Dyskusje na 'Katoliku'
https://www.dyskusje.radiokatolik.pl/

Jak rozmawiać z agnostyczką?
https://www.dyskusje.radiokatolik.pl/viewtopic.php?f=17&t=29265
Strona 4 z 4

Autor:  equuleuss [ Pt sie 31, 2018 1:24 pm ]
Tytuł:  Re: Jak rozmawiać z agnostyczką?

jotajota napisał(a):
Wydaje się, że panie swoim głosem dołożyły się do obrzydzenia tego stanu


Zauważ że to Twoje głosy mogą się przyczynić nie tylko do obrzydzenia stanu małżeńskiego dla kobiety, ale ogólnie do obrzydzenia sobie rodu męskiego.

Cytuj:
Uderzyłem w stół a nożyce się odezwały.


Nie, to nie nożyce, to brak akceptacji dla wynurzeń faceta, któremu marzy się władza nad kobietą / żoną i to na zasadzie islamskiej lub tresury posłusznego zwierzątka. Łaskawie pozwolę ci na popuszczenie smyczy na 10 cm.

Autor:  Brandeisbluesky [ Pt sie 31, 2018 2:02 pm ]
Tytuł:  Re: Jak rozmawiać z agnostyczką?

Może by zabrać tę agnostyczkę na jakiś kurs ewangelizacyjny? Jeśli dałaby się zaprosić, to może by się i zewangelizowała?

Na czym polega praktyczny agnostycyzm w relacji międzyludzkiej?

Autor:  jotajota [ Pt sie 31, 2018 2:08 pm ]
Tytuł:  Re: Jak rozmawiać z agnostyczką?

equuleuss napisał(a):
jotajota napisał(a):
Wydaje się, że panie swoim głosem dołożyły się do obrzydzenia tego stanu


Zauważ że to Twoje głosy mogą się przyczynić nie tylko do obrzydzenia stanu małżeńskiego dla kobiety, ale ogólnie do obrzydzenia sobie rodu męskiego.

Cytuj:
Uderzyłem w stół a nożyce się odezwały.


Nie, to nie nożyce, to brak akceptacji dla wynurzeń faceta, któremu marzy się władza nad kobietą / żoną i to na zasadzie islamskiej lub tresury posłusznego zwierzątka. Łaskawie pozwolę ci na popuszczenie smyczy na 10 cm.

Nie rozmawiam z Tobą, bo temat dotyczy Jacka i jego pytania. To cywilizacja daje Ci złudzenie wolności, równości czy wręcz władzy nad mężem. Bez pomocy władzy państwowej nie dałabyś sobie rady.
Nie będę się rozwlekał, bo to nie na temat Jackowego pytania. :P Chcesz pogadać, załóż temat a problem jest on głęboki i rozległy. :)

Autor:  Terremoto [ Pt sie 31, 2018 2:18 pm ]
Tytuł:  Re: Jak rozmawiać z agnostyczką?

Ha, kobieta bez pomocy władzy pństwowej nie dałaby sobie rady.
A pan mężczyzna by dał, tak? Pytanie: siłą przewagi fuzycznej czy przemocy psychicznej, siłą chamstwa?
Nawet jeśli masz ochotę rozmawiać tylko o problemie pewnego mężczyzny, który założył wątek, to może łaskawie nie wpuszczaj go w maliny, bo kreowanie wizertunku bidnych i bezbronnych kobitek utrzymywanych przy życiu przez władzę państwową oraz dominujących facetów, którzy chcą władzy nad zoną i mają ją z definicji, nie pomoże mu w rozwiązaniu jego trudnego dylematu. Ani w relacji z tą kobietą, ani z wiekszością, znakomitą większościa innych.

Autor:  Wespecjan [ Pt sie 31, 2018 5:16 pm ]
Tytuł:  Re: Jak rozmawiać z agnostyczką?

Terremoto napisał(a):
Ha, kobieta bez pomocy władzy pństwowej nie dałaby sobie rady.

Niebieska linia to incjatywa państwowa.

Autor:  equuleuss [ Pt sie 31, 2018 5:21 pm ]
Tytuł:  Re: Jak rozmawiać z agnostyczką?

jotajota napisał(a):
To cywilizacja daje Ci złudzenie wolności, równości czy wręcz władzy nad mężem. Bez pomocy władzy państwowej nie dałabyś sobie rady.


Piłeś - nie jedź. Znalazł się kozak co to maczugą by walił kobiety i za włosy ciągnął do jaskini aby przymusić do posłuszeństwa. Władza państwowa kobietom pomaga bo bez niej nie dałyby rady, no, no, aleś to wymyślił. Obrzydliwe jest kiedy facet popiera przemoc i chciałby jej używać. To czasem kryje się pod takimi tekstami.

Poszłabym na polowanie. Zbudowałabym dom. I nie mam męża. A tak myślącego ja Ty to na pewno nie polecam żadnej kobiecie. I nie zależy mi na władzy nad nikim. A mąż to mógłby być ale najlepszym przyjacielem, partnerem, gdzie oboje jesteśmy równi sobie i służymy sobie nawzajem w Chrystusie, a nie komendantem lub jak to określiłeś ojcem z którym trzeba do łóżka chodzić.

Autor:  jacekgk [ Pn wrz 10, 2018 7:51 pm ]
Tytuł:  Re: Jak rozmawiać z agnostyczką?

Cześć!

Przepraszam, że dopiero teraz, byłem na urlopie bez dostępu do internetu. Widzę, że przez ten czas dyskusja rozwinęła się w kierunku ciekawym, aczkolwiek raczej przeze mnie niezamierzonym.

@jotajota

Nie wiem, czy dobrze rozumiem, co proponujesz, ale jeśli dobrze... to niestety, jestem trochę przerażony. Chcę zbudować relację... RELACJĘ, to wyklucza zwierzchnictwo jednej strony nad drugą. Może kiedyś faktycznie to miało sens - kiedy mężczyzna zarabiał na utrzymanie rodziny, a kobieta zajmowała się domem (chociaż sens raczej ulotny...), ale to się dawno już zatarło.

Teraz kobiety coraz częściej wchodzą w męskie role, a zmusza je do tego nasza męska indolencja, będąca wynikiem kryzysu i niedojrzałości. Przykład z mojego bardzo bliskiego otoczenia: facet lekceważy sobie pracę, ciągle snując mętne wizje o karierze sportowca, oczekuje od swojej ciężko pracującej żony, że obiad będzie pod nos podany, mieszkanie posprzątane i wakacje zorganizowane... a i tak pan i władca będzie wiecznie niezadowolony, bo on miał ochotę na parówki zamiast ziemniaków ze schabowym, bo nad morzem padało, etc. Relacja oznacza, że wspólnie podejmuje się decyzje na tematy mniej lub bardziej poważne i wspólnie bierzemy za nie odpowiedzialność, a nie, że: albo narzuca się swoją decyzję, albo (jak w podanym przykładzie powyżej, co mam wrażenie jest coraz częstsze) zrzuca się decyzyjność na drugą osobę, a potem jest się z jej niezadowolonym.

Tylko pozornie ten mój krótki wywód na temat kryzysu męskości jest niezwiązany z tematem. Ja mam tak, że chyba zanadto przyzwyczaiłem się do podejmowania decyzji samodzielnie. Większość tych decyzji (zmiany pracy, kupno samochodu, mieszkania) okazywały się jak najbardziej słuszne. Ale właśnie z samochodem czy mieszkaniem się nie dyskutuje. Nie chcę uprzedmiatawiać w taki sposób dziewczyny, z którą w przyszłości nawiążę relację i traktować ją jako kolejny przedmiot, z którego posiadania jestem usatysfakcjonowany.

Druga rzecz: ktoś słusznie stwierdził, że traktuję cały problem jak projekt: "rozkochać i nawrócić". Chyba miał rację: żyję, pracuję i myślę projektowo. A w relacjach międzyludzkich raczej tak się nie da.

Trzecia rzecz: to pewnie jest widoczne między wierszami w moich wypowiedziach. Nie mam zbyt wielkiego doświadczenia z relacjami międzyludzkimi w ogólności, a z kobietami w szczególności. Cała sytuacja jest dla mnie raczej nowa, przez ostatnie lata jednak częściej rezygnowałem z relacji, zrywałem znajomości niż tworzyłem nowe. Stąd też moje pytania, bo w tych kwestiach jestem raczej teoretykiem - teorie czerpałem jak sądzę z dobrych źródeł (np. wypowiedzi doktora Pulikowskiego), ale nie odpowiedziały one całkiem na moje pytania.

Brandeisbluesky napisał(a):
Może by zabrać tę agnostyczkę na jakiś kurs ewangelizacyjny? Jeśli dałaby się zaprosić, to może by się i zewangelizowała?


Też się nad tym zastanawiałem - nad kursem ewangelizacyjnym. W duszpasterstwie, do którego od czasu do czasu zachodzę, są prowadzone otwarte warsztaty dla osób niewierzących i poszukujących, którzy prowadzą bardzo inteligentni księża.

Brandeisbluesky napisał(a):
Na czym polega praktyczny agnostycyzm w relacji międzyludzkiej?


To właśnie jest chyba moje główne pytanie:) Umiem i lubię rozmawiać z ateistami, nawet jeśli dyskusje między mną i moimi znajomymi nieraz odbiegają od kulturalnych standardów. Gdyby Asia deklarowała się jako ateistka - dla mnie byłaby sprawa prosta, bo ateizm traktuję jak osobną religię. Jakkolwiek więc by nam się dobrze nie rozmawiało i jakkolwiek dobrze nie czulibyśmy się w swoim towarzystwie - nie chcę tworzyć relacji z osobną innego wyznania.

Wbrew pozorom z agnostycyzmem jest chyba sprawa bardziej skomplikowana i delikatna. Teraz to widzę, że wbrew najlepszym intencjom rzeczy, które planowałem zrobić, mogłyby Ją popchnąć w stronę ateizmu.

Dzięki raz jeszcze wszystkim za porady w tym temacie. Chyba wiem, co powinienem teraz zrobić.

Autor:  jotajota [ Pn wrz 10, 2018 10:17 pm ]
Tytuł:  Re: Jak rozmawiać z agnostyczką?

jacekgk napisał(a):
Cześć!

Przepraszam, że dopiero teraz, byłem na urlopie bez dostępu do internetu. Widzę, że przez ten czas dyskusja rozwinęła się w kierunku ciekawym, aczkolwiek raczej przeze mnie niezamierzonym.

@jotajota

Nie wiem, czy dobrze rozumiem, co proponujesz, ale jeśli dobrze... to niestety, jestem trochę przerażony. Chcę zbudować relację... RELACJĘ, to wyklucza zwierzchnictwo jednej strony nad drugą. Może kiedyś faktycznie to miało sens - kiedy mężczyzna zarabiał na utrzymanie rodziny, a kobieta zajmowała się domem (chociaż sens raczej ulotny...), ale to się dawno już zatarło.
Nie istnieje coś takiego, jak relacja partnerska. Nawet w biznesie, gdzie może się wydawać, że chodzi o pieniądze, to życie pokazuje, że pieniądze to nie wszystko. W życiu każdego człowieka wszystko jest zhierarchizowane niezależnie od tego, czy jest to hierarchia słuszna czy chaotyczna. Wszystko i tak wychodzi "w praniu", jak np. Twoje przykłady poniżej. Nie myślałem, że zamierzeniem bożym był taki obrazek, który przedstawiłeś. :)

jacekgk napisał(a):
Teraz kobiety coraz częściej wchodzą w męskie role, a zmusza je do tego nasza męska indolencja, będąca wynikiem kryzysu i niedojrzałości. Przykład z mojego bardzo bliskiego otoczenia: facet lekceważy sobie pracę, ciągle snując mętne wizje o karierze sportowca, oczekuje od swojej ciężko pracującej żony, że obiad będzie pod nos podany, mieszkanie posprzątane i wakacje zorganizowane... a i tak pan i władca będzie wiecznie niezadowolony, bo on miał ochotę na parówki zamiast ziemniaków ze schabowym, bo nad morzem padało, etc. Relacja oznacza, że wspólnie podejmuje się decyzje na tematy mniej lub bardziej poważne i wspólnie bierzemy za nie odpowiedzialność, a nie, że: albo narzuca się swoją decyzję, albo (jak w podanym przykładzie powyżej, co mam wrażenie jest coraz częstsze) zrzuca się decyzyjność na drugą osobę, a potem jest się z jej niezadowolonym.
To dowodzi Twojej racji o niedojrzałości mężczyzn, co nie oznacza, że zmiany w paniach idą w dobrym kierunku a więc, ku ich korzyści. Tak, jak to przedstawiłeś to nawet królowie, chyba, nie traktowali swoich żon, może dlatego, że i oni i one mieli swoją służbę. Jeśli jednak król miał służbę, to samo dawał królowej (chyba, ...nie znam historii, przyznaję bezwstydnie). Wiec słuszne było, że król traktował swoją żonę, jak królową, prawda? Podobnie w małżeństwie na miarę sił i możliwości.

jacekgk napisał(a):
Tylko pozornie ten mój krótki wywód na temat kryzysu męskości jest niezwiązany z tematem. Ja mam tak, że chyba zanadto przyzwyczaiłem się do podejmowania decyzji samodzielnie. Większość tych decyzji (zmiany pracy, kupno samochodu, mieszkania) okazywały się jak najbardziej słuszne. Ale właśnie z samochodem czy mieszkaniem się nie dyskutuje. Nie chcę uprzedmiatawiać w taki sposób dziewczyny, z którą w przyszłości nawiążę relację i traktować ją jako kolejny przedmiot, z którego posiadania jestem usatysfakcjonowany.
A więc widać, że potrzebujesz nowych kłopotów, by poczuć, że żyjesz. Przekonałeś mnie. Żeń się więc, bo lepszego wyjścia nie znajdziesz na tym świecie.

jacekgk napisał(a):
Druga rzecz: ktoś słusznie stwierdził, że traktuję cały problem jak projekt: "rozkochać i nawrócić". Chyba miał rację: żyję, pracuję i myślę projektowo. A w relacjach międzyludzkich raczej tak się nie da.

Trzecia rzecz: to pewnie jest widoczne między wierszami w moich wypowiedziach. Nie mam zbyt wielkiego doświadczenia z relacjami międzyludzkimi w ogólności, a z kobietami w szczególności. Cała sytuacja jest dla mnie raczej nowa, przez ostatnie lata jednak częściej rezygnowałem z relacji, zrywałem znajomości niż tworzyłem nowe. Stąd też moje pytania, bo w tych kwestiach jestem raczej teoretykiem - teorie czerpałem jak sądzę z dobrych źródeł (np. wypowiedzi doktora Pulikowskiego), ale nie odpowiedziały one całkiem na moje pytania.
Skoro tak, to przygotuj się na komplikacje. Kobiety lubią trochę szaleństwa, lub choćby spontaniczności, postawienia wszystkiego na jedną kartę, zwłaszcza, gdy chodzi o nie. Łatwo nie będzie. :)

Strona 4 z 4 Strefa czasowa: UTC + 2
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/