Dyskusje na 'Katoliku'
https://www.dyskusje.radiokatolik.pl/

Choroba dzieci a dalsze współżycie w małżeństwie
https://www.dyskusje.radiokatolik.pl/viewtopic.php?f=17&t=30357
Strona 2 z 2

Autor:  Barney [ So lip 02, 2022 11:45 am ]
Tytuł:  Re: Choroba dzieci a dalsze współżycie w małżeństwie

@gania, może zaciekawi Cię dokument, który ostatnio przywołał Awatar:
https://www.lifeissues.net/writers/doc/doc_32moralityeugenics.html

Autor:  gabbar [ N lip 03, 2022 3:11 pm ]
Tytuł:  Re: Choroba dzieci a dalsze współżycie w małżeństwie

radeksta napisał(a):
Cześć gabbar. Mam nadzieję że jednak nie jest tak pesymistycznie jak piszesz ;) Postawa serca i cały kontekst małżeństwa powinien liczyć się bardziej niż suchy przepis - wierzę że nie może być inaczej. Zawsze przecież ogólny wymóg moralny musi być rozpatrywany w kontekście sytuacji konkretnego człowieka i dopiero wtedy można ocenić jego działanie, czy niespełnienie danej normy moralnej jest grzechem czy nie jest. A może w temacie współżycia ja po prostu przeważnie trafiałem na jakichś bardziej wyrozumiałych spowiedników? :P W każdym razie po różnych rozmowach nie mam już w głowie tych spraw postawionych na ostrzu noża.

Ja odnoszę jednak inne wrażenie. Zresztą wystarczy prześledzić ten dział. Jest tylko jedna rada dla tych wszystkich, dla których sztywne trzymanie się zasad jest ciężarem nie do dźwignięcia. Współżycie w fazie niepłodnej, które daje 100% skuteczności. Swoją drogą jest to niesamowite otwarcie na poczęcie dziecka. Ewentualnie szukanie wyrozumiałych spowiedników. No ale albo jest grzech albo go nie ma. Czasami warto zaufać własnemu sumieniu, co ponoć jest dozwolone ALE uwaga, może być ono źle uformowane. Mój post nie był i nie jest pesymistyczny tylko stwierdza fakty.

Autor:  radeksta [ Wt sie 02, 2022 7:50 pm ]
Tytuł:  Re: Choroba dzieci a dalsze współżycie w małżeństwie

gabbar napisał(a):
Ja odnoszę jednak inne wrażenie. Zresztą wystarczy prześledzić ten dział. (...) Mój post nie był i nie jest pesymistyczny tylko stwierdza fakty.


Hej. No widzę to, że seks "po katolicku" jest bardzo skoncentrowany na technicznych rzeczach. Niby wszystko wolno, ale tego, tamtego i owego - pod żadnym pozorem nie wolno i technicznie można tylko w jeden sposób bo inaczej od razu wszędzie grzechy ;) Moim zdaniem jest to bez sensu, żeby wszędzie w sferze seksualnej stawiać zapory pod nazwą "grzech ciężki", bo powinno się patrzeć najpierw na intencje, relację i więź, a nie na wymiar techniczny.

Tak jak rozumiem otwartość małżeństwa na potomstwo, dzieci, rodzinę, tak nie rozumiem ideologicznej narracji o "otwartości na życie" w fazie lutealnej i udawaniu że "odkładamy poczęcie", kiedy intencja 99% katolickich stosujących NPR par jest jedna: nie chcemy teraz mieć dzieci i dlatego czekamy na 100% niepłodny czas, a nie że czekamy na niepłodny czas, bo będzie się nam przyjemniej kochało po 3 tygodniach wstrzemięźliwości ;)

Poza tym, będę się upierać, że to nie jest właśnie czarno-białe, że jest grzech lub go nie ma, bo ta sama "technicznie" sytuacja może być różnie oceniana i zależy to właśnie od intencji i od sytuacji jaka jest w małżeństwie.

a) Para która decyduje się na prezerwatywy, gdyż mają trudności i inaczej nie są w stanie współżyć (z bardzo różnych powodów), nie musi od razu ciężko grzeszyć, jeśli celem nie jest sama "bezpłodność współżycia" tylko celem jest utrzymywanie bliskiej zażyłej miłosnej relacji która podtrzymuje i scala ich związek (a relacja nie jest mniej ważna od wymiaru płodności i nie można jej poświęcać).

b) Para która decyduje się na prezerwatywy, bo ma w nosie swoją płodność i chce tylko własnej przyjemności bez konsekwencji, nie ma i nie chce mieć nigdy żadnych dzieci - grzeszy być może tak samo jak ci co używają III fazy w NPR i "odkładają poczęcie" na wieczne nigdy.

To byłoby po prostu nielogiczne, że kochające się małżeństwo, mające dzieci i jakieś problemy ze współżyciem, okazując sobie miłość fizycznie w "technicznie inny niż dozwolony sposób" (i nie mówimy tu o żadnych abortywnych środkach - wiadomo to jest wykluczone), może popełniać tak ciężkie grzechy, że po seksie idzie do piekła razem z bandytami którzy mordują ludzi bez litości (aluzja oczywista). Nawet wobec tych bandytów miałbym więcej wyrozumiałości na sądzie, że może są zmanipulowani, może nie rozumieją, może zostali bardzo skrzywdzeni i może są w nich jakieś resztki miłości żeby ich za uszy z piekła wydostać...

Ale w przypadku "niepoprawnego" seksu między małżeństwem - prosto do gorącego kociołka ze smołą. No przecież to absurd, nie uważasz? ;)

Strona 2 z 2 Strefa czasowa: UTC + 2
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/