A co sądzicie o diecie bogatej w soję? Mnie zdecydowanie odradzano ją jeść (soję) w większych ilościach (w czasie ciąży) raczej dlatego, że nie ma pełnej jasności, jak mogłaby wpłynąć na dziecko, a nie dlatego, że na pewno coś o tym wiadomo. Co do środków antykoncepcyjnych, to pomijając trudności w doborze grupy do badań, trzeba wziąć pod uwagę, że obrót środkami jest tak ogromny, że na każde badanie, które by potwierdziło to, o czym napisał Tek de Cart, znajdą się pieniądze na wiele badań, które temu zaprzeczą.

Jak długo utrzymują się hormony z pigułki w organizmie kobiety, po zaprzestaniu jej przyjmowania?

Nie powinno sie jesc soi droga pani B. poniewaz jest to jedna z najbardziej krzyzowanych i modyfikowanych genetyczne upraw ( amerykanski koncern Monsanto ), a nie wiadomo gdzie powstalo to co kupujesz u siebie w sklepie.

W lodówce mam coś takiego: - produkt japoński.

Chyba Japończycy jedzą sporo (?) produktów sojowych. Czy może czytałeś gdzieś jaki procent mężczyzn w Japonii jest/było historycznie homoseksualnych? Soja jest bogata w fitoestrogeny, które wpływają na gospodarkę hormonalną u kobiet. Jak wpływają one na mężczyzn?

Nie wiem, musze poczytac .
Dzieki za intelektualnego kopa.
Wiem ze maja sporo homoseksualizmu w przestrzeni virtualnej.

Natto - dobra rzecz dla kobiet Znajdziecie pewnie w sklepie azjatyckim. Wymawia się z akcentem na o.

- są jakieś badania francuskie i wpływ tych środków na 'męskie ryby' , które zaczęły wytwarzać jaja (normalnie możliwe to chyba jest w warunkach stresu); chyba coś takiego, ale trzeba poszukać; podobno 'sperm count' globalnie obniżył się w ostatnich dziesiątkach lat; jest taki film dokumentalny "The Disappearing Male"; wskazuje na różne czynniki, które do tego się przyczyniają; normalny człowiek tego nie ogarnie; groch z kapustą;

Kurczę, żona miała rację. Dobrze, że skończyło się na cyckach

Zgadza sie, "jestes tym co jesz".
Nie pamietam nazwy chemicznej, ale chodzi o jeden z tzw. slodzikow, ktore sa dodawane do dietetycznych produktow zamias cukru, otoz w latach bodajze 60-tych bezpieczna dawka to byl 1 promil, srodek ten byl uzywany jako owadobojczy, a dzis stosuje sie jego stezenia w produktach spozywczyc ponad 1%.
Zelatyny kiedys mozna bylo sprawdzic od jakich zwierzat pochodza, a dzis rozbijja sie DNA podczas produkcji zelatyny, wlasnie po to by nie mozna bylo nic sprawdzic.
Ok. 5-8 lat temu byla afera z zelatyna z duza ilosciia wody wstrzykiwana do mies by zwiekszyc wage, a samej wody nie da sie tak duzo wstrzyknac bo wycieknie. Okazalo sie ze badane mieso etykietowane jako koszerne, np. kurczaki, mialo DNA wieprzowe, podobnie z wszelkimi innymi miesami i wyrobami masarskimi, tak ze praktycznie nie bylo wiadomo dokladnie od jakiego zwierzecia pochodzi dane mieso. wieprzowina z DNA konia, wolowina z baranim DNA itp, itd.
Jedna z niemieckich przetworni produkujaca zelatyne wymyslila proces produkcji w ktorym DNA jest rozbijane na frakcje tak ze niemozliwym jest sprawdzenie z jakiego zwierzecia powstala taka zelatyna.
Gdy to wtedy czytalem to tak przez glowe przeszla mi mysl ze teraz moga do miesa pakowac wszystko, nawet z ludzkim DNA i nikt nie sprawdzi.

Kolejna sprawa sa w ogole wszelkie srodki ochrony roslin, herbicydy pestycydy, akarycydy, repelenty .
Wszedzie dazy sie do masowej specjalistycznej produkcji, wiec wszelakich chemikalii leje sie na pola setkami litrow na ha.
Te setki litrow nie odparowywuje, tylko wsiaka w rosliny i ziemie, a z ziemi do wod. Ten oslawiony w latach 60-tych DDT dziala do tej pory. Rozne formy raka, z przewaga bialaczki.
Nikt nie wie ile ton na dane pole go wysypano i ktore rosliny z ktorego pola pochodza.
Kiedys pamietam w latach 70-tych robiono coraz silniejsze trucizny na mszyce, wiele z nich to 1-sza klasa toksycznosci, a pozniej okazalo sie ze tez nie dzialaja bez dodatku zmiekczacza wody jak np. plyn do naczyn by zlikwidowac napiecia powierzchniowe na otoczce woskowej mszycy.
Jak sie w sumiie okazuje to do likwidacji mszycy wystarczy woda z plynem do naczyn. Trzeba jedynie pryskac kilkakrotnie by mszyca byla mokra przez godzine. Mszyca sie po prostu utopi. Kiedys dawniej przed chemia stosowano przefermentowany sok pokrzywy lub lebiody,, a naukowcy i chemicy nie potrafili dojsc co bylo czynnikiem zabojczym dla mszycy, a po prostu lebioda i pokrzywa zawiera zwiazki podobne do szamponatow, ktore wlasnie likwiduja napiecia powierzchniowe na powloce mszycy jak i innych owadow.
GM zywnosc to najnowszy i szybciej na nas dzialajacy rodzaj trucizny na poziomie DDT, bo spozywamy bezposrednio wadliwe-zmodyfikowane DNA roslin i zwierzat, lacznie z produkowanym przez te rosliny pestycydem, czy u zwierzat przeciwcialami.
Nie sadze aby ktos chcial przypadkiem zjesc baranine z wmanipulowanym w nia ludzkim DNA, czy zjesc wolowine z krowy ktora produkowala ludzka krew dla laboratoriow. Czy tez wiepszowine ze swini hodowanej dla ludzkich narzadow wewnetrznych.
Ktos kiedys sie pomyli w transporcie i wszystko pojdzie w cala pule genetyczna zwierzat hodowlanych. Beda pozniej dania jak watrobka ludzka zasmarzana, czy swieza kaszanka z ludzkiej krwi.
A moze juz ktos sie pomylil, albo jakis chory genetyk zrobil ludziom kawal.
Tylko patrzec jak kiedys ktos zrobi centaura lub jednorozca, bo z doswiadczeniami genetycy sa juz blisko.
Juz robiono doswiadczenia na zolnierzach z roznymi chorobami i szczepionkami, a takze podczas roznych szczepien charytatywnych w Afryce itp. wiec wszystkiego mozna sie spodziewac.

Do tego wszystkiego dochodzi przemysl i wszelkie chemikalia produkowane i wykozystywane praktycznie na codzien w kazdym domu.
Do tego dolozyc pranie mozgow mediami i wszelakimi rekllamami, czy ideologiami i mamy taki bajzel jaki jest.
Setki poronien i niedonoszonych ciazy, invitro, zboczenia, choroby psychiczne, przedwczesne zgony, wylewy, raki, i co tylko mozna sobie wyobrazic. A wiek emerytalny jest podwyzszany by ktos nie zyl zbyt dlugo za swoja kase ze skladek emerytalnych, aby jak najwiecej zostalo do sprzeniewierzenia w manipulacjach finansowych.

Nie wiem jak dziś wygląda skład pasz dla zwierząt, ale dodawano do nich hormony.

Nie wiem czy i co dodaja obecnie do pasz, ale np. w anglii trafialy sie przypadki gdzie padlego konia wyscigowego faszerowanego roznymi antybiotykami, sterydami i wszelakimi innymi swinstwami oddano na przerobke na pasze dla zwierzat hodowlanych. O ile dobrze pamietam pasze te szly do hodowli kur.
Nagminnie sa lamane przepisy sanitarno epidemiologiczne. Glownym winowajca sa nowe europejskie przepisy, na krzywizne banana, a firm produkujacych zywnosc pilnuje wlasciciel wystawiajac swiadectwa siedzac na wyspach Kanaryjskich, albo innym kraju gdzie nie dosiegnie go prawo.

Sprawdz Merss skad sie wziela choroba "szalonych krow" .
Nasza amerykanska pszenica tak sie ma do polskiej ktora pamietam z mlodosci jak piesc do nosa - krotka i sztywna jest prawie nie do zabicia ani przez zle warunki atmosferyczne, ani przez pasozyty.
Chleb z niej robiony, tez nie przypomina chleba ktory kiedys jadalem, np maka po zmieleniu jest bleachowana, czyli wybielana srodkiem kiedys stosowanym do prania. Lepiej w to glebiej nie zgladac bo wlosy deba staja.

O sapper o tym napisal - pasza dla zwierzat hodowlanych z dodatkiem maczki kostno - rybnej.

Najefektowniej smakowo wyglada produkcja mielonego miesa.
Do urzadzenia podobnego do betoniarki wrzuca sie kosci na ktorych sa resztki miesa i jakis srodek zracy, nie pamietam czy amoniak czy sode zraca.
Pozniej redukuje sie ten srodek zracy i mieli mieso, a raczej to co z niego i z tluszczu, czy chrzastek pozostalo.

Z ludzkiej chciwości. Ten sam cel, zaburzenie łańcucha pokarmowego. To działało jak czynnik autoimmunologiczny, organizm nie rozpoznawał prionów, bo pochodziły ze zbyt bliskiego pokrewieństwa. One przyczepiając się do ludzkiego genomu mogły sobie poczekać, z tego co pamiętam, do 30 lat.
I znów przypadek zdecydował, że zajęto się prionami. Na chorobę demencyjną zmarł przyjaciel Prusinera, młody człowiek, i intuicja popchnęła go by zająć się sprawą.

Nie tak się patrzy. Jeśli to hodowla prowadzona metodami naturalnymi, bez miesznia międzygatunkowego (rośliny transgeniczne) nie ma żadnych obaw. To to samo co krzyżowanie ludzi różnych ras, poprawia ich zdrowotność.
Sztywna słoma pojawia się w wyniku jej skracania a skracanie mialo zmniejszyć wyleganie zbóż...i porażanie patogenami grzybowymi. U nas przyszło to później niż w Stanach nie z powodu niedouczenia, ale tego, że w pierwszej klasie mamy tylko 1% gleb a długość źdźbła jest dodatnio skorelowana z długością systemu korzeniowego. Do tego korzenie pszenicy mają mają siłę ssącą. Skracano więc przede wszystkim stosując retardanty.
Odporność na choroby i szkodniki uzyskuje się rówież drogą hodowli, ale to inne tematy badawcze niż sprawa słomy. Odporność ta ma charakter genetyczny (jak i u człowieka), więc wprowadza się geny odporności od organizmów, ktore tę naturalną odporność posiadają.
Ja nigdy nie chorowałam na grypę, nawet jako dziecko, więc prawdopodobnie mam tę odporność antywirusową. Podobnie jest z nowotworami, nie zachorują wszyscy z przyczyn genetycznych przede wszystkim.
Karmienie dzieci drobiem, zauwazają lekarze, prowadzi do szybszego dojrzewania i większych piersi u dziewczynek. Hormony w paszy miały stymulować zwierzeta do szybszego dojrzewania i przyrostu u nich masy mięśniowej (no cóż, to znów pieniążki).

Mączki mięsne nie są niczym złym z żywieniu zwierzat. Chodzi jedynie, by nie dawać ich przeżuwaczom.

Czytam "Newest Research on Why You Should Avoid Soy" napisany przez Sally Fallon & Mary G. Enig, Ph.D. a tam:

W innym miejscu klikznalazłam takie informacje:


Soja kojrzy mi się z polskim łubinem - rośliną używaną kiedyś do wzbogacenia gleby. W Azji soję zazwyczaj spożywa się w stanie sfermentowanym. W USA wykreowano ją na super rozwiąznie na różnego problemy żywieniowe - chyba zbyt szybko.

Łącznikiem jest to, że obie rośliny należą do grupy zawierających duże ilości białka. Zawierają też substancje antyżywieniowe. W łubinie są nimi alikaloidy (gł.lupinina, lupanina, sparteina). W wyniku prac hodowlanych zredukowano w łubinie zawartość szkodliwych dla zwierząt alkaloidów. Ich nadmiar może powodować wymioty, duszności i zaburzenia oddychania. Poza tym, alkaloidy negatywnie wpływają na funkcjonowanie układu odpornościowego, oraz rozrodczego. Łubiny słodkie (z ograniczoną zawartością alkaloidów) moga być stosowane w ograniczonych ilościach jako pasza dla zwierząt. Te z większą zawartością toksycznych alkaloidów (łubiny gorzkie) są wykorzystywane jako nawóz zielony, bardzo cenny, ale drogi, więc wysiewa sie go mało.

Soja, którą spożywamy jest modyfikowana genetycznie. Tu poglądy są niejednoznaczne, więc stosuje ją w kuchni rzadko. Inhibitory enzymów proteolitycznych występują głównie w nasionach roślin strączkowych – soja, fasola, bób, groch.
W soi stanowią 6 %, a w fasoli 2,5 % wszystkich białek.
Te substancje antyodżywcze mają charakter białkowy i ulegają denaturacji pod wpływem temperatury. Ich niekorzystne działanie powoduje zaburzenia w trawieniu białek i stany zapalne trzustki. Bywa, że pochodne mączki sojowej, a nawet izolaty białkowe sojowe mogą je zawierać.
Gotowanie soi czy fasoli niszczy te substancje.

W prasie medycznej (Ginekologia praktyczna) znalazłam...
W celu łagodzenia objawów menopauzy skuteczną i bezpieczną alternatywą dla hormonalnej terapii zastępczej są fitoestrogeny, które wykazują działanie podobne do naturalnych estrogenów i mogą rekompensować ich niedostatek. Prawdziwą skarbnicą fitoestrogenów są preparaty sojowe.
Jeśli kobiety w okresie menopauzy z różnych powodów nie mogą stosować hormonalnej terapii zastępczej - HTZ, powinny sięgnąć po naturalne rozwiązania. Przykre dolegliwości związane z przekwitaniem łagodzi m.in. soja.

Dobroczynne właściwości soi wykorzystywane były już w starożytnej medy¬cynie chińskiej. Bogata m.in w białko, potas, magnez oraz witaminy B1, B2, E, A i C jest nieocenionym źródłem fitoestrogenów. Na rynku jest wiele preparatów opartych na wyciągach z nasion soi. Jednak tylko te zawierające odpowiednią dawkę fitoestrogenów (zwykle mające status leku) dają oczekiwane rezultaty w postaci zmniejszenia takich niedogodności, jak chwiejność nastrojów czy uderzenia gorąca.

Produkty sojowe są na tyle bezpieczne, że mogą je stosować kobiety z problemami sercowo-naczyniowymi, nadciśnieniem tętniczym, chorobami wątroby oraz znaczną otyłością. Nie unika się również zalecania ich w przypadku przebytych niektórych nowotworów, w tym raka piersi.

Zaobserwowano, że zażywanie preparatów sojowych może zapobiegać rozwojowi osteoporozy - już 90 mg fitoestrogenów dziennie skutecznie zwiększa gęstość mineralną kości. Odnotowano też ich korzystny wpływ na zmniejszanie poziomu cholesterolu LDL powodującego miażdżycę. Dzięki nim poprawia się także wygląd skóry.

Dlatego w celu łagodzenia objawów menopauzy specjaliści polecają przyjmowanie naturalnych preparatów na bazie soi, takich jak Soyfem® FORTE. Zażywanie ich przez kobiety w okresie przekwitania zmniejsza uderzenia gorąca, nadmierne pocenie się, zakłócenia snu, uczucie napięcia nerwowego i niepokoju. Lek dostępny jest w formie tabletek bez recepty.

- Dieta oparta na soi dobrze wpływa na zdrowie kobiet w każdym wieku. Soja zmniejsza ryzyko występowania chorób sercowo-naczyniowych, osteoporozy a nawet niektórych nowotworów. Roślina ta redukuje zmarszczki i hamuje spadek libido. Korzystnie wpływa też na kobiecy układ hormonalny, a to jest bardzo ważne w okresie menopauzy”– podkreśla dr Małgorzata Szczepańska, ginekolog – położnik z Ginekologiczno-Położniczego Szpitala Klinicznego UM w Poznaniu. - Menopauza to jeden z naturalnych etapów życia. Mając kontrolę nad swoim organizmem, kobiety mogą ją w pełni zaakceptować. Fitoestrogeny zawarte w wyciągu nasion z soi stanowią naturalną, bezpieczną opcję – dodaje.

Wyniki badań epidemiologicznych wskazują, że ekspozycja na fitoestrogeny może mieć istotne znaczenie dla prewencji raka piersi. Podejmowane są badania kliniczne, celem określenia wpływu fitoestrogenów na rozwój raka gruczołu piersiowego. Soja zawiera wiele składników o działaniu chemoprewencyjnym. Stosowana w badaniach klinicznych i laboratoryjnych dieta sojowa zawiera izoflawony – genisteinę i daidzeinę w większości jako formy skonjugowane. Przedstawiono wiele mechanizmów działania fitoestrogenów. In vivo fitoestrogeny są słabymi estrogenami, ale bardzo ważne są ich mieszane właściwości agonistyczyczno-antagonistyczne. Działanie fitoestrogenów nie ogranicza się do specyficznych mechanizmów związanych z estrogenami. Fitoestrogeny wywierają biochemiczny wpływ na wiele miejsc w komórkach, które są związane z receptorem estrogenowym. Wiele badań wykazało, że genisteina hamuje 17b-estradiol, jak również stymulowany przez naskórkowy czynnik wzrostu (EGF) wzrost komórek linii MCF-7. Opisano wiele innych alternatywnych mechanizmów działania genisteiny i daidzeiny. Przedstawiono wyniki badań klinicznych i związane z nimi trudności w ocenie działania fitoestrogenów jako środków do zmniejszenia ryzyka zachorowania na raka piersi.