Samotność... Wszak jest też powołanie do samotności. Choć ja mniej więcej wiem o co chodzi. Jednak się z tym nie zgadzam. Trzeba szukać - nie jest tak, że tak fajnie mają osoby bez kręgosłupa moralnego: hulaj dusza, piekła nie ma. Oni też mogą być samotni, uwikłani w wszelakie nałogi i tylko ową samotność zagłuszają.
Coś w tym jest, że osoby uważające się za samotne skupiają się przede wszystkim na sobie. Inni są tacy, tamci tacy itd... a mnie nikt "nie chce", nie nawiązuje ze mną relacji. Może chodzi też o nieśmiałość?
Jak tak pomyślę, to teraz ogólnie dużo ludzi jest "samotnych". Praca, ciągły bieg, a wieczorami Facebook i tyle relacji w zasadzie. Gdzieś nam to życie towarzyskie zaniknęło, a z emocjami też jest na bakier.
Moim zdaniem trzeba chcieć i starać się... To wcale nie musi być łatwe, ale nie jest niewykonalne. Nawet w szpitalu można poczuć wspólnotę