Oj, to z mojego krótkiego komentarza zrobiono osobny wątek? No trudno, trzeba kontynuować...
Oczywiście, Merss ma częściowo rację, rozwój miażdżycy a ścisłej mówiąc to jak szybko ona postępuje, zależy w części od genów. Ale od biety i stylu życia również. Warto porównać jak wyglądają średnie poziomy cholesterolu u "ludzi pierwotnych" czyli łowców-zbieraczy w porównaniu ze we współczesnymi hamburgerożercami:

Jakiekolwiek mielibyśmy geny to przy niższym poziomie cholesterolu (zwłaszcza LDL) i nasyconych kwasów tłuszczowych miażdżyca w naszych naczyniach będzie postępować wolniej niż przy wysokim.
Może więc warto wziąć przykład z przodków?

Nie mam częściowej racji, ale pełną rację. O ile kilkanaście procent populacji nie musi się troszczyć o to co jeść, bo u nich poziom cholesterolu ogólnego będzie w normie, o tyle ponad 80% populacji ma problemy. I te problemy da się lub nie regulować dietą.


Np złożone zaburzenia lipidowe występują w zespole metabolicznym i cukrzycy typu 2. Wyrażają się one przede wszystkim hipertrójglicerydemią i małym stężeniem cholesterolu HDL. Tak więc są i inne przyczyny podwyższonego poziomu cholesterolu. Początkowo probuje się diety, jeśli nie da rezultatów wprowadza się leki.

A dieta?
Wysoki poziom cholesterolu we krwi był do niedawna uważany za problem wyłącznie osób dorosłych. Ostatnio zaburzenie to coraz częściej obserwuje się u dzieci i młodzieży. Przyczyną jest większy udział tłuszczów nasyconych i trans w diecie oraz coraz mniejsza aktywność fizyczna najmłodszych. Aby chronić populację przed chorobami układu krążenia, stężenie cholesterolu należy oznaczać od 9. roku życia.
W ostatnich latach liczba dzieci z otyłością lub nadwagą dramatycznie wzrosła. W Polsce nadmierna masa ciała dotyczy już ponad 20% dzieci i młodzieży. W efekcie u najmłodszych coraz częściej obserwuje się zaburzenia zdrowotne, które uważano kiedyś za przypadłości zarezerwowane dla wieku dorosłego.

Coraz więcej dzieci i młodzieży ma podwyższony poziom cholesterolu na skutek wadliwego żywienia. Do tego przyczyniają się sklepiki szkolne, gdzie dzieci kupują żywność, która zawiera między innymi tłuszcze trans, które podwyższają poziom cholesterolu.

Głównym źródłem tłuszczów trans są przekąski typu fast food, krakersy, chipsy oraz wyroby cukiernicze, czyli produkty, które często goszczą w diecie dzieci. Poziom cholesterolu we krwi podwyższają również tłuszcze nasycone zawarte w mięsie i jego przetworach oraz tłustym nabiale. Naukowcy nie mają dziś wątpliwości, że rozwój miażdżycy może rozpocząć się już w dzieciństwie i powoli postępować wraz z wiekiem. Wysokie stężenie cholesterolu przyczynia się do tego procesu i zwiększa ryzyko chorób serca w dorosłości.

Profilaktyka podwyższonego poziomu cholesterolu we krwi polega przede wszystkim na nauce zdrowych nawyków żywieniowych od najmłodszych lat. Dieta dziecka powinna być pełna świeżych owoców i warzyw oraz produktów pełnoziarnistych. Jako źródło białka należy stosować chude mięso i odtłuszczony nabiał lub potrawy z roślin strączkowych. Warto ograniczyć do minimum ilość białego cukru oraz tłuszczów nasyconych i trans.

Ważnym elementem profilaktyki jest regularna aktywność fizyczna i ograniczenie czasu spędzanego przed telewizorem lub komputerem. Należy również zapobiegać stanom zapalnym w organizmie dziecka, które nasilają procesy miażdżycowe, jak np. infekcje górnych dróg oddechowych czy choroby przyzębia.

Prawdopodobnie wysoki cholesterol całkowity po mamusi, ale bardzo niski udział HDL to już głównie zasługa Twojej diety.
O ile rzeczywiście trudno jest zbić wysokość całkowitego cholesterolu dietą - mając genetyczne predyspozycje - o tyle można dietą bardzo poprawić proporcje dobrego do złego.
I o ile nawet całkowity jest przekroczony, ale z dużym udziałem dobrego - to wbrew wcześniejszym poglądom medycyny - wcale nie ma tragedii.

Diety to znaczy? Nigdy w życiu nie jadłem fastfooda, słodyczy jem mało - głownie w czasie intensywnej aktywności fizycznej. Od "zawsze" jem razowe pieczywo, 2-3 razy w tygodniu ryby, codziennie warzywa i owoce. To nic nie daje...
Od pewnego czasu łykam kilka suplementów diety i piję olej lniany. Wszystko w dawkach większych niż zalecane na opakowaniach. W efekcie HDL się trochę podniósł ale ciągle balansuje na granicy minimum przyzwoitości.

Tak gwoli ścisłości to jeśli między LDL a HDL mamy proporcję 3:1 to nawet przy wysokim całkowitym cholesterolu jeszcze wszystko jest OK.

Zaburzenia cholesterolowe są także związane z pracą tarczycy a ta kiedyś mi trochę szwankowała, więc proszę za zawały, wylewy i miażdżycę winić nie tylko współczesny tryb życia. Bo ja żyję niemal jak pradawny zbieracz-łowca. I d..a blada!

Pamiętaj drogi Tomciu, że to o czym pisze to statystyka. A statystyka to ma do siebie że sa od niej wyjątki, na przykład takie jak Ty. I nie tylko Ty, znam kilka podobnych przypadków. To że masz wysoki cholesterol nie znaczy jednak że musisz koniecznie dostać zawału w młodym wieku, to jedynie zwiększa jego prawdopodobieństwo. Nie wykluczone że masz równocześnie inne czynniki kóre to równoważą.
Zapewne są tez na świecie osoby które żrą słoniną, są tłuste jak wieprzki, palą jak komin i piją jak smok wawelski a dożyją w zdrowiu setki. Tylko że jest ich niewiele.
Zalecenia medyczne ustala się dla średniej statystycznej to znaczy że powinny sprawdzać się dla większości populacji . Ale to nie znaczy że dla wszystkich. Z drugiej jednak strony nikt nie wie z góry czy sam zalicza się do średniej czy do wyjątków ( a przynajmniej na razie nie mozna sobie tego sprawdzić) więc lepiej jest na wszelki wypadek się ich trzymać.

Obawiam sie, ze geny maja kluczowe znaczenie.Trzeba dodac, ze je w pelnym sensie wspoltworzymy tzn jesli bedziemy jesc owoce i warzywa one wbudowuja sie w nasze dna i jestesmy zdrowsi.Wezmy takie osoby mieszkajace na wyspach ktorzy zywia sie naturalnie duzo sie ruszaja jedza duzo owocow i wygladaja zdrowo i pieknie.Zmora sa choroby cywylizacyjne jak zawal kiedys nie slyszalo sie na wsiach zeby ktos umarl na zawal.W ogole na wsiach ludzie duzo sie ruszaja sa aktywni i dluzej zyja chociaz nie mam zadnej statystyki na tego potwierdzenie.Jednak mozna to samemu zaobserwowac.

to ja was zaskoczę bo to moja działka zawodowa
Hipercholesterolemia jest zasadniczo chorobą uwarunkowaną genetycznie (nie 80% merss, ale w Polsce szacuje się na ok 60%, byłaś nie za daleko). Prawdą jest że jest wiele osób które pomimo prawidłowej wagi i zdrowej diety mają genetyczną skłonność do wysokiego cholesterolu.
Jednak to tylko jeden czynnik ryzyka zdrowotnego wcale nie najważniejszy!!!
Nadciśnienie- kolejny- również jest uwarunkowany genetycznie (35-40% dorosłych Polaków ok).
Również dziedziczy się skłonność do cukrzycy (podkreślam- skłonność, bo jeśli jeden brat będzie szczupły i będzie unikał nadmiaru cukru, może zachorować 20 lat później niż brat otyły, albo wcale nie zachoruje!)
Średnia długość życia jest znacznie wyższa niż wiele lat wstecz i to całkiem zmieniło profil chorób.
Ale- i tu obiecane zaskoczenie- czytałam fajne badania amerykańskie - wiecie co im wyszło jako najsilniejszy czynnik warunkujący długie życie w dobrym zdrowiu? Regularna, dosyć intensywna aktywność!!!!!! Ma 2 razy większe znaczenie niż dieta, większe niż geny, większe nawet niż... palenie.
Jedak oczywiście palenie to trucizna i nie ma o czym mówić.
Moim zdaniem bardziej szkodliwy niż tłuszcz, zwałszcza spożywany z rozsądnych ilościach, jest cukier. Cukier prosty można całkowicie wyeliminować, organizm go nie potrzebuje (uwolni sobie z cukrów złożonych). Dieta cukrzycowa jest uważana za najzdrowszą na świecie i powinna być powszechnie stosowana, zwłaszcza że wcale nie jest to dieta droga i jest oparta na prostych, tanich produktach. Medycyna nie zaleca i nigdy nie zalecała diety jednostronnej, żadnej. Zawsze zaleca się wszystkie produkty po trochę, zw zwiększeniem ilości swieżych warzyw których wszyscy jemy za mało, z produtkami pełnoziarnistymi (uwaga czytajmy skład kupując np chleb, wiele z nich ma full sztucznych dodatków), jak najbardziej z chudym nabiałem (powszechny jets niedobór wapnia), tak samo z chudym mięsem może nie w takich ilościach a jakich je się go zwykle, ale nie ma potrzeby rezygnować wogóle. A ogólnie jedzmy mniej, i napewno będziemy zdrowsi:) Nie słodźmy, unikajmy słodyczy (bardzo sporadycznie), nie kupujmy dosładzanych napojów, unikajmy sztucznych i pełnych konserwantów produktów. I od jutra- jogging, kijki, basen, rower, aerobik- co komu odpowiada, ważne żeby regularnie!
Jeśli chodzi o wagę, to optymalna dla zdrowia waga to górna granica normy. Nie odchudzamy się nigdy restrykcyjnie, to wcale nie zdrowe, i jeżeli przychodzi panienka ważąca 62 kg która uważa że jest gruba i musi schudnąć do 52 to jest głupia (chyba że ma 145 cm wzrostu:)) Bardziej niż sama waga bo ona zależy też od masy mieśniowej i ludzie trenujący ważą więcej, ważne są obwody pasa - i kobiet zalecane do 80 cm, u mężczyzn do 94 a tak bezwzględnie poniżej 88cm/ 102cm). Okazuje się że to właśnie otyłość tzw brzuszna jest najbardziej szkodliwa dla zdrowia.
A wracając do hipercholesterolemii, czasem trzeba wziąć lek. Ale ja zawsze uwzględniam wiele rzeczy, nie tylko cholesterol- np nie leczy się raczej młodych kobiet, bo ich ryzyko jest małe.

Mnie się zawsze zdawało, że optymalna dla zdrowia jest waga w granicach BMI 18-25.
Znam osoby, które przyjrzały się temu co jedzą dopiero wtedy, gdy waga znalazła się w tej idealnej dla zdrowia górnej granicy normy. Po ograniczeniu do minimum śmieciowego jedzenia, smażenia na tłuszczu i półproduktów BMI wskazywało im 22-23, a więc raczej nie górną granicę. Wydaje mi się, że zagalopowałaś się kropeczko_ns

Co należy rozumieć przez "dość intensywną aktywność"? Cardio czy może już HIIT?


Problemem wielu odchudzających się jest to, że choć nieraz mają prawidłową wagę, chcieliby mieć ładne proporcje sylwetki. Niestety ćwiczyć się nie chce, bo się spoci, bo boli, bo nudne i w ogóle szkoda czasu. Tymczasem to właśnie dzięki ćwiczeniom człowiek pozbywa się cellulitu(pomógł komuś jakikolwiek krem?), boczków/brzucha piwnego i wyrównuje proporcje sylwetki, poprawiając przy okazji jędrność skóry. Wszak z takimi problemami zmagają się ludzie z prawidłową wagą.

bynajmniej. Tak uczą podręczniki , statystycznie najdłużej żyją i najlepiej się mają osoby z BMI średnio około 25. Napewno nie 18. Dlatego, że osoby wychudzone (a przy silniejszej budowie ciała BMI 18 czy 20 to jest chudzielec) mają inne problemy zdrowotne, zaburzenia hormonalne, osteoporozę (gł kobiety) i generalnie żyją krócej, mają też różne niedobory pokarmowe. Ale tak jak pisałam, teraz patrzy się na obwód pasa, nie wagę. Bo osoba wyćwiczona zwłaszcza mężczyzna, mający mocną budowę i np BMI 26 czy nawet 27 może być szczupły i mocno umięśniony, a tłuszczu mieć niewiele.
To że ktoś ma wagę w normie, czy górnej granicy normy nie oznacza że nie powinien zdrowo się odżywiać. Są ludzie którzy jedzą świństwo i mają niską wagę, bo nie mają skłonności do tycia, co wcale nie znaczy że to zdrowo!!!!! To nie waga- a napewno nie tylko waga- warunkuje zmianę diety. Jeśli masz dobrą wagę i paskudną dietę (znam wiele szczupłych kobiet żywiących się głównie batonikami i drożdzówkami) to powinieneś zmienić dietę na zdrową a niekoniecznie niskokaloryczną, możesz jeść zdrowo a nie ograniczać kaloryczności.
Poza tym, osoba intensywnie ćwicząca nigdy nie będzie miała bardzo niskiej wagi. Moja instruktorka fitness, cudownie zgrabna dziewczyna, waży 70 kg. Jest wprawdzie dosyc wysoka, ale waży niemało, a przy tym nie ma na sobie ani najmniejszego wałeczka tłuszczu, tylko wyrzeźbione, jędrne ciało.
Jeśli chodzi o to jaki ruch czy sport:) niewiele jest błędu w twierdzeniu każdy byle regularny. Dla osób nie wyćwiczonych na początek bardzo fajną formą jest zacząć od nordic walking, ale to musi być szybki marsz, tak żeby się zmęczyć (3 x 30 x 130 ) mam na mysli 3 x w tyg, 30 min, 130 tętno tak około. Jeśli się prawidłowo uprawia tą dyscyplinę (a nie tak sobie macha kijami dla stylu ) to ładnie pracują też mięśnie grzebietu, to dobry sport na kręgosłup. Osoby mające problem z kręgosłupem, a jest takich bardzo wiele, powinny unikać dynamicznego skakania (np stepu) lub jazdy na rowerze po bardzo nierównym terenie (to nie jest zbyt zdrowe dla stawów, takie trzepanie po kamieniach). Mogą być zorganizowane zajęcia fitness, one lepiej mobilizują, i np można raz iść na taneczne (jak np zumba czy podobne) a raz na bardziej statyczne (pilates, fitball czy ćwiczenia z obciążnikami). Mogą być gry zespołowe jeśli ktoś je lubi, może być tenis. Często pacjenci pytają "a co w zimie?" na co ja zawsze mówię "jak jest śnieg to oczywiście - biegówki!" wspaniały sport, bardzo zdrowy i kondycyjny. Nie zaleca się ćwiczeń z dużym obciążeniem. jeśli ktoś chce trochę podmodelować sylwetkę, może poćwiczyć z ciężarkami, ale nie dużymi i zawsze na zmianę z ćwiczeniami cardio.

Byle nie statyny.
Mam nadzieję, że tej "pomyłki medycyny" nie masz na myśli.
Co zatem za lek?

No właśnie - co jeśli nie statyny? Bo moja lekarka rodzinna już od kilku lat mi je wciska ale na razie się nie zdecydowałem. Biorę tylko leki na nadciśnienie ale z miernym skutkiem. Bywają dni, że dochodzi do 200/110. 150/95 w pakiecie standardowym i po lekach rzecz jasna.
Gdybym skorzystał z zaleceń kropeczki_ns to praktycznie musiałbym się przestać ruszać. 3*30*130 to śmierć. Ja stosuję minimum 6*60*160, oprócz tego nie korzystam ze środków komunikacji miejskiej, wind, samochodu itp. I nico!!! Co ciekawe w takim stanie, z takim ciśnieniem i cholesterolem bez problemu wjechałem niedawno rowerem na Przełęcz Karkonoską:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Prze%C5%82 ... Karkonoska

Podobno najtrudniejszy podjazd w Polsce. Jakoś nie zauważyłem...

Generalnie lekarze mają ze mną problem. Maja rodzinna już przywykła do moich anomalii, natomiast badania okresowe to koszmar. Po każdym mierzeniu ciśnienia każą mi się nie ruszać, wciskają Captopril i krzyczą "Jak Pan funkcjonuje z takim ciśnieniem i cholesterolem! Kto Pana leczy!" I co ja mam powiedzieć?

Zdrowie - geny, czy zdrowy tryb życia?
Tak na moje wyczucie, jednak geny. Zapewniają dobre samopoczucie, a wówczas łatwiej i o aktywność.

Moje doświadczenia potwierdzają wnioski kropeczki_ns. Jeżdżę na rowerze "od zawsze". Ponieważ jest to rower szosowy, pokonuję dystanse od 30-100 km. Raz, dwa razy w sezonie, przejeżdżam ok. 200 km. Taki wyjazd powoduje spadek wagi o 5, 6 kilogramów. Co prawda, większość z tego to ubytek wody, ale i tak nie znam skuteczniejszego odchudzania.
Fantastyczną aktywnością są "biegówki" i ich modyfikacja, czyli Nordic Walking. Poruszanie się na nartach biegowych jest jednym z najbardziej wyczerpujących, ale i najnaturalniejszych rodzajów wysiłku dla całego organizmu. Niestety, ograniczonego do krótkiego zimowego sezonu. Na koniec polecam najlepsze, czyli pływanie. Gdyby było można, codziennie choćby pół godziny.
A na deser, łażenie po górach. Po tygodniu w Tatrach, wracam odmłodzony o dziesięć lat.

thorwald podrzuć linki do badań naukowych, oczywiście wyłącznie EBM i publikacji na medline negujących skuteczność statyn w leczeniu hiperlipidemii i zapobieganiu incydentom sercowo naczyniowym. Jeżeli podważasz wytyczne międzynarodowe leczenia, mam nadzieję że masz podstawy.
Tomcio.
Jeżeli na pełnym zestawie leków (długodziałające, nowe preparaty, w tym konieczny diuretyk, ale sądze że taki masz) masz tak wysokie ciśnienie, jest to nadciśnienie oporne na leczenie (zakładam że masz takie też w domu, nie tylko w gabinecie?) i pojawia się podejrzenie nadciśnienia wtórnego. Jeśli chcesz sprawę rozwinąć, napisz priw żebyśmy nie zaśmiecali wątku. Trzeba my powykluczać kilka rzeczy po kolei. Nadciśnienie pierwotne rzadko tak przebiega.

W domu jest ciut niższe, tak w okolicach przyzwoitego 140/90, W pracy rośnie (wożę ze sobą ciśnieniomierz) a w gabinecie jest kosmos! Po długim wysiłku spada, bywa, że mam 120/80 a potem znów się wznosi. Ale u mnie dużą rolę odgrywa nadpobudliwy układ nerwowy. Z powodu ciśnienia tez słabo sypiam i kółko się zamyka bo jestem i zmęczony i zdenerwowany, więc mam wyższe ciśnienie, wiec jeszcze gorzej śpię itd.
Niemnej jednak obaj kardiolodzy, u których się do tej pory leczyłem, przyczyny widzieli w psyche. W każdym razie biegania i roweru mi nie zabraniali, a nie ukrywałem, że robię to intensywnie. Naprawdę wjechałem rowerem na Przełęcz Karkonoską:

https://picasaweb.google.com/tomciopalu ... iogorskiej

trochę to komiczne, bo w sakwach miałem ciśnieniomierz jak na sportowca przystało

Diuretyku nie biorę, moja mama bierze w sumie ponad 30 tabletek dziennie (na wszystkie choroby, a ma wszystkie cywilizacyjne czyli cukrzycę, miażdżycę, astmę i ostre nadciśnienie), widzę co diuretyki robią z nerkami. Generalnie jak uda mi się dobrze wyspać, nie ma stresu w pracy i codziennie się ostro ruszam to ciśnienie jest przy górnej granicy normy. Moim problemem jest jego gwałtowny wzrost przy małym impulsie.

jeśli w domu masz w granicach normy, to masz nadciśnienie białego fartucha częsta rzecz