Re: Pokonać siebie, czyli co mi dolega, jak się ratować
merss napisał(a):
Jeśli terapia nic nie dała, oznacza to, że ktoś nie chciał pomocy. Nie był gotów wziąć odpowiedzialności za swe życie lub zmiany były na tyle poważne, że potrzebne były dodatkowe konsultacje i pomoc farmakologiczna.
Skuteczność psychoterapii u danego pacjenta jest warunkowana wieloma czynnikami. Oczywiście wśród nich jest też czynnik „chęć pacjenta”, tak dokładniej jest to „osiągnięcie przez pacjenta gotowości terapeutycznej”, nie całkiem tożsame z tym, co potocznie nazywamy „chęciami”. Nie czepiając się słów – jeśli terapia nic nie dała,
możliwe, że ktoś nie chciał pomocy.
Terapia "nic nie da" (albo i zaszkodzi), gdy:
1. Nurt terapii nie jest dopasowany do problemów pacjenta i/lub osobowości pacjenta - w uproszczeniu „nie tym sposobem”. To dosyć częsta sytuacja zwłaszcza w Polsce, gdzie pacjent korzystający z NFZ ma w praktyce do wyboru terapię poznawczo – behawioralną albo psychodynamiczną i nawet tu nierzadko nie ma wyboru, bo zapisać się może do terapeuty, który „ma termin”.
2. Terapeuta jest osobą źle wykonującą swój zawód. Nawet osoba z dyplomem i uprawnieniami może być zwyczajnym partaczem. Dotyczy to także psychoterapeutów, bo niby czemu by miało nie dotyczyć. Nic wspólnego z chęciami pacjenta nie ma.
3. Nie jest możliwe (czynniki indywidualne) nawiązanie prawidłowej i bezpiecznej relacji terapeutycznej między całkiem konkretnymi osobami wchodzącymi w tą relację. To nie wynika ani z braku chęci (gotowości) pacjenta, ani z braku fachowości terapeuty. Aby psychoterapia była skuteczna musi mieć miejsce indywidualne dopasowanie dwóch wchodzących w relację terapeutyczną osób. Czynnikiem skutecznie blokującym może być nawet wiek lub płeć terapeuty.
4. Istnieją silne czynniki zewnętrzne uniemożliwiające pacjentowi skuteczną pracę w terapii. Bardzo różnorodne oraz często minimalizowane w ocenianiu skuteczności psychoterapii. A przecież niezdiagnozowane i nieleczone choroby endokrynologiczne dają między innymi spektakularne wahania nastroju – nic tu praca w terapii nie pomoże, tu trzeba najpierw endokrynologa. Pacjent, który nie ma zapewnionego podstawowego bezpieczeństwa bytowego pracuje w terapii mniej skutecznie niż pacjent pozostający w sytuacji bytowego bezpieczeństwa czy komfortu. I tak dalej, i tak dalej – masa jest tych czynników.
Zdarza się też nierzadko, że pacjent zamiast do psychoterapeuty trafia do osoby określającej siebie jako „psychoterapeutę” , a swoją działalność jako „psychoterapię”. Smętne, a niejednokrotnie straszne efekty działalności pseudo – terapeutów bywają pakowane do worka „psychoterapia jest nieskuteczna/psychoterapia jest szkodliwa”. Ale to już temat poboczny.