Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn maja 13, 2024 5:52 pm



Utwórz nowy wątek Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 156 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 11  Następna strona
 Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe. 
Autor Wiadomość
Zagadywacz
Zagadywacz
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lis 25, 2013 9:29 pm
Posty: 100
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Szanowny Panie,

Jest Pan niezmiernie rządnym dążenia do prawdy człowiekiem, co mi się zawsze bardzo podoba w rozmowie. Gdyby nie rozbieżność naszych technik artykułowania i pojmowania, to byłoby jednak jeszcze lepiej, bo dużo energii idzie na boki.

„O ile zatem koncepcja narodu zakłada podobieństwa i różnice na bazie wspólnoty języka, kultury itp fetyszów, które w XVII i XVIII w. nagle uzyskały duże znaczenie, o tyle koncepcja "ludzkości" z definicji musi odwoływać się do podobieństw i różnic czysto fizycznych. Opozycją wobec pojęcia wspólnoty jest pojęcie wykluczenia. Stąd jakakolwiek wspólnota budowana jest w opozycji "swojego" do innego.” – koncepcja narodu zakłada podobieństwa i różnice, które sama sztucznie wygenerowała. Państwo zawsze sztucznie urabia sobie ludzi jemu podległych, jako jakichś tam np. francuzów, sztucznie ich hodując, a niszcząc te podziały, które mogłyby wynikać z jakichś racjonalnych powodów. Postuluję wyższość nawet tych prozaicznych przyczyn do jakiejś tożsamości, niż tych aspirujących do „wielkich wartości”, które jednak opierają się na sztuczności.

„Wszystko pięknie zagrało z doktryną religii ewolucji. Stąd musiał pojawić się rasizm i musiał pojawić się nazizm tak jak obecnie musiała pojawić się ideologia zielonych, którzy negują antropocentryczną wizję rzeczywistości i dokonują jej podziału na wspólnotę życia i martwoty.” – to jest to, czego u Pana nie lubię. Rzuca Pan pojęciami na prawo i lewo, a potem wyciąga jakieś dziwne wnioski. Wygląda to tak: „Pańskie poglądy prowadzą do XYZologii i neoXYZytywizmu, więc Pan nawołuje do rasizmu i komunizmu.” Brzmi to jak jakaś tania propaganda na poziomie PIS-u, gdzie każdy, kto się nie zgadza, jest sb-kiem, masonem, żydem i antysemitą na raz. Musi Pan się nauczyć klarownie opiniować o cudzych poglądach, bo taka „gadka” do niczego nie prowadzi. Pan nic mi nie udowodnił, ja nie mam się za bardzo do czego odnieść i taki z tego pożytek. Skoro ja potrafię za pomocą logicznych ciągów przyczynowo-skutkowych negować sensowność wartości patriotycznych, to proszę również licując z klarownością kontrargumentować moje stanowisko.

„Czyli negujesz "realność i sensowność" natury człowieka, której częścią jest społeczny jego charakter.” – nie, neguje nierealność i brak sensowności, którymi są kraje, narody, itp. Oczywiście można by pod ten termin podłożyć jakieś sensowne rodzaje podziałów, ale wydaje mi się to złym pomysłem, bo termin jest już negatywnie przypisany. To, że przez lata coś sztucznego, w świadomości większości ludzi, stało się fundamentalnym podziałem świata, nie świadczy o tym, że jest to normalne. W tekście zasadniczym tego wątku wypisałem postulaty, które zmniejszyłyby ilość antagonizmów pomiędzy ludźmi, np. dogadanie się zarządców w sprawie wprowadzenia dodatkowego, wspólnego języka, zniesienie ograniczeń w możliwości osiedlania się, zniesienia podatków granicznych, itp. Ogólnie chodzi o zlikwidowanie wszystkiego tego, co zwiększa sztuczną niechęć do innych ludzi, a co przez lata było tłoczone nieświadomym całego procesu ludziom. Niech niechęć do kogoś, jeśli już musi być, to będzie oparta o coś sensownego, jak moja niechęć np. do Janusza Palikota.

„Acha. Czyli czym różnią się ludzie od siebie? Kolorem kamieni użytych w budowie domów?
Albo może inaczej: czy istnieją jakiekolwiek podobieństwa (i różnice), które usprawiedliwiają obecność jakichkolwiek wspólnot i tym samym odrębności?” – generalnie, ludzie różnią się tym, że każdy jest osobnym bytem i ma wolną wolę. Determinuje to pozostałe różnice. Trudno je nieraz wykazać, bo trzeba by było danych dwóch ludzi włożyć do identycznych warunków. Wtedy też część różnic wynikałaby nie z ich osobistej woli, nie z „kapitału” swojego bycia, ale z genów po przodkach. Większość tego, jaki jest statystyczny człowiek, generuje otoczenie, kultura, moda. No i tutaj dochodzimy do istoty sprawy, czyli jaki zarząd daje najlepsze efekty. W tym temacie są poszczególne aspekty zarządzania. Jaką moralność propagowałby zarządca (nie propagowanie żadnej, tak jak dziś, też jest mimowolnym propagowaniem), jaki system gospodarczy, jaki stosunek do innych regionów, jaki stopień centralizacji władzy, powiązanie z innymi podmiotami, np. KK, itd. Życie to nieustanne dokonywanie wyborów. Nie da się postulować niewybierania, bo to też jest wyborem. W związku z tym argumentuję za takim, a nie innym stosunkiem do przynależności, bo z określonych powodów taki uważam za stosowny. Wracając do komentowanego cytatu, ludzie różnią się czynnikami neutralnymi jakościowo, np. przyzwyczajenie się do życia w kulturze portowej, górskiej, czy pustynnej; wygląd wygenerowany również przez czynniki geograficzne, oraz istotnymi jakościowo, czyli wynikiem ich świadomego działania na płaszczyźnie wolnej woli. Cała reszta to pozory, sztuczne różnice.

„Innymi słowy wyznajesz personalizm drobnomieszczański, wedle którego człowiek jest bezwymiarowym (a zatem pozbawionym cech wrodzonych) punktem przestrzeni, który wyróżnia się od innego tylko tym, co sobie nabędzie. Innymi słowy jeden człowiek nie różni od drugiego tym w co wierzy i do czego dąży ale tym czy woli trampki NIKE czy Reebok.” – nie będę komentował tych wszystkich terminów, które mi Pan przypisuje w oparciu o swoją niszę kulturową, więc skupię się na meritum: człowiek nie może być pozbawiony cech wrodzonych, bo jest coś takiego jak geny. Nie da się tego negować, bo nie można dyskutować z faktami. Inna sprawa, że w kodzie genetycznym zapisują się nie tylko cechy personalne przodków, ale też niestety jakieś sztuczne cechy urobione przez lata przez takie patologie jak podziały krajowe. To mniej więcej tak, jakby ideologia rasy panów przetrwała przez powiedzmy 500 lat, zdążyła odbić swoje piętno na ludziach, a Pan by potem mówił (przy użyciu tysiąca pięciuset dziwnych słów), że należy to traktować jak jakąś wartość, bo to realna różnica między ludźmi. Mniej więcej taką „realną” różnicą jest ta, ze względu na wielowiekowe, sztuczne podziały.

„Ja rozumiem, że konsumpcjonizm jest narkotykiem silnie uzależniającym ale żeby przedstawiać "styl życia" galerianek jako jedynie słuszny i uzasadniony?” – nie widzę nic wspólnego pomiędzy likwidowaniem utartych przez lata patologii z materializmem.

„Nie widzę niczego niewłaściwego w dążeniu do tego, żeby - przepraszam za wulgaryzm - Niemcy nie dymali ci żony.” – nie ma czegoś takiego jak „niemcy”. Są ludzie wielowiekowo indoktrynowani, że są jakimiś „niemcami”. Są ludźmi takimi samymi pod względem metafizycznym, jak i wszyscy inni. Nie ma żadnej różnicy skąd będzie pochodził człowiek, „dymający” Pańską żonę, w każdym przypadku będzie to taka sama patologia, przy założeniach, że wszyscy będą obcymi ludźmi.

„że skoro nie morze nas wiązać wspólnota interesów ze wszystkimi, to powinna nas wiązać przynajmniej z niektórymi” – tak nawiasem mówiąc, to „morze” przez „rz” piszemy w kontekście zbiornika wodnego, a nie przypuszczenia – to tak na marginesie, żeby się gimnazjaliści jacyś nie zainspirowali Pańskim błędem. Wracając do tematu, to nie zgadzam się tutaj z Panem całkowicie. Postuluje Pan zasadność logiczną, czy też aksjologiczną tworzenia sztucznych wspólnot w imię zbiorowego hedonizmu. Pytam: po co? Zasobów jest, ile jest, ale póki co się nie kończą, aby trzeba było w jakimkolwiek sensie ograniczać przyrost naturalny. Nie uważam też, żeby ograniczenie przyrostu naturalnego w razie takiej okoliczności w przyszłości nie było lepszym rozwiązaniem niż jakieś wydzielanie sztucznych rewirów. Zupełnie nietrafne jest w mojej ocenie to Pańskie odwołanie się do skończoności zasobów, jako powodu do subiektywnych podziałów. Równie dobrze można powiedzieć, że w dużych krajach, też ludzie muszą się dalej sztucznie wydzielać, aby „walczyć” o zasoby i tak w kółko. Wielkie kraje pokazują, że do niczego nie jest potrzebne coś takiego, jak mamy w Europie. Swobodnie można funkcjonować na zasadach wolnorynkowych. Gdyby w mojej ocenie libertarianizm nie był nieco zbyt utopijny, to nie postulowałbym żadnego rządu, ale uważam, że organizacyjnie (utrzymanie porządku) i moralnie potrzebna jest władza, chociaż mogę się mylić i w związku z tym gorąco popieram wszelkie typowo libertariańskie tendencje.

„Zauważyłeś, że z tej perspektwy wyłącznie interes jest tym, co odróżnia ludzi od siebie? Jeżeli tak, to jako wyznawca religii kapitalizmu nie powinieneś się opowiadać jako chrześcijanin, bo twoim dążeniem jest nie zbawienie duszy ale raj na ziemi, w którym wszyscy będą piękni, młodzi i bogaci, gdy tylko wszyscy zechcemy poddać się ściśle wymaganiom stawianym przez kapitalizm.” – nie jestem żadnym wyznawcą kapitalizmu. Kapitalizm jest w każdej mierze lepszy niż socjalizm i to wszystko w tym temacie. Kościół Katolicki również popiera normalne zależności kapitalistyczne, jako istotnie ludzkie. Nie ma żadnego wskazania, aby przy kupnie jabłka państwo się wtrącało w transakcję między mną, a sprzedawcą. Nie ma żadnego wskazania, żeby państwo kradło moje pieniądze i zmuszało mnie do uczęszczania do szkoły, szpitala, czy zus-u. Socjalizm jest antykatolicki w każdej mierze. Własność prywatna, wolność wyboru, godność, odpowiedzialność jak również prawo do czynienia sobie ziemi poddanej – bogacenia się, również są naturalnymi prawna człowieka, które KK bez wątpienia wspiera. Pan posiada jakieś dziwne poglądy o rzekomej powinności do nieposiadania żadnych poglądów, poza „wiarą”, nawet nie wiem jak interpretowaną. Patriotyzm w dzisiejszym znaczeniu jest antykatolicki, bo prowadzi do nieugruntowanego, podrzędnego traktowania ludzi, którzy z jakichś przyczyn należą do innego sztucznego obozu pracy, czyli państwa. Moje poglądy nie są takie, a nie inne, bo głoszę witalizm, jak Pan mi zarzuca. Przeciwnie. Witalizm byłby wtedy, gdybym głosił jakiś system dla swojej osobistej korzyści. To patriotyzm jest takim poglądem, bo domaga się wyzysku innych ludzi dla korzyści swojej „rasy polskiej” niemalże. Miarą naszego życia jest to, na ile używamy naszych talentów w dobrej intencji. Tak samo, jak mamy szerzyć Katolicyzm, bo dążymy do prawy, tak samo mamy szerzyć wszelki pogląd, który jest z tą prawdą kompatybilny. Czy to będzie kapitalizm, czy pewna wersja kosmopolityzmu, czy wybór systemu sprawowania władzy.

„jak rozumiem czynnikiem "dzielącym" a zatem i "łączącym" ludzi może być majątek, zysk czy stopa zwrotu zainwestowanego kapitału i płynąca stąd wspólnota interesu ale nie może być religia, język, czy inne "wartości" wyznawane przez narodowców.” – ma Pan jakieś dziwne przeświadczenie, że brak krajów generuje niemożność łączenia się ze względu na religię czy język. Oczywiście język nie jest niczym szczególnie ważnym, ale nigdzie nie postuluję potrzeby zanikania języków rdzennych (wręcz wolałbym, aby były one jak najbardziej zdecentralizowane (np. nie jeden „polski”, ale wiele bardziej rdzennych dialektów, które nie przetrwały przez narzucenie jednej opcji) ), tylko potrzebę, aby funkcjonował drugi, wspólny język, gdyż możliwość dogadania się i zrozumienia innych ludzi sprzyjałaby likwidowaniu historycznych zatargów i nieuzasadnionej wrogości. Wrogość bierze się z niezrozumienia zwykle. Oczywiście, nie odmówiłbym sobie wprowadzenia od tak, na już jakiegoś super systemu na świecie, ale zdaję sobie sprawę, że to nie możliwe, więc piszę o tym, co można robić teraz, aby się do tego zbliżyć, a normalne relacje międzyludzkie na świecie byłyby dużym krokiem. Jeśli zaś chodzi o religię, to zupełnie nie rozumiem, skąd porównanie. Uważam, że zarządca regionu powinien wprowadzać prawo oparte o katolicką moralność, co nie oznacza zakazu praktykowania jakichkolwiek religii. Po prostu Katolickie prawo moralne jest takie, iż nie ogranicza niczyjej wolności (rozumianej jako system, w którym każdy dysponuje maksymalnie obiektywnym punktem widzenia na rzeczywistość), np. zakaz sprzedaży środków antykoncepcyjnych, brak możliwości rozwodu (bo tylko Kościół może taki dać, a zwykle nie da), zakaz pornografii itd. Tego typu ustawodawstwo nie ogranicza wolności, bo jedynie nie zezwala na działania, które w dłuższej perspektywie prowadzą do jej ograniczenia, przez popadanie w uzależnieniu od hedonizmów wszelkich. Rzecz jasna majętność może być czymś, co łączy jakichś ludzi, ale w stanie podziałów krajowych również ludzie dzielą się z tego powodu często. Co do „wartości” wyznawanych przez „narodowców”, to oczywiście, nie powinno być o czymś takim mowy. To nie są wartości, tylko utarta ciemnota, z której chce się wywojować niewiadomo, co. Fundamentalnie bezzasadna, bezpłaszczyznowa, nieupoważniona logicznie działalność. Niewspółmiernie bardziej sensowne są podziały ze względu na majętność, bo ona może być czynnikiem w miarę obiektywnym, a podziały na państwa, nie mają takiej możności.

„Prawdę mówiąc, to z dwojga złego wolę to pierwsze niż to drugie, choć w istocie rzeczy obie wersje raju są biegunowo odległe od wartości, które wyznaję.” – no właśnie, a jakie są wartości, jakie Pan wyznaje? Jakiś sceptycyzm, czy co?

_________________
http://www.Mateusz-Drabik.com

https://www.youtube.com/channel/UCT2IY4w9DoRs-HwFNYX56cw


Wt gru 17, 2013 3:39 pm
Zobacz profil WWW
Milczek
Milczek

Dołączył(a): So paź 11, 2008 8:49 am
Posty: 49
Lokalizacja: północ
Płeć: mężczyzna
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Mateusz-Drabik napisał(a):
Uważam, że zarządca regionu powinien wprowadzać prawo oparte o katolicką moralność, co nie oznacza zakazu praktykowania jakichkolwiek religii. Po prostu Katolickie prawo moralne jest takie, iż nie ogranicza niczyjej wolności (rozumianej jako system, w którym każdy dysponuje maksymalnie obiektywnym punktem widzenia na rzeczywistość), np. zakaz sprzedaży środków antykoncepcyjnych, brak możliwości rozwodu (bo tylko Kościół może taki dać, a zwykle nie da), zakaz pornografii itd. Tego typu ustawodawstwo nie ogranicza wolności, bo jedynie nie zezwala na działania, które w dłuższej perspektywie prowadzą do jej ograniczenia, przez popadanie w uzależnieniu od hedonizmów wszelkich.



hmmm... to taka wolność w stylu Korei Pólnocnej..


Wt gru 17, 2013 4:08 pm
Zobacz profil
Gaduła
Gaduła

Dołączył(a): Śr paź 26, 2011 3:14 pm
Posty: 977
Płeć: mężczyzna
wyznanie: nie chcę podawać
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Cytuj:
„A podając ten powód wraz z uzasadnieniem, jednocześnie w ten sposób może łatwo rodzić się kolejna prawda objawiona, czy ideologia np. kosmopolityzm.” – nie rozumiem, o co Panu chodzi. Co ma uzasadnienie miłości bliźniego, jako najwyższej wartości (celu życia), do kosmopolityzmu, to nie wiem.


Po prostu, podając uzasadnienie twierdzania (a jest ono nieodzowne jeśli dane twierdzenie ma być potraktowane poważnie), przestaje mówić się o tym twierdzeniu np. miłości blizniego, ale o owym uzasadnieniu, które chcąc uprawomocnić, znowu trzeba uzasadnić. W ten sposób powstaje uzasadnienie, uzasadnienia i tak w nieskończoność. W końcu chcąc zatrzymać ten proces uzasadnienia, nie ma innego wyjścia jak zadekretować i ogłoście wszem i wobec, że jest właśnie tak a nie inaczej. Napisałem „np. kosmopolityzm”

Cytuj:
„każdy, kto ośmiela się twierdzić, że kocha swój kraj bardziej niż, powiedzmy, Ekwador czy Wietnam, jest oskarżany o “nacjonalizm".” – a ja mówię, że niech nie „kocha” żadnego kraju. Kraje (w rozumieniu powszechnym) są bytami urojonymi. Są sztucznym zlepkiem przypadków historycznych, które są dziś wykorzystywane do nagonki przeciwko normalności, zwanej „patriotyzmem”.


A skąd Pn wie, że państwa są sztucznymi przypadkami historycznymi, żeby o tym wiedzieć, wcześniej należałoby te wszystkie przypadki poznać i to te zarówno z przeszłości i przyszłości. Bez tej znajomości mówienie o państwach jako przypadkach historycznym jest najzwyklejszym zaklinaniem rzeczywistości.

Cytuj:
„Tym bardziej każdy, kto zmuszony jest do wyboru, daje pierwszeństwo własnemu rodakowi przed obcym, uchodzi za nacjonalistycznego zbrodniarza, w rodzaju hitlerowców.” – no i bardzo dobrze. Każdy, kiedy wybiera usługi czy produkty spośród obcych podmiotów (nie rodzina i nie znajomi) niech się kieruje obiektywną oceną, a nie tym, w jakim miejscu się urodził właściciel firmy.


I Pan jak mniemam oczywiście tę obiektywną ocenę zna.

Cytuj:
„Ale jest to zabobon, każdy człowiek ma święte prawo dbać przede wszystkim o ludzi sobie bliskich, a to bez żadnej nawet myśli o wyższości tej czy innej rasy, czy narodowości.” – no tak, tylko ludzi sobie bliskich, każdy ma kilku, kilkunastu, góra kilkudziesięciu. Realnych powiązań ma zwykle tyle samo z jakimkolwiek przedstawicielem swojego kraju, co z dowolnym przedstawicielem innego kraju, czy nawet województwa.


Dowolny przedstawiciel innego kraju, czy województwa ma swoich bliskich, czy znajomych.


Wt gru 17, 2013 11:36 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn paź 04, 2010 5:53 pm
Posty: 1374
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Mateusz-Drabik napisał(a):

Jest Pan niezmiernie rządnym dążenia do prawdy człowiekiem, co mi się zawsze bardzo podoba w rozmowie. Gdyby nie rozbieżność naszych technik artykułowania i pojmowania, to byłoby jednak jeszcze lepiej, bo dużo energii idzie na boki.
Nie widzę najmniejszego powodu by niezmiennie przyjmować pozę mentora :D
Jestem słabo wrażliwy na tego rodzaju zabiegi i wywołują one we mnie raczej rozbawienie niż uległy szacunek :) Chrystus nauczył mnie, że po Nim przyjdzie od groma fałszywych proroków, w związku z czym należy unikać dawania im wiary, bo źle się to dla mnie skończy :)

koncepcja narodu zakłada podobieństwa i różnice, które sama sztucznie wygenerowała. Państwo zawsze sztucznie urabia sobie ludzi jemu podległych, jako jakichś tam np. francuzów, sztucznie ich hodując, a niszcząc te podziały, które mogłyby wynikać z jakichś racjonalnych powodów. Postuluję wyższość nawet tych prozaicznych przyczyn do jakiejś tożsamości, niż tych aspirujących do „wielkich wartości”, które jednak opierają się na sztuczności.
Uwielbiam to postmodernistyczne dążenie unieważnienia rzeczywistości :D Coraz bardziej przypominasz mi pewnego eunucha w sejmie, który zażyczył sobie, by go nazywać kobietą :P
A na poważnie to bardzo interesują mnie 2 kwestie:
1. według jakich kryteriów oceniasz czy jakiś fenomen rzeczywistości zastanej jest "naturalny" a jaki "sztuczny" i
2. podaj choć jeden powód, by odrzucać wytwory cywilizacji i zastępować je "naturalnymi". Ciekaw jestem np. czy niezależnie od odległości, drogę zawsze odbywasz pieszo, bo nawet koń jest wytworem cywilizacji? I dlaczego wpisujesz się na forum używając tak ewidentnego wytworu cywilizacji jakim bez wątpienia jest komputer? Jeżeli jednak używasz komputera i - jak przypuszczam - nie zawsze i nie wszędzie poruszasz się piechotą, to dlaczego nagle przeszkadza ci funkcjonowanie zbiorowości ludzkich w formach państw narodowych?
Powiem może w ten sposób: gdyby wszystkich nas było - powiedzmy - około 1000 osób, to wtedy można by się bawić w jakieś pierwotne formy organizacji życia społecznego (bo ja wiem? - może tylko w rodzinach czy plemionach na przykład?). Jednak nawet wówczas przynależność do plemienia a lub do rodziny a powodowałoby wykluczenie z plemienia i rodziny b. Powodowałoby, bo wszystkie społeczności powstają w opozycji do innych społeczności. Tym samym rzeczywistość plemienna czy rodzinna nigdy nie była pozbawiona konfliktów. Wystarczy zajrzeć do Pisma Świętego do Genesis: słyszałeś kiedyś o Kainie i Ablu?
3. Nie bardzo rozumiem podziału rzeczywistości na "naturalną" i "sztuczną". Jeżeli jesteśmy takimi jakimi jesteśmy i jesteśmy istotami "naturalnymi", to nasze wytwory także są "naturalne", choć nie zostały wytworzone rękoma Boga a naszymi, bo nasze ręce i wszelkie materiały, z jakich korzystamy dla tworzenia naszego otoczenia także od Boga pochodzą. Widzę w tobie niepokojący pierwiastek russeański z obłędnym dążenie do unicestwienia cywilizacji w złudnej nadziei, że zniszczenie tego co jest spowoduje "odtworzenie" "naturalnych" sił, które przywrócą nam utracony raj na ziemi i braterstwo między ludźmi. Keep dreaming bro :D

to jest to, czego u Pana nie lubię. Rzuca Pan pojęciami na prawo i lewo, a potem wyciąga jakieś dziwne wnioski.
Nic na to nie poradzę O gustach ponoć się nie dyskutuje, choć Kant uważał wręcz przeciwnie (i w tym jedynym punkcie zgadzam się z nim). Oczywiście pod warunkiem, że jak Kant gusta utożsamimy ze zdrowym rozsądkiem :)
Otóż nasz świat stworzony jest z idei, więc filozofia traktuje o rzeczach z jednej strony prostych a z drugiej wymagających znajomości "instrukcji obsługi", której producent (czyli poprzednie pokolenia) nam nie pozostawił. W każdym razie mam mało zaufania do pomysłów w rodzaju "nie mam instrukcji obsługi i sparzyłem się, więc trzeba rozbić żelazko i powrócić do naturalnego sposobu pracowania, tj. ścieleniu łóżka wprost na upranych ciuchach w nadziei, że same wyschną i się wyprasują" :D
Że się powtórzę: keep dreaming bro :D

Wygląda to tak: „Pańskie poglądy prowadzą do XYZologii i neoXYZytywizmu, więc Pan nawołuje do rasizmu i komunizmu.” Brzmi to jak jakaś tania propaganda na poziomie PIS-u, gdzie każdy, kto się nie zgadza, jest sb-kiem, masonem, żydem i antysemitą na raz.
Wychodzi na to, że każdy, kto nie odrzuca idei prawdy i do niej stara się odnosić jest w twych oczach pisowskim propagandzistą :D Powinieneś zacząć się leczyć - ale na nogi bo na głowę chyba za późno :D
Aha - i - jak wzywa (albo wzywał, bo dawno nie słuchałem, więc nie wiem czy to hasło nadal w Radio Maryja funkcjonuje) o. Rydzyk - "wyłącz telewizor i włącz myślenie" :D
Ja rozumiem, że stygmatyzowanie bardzo ułatwia rozprawę z "wrogami ludu" ale ja całkiem nieźle pamiętam czasy sprzed PRL bis i jakoś do nich nadmiernie nie tęsknię.
Dlatego jeżeli mamy rozmawiać to na przyszłość proszę o zrezygnowanie z takich zagrywek, bo źle na nie reaguję. I "panowanie" w niczym efektu tego nie umniejsza.

Musi Pan się nauczyć klarownie opiniować o cudzych poglądach, bo taka „gadka” do niczego nie prowadzi. Pan nic mi nie udowodnił, ja nie mam się za bardzo do czego odnieść i taki z tego pożytek. Skoro ja potrafię za pomocą logicznych ciągów przyczynowo-skutkowych negować sensowność wartości patriotycznych, to proszę również licując z klarownością kontrargumentować moje stanowisko.
Sądzę, że nie tylko wyrażam się klarownie ale wręcz - często - zbyt klarownie. Rozumiem, że możesz mnie nie rozumieć, bo człowiek odrzucający dziś ideę "postępu" i ubóstwianych podmiotów zbiorowych jest raczej ewenementem, ale to, że mnie nie rozumiesz nie usprawiedliwia stygmatyzowania i opowiadania o "niejasnych wypowiedziach". Ucz się Jasiu a z czasem coraz mniej rzeczy będzie dla ciebie niejasnych.
I prawda. Wściekły fanatyzm liberalnej (czyt. politycznie sfanatyzowanej) gawiedzi niezbyt mi odpowiada niezależnie od tego czy jest to raczej stalinizm, hitleryzm, "rawlsizm" czy "nozickizm" i niezależnie od tego czy będzie to realizowane politycznie czy syndykalistycznie (choć niekoniecznie z udziałem związków zawodowych - chodzi o podobieństwo formy a nie dokładną kopię).

Rozumiem, że możesz mnie nie rozumieć, bo człowiek odrzucający dziś ideę "postępu" i ubóstwianych podmiotów zbiorowych jest raczej ewenementem, ale to, że mnie nie rozumiesz nie usprawiedliwia tej twojej zgryźliwości tak jak ewidentne różnice w wyznaniu nie muszą (choć w istocie muszą) wyzwalać nienawiści u wyznawców "oświecenia". Ja mogę wskazywać na wewnętrzną sprzeczność w postawie ściśle liberalnej, która zakłada, że nikt nie może nikomu niczego narzucać pod warunkiem, że ten, kto narzuca nie jest liberałem tej "właściwej" odmiany ty zaś nie możesz twierdzić, że fakt, że ojcu zależy na przyszłości swego dziecka powoduje, że ojciec nienawidzi swego dziecka, skoro zmusza go do tego i owego i tego i owego mu zabrania a przekroczenie tych granic uznaje za powód do stosowania kar i nagród.
Nie jestem obojętny wobec zastanej rzeczywistości ludzkiej, która mnie otacza, co nie oznacza, że z definicji musi się to objawiać nienawiścią do wszystkiego, co nie zawiera się w zbiorze tego, co być powinno.
I kłopotliwe - ale w świecie zdominowanym przez luterański egozytm konieczne - jest wnioskowanie indukcyjne co do wyznawanych dogmatów rozmówcy. Nie da się wyeliminować pomyłek ale też z czasem ich ilość wyraźnie się zmniejsza co daje nadzieję na przyszłość.
Opisuję to co widzę a czego mój rozmówca nie musi sobie uświadamiać i deklarować akceptację.

„Czyli negujesz "realność i sensowność" natury człowieka, której częścią jest społeczny jego charakter.” – nie, neguje nierealność i brak sensowności, którymi są kraje, narody, itp. Oczywiście można by pod ten termin podłożyć jakieś sensowne rodzaje podziałów, ale wydaje mi się to złym pomysłem, bo termin jest już negatywnie przypisany. To, że przez lata coś sztucznego, w świadomości większości ludzi, stało się fundamentalnym podziałem świata, nie świadczy o tym, że jest to normalne.
Bez objaśnienia twojego rozumienia terminu "sztuczny" i wyjaśnienia z jakich to przyczyn cywilizacja miałaby być z definicji mniej przydatna i prawomocna niż to, co "naturalne" nie posuniemy się nawet o milimetr. Podobny problem mam z wyznawcami różnych pedologów i psychodoktryn włączając w to kineynesistowskie bredzenia o "prawdziwej" i "naturalnej" "seksualności".

W tekście zasadniczym tego wątku wypisałem postulaty, które zmniejszyłyby ilość antagonizmów pomiędzy ludźmi, np. dogadanie się zarządców w sprawie wprowadzenia dodatkowego, wspólnego języka, zniesienie ograniczeń w możliwości osiedlania się, zniesienia podatków granicznych, itp. Ogólnie chodzi o zlikwidowanie wszystkiego tego, co zwiększa sztuczną niechęć do innych ludzi, a co przez lata było tłoczone nieświadomym całego procesu ludziom. Niech niechęć do kogoś, jeśli już musi być, to będzie oparta o coś sensownego, jak moja niechęć np. do Janusza Palikota.
Nie wiem dlaczego ci palikot przeszkadza. Przecież - jak on - ty także odwołujesz się do "naturalnych" skłonności i jak on kwestionujesz to, co "sztuczne". A że w innym nieco zakresie? To akurat niewielki - jak sądzę - problem. Wyznajecie tę samą religię choć nieco inaczej jej dogmaty przenosicie na postrzeganie rzeczywistości.

generalnie, ludzie różnią się tym, że każdy jest osobnym bytem i ma wolną wolę.
Jeżeli wszyscy jesteśmy osobnymi bytami i wszyscy mamy wolną wolę to są to chyba podobieństwa a nie różnice?

Determinuje to pozostałe różnice. Trudno je nieraz wykazać, bo trzeba by było danych dwóch ludzi włożyć do identycznych warunków. Wtedy też część różnic wynikałaby nie z ich osobistej woli, nie z „kapitału” swojego bycia, ale z genów po przodkach. (...) Cała reszta to pozory, sztuczne różnice.

nie będę komentował tych wszystkich terminów, które mi Pan przypisuje w oparciu o swoją niszę kulturową, więc skupię się na meritum: człowiek nie może być pozbawiony cech wrodzonych, bo jest coś takiego jak geny. Nie da się tego negować, bo nie można dyskutować z faktami. Inna sprawa, że w kodzie genetycznym zapisują się nie tylko cechy personalne przodków, ale też niestety jakieś sztuczne cechy urobione przez lata przez takie patologie jak podziały krajowe. To mniej więcej tak, jakby ideologia rasy panów przetrwała przez powiedzmy 500 lat, zdążyła odbić swoje piętno na ludziach, a Pan by potem mówił (przy użyciu tysiąca pięciuset dziwnych słów), że należy to traktować jak jakąś wartość, bo to realna różnica między ludźmi. Mniej więcej taką „realną” różnicą jest ta, ze względu na wielowiekowe, sztuczne podziały.
Czyli co różni ludzi? Kolor skóry? Kształt nosa? A może to, że jedni pochodzą od mitycznych aryjczyków a reszta nie?

nie widzę nic wspólnego pomiędzy likwidowaniem utartych przez lata patologii z materializmem.
To, że czegoś nie widzisz, nie oznacza, że tego tam nie ma. Zwłaszcza, że źródła ideologiczne są w twoich wystąpieniach bardzo wyraźne i prowadzą do przetestowanych już logicznych konsekwencji. Niemcy i sowieckie demony także "usuwali utarte patologie". I zarówno jedni jak i drudzy rozumieli to na swój własny - wyjątkowo naiwny i beznadziejnie bezmyślny sposób.

„Nie widzę niczego niewłaściwego w dążeniu do tego, żeby - przepraszam za wulgaryzm - Niemcy nie dymali ci żony.” – nie ma czegoś takiego jak „niemcy”. Są ludzie wielowiekowo indoktrynowani, że są jakimiś „niemcami”. Są ludźmi takimi samymi pod względem metafizycznym, jak i wszyscy inni. Nie ma żadnej różnicy skąd będzie pochodził człowiek, „dymający” Pańską żonę, w każdym przypadku będzie to taka sama patologia, przy założeniach, że wszyscy będą obcymi ludźmi.
Ręce opadają....
Nauka języka zawierającego w sobie określone schematy intelektualne i kulturowe także jest "be"????
Jest w ogóle w cywilizacji i kulturze coś - cokolwiek - co by ci nie przeszkadzało????
Różnych w życiu widziałem wielbicieli ruseańskiego obłędu ale takie coś widzę po raz pierwszy...
Prawdę mówiąc, to straciłem nawet ochotę na komentarz...

tak nawiasem mówiąc, to „morze” przez „rz” piszemy w kontekście zbiornika wodnego, a nie przypuszczenia – to tak na marginesie, żeby się gimnazjaliści jacyś nie zainspirowali Pańskim błędem.
Tak nawiasem mówiąc to errare humanum est.

Wracając do tematu, to nie zgadzam się tutaj z Panem całkowicie. Postuluje Pan zasadność logiczną, czy też aksjologiczną tworzenia sztucznych wspólnot w imię zbiorowego hedonizmu. Pytam: po co? Zasobów jest, ile jest, ale póki co się nie kończą, aby trzeba było w jakimkolwiek sensie ograniczać przyrost naturalny.
Wszystko fajnie, tylko gdzie ja podpisałem się pod neomaltuzjańskimi bredniami??

Zupełnie nietrafne jest w mojej ocenie to Pańskie odwołanie się do skończoności zasobów, jako powodu do subiektywnych podziałów.
To, że różnice w stanie posiadania powodowały, powodują i zawsze będą powodować podziały nie jest postulatem a banalnym faktem. Możne snuć tu różne utopijne bajania i rwać włosy jakie to strasznie złe i niedobre ale tak jest, zawsze było i zawsze będzie. I nie chodzi tu o jakąś "obiektywną" ilość zasobów a o prostacki stan posiadania w miejscu i czasie.
Przez to upadł Rzym a następnie Bizancjum, przez to wybuchła Wojna Światowa (drugą wojnę uważam za kontynuację niedokończonego konfliktu mającego początek w roku 1914)
Przez to też z pewnością dojdzie do kolejnego konfliktu na globalną skalę. Najpewniej pomiędzy "starym" i "nowym" układem gospodarczym a w Unii pomiędzy koloniami i kolonizatorami. W tym drugim przypadku nie musi dojść do konfliktu - o ile wcześniej nie zostaną wytworzone nowe - internarodowe więzi w ramach istniejącego układu. Coś jak "sawietskij grażdanin" - tyle że w udanej tym razem wersji :D
To akurat jest konieczne przy każdym takim internacjonalistycznym projekcie. Wiedzieli o tym Rzymianie (dlatego właśnie wprowadzono chrześcijaństwo jako religię państwową), wiedzieli o tym sowieci i wie o tym każdy rozsądny człowiek.

Swobodnie można funkcjonować na zasadach wolnorynkowych. Gdyby w mojej ocenie libertarianizm nie był nieco zbyt utopijny, to nie postulowałbym żadnego rządu, ale uważam, że organizacyjnie (utrzymanie porządku) i moralnie potrzebna jest władza, chociaż mogę się mylić i w związku z tym gorąco popieram wszelkie typowo libertariańskie tendencje.
To znaczy na jakich? Coś takiego jak wolny rynek nie istnieje, nie istniało i nigdy nie zaistnieje, bo to nie dość że ideologiczny potworek, to do tego jeszcze wewnętrznie sprzeczny i kompletnie nierozsądny.
Poza tym przy internacjonalistycznym zidioceniu i libertariańskich rojeniach, świat w try miga podzieli się na kolonie i kolonizatorów. Na globalne firmy i całą resztę, która będzie mogła pełnić najwyżej serwilistyczne role. Dlatego min byłem i jestem przeciwny unijnemu obłędowi (a konkretnie wsadzania RP do tego bagna przed zbudowaniem odpowiednio silnej pozycji polskich przedsiębiorstw).

– nie jestem żadnym wyznawcą kapitalizmu. Kapitalizm jest w każdej mierze lepszy niż socjalizm i to wszystko w tym temacie. Kościół Katolicki również popiera normalne zależności kapitalistyczne, jako istotnie ludzkie.
Już pisałem, że twoje deklaracje nie zrobią na mnie wrażenia? :) Trzeba wiedzieć w co się wierzy, by składać jakieś deklaracje :)
A Kościół nie sprzeciwia się nie kapitalizmowi ale normalnym, uczciwym stosunkom międzyludzkim. Poczytaj sobie encyklikę Rerum novarum czy Laborem exercens a dowiesz się jaki jest stosunek Kościoła do mieszczańskiego mitu kapitalizmu, który w skrajnej, neoliberalnej wersji wyznajesz.

Nie ma żadnego wskazania, aby przy kupnie jabłka państwo się wtrącało w transakcję między mną, a sprzedawcą.
Jeżeli wszystko pójdzie dobrze to tak. Innymi słowy gdy za dobry towar pójdzie dobra cena. Jednak jak wyobrażasz sobie nieobecność państwa w sytuacji, gdy sprzedawca nie wyda towaru, lub wyda towar wadliwy albo nabywca nie zapłaci całości lub części ceny?
A może po prostu nie bierzesz pod uwagę czegoś takiego jak skłonność człowieka do zła?

Nie ma żadnego wskazania, żeby państwo kradło moje pieniądze i zmuszało mnie do uczęszczania do szkoły, szpitala, czy zus-u.
Użycie słowa "kradzież" wyraźnie wskazuje na naoliberalny obłęd.
Małe zadanie logiczne:
Jeżeli to państwo penalizuje kradzież i definiuje jego znamiona a czynności, które neoliberalne oszołomy nazywają "kradzieżą" nie spełniają kryteriów czynu określanego terminem "kradzież" to mamy do czynienia z takim czynem czy nie? Poza tym co powiesz na to, że tylko państwo posiada aparat przystosowany do tego, żeby:
1. respektować zasady;
2. karać tych, którzy narzucanych zasad nie przestrzegają.

Socjalizm jest antykatolicki w każdej mierze.
Każda sekta oświeceniowa jest antykatolicka. Jeżeli któraś z nich nie akcentuje swojej wyraźnej wrogości wobec Kościoła to z przyczyn wyłącznie politycznych.

Własność prywatna, wolność wyboru, godność, odpowiedzialność jak również prawo do czynienia sobie ziemi poddanej – bogacenia się, również są naturalnymi prawna człowieka, które KK bez wątpienia wspiera.
Co to jest "naturalne prawo człowieka" w kontekście nowoczesnego państwa narodowego? (innych nie ma i nawet państwowości "tradycyjne" starają się kopiować jego instytucjonalny i prawny endoszkielet)

Pan posiada jakieś dziwne poglądy o rzekomej powinności do nieposiadania żadnych poglądów, poza „wiarą”, nawet nie wiem jak interpretowaną.
Tu powtórzę się: "Rozumiem, że możesz mnie nie rozumieć, bo człowiek odrzucający dziś ideę "postępu" i ubóstwianych podmiotów zbiorowych jest raczej ewenementem, ale to, że mnie nie rozumiesz nie usprawiedliwia tej twojej zgryźliwości tak jak ewidentne różnice w wyznaniu nie muszą (choć w istocie muszą) wyzwalać nienawiści u wyznawców "oświecenia". Ja mogę wskazywać na wewnętrzną sprzeczność w postawie ściśle liberalnej, która zakłada, że nikt nie może nikomu niczego narzucać pod warunkiem, że ten, kto narzuca nie jest liberałem tej "właściwej" odmiany ty zaś nie możesz twierdzić, że fakt, że ojcu zależy na przyszłości swego dziecka powoduje, że ojciec nienawidzi swego dziecka, skoro zmusza go do tego i owego i tego i owego mu zabrania a przekroczenie tych granic uznaje za powód do stosowania kar i nagród.
Nie jestem obojętny wobec zastanej rzeczywistości ludzkiej, która mnie otacza, co nie oznacza, że z definicji musi się to objawiać nienawiścią do wszystkiego, co nie zawiera się w zbiorze tego, co być powinno."

Dobra - i tak zrobiłem ścianę tekstu, więc może daruję sobie resztę. Zwłaszcza, że ta "reszta" to w znacznej mierze powtórzenie wcześniejszych wypowiedzi.


Śr gru 18, 2013 10:51 pm
Zobacz profil
Gaduła
Gaduła

Dołączył(a): Wt gru 29, 2009 7:35 pm
Posty: 847
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Mateusz-Drabik napisał(a):
Mówię czysto teoretycznie (schematycznie), jaki ustrój moim zdaniem byłby najlepszy. Żeby była na jakimś terenie władza absolutna potrzebny jest zazwyczaj zamach stanu. Najlepsze co można dziś zrobić na wyborach, to zagłosować na pana Janusza Korwin-Mikke. Nie jestem członkiem KNP, daleki jestem od 100% zgody z tym człowiekiem, ale on jako jedyny mógłby spowodować jakiekolwiek zmiany.

Właściwie mogę posłać totka i pewnie bym coś wygrała, bo od początku czułam, że mam przed sobą zwolennika JKM.
O dziwo, ten człowiek podoba się młodym ludziom, bo pewnie nie za bardzo wiedzą, co ten pan proponuje. Jego znakiem rozpoznawczym jest właśnie zniesienie podatków i przywrócenie monarchii. Jeszcze powinieneś dodać tak odnośnie monarchii, że monarchia może być zła i wtedy jest klapa (ale można sobie szybko z tym poradzić), ale może być także dobra i przynieść ludziom wiele korzyści.
Piszesz, że tylko ten pan może coś zmienić - czyli widać z tego, że przynajmniej Ty chcesz zmian, widzisz potrzebę dokonania zmian, bo... nie widzisz perspektyw na życie?
Ci, którym jest dobrze na pewno nie chcą żadnych zmian, chcą utrzymać to, co jest.
I tak jak widać obecnie, toczy się od wieków życie na tej planecie.
Jedni posiadają wiele dóbr materialnych i ani myślą się z innymi tym dzielić, aż przyjdzie wygłodzone pokolenie i zawoła tkm !!!
Pewnie znasz to tkm :) To wymyśliło obecne młode i głodne pokolenie.
Też chcą pracy, mieszkania, rodziny, a nie widząc możliwości zdobycia tego, chcą wywracać świat do góry nogami, wszystko negują, wszystko chcą zacząć od nowa.
Tyle już różnych ustrojów było przerobionych, tyle różnych nieudanych prób, że właściwie nie wiadomo jak to życie urządzić, by było dobrze.
Cytuj:
To patriotyzm jest takim poglądem, bo domaga się wyzysku innych ludzi dla korzyści swojej „rasy polskiej” niemalże.

Bardzo nie podoba mi się to zdanie.
Nie myśl tak, to prowadzi do obłędu.
Nie myśl o rasie polskiej, niemieckiej, angielskiej i innej - czegoś takiego nie ma.
osiągnięcia narodu polskiego, niemieckiego, angielskiego i innych.
To tak, jakby nagle Polacy wyjeżdżający do Wielkiej Brytanii zapragnęli nagle być ważniejsi niż Anglicy, którzy ich tam dobrze przyjęli, dali prace, mieszkanie. Najpierw Polacy powinni pamiętać, że korzystają z osiągnięć Anglików i powinni im być za to wdzięczni. Mam nadzieję, że Polacy przebywający za granicą i tam przyzwoicie żyjący, są wdzięczni za możliwość takiego życia, na jakie w kraju nie mogli liczyć.
Podobnie i ci, którzy do nas chcieliby przyjechać powinni pamiętać, że nasz naród także wypracował pewne wartości i to także powinno być uszanowane.
A pisząc tak "rasa polska" pokazujesz, że wcale nie chciałbyś szanować osiągnięć narodu polskiego.


Cz gru 19, 2013 8:41 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn paź 04, 2010 5:53 pm
Posty: 1374
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Mateusz-Drabik napisał(a):
Mówię czysto teoretycznie schematycznie), jaki ustrój moim zdaniem byłby najlepszy. Żeby była na jakimś terenie władza absolutna potrzebny jest zazwyczaj zamach stanu. Najlepsze co można dziś zrobić na wyborach, to zagłosować na pana Janusza Korwin-Mikke. Nie jestem członkiem KNP, daleki jestem od 100% zgody z tym człowiekiem, ale on jako jedyny mógłby spowodować jakiekolwiek zmiany.

O! Tego nie zauważyłbym bez uprzejmości Joli! Jolu! Dziękuję ci!

I to by było na tyle emocji.
Jak rozumiem tęsknisz za systemem politycznym, dla którego jedyną legitymacją dla sprawowania władzy byłaby tylko siła?
Prawdę mówiąc nie rozumiem dlaczego JKM był jednym z tworzących KOR. Przecież wystarczyłopby, żeby Gierek oddał mu władzę absolutną a do dziś z pewnością mielibyśmy tu liberalny raj na ziemi! Wszyscy bylibyśmy piękni, młodzi i bogaci, bili pokłony królowi Januszowi ! Wielkiemu i płacili podatki pogłówne w wysokości 10 gr "od sztuki". !0 gr, ponieważ 1 USD kosztowałby 0,25 PLN :D
Poza tym mielibyśmy doskonały, tani i wydajny system opieki zdrowotny, na który stać by było każdego, klasę urzędniczą ograniczoną do 10 przybocznych króla, najlepsze uniwersytety na świecie, w których powstawałyby najważniejsze projekty naukowe a a Księżyc szykowałaby się Polska, która miałaby granice od morza do morza (a może nawet od moża do moża? :D ) a nie Chiny a także mielibyśmy doskonały, w pełni woluntarystyczny system opieki socjalnej :D A właściwie, to Chiny w 99% należałyby do kapitału polskiego i granice nikomu i do niczego nie byłyby potrzebne! I to bez układu w Schengen, bo obowiązywałby nowy Układ warszawski zapewniający dowolność miejsca zamieszkania i nieograniczony przepływ kapitału między krajami :mrgreen:

I - uwaga! To nie jest żadna ściema ani utopia! To jedyny racjonalny i w pełni odpowiedzialny program polityczny, jaki mógł powstać na ziemi orła białego!

Cytuj:
To patriotyzm jest takim poglądem, bo domaga się wyzysku innych ludzi dla korzyści swojej „rasy polskiej” niemalże.

Patriotyzm domaga się wyzysku? Ciekawy pogląd. Przynajmniej tyle można o nim powiedzieć :)
Pamiętam koncepcję, wedle której właściciel środków produkcji wyzyskiwał robotnika a renta dzierżawna to zło samo w sobie i dla siebie :D
Dla tego wszystko trzeba było upaństwowić i całość poddać racjonalnej i naukowej kontroli państwa. Nie wyszło. Dlatego przyszedł Korwin i zażądał odwrócenia postulatu naukowego komunizmu, by w ten sposób zbudować prawdziwy, naukowy kapitalizm :D

Jolu - raz jeszcze dziękuję, do dawno się tak nie obśmiałem! :D
Nie powiem, Korwin ma interesującą osobowość i zawsze chętnie słucham tych jego proroctw, ale żeby w to uwierzyć??? To nawet bardziej niedorzeczne niż wiara w palikotów i innych tusków czy Kaczyńskich :D

Dlatego zdecydowałem, by wierzyć tylko Chrystusowi a resztę wysyłać na drzewo z tymi ich politycznymi proroctwami nowego raju na ziemi, na którym nie będzie już owoców z zakazanego drzewa, skoro nie będzie samego zakazanego drzewa :D


Pt gru 20, 2013 12:48 am
Zobacz profil
Gaduła
Gaduła

Dołączył(a): Śr paź 26, 2011 3:14 pm
Posty: 977
Płeć: mężczyzna
wyznanie: nie chcę podawać
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Cytuj:
Dlatego zdecydowałem, by wierzyć tylko Chrystusowi a resztę wysyłać na drzewo z tymi ich politycznymi proroctwami nowego raju na ziemi, na którym nie będzie już owoców z zakazanego drzewa, skoro nie będzie samego zakazanego drzewa


W jakiego Chrystusa wierzysz, tego przedstawionego w Biblii ?
Przecież tam nie ma choćby jednego wyrazu pochodzącego bezpośrednio z ust Chrystusa. Są tam wyłącznie opisane własne przekonania apostołów o Chrystusie. Więcej, przekonania poszczególnych apostołów są często sprzeczne, bo każdy z nich opisywał Go przez pryzmat własnych doświadczeń, oczekiwań itd.


Pt gru 20, 2013 11:42 am
Zobacz profil
Zagadywacz
Zagadywacz
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lis 25, 2013 9:29 pm
Posty: 100
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Witam znów po małej przerwie.


Do Pana Ruffi:

„taka wolność w stylu Korei Pólnocnej” – nie bardzo rozumiem, co Pan chciał tą analizą zaprezentować, bo w Korei Pn. jest socjalizm, nacjonalizm i moralność niemająca nic wspólnego z Kościołem Katolickim, więc?


Do Pana Konecznego:

„A skąd Pan wie, że państwa są sztucznymi przypadkami historycznymi, żeby o tym wiedzieć, wcześniej należałoby te wszystkie przypadki poznać i to te zarówno z przeszłości i przyszłości.” – bez przesady, wiadomo, że mówię o ogólnikach, a nie piszę kroniki dokładnego powstania wszystkich krajów. Zdecydowana większość powstała zupełnie przypadkiem, co więcej zupełnie od bzdurnych elementów zależy ich dzisiejszy kształt. Np. pod koniec pierwszego tysiąclecia był kraj „Wielkomorawski”. Dłuższy czas istniało też państwo „Pruskie”. Gdyby nie jakieś drobne czynniki, te kraje mogłyby podzielić między sobą obszar dzisiejszej Polski i też ludzie by żyli. Było w historii wiele inicjatyw nieuniknionej porażki, np. zapędy Hitlera, aby podbić pół świata, ale większość tak nie wyglądała. Ktoś podbił jakieś plemiona, zrobił (w Europie) Chrzest, który był głównie działaniem politycznym, no i tak z wojaka plemiennego powstał władca szanowanego kraju, który akurat się utrzymał (chociaż dużo nie brakowało, żeby się nie utrzymał), jak i wiele pozostałych. USA też mogłyby zupełnie inaczej wyglądać, ale akurat tak się ukształtowało. No i cóż z tego? Wartość jakąś w tym Pan widzi? Jasne jest, że gdyby np. cały świat działał na zasadach libertariańskich, to na 100% podziały wygenerowane przez kraje/narody/państwa zniknęłyby, a zostałyby tylko realnie funkcjonujące kultury: kultura rybacka, kultura wysokogórska, kultura pustynna, itp., a każdy mógłby się przeprowadzić w dowolne miejsce (jeśli byłoby go stać) i przyłączyć się do innej kultury.

„Bez tej znajomości mówienie o państwach jako przypadkach historycznym jest najzwyklejszym zaklinaniem rzeczywistości.” – nie prawda. Koncepcje państwa i kosmopolityzmu urodziły się o wiele przed istnieniem większości krajów/narodów/państw. Wystarczy dysponować tzw. schematycznym myśleniem (moim zdaniem oczywiście).

„I Pan jak mniemam oczywiście tę obiektywną ocenę zna.” – no a Pan nie zna obiektywnych kryteriów wyboru produktów i/lub usług? Cena, jakość, szybkość wykonania (w przypadku usług), szybkość dostarczenia (w przypadku produktów na zamówienie), itd. Wystarczy wejść w komentarze na allegro i Pan tam będzie miał cały szereg obiektywnych kryteriów zakupu. Co to ma być za reklama, że „produkt z polski”. Niech sobie będzie z Antarktydy nawet, ma być dobry, tani i wygodny w obyciu.

„Dowolny przedstawiciel innego kraju, czy województwa ma swoich bliskich, czy znajomych.” – no ma, ale może też ich mieć w innych krajach. Coraz więcej ludzi ma znajomych z innych krajów, właśnie na skutek częściowego samospełnienia się mojego postulatu o wspólnym języku – dużo ludzi zna angielski. Nie róbmy z faktu, że większość ludzi ma zwykle znajomych blisko miejsca zamieszkania, jakiejś tezy na korzyść patriotyzmu/nacjonalizmu, bo to dwie zupełnie osobne sprawy.


Do Pana Attyla:

„Nie widzę najmniejszego powodu by niezmiennie przyjmować pozę mentora. Jestem słabo wrażliwy na tego rodzaju zabiegi i wywołują one we mnie raczej rozbawienie niż uległy szacunek. Chrystus nauczył mnie, że po Nim przyjdzie od groma fałszywych proroków, w związku z czym należy unikać dawania im wiary, bo źle się to dla mnie skończy” – albo ja jakoś źle zrozumiałem ten fragment, albo jeśli dobrze, to moja opinia na temat Pańskiej „specyficzności” zyskała na radykalizmie. Jeśli dobrze rozumiem, to Pan zarzuca mi złośliwość i jakieś przekręty w pochwaleniu Pańskiego poświęcenia dla rozmowy. Jeśli tak jest, to stanowczo przeczę. Zawsze cieszy mnie, kiedy osoba, z którą rozmawiam jest silnie zaangażowana w argumentację i stara się robić to od a do z. Dziwi mnie ta postawa cynizmu zwłaszcza dlatego, że jeszcze niedawno dopytywał się Pan, czy pomimo mojej rezygnacji z rozmowy (ze względu na trudności z dogadaniem się), nie mam o coś żalu do Pana. Teraz Pan oskarża mnie o jakiś cynizm i nieszczerość, zupełnie bezpodstawnie, więc to ja na chwilę obecną mam wiele wątpliwości, o co tu naprawdę chodzi…

„Uwielbiam to postmodernistyczne dążenie unieważnienia rzeczywistości” – Pan unieważnia rzeczywistość. Może nie tyle Pan, ile poglądy (patriotyczne jak mniemam), które Pan wyznaje. To one zakrzywiają rzeczywistość i hodują ludzi pod sługusów jakichś bezprzedmiotowych państw.

„według jakich kryteriów oceniasz czy jakiś fenomen rzeczywistości zastanej jest "naturalny" a jaki "sztuczny" ” – według kryteriów filozoficznych, metafizycznych, dodając do tego analizę socjologiczną i filozofii społecznej. A według jakich kryteriów uznaje Pan krasnoludka za sztucznego? Przypadki historyczne i pewne ograniczenia poprzednich epok sprawiały, że widocznie mało możliwym było funkcjonowanie na obiektywnych zasadach. Oczywiście przed etapem państw były grody plemienne i inne tego typu. One z punktu widzenia logiczności współzależności były dużo bardziej wolne i mające prawdziwą trzeźwię świadomości otoczenia. Nie ma potrzeby szerokiej analizy, dlaczego powstawały kraje w takiej, a nie innej postaci, bo powodów jest kilka, wszystkie chyba dość szeroko znane. Pan zwyczajnie uznał pewien etap rozwoju człowieka za fundament i chyba nigdy nie przeprowadził analizy dalej. Ten sam błąd, tylko większej skali robią ludzie, którzy nie wyobrażają sobie świata bez krajów socjaldemokratycznych; opiekuńczych, bo przecież „wszędzie” tak jest, że na oszczędności na starość pieniądze się ludziom przymusowo zabiera, na leczenie też, na szkołę też, itd. Przecież to takie „normalne”. Trudno wypisać ogólne kryteria, według których oceniam coś, jako prawdziwe, albo jako urojone. To zależy od przedmiotu oceny. W przypadku krajów kryterium jest na przykład jakość połączenia. Zanim powstał kraj, było na jego terenach mnóstwo kultur, które gdyby przetrwały, być może byłyby bardzo ciekawe i coś wnoszące. Wniosek: kraj łączy ludzi bez jasnej potrzeby. Skutek: grupa ludzi połączona jednym krajem staje się jednolitą masą sztucznie połączoną, która może generować wielkie niebezpieczeństwo w rękach głupiego władcy. Innym kryterium może być metafizyczne poszukiwanie istoty. Każdy byt ma swoją istotę/substancję. Kraj też ją ma, podobnie jak krasnoludek, lecz co w niej odnajdujemy? Region, bez jasnych przyczyn geograficznych, łączący jakieś grupy ludzi w sposób odgórny, przymusowy na skutek czynu historycznego.. No a krasnoludek? Postać mityczna, która utrwaliła się w wyobraźni jakichś ludzi poprzez wielowiekowe tradycje ustne, pojawiła się najprawdopodobniej na skutek błędnej oceny sytuacji pierwotnych założycieli mitu. Niby co innego, ale jedno i drugie dzisiaj mamy w głowach, bo ktoś, coś, kiedyś zrobił, wymyślił, źle połączył.

„podaj choć jeden powód, by odrzucać wytwory cywilizacji i zastępować je "naturalnymi". Ciekaw jestem np. czy niezależnie od odległości, drogę zawsze odbywasz pieszo, bo nawet koń jest wytworem cywilizacji? I dlaczego wpisujesz się na forum używając tak ewidentnego wytworu cywilizacji jakim bez wątpienia jest komputer? Jeżeli jednak używasz komputera i - jak przypuszczam - nie zawsze i nie wszędzie poruszasz się piechotą, to dlaczego nagle przeszkadza ci funkcjonowanie zbiorowości ludzkich w formach państw narodowych?” – Pan zdaje się sporo wie, sądząc po dużej ilości „dziwnych słów”, ale nie umie logicznie łączyć faktów. Nigdzie nie pisałem o jakimkolwiek negowaniu wszelkich wynalazków, tylko o negacji złych zależności, które wytworzyły się przez takie, a nie inne warunki socjologiczno-historyczne. Jeszcze nie jeden wynalazek więcej mielibyśmy dzisiaj, gdyby przez wieki ludność nie marnowała potencjału na głupie przepychanki polityczne. Ale cóż, jak było, tak było. Ważne to, co będzie, a jak wskazałem w tekście wyjściowym tego wątku, pierwszy raz w historii widzę realne szanse na likwidację ciemnoty wśród władców, bo przeciętny człowiek jest w stanie zrozumieć, że może się dogadać z każdym, każdego motywy z przeszłości zrozumieć i pozostać z nim w jedności. Podstawą do tego jest maksymalne umożliwienie ludziom bezproblemowego kontaktu, oraz wolności wyboru kultury, która odpowiada ich indywidualnym talentom i potrzebom.

„Nie bardzo rozumiem podziału rzeczywistości na "naturalną" i "sztuczną". Jeżeli jesteśmy takimi jakimi jesteśmy i jesteśmy istotami "naturalnymi", to nasze wytwory także są "naturalne", choć nie zostały wytworzone rękoma Boga a naszymi, bo nasze ręce i wszelkie materiały, z jakich korzystamy dla tworzenia naszego otoczenia także od Boga pochodzą.” –nie widzi Pan zatem różnicy w ideologii rasy panów lub ideologii komunistycznej, pomiędzy (bądź co bądź nieco zbyt utopijny w kwestii barku zarządcy) ideologią libertariańską? Nie widzi Pan, że pewne ideologie, chociaż stworzone przez ludzi, ale oparte na złych założeniach, generują sztuczność, zaprzeczenie normalności? W kapitalizmie Pan, jako osoba dorosła kupuje coś na własną odpowiedzialność, a w socjalizmie inny człowiek kradnie Panu pieniądze, potem łaskawie zezwala Panu na kupno (lub nie), chociaż jest Pan dorosły. Który system jest naturalny, a który sztuczny?

„Keep dreaming bro” – proszę nie odnosić się do mnie jakimiś pejoratywnymi określeniami na poziomie dzieci „neostrady”, tak jakby Pan chciałby być „fajny”, bo używa modnych tekstów. Ja tu nie piszę, żeby się lansować, tylko rozmawiać o przedmiocie sporu.

„Wychodzi na to, że każdy, kto nie odrzuca idei prawdy i do niej stara się odnosić jest w twych oczach pisowskim propagandzistą” – nie, nie każdy, wystarczy spojrzeć na moją rozmowę z innymi użytkownikami, którzy piszą mniej niż Pan, ale bardziej na temat, bez zbędnych ozdobników.

„Powinieneś zacząć się leczyć - ale na nogi bo na głowę chyba za późno” – widzę, że szybko się Pan rozkręca. Tego typu określenia można już nazwać chamowatymi, więc jeśli się to będzie powtarzać, to jest to ostatnia wiadomość, jaką do Pana piszę.

„Dlatego jeżeli mamy rozmawiać to na przyszłość proszę o zrezygnowanie z takich zagrywek, bo źle na nie reaguję. I "panowanie" w niczym efektu tego nie umniejsza.” – cytując Biblię: „Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?” Ja napisałem tylko, jak wygląda w odbiorze, nie pisząc epitetów o Panu, na co Pan tupie nóżkami i jakimiś frazesami ala młodzież gimnazjalna mnie określa.

„ojciec nienawidzi swego dziecka, skoro zmusza go do tego i owego i tego i owego mu zabrania a przekroczenie tych granic uznaje za powód do stosowania kar i nagród.” – proszę Pana, ojca z synem łączą więzi rodzinne, a mnie z Tuskami itp. łączy tyle, że jesteśmy ludźmi. Jak Pan porównuje relacje zarządca-obywatel, do relacji ojciec-syn, to jest to kolejny dowód na nierozumienie przedmiotu rozmowy i nieumiejętność trafnego połączenia faktów i idei.

„że z definicji musi się to objawiać nienawiścią do wszystkiego, co nie zawiera się w zbiorze tego, co być powinno.” – a w którym to miejscu ja nienawiść do wszystkiego żywię? Twierdzę, że promowany szeroko stosunek do przynależności jest zły, że system gospodarczy jest zły, a bynajmniej nie dobry, a do tego postuluję przywrócenie do rangi autorytetu instytucji Kościoła Katolickiego.

„Wyznajecie tę samą religię choć nieco inaczej jej dogmaty przenosicie na postrzeganie rzeczywistości.” – bardzo śmieszne, zapewne zyskał Pan nowych fanów. Propagowanie sodomii nie jest niczym normalnym, ani naturalnym. Tak samo propagowanie państwa socjalistycznego.

„Jeżeli wszyscy jesteśmy osobnymi bytami i wszyscy mamy wolną wolę to są to chyba podobieństwa a nie różnice?” – no dobrze, bawimy się w łapanie za słówka i odkręcanie… Skoro ludzie są osobnymi bytami, a każdy z nich ma wolną wolę, to efektem tego stanu rzeczy jest różnica w funkcjonowaniu tejże woli – każdy jest trochę chociaż inny.

„Czyli co różni ludzi? Kolor skóry? Kształt nosa? A może to, że jedni pochodzą od mitycznych aryjczyków a reszta nie?” – jak wyżej. Do tego oczywiście różnią nas subiektywne czynniki, no ale tych mamy całe mnóstwo, więc chyba nie chodzi o wskazywanie tychże?

„Niemcy i sowieckie demony także "usuwali utarte patologie". I zarówno jedni jak i drudzy rozumieli to na swój własny - wyjątkowo naiwny i beznadziejnie bezmyślny sposób.” – a co mnie to obchodzi? Łapie mnie Pan za słówka na zasadzie: ja piszę: „nie widzę nic wspólnego pomiędzy likwidowaniem utartych przez lata patologii z materializmem.”, Pan na to: „To, że czegoś nie widzisz, nie oznacza, że tego tam nie ma.”, a po chwili sam pisze coś, co można w taki sam sposób zdewaloryzować. Z tą różnicą, że moja teza, iż „nie widzę nic wspólnego pomiędzy likwidowaniem patologii, a materializmem” jest bez celowego, negatywnego nastawienia całkiem prosta i fundamentalnie prawdziwa, natomiast Pańskie mieszanie moich poglądów z komunizmem i faszyzmem jest tanim chwytem na zasadzie – nie zgadzasz się z czymś, nazwij oponenta faszystą i komunistą, chociaż oponent nawołuje do dokładnie przeciwnych wartości w moim przypadku. Nie proszę Pana. Osoba nawołująca do komunizmu, propaguje komunizm, osoba nawołująca do kapitalizmu i wolnego rynku propaguje właśnie to, a nie komunizm.

„Nauka języka zawierającego w sobie określone schematy intelektualne i kulturowe także jest "be"?” – zwyczajnie źle Pan zrozumiał mój postulat. Nie chodzi o to, że nawołuję do negacji stwierdzenia, np. Warszawiacy, bo Warszawa jest jak najbardziej realnie istniejącym miastem, tylko do nieprzyjmowania tejże, jak najbardziej realnej formy językowej do konstytuowania podziałów krajowo/narodowo/państwowych. Neutralnym stwierdzeniem o tych ludziach nie jest „niemcy”, bo to ma mnóstwo negatywnych konotacji, tylko „ludzie z niemiec”. Niby to samo, ale nie zawiera przesłania, jakoby fundamentalnie ludzie ci się czymś różnili. Proszę zauważyć, że tego typu zwroty najczęściej występują przy określeniach pomiędzy mieszkańcami danego kraju i utarło się, że zawierają negatywną konotację. „Warszawiak” też niesie za sobą pewne skojarzenia, w przeciwieństwie do „mieszkaniec Warszawy”, lecz w odniesieniu do miast tą formę toleruję, bo miasto może być kulturą. Zauważmy, że np. na przykładzie USA, ludzie mówią, tak jak ludzie z Europy, ze są „amerykaninami” i ten rodzaj zwrotu niesie negatywne konotacje, ale już zwrot, którego używają do wewnętrznego nazewnictwa jest inny, np. „jestem z Luizjany”; „jestem z Karoliny Północnej”. Podałem przykład USA, bo tam jest obszar jednego kraju, który dowodzi, że można się bardziej normalnie traktować na duża skalę, ale również tutaj używamy określenia „jestem z Podlasia”, a nie „jestem podlaśńczykiem(?)”. No i z wielu przyczyn, między innymi tej językowej, relacje ludzi pomiędzy tymi mniejszymi regionami administracyjnymi są dobre, a pomiędzy większymi (czyli krajami) już dużo gorsze. Gdyby cały świat łączyły takie same czynniki, jak wewnątrz kraju (moje postulaty), to na całym świecie byłyby właśnie takie relacje. Proste i logiczne. Tylko jakoś mało komu chce się to zauważyć i rozpropagować.

„Wszystko fajnie, tylko gdzie ja podpisałem się pod neomaltuzjańskimi bredniami?” – neo czy nie neo, to mam wrażenie, że jest Pan zwolennikiem funkcjonowania takich tworów, jakie są teraz, czyli państw i narodów, tak? Nazwałem je sztucznymi wspólnotami w imię zbiorowego hedonizmu. Ot, taka rozbieżność definicji.

„To, że różnice w stanie posiadania powodowały, powodują i zawsze będą powodować podziały nie jest postulatem a banalnym faktem.”- niech sobie powodują, podziały same w sobie są dobre, ale niech to będą podziały oparte na czymś sensownym.

„Wiedzieli o tym Rzymianie (dlatego właśnie wprowadzono chrześcijaństwo jako religię państwową), wiedzieli o tym sowieci i wie o tym każdy rozsądny człowiek.” – ale o czym konkretnie? Pan pisze tak, jakby na świecie nic się nie zmieniało od zawsze, a zmienia się dużo na przestrzeni wieków.

„To znaczy na jakich? Coś takiego jak wolny rynek nie istnieje, nie istniało i nigdy nie zaistnieje, bo to nie dość że ideologiczny potworek, to do tego jeszcze wewnętrznie sprzeczny i kompletnie nierozsądny.” – proszę Pana, informacja o tym, co to jest wolny rynek jest szeroko dostępna i powszechna. Fakt, nigdy w 100% nie istniał, ale niech istnieje w 90%. Cóż jest sprzecznego w wolnym rynku?

„A Kościół nie sprzeciwia się nie kapitalizmowi ale normalnym, uczciwym stosunkom międzyludzkim. Poczytaj sobie encyklikę Rerum novarum czy Laborem exercens a dowiesz się jaki jest stosunek Kościoła do mieszczańskiego mitu kapitalizmu, który w skrajnej, neoliberalnej wersji wyznajesz.” – Kościół jest powszechny i nie jest jego głównym celem dyskusja o ustrojach. Znam encykliki. W średniowieczu Kościół funkcjonował bez socjalizmu, a miał na to duży wpływ. Jak wchodziła powszechnie socjaldemokracja, to Kościół ją krytykował i jest o tym napisane w starszych encyklikach. Teraz tego nie robi, bo to nie jest najważniejsza potrzeba chwili. Kościół musi żyć we względnie przyzwoitych relacjach z trendami wśród władzy, a ja nie musze. Stąd cała różnica. Mnie też chodzi o normalne, uczciwe stosunki międzyludzkie, do których potrzebny jest kapitalizm, poszanowanie wartości, godności, itd. Nie jestem zwolennikiem kapitalizmu niepodlegającego kontroli, to na pewno, ale socjalizmu w żadnej mierze nie można być zwolennikiem, bo zawiera fundamentalne błędy w założeniach i nawet gdyby mógł funkcjonować dając lepszy stan ekonomiczny ogółu, to mimo to byłby niewłaściwy, ze względu na sposoby, jakimi do tego celu dąży.

„Jeżeli wszystko pójdzie dobrze to tak. Innymi słowy gdy za dobry towar pójdzie dobra cena. Jednak jak wyobrażasz sobie nieobecność państwa w sytuacji, gdy sprzedawca nie wyda towaru, lub wyda towar wadliwy albo nabywca nie zapłaci całości lub części ceny?
A może po prostu nie bierzesz pod uwagę czegoś takiego jak skłonność człowieka do zła?” – nawet jak wszystko idzie dobrze, to socjalizm i tak łupi sprzedającego i kupującego – z definicji. Akurat w tym prostym przypadku bardzo łatwo jest stwierdzić, co się dzieje. Kupujący idzie do sądu, sąd w oparciu o swój autorytet nakazuje (lub nie, jeśli nie ma dowodu) spłatę należności lub danie towaru, plus zapłacenie marży za pracę sądu. Jeśli sprzedawca się nie zgadza, to oddaje sprawę do sądu apelacyjnego, a potem ewentualnie jeszcze raz. Jeżeli wszystkie sądy orzekły o winie sprzedającego, to jest on zmuszony do zapłaty odszkodowania lub wydania towaru. Państwo w tym nie jest potrzebne. Państwo w mojej opinii jest potrzebne do dysponowania siłami bezpieczeństwa w ramach rozruchów i do nadawania prawu odpowiedniego schematu moralnego.

„Jeżeli to państwo penalizuje kradzież i definiuje jego znamiona a czynności, które neoliberalne oszołomy nazywają "kradzieżą" nie spełniają kryteriów czynu określanego terminem "kradzież" to mamy do czynienia z takim czynem czy nie?” – państwo sobie zawsze zrobi taką definicję, żeby w świetle własnego prawa, być czyste. A to cesarz jest boskim wysłannikiem, a to ludzie sami chcą (demokracja), a to to, a to tamto. Kradzież zdefiniować łatwo: jest to zabranie czegoś wbrew woli właściciela. Jeśli ktoś nie chce czegoś oddać, a nie umawiał się z nikim, że odda, to ma do tego prawo. Jeśli nie ma takiej możliwości, to był świadkiem kradzieży. Od większości zasad moralnych istnieją wyjątki. Wyjątki występują wtedy, kiedy dwie zasady moralne występują na raz i np. trzeba kogoś zranić w obronie własnej, trzeba kogoś okłamać, aby kogoś uratować, itd. W mojej opinii, jak już zostało powiedziane, czysty libertarianizm jest nie możliwy (chociaż wolałbym się mylić), więc w przypadku obronności danego terenu, należy zawiesić zasadę moralną o złu, płynącym z kradzieży i obrabować ludzi na jakieś służby bezpieczeństwa (czyli ściągnąć podatki – wersja dla tych, którzy się boją rzeczy po imieniu nazywać). Jest jeszcze możliwość, że gdyby mój pogląd całościowo funkcjonował (tj. ogromna ilość małych jednostek administracyjnych – wielkości Andory, Liechtensteinu, czy Wyspy Man – zarządzanych przez władców absolutnych, którzy ze względu na małe możliwości każdego, mieliby stosunki pozbawione agresji), to władcy posiadaliby prawdopodobnie własne małe armie (oparte o ich pieniądze, bo ci, którzy chcieliby ściągać podatki, byliby bojkotowani i musieli abdykować), bo wtedy jest szansa, że byłoby ich na nie stać. Wnioskuję to z tego, że np. taki Kościół Katolicki sam się finansuje. Oczywiście są obecnie podatki kościelne, ale przy jego stabilnej pozycji w gronie autorytetów nie byłyby potrzebne. W regionach silnie Katolickich ludzie sami dają bardzo dużo pieniędzy na Kościół.

„Poza tym co powiesz na to, że tylko państwo posiada aparat przystosowany do tego, żeby:
1. respektować zasady;
2. karać tych, którzy narzucanych zasad nie przestrzegają.” – ja powiem na to, że państwo jest przyczyną samych niemal problemów i wszędzie tam, gdzie nie wtyka łap, jest spokój. Respektowania prawa mogą strzec sądy, które na swojej jakości wyrokowania zbudują kapitał potrzebny do bycia szanowanymi. W książce, którą mi pan Solano polecił, jest opisane wiele przypadków w historii, kiedy sądy a-państwowe funkcjonowały, co więcej funkcjonowały lepiej i ludzie z nich korzystali na potęgę.

„Każda sekta oświeceniowa jest antykatolicka. Jeżeli któraś z nich nie akcentuje swojej wyraźnej wrogości wobec Kościoła to z przyczyn wyłącznie politycznych.” – Pan jest antykatolicki ze swoim pragmatyzmem, że najlepiej nic nie robić i nic nie myśleć, bo „na pewno się nie uda, wszyscy zginiemy”.

„Co to jest "naturalne prawo człowieka" w kontekście nowoczesnego państwa narodowego?” – nie odpowiem, dokąd się nie dowiem, co to jest „nowoczesne państwo narodowe”.

W tym Pański radosnym dopisku nie widzę nic godnego komentarza, zastanawiam się, czy był Pan w ogóle trzeźwy, o jakimkolwiek poziomie dyskursy nie wspominając.

Na koniec mogę stwierdzić, jaki jest mój stosunek do rozmowy z Panem. W tej wiadomości pokazał Pan „różki” i straciłem przeświadczenie, że może mieć Pan coś do zaoferowania, poza typowym pragmatyzmem okraszonym zbędną ilością pojęć, w oderwaniu od rzeczywistości i nowych możliwości rozwiązywania problemów. No i do tego spory spadek jakości wypowiedzi…


Do Pani JoliSz:

„Właściwie mogę posłać totka i pewnie bym coś wygrała, bo od początku czułam, że mam przed sobą zwolennika JKM.” – nie do końca. Popieram go powiedzmy w 60%. Nie jestem zwolennikiem np. kary śmierci, nie jestem zwolennikiem patriotyzmu, i wielu innych rzeczy oraz technik narracji, które ten pan uskutecznia. Chodziło mi bardziej o to, że cała ta papka: PIS, PO, SLD, PSL to w zasadzie jedno i to samo, tacy wegetatorzy bezideowi, którzy chcą jak najwięcej kadencji i ministerstw mieć. Nie nawiązywałem do mojego poparcia KNP, czy samego Janusza Korwin-Mikke, tylko do tego, że on jest człowiekiem idei, czynu, coś chce zrobić.

„Jego znakiem rozpoznawczym jest właśnie zniesienie podatków i przywrócenie monarchii.” – z tą monarchią to bardziej idea niż zadanie „na teraz”. Jego głównym zadaniem byłoby prawne uniemożliwianie kultywowania socjalizmu i wzmacnianie władzy, co nie oznacza, że wolałbym po stokroć, aby Janusz Korwin-Mikke był królem, niż gdy jest, jak jest, ale to mało ważne w tym momencie.

„Jeszcze powinieneś dodać tak odnośnie monarchii, że monarchia może być zła i wtedy jest klapa (ale można sobie szybko z tym poradzić), ale może być także dobra i przynieść ludziom wiele korzyści.” – nie do końca rozumiem… No tak w istocie jest, ale po co ja mam to podawać?

„Piszesz, że tylko ten pan może coś zmienić - czyli widać z tego, że przynajmniej Ty chcesz zmian, widzisz potrzebę dokonania zmian, bo... nie widzisz perspektyw na życie?” – tutaj błąd. Mój prywatny stosunek nie ma nic do rzeczy (albo bardzo niewiele). Jestem idealistą, myślę schematycznie. Jakbym chciał wygodnie przeżyć życie, to na pewno nie pisałbym na tym forum i miałbym gdzieś walkę z socjalizmem, patriotyzmem, laicyzmem moralnym. Wkładam wysiłek w tłumaczenie ludziom, co i jak funkcjonuje, lub dyskusje z ludźmi, jak być powinno, bo zwyczajnie w tej materii obracają się moje zainteresowania. Staram się je dobrze wykorzystać i tyle. Przy dzisiejszym stopniu rozwoju techniki śmierć z głodu nam raczej nie grozi. Nie chodzi o to, że socjalizm kradnie i nie mam, co jeść. Chodzi o to, że po prostu socjalizm kradnie i ogłupia. Nie bez przyczyny socjalizm występuje zwykle z demokracją – ten zestaw świetnie ogłupia ludzi. Dla chętnych do władzy w demokracji jest potrzeba, aby ludzie byli naiwni i głupi, a myśleli, że są mądrzy i świadomi, a narzędziem do tego jest socjalizm, dzięki któremu mają środki i płaszczyzny do robienia z ludzi baranów. To samo w temacie przynależnościowym, który niestety zszedł nieco na bok, a to on jest tematem wątku. Nie jestem zwolennikiem pewnej wersji kosmopolityzmu dla swojej wygody, tylko dla idei, dla prawdy.

„Ci, którym jest dobrze na pewno nie chcą żadnych zmian, chcą utrzymać to, co jest.” – jak są idealistami, to nie ma to znaczenia. Janusz Korwin-Mikke do biednych nie należy, a chce zmian.

„Pewnie znasz to tkm” – przeceniła mnie Pani, nie mam pojęcia, cóż to jest za skrót.

„Też chcą pracy, mieszkania, rodziny, a nie widząc możliwości zdobycia tego, chcą wywracać świat do góry nogami, wszystko negują, wszystko chcą zacząć od nowa.” – chyba myli Pani nieco pojęcia. Takie hasła głoszą socjaliści, to im się wydaje, że wszystko się „należy”. Mnie się nic nie należy, ja opowiadam się po prostu za ładem i normalnością.

„Tyle już różnych ustrojów było przerobionych, tyle różnych nieudanych prób, że właściwie nie wiadomo jak to życie urządzić, by było dobrze.” – nie ma systemu, że wszystkim będzie dobrze. Potrzebny jest system normalny, gdzie każdy myśli za siebie (plus rodzinę zazwyczaj) i jak sobie zorganizuje bytowanie, tak będzie bytował.

„Nie myśl o rasie polskiej, niemieckiej, angielskiej i innej - czegoś takiego nie ma.” – no przecież ja właśnie to postuluję, a poglądy patriotyczne (zazwyczaj celowo propagowane), doprowadzają do świadomości w głowach wielu ludzi, że takie coś jest.

„Są osiągnięcia narodu polskiego, niemieckiego, angielskiego i innych.” – no widzi Pani, tylko to jest jak np. z alkoholem. Jak ktoś jest w stanie być abstynentem, ale „podnieca się” faktem, że on może sobie zapanować nad piciem, więc pije w normie, to jest tak samo winny propagowania alkoholu, jak ten, który jest słaby w tej materii i zostaje alkoholikiem, zamiast się zahamować. Każdy musi nadawać sobie jak najwyższe normy, w kontekście swoich talentów. Pani zapewne umie neutralnie traktować innego człowieka, bez przyczyny, skąd jest. Dlatego właśnie, powinna Pani pójść dalej i krytykować jasno swoją postawą wszelkie przejawy konformizmu w przynależnościach. Ja doskonale rozumiem, że wygodnie jest żyć sobie dobierając same korzystne okoliczności. Wygodnie głosić hasła, że nie chcemy w Europie ludzi z regionów Islamskich, że chcemy mieć swój rewir (abstrahując, że „my”, to sztucznie wykreowany twór historii), rajcować się wygodą życia, ale to nie o to chodzi.

„Najpierw Polacy powinni pamiętać, że korzystają z osiągnięć Anglików i powinni im być za to wdzięczni.” – nie, nie, nie. Nie ma anglików, polaków, itd. Tego typu określenia mają automatycznie złe konotacje. Niech korzystają z osiągnięć ludzi, mieszkających w Wielkiej Brytanii, którzy są takimi samymi ludźmi. Wysokie zarobki w GB wynikają głównie z post kolonializmu i braku epoki rządów ZSRR. Ludzie tam mieszkający nie mieli kilkudziesięciu lat w oderwaniu od kapitalizmu, więc nie szukają wszędzie przekrętu. Co więcej dużo większa ilość firm ma tam swoje siedziby – tutaj też powodem jest brak epoki komunistycznej i post kolonializm. Do tego dochodzi również duża ilość surowców naturalnych, ale ludzi też tam gęsto, więc to nie aż tak ważne.

„A pisząc tak "rasa polska" pokazujesz, że wcale nie chciałbyś szanować osiągnięć narodu polskiego.” – chciałbym poszanować osiągnięcia wszystkich ludzi na obiektywnych zasadach i nie dzielić ich na sztuczne rewiry.

_________________
http://www.Mateusz-Drabik.com

https://www.youtube.com/channel/UCT2IY4w9DoRs-HwFNYX56cw


Pt gru 20, 2013 7:20 pm
Zobacz profil WWW
Gaduła
Gaduła

Dołączył(a): Śr paź 26, 2011 3:14 pm
Posty: 977
Płeć: mężczyzna
wyznanie: nie chcę podawać
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Cytuj:
„I Pan jak mniemam oczywiście tę obiektywną ocenę zna.” – no a Pan nie zna obiektywnych kryteriów wyboru produktów i/lub usług? Cena, jakość, szybkość wykonania (w przypadku usług), szybkość dostarczenia (w przypadku produktów na zamówienie), itd. Wystarczy wejść w komentarze na allegro i Pan tam będzie miał cały szereg obiektywnych kryteriów zakupu. Co to ma być za reklama, że „produkt z polski”. Niech sobie będzie z Antarktydy nawet, ma być dobry, tani i wygodny w obyciu.


Nie jeden człowiek wybierze produkt koszmarnie drogi, niewygodny w obyciu i nie dobry. Po to tylko, żeby np. zaimponować, pokazać swój status finansowy, społeczny. Więc reklama "dobre bo polskie" jest tak samo odpowiednia, jak reklama "tanie, dobre, wygodne", czy "drogie, złe, niewygodne. Wszystkie one znajdą swoich wyznawców i żadna z nich nie jest obiektywna.


So gru 21, 2013 1:12 am
Zobacz profil
Zagadywacz
Zagadywacz
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lis 25, 2013 9:29 pm
Posty: 100
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Proszę Pana,

no cóż, ja podtrzymuję moją tezę, że czynniki dotyczące stosunku jakości do ceny są obiektywne, a czynniki dotyczące pochodzenia są subiektywne i niemoralne - biorąc pod uwagę używanie ich jako podstawy do promocji. To tak jak mówienie: "jest tak i tak, bo uważa tak też również np. "pan prezes" ", kontra: "jest tak i tak, bo wynika to z tego i tego".

_________________
http://www.Mateusz-Drabik.com

https://www.youtube.com/channel/UCT2IY4w9DoRs-HwFNYX56cw


So gru 21, 2013 4:59 pm
Zobacz profil WWW
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn paź 04, 2010 5:53 pm
Posty: 1374
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Mateusz-Drabik napisał(a):

albo ja jakoś źle zrozumiałem ten fragment, albo jeśli dobrze, to moja opinia na temat Pańskiej „specyficzności” zyskała na radykalizmie. Jeśli dobrze rozumiem, to Pan zarzuca mi złośliwość i jakieś przekręty w pochwaleniu Pańskiego poświęcenia dla rozmowy. Jeśli tak jest, to stanowczo przeczę. Zawsze cieszy mnie, kiedy osoba, z którą rozmawiam jest silnie zaangażowana w argumentację i stara się robić to od a do z.
No nie. Zrozumiałeś to co napisałem zupełnie opacznie. Zacząłeś od odniesienia się do mojego tomu (formy), więc tym razem zrobiłem to ja i to ja tu wystąpiłem jako wredny złośliwiec a nie na odwrót :)
Ale też czasami trzeba brać pod uwagę to, że nadmiar patosu ("nadmiar" oczywiście z punktu widzenia norm przyjmowanych w określonej społeczności) będzie odbierany jako zwyczajna bufonada.

Pan unieważnia rzeczywistość. Może nie tyle Pan, ile poglądy (patriotyczne jak mniemam), które Pan wyznaje. To one zakrzywiają rzeczywistość i hodują ludzi pod sługusów jakichś bezprzedmiotowych państw.
Jeżeli "patriotycznym poglądem" jest odczuwanie większej więzi z ludźmi, którzy mówią tym samym językiem i wyrośli w tej samej kulturze i wierze niż z ludźmi innymi, to jestem tym patriotą, którym straszy tow. michnik. Co gorsza, wolę by na towarach, które kupuję zarabiali moi rodacy i zależy mi na tym, by kraj nasz nie był ekonomiczną pustynią, w jaką zamienia się z czasem każde terytorium skolonizowane i byśmy w związku z tym i ja i moja rodzina mogli tu spokojnie żyć i pracować. Słowem chodzi o to, żeby na towarach było napisane "made in poland" i by ci, którzy ten napis tam umieszczali płacili podatek dochodowy w Polsce.
I - Bóg mi świadkiem - nie widzę w takiej postawie żadnego "zakrzywienia". Dostrzegam je raczej u idealistycznych maniaków, którzy swoimi miazmatami wspierają proces kolonizacji Polski.

„według jakich kryteriów oceniasz czy jakiś fenomen rzeczywistości zastanej jest "naturalny" a jaki "sztuczny" ” – według kryteriów filozoficznych, metafizycznych, dodając do tego analizę socjologiczną i filozofii społecznej.
To znaczy jakich? O ile wiem, to ani filozofia ani socjo"logia", ani metafizyka nie są kryteriami a dziedzinami intelektualnej aktywności człowieka. Kryterium to punkt odniesienia, którym może być np. fenomen a który umieszczony w określonym schemacie intelektualnym pozwana na zachowanie spójności wydawanych rozstrzygnięć.

Przypadki historyczne i pewne ograniczenia poprzednich epok sprawiały, że widocznie mało możliwym było funkcjonowanie na obiektywnych zasadach.
"Przypadku historyczne", "epoki", które ponoć coś sprawiają (jak rozumiem chodzi tu o "ducha czasu", który stanowi oś ideologii Hegla, przejętą przez lewicę heglowską z Marksem na czele), "obiektywne zasady" (to z kolei jakaś nowa nazwa dla "konieczności historycznych")...
Z jednej strony po internacjonaliście nie mogłem niczego innego się spodziewać ale z drugiej trudno mi uwierzyć, że marksizm nadal tak ludziom w głowach miesza...
Ja wiem, że dla ciebie stwierdzenie, że komunizm już przećwiczyliśmy nie jest argumentem, ponieważ "nigdy komunizm nie został zaprowadzony" a w twoim przypadku działa jeszcze przeświadczenie, że komunizm, w którym fetysz usunięcia renty dzierżawnej zastąpimy fetyszem umiejscowienia renty dzierżawnej w centrum przyjmowanej aksjologii nie jest już komunizmem. Dzięki obydwom tym zabiegom (albo dzięki przyjęciu tylko pierwszego z nich) odbudowuje się zachwianą niewywrotność marksizmu a to w zasadzie kończy dyskusję, bo to ma mniej więcej taki sam sens jak próba przekonania janczara, że Mahomet był tylko politycznym awanturnikiem dążącym do budowy systemu polityczno-religijnego będącego sumą systemu perskiego i rzymskiego...

Oczywiście przed etapem państw były grody plemienne i inne tego typu. One z punktu widzenia logiczności współzależności były dużo bardziej wolne i mające prawdziwą trzeźwię świadomości otoczenia.
O - a tu z kolei mamy próbę dostosowania języka i logiki Historii Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików). Krótkiego kursu. do wymogów kompromisu waszyngtońskiego.

Nie ma potrzeby szerokiej analizy, dlaczego powstawały kraje w takiej, a nie innej postaci, bo powodów jest kilka, wszystkie chyba dość szeroko znane.
Całe szczęście, bo drugi raz lektury krótkiego kursu mógłbym już nie przeżyć :D

Pan zwyczajnie uznał pewien etap rozwoju człowieka za fundament i chyba nigdy nie przeprowadził analizy dalej.
Nie. Ja analizy zaprzestałem już na poziomie stwierdzenia, że "postęp" to szkodliwa i zbrodnicza bujda na resorach. Niezależnie od tego czy wychodzi z mitologii "powrotu do natury" w wersji Rousseau czy Hume'a

Trudno wypisać ogólne kryteria, według których oceniam coś, jako prawdziwe, albo jako urojone.
Jednak trzeba się starać. Ja na przykład nie mam z tym problemu, bo wystarczy, że odeślę do książki Maritaina Nauka i Mądrość. Procedury badawczej tam nie znajdziesz ale właśnie na częściowym odstąpieniu od dogmatycznie przyjmowanego nominalizmu polega szczególna doniosłość prac Maritaina.

– Pan zdaje się sporo wie, sądząc po dużej ilości „dziwnych słów”, ale nie umie logicznie łączyć faktów.
No - to dosyć oczywiste. Wszak nie złożyłem wyznania wiary w dogmat neoliberalny :) Składając to wyznanie, przyjąłbym schematy, w których ty się poruszasz a wtedy wszystko pięknie by między nami zagrało i razem stworzylibyśmy towarzystwo wzajemnej adoracji :D
Niestety, niezbyt gustuję w tego rodzaju stowarzyszeniach ad hoc :)

Nigdzie nie pisałem o jakimkolwiek negowaniu wszelkich wynalazków, tylko o negacji złych zależności, które wytworzyły się przez takie, a nie inne warunki socjologiczno-historyczne.
Stąd moje zdumienie i pytania dotyczące wyraźnie wybiórczego podejścia do "postępu". U wyznawczy tej niedorzeczności to kwestia stanowiąca o wewnętrznej spójności przyjmowanego światopoglądu.

Jeszcze nie jeden wynalazek więcej mielibyśmy dzisiaj, gdyby przez wieki ludność nie marnowała potencjału na głupie przepychanki polityczne.
:D
No, tu już odleciałeś w kosmos :D
A przy okazji potwierdziłeś większość moich przypuszczeń :)

koneczny napisał(a):
W jakiego Chrystusa wierzysz, tego przedstawionego w Biblii ?

O! :boje: A jest jakiś inny Chrystus?

Przecież tam nie ma choćby jednego wyrazu pochodzącego bezpośrednio z ust Chrystusa. Są tam wyłącznie opisane własne przekonania apostołów o Chrystusie. Więcej, przekonania poszczególnych apostołów są często sprzeczne, bo każdy z nich opisywał Go przez pryzmat własnych doświadczeń, oczekiwań itd.
Nie odrzucam opowieści Herodota o Aleksandrze Wielkim tylko dlatego, że nie Aleksander je spisał.
Poza tym powinieneś wiedzieć, że tego rodzaju świadectwa są przez historyków traktowane z bardzo dużym zapasem nieufności właśnie dlatego, że autor ma nieusuwalne problemy z holistycznym przedstawieniem wydarzeń.
i to -zaznaczam - wyłącznie ze ściśle przyjmowanych pozycji historiozofii "oświeceniowej"! Cały problem z tą niedorzecznością całkiem dobrze opisał Kołakowski w eseju Fabula mundi i nos Kleopatry. Zachęcam do lektury.


N gru 22, 2013 4:09 pm
Zobacz profil
Zagadywacz
Zagadywacz
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lis 25, 2013 9:29 pm
Posty: 100
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
„Jeżeli "patriotycznym poglądem" jest odczuwanie większej więzi z ludźmi, którzy mówią tym samym językiem i wyrośli w tej samej kulturze i wierze niż z ludźmi innymi, to jestem tym patriotą, którym straszy tow. michnik. Co gorsza, wolę by na towarach, które kupuję zarabiali moi rodacy i zależy mi na tym, by kraj nasz nie był ekonomiczną pustynią, w jaką zamienia się z czasem każde terytorium skolonizowane i byśmy w związku z tym i ja i moja rodzina mogli tu spokojnie żyć i pracować. Słowem chodzi o to, żeby na towarach było napisane "made in poland" i by ci, którzy ten napis tam umieszczali płacili podatek dochodowy w Polsce.
I - Bóg mi świadkiem - nie widzę w takiej postawie żadnego "zakrzywienia". Dostrzegam je raczej u idealistycznych maniaków, którzy swoimi miazmatami wspierają proces kolonizacji Polski.” – no właśnie, tak jak myślałem, jest Pan zwykłym „polaczkiem”, który cieszy się z faktu, że urobiono jego świadomość na podstawie tysiącletniego procesu indoktrynacji. Ja mam taką samą więź ze wszystkimi ludźmi na świecie, jeśli mówimy o ludziach obcych. Nie mam zamiaru nijak dyskryminować kogokolwiek ze względu na urodzenie. Kupuję towar od podmiotu gospodarczego, który oferuje najlepszą jakość w stosunku do ceny (czasem też innych czynników), a jak ktoś próbuje się popisać, że jest stąd, to wręcz taki produkt gorzej potraktuje, bo producent używa argumentów propagandowych, a nie obiektywnych. Nie obchodzi mnie kompletnie, w jakim regionie będzie „ekonomiczna pustynia”, aby odbyło się na obiektywnych przyczynach, czyli niekonkurencyjności firmy z jakiegoś regionu. Chodzi mi też, aby każdy musiał płacić jak najmniej podatków, dochodowego przede wszystkim, najlepiej wcale. Całe szczęście, że Jezus Chrystus nie był witalistą i hedonistą zbiorowym (chociaż w Pana przypadku też chyba prywatnym) jak Pan, że nie chciał tylko „spokojnie przewegetować życia, otaczając się tylko wygodnymi dla siebie podmiotami i czynnikami”.

„To znaczy jakich? O ile wiem, to ani filozofia ani socjo"logia", ani metafizyka nie są kryteriami a dziedzinami intelektualnej aktywności człowieka. Kryterium to punkt odniesienia, którym może być np. fenomen a który umieszczony w określonym schemacie intelektualnym pozwana na zachowanie spójności wydawanych rozstrzygnięć.” – proszę nie udawać głupiego. Wymieniłem Panu poniżej dwie konkretne wytyczne. Kryteria są w ramach dziedzin, jakie wymieniłem. Umie Pan czytać ze zrozumieniem, czy nie?

„"Przypadku historyczne", "epoki", które ponoć coś sprawiają (jak rozumiem chodzi tu o "ducha czasu", który stanowi oś ideologii Hegla, przejętą przez lewicę heglowską z Marksem na czele), "obiektywne zasady" (to z kolei jakaś nowa nazwa dla "konieczności historycznych")...
Z jednej strony po internacjonaliście nie mogłem niczego innego się spodziewać ale z drugiej trudno mi uwierzyć, że marksizm nadal tak ludziom w głowach miesza...
Ja wiem, że dla ciebie stwierdzenie, że komunizm już przećwiczyliśmy nie jest argumentem, ponieważ "nigdy komunizm nie został zaprowadzony" a w twoim przypadku działa jeszcze przeświadczenie, że komunizm, w którym fetysz usunięcia renty dzierżawnej zastąpimy fetyszem umiejscowienia renty dzierżawnej w centrum przyjmowanej aksjologii nie jest już komunizmem. Dzięki obydwom tym zabiegom (albo dzięki przyjęciu tylko pierwszego z nich) odbudowuje się zachwianą niewywrotność marksizmu a to w zasadzie kończy dyskusję, bo to ma mniej więcej taki sam sens jak próba przekonania janczara, że Mahomet był tylko politycznym awanturnikiem dążącym do budowy systemu polityczno-religijnego będącego sumą systemu perskiego i rzymskiego...” – tutaj nie ma się do czego odnieść. Nic na temat, tylko plątanie się po jakichś swoich słowotwórczych mniemaniach. Tak, tak, jestem komunistą, żydem i antysemitą, (… trzy dni później), nacjonalistą, masonem i marksistą.

W zasadzie w dalszej części Pańskiego tekstu nie ma nic sensownego, na co miałbym odpisywać, więc to tyle. Moim zdaniem dalsza rozmowa nie ma sensu, więc życzę dobrych świąt Bożego Narodzenia.

_________________
http://www.Mateusz-Drabik.com

https://www.youtube.com/channel/UCT2IY4w9DoRs-HwFNYX56cw


N gru 22, 2013 6:43 pm
Zobacz profil WWW
Gaduła
Gaduła

Dołączył(a): Wt gru 29, 2009 7:35 pm
Posty: 847
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Mateusz-Drabik napisał(a):
Chodziło mi bardziej o to, że cała ta papka: PIS, PO, SLD, PSL to w zasadzie jedno i to samo, tacy wegetatorzy bezideowi, którzy chcą jak najwięcej kadencji i ministerstw mieć. Nie nawiązywałem do mojego poparcia KNP, czy samego Janusza Korwin-Mikke, tylko do tego, że on jest człowiekiem idei, czynu, coś chce zrobić.

Te wymienione przez Ciebie partie, to wcale nie to samo.
Nie ma dwóch takich samych chwil, tak i nie ma dwóch takich samych partii. Niby to samo, ale jednak coś innego.
Co do "chcenia" zrobienia czegoś, to też jesteś w błędzie. Myślę, że nie ma na świecie mężczyzny, który nie chce czegoś zmienić, naprawić, hoho - nosić korony....
Cytuj:
Jego głównym zadaniem byłoby prawne uniemożliwianie kultywowania socjalizmu i wzmacnianie władzy, co nie oznacza, że wolałbym po stokroć, aby Janusz Korwin-Mikke był królem, niż gdy jest, jak jest, ale to mało ważne w tym momencie.

Mam gorącą nadzieję, że pan JKM nie będzie królem.
No bo niby dlaczego ja nie mogłabym być królową??
Sądzisz, że się nie nadaję?
Tak jak Ty nie znasz mnie, tak ja nie znam pana JKM, a jeśli go znam to tylko ze strony, która mi zdecydowanie nie odpowiada.
Cytuj:
Dla chętnych do władzy w demokracji jest potrzeba, aby ludzie byli naiwni i głupi, a myśleli, że są mądrzy i świadomi, a narzędziem do tego jest socjalizm, dzięki któremu mają środki i płaszczyzny do robienia z ludzi baranów. To samo w temacie przynależnościowym, który niestety zszedł nieco na bok, a to on jest tematem wątku. Nie jestem zwolennikiem pewnej wersji kosmopolityzmu dla swojej wygody, tylko dla idei, dla prawdy.

Tu poszło wielkie słowo - prawda.
Myślę, że to słowo niesie za sobą zbyt wiele pojęć i trudności, by to sobie tak lekko przyjąć.
A jak masz ochotę, to napisz w punktach, dlaczego Ci ten socjalizm tak zaszedł za skórę.
Wiedz, że mnie też, ale pewnie z innych powodów niż Twoje. Ja ten socjalizm przerobiłam na własnej skórze, a Ty pewnie znasz go tylko z opowieści.
Cytuj:
„Pewnie znasz to tkm” – przeceniła mnie Pani, nie mam pojęcia, cóż to jest za skrót.

Skrót tkm to znaczy teraz k... my
Cytuj:
Mnie się nic nie należy, ja opowiadam się po prostu za ładem i normalnością.

Ja też pragnę ładu i normalności, tylko co to znaczy?
Cytuj:
nie ma systemu, że wszystkim będzie dobrze. Potrzebny jest system normalny, gdzie każdy myśli za siebie (plus rodzinę zazwyczaj) i jak sobie zorganizuje bytowanie, tak będzie bytował.

Tak właśnie jest - co kto sobie zrobi, to tak ma i nigdy nie będzie systemu, gdzie wszystkim będzie dobrze. Widać z tego, że na tym świecie niejako "musi" być także źle, bo każde dzieło Pana jest otoczone cierpieniem.
Cytuj:
„Nie myśl o rasie polskiej, niemieckiej, angielskiej i innej - czegoś takiego nie ma.” – no przecież ja właśnie to postuluję, a poglądy patriotyczne (zazwyczaj celowo propagowane), doprowadzają do świadomości w głowach wielu ludzi, że takie coś jest.

Jeszcze raz napiszę, że nie ma czegoś takiego jak "rasa polska", ale jest naród polski i choćbyś nie wiem co mówił, to nie da się tego zanegować.
Cytuj:
Ja doskonale rozumiem, że wygodnie jest żyć sobie dobierając same korzystne okoliczności. Wygodnie głosić hasła, że nie chcemy w Europie ludzi z regionów Islamskich, że chcemy mieć swój rewir (abstrahując, że „my”, to sztucznie wykreowany twór historii), rajcować się wygodą życia, ale to nie o to chodzi.

A o co chodzi?
Każdy chce wygodnie żyć i ja i Ty - a może jest inaczej?
Wcześniej pisałeś, że każdy tak będzie miał, jak sobie zorganizuje bytowanie. Więc organizujmy sobie to bytowanie.
Czy Cię dziwi to, ze ja chcę żyć bezpiecznie, spokojnie, radośnie itp.
A Ty tak nie chcesz? Chcesz wojny?
Nadmieniłeś o ludziach z regionów Islamskich (z dużej litery) w Europie, których się tu nie chce. Czy to Cię dziwi? Czy oni chcą chrześcijan u siebie?
Dlatego krytyka patriotyzmu jest nie na miejscu, jeśli się chce komuś coś zabrać w sposób siłowy. Przynajmniej ten patriotyzm chroni ludzi i pozwala im żyć na określonych warunkach.
Niech ludzie innej wiary też wykształcą w sobie patriotyzm i żyją szczęśliwie w swoim terenie. Po co sięgać po tereny innych ludzi.
A jeśli komuś jest mało terenu, to może należy wykształcić w sobie inne sposoby powiększania terytorium, ale nie siłowe.
Nie należy innych ludzi wywalać z ich terytorium na siłę.
Cytuj:
„Najpierw Polacy powinni pamiętać, że korzystają z osiągnięć Anglików i powinni im być za to wdzięczni.” – nie, nie, nie. Nie ma anglików, polaków, itd. Tego typu określenia mają automatycznie złe konotacje.

Ja tez powiem teraz: NIE, NIE, NIE
Choćbyś nie wiem jak zaklinał rzeczywistość, to nie da się ukryć, że są Polacy, Anglicy, Niemcy.
I najważniejsza rzecz - każdemu za każdą pomoc, za każdą wyciągniętą rękę należy podziękować, bez względu na narodowość.


N gru 22, 2013 7:30 pm
Zobacz profil
Gaduła
Gaduła

Dołączył(a): Śr paź 26, 2011 3:14 pm
Posty: 977
Płeć: mężczyzna
wyznanie: nie chcę podawać
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Cytuj:
O! A jest jakiś inny Chrystus?


Jasne, że jest np. opisywany w podaniach z czasów rzymskich

Cytuj:
Przecież tam nie ma choćby jednego wyrazu pochodzącego bezpośrednio z ust Chrystusa. Są tam wyłącznie opisane własne przekonania apostołów o Chrystusie. Więcej, przekonania poszczególnych apostołów są często sprzeczne, bo każdy z nich opisywał Go przez pryzmat własnych doświadczeń, oczekiwań itd.
Nie odrzucam opowieści Herodota o Aleksandrze Wielkim tylko dlatego, że nie Aleksander je spisał.


Pewnie, że nikt raczej nie odrzuca opowieści Herodota o Aleksandrze Wielkim, z tym, że są to opowieści Herodota, a nie Aleksandra Wielkiego o nim samym. Jak to napisał Kołakowski w swoim artykule, że zawsze należy odróżniać fabułę od faktów, bo fabuła musi kończyć się zastrzeżeniem, że co jednak mogło być inaczej.

Cytuj:
no cóż, ja podtrzymuję moją tezę, że czynniki dotyczące stosunku jakości do ceny są obiektywne, a czynniki dotyczące pochodzenia są subiektywne i niemoralne - biorąc pod uwagę używanie ich jako podstawy do promocji. To tak jak mówienie: "jest tak i tak, bo uważa tak też również np. "pan prezes" ", kontra: "jest tak i tak, bo wynika to z tego i tego".


Pewne środki wzmacnjiające są na rynku pokazywane jako te, które należy spożywać, aby zaspokoić dzienną dawkę witamin. Prawda jest taka, że w środkach tych przeważnie znajduje się cukier puder. Czy stosunek ceny do jakości tego środka jest obiektywny ?


Pn gru 23, 2013 12:24 am
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn paź 04, 2010 5:53 pm
Posty: 1374
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Mateusz-Drabik napisał(a):
– no właśnie, tak jak myślałem, jest Pan zwykłym „polaczkiem”, który cieszy się z faktu, że urobiono jego świadomość na podstawie tysiącletniego procesu indoktrynacji.

hmmmm. Ja nie mam tysiąca lat. Prawdę mówiąc, to nie dobiłem nawet setki, więc nie mam pojęcia skąd ten dziwaczny pogląd, że mogłem być przedmiotem indoktrynacji trwającej tysiąc lat.
To po pierwsze.
Po drugie to jeżeli proces wychowania nazywać indoktrynacją, to nie istnieje model wychowania, którego tak określić się nie da. Tym samym każdy jest indoktrynowany i nie ma czegoś takiego jak "pogląd prawomocny, bo naturalny".
Po trzecie to nie trzeba nikogo urabiać do tego, by odczuwać wspólnotę z rodziną i sąsiadami. To jest naturalne w tym sensie, że jest to "biologiczne" (czyt. genetycznie uwarunkowane). Człowiek jest istotą społeczną i to właściwie wyczerpuje pole do dyskusji z wyznawcą poglądu, że człowiek jest "czystym rozumem". Nawet pomysłodawca tego idiotyzmu zdawał sobie z tego sprawę. Gorzej, że ci, którzy chcą wierzyć w takie brednie nie mają i nie chcą mieć pojęcia z jakich błędów wyrosły. Stąd zawsze, gdy staram się te braki uzupełnić zaczynam wysłuchiwać, że jestem "zacofany ciemniak, moher, wróg, sabotażysta, spekulant, bandyta, germanofob, rusofob, homofob i w ogóle wszystkofob". Pojawia się też mnóstwo napastliwych epitetów odnoszących się do mojej kondycji umysłowej. Jednak do tej pory jednak nigdy nie poczęstowano mnie epitetem "polaczek".
Cóż - miałem jednak rację, że używanie form oficjalnych jest w twoim przypadku przeraźliwie prozaiczną bufonadą. Starasz się po prostu we wszystkim naśladować swego proroka JKM. Jesteś zatem w ten sam sposób arogancki i w ten sam sposób starasz się czynić wrażenie wyższości nad adwersarzem stosując formy, których celu nie rozumiesz a gdybyś zrozumiał, to byś ich nie zaakceptował. Fanatyzm zawsze stanowi po temu wystarczającą przeszkodę.

W każdym razie już obrzucając mnie epitetem "polaczek" uznałeś, że jestem "obcy" a w kategoriach internacjonalisty (więc kogoś, kto doszukuje się wspólnoty ze wszystkimi osobami zasługującymi na przydomek "człowiek"), będąc obcym, mogę znaleźć się znaleźć tylko w zbiorze "nie_ludzi". Jeżeli do tego wyznajesz pogląd, że tylko człowiek posiada jakieś prawa przed_polityczne (więc "przyrodzone") i umieszczasz w tych prawach także prawo do życia, to stąd prosty wniosek, że mi to prawo nie przysługuje, więc że należy ustanowić system, w którym można będzie mnie zgładzić bez popełniania zbrodni i ponoszenia odpowiedzialności.
Dokładnie na tej samem zasadzie współczesne dzieci Hitlera żądają prawa do zabijania dzieci nienarodzonych. Twierdzą oni, że człowiek w etapie życia płodowego nie jest człowiekiem, więc, że można go zabić bez popełniania zbrodni.
Czekam tylko kiedy zaczniesz tu głosić "dziejową konieczność oczyszczenia ludzkości z brudów".

Ja mam taką samą więź ze wszystkimi ludźmi na świecie, jeśli mówimy o ludziach obcych.
Jeżeli masz "więź ze wszystkimi", to nie powinieneś używać słowa "obcy". Chyba, że za nic masz logikę. Ale z drugiej stromy z definicji musisz za nic mieć logikę, bo jeżeli przyjmujesz za prawdziwe zdanie, że "człowiek jest istotą społeczną", to nie możesz jednocześnie twierdzić, że wszyscy są twymi braćmi. Z tego błędu istnieje wyłącznie "ucieczka do przodu", czyli przyjmowanie, że społeczność ludzi stoi w opozycji do reszty stworzenia. Jeżeli jednak przyjmie się taką niedorzeczność, to naturalnie powstaje konflikt z wyznawcami mitologii ewolucji i panspermii. Taka zresztą postawa jest postawą z definicji sztuczną. Dobrą ilustracją jest postać protestanckiego kaznodziei w filmie pt Zulu (nie wiem jaki to ma tytuł w narzeczu "polaczków").

Ponadto "czując więź ze wszystkimi ludźmi" i obdarzając np. mnie epitetem "polaczek" dowodzisz, że albo nie ze wszystkimi taką więź czujesz (więc jesteś chory na schizofrenię lub coś w tym rodzaju) albo, że ja w twoim pojęciu nie zasługuję na przynależność do rodzaju ludzkiego, że - używając języka Geista z "Lalki" - jestem jakimś szczurem, który przyjął formę ludzką i jako taki nie zasługuję na to, by korzystać z towarzystwa "prawdziwych ludzi", czyli ludzi, którym zechcesz w swej łaskawości przyznać status człowieka.

Nie mam zamiaru nijak dyskryminować kogokolwiek ze względu na urodzenie. Kupuję towar od podmiotu gospodarczego, który oferuje najlepszą jakość w stosunku do ceny (czasem też innych czynników), a jak ktoś próbuje się popisać, że jest stąd, to wręcz taki produkt gorzej potraktuje, bo producent używa argumentów propagandowych, a nie obiektywnych.
Przyjęcie założenia, że wybór nie powoduje konsekwencji jest tyleż prymitywny, co naiwny. Przyjmując stosunek ceny do jakości za jedyne kryterium dokonywania wyboru przyjmujesz postawę naturalną dla osób skrzywionych personalizmem drobnomieszczańskim (wspominałem już o tym), więc przyjmujesz, że odnosząc się do cech towaru nie odnosisz się do ludzi, którzy go wytwarzają. Tym samym przyjmujesz pogląd, że człowiek nie jest istotą, która wyraża swoje człowieczeństwo (czyli nie tylko przynależność do rodzaju ludzkiego ale i przyjmowanie pewnego zestawu norm moralnych) przez pracę. Skoro człowiek nie wyraża swego człowieczeństwa przez pracę, to wykonując ją nie jest człowiekiem i spokojnie może być traktowany jako środek do celu a nie cel sam w sobie. Dzięki temu JKM i jego wyznawcy mogą bez obaw twierdzić jednocześnie, że człowiek jest człowiekiem tylko wówczas, gdy nie znajduje się w jakimś kontekście. Tym samym łatwo zbudować hasło, że powinniśmy zajmować się tylko człowiekiem tylko jeżeli zredukujemy go do konsumenta, w związku z czym bez obawy naruszenia jakichś norm można człowieka w pracy traktować tak jak prymitywny rolnik traktuje bydło (czyli doi lub przeznacza na ubój), byle tylko po zakończenia pracy człowiek ów uzyskiwał status "pana i władcy". Dzięki temu człowiek-rzecz/"zasób ludzki" jest radykalnie odhumanizowany przez reifikację w pracy i radykalnie odhumanizowany po pracy przez deifikację. Tym samym wolność redukowana jest do wyboru pomiędzy gotowymi towarami a skoro tak, to tylko w kontekście konsumenta można być wolnym a w każdym innym kontekście jest się tym, za co w danym momencie zbiorowość totalna zechce osobę uznawać. Tym samym kobieta sprzedana/porwana do burdelu "w pracy" jest tylko towarem, którym właścicielowi wolno dowolnie dysponować tak długo, jak długo znajduje się ona w granicach jego jurysdykcji. W konsekwencji uzyskujemy "społeczność", w której osoba jest pozbawiona wszelkich norm, które nie są ustanawiane przez władzę heterogeniczną. Jedynym dostępnym i akceptowanym źródłem prawomocności jest własność.
Oczywiście, żeby widzieć w tym jakiekolwiek zagrożenie, trzeba najpierw wyzwolić się z trujących oparów tej ideologii i zobaczyć jej skutki w praktyce, czyli stać się jej ofiarą. Kłopot tylko w tym, że fanatycy tej wersji totalitaryzmu całość rzeczywistości pojmują w kategoriach "moralnych" w tym sensie, że sukces usprawiedliwia ubóstwienie a brak sukcesu usprawiedliwia (tu miejsce na jakiś epitet, którego rodzaj i moc uzależnione są od stopnia emocjonalnego zaangażowania w jakiś istniejący system rozstrzygnięć normatywnych). Innymi słowy człowiek ma prawo być człowiekiem wtedy i tylko wtedy i tylko tak dalece, jak "usprawiedliwia to" jego status materialny a zatem i stopień odniesionego "sukcesu".

Podsumowując: jeżeli praca nie czyni człowiekiem, to człowieczeństwo może być tylko efektem statusu społecznego a status społeczny uzyskuje się na mocy reguł panujących w danej społeczności. Reguły te - o ile są spisywane - są w istocie ustanawiane w procesie politycznym, więc niezależnie od tego czy będzie to państwo czy koncern czy jakakolwiek inna forma reprodukująca poczucie przynależności, zawsze MUSI to być norma tworzona politycznie i czy nazwiemy to państwem, plemieniem, firmą czy płcią, poczucie przynależności WYMAGA granic a granice implikują ten banalny fakt, że ktoś MUSI znaleźć się POZA nimi.

Nie obchodzi mnie kompletnie, w jakim regionie będzie „ekonomiczna pustynia”, aby odbyło się na obiektywnych przyczynach, czyli niekonkurencyjności firmy z jakiegoś regionu.
No tak. Dlatego miałem szansę swego czasu na posiedzeniu w ministerstwie gospodarki spotkać kretyna, który wyraził swoją radość, że nie misi już wybierać pomiędzy Polonezem i Mercedesem. Typowy kreol, który stopień swego "uczłowieczenia" mierzy stopniem uległości wobec narzucanym przez obcych wzorcom. To normalny syndrom występujący w krajach będących koloniami. Taka forma konformistycznego ułożenia się w uwierającej rzeczywistości, dzięki któremu emocje płynące z poczucia nobilitacji wywołanego hołdowaniem obcym wzorom niwelują istniejące niedogodności. Obecnie określa się takich "młodymi, wykształconymi z dużych miast", przy czym żaden z tych epitetów nie oznacza tego, co oznacza :) (no - w każdym razie jak dotąd spotkałem niewielu kreoli, którym z czystym sercem dałoby się zarzucić odebranie dobrego wykształcenia - większość z nich to kalka Karwowskiego z serialu Czterdziestolatek)

Chodzi mi też, aby każdy musiał płacić jak najmniej podatków, dochodowego przede wszystkim, najlepiej wcale.
Nie radzę ci chłopce wchodzić ze mną w spór na temat prawa podatkowego, bo tak się składa, że jest to moja specjalizacja zawodowa, więc nie dość, że znam temat, to rozumiem działanie systemu i jego oddziaływanie na rzeczywistość stosunków własnościowych.
W granicach takiego sporu moją wiedzę i doświadczenie mógłbyś starać się rekompensować tylko podkręcaniem swego fanatyzmu.
Żeby nie było wątpliwości: podatki i w ogóle kontekst zjawiska stosunków własnościowych traktuję jako narzędzie dla osiągnięcia celów anie za cel sam w sobie i dla siebie. Tym samym materia ta nie rodzi we mnie niezdrowych emocji i uodparnia mnie na opary niezdrowych emocji wydzielanych przez fanatyków sekty neoliberalnej religii kapitalistycznej.
Lecz to samo czyni bezsensowną naszą dyskusję w tym względzie. Dyskusja ma sens wtedy i tylko wtedy, gdy obie strony dążą do prawdy. Tym samym dyskusja z kimś, kto nie dąży do prawdy, ponieważ ma siebie za wyłącznego jej dysponenta nie jest już dyskusją i z definicji musi przekształcić się w wykład ex cathedra lub kłótnię.
Oznaki przekształcania tego wątku w miejsce służące prozelityzmowi do sekty neoliberalnej są już bardzo wyraźne i dyskusja kończy się dokładnie w tym miejscu, w którym ty jako występujący w roli proroka uznasz czyjeś wystąpienie za beznadziejne z punktu widzenia planowanej akcji prozelitycznej.

Całe szczęście, że Jezus Chrystus nie był witalistą i hedonistą zbiorowym (chociaż w Pana przypadku też chyba prywatnym) jak Pan, że nie chciał tylko „spokojnie przewegetować życia, otaczając się tylko wygodnymi dla siebie podmiotami i czynnikami”.
Tak. Całkiem niedawno słyszałem też w jakimś programie, w którym występowały młodzieżówki partyjne, że "z całą pewnością Chrystus był liberałem".
Bardzo mi przykro ale prawdy o Chrystusie nie będę szukał w "objawieniach" fanatyków ale w nauce Kościoła.

– proszę nie udawać głupiego. Wymieniłem Panu poniżej dwie konkretne wytyczne. Kryteria są w ramach dziedzin, jakie wymieniłem. Umie Pan czytać ze zrozumieniem, czy nie?
Ależ ja nie udaję. Przecież jako polaczek z definicji muszę być także głupcem. Proszę zatem o oświecenie :D
Proszę też uznać, że jestem głupcem do tego stopnia, że wytyczne mnie nie usatysfakcjonują i żądam podania kryteriów a nie wytycznych do kryteriów i wytycznych do wytycznych dla kryteriów :D

„"Przypadku historyczne", "epoki", które ponoć coś sprawiają (jak rozumiem chodzi tu o "ducha czasu", który stanowi oś ideologii Hegla, przejętą przez lewicę heglowską z Marksem na czele), "obiektywne zasady" (to z kolei jakaś nowa nazwa dla "konieczności historycznych")...
Z jednej strony po internacjonaliście nie mogłem niczego innego się spodziewać ale z drugiej trudno mi uwierzyć, że marksizm nadal tak ludziom w głowach miesza...
Ja wiem, że dla ciebie stwierdzenie, że komunizm już przećwiczyliśmy nie jest argumentem, ponieważ "nigdy komunizm nie został zaprowadzony" a w twoim przypadku działa jeszcze przeświadczenie, że komunizm, w którym fetysz usunięcia renty dzierżawnej zastąpimy fetyszem umiejscowienia renty dzierżawnej w centrum przyjmowanej aksjologii nie jest już komunizmem. Dzięki obydwom tym zabiegom (albo dzięki przyjęciu tylko pierwszego z nich) odbudowuje się zachwianą niewywrotność marksizmu a to w zasadzie kończy dyskusję, bo to ma mniej więcej taki sam sens jak próba przekonania janczara, że Mahomet był tylko politycznym awanturnikiem dążącym do budowy systemu polityczno-religijnego będącego sumą systemu perskiego i rzymskiego...” – tutaj nie ma się do czego odnieść. Nic na temat, tylko plątanie się po jakichś swoich słowotwórczych mniemaniach. Tak, tak, jestem komunistą, żydem i antysemitą, (… trzy dni później), nacjonalistą, masonem i marksistą.

Nie przypominam sobie, bym napisał gdzieś, że jesteś marksistą, Żydem czy antysemitą. Pisałem tylko, że marksizm jest istotnym budulcem dla doktryny twej religii. Nie odnoszę się zatem do ciebie a do rzeczy, które tu wypisujesz. Ty nie odrobiłeś lekcji i nie zidentyfikowałeś źródeł swego wyznania wiary, więc staram się ci jakoś pomóc w tym względzie. Oczywiście nie istnieje pomoc, której nie dałoby się odrzucić ale w takim przypadku to ty będziesz obciążony winą a ja nie mogąc uzyskać zasługi w postaci przyprowadzenia zbłąkanej owieczki uniknę przynajmniej kary za zaniechanie.

W zasadzie w dalszej części Pańskiego tekstu nie ma nic sensownego, na co miałbym odpisywać, więc to tyle. Moim zdaniem dalsza rozmowa nie ma sensu, więc życzę dobrych świąt Bożego Narodzenia.
Nie. W tym, co napisałem nie ma żadnego sensu, więc wystarczyło ograniczyć się do życzeń i prezentu w postaci polaczka. Zwłaszcza to ostatnie sprawiło mi niezwykłą - wręcz perwersyjną - przyjemność.
Ja zetem pozwolę sobie życzyć wszelkich Łask Bożych tobie i twej rodzinie (o ile nie odrzuciłeś jeszcze i tego sztucznego tworu na rzecz ludzkości) a tobie osobiście życzę tego, byś wrócił z tej fałszywej ścieżki na tę właściwą :)


Pn gru 23, 2013 12:30 pm
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 156 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 11  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 32 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL