Czyli istnieje spisek przeciw marihuanie? Mędrcy Syjonu czy kosmici?

Wyglada na to ze zarowno jedni jak i drudzy .
U mnie rekreacyjna maryska bedzie legalna za rok, wiec teraz miasto postanowilo zrobic akcje nalotowa na male punkty wydajace maryske medyczna by sprawdzic czy na pewno nie sprzedaja "na ulice".
Przy okazji konfiskujac towar i zamykajac 70 % punktow.
Natychmiast w TV pojawilo sie delikatne przypomnienie ze wszyscy majacy klopot z dostaniem maryski medycznej moga zglosic sie do tutejszego giganta produkcyjnego, ktory im wszystko moze przyslac.

Rada miejska razem z rzadem prowincjonalnym siedza najwyrazniej w kieszeni u tego producenta i pracuja pelna para nad wyrzuceniem malych dystrybutorow z rynku, na co z kolei ludzie nie chca sie zgodzic.
Rzad chce uszczesliwic sprzedaza maryski ktoregos z miejscowych gigantow dystrybucyjnych jak sprzedajace alkohol LCBO ( alkohol ma byc zderegulowany czesciowo do sklepow spozywczych ) czy siec drugstorow, zeby im sie tylko biedakom nie pogorszylo.

Barney - wlasnie tak powinno sie stac jak piszesz. To maryska powinna sie stac akceptowana uzywka, a tyton jako substancja o wiele bardziej szkodliwa powinien zostac zdelegalizowany.

To często kolportowana bzdura, sorry.
http://zdrowie.dziennik.pl/aktualnosci/ ... slisz.html
http://www.rp.pl/artykul/1132585-Marihu ... lowie.html
Zagrożenie nowotworem jest takie same u osoby, która codziennie wypala jednego jointa, jak u osoby, która pali codziennie 20 papierosów.
Ale nawet gdyby nie była bzdurą - nie ma powodu wprowadzać do obrotu kolejnej szkodliwej używki.

Tym bardziej, że jej szkodliwość nie kończy się na bezpośrednich skutkach fizjologicznych
W Polsce odsetek pacjentów rozpoczynających leczenie po raz pierwszych, którzy wskazują konopie indyjskie jako przyczynę rozpoczęcia terapii, wynosi blisko 54 proc. Dla porównania, ci, którzy zgłosili się na leczenie z powodu opioidów (np. heroina), to 9 proc., w przypadku amfetaminy to 22 proc. Podobna tendencja występuje także w innych krajach europejskich. Na Węgrzech konopie indyjskie to przyczyna rozpoczęcia terapii dla blisko 75 proc. pacjentów, we Francji dla ponad 62 proc., Holandii – 58 proc./http://www.narkoslang.pl/news_638.html/

Barney,

uważasz, że nie ma żadnej antynarkotykowej nagonki a w dowód przysyłasz trzy propagandowe linki Takie linki, to trochę lepiej niż wyimaginowany ekspert, ale niewiele

Podaj namiary do wiarygodnych badań, które dowodzą, że marihuana jest odpowiedzialna za 75% chorób we Francji, albo przestań się kompromitować.

Czyli wszystko jasne - dowodem na "nagonkę" jest to, że się podaje dane na temat szkodliwości maryśki. A skąd wiadomo, że nie należy wierzyć tym, co podają te dane? No jak to, przecież uczestniczą w nagonce!

Firmy farmaceutyczne to kilku światowych potentatów, niezmiernie bogatych. Mają do dyspozycji świetnie wyposażone laboratoria. Substancje aktywne, które sprawdzają to każda, łącznie z narkotyczną; szuka się najbardziej skutecznych, biodegradowalnych, najmniej toksycznych, czy uzależniających. Receptury ich leków są zastrzeżone. Po zwykle dziesięciu latach wchodzą na rynek generyki. To oni dyktuja warunki politykom, nigdy odwrotnie. Interesują ich badania nad lekami, które mogą przynieść wymierne korzyści finansowe. I kiedy czytam o jakieś polityce, niechęci emocjonalnej- tylko się uśmiecham.
Ekonomią rządzi pieniądz. Opłaca się leczyć tych, którzy kupią lekarstwa. To są klienci.
Jeśli więc małe jest zainteresowanie substancjami nakotycznymi w charakterze substancji aktywnych leków, powód nie leży po stronie emocji, ale pragmatyzmu.
Firmy farmaceutyczne mają moc przekonania, że ich lek jest skuteczny. Nic bowiem skuteczniej nie trafia do głów decydentow jak moc 'szkoleń' organizowanych przez zainteresowanych sprzedażą swych nowych produktów.

Uciekałabym jednak daleko od wszelkiej maści ośrodków specjalizujących się w terapiach niekonwencjonalnych, w tym ośrodków leczących narkotykami. To klasyczny kult cargo.

Odpowiem na to gdy juz zmecze opinie komisji weneckiej na temat ustaw TK.

Nie. Dowody na nagonkę podawałem we wcześniejszych postach.

Istnieją przynajmniej dwa powody. Po pierwsze, artykuły które podałeś są nacechowane ideologicznie, co zmniejsza ich wiarygodność.
Po drugie, nie ma w nich podanych żadnych źródeł ani nie podpisuje się pod nimi żaden uznany specjalista, czyli podane w nich dane mogą być i są wyssane z palca.

Dopóki nie podasz żadnego źródła tych kłamstw, które wypisujesz, nie ma o czym rozmawiać.

Cieszę się - też uważam że nie mam o czym z Tobą rozmawiać

Barney, zamiast sie zaperzac podaj zrodla.
Nie robcie tutaj piaskownicy.
Ja ze swojej strony postaram sie poszukac zrodel, na podstawie ktorych postanowiono dopuscic na rynek maryske rekreacyjna w Kanadzie i kilku stanach US.
Jezeli byloby tak zle jak w artykulach ktore podales to raczej to dopuszczenie by nie nastapilo ?

Różne są przepisy związane z dopuszczaniem leków/pestycydów na rynek. Są kraje o różnej na to tolerancji. Bywa i tak, że dopuszczone są w jednym państwie, w innych mamy zakaz stosowania.
Można było np produkować w Polsce pewien insektycyd i sprzedawać go Chinom. Zakaz stosowania dotyczył całej Europy odkąd wykazano jego niebiodegradowalność i właściwości kancerogenne. Powolutku będzie z rynku wycofywany też pewnien niezwykle popularny środek przeciwzapalny, bez nagłośnienia. Po latach odkryto jego dzialania niepożądane, o których wcześniej nie wiedziano. I nie sądzę, że nagłośni się działania niepożądane.

W Kanadzie muszą obowiązywać niezwykle liberalne przepisy skoro wolno takie kliniki prowadzić. Kult cargo przedstawia się jako leczenie eksperymentalne. Gdyby tak nie było, marihuanę dawno by uznano za lek w krajach o dość drastycznie postawionej poprzeczce zdrowotnej. Jest więc coś więcej niż pieniądz, skoro narkotyki nie weszły jako leki w medycynie konwencjonalnej. Stosuje się je w ostateczności. Uzależnienie i szkodliwość są wówczas wtórne w stosunku do pomocy człowiekowi w cierpieniu.

Wystarczy znać zasady, by wnioski pojawiły się same. W to, że substancje aktywne zawarte w narkotykach są nieznane uznanym firmom farmaceutycznym, że ich nie badały pod kątem wykorzystania w medycynie nie uwierzę.

Kanada pod wzgledem dopuszczania do obrotu lekarstw jest odwrotnoscia liberalnosci. Jezeli maryska medyczna zostala dopuszczona do obrotu i uzycia 10 lat temu to byly wazkie przyczyny tego dzialania.
Pisalem juz o tym ze medyczna marihuana ma substancje aktywna THCzredukowana do minimum i nie daje zadnych objawow jej uzywania, czego jakos nie mozecie przyjac do wiadomosci.
Pozostaja tylko kanabinoidy majace wlasciwosci lecznicze, ktore widze codziennie w dzialaniu.
Nie mam teraz czasu aby szukac zrodel podstaw dopuszczenia maryski rekreacyjnej do uzycia, ale to zrobie.
Polska paranoja na temat marihuany z jednoczesnym rozpowszechnieniem palenia i picia mocnych alkoholi, jest dla mnie czyms calkowicie niezrozumialym.

Adamie, nie mam najmniejszego zamiaru szukać czegoś, co i tak nie przekona tych, co chcą sobie zajarać
Zajrzałem na strony ludzi od leczenia narkomanii i mi ich opinia wystarczy - raz, że się znają, dwa, że podaja konkretne dane.

Ktoś kto chce jarać niech jara - każdemu wolno grzeszyć, wolno się prostytuować, dlaczego nie pozwolić zostać narkomanem?

Wnerwia mnie tylko front tych, co to - ponieważ chcą sobie zajarać a przy tym chcą czuć się z tym dobrze, usiłują wszystkich wokół przekonać że jaranie jest OK i w ogóle dobre. Nie baczą przy tym na to, ze być może zachęcają innych do zachowania, od którego zaczęła się narkomania u ponad połowy amatorów "twardych" narkotyków.

Odezwalem się w tym wątku jedynie po to, by zwrócić uwagę na dziwne poparcie dla "medycznej maryśki" ludzi mniej lub bardziej uzaleznionych od maryśki - i to zaznaczając, że nie wypowiadam się na temat użyteczności tejże w medycynie.

Chcecie jarać - jarajcie, ale bez tej propagandy.

Ja nie mam zamiaru cie do czegokolwiek przekonywac, ale mozesz przeczytac jakie byly powody dopuszczenia jak juz sie do nich dokopie.
Na razie dalej trawie wywody komisji weneckiej.

Aha, ja nic nie "jaram", ani papierosow, ani maryski
I niewiele pije, glownie czerwone wina.

To argument stricte emocjonalny, więc pozamerytoryczny. Musi denerwować kogoś kto poddaje swe dziecko terapii marihuaną i nie wyciąga z tego żadnych konstruktywnych wniosków. To, że światowej renomy firmy faraceutyczne nie zalewają nas kampanią na rzecz leczenia narkotykami wielu chorób uznaję za wystarczający powód uregulowań prawnych wyrosłych na bazie ich doświadczeń. Taka jest bowiem kolej spraw: oni mają wiedzę, którą władza ustawodawcza wykorzystuje.

Trzeba nie umieć wyciągać prostych wniosków z faktu, że dopuszczenie leczenia marihuaną i zgoda na otwieranie klinik się w tym specjalizujących to dowód na ogromną pobłażliwość ustawodawców w sprawach zdrowotnych społeczeństwa. I nie o Polskę tu chodzi, bo przywoływałam i Niemcy.

Nie tak dawno wiele krajów rezygnowało z badań, które miały dopuścić rejestrację leku/pestycydu na ich rynku, gdy pozytywnie takie badania wyszły w Polsce i tu specyfik dopuszczono do obrotu. Spogląda się z uwagą głównie na tych co wysoko stawiają poprzeczkę lekom.