Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So maja 11, 2024 9:30 am



Utwórz nowy wątek Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 156 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11  Następna strona
 Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe. 
Autor Wiadomość
Gaduła
Gaduła

Dołączył(a): Wt gru 29, 2009 7:35 pm
Posty: 847
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Attyla napisał(a):
Chyba trochę przegięłaś :) Rodzina jest jednak wspólnotą daną nam od Boga a nie wytworem podobieństw o podłożu kulturowym. Nie chcę powiedzieć przez to, że wspólnota narodowa nie zasługuje na uznanie ale to, że jest ona znacznie mniej prawomocna i o ile posłuszeństwo w ramach rodziny jest wartością zagwarantowaną Prawem Bożym, o tyle posłuszeństwo władzy jest gwarantowane prawem ludzkim. Dlatego władzy można w pewnych przypadkach (gdy władza narusza lub godzi się na naruszanie Prawa Bożego) należy się przeciwstawić i ZAWSZE należy obdarzać ją ograniczonym zaufaniem.

Tak, masz rację, że trochę przegięłam z tym porównaniem, ale tak bardzo chciałam podkreślić, że wspólnota narodowa ma dużą wartość w życiu każdego człowieka i wyszło, co wyszło.
Zresztą wydaje mi się, że przebywanie w wartościowych wspólnotach daje człowiekowi dużą radość i pogodę ducha. Uważam, że duże wspólnoty z założenia powinny być otwarte i powinny pozwalać na swobodne ruchy członków, oczywiście z utrzymaniem szacunku dla grupy, w której się żyło i z której się czerpało dobro.
Taką dużą wspólnotą jest KK i te osoby, które Ją opuszczają, powinny zachować szacunek dla czasów, kiedy w niej przebywały. Życie jednak pokazuje co innego - ci, którzy opuszczają KK, w żadnym wypadku nie mają zamiaru wypowiadać się dobrze o KK.
Co do posłuszeństwa w ramach rodziny, to też jest to rzecz względna. Nie neguję Prawa Bożego, ale kurczowe trzymanie się posłuszeństwa w rodzinie też nie jest dobre. Jakoś trzeba te sprawy wyważyć, by np nie zostać otoczoną odzieniem ludzką istotą, której zza odzieży wystaje tylko czubek nosa i 2 oczu :(
Dzieci też kurczowo trzymane przy rodzicach najczęściej do niczego w życiu nie dochodzą - w więc zdrowy rozsądek na 1 miejscu :)
Cytuj:
Właśnie rzeczywistość ludzka, w której pęknięcie to nie występuje jest utopią, więc jej wystąpienie byłoby fenomenem nienormalnym.

Cytuj:
nie wierzę w możliwość autopoprawy wszystkich osób na świecie i tym samym wyeliminowanie zła.

Czy więc tu na Ziemi jest kiedykolwiek możliwe doświadczenie Nieba?
Czy Niebo to tylko po ziemskiej śmierci?
Z tego co piszesz, to tu na ziemi zawsze będzie ciężko, a Pan obdarza świętością dopiero po ziemskiej śmierci.
No i pozdrawiam serdecznie :)


Wt sty 14, 2014 10:07 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn paź 04, 2010 5:53 pm
Posty: 1374
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
JolaSz napisał(a):

Tak, masz rację, że trochę przegięłam z tym porównaniem, ale tak bardzo chciałam podkreślić, że wspólnota narodowa ma dużą wartość w życiu każdego człowieka i wyszło, co wyszło.
Tu nie zgodzę się z tobą. Wspólnota narodowa ma znaczenie tylko dla kogoś, kto z nią się utożsamia.

Zresztą wydaje mi się, że przebywanie w wartościowych wspólnotach daje człowiekowi dużą radość i pogodę ducha. Uważam, że duże wspólnoty z założenia powinny być otwarte i powinny pozwalać na swobodne ruchy członków, oczywiście z utrzymaniem szacunku dla grupy, w której się żyło i z której się czerpało dobro.
Hmmm. Nie wiem co powiedzieć... (tak - wiem, że to niewiarygodne :mrgreen: )
Wspólnota z definicji nie jest otwarta, więc mówienie o "otwartej wspólnocie" to tyle, co mówienie o suchej wodzie czy gorzkiej słodyczy :)

Taką dużą wspólnotą jest KK i te osoby, które Ją opuszczają, powinny zachować szacunek dla czasów, kiedy w niej przebywały. Życie jednak pokazuje co innego - ci, którzy opuszczają KK, w żadnym wypadku nie mają zamiaru wypowiadać się dobrze o KK.
Czyli od neofity żądasz rozsądnego umiaru? Nie wiem czy ten postulat nie jest nazbyt wygórowany :)

Co do posłuszeństwa w ramach rodziny, to też jest to rzecz względna. Nie neguję Prawa Bożego, ale kurczowe trzymanie się posłuszeństwa w rodzinie też nie jest dobre. Jakoś trzeba te sprawy wyważyć, by np nie zostać otoczoną odzieniem ludzką istotą, której zza odzieży wystaje tylko czubek nosa i 2 oczu :(
Dzieci też kurczowo trzymane przy rodzicach najczęściej do niczego w życiu nie dochodzą - w więc zdrowy rozsądek na 1 miejscu :)

O tu jest tekst, który kwestię tę nieźle wyjaśnia:
http://katechetyczny.diecezjaplocka.pl/1193,l1.html

Czy więc tu na Ziemi jest kiedykolwiek możliwe doświadczenie Nieba?
Czy Niebo to tylko po ziemskiej śmierci?
Z tego co piszesz, to tu na ziemi zawsze będzie ciężko, a Pan obdarza świętością dopiero po ziemskiej śmierci.
No i pozdrawiam serdecznie :)

Oczywiście, że jest. Wszak to a nie nic innego ma nadejść po Paruzji. Pokoju ducha sami nie wyprodukujemy - musimy go otrzymać. Inaczej próżny wysiłek.

Nie i nie wszyscy będą musieli doświadczyć śmierci ciała - Ci którzy w dniu Paruzji będą z Chrystusem nie będą chyba musieli przejść przez to :)

I ja pozdrawiam gorąco :)


Wt sty 14, 2014 11:34 pm
Zobacz profil
Zagadywacz
Zagadywacz
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lis 25, 2013 9:29 pm
Posty: 100
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Do Pana P524:

Nie mam zamiaru na przyszłość odpisywać na Pańskie niskiej jakości wypowiedzi, pełne cynizmu, grubiaństwa i stereotypów. Tezy na temat prawa weta KK w sprawach moralnych dotyczą sytuacji nie aktualnej, tylko docelowej. Gdyby raczył Pan czytać ze zrozumieniem i kontekstem, wiedziałby Pan, że np. państwowych przymusowych emerytur by nie było, itd. Nie będę Panu szerzej opisywał, bo jak wspomniałem, nie odpowiada mi taki poziom rozmowy.

Do Pani JoliSz:

„Przyznaję, że to, co jest obecnie, jest nienormalne.” – cieszy mnie to.

„Obawiam się jednak, że nie ma możliwości, by było "normalnie" - cokolwiek to oznacza, choć dla każdego być może oznacza to coś innego.” – ja nie twierdzę, że rzeczywistość może być idealna, ale to jest między innymi wyznacznikiem naszego życia, na ile umiemy dążyć do pewnych ideałów w kontekście do rozeznanej rzeczywistości. Przypominam przykład marksizmu, który jakkolwiek irracjonalny, a przez odpowiednie techniki został wprowadzony. To samo dzisiejszy cyrk z promowaniem erotyki czy sodomii. Niby tak głupie, że aż śmieszne – a jednak realne. Mam wrażenie, że szeroko rozumiane „lewactwo” wprowadza tyle głupot, bo działa bardziej optymistycznie, niż często pozbawione werwy i pomysłu grupy konserwatywne.

„Gdyby świat był "normalny", czyli dobrze poukładany (tak chcesz?), to nie mielibyśmy możliwości zbawienia się. W takim bałaganie jak jest, można pokonywać większe, lub mniejsze trudności i po prostu dzięki temu się zbawiać.” – Pani mnie chyba źle zrozumiała. Ja doskonale wiem, że człowiek nie jest po to, aby być maszynką do doskonałości. Opisuję to nawet w artykule „Teoria funkcjonowania świata” na mojej stronie http://mateusz-drabik.com/ . Świat jest tak skonstruowany, że nie należy bać się dążyć do doskonałości, chociaż wiemy, że jej nie osiągniemy. Jedno drugiego nie wyklucza.

„Każdy człowiek obiera swoją drogę życia, a potem staje przed koniecznością dokonywania analiz swojego życia i wyciągania wniosków - jak żyć, co robić.” – jasna sprawa, a czy ja gdzieś temu przeczę?

„A władza absolutna musi opierać się na posłuszeństwie, więc z pewnością nie jest dobrym miejscem dla naszego życia.” – błąd. Każda władza daje coś, co można nazwać propagandę, bo każda władza kształtuje jakąś kulturę. Nawet, jak władza się wyprze tego w jakiejś sferze (np. teraz tak jest w sferze moralnej), to zajmą to miejsce podmioty, które zechcą zarobić. Oczywiście wyjmując to zdanie z kontekstu, można pomyśleć, że jestem socjalistą. Nie, chodzi mi o płaszczyzny, które są koniecznym ograniczeniem „wolności”, dla wzrostu wolności. W tych płaszczyznach ma znaczenie, co narzuca zarządca, np. szatę moralną laicyzmu, Islamu, czy Katolicyzmu. Demokracja tylko pozornie jest jakimkolwiek inkubatorem realnych potrzeb. Ludźmi sterują podmioty charyzmatyczne, takie jak pan Hitler, tylko zazwyczaj jest ich więcej i są rozdrobnieni. Przy władzy absolutnej zarządca po prostu wydaje polecenia. Zarządca demokratyczny robi dokładnie to samo, tylko przy swoistym zakłamaniu, że jedynie „wykonuje polecenia” (zgodnie z definicją słowa premier). Mam wrażenie, że miesza Pani tu pojęcia. Nawet najgorsza władza, najbardziej ingerująca w sprawy prywatne, powiedzmy taka jak w Korei Północnej, nie zabierze człowiekowi jego wolnej woli i świadomości, zatem nie odbierze odpowiedzialności za popełnione czyny. Tego nie da się zrobić. Narzucenie dobrej kultury przez władcę jest jego obowiązkiem moralnym. Tak jak obowiązkiem moralnym szewca jest robienie dobrych butów, albo chociaż jasne objaśnianie klientowi, czego się ma spodziewać, itd. Bóg będzie w stanie ocenić ludzi nawet w najgorszym systemie, lub jak Pani woli, nawet w najgorszym systemie ludzie pozostaną ludźmi, nie odłączy się ich od konieczności dokonywania wyborów moralnych. Nie oznacza to, że nikt ma się nie poczuwać do czynienia dobra w tej materii. Rzecz jasna efekt nominalny sam w sobie nie jest dobrem, ale może świadczyć o składowych podmiotach, które się na ten efekt złożyły. Ja, mając zainteresowania dotyczące spraw ideologicznych; filozofii, mam moralny obowiązek wysiłku w tym kierunku.

„Watykan jest miejscem wyjątkowym, więc nie może być dla nikogo wzorem do naśladowania, ponieważ papież jest osobą także wyjątkową.” – no i co z tego? Napisała to Pani trochę w konwencji „psa ogrodnika”. Sama nie zje, a drugiemu nie da. Nie mam nic przeciwko, żeby jakiś mężny, mądry i sprawiedliwy zarządca administrował kolejne miejsca, czyniąc je „wyjątkowymi”, jak to Pani określiła.

„Katolicyzmu nic nie ośmiesza.” – nie? A proszę zrobić sondę uliczną, np. z czym się młodym ludziom Kościół kojarzy? Spory odsetek powie, że z „moherami”. Co komu po promowaniu czegoś dobrego, jak ta promocja generuje ubytki większe, niż korzyści.

„Katolicyzm ma jako drogowskaz (tak wg mnie, bo być może jest inaczej wg KK) 8 Błogosławieństw.
To jak my ludzie (i partie, które wymieniłeś) sobie radzimy z tymi drogowskazami, to inna rzecz. Człowiek nie jest doskonały, więc się myli i błądzi. Dopiero jak swoje serce powierzy P. Jezusowi, może dążyć do doskonałości, ale to z pewnością bardzo długa i trudna droga.” – trochę mi ten fragment mistycyzmem się mieni, a w te sprawy nie chcę wnikać. Z resztą nie widzę dużego związku z tematem, więc to ominę.

„Kraje są wcieleniem szatana...
Nie, kraje są naszym dziełem - nas ludzi w nich mieszkających.” – ach te Pani wytłumaczenia. Antykoncepcja nie jest dziełem szatana, tylko ludzi na ziemi. Pornografia nie jest dziełem szatana, tylko ludzi na ziemi. Podoba się Pani ten tok rozumowania(?), bo mnie nie. Zdaje mi się, że szatan kusi ludzi tam, gdzie się tego nie spodziewają. Jedną z takich płaszczyzn są kraje/państwa/narody, bo ludzie są w tej materii uśpieni, nie czuwają.

„Pozbawić ludzi kraju, to równie dobrze można ich pozbawić domów, pracy, rodzin - bo niby po co komu np rodzina, skoro nie potrzebny kraj?” – no cóż, z takimi argumentami na szczęście zwolennicy patriotyzmu świata nie zawojują. Naprawdę muszę to poważnie traktować? Przecież to śmieszne. Ile razy tłumaczyłem, że dzisiejsze kraje są całkowicie przypadkowymi zlepami, nieimającymi się obiektywności. Do tego zlepami dużymi i niebezpiecznymi. Ma Pani jakiś problem w wyjaśnieniu obiektywnym fundamentalności domu, pracy czy rodziny? Naprawdę nie chce mi się wierzyć, że Pani sama nie widzi kolosalnej różnicy i wierzy w to, co pisze.

„Jak człowiek nie ma punktu zaczepienia, to wisi w próżni.” - ? Jak to jest argument za dzisiejszymi krajami/narodami/państwami, to ja nie mam więcej pytań. Równie dobrze można by rzec: „Jak chłop se nie „porucha”, to będzie nerwowy, więc księża muszą robić to i owo.” Przepraszam za wulgaryzm, ale Pani argumenty sprowadzają się do podobnej jakości „prawd” ludowych. Tłumaczę od dawna, że kraje mają taką wielkość tylko dlatego, że istnieją inne duże zbiorowiska urobionych świadomościowo ludzi, będących w gotowości do zabijania innych w imię nacjonalizmów i patriotyzmów różnych. Idąc w stronę rozwoju człowieczeństwa, należy wprowadzać czynniki powodujące globalne porozumienie ludzi (wspólny dodatkowy język, możliwość osiedlania się i mieszkania w dowolnym miejscu, brak podatków celnych, itp.), dzięki czemu zaczną się oni dzielić na małe kultury, oparte na obiektywnych faktach (zatoka, dolina, oaza, jakieś złoża naturalne, nietypowy klimat), gdyż takie regiony są najlepsze do zarządzania (zarządca ma realny kontakt z ludem). Nikomu żadne molochy uzurpujące sobie mnóstwo praw względem naszej przynależności nie są do niczego potrzebne.

„Tylko ten może dążyć do likwidacji kraju, kto jest niezadowolony ze stanu swojego kraju, lub nie ma własnego kraju.
Wtedy dopasowuje się jakieś ideologie pasujące do własnych życzeń, a nie koniecznie dobre dla innych.” – dążę do likwidacji klasycznego kraju/narodu/państwa, bo jest to zły przykład fundamentu przynależności. Zlikwidowanie obecnych podziałów byłoby korzystne dla wszystkich, poza zarządcami tychże tworów.

„Władzę absolutną człowiek powinien ustanowić sam we własnym sercu.
Powinien zobowiązać sam siebie, że nie będzie grzeszył z własnej woli, że wie czym jest grzech i jakie są jego skutki.
Uważam, że tylko taki stan swego serca da nam mieszkańcom tej planety wytchnienie i możliwość doświadczenia pokoju, który będzie Pokojem Chrystusowym.” – bardzo ładnie napisane, tylko czy coś w temacie podejścia do przynależności to rozwiązuje? Chyba nie.

_________________
http://www.Mateusz-Drabik.com

https://www.youtube.com/channel/UCT2IY4w9DoRs-HwFNYX56cw


Śr sty 15, 2014 12:47 am
Zobacz profil WWW
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): So lip 14, 2012 8:57 pm
Posty: 7277
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Panie Mateuszu! W jaki sposób zamierza Pan wprowadzić na świecie Pańskie rozwiązania?

_________________
W końcu bądźcie mocni w Panu - siłą Jego potęgi. Ef,6,10


Śr sty 15, 2014 12:58 am
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn paź 04, 2010 5:53 pm
Posty: 1374
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Mateusz-Drabik napisał(a):

A może jednak to było czepianie się słówek?
A może jednak nie?

tu jest za duże pomieszanie z poplątaniem, żebym to odkręcał, bo istota sporu nie jest relatywnie duża.
Chcesz, bym odpowiadał na twoje posty, to odpowiadaj na moje jak należy, bo po czymś takim mogę już tylko złożyć broń albo zejść do twego poziomu i zacząć odpowiadać inwektywami.
I naprawdę nie wiem, jak ktoś, kto nie dość, że ma, to jeszcze nie chce mieć bladego pojęcia o całym "rynku idei", jaki ludzie wyprodukowali sobie od czasu poleis do dziś, może mieć czelność rzucać takie inwektywy jak ta powyżej. Zwłaszcza, że cała moja wypowiedź dotyczyła zawartości religii oświeceniowej.

to Pan dostawia do zwykłej analizy dotyczącej systemu sprawowania władzy jakieś znamiona „religii”.
Masz ewidentne problemy z odróżnianiem systemów instytucjonalnych od systemów ideologicznych- Mieszasz jedno z drugim i w konsekwencji pakujesz się w schematy przygotowane dla niedouczonych wyznawców neoliberalizmu.
Demokracja nie ma w sobie żadnych założeń ideowych. Jest tam WYŁĄCZNIE jedna z trzech metod legitymizacji władzy:
1. władcą jest ten, który posiada siłę wystarczającą do zdławienia buntów poddanych (coś, co Grecy zwali tyranią);
2. władcą jest ten, który jest w jakiś sposób lepszy od pozostałych członków wspólnoty politycznej (wybór kryterium oceny "jakości" ma charakter ściśle kulturowy i może odnosić się do dystynkcji takich jak uzasadnienie religijne - np. boskość władcy lub fakt jego namaszczenia, majątek czy fakt pochodzenia z rodziny władców - wybór kryteriów tworzy różne nazwy dla takich systemów i mogą tu być teokracje, monarchie, plutokracje czy oligarchie). Oczywiście ten status MUSI być uznawany przez poddanych za kryterium wystarczające dla posiadania władzy. W przypadku braku takiego uznania, system z konieczności staje się formą tyranii;
3. Uzasadnieniem dla posiadania władzy jest brak jakiegokolwiek uzasadnienia (demokracja) a przyczyną powołania do sprawowania władzy jest przeprowadzenie procedury odwołującej się do przypadku (wybory).

Każdy z systemów legitymizacji władzy służy tylko jednemu celowi, jakim jest utrzymania PORZĄDKU społecznego. Twierdzić, że jest tam coś więcej jest niedorzecznością płynącą z systemu ideologicznego. Stąd współczesne lewactwo po analizie demokracji dokonanej przez Marksa, przyjęło, że jedynym słusznym systemem legitymizacji władzy jest demokracja, ponieważ tylko ten system przynajmniej raz na jakiś czas testuje nastroje poddanych wobec władzy.

Twój prorok JKM i ty sam masz za nic tę funkcję, ponieważ jesteś przekonany, że jesteś nosicielem PRAWDY w rozumieniu platońskim. Dlatego jesteś przekonany, że twoje mniemanie o rzeczywistości nie jest jednym z wielu współwystępujących i równorzędnych epistemologicznie mniemań ale jest DOKŁADNYM i NIEOMYLNYM obrazem rzeczywistości uzyskanym i zweryfikowanym naukowo. Tym samym religia ta staje w jednym rzędzie z wielką ilością mesjanistycznych sekt oświeceniowych, z których najbardziej złowieszczymi były systemy ideologiczne bazujące na scjentyzmie (komunizm, nazizm, feminizm).
Fundamentem dla sekty neoliberalnej jest współcześnie wyznawana forma doktryny religii kapitalistycznej, jaką jest system ekonomii neoklasycznej. Tu istotnym jest, że wyznawca tej religii jest przekonany o tym, że nie jest kolejnym wyznawcą jakiejś sekty oświeceniowej ale, że WIE, i że ta WIEDZA pochodzi wprost z objawienia NAUKI i tym samym nie podlega dyskusji (silne, fanatyzujące, przekonanie, którego źródłem jest scjentyzm).

Ja nie jestem rewolucjonistą, ale chciałbym zauważyć, że sprawny pucz i wprowadzenie władzy absolutnej może być przeprowadzone w sposób szybki i skuteczny.
Interesujące. Ktoś, kto postuluje zdobycie i wykonywanie władzy przemocą na mocy silnie ugruntowanego emocjonalnie przekonania o posiadanej prawdzie nie nazywa siebie rewolucjonistą... Co więcej, jego religia zakłada "powrót do przeszłości" (w tym przypadku odwzorowanie stosunków społecznych z XVIII i XIX w.). Według mojej wiedzy i terminologii jest to ewidentny konserwatyzm transcendentny (tj. konserwatyzm odwołujący się do wyidealizowanej wizji przeszłości, której przywrócenia pragnie).
Jeżeli tak, to rewolucjonistą nie był także Lenin, Trocki, Robespierre itd.

Demokracja jest niebezpieczna, bo władca demokratyczny jest oficjalnie reprezentantem woli ludu, więc ów lud ma opory, aby go zdjąć, a z drugiej strony, zarządca musi wcześniej zdobyć jego poparcie, które może zmienić w fanatyzm, a wtedy mamy zarządcę niekontrolowanego, jak Hitler. Nie można też zaprzeczyć, że są jednostki wybitne, a statystyczny człowiek jest przeciętny.
Równie żarliwie mógłbyś przekonywać mnie, że siekiera jest niebezpieczna, bo zdarza się, że ktoś z jej pomocą rozbija łby innym :D
Nie istnieje system immunizowany na osobiste cechy władcy i każdy system można bez problemu odnosić do takiego lub innego władcy, którego nie oceniamy najlepiej.

Pop kulturowe kampanie wyborcze tego dowodzą.
kampanie są popkulturowe, ponieważ pop kultura masowa obecnie panuje. Ludzie nie są zdolni dziś odbierać przekazów pełnych patosu a nawet szacunku, więc panuje masowy cyrk. Przywódcy polityczni są po prostu produktami swoich czasów (bez podtekstu heglowskiego :) ).

Jak wspomniałem w korespondencji z panią JoląSz, należy stwierdzić, że dobra władza absolutna jest najlepszym sposobem sprawowania władzy.
Każda dobra władza jest dobra :D
Na przyszłość nie stosuj tautologii.
A jakość rządów (bo o rządy chodzi a nie o władzę) jest zależna od tego kto je sprawuje a nie w jakiej formie to robi.

Trzeba nam zatem robić tak, aby zmaksymalizować pewność takiej dobrej władzy absolutnej, która w naturalny sposób byłaby kontrolowalna, ale nie musiała się tłumaczyć ludowi, a załatwiać sprawy ważne w wąskim gronie ekspertów i doradców.
Od kiedy to monarchia absolutna podlega kontroli innej niż "Boga i historii" (czyli boga religii oświeceniowej)?

Reszta później.


Cz sty 16, 2014 11:30 pm
Zobacz profil
Gaduła
Gaduła

Dołączył(a): Wt gru 29, 2009 7:35 pm
Posty: 847
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Attyla napisał(a):
Tu nie zgodzę się z tobą. Wspólnota narodowa ma znaczenie tylko dla kogoś, kto z nią się utożsamia.

Tak ??
To, co powinno się zdarzyć w życiu człowieka, by utożsamiał się z daną wspólnotą narodową? To niezwykle ważne, bo w braku utożsamiania się z daną wspólnota narodową, człowiek zachowuje się tak, że dana wspólnota z pewnością nie jest z tego zadowolona. Nie ma asymilowania się, a prawdopodobnie równocześnie jest życie na przetrwanie. Nie jest to dobre ani dla człowieka, ani dla danej wspólnoty. Człowiek pewnie "tu" żyje, a "tam" są jego myśli i serce.
Cytuj:
Wspólnota z definicji nie jest otwarta, więc mówienie o "otwartej wspólnocie" to tyle, co mówienie o suchej wodzie czy gorzkiej słodyczy :)

Możliwe, że słowo "wspólnota" nie może oznaczać coś "otwartego".
Ale spróbuję obronić swoją tezę.
Wspólnota czy to rodzinna, czy narodowa powinna być wg mnie otwarta, czyli powinna pozwolić swoim członkom na swobody przepływ.
To znaczy - chcesz odejść, to odchodzisz, chcesz wrócić, to wracasz.
I w jednym i drugim przypadku drzwi są otwarte.
Odchodzisz, to pięknie dziękujesz za wszystko, co ci wspólnota dała, czyli za życie, wychowanie, wykształcenie, nauczenie np zasad moralnych i z takim lekkim bagażem wychodzisz w świat. Masz z czym iść, za co żyć, możesz wsławiać swój kraj, rodzinę.
Chcesz wrócić człowieku - wracasz. Jeśli masz czyste konto, to ok, a jeśli musisz za coś przeprosić, to przepraszasz. I dalej żyjesz, jakby nigdy nic...
W końcu P. Jezus opowiedział przypowieść o synu marnotrawnym, który zrozumiał, że źle zrobił, poprosił ojca o miłosierdzie i je dostał.
Gdyby rodzina była wspólnotą zamknięta, to by jego powrót nie był możliwy.
Podobnie nasi rodacy wyjeżdżający z kraju, powinni pięknie podziękować matce za "mleko", a krajowi za resztę. A jest zupełnie inaczej, wyjeżdża się i często bawi w "muchę plujkę".
To miałam na myśli pisząc, że ci co odchodzą od KK powinni tej wspólnocie za wszystko podziękować, a potem sobie żyć, jakby Boga nie było, skoro taka ich wola. I tak wrócą wcześniej, czy później.

Co do kwestii IV przykazania, to absolutnie nie chcę tu niczego poprawiać.
Nie na darmo Bóg dał takie przykazanie i to tak wysoko go umieścił.
Być może dlatego tak docenił Bóg to przykazanie, że wiedział, że będzie je trudno dochować. Dziecko kocha rodzica tylko wtedy, gdy ten spełnia jego oczekiwania. Jak nie spełnia, to dziecko się ulatnia jak kamfora.
A rodzic ma prawo (i czasem obowiązek) wziąć czasem dobrego kija i zrobić z niego użytek. Więc dlatego jest to przykazanie, żeby dziecko wiedziało, kto i jaką ma władzę.
Z drugiej strony takie uwielbienie rodzica też jest przesadą. Rodzic powinien cieszyć się, że dziecko "zdobywa świat" i powinien mu w tym jego dziele towarzyszyć, by mu się noga nie powinęła.
Cytuj:
Pokoju ducha sami nie wyprodukujemy - musimy go otrzymać. Inaczej próżny wysiłek.

Tego zdania nie rozumiem, bo zawsze myślałam, że to ja mam sama zabiegać o swój pokój ducha, a nie czekać, aż go otrzymam.


Pt sty 17, 2014 12:37 pm
Zobacz profil
Gaduła
Gaduła

Dołączył(a): Wt gru 29, 2009 7:35 pm
Posty: 847
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Mateusz-Drabik napisał(a):
„Przyznaję, że to, co jest obecnie, jest nienormalne.” – cieszy mnie to.

Dobrze o tej "normalności" napisał Attyla:
"Człowiek nie jest bogiem. Człowiek popełnia błędy (również te moralne). Tym samym różnica pomiędzy tym, co jest i tym, co być powinno jest odbiciem ułomnej kondycji ludzkiej i tym samym jest stanem normalnym. Właśnie rzeczywistość ludzka, w której pęknięcie to nie występuje jest utopią, więc jej wystąpienie byłoby fenomenem nienormalnym."

Czyli nie ma obecnie możliwości, by było bezproblemowo, bezgrzesznie, bo to wynika z grzechu pierworodnego i taki stan jest normalny.
Cytuj:
nie należy bać się dążyć do doskonałości, chociaż wiemy, że jej nie osiągniemy. Jedno drugiego nie wyklucza.

A więc jeśli tak, to tylko drogą z Chrystusem.
Ja wiem, ze Ty chcesz doskonałą drogę znaleźć, ale tak przy okazji drogi z Chrystusem. Tak, tak, On sobie będzie szedł obok Ciebie, a Ty sobie obok niego, tak dla urozmaicenia.
Zasmucę Cię, tylko z droga z Chrystusem jest jedyna, by dojść do doskonałości.
To tak jak czasem mówię coś do moich dorosłych dzieci, żeby w danej sytuacji się modlili, a one na to - tak wiem, mam się modlić, a oprócz modlenia to co?
Cytuj:
Ile razy tłumaczyłem, że dzisiejsze kraje są całkowicie przypadkowymi zlepami, nieimającymi się obiektywności. Do tego zlepami dużymi i niebezpiecznymi

Mateusz, słuchaj, po co komu granica, jeśli nikt niczego nie ukradnie?
(poza tym, że pilnujący granic ma prace).
Jeśli odpowiesz na pytanie dlaczego np miała miejsce Rzeź Wołyńska (i inne podobne), to sam zrozumiesz po co komu państwo - no choćby po to, by nie doszło do takich wydarzeń.
A wiec nie szukaj problemu w istnieniu państwa, tylko próbuj zrozumieć dlaczego dochodzi do konfliktów. Brak konfliktów z pewnością pokarze ludziom, ze nie ma potrzeby utrzymywać granice.


Pt sty 17, 2014 1:07 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn paź 04, 2010 5:53 pm
Posty: 1374
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Mateusz-Drabik napisał(a):

napisałem zaraz nad tą wiadomością do Pana And’iego na temat socjalizmu w krajach UE, proszę tam zajrzeć. Pan popiera to, co jest teraz w UE (w sferach gospodarczych i sprawowania władzy), więc popiera Pan socjalizm.
No tak - jeżeli definicje z wikipedii przyjmuje się za źródło wyczerpujące całą złożoność rzeczywistości, to właściwie nie ma o czym dyskutować. Objawienie z wikipedii jest słuszne i niepodważalne, a że przyjmuje ono, że wszystko, co nie jest kapitalizmem jest socjalizmem (sic!), to wychodzi z tego wprost, że Chrystus, skoro nie był kapitalistą, to z konieczności musiał był socjalistą. To samo banalne spostrzeżenie dotyczy także Chrystusa wyznawców. Stąd ja jako wyznawca Jezusa - Zbawiciela także muszę być socjalistą, skoro nie jestem kapitalistą (to znaczy nie do końca, bo jednak dysponuję własnością środków produkcji, więc według materialistycznej definicji Marksa jestem kapitalistą, choć Lenin zapewne zaliczyłby mnie do klasy inteligencji pracującej a Stalin - jeżeli przeżyłbym pierwsze czystki leninowskie - po prostu - do trockistów :D )
Niezależnie od tych niedorzeczności jednak wydało się, że jak bolszewia słowa "faszyzm" - ty używasz słowa "socjalista" lub "socjalizm" jako anatemę nie mającą żadnego celu poza samą stygmatyzacją. Tym samym słowo to traci treść jakąkolwiek i jest to zarzut czysto formalny, do którego nie warto się odnosić.

Panie, czy Pan nie rozumie terminu „sztucznie urobiony”? Tak, poczucie przynależności jest realne dla sztucznie urobionych, tak samo jak realne jest pragnienie używania antykoncepcji przez parę ludzi na „przystanku woodstock”. Orzeka się prawdę nie w oparciu o to, co ktoś odczuwa, tylko o to, co ma sens. Celem życia jest miłość bliźniego, a ktoś sobie może powiedzieć, że kariera w PZPN i co z tego? Jak coś jest dobre i prawdziwe, to można sobie pozwolić na emocje do (czy „przez” to) tego, a jeśli coś jest złe, to trzeba to zlikwidować, bo emocje z tym związane, dają zły efekt.
"Pragnienie używania antykoncepcji"?? Upiłeś się waćpan ??!! O ile wiem, to antykoncepcja jest formą panowania nad własnym życiem, i - o ile nie prowadzi do wypaczenia seksualności lub zabójstwa, to nie ma w tym niczego niewłaściwego.
Za dużo internetu. Trzeba wyłączyć komputer i włączyć myślenie, bo te JKM-owskie schematy ośmieszają tylko twe deklarowane przywiązanie do uwielbienia mądrości (filo-sofia) :)

Może inaczej - żeby nie było, że też odnoszę się tylko ad hominem :) : ja znam dogmaty neoliberalne i libertariańskie JKMa, więc nie potrzebuję ich powtarzania ale uzasadnienia :) Jeżeli nie działa na mnie propaganda medialna, która niedorzeczności te wbija mi do łba 1000 razy na dobę, to skuteczności tych zabiegów nie poprawi twój prozelityzm.
Jeszcze inaczej - ty głosisz prawdy, które ja uważam za szkodliwe kłamstwa, więc udowodnij mi, że się mylę.

„Że głosząc zdania "a" i "nie_A"” – Pan mi nigdzie nie wykazał, ani nawet nie próbował (bynajmniej nie klarownie) pokazać jakichś sprzeczności, tylko regularnie z kosmosu coś przypisuje (jak w akapicie wyżej), myśląc, że to jedyna logiczna konsekwencja, co zwykle się Panu kompletnie nie udaje.
Mam na ten temat odmienne zdanie. Napisałem to tak wyraźnie, że bardziej nie można: źródłem poczucia wspólnoty jest emocjonalność człowieka. Człowiek kogoś kocha ze względu na coś i te względy, z mocy których kochamy innych stają się sprawami ważnymi, które należy chronić. I wynika to wprost ze społecznej natury człowieka oraz tego, że człowiek jest istotą emocjonalną (co też jest częścią naszej natury). Nie oznacza to,. że emocje usprawiedliwiają wszystko (to pogląd protestancki) ale też nie znaczy to, że wszelkie emocje są z definicji "sztuczne" z tego powodu, że są "nabyte" a nie "wodzone" (taki pogląd wynika wprost od Rousseau, który wziął ten pomysł od mistyków nadreńskich i mistrza Ekckharta w szczególności, który wywiódł to z założenia, że emocjonalność nie jest częścią natury ludzkiej, ponieważ jest to cecha cielesna).
Ty zaś z jednej strony przyjmujesz pogląd Rousseau, który za Eckhartem przyjmuje błędny obraz natury ludzkiej i deklarujesz akceptowanie natury ludzkiej według nauki Kościoła.


Pt sty 17, 2014 4:48 pm
Zobacz profil
Zagadywacz
Zagadywacz
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lis 25, 2013 9:29 pm
Posty: 100
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Do Pana And’iego:

„Panie Mateuszu! W jaki sposób zamierza Pan wprowadzić na świecie Pańskie rozwiązania?” – proszę Pana, pytanie jest zbyt ogólne. Brzmi, jakbym był królem, albo co najmniej pretendentem do ważnego stanowiska w jakimś znaczącym obszarze. W chwili obecnej jestem zainteresowany rozmowami na forach na temat szlifowania możliwie jak najlepszych teorii w różnych sferach.


Do Pana Attyla:

Powiem szczerze, (proszę mnie nie posądzać o jakąś cwaną politykę, itp) że naprawdę podziwiam na swój sposób Pański zapał i konsekwencję w odpisywaniu, ale moim teoretycznie subiektywnym zdaniem uważam, że ma Pan jakieś zaburzenia w kontakcie z rzeczywistością lub obsesję na punkcie „lania wody”, w związku z czym ogłaszam, że to moja ostatnia wiadomość kierowana do Pana, gdyż nasz dialog zupełnie rozmija się z jakimkolwiek zbliżaniem się do przedmiotu rozmowy w moim rozumieniu. Rzecz jasna Pan zaprzeczy, zdaję sobie z tego sprawę, jednak nie mam tyle czasu, aby kultywować tę bezproduktywną zabawę. Zatem do rzeczy:

„A może jednak nie?” – nie po to wkleiłem ciąg cytatów w poprzedniej wiadomości skierowanej do Pana, żeby odbił Pan piłeczkę pod publiczność wymownym „a może jednak nie”. Naprawdę strata czasu z mojej strony.

„Chcesz, bym odpowiadał na twoje posty, to odpowiadaj na moje jak należy, bo po czymś takim mogę już tylko złożyć broń albo zejść do twego poziomu i zacząć odpowiadać inwektywami.
I naprawdę nie wiem, jak ktoś, kto nie dość, że ma, to jeszcze nie chce mieć bladego pojęcia o całym "rynku idei", jaki ludzie wyprodukowali sobie od czasu poleis do dziś, może mieć czelność rzucać takie inwektywy jak ta powyżej. Zwłaszcza, że cała moja wypowiedź dotyczyła zawartości religii oświeceniowej.” – moja odpowiedź brzmiąca: „tu jest za duże pomieszanie z poplątaniem, żebym to odkręcał, bo istota sporu nie jest relatywnie duża.” nie jest żadną „inwektywą”, która ma rzekomo Pana obrażać. Czasem się zdarza, że mało ważny wątek się zapętla i nie ma sensu odkręcać, tłumaczyć co i jak, co, kto miał na myśli, ot cała tajemnica. Nie chce mi się wklejać, ale jakby policzyć, to raczej Pan raczył więcej razy oskarżać mnie o coś bez powodu. Ja raz nazwałem Pana stan świadomości jako „polaczek”, oraz wielokrotnie uznawałem Pańskie wypowiedzi za niezwiązane z tematem, konkretnie o przypisywanie mi nie moich poglądów.

Najlepszym przykładem na to, kto tu kogo, jak traktuje, jest Pańska kolejna wypowiedź: „Masz ewidentne problemy z odróżnianiem systemów instytucjonalnych od systemów ideologicznych- Mieszasz jedno z drugim i w konsekwencji pakujesz się w schematy przygotowane dla niedouczonych wyznawców neoliberalizmu.”. Po tym objawieniu, wypisał mi Pan trzy rodzaje władzy ze względu na kryterium przyczyny do jej zaistnienia, chociaż nie wiem, w jaki sposób ma to dowodzić mojej niekompetencji rzekomej. Twierdzi Pan potem, że:
„Każdy z systemów legitymizacji władzy służy tylko jednemu celowi, jakim jest utrzymania PORZĄDKU społecznego. Twierdzić, że jest tam coś więcej jest niedorzecznością płynącą z systemu ideologicznego. Stąd współczesne lewactwo po analizie demokracji dokonanej przez Marksa, przyjęło, że jedynym słusznym systemem legitymizacji władzy jest demokracja, ponieważ tylko ten system przynajmniej raz na jakiś czas testuje nastroje poddanych wobec władzy.

Twój prorok JKM i ty sam masz za nic tę funkcję, ponieważ jesteś przekonany, że jesteś nosicielem PRAWDY w rozumieniu platońskim. Dlatego jesteś przekonany, że twoje mniemanie o rzeczywistości nie jest jednym z wielu współwystępujących i równorzędnych epistemologicznie mniemań ale jest DOKŁADNYM i NIEOMYLNYM obrazem rzeczywistości uzyskanym i zweryfikowanym naukowo. Tym samym religia ta staje w jednym rzędzie z wielką ilością mesjanistycznych sekt oświeceniowych, z których najbardziej złowieszczymi były systemy ideologiczne bazujące na scjentyzmie (komunizm, nazizm, feminizm).”
Zakłada Pan zatem a priori w moim rozumieniu (bo to, co Pan przedstawił, to postulat, a nie dowód czy nawet argument), że każde poddawanie pod wątpliwość mądrości Marksa, że demokracja jest lepsza od innych, bo coś tam niby sprawdza, to jakaś religia nieomylności, itd., itp. Również po raz pierwszy, ale nie ostatni w ostatnio napisanym tekście, utożsamia mnie Pan, jak zwykle wbrew mojej deklaracji na ten temat, z jakąś grupą fanów pana Janusza Korwin-Mikke, jak gdyby był on jedynym, fundamentalnym i niepodważalnym twórcą i imperatorem konserwatyzmu liberalnego, co jest śmiesznością. Owszem, popieram tego człowieka w pewnym stopniu (jak wspomniałem w rozmowie z Panią JoląSz, w około 60%), tak jak w pewnym stopniu popieram pana Cejrowskiego, papieża Franciszka, czy pana Solano z tegoż forum, a nikogo spośród nich w 100%. Wymyśla mi Pan regularnie urojone cechy, jakiejś „sekty/religii neoliberalnej” (cokolwiek Pan przez to rozumie), uzurpowania sobie nieomylności, itd., a to Pan regularnie i dość bezczelnie przypina mnie i innym fałszywe cechy, i poglądy, a następnie „tryumfalnie” je kontrargumentuje. To jest przerażające.

„Fundamentem dla sekty neoliberalnej jest współcześnie wyznawana forma doktryny religii kapitalistycznej, jaką jest system ekonomii neoklasycznej. Tu istotnym jest, że wyznawca tej religii jest przekonany o tym, że nie jest kolejnym wyznawcą jakiejś sekty oświeceniowej ale, że WIE, i że ta WIEDZA pochodzi wprost z objawienia NAUKI i tym samym nie podlega dyskusji (silne, fanatyzujące, przekonanie, którego źródłem jest scjentyzm).” – no i cóż. Jak teraz napiszę, że to kolejne bajdurzenie na mój temat, nie dość że obraźliwe, to jeszcze o nic nie oparte i tak ogólnikowe, że można je przyczepić każdemu, to Pan następnie napisze, że ja „słabo” odpisuje na Pana „argumenty” itd. Zaczynam mieć odczucie, jakby był Pan jakimś agentem do udawania dobrego katolika, a w istocie miał siać mętlik w głowach, używając technik zwodzenia z prawdy i przedmiotu rozmowy. Nie lubię się bawić w teorie spiskowe, więc pozostawmy to, jako moja subiektywna opinia. Tak czy inaczej oznajmiam, że opisywane przez Pana poglądy i stanowiska nie są moimi, a oskarżenia nie imają się rzeczywistości, gdyż ślepy i kulawy widzi, że starannie i dokładnie odpisuję na wszystkie związane z tematem wpisy w tym wątku.

„Interesujące. Ktoś, kto postuluje zdobycie i wykonywanie władzy przemocą na mocy silnie ugruntowanego emocjonalnie przekonania o posiadanej prawdzie nie nazywa siebie rewolucjonistą...” – Panie, ja w kwestiach dotyczących sprawowania władzy luźno dyskutuję na forum internetowym, o możliwych sposobach ujarzmienia władzy absolutnej, aby zachowała swoje zalety, ale miała minimalne szansy na patologie. Nie postuluje zdobycia i wykonania władzy przemocą, tylko naświetlam rzeczywistość, w której pozornie „super” demokracja może generować olbrzymie patologie, a sprawnie i mądrze przywrócona władza absolutna, mająca brożkę tej „brutalnej i niedobrej”, w bardzo prawdopodobny sposób ma wysoce dużą możność do bycia zarówno skuteczną, jak i bezpieczną. Ot przykład Liechtensteinu, gdzie władca ma bardzo dużą władzę, którą zdobył w bardzo sprytny sposób. Tłumaczę (choć każdy może moje argumenty poddać kontrargumentacji, wbrew Pana propagandzie na mój temat), że przy pewnych okolicznościach, szansa na taki obrót sprawy jest bardzo duża.

„Co więcej, jego religia zakłada "powrót do przeszłości" (w tym przypadku odwzorowanie stosunków społecznych z XVIII i XIX w.). Według mojej wiedzy i terminologii jest to ewidentny konserwatyzm transcendentny (tj. konserwatyzm odwołujący się do wyidealizowanej wizji przeszłości, której przywrócenia pragnie).
Jeżeli tak, to rewolucjonistą nie był także Lenin, Trocki, Robespierre itd.” – tak, tak. Klasyczny Pański zabieg. Bzdura na mój temat z wcześniej wklejonego cytatu (ten, który już skomentowałem, dotyczący mnie, jako rewolucjonisty), jest następnie okraszona kilkoma dziwnymi i tajemniczymi terminami lub związkami frazeologicznymi (wedle Pana propagandy, zapewne każdy oświecony powinien wiedzieć doskonale, co Pan ma na myśli), aby potem w oparciu o swoje rzekomo górnolotne analizy nazwać mnie podobnym do Lenina, więc w domyśle zarzucić mi bycie niedoszłym mordercą. Naprawdę świetne techniki propagandowe, silna choroba psychiczna, albo bardzo dalece postępująca demencja starcza może to wyjaśniać.

„Równie żarliwie mógłbyś przekonywać mnie, że siekiera jest niebezpieczna, bo zdarza się, że ktoś z jej pomocą rozbija łby innym.
Nie istnieje system immunizowany na osobiste cechy władcy i każdy system można bez problemu odnosić do takiego lub innego władcy, którego nie oceniamy najlepiej.” – tutaj przykład typowej demagogii. Zero odniesienia do przedmiotu argumentacji. Przypominam, co pisałem: „Demokracja jest niebezpieczna, bo władca demokratyczny jest oficjalnie reprezentantem woli ludu, więc ów lud ma opory, aby go zdjąć, a z drugiej strony, zarządca musi wcześniej zdobyć jego poparcie, które może zmienić w fanatyzm, a wtedy mamy zarządcę niekontrolowanego, jak Hitler. Nie można też zaprzeczyć, że są jednostki wybitne, a statystyczny człowiek jest przeciętny.”
Widać jak na dłoni, że mówię tylko o demokracji. Siekiera nie ma tu nic do rzeczy. Po prostu w jakiejś bardziej klasycznej formie sprawowania władzy, nie ma (a jeśli już, to niewspółmiernie słabszy jest) elementu domniemania bycia jedynie pokornym sługą ludu, który wykonuje polecenia. Pana argumentowanie wygląda mniej więcej tak:
Ja: Jeśli Ala ma kota, to nie oznacza to, że Ala nie ma psa.
Pan: (ahahahaha i inne emotikonki) Jak wiadomo, psy nie lubią kotów. Poza tym alomorfoneofityzm kłóci się z kirkoduofalogenozą, zatem Ala nie może mieć psa.
Nic, tylko obiektywność i logika…

„kampanie są popkulturowe, ponieważ pop kultura masowa obecnie panuje. Ludzie nie są zdolni dziś odbierać przekazów pełnych patosu a nawet szacunku, więc panuje masowy cyrk. Przywódcy polityczni są po prostu produktami swoich czasów (bez podtekstu heglowskiego).” – bardzo dogłębna analiza… Żartuję… Tak na poważnie, to umknął Panu „mały szczegół”, pt: dlaczego jest taka kultura. Odpowiedź na ten „szczegół” zawiera się w gloryfikacji demokracji i socjalizmu, która to natrafiła na okres szybkiego rozwoju nauk empirycznych i kulturoznawstwa, które generowały rozwój niektórych nauk społecznych. Te czynniki doprowadziły do nieodwracalnych zmian na świecie, będących przyczyną tego, co nazwać można pop kulturą.

„Każda dobra władza jest dobra.
Na przyszłość nie stosuj tautologii.
A jakość rządów (bo o rządy chodzi a nie o władzę) jest zależna od tego kto je sprawuje a nie w jakiej formie to robi.” – to ma być godny komentarz człowieka, który próbuje mędrkować, a przedmiotem komentarza była teza, że dobra władza absolutna jest najlepszą ze wszystkich (co wielokrotnie argumentowałem). Ani odniesienia do tez wstępnych, ani do połączenia logicznego tu nie widzę. Jak zwykle, jakiś wątpliwie śmieszny slogan, potem „mądre”, niszowe słowo, na rzekome poprawienie autorytetu, a na końcu wniosek oparty o przed chwilą wymienione zabiegi. Klasyk gatunku.

„Od kiedy to monarchia absolutna podlega kontroli innej niż "Boga i historii" (czyli boga religii oświeceniowej)?” – Pan w ogóle nie rozumie, o co chodzi. Jasne, że władca absolutny lub prawie absolutny, może mieć w nosie wszystko. Tak samo w nosie wszystko może mieć jakieś przedsiębiorstwo i produkować klapki, a następnie sprzedawać je za 20gr, chociaż na każdej parze traci powiedzmy 1,8zł. Postulując pewne ograniczenia dla władzy absolutnej zakładamy jej ograniczenie, poprzez zminimalizowanie prawdopodobieństwa klasycznych dla niej patologii, czyli nieograniczonego niemal „wojowania” wariata. Władca absolutny nie będzie groźny w sytuacji, kiedy będzie zarządzał małym obszarem, gdzie wszyscy jakoś go znają, w razie czego łatwo mogą zrobić bezkrwawy pucz (w małych, prostych społecznościach prawda dużo lepiej się broni, jest mniej podatna na propagandę), a nie będą ludzie ślepi, bo dokoła nich także będą małe jednostki administracyjne z zarządcami, przez co widać będzie, kto, jak sobie radzi.

„No tak - jeżeli definicje z wikipedii przyjmuje się za źródło wyczerpujące całą złożoność rzeczywistości, to właściwie nie ma o czym dyskutować. Objawienie z wikipedii jest słuszne i niepodważalne, a że przyjmuje ono, że wszystko, co nie jest kapitalizmem jest socjalizmem (sic!), to wychodzi z tego wprost, że Chrystus, skoro nie był kapitalistą, to z konieczności musiał był socjalistą. To samo banalne spostrzeżenie dotyczy także Chrystusa wyznawców. Stąd ja jako wyznawca Jezusa - Zbawiciela także muszę być socjalistą, skoro nie jestem kapitalistą (to znaczy nie do końca, bo jednak dysponuję własnością środków produkcji, więc według materialistycznej definicji Marksa jestem kapitalistą, choć Lenin zapewne zaliczyłby mnie do klasy inteligencji pracującej a Stalin - jeżeli przeżyłbym pierwsze czystki leninowskie - po prostu - do trockistów)” – po pierwsze, wikipedia jest najbardziej obszerną i aktualną encyklopedią na świecie – tak dla Pana świadomości. Jest tak, bo kiedy ktoś się z nią nie zgadza, może coś dopisać od siebie. Jeśli są sporne zdania na jakiś temat, to na wikipedii jest kilka stanowisk opisanych, a nie stanowisko, które reprezentuje autor jakiejś encyklopedii, ale mniejsza z tym. Po drugie, nie widzę w tym nic dziwnego, że jak coś nie jest kapitalizmem, to zapewne jest socjalizmem, albo komunizmem, bo nie chodzi tu o to, że nie mogą istnieć formy przejściowe, tylko o to, że jak coś, jako całościowy system nie jest kapitalizmem, to najpewniej jest socjalizmem. Nie pamiętam, co tam dokładnie jest na wikipedii napisane, ale bynajmniej nie jest nieprawdziwe, że jak nie ma kapitalizmu, to jest socjalizm najpewniej. Po trzecie, Jezus był jak najbardziej kapitalistą, chociażby fragment o zapłacie pracownikowi o tym mówi. Jezus mówi wielokrotnie o dobrych wartościach moralnych, które socjalizm sobie ukradł, ale nie postuluje przymusowego ich stosowania i nakładania, jak to robi socjalizm właśnie. Dalsza Pana analiza nie ma już sensu, bo oparta była o te trzy aspekty, którym zaprzeczyłem.

„Niezależnie od tych niedorzeczności jednak wydało się, że jak bolszewia słowa "faszyzm" - ty używasz słowa "socjalista" lub "socjalizm" jako anatemę nie mającą żadnego celu poza samą stygmatyzacją. Tym samym słowo to traci treść jakąkolwiek i jest to zarzut czysto formalny, do którego nie warto się odnosić.” – używam słowa socjalizm, wszędzie tam, gdzie Państwo zarządza jakąś sferą życia, za przymusowo zabrane pieniądze. Nic w tym dziwnego nie ma. Socjalistycznym terenem nazywam zaś taki, gdzie więcej jest socjalizmu, niż kapitalizmu.

„"Pragnienie używania antykoncepcji"? Upiłeś się waćpan?! O ile wiem, to antykoncepcja jest formą panowania nad własnym życiem, i - o ile nie prowadzi do wypaczenia seksualności lub zabójstwa, to nie ma w tym niczego niewłaściwego.” – ma Pan chyba jakieś staroświeckie rozumienie terminu antykoncepcja, albo celowo chce Pan manipulować słowami. Antykoncepcja jest dziś rozumiana, jako sztuczne metody niezachodzenia w ciążę, czyli pozwalające na stosunki seksualne w dowolnym czasie. Do panowania nad życiem służy tzw. naturalne planowanie rodziny. Na spędach młodzieżowych typu dyskoteki, „łudstoki” i inne tego typu, jest silne pragnienie używania antykoncepcji, czy chlania alkoholu na umór. To pierwsze dla przyjemności na zawołanie, wbrew wartościom moralnym, a to drugie w celu zaburzenia świadomości, czyli również hedonizm wbrew wartościom moralnym i tu także witalnym. Takim samym „pragnieniem”, które Pan traktuje jako punkt wyjścia do kreowania poglądów, jest przywiązanie do sztucznych, wytworzonych przypadkowo przez historię krajów/państw/narodów, które nie mają nic wspólnego z obiektywnymi kulturami czy przynależnością grupową, tak jak przygodny seks nie ma związku z miłością małżeńską, a chlanie wódy z dokonywaniem świadomych decyzji.

„Za dużo internetu. Trzeba wyłączyć komputer i włączyć myślenie, bo te JKM-owskie schematy ośmieszają tylko twe deklarowane przywiązanie do uwielbienia mądrości (filo-sofia)” – tak, tak, po raz drugi uruchamia Pan swój dogmat, że każdy konserwatywny-liberał to fan z psychozą na punkcie pana Janusza Koriwn-Mikke. Teraz jeszcze obraża mnie Pan bezsensownie, na podstawie przed chwilą opisanego niezrozumienia terminologii, lub, co bardziej prawdopodobne, celowego zmanipulowania. Akurat internet jest najbardziej wolną sferą szukania informacji, jakby Pan raczył wiedzieć, więc bardzo słabo wstrzelona w rzeczywistość propaganda. To nie ja nie umiem się odnieść do przedmiotu rozmowy, tylko Pan, posiłkując się nagminnym przypisywaniem mi cech lub poglądów, które nie są moje.

„Jeszcze inaczej - ty głosisz prawdy, które ja uważam za szkodliwe kłamstwa, więc udowodnij mi, że się mylę.” – udowodnić można coś komuś, kto jest w stanie pisać na temat, co w Pana przypadku nie występuje.

„Napisałem to tak wyraźnie, że bardziej nie można: źródłem poczucia wspólnoty jest emocjonalność człowieka.” – tak, ale kiedy człowiek jest związany z czymś bezsensownym, sztucznym i złym, to należy ten przedmiot przywiązania zmienić. Swoją drogą to chyba pierwsze zdanie na temat, jakie mogę skomentować z Pańskiej wypowiedzi.

„Człowiek kogoś kocha ze względu na coś i te względy, z mocy których kochamy innych stają się sprawami ważnymi, które należy chronić.” – przypadkiem udało się Panu wejść w sferę, gdzie jest dobre porównanie do krajów/narodów/państw. Jak wmówi się człowiekowi, że przedmiotem miłości małżeńskiej są tzw. „uczucia”, a ich wyznacznikiem zauroczenie, to ów produkt, który ten człowiek nazwie „miłość”, będzie produktem zakłamanym. Chociaż miłość małżeńska jest dobra, normalna i naturalna, to można ją przeżywać mniej lub bardziej świadomie, ale źle. To samo jest ze stosunkiem większości ludzi do krajów/narodów/państw. Ten akapit i ten poprzedni są na temat, więc jeśli odpisze Pan mi na to również w granicach tematu, to i ja będę kontynuował korespondencję w tych ramach.

„I wynika to wprost ze społecznej natury człowieka oraz tego, że człowiek jest istotą emocjonalną (co też jest częścią naszej natury). Nie oznacza to,. że emocje usprawiedliwiają wszystko (to pogląd protestancki) ale też nie znaczy to, że wszelkie emocje są z definicji "sztuczne" z tego powodu, że są "nabyte" a nie "wodzone" (taki pogląd wynika wprost od Rousseau, który wziął ten pomysł od mistyków nadreńskich i mistrza Ekckharta w szczególności, który wywiódł to z założenia, że emocjonalność nie jest częścią natury ludzkiej, ponieważ jest to cecha cielesna).” – tutaj znów baju, baju o jakichś filozofach z przeszłości, jakbym jakieś badania statystyczne prowadził, co, kto myślał kiedyś. Doceniam oczywiście wartość historii, ale wymienianie w roli argumentów tego, że ktoś tam myślał tak, a ktoś inny inaczej, kompletnie mnie nie obchodzi. Po co Pan wiecznie dodaje ten spis ludzi, którzy myśleli tak, a tak…

„Ty zaś z jednej strony przyjmujesz pogląd Rousseau, który za Eckhartem przyjmuje błędny obraz natury ludzkiej i deklarujesz akceptowanie natury ludzkiej według nauki Kościoła.” – proszę sobie raz na zawsze zapamiętać: to, co ja sądzę, to w istocie ja sam napiszę, nie potrzebuje fałszywych adwokatów i pełnomocników. Nie mam zamiaru bawić się rozpamiętywanie jakichś postaci, aby sprawdzić, na ile moje stanowisko jest z nimi kompatybilne, bo kompletnie mnie to nie interesuje, ani nie jest do niczego potrzebne.


Do Pani JoliSz:

„Dobrze o tej "normalności" napisał Attyla:
"Człowiek nie jest bogiem. Człowiek popełnia błędy (również te moralne). Tym samym różnica pomiędzy tym, co jest i tym, co być powinno jest odbiciem ułomnej kondycji ludzkiej i tym samym jest stanem normalnym. Właśnie rzeczywistość ludzka, w której pęknięcie to nie występuje jest utopią, więc jej wystąpienie byłoby fenomenem nienormalnym."” – ja bym nie sugerował zbytniego zapatrywania się na to, co pan Attyla wypisuje, chociaż ten cytat akurat jest ogólnie właściwy. Nie wiem tylko, jakie to ma mieć dla mnie znaczenie, bo ostatnio dawałem Pani odsyłacz do mojego artykułu „Teoria funkcjonowania świata”, gdzie dokładnie opisuję między innymi to, że świat nie funkcjonuje w sposób doskonały i nigdy nie będzie.

„Czyli nie ma obecnie możliwości, by było bezproblemowo, bezgrzesznie, bo to wynika z grzechu pierworodnego i taki stan jest normalny.” – no tak, ale czy ja gdzieś temu przeczę?

„A więc jeśli tak, to tylko drogą z Chrystusem.” – no tak, a gdzie ja temu przeczę?

„Ja wiem, ze Ty chcesz doskonałą drogę znaleźć, ale tak przy okazji drogi z Chrystusem. Tak, tak, On sobie będzie szedł obok Ciebie, a Ty sobie obok niego, tak dla urozmaicenia.
Zasmucę Cię, tylko z droga z Chrystusem jest jedyna, by dojść do doskonałości.” – nie ma się Pani do czego odnieść, to czepia się jakichś mikro detali moich wypowiedzi, na zasadzie czy napisałem „z”, czy też „za”, czy może coś tam jeszcze innego. Takie jest moje zdanie na temat tego typu wypowiedzi. Jak to Pani robi różnicę, to może być „z”, zwał jak zwał. Nie widzę w moich propozycjach nic niezgodnego z nauczaniem Jezusa, a Pani bynajmniej mi nie ukazała nic takiego. Jeśli się mylę, to proszę to uczynić ponownie.

„To tak jak czasem mówię coś do moich dorosłych dzieci, żeby w danej sytuacji się modlili, a one na to - tak wiem, mam się modlić, a oprócz modlenia to co?” – nie podejmuję się oceny Pani relacji z dziećmi, bo aby ocenić, kto ma rację, potrzebne jest dużo informacji. Ja jakimś wielkim mistykiem nie jestem, lepiej czuje się w „konkretach”, jednak nigdy nie dewaloryzuję sensownej i szczerej modlitwy.

„Mateusz, słuchaj, po co komu granica, jeśli nikt niczego nie ukradnie?” – wolałbym jednak zachować formułę oficjalną, gdyż oboje jesteśmy dorosłymi, obcymi ludźmi. Wielokrotnie podkreślany przez Panią wiek nie ma tu wielkiego znaczenia, bo wypowiadam się na forach nie po to, aby szukać znajomych, tylko rozmawiać o sprawach ideologicznych (filozoficznych jak, kto woli).

„Jeśli odpowiesz na pytanie dlaczego np miała miejsce Rzeź Wołyńska (i inne podobne), to sam zrozumiesz po co komu państwo - no choćby po to, by nie doszło do takich wydarzeń.
A wiec nie szukaj problemu w istnieniu państwa, tylko próbuj zrozumieć dlaczego dochodzi do konfliktów. Brak konfliktów z pewnością pokarze ludziom, ze nie ma potrzeby utrzymywać granice.” – a gdzie ja postuluję brak granic? Rzeź taka czy owaka nie ma tu nic do rzeczy. Może jakaś ekstremalna wersja kosmopolityzmu postuluje brak granic, cokolwiek to oznaczać by miało w praktyce, jednak ja moją wersję opisywałem dość wiele razy, więc jak mniemam jej ramy powinny być znane Pani, jak i reszcie czytających ten wątek.

Dość nietypowa sytuacja nam się wyklarowała, bo żaden z Pani argumentów przeciwko mojej koncepcji w sprawach przynależnościowych, nie leży w sprzeczności z nią, zatem należy się chyba zastanowić, co się tak naprawdę Pani nie podoba w tejże koncepcji. Może wycieczka do tekstu wstępnego byłaby dobrym pomysłem?

_________________
http://www.Mateusz-Drabik.com

https://www.youtube.com/channel/UCT2IY4w9DoRs-HwFNYX56cw


So sty 18, 2014 5:58 pm
Zobacz profil WWW
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): So lip 14, 2012 8:57 pm
Posty: 7277
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Strasznie długo i nie wiadomo, które to wypowiedzi są Pańskie a które oponenta. Czy nie można by stosować
Cytuj:
cytatu
albo chociaż pogrubienia?

_________________
W końcu bądźcie mocni w Panu - siłą Jego potęgi. Ef,6,10


So sty 18, 2014 6:02 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): So lip 14, 2012 8:57 pm
Posty: 7277
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Mateusz-Drabik napisał(a):
Jezus był jak najbardziej kapitalistą, chociażby fragment o zapłacie pracownikowi o tym mówi.

Teologia Wyzwolenia robi z Jezusa rewolucjonistę a teraz liberałowie kapitalistę. Proszę zauważyć że wszyscy pracownicy dostali tyle samo zapłaty, niezależnie jak długo pracowali - to ma być kapitalizm?

_________________
W końcu bądźcie mocni w Panu - siłą Jego potęgi. Ef,6,10


So sty 18, 2014 6:07 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn paź 04, 2010 5:53 pm
Posty: 1374
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
JolaSz napisał(a):

Tak ??
To, co powinno się zdarzyć w życiu człowieka, by utożsamiał się z daną wspólnotą narodową?

1. uwierzyć, że kryteria takie jak język, kultura, zwyczaje, terytorium itp. doczesne drobiazgi mają bardzo duże znaczenie;
2. przyjąć przynajmniej perspektywę błędnej, bo materialistycznej natury człowieka i przynajmniej godzić się na to, że świat funkcjonuje w granicach logiki konfliktu;
3. Nie odczuwać więzi wynikającej ze wspólnoty, co po powstaniu herezji luterskich stało się faktem a ostatnio - po soborze watykańskim 2, który wprowadził do liturgii języki narodowe powstał ten sam efekt w chrześcijaństwie katolickim;
4. przyjęcie tezy o obecności masse totale (podmiotu zbiorowego) "narodu". Niestety, może to prowadzić do przyjmowania dalszych założeń religii oświeceniowej z przyjęciem mitologii postępu i ubóstwienia "ludzkości", której przedsionkiem jest ten "naród". Stąd idea narodowa jest niebezpieczna, ponieważ może prowadzić do faktycznej apostazji albo nadawaniu chrześcijaństwu narodowych treści (co wychodzi na jedno). Aby uchronić się tym trzeba dysponować wysoką świadomością tego, w co się wierzy i do czego dąży (często zdaża mi się mówić ludziom, by gorąco modlili się do Boga Najwyższego o to, by nie dostali tego, czego chcą. To samo mógłbym napisać i M-D ale daruję sobie :) ). Jak jest to trudne widać po autorze tego wątku.
Człowiek wierzy w coś, nie zdając sobie sprawy co to jest i co implikuje.

Możliwe, że słowo "wspólnota" nie może oznaczać coś "otwartego".
Ale spróbuję obronić swoją tezę.
Wspólnota czy to rodzinna, czy narodowa powinna być wg mnie otwarta, czyli powinna pozwolić swoim członkom na swobody przepływ.

Nic na świecie nie jest ostateczne. Nie istnieje zupełna pewność i pełne zawierzenie i nie istnieje całkowicie homonimiczna i immunizowana na wpływy wspólnota. Jednak akt odejścia ze wspólnoty jest aktem pogardzenia i odrzucenia wartości, które ją spajają. Tylko wspólnona, której członkowie są wobec niej obojętni lub w najlepszym razie letni mogą taki afront znieść bez emocji.
Tym samym twierdzenie, że dobrą wspólnotą jest taka wspólnota, której nie zależy na swoich członkach jest wspólnotą tylko z nazwy. Jak to Chrystus pytał? Czy dobry pasterz pójdzie szukać jednej, zagubionej owcy, nawet jeżeli naraża pozostałe?
To właśnie jest postawa właściwa i ja za Chrystusem nigdy nie będę godził się z tym, że jakaś czarna owca nagle zechce przyłączyć się do stada wilków.

W końcu P. Jezus opowiedział przypowieść o synu marnotrawnym, który zrozumiał, że źle zrobił, poprosił ojca o miłosierdzie i je dostał.
Gdyby rodzina była wspólnotą zamknięta, to by jego powrót nie był możliwy.

Nie zgodzę się na zrównywanie apostazji i zdrady do nawrócenia i powrotu.

Dziecko kocha rodzica tylko wtedy, gdy ten spełnia jego oczekiwania. Jak nie spełnia, to dziecko się ulatnia jak kamfora.
To jest postawa dziecka? Jak wszystko idzie dobrze, to chętnie przyłącza się do uczty, a gdy coś idzie nie tak ulatnia się? Nie wiem, gdzie ty wzorców życia rodzinnego nabyłaś, ale te biegunowo różnią się od moich na ten temat zapatrywań i nauki Kościoła.
Kościół zawsze wzywał do tego, by własne życie innym oddawać. Jeżeli ktoś postępuje źle, to trzeba go wzywać do poprawy i wspierać w dziele naprawy a nie uciekać gdzie pieprz rośnie! Co to za rodziny, gdy jedynym jej spoiwem są świadczone usługi wzajemne? To raczej stragan niż rodzina!

Cytuj:
Pokoju ducha sami nie wyprodukujemy - musimy go otrzymać. Inaczej próżny wysiłek.

Tego zdania nie rozumiem, bo zawsze myślałam, że to ja mam sama zabiegać o swój pokój ducha, a nie czekać, aż go otrzymam.

O zbawienie oczywiście chodzi. To, co utraciliśmy w wyniku grzechu pierworodnego to jedność z Bogiem i całym Jego Dziełem a także z samymi sobie. Tym samym jest to ta wielka dziura, która tkwi w piersi każdego człowieka, i co skłania go do gwałcenia rzeczywistości zastanej po to, by choć na chwilę doznać ukojenia. Potem okazuje się, że ukojenie to jest tylko chwilowe i tym samym złudne. Co gorsza, ukojenie zabija w nas aktywność i żywość umysłu i ciała. Może zastanowiłbym się nad oceną żydowskiego filozofa religii Abrahama Heshela (tu polecę doskonałą książkę jego pt. Człowiek nie jest sam), że zaspokojenie jest figurą śmierci ale coś w tym jest. Tym samym nie idzie o zaspokojenie ale o równowagę ducha właśnie - usunięcie tej wyrwy w naszych piersiach, która skłania nas do zła i odbiera prawdziwy spokój ducha w Bogu.


So sty 18, 2014 11:10 pm
Zobacz profil
Gaduła
Gaduła

Dołączył(a): Wt gru 29, 2009 7:35 pm
Posty: 847
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Attyla napisał(a):
Stąd idea narodowa jest niebezpieczna, ponieważ może prowadzić do faktycznej apostazji albo nadawaniu chrześcijaństwu narodowych treści (co wychodzi na jedno). Aby uchronić się tym trzeba dysponować wysoką świadomością tego, w co się wierzy i do czego dąży (często zdaża mi się mówić ludziom, by gorąco modlili się do Boga Najwyższego o to, by nie dostali tego, czego chcą.

Obecnie idea narodowa funkcjonuje i nic na razie nie wskazuje na to, żeby miało być inaczej.
A co ma ludziom dać taki stan, ze nie dostaną tego, czego chcą?
To zwiększy ich świadomość? Będą więcej się modlić, cierpieć z tego powodu, ze nie mają tego, czego chcą? Czy to znaczy, ze jak mniej mają, to więcej np pracują i (dzięki temu) nie schodzą na złą drogę?
Ja też uważam, że umiarkowana bieda jest budująca, ale nędza już nie.

Jednak i tak nikt nie wskazał, w jakim kierunku należy zdążać, co jest dobre obecnie dla ludzi zamieszkujących całą planetę - tak ogólnie.
I jak ma wyglądać zwiększanie świadomości wśród ludzi i w ogóle co oznacza zwiększanie świadomości.

Zresztą czytałam, że jak człowiek coś chce, to znaczy, że tego nie ma, więc nie musi się modlić o to, żeby nie dostał tego, czego chce.
Skoro chce, to znaczy, że tego nie ma :)
Chrystus żeby rozmnożyć chleb, składał dziękczynienie Bogu Ojcu i tak się stało, jak dziękował, no ale rzecz jasna, tak czynił Chrystus :)
Cytuj:
Nie zgodzę się na zrównywanie apostazji i zdrady do nawrócenia i powrotu.

A ja bym się zgodziła po zdradzie na powrót, gdyby był żal, przeproszenie, próba naprawy błędów.
Cytuj:
To jest postawa dziecka? Jak wszystko idzie dobrze, to chętnie przyłącza się do uczty, a gdy coś idzie nie tak ulatnia się? Nie wiem, gdzie ty wzorców życia rodzinnego nabyłaś, ale te biegunowo różnią się od moich na ten temat zapatrywań i nauki Kościoła.
Kościół zawsze wzywał do tego, by własne życie innym oddawać. Jeżeli ktoś postępuje źle, to trzeba go wzywać do poprawy i wspierać w dziele naprawy a nie uciekać gdzie pieprz rośnie! Co to za rodziny, gdy jedynym jej spoiwem są świadczone usługi wzajemne? To raczej stragan niż rodzina!

Dziecko małe najpierw samo jest pod całkowitą opieką, potem starsze musi się samo sobą opiekować, aż wreszcie pod swoją opiekę bierze innych ludzi.
Tak naprawdę człowiek jest samodzielny dopiero w wieku ok 40 lat.
Rodzice i opiekunowie mają sporo do wypracowaniu przy dziecku.
Jeśli tego nie zrobią, to czy sami mogą liczyć na cokolwiek w starości?
Pytasz o spoiwo rodzin.
No właśnie, co jest spoiwem rodzin ?
Skoro człowiek to dusza i ciało, więc spoiwem rodzin będzie spełnianie pragnień i potrzeb.
Jeśli tego dziecko w rodzinie nie dostaje, to przecież taka rodzina ma zabierane dziecko, czy nie?
Jeśli ktoś nie ma możliwości opieki nad starcem, to taką opiekę przejmuje organizacja do tego powołana, czyż nie?
A że takie wspólne życie jest przy tym okazją do doświadczania różnych uczuć, to jest to nagroda lub kara dla poszczególnych jej członków :))
Cytuj:
To, co utraciliśmy w wyniku grzechu pierworodnego to jedność z Bogiem i całym Jego Dziełem a także z samymi sobie. Tym samym jest to ta wielka dziura, która tkwi w piersi każdego człowieka, i co skłania go do gwałcenia rzeczywistości zastanej po to, by choć na chwilę doznać ukojenia. Potem okazuje się, że ukojenie to jest tylko chwilowe i tym samym złudne. Co gorsza, ukojenie zabija w nas aktywność i żywość umysłu i ciała

Ukojenie tu i teraz jest możliwe, co widać po świadectwach świętych.
Ukojenie w Chrystusie nie jest chwilowe i na pewno nie złudne i nie zabija w nikim aktywności ani ciała, ani umysłu.


Wt sty 21, 2014 8:19 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn paź 04, 2010 5:53 pm
Posty: 1374
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
JolaSz napisał(a):

Obecnie idea narodowa funkcjonuje i nic na razie nie wskazuje na to, żeby miało być inaczej.
A co ma ludziom dać taki stan, ze nie dostaną tego, czego chcą?
To zwiększy ich świadomość? Będą więcej się modlić, cierpieć z tego powodu, ze nie mają tego, czego chcą? Czy to znaczy, ze jak mniej mają, to więcej np pracują i (dzięki temu) nie schodzą na złą drogę?
Ja też uważam, że umiarkowana bieda jest budująca, ale nędza już nie.

Nie zrozumieliśmy się :) To, co mówię zelotom ideologii wewnątrzświatowych jest sarkazmem i ma oznaczać to i tylko to, że nie wiedzą w co wierzą i czego chcą a gdy już dostają to, czego chcieli, to się okropnie dziwią, że nie jest tak jak miało być :D

KAŻDA ideologia wewnątrzświatowa (w tym narodowa) zakłada jakąś formę zbawienia "ludzkości" a ludzie w swym zidioceniu "ludzkość" utożsamiają z każdą empiryczną jednostką. Tymczasem jest tak, że ideologie oświeceniowe są religiami wymagającymi co jakiś czas hekatomb ofiar (to pleonazm ale fajnie brzmi :) - poza tym nie o ofiary z byków chodzi) i tylko te hekatomby są tym, co czego empiryczna jednostka jest zdolna doświadczyć.
Swego czasu Aztekowie oddawali w ofierze pierzastemu bogu setki ofiar ludzkich. Dziś jedyną religią, które tym barbarzyńskim zwyczajom hołduje jest religia "oświecenia".

Jednak i tak nikt nie wskazał, w jakim kierunku należy zdążać, co jest dobre obecnie dla ludzi zamieszkujących całą planetę - tak ogólnie.
I jak ma wyglądać zwiększanie świadomości wśród ludzi i w ogóle co oznacza zwiększanie świadomości.

I tu się nie zgadzamy, bo moim zdaniem był ktoś taki.
Nazywał się Jezus.
A zwiększanie "świadomości" czy "samoświadomości" nie jest czymś koniecznym, jeżeli odrzuci się Hegla i młodoheglistów.

Zresztą czytałam, że jak człowiek coś chce, to znaczy, że tego nie ma, więc nie musi się modlić o to, żeby nie dostał tego, czego chce.
Skoro chce, to znaczy, że tego nie ma :)

I właśnie w tym cały problem :)
Ludzie uganiają się za czymś, czego nie ma a jedynym, co realnie dostrzegają i gonią jest koniec własnego ogona. To znowu alegoria, ale bez nich trudno czasami się porozumieć :)
W każdym razie skąd biorą się lewackie hasła w rodzaju: "Wybierz przyszłość!" albo "Yes! You can!"?
Chodzi właśnie o to, by utracić kontakt z rzeczywistością i zanurzyć się w oparach ideologicznego amoku.

A ja bym się zgodziła po zdradzie na powrót, gdyby był żal, przeproszenie, próba naprawy błędów.
A jednak mówisz o błędach i konieczności żalu i ich naprawiania :) Jak to się ma do fantazmatu "społeczności otwartej"?

Dziecko małe najpierw samo jest pod całkowitą opieką, potem starsze musi się samo sobą opiekować, aż wreszcie pod swoją opiekę bierze innych ludzi.
Tak naprawdę człowiek jest samodzielny dopiero w wieku ok 40 lat.
Rodzice i opiekunowie mają sporo do wypracowaniu przy dziecku.
Jeśli tego nie zrobią, to czy sami mogą liczyć na cokolwiek w starości?

Człowiek samodzielny nie jest nigdy. Zawsze będzie potrzebował Boga lub czegoś, co mu Boga zastąpi (np. złudzeń o własnej boskości).

Pytasz o spoiwo rodzin.
No właśnie, co jest spoiwem rodzin ?

Miłość.

Skoro człowiek to dusza i ciało, więc spoiwem rodzin będzie spełnianie pragnień i potrzeb.
A byt kształtuje świadomość? Dziękuję - postoję.

Jeśli tego dziecko w rodzinie nie dostaje, to przecież taka rodzina ma zabierane dziecko, czy nie?
Jeśli ktoś nie ma możliwości opieki nad starcem, to taką opiekę przejmuje organizacja do tego powołana, czyż nie?
A że takie wspólne życie jest przy tym okazją do doświadczania różnych uczuć, to jest to nagroda lub kara dla poszczególnych jej członków :))

Tak jest obecnie - gdy państwo wchodzi w buty rodziny wypierając ją z jej naturalnych zadań. Zauważ - że jeżeli czymś zajmie się państwo, to wtedy ludzie przestają się tym zajmować.
Państwo przejęło wychowanie w XIX w. wraz z przejęciem szkół - ludzie przestali wychowywać dzieci.
Państwo przejęło opiekę nad osobami starszymi - dzieci przestały przejmować się rodzicami.
Tak jest ze wszystkim. Pod tym względem autor tego wątku ma rację. Jednak on jest rewolucjonistą i tęskni do wskrzeszenia umarłej rzeczywistości a taka postawa zawsze jest postawą prowadzącą do zbrodni.
Kiedyś - gdy byłem młody i głupszy nawet niż teraz czytałem opowiadania o Conanie. W jednym z nich pojawił się jakiś czarnoksiężnik, który dążył do przywrócenia umarłego świata. Skutkiem była zamiana żyjących w trupy.
Tym samym opisał on rzeczywistość rewolucji.


Śr sty 22, 2014 10:26 am
Zobacz profil
Milczek
Milczek

Dołączył(a): Wt gru 03, 2013 5:42 pm
Posty: 21
Płeć: mężczyzna
wyznanie: nie chcę podawać
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Śledzę ten wątek i podziwiam. Jednak ponieważ nie jestem "katolikiem w pełnej
łączności z papieżem" (KWPŁZP) czuję się nieco odrzucony. I zapewne dyskutanci, jako KWPŁZP-ci powiedzą - i dobrze mu tak. Czy wobec tego (nieco uwiera mnie to panowanie w tym miejscu, ale trudno) Pan Attyla (moje chapeau bas dla wielkości umysłu) uważa, że, w obrębie paradygmatu KWPŁZP, "Filozofia społeczna" i "kwestie przynależnościowe" są pomysłami bezsensownymi?
Drugie: Pan Mateusz (mój krzepki uścisk dłoni) po prostu wystąpił, jak mniemam, pod wpływem obserwacji rzeczywistości, tak jak to on ją widzi, i która go jakoś tam boli, (tu tzw. "wrażliwość lewicowa") i miał czelność w swoim języku, lepszym lub gorszym, jakoś na tę obserwację zareagować. Podobnie, w pewnym sensie nieściśle, acz z prostotą serca między nimi żegluje Pani JolaSz (moje uwielbienie dla wielkości serca).
Czy wobec tego PT. Attylo uważasz, że któraś z poniższych sytuacji (jak mniemam, która skłoniła Pana Mateusza do pochopnego wystąpienia publicznego) ma miejsce:
1. nie ma problemów (prościej - powodów do bólu),
2. powody do bólu są, ale, tak jak u de'Mello, są fałszywe i są tylko skutkiem jakichś pogardy godnych uzależnień,
3. powody są prawdziwe, ale aktualny stan rozwoju (bądź co bądż ponad dwa tysiące lat) języka KWPŁZP wystarcza, aby się, jak to się w tym języku wyraża, "nad nimi pochylić",
4. obracanie się w kategoriach społecznychjest w istocie obce ideologii (przepraszam, że używam słowa ideologia, ale moja obcość mnie na to skazuje) KWPŁZP.

Łączę wyrazy fascynacji
Szczepan, nie Pan i nie-KWPŁZP.


Śr sty 22, 2014 4:53 pm
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 156 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 33 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL