Wybierać cel wakacyjny tylko pod kątem możliwości uczestniczenia w Mszy? Czy to nie przesada? A jeżeli ktoś np. chce wyjechać do jakiegoś egzotycznego kraju, gdzie nie ma chrześcijan- to mu nie wolno tam jechać?

"Jeżeli z braku świętego szafarza albo z innej poważnej przyczyny nie można uczestniczyć w Eucharystii, bardzo zaleca się, ażeby wierni brali udział w liturgii Słowa, gdy jest ona odprawiana w kościele parafialnym lub innym świętym miejscu, według przepisów wydanych przez biskupa diecezjalnego, albo poświęcali odpowiedni czas na modlitwę indywidualną w rodzinie lub w grupach rodzin." (KPK, kan. 1248 § 2).

Nie napisałam, że nie wolno.
Katolik jest wolny.
Co do atrakcji wakacyjnych - zwykle ma wybór co do tego (wybór miejsca też, np. na miarę środków finansowych i zdrowia), co jest ważniejsze.
Coż, " tylko pod kątem możliwości uczestniczenia w Mszy". Tylko Jezus umiera i zmartywchwstaje, drobiazg. Tak?

To dotyczy też Polski - wyślesz dzieci na (przykład wymyślony) kolonie, na których nie będą mogły pójść na mszę? Będzie super-hiper-atrakcyjnie, bezpiecznie, zdrowo, rozwojowo, ale bez mszy, no trudno?

"Jeżeli z braku świętego szafarza albo z innej poważnej przyczyny nie można uczestniczyć w Eucharystii, bardzo zaleca się, ażeby wierni brali udział w liturgii Słowa, gdy jest ona odprawiana w kościele parafialnym lub innym świętym miejscu, według przepisów wydanych przez biskupa diecezjalnego, albo poświęcali odpowiedni czas na modlitwę indywidualną w rodzinie lub w grupach rodzin." (KPK, kan. 1248 § 2)
Cytat OK, ale pozostaje pytanie o powód braku szafarza itd. Powód jest akurat przy wakacjach wynikiem wolnego wyboru miejsca. Poważna przyczyna, przyjemna egzotyczna plaża? To nie jest stan niezależny od katolika-wakacjusza, to jest jego wybór (co jest da niego ważniejsze, najważniejsze) i jego sumienie.

Właśnie. Rozmywamy chrześcijaństwo. Jedni oddają życie za mszę św. (dziś, nie kiedyś tam), a drudzy wybierają wakacje bez mszy.
Wybór jest wolny.
W końcu są upragnione egzotyczne wakacje i jaki sens wybierać "tylko ze względu na mszę"...

Na pewno jest to kwestia wyboru i priorytetów w życiu. Inna sprawa to fakt, że za granicą trzeba uczestniczyć we Mszy jak "na tureckim kazaniu", czyli nic się nie rozumie, bo Msza jest w obcym języku. Jaki jest w sumie pożytek duchowy z takiego nabożeństwa?

Tak, priorytety. Co jest priorytetem dla katolika biorącego wiarę na serio, właśnie.

Nie znasz języka? Toż to byłyby tanie wymówki dla nieobecności na mszy .
Złej tanecznicy wadzi rąbek u spódnicy.

Budowa mszy św. ( z bardzo drobnymi niuansami, np. w Mediolanie) jest taka sama bez wzgl. na miejsce. Znasz układ mszy św. po polsku? Stałe części? jeśli tak, nie ma problemu. Jeśli nie (warto się douczyć) , zabierasz sobie ściągę (książeczkę, periodyk małego formatu typu Oremus, wydruk z netu). Więc wiesz, co kiedy się dzieje. Widzisz analogię. Po sprawie.
Problemem są czytania liturgiczne? Możesz je sobie ściągnąć z netu lub zabrać wydrukowane, czy w Oremusie itd. Wszystko jest gotowe, tylko trzeba skorzystać. Podobnie da się znaleźć modlitwę dnia. itp. Po sprawie. Wiem, korzystam.
W smartfonie masz mnóstwo, tylo zechciej znaleźć.

Są też broszury - książeczki - wydania równoległe dla jednego j. obcego lub kilku języków, w kolumnach równoegłych. Wiem, mam, korzystam.
Jeśli ma się jakieś, choćby bardzo zielone pojęcie o języku, to po paru dniach jest się w stanie odpowiadac księdzu, czytając - korzystając z takiego wydawnictwa. Wiem, tym sposobem nauczyłam się wielu kwestii (mimowolnie na pamięć) w dwóch językach.

Czyli
a) nie będziesz rozumiał niektórych pieśni, nie szkodzi. Msza bez pieśni też wazna.
b) nie będziesz rozumiał kazania. szkoda, ale da się przezyć, zresztą msza bez kazania jest ważna. Gdybyś był głodny, to sobie przygotuj (znajdź, zabierz) teksty komentarzy czy homiii do danych czytań. po sprawie.
Reszta jest analogiczna do tekstu polskiego (no, będą inne prośby w modlitwie wiernych, Ok).

Dotąd pisałam o tekstach, o rozumieniu.
Pozytkiem i przywilejem jest spotkanie z żywym Bogiem. On nie ma narodowości.
Jezus umiera i zmartwychwstaje i nie jest ważna ani geografia, ani kultura, ani język. Obecność sakramentalna jest taka sama bez wzgl. na te czynniki. Uczestnictwo we mszy nie polega na samym odbiorze recytowanych // śpiewanych tekstó.

Ty nie pytaj o pożytek z mszy w obcym języku. Pytaj o pożytek (i sens) z uczestnictwa we mszy w ogóle. Nie pytaj nas, pytaj siebie, odpowiedz; po co idziesz na mszę. Ten sam pożytek i cud jest niezależnie od języka (minus kazanie, powiedzmy).

Masz rację, ale mnie osobiście denerwuje jak nie rozumiem języka odprawianej Mszy. Pewnie to niezbyt mądre, ale takie mam odczucie.

Ale spotkałem się z innym problemem. W Szwecji poza największymi miastami na ogół trudno znaleźć katolicki kościół. Jeden znajomy Polak z północnej Szwecji miał do najbliższego kościoła katolickiego koło 200 km. Pracował dużo i nie miał czasu na takie wyjazdy. Dlatego w niedzielę chodził na nabożeństwo do kościoła luterańskiego. Nie wiem, czy lepiej dla niego było chodzić do kościoła luterańskiego, czy w ogóle nigdzie?

Nigdzie. Z sakramentów i tak tam nie skorzysta, bo ich nie ma, a modlić się może w domu.

Zamieszczam tutaj jako uzupełnienie intencji.

https://www.pch24.pl/george-weigel--wyr ... 6839,i.htm

Czy w takiej sytacji braku dostępu do kościoła blisko grzechem cieżkim jest nie pójść na Msze sw?

To już jest od omówienia ze spowiednikiem, bo zależy, jak mniemam, od tego, jak daleko jest ten kościół i jak bardzo utrudnione jest dotarcie na Mszę.

Jadc na wakcje do.kraju arabskiego, kościól jest oddalony znacznie ze bez samochodu nie da sie tam dotrzec. Wiec na logike usprawiedliwione nie pojscie. Inna kwestia jest czy godzi sie jechac katolikowi do takiego kraju?

Oto i corpus delicti - mały Florian, którego przyjście na świat było wspierane modlitwą Róży.

Cukiereczek!!! Bogu niech będą dzięki za tak wspaniały dar!

Dziś wspomnienie św Mamasa, patrona unikania płacenia podatków

https://www.fakt.pl/pieniadze/prawo/sw- ... ow/bbes448

A Al Capone?

he?