Ruch Narodowy od czasów Dmowskiego przejawia dziwną miłość do Rosji. Jeszcze przed 1918 różne kręgi mu to zarzucały. Konfederacja a zwłaszcza część ich czyli narodowcy chcą być kontynuacją idei Dmowskiego. To dlatego tak reagują na powiązania z Putinem. Po prostu dostał w czuły punkt.

Akurat Dmowski był całkiem rozsądny i być może by współczesnych "narodowców" w ... kopnął, jak by ich spotkał.
Ale z tą miętą do Rosji to prawda, podobnie jak z de facto wspieraniem komunistów w PRL To nie był przypadek, że zarówno Jędrzej Giertych (dziadek Romana) jak i Maciej Giertych (ojciec Romana) popierali stan wojenny (ten pierwszy pisał broszury popierające ten stan, drukowane w najgorszej gadzinówce tamtych czasów - "Żołnierzu Wolności", ten drugi poparł delegalizację "Solidarności").

Żeby nie było wątpliwości: wypowiedź Macieja Giertycha na posiedzeniu Rady Konsultacyjnej przy generale Wojciechu Jaruzelskim:

„Po 13 grudnia narodowi demokraci rozpoznawali się przez stosunek do stanu wojennego. Kto go popierał, dawał dowód myślenia geopolitycznego. Ta postawa nas łączyła.(...) Była to cicha, niedysponująca swoją trybuną siła wspierająca Pana Generała w tej trudnej chwili."

Inny narodowiec, Dobraczyński, został nawet przewodniczącym PRON. Komuniści mieli do niego zaufanie, bo przedtem był w prezydium tzw. Frontu Jedności Narodu (kto wówczas żył, wie co to było) i - oczywiście - członkiem Krajowej Rady Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej.

Żeby było jasne: ci ludzie mieli bardzo chwalebne karty w swojej historii osobistej. To, że głosili takie głupstwa, zupełnie odklejając się od rzeczywistości politycznej (np. Jędrzej Giertych pisał w 1938 roku - a więc kiedy już było wiadomo czym jest nazizm - wychwalał hitleryzm, identyfikując ruch narodowy jako polską odmianę faszyzmu i nazizmu) jednoznacznie pokazuje, że nie osobista podłość, ale zaczadzenie tym, co mieli za "narodowość" powodowała te - niezrozumiałe inaczej - absurdalne zachowania.
Przy czym podkreślam raz jeszcze - z ideami Dmowskiego nie miało to nic wspólnego.
W ogóle o Dmowskim jego współcześni wrogowie i przyjaciele wypowiadają wiele rzeczy, nie mające nic wspólnego z tym, co głosił i pisał.

Zanim nie poznałem osobiście narodowców, miałem sporo sympatii do tej formacji (bo sądziłem, że rzeczywiście są pożyteczni). Niestety, potem ich poznałem. Może nie miałem szczęścia, ale nie udało mi się poznać żadnego normalnego narodowca. Każdy miał jakieś odchyły - teorie spiskowe, miętę do Rosji, jakieś spiski itp.
-----------------

A na nawiązanie do kogo miałem zareagować, skoro żadne inne się nie pojawiło?
(nadmienię, że o Iranie wspomniałem na forum ja, bo nazwa tego kraju padła zdaje się w oświadczeniu Hamasu, natomiast nikt z użytkowników nie sugerował, że stoi za tym jakikolwiek inny kraj, oprócz rzecz jasna Rosji)

Tyle że (chyba) bardziej chodziło mu o Rosję carską, a nie bolszewicką - to jednak całkiem inne państwa. Putin (mimo że się stara, ale mu nie wychodzi) nie jest carski, a sowiecki.



Pewna korekta - uzupełnienie. Dobraczyński (swoją drogą całkiem niezły pisarz katolicki) był członkiem PAX-u (jak również na finiszu swego życia przewodniczący PRONu).
Stowarzyszenie PAX - to było swego rodzaju kuriozum w PRL i wszystkich innych demoludach (posiadał własne wydawnictwo i spółkę z.o.o produkującą chemię gospodarczą. Ludwik - to ich produkt). Założony przez Bolesława Piaseckiego, twórcę przedwojennej Falangi. Potrafił się (Piasecki) tak jakoś okręcić że przeżył (mimo że wielu jemu podobnych nie udało się) i zaczął działać politycznie.

PAX (a właściwie jego założyciel) miał ambicję na coś a'la katolicki komunizm (socjalizm) - czyli etyka i wiara chrześcijańska popierająca PZPR. Miało to te "dobre" strony, że jak ktoś chciał mieć w tamtych czasach stanowisko w jakiejś firmie, do którego potrzebne było członkostwo w PZPR, wystarczyło że był w PAX-ie. Miał na pieńku z prymasem Wyszyńskim. Po latach jakoś doszli do jakiegoś porozumienia.

https://www.youtube.com/watch?v=KQT69_I2M5I&t=550s
Krajski tu wspomina o książce Andre Frossarda "36 dowodów na istnienie diabła”, gdzie diabeł mówi „Mam legitymację nr 1 w każdej partii politycznej”
O tym samym na swym kanale mówił niegdyś Jan Przybył, zdanie które najpierw wzbudziło w nim bunt i niedowierzanie, jak to ? przecież są naprawdę dobre, uczciwe partie! Ja niegdyś (lata 90-te i wczesne 2000-ne) uważałem za wybawienie UPR. Zanim z tego wyrosłem.
Korwin i UPR niegdyś a Konfederacja teraz. Przez lata Korwin oscylował wokół 2% aż Internet rozpowszechnił się u młodych. Tak jak Luter potrafił wykorzystać wynalazek druku, Hitler wykorzystał sprawnie wynalezione parę dekad wcześniej radio, które to radio pozwoliło by jego "szczekanie"urzekło Niemców, tak teraz leseferystyczni liberałowie sprawnie wykorzystują Internet. Telewizja nie ma siły oddziaływania, już za czasów Jaruzelskiego mówiło się "telewizja kłamie" a na czas Dziennika wychodzono wyprowadzać psy. Internet to co innego, tutaj można "masakrować lewaków", sprawiać wrażenie że większość młodych, zwłaszcza tych co bardziej inteligentnych nie marzy o czym innym niż o nieograniczonym kapitalizmie.
Ciekawe co będzie po Internecie i kto to wykorzysta? Ostatecznym środkiem komunikacji wydają się wszczepy prosto do mózgu, co zaczyna robić Musk, wyobrażam sobie reklamy "zostań Homo Deus - wszczep se chip" I będzie można wtedy hakować mózg.
Podobno "Korwin się ucywilizował" nic takiego nie obserwuję. Za młodu był typem takiego "Stańczyka", teraz to pragmatyczny gracz polityczny, Dawniej u wyborców nie przeszło by jego uwielbienie dla Putina, czy obrzydliwe gadki na tematy obyczajowe. Dziś jest to teflonowy polityk, któremu wszystko się wybacza. Konfederacja to nie sam Korwin, owszem, na przykład taki Michalkiewicz, dla wielu internetowy guru, z którym nie wolno się nie zgodzić. W kanale Youtube jego sarkazm skierowany jest przeciw polskiemu rządowi, Ukrainie, USA, ogólnie Zachodowi, a jakoś tak nigdy nie przeciw Rosji czy Putinowi.
Tak, trzeba umieć wykorzystywać Internet. Patrzę na rolki (czy jak to się nazywa) na Youtube i widzę jedną "Teściowa Zeleńskiego kupiła..." 7.8 tysiąca wyświetleń, obok "Putin kiss his teacher" 7.6 ale miliona wyświetleń na temat filmiku gdzie to twardziel dżentelmen Putin całuje w rękę swą była nauczycielkę, że tak dobrze go wychowała. Zeleński może drażnić, natomiast Putin to bandzior, i taka jest różnica między tymi panami, ale dla kogoś wychowanego na rolkach i Michalkiewiczu wszystko jest proste "Socjalistyczne PiS sprzedaje nas Ukrainie, a Putin przedstawia wartości których boi się Zachód, i powinniśmy mu ulec, by siłą zaprowadził tu kapitalistyczny ład", Na dobrą sprawę Konfederacja nie ma programu, jej "program" można streścić w 3-4 słowach "Dowalić najuboższym i najsłabszym", reszta to szczegóły.
Wracając do Frossarda, Konfederacja nie jest żadnym wybawieniem.

Korwin zszedł na psy. Przed laty to, co mówił, było może przesadne, ale miało sens. Teraz to bredzenie - mówienie rzeczy obrazoburczych, bo tylko to gwarantuje, że go będą cytować. Parcie na szkło.

@polexit - nie tłumacz się, mleko się wylało. Jaki jesteś i kogo bronisz, każdy widzi

Nie cel a droga, lub droga jest celem.
Może się okazać że gdy Korwin stanie przed świętym Piotrem, że to o co walczył całe życie wcale nie jest takie ważne, po prostu jeszcze jeden ustrój społeczny.
Za to ważne, policzone in plus może być to, że niestrudzenie powstawał i walczył, te przegrane kampanie mogą być błogosławieństwem.

Ech.. I nadal bredzisz, oszczerco

Zabrzmiało buddyjsko, a chodzi nie wszystkie cele, a o niektóre doczesne celunie. NIe chodzi o CEL Zbawienie.

Dziś 11 listopada. 105 rocznica. Co tak cicho?

Normalnie oszczerstwem u Barneya jest to że każdy widzi kogo bronisz i jaki jesteś. Normalnie bomba.

Ciekawe że na Sądzie nie wystarczyło że Piłsudski był naczelnikiem , to co zrobił dla kraju, nawet to że siedział w więzieniu zaborców. Jedynie przed najgorszym losem uratował go medalik i pozostałości wiary z dzieciństwa.

A skąd wiesz, co się działo na Sądzie?

Święta Faustyna pisała, nie wspominała jego imienia, ale powszechnie uważa się że chodziło o Piłsudskiego.

Kolejna próba kradzieży Funduszu Kościelnego przez państwo.

Fundusz Kościelny to żadna łaska państwa, tylko ułomne odszkodowanie za dużo większe, zrabowane dobra.
W Polsce międzywojennej Kościół był właścicielem ok. 10% ziemi i dużej liczby nieruchomości. Dobra te pochodziły głównie z wielowiekowych darowizn. Uzyskiwane z nich dochody finansowały bieżące potrzeby oraz działalność duszpasterską, oświatową, charytatywną oraz medyczną Kościoła.
Reżim komunistyczny wywłaszczył Kościół z niemal całego majątku (często nie oszczędzając nawet owych szczątkowych areałów, których pozostawienie przewidywały komunistyczne ustawy rekwizycyjne). Jako namiastkę (czy też – zważając na wielkość kwot – raczej pozór) odszkodowania zobowiązano się do utworzenia Funduszu Kościelnego.
Zmusiło to Kościół w PRL do finansowania dzieł duszpasterskich, charytatywnych i społecznych wyłącznie z jałmużny.
Instytucje analogiczne do Funduszu Kościelnego istniały także w innych krajach, gdzie dokonywano nacjonalizacji (Czechy, Słowacja, do niedawna Hiszpania).
Szacuje się, że kwota przekazywana na Fundusz Kościelny na poczet utraconych dochodów z zabranych dóbr była przynajmniej czterokrotnie niższa, niż wynikałoby to z (przecież narzuconej stronie kościelnej) ustawy. Stan ten trwa faktycznie do dzisiaj.
Co więcej, środki te pozostawały przez długie lata w dyspozycji Państwa, nie Kościoła. Fundowano z niego emerytury „społecznie zasłużonym” księżom (tj. tym, którzy współdziałali z Państwem), finansowano także działalność takich instytucji jak Ośrodek Doskonalenia Kadr Ministerstwa Sprawiedliwości, Centralna Szkoła Partyjna przy PZPR itd. Co najbardziej oburzające, z tego – teoretycznie kościelnego – funduszu finansowano materiały szkalujące Kosciół, imprezy antyklerykalne, opłacano antykościelnych donosicieli, prasę antykatolicką itd.
Dopiero od 1990 roku finanse Funduszu przekazywane są w całości na cele statutowe, czyli finansowanie działalności charytatywnej, remonty obiektów sakralnych oraz opłacanie składek na ZUS dla tych księży i misjonarzy, którzy nie są zatrudnieni na umowę o pracę (od 2010 roku ta ostatnia pozycja pochłania całość sum Funduszu).

UWAGA!
Nie należy mylić zwrotu utraconych zysków z dóbr odebranych Kościołowi w latach 40–tych i 50–tych XX wieku (których symboliczną rekompensatą jest Fundusz Kościelny) z nieruchomościami zwracanymi po roku 1989 w związku z działalnością tzw. Kościelnej Komisji Majątkowej.
Komisja Majątkowa zajmowała się wyłącznie zwrotem (części) nieruchomości zabranych Kościołowi z pogwałceniem PRL–owskiego, komunistycznego prawa.
Fundusz Kościelny natomiast jest namiastką odszkodowania za dobra zrabowane Kościołowi w majestacie zbójeckich przepisów wydanych przez komunistów.