Re: Nieślubne dzieci a dalsze życie w związku
Wiola1993 napisał(a):
Witam wszystkich opiszę swoją sytułacje z którą ciężko mi się żyję. Mam 25lat i dwójkę kochanych dzieci 5lat i 6msc z moim partnerem którym jestem już prawie 7 lat. Planujemy się pobrać lecz mam obawy...
Ktokolwiek przykłada rękę do pługa a wstecz się ogląda nie nadaje się do małżeństwa.
Jak będziesz się tak wahała, to i po ślubie wahać się będziesz a "przeoraliście" wspólnie już prawie siedem lat. Człowiek jest słabą istotą i trudno mu kochać kogoś z kim mu nie jest przyjemnie. Czasem trzeba się zaprzeć samego siebie, by wytrzymać ze zdawałoby się, ukochaną niegdyś osobą. Zapieranie się siebie, jest dla nas dobrą gimnastyką miłości. Bywa, że nie ma uczucia a tylko siła woli trzyma małżonków przy sobie a co dopiero w stanie niepobłogosławionym?
Źle rokują Twoje kalkulacje, gdzie wydaje się, że nie żal Ci rozstawać się z partnerem, ale żal z ojcem "Twoich" dzieci.
Już sam wstęp Twojego posta źle rokuje o Waszym związku.
Piszesz o sobie i o tym, co masz, partnera zaś stawiasz na ostatnim miejscu. Nie mówisz "mamy dzieci", ale " "mam dwójkę kochanych dzieci". Z takim podejściem, możesz sobie wybić z głowy małżeństwo z kimkolwiek. Nie będzie Ci lepiej z innym partnerem a jedynie możesz się nauczyć ustępować z rozsądku, by nie go drażnić i przeczekać, przemilczeć chwile napięcia. Jednak to samo możesz zrobić z obecnym partnerem.
Mimo tych minusów, to moim zdaniem, ślub, to jedyne słuszne rozwiązanie i zrobić to powinniście jak najszybciej, gdyż w obecnej sytuacji, trudno zwracać się do Boga po pomoc, gdy masz niepobłogosławiony związek i zawsze będziesz miała poczucie, że prosisz Go o coś, co nie jest Twoje przed Bogiem. Brak ślubu dodaje Ci udręki.
Przypomnij sobie, jak go pokochałaś zanim na świat przyszły dzieci. To jest ten sam człowiek, tyle, że bliżej go poznałaś, bo się odkrył i stał się odrażający. Wygląda na to, że on ma podobne zdanie o Tobie. Nie naprzykrzaj się mu zbytnio i nie wrzucaj na jego barki zbyt wiele. Dom nie musi błyszczeć i nie musicie zbytnio się starać o to, jak się ubieracie, zachowujecie, by tworzyć swój pozytywny wizerunek wśród znajomych, czy sąsiadów. Dzieci też nie muszą chodzić zawsze w wyprasowanych ubraniach.
Jeśli gotowa będziesz uznać swojego partnera za pierwsza osobę w Twoim życiu, to nic na stanie na przeszkodzie, by Wasza miłość kwitła. Kochaj go mimo wszystko i nie staraj się przenosić swoich uczuć na dzieci, by się usprawiedliwiać przed sobą, że nie jesteś aż tak zła. Dzieci to owoc Waszej miłości. Więc jeśli miłość Wasza zgnije, zgnije również jej owoc, gdyż nie da się, by drzewo karmione zatrutymi sokami, nie przekazało ich również swoim owocom. Gdy się unosi i krzyczy, wyzywa, pozwól mu się wyszumieć. Nie przerywaj mu nigdy. Tak najprędzej zrozumie, że nie tędy droga. Widać, że on Cię kocha, jak potrafi, ale też zbyt wiele oczekuje i stąd wybuchy. Nie obiecuj mu zbyt wiele. Najlepiej, jak kokieteryjnie zejdziesz mu z celownika, by nie wymuszał obietnic. Nie dawno słyszałem takie powiedzenie :"Można zmienić żonę/męża, ale to i tak nic nie zmieni." Z tym, że związek małżeński jest nierozerwalny w oczach Boga, więc trzeba postawić wszystko na jedną kartę i nie oglądać się wstecz. Czasy są trudne, więc trzeba czuwać ze wzmożoną uwagą. Odrywaj więc swoją uwagę od świata a kieruj na Was. I nie mów więcej "ja", ale "my".
Dla utrudnienia sprawy, przejrzyj ten temat:
viewtopic.php?f=12&t=29288Tam zmierzysz się teoretycznie z trudnymi dla dzisiejszych ludzi zagadnieniami dotyczącymi małżeństwa, ale gdy to przejrzysz, łatwiej Ci będzie dokonać wyboru. Ja życzę Wam, by Wasz wybór był słuszny.