Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N kwi 28, 2024 12:53 pm



Utwórz nowy wątek Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 156 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 11  Następna strona
 Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe. 
Autor Wiadomość
Zagadywacz
Zagadywacz
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lis 25, 2013 9:29 pm
Posty: 100
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Witam,

to mój pierwszy wpis na tym forum, więc postaram się podać nieco informacji na mój temat.

Interesuje się głównie filozofią (fil. społeczna, metafizyka, etyka, estetyka, logika), ale też teologią, psychologią, socjologią, itp. W sprawach moralno/metafizycznych mam poglądy dość ortodoksyjne, katolickie. W sprawach przynależnościowych najbardziej zbliżone do nurtu kosmopolitańskiego. W kwestiach sprawowania władzy mam poglądy nie wyłaniające konkretnego systemu, zaś jeśli chodzi o gospodarkę, to kapitalizm, wolny rynek. Na mojej stronie: http://mateusz-drabik.com/ mam artykuły dokładniej opisujące moje stanowisko w poszczególnych kwestiach. To tyle w ramach wstępu.

W związku z faktem, iż moje poglądy jako całość są dość rzadko spotykane (np. większość katolików to patrioci) chciałbym poruszyć dyskusję na płaszczyźnie filozofii społecznej. W tym celu przedstawię moje argumenty na poglądy zbliżone do kosmopolitańskich. Dodatkowo dodam, że w artykułach „Krytyka patriotyzmu i nacjonalizmu” oraz „Mój kosmopolityzm” (http://mateusz-drabik.com/ ) jest to opisane szerzej, w innej narracji nieco.

Moja wersja kosmopolityzmu zawiera:

- (w połączeniu z gospodarką małych podatków) wzrost regionalnych kultur, wynikających z fizycznych, naturalnych przyczyn – obecnie te kultury są nieco pacyfikowane przez globalne firmy z przyczyn gospodarczych

- chęć dążenia do realnego wprowadzenia wspólnego, dodatkowego języka (tanim kosztem – nie jestem w ogóle zwolennikiem państwowego szkolnictwa) poprzez wprowadzenie dualistycznych nazw produktów, napisów w filmach

- zniesienie wszelkich kontroli i podatków granicznych

- zniesienie jakichkolwiek utrudnień przy osiedleniu się w dowolnym miejscu na świecie

- wykluczenie z języka używanego i oficjalnego zwrotów wzmacniających subiektywizm pochodzenia, np. nieobiektywne i stronnicze komentarze sportowe (pomijam niespieranie przeze mnie sportu z podatków), nieobiektywna ocena ludzi i działań z przeszłości. Również wyłączenie słów „polak”, „niemiec” na rzecz „człowiek z polski; z niemiec”

Argumenty na tą idee są następujące:

1. Pierwszy raz w historii świata mamy realną możliwość na globalny dialog na wystarczająco przyzwoitym poziomie, aby to stało się możliwe.

2. Wszelkie logiczne przesłanki celu życia do tego przekonują. Nie da się znaleźć logicznego, ideologicznego argumentu przeciwko wolności życia w dowolnym miejscu, możliwości komunikacji z każdym, oraz możliwości transportu, jak również odrodzeniu realnych – regionalnych kultur, które stałyby się żywym skansenem.

3. Niebezpieczeństwo wojen obniżone o ten główny powód, jakim jest rywalizacja krajów i narodów.

4. Brak marnowania pieniędzy na rywalizację, w zamian której otrzymalibyśmy współpracę.

5. Wzrost piętnowania negatywnych kultur, których absurdy byłoby widać wyraźniej przy ułatwionej, ogólnoświatowej dyskusji.

Argumentów jest rzecz jasna więcej, ale dla uproszczenia, niech pozostanie na ten moment te pięć.

Zapraszam do rozmowy, opartej o logiczne argumenty.

_________________
http://www.Mateusz-Drabik.com

https://www.youtube.com/channel/UCT2IY4w9DoRs-HwFNYX56cw


Pn lis 25, 2013 10:02 pm
Zobacz profil WWW
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn paź 04, 2010 5:53 pm
Posty: 1374
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Mateusz-Drabik napisał(a):
1. Pierwszy raz w historii świata mamy realną możliwość na globalny dialog na wystarczająco przyzwoitym poziomie, aby to stało się możliwe.

2. Wszelkie logiczne przesłanki celu życia do tego przekonują. Nie da się znaleźć logicznego, ideologicznego argumentu przeciwko wolności życia w dowolnym miejscu, możliwości komunikacji z każdym, oraz możliwości transportu, jak również odrodzeniu realnych – regionalnych kultur, które stałyby się żywym skansenem.

3. Niebezpieczeństwo wojen obniżone o ten główny powód, jakim jest rywalizacja krajów i narodów.

4. Brak marnowania pieniędzy na rywalizację, w zamian której otrzymalibyśmy współpracę.

5. Wzrost piętnowania negatywnych kultur, których absurdy byłoby widać wyraźniej przy ułatwionej, ogólnoświatowej dyskusji.

Argumentów jest rzecz jasna więcej, ale dla uproszczenia, niech pozostanie na ten moment te pięć.

Zapraszam do rozmowy, opartej o logiczne argumenty.


Rozmowa nie będzie miała sensu, jeżeli będzie opierana o "logiczne argumenty", to znaczy tylko takie argumenty które ty - w swojej nieomylności - za takowe uznasz :P

Poza tym wyskakując z pozycji "trybalistycznych" wskakujesz automatycznie w buty internacjonalizmu, który odwołuje się do innego podmiotu zbiorowego, którym nie jest już "naród" ale "ludzkość". Innymi słowy starasz się nam wmówić, że można być "katolikiem w pełnej łączności z papieżem" i jednocześnie wyznawcą doktryny którejś z sekt poprotestanckiej. Ja jestem pod tym względem mniej wyrozumiały i nie uważam, by komunista, liberał czy inny nazista mógł mówić o sobie jako o "katoliku w pełnej łączności z papieżem".
"Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie." Dodam tu jeszcze cytat z Mateusza: "Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje", co wyjaśni wątpliwości dotyczące znaczenia słowa "Mamona".
Chrystus jest bogiem zazdrosnym i raczej nie pochwala, jeżeli formalnie katolik stara się ustawić na jednym ołtarzu obok Boga jakiś "naród", "ludzkość" lub jakikolwiek inny, wymyślony w ramach innej sekty/ideologii substytut Boga Jedynego :)


Wt lis 26, 2013 1:21 pm
Zobacz profil
Zagadywacz
Zagadywacz
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lis 25, 2013 9:29 pm
Posty: 100
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Szanowny Panie,

rzadko mi się to zdarza, ale nie bardzo wiem, co mam odpisać, gdyż mam wrażenie, jakoby Pan nie mój tekst czytał.

Tak więc po kolei:

1. "Rozmowa nie będzie miała sensu, jeżeli będzie opierana o "logiczne argumenty", to znaczy tylko takie argumenty które ty - w swojej nieomylności - za takowe uznasz" - dlaczego bez powodu próbuje mnie Pan obrazić, jakoby moje argumenty miały być zakłamane, tego nie wiem. No chyba, że Pan jest zwolennikiem dyskusji na nielogiczne argumenty, ale wtedy nie mamy o czym pisać. Logiczne połączenie jest wtedy, kiedy z połączenia dwóch (zazwyczaj, może być jedna, jaki i więcej) prawdziwych tez, powstaje kolejna, która jest również prawdziwa. W takim wnioskowaniu można poddać negacji albo prawdziwość tez, albo logiczność powiązania - w innym wypadku, należy zgodzić się z przedmówcą, jeśli nie ma wymienionych podstaw, do opisanej kontrargumentacji.

2. "Poza tym wyskakując z pozycji "trybalistycznych" wskakujesz automatycznie w buty internacjonalizmu, który odwołuje się do innego podmiotu zbiorowego, którym nie jest już "naród" ale "ludzkość". " - poproszę o konkretny cytat, gdzie rzekomo tak czynię oraz wyjaśnienie Pańskiej interpretacji.

3. "Innymi słowy starasz się nam wmówić" - proszę Pana, po raz drugi zwracam uwagę, aby mnie bezpodstawnie nie oczerniać. Wmawia, to Panu znany aktor ofertę banku w telewizji. Ja przedstawiam logiczną argumentację pozbawioną perswazji oraz jestem otwarty na negacje mojego stanowiska, o czym świadczy zaistnienie w tym miejscu.

4. "można być "katolikiem w pełnej łączności z papieżem" i jednocześnie wyznawcą doktryny którejś z sekt poprotestanckiej." - poproszę o fragment, w którym ja jestem zwolennikiem poglądów sekty post-protestanckiej i wyjaśnienie.

5. "Ja jestem pod tym względem mniej wyrozumiały i nie uważam, by komunista, liberał czy inny nazista mógł mówić o sobie jako o "katoliku w pełnej łączności z papieżem" - akurat słowo komunista i nazista mają jednoznaczne dość definicje, jednak liberał ma wiele interpretacji znaczeniowych i czym innym jest np. liberał moralny, który mówi "róbta, co chceta", a czym innym jest liberał gospodarczy (czyli wolnościowiec), który walczy z socjalizmem (podobnie jak KK), czyli gwałtem na ludzkiej godności, wolnej woli oraz dobrobycie. Tak czy inaczej, zamieszczona tu filozofia społeczna jest niezbyt związana z jakimkolwiek znanym mi liberalizmem, więc nawet i w tej materii nie wiem o czym Pan pisze i proszę o zacytowanie fragmentu, oraz wytłumaczenie się.

6. " "Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie." Dodam tu jeszcze cytat z Mateusza: "Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje", co wyjaśni wątpliwości dotyczące znaczenia słowa "Mamona"." - tutaj już kompletnie nie wiem, do czego mają być te fragmenty. Zero pomysłu jak mam się do tego odnieść. Pan pisze w takim stylu, jakby KK zakazywał myślenia w dziedzinie filozofii społecznej i dobrym argumentem na ten hipotetyczny zakaz miałoby być cokolwiek, co przyniesie ślina (klawiatura w naszym przypadku). W istocie nie ma zakazu myślenia w żadnej sferze, także pojęcia nie mam o co tu chodzi i podobnie jak w powyższych punktach, czekam na fragment z mojej wypowiedzi, który ma z tymi cytatami jakiś związek oraz wytłumaczenie, jaki.

7. "Chrystus jest bogiem zazdrosnym" - po pierwsze duża litera (Bogiem), po drugie, nie jest zazdrosnym, tylko sprawiedliwym i pełnym miłości. Jak Pan będzie takie kwiatki pisał, a jakiś ateista to podłapie, to ja za Pana się tłumaczyć nie będę.

8. "nie pochwala, jeżeli formalnie katolik stara się ustawić na jednym ołtarzu obok Boga jakiś "naród", "ludzkość" lub jakikolwiek inny, wymyślony w ramach innej sekty/ideologii substytut Boga Jedynego" - no właśnie, tu się mogę zgodzić, chociaż stawianie na pierwszym miejscu ludzkości, jako miłości bliźniego można na upartego uznać za tożsamość miłości do Boga, ale mimo wszystko z tym cytatem się generalnie zgadzam. Co ciekawsze, jak do tej pory mnie Pan w dziwny sposób starał się krytykować, po czym na końcu poparł Pan moje stanowisko jako tako, więc tym bardziej nie rozumiem, o co tu chodzi. Nie znamy się jeszcze prawie wcale, ale mam wrażenie, że więcej czytania za zrozumieniem i pisania odpowiedzi w sposób przemyślany, by nie zaszkodziło.

_________________
http://www.Mateusz-Drabik.com

https://www.youtube.com/channel/UCT2IY4w9DoRs-HwFNYX56cw


Wt lis 26, 2013 5:12 pm
Zobacz profil WWW
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn paź 04, 2010 5:53 pm
Posty: 1374
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Mateusz-Drabik napisał(a):
Szanowny Panie,
rzadko mi się to zdarza, ale nie bardzo wiem, co mam odpisać, gdyż mam wrażenie, jakoby Pan nie mój tekst czytał.

W internecie przyjęło się nie stosować tego rodzaju tytułów jak "pan" czy szanowny Pan" a stosuje się barbarzyńską modę zwracania się na "ty". Też mi się to nie podoba, ale zdążyłem się już do tego przyzwyczaić.
Ad rem:
Według Heideggera zrozumienie jest funkcją zawierzenia. Innymi słowy najpierw w coś wierzymy a dopiero w drugiej kolejności zaczynamy to rozumieć. Jest to spostrzeżenie zgodne ostatnimi rewelacjami na temat działania mózgu (oczywiście tamto wychodzi z pozycji ściśle fizykalistycznych ale nie wpływa to na sam fakt potwierdzenia intuicji Heideggera)

Ad 1
dlaczego bez powodu próbuje mnie Pan obrazić, jakoby moje argumenty miały być zakłamane, tego nie wiem. No chyba, że Pan jest zwolennikiem dyskusji na nielogiczne argumenty, ale wtedy nie mamy o czym pisać. Logiczne połączenie jest wtedy, kiedy z połączenia dwóch (zazwyczaj, może być jedna, jaki i więcej) prawdziwych tez, powstaje kolejna, która jest również prawdziwa. W takim wnioskowaniu można poddać negacji albo prawdziwość tez, albo logiczność powiązania - w innym wypadku, należy zgodzić się z przedmówcą, jeśli nie ma wymienionych podstaw, do opisanej kontrargumentacji.
1. Nie zauważyłem u siebie żadnych specjalnych skłonności do obrażania. Jeżeli "obrażaniem" jest także wypowiadanie się na temat prawdy lub fałszu, czy w ogóle naruszenia osobistej nietykalności - także intelektualnej - to sam także stałem się w tym miejscu ofiarą takich prakrtyk. Nie zamierzam jednak z tego powodu rozdzierać szat i nie rozpłaczę się. Od dziecka mama uczyła mnie szacunku dla prawdy i dążenia do jej poznania a dążąc do tak szczytnego celu nieustannie stykamy się z kłamstwem rozumianym na sposób platoński.
2. wychodząc ze wspomnianej już intuicji Heideggera wynika wprost, że tylko wierząc możemy zrozumieć. Innymi słowy trafia do nas jako racjonalne i logicznie spójne tylko to, co sami w wysokim stopniu wyznajemy. Tym samym stwierdzałem obserwowalną empirycznie i zgodną z nauką Kościoła tezę o tym, że słuchając człowiek nabiera wiary a nabierając wiary, otrzymuje z czasem "w prezencie" zrozumienie. Dobrze uchwycił to Mann w Doktorze Faustusie.
3. Logika jest narzędziem formalnym a nie materialnym. Tym samym pomimo tego, że jest jednym z najlepszych - dostępnych nam narzędzi weryfikacji jakości opisu rzeczywistości - nie jest narzędziem absolutnym, ponieważ nie tylko nie jest pozbawiona założeń ale wręcz przeciwnie: skupiają się w niej wszystkie możliwe założenia, co daje możliwość udowodnienia na jej bazie wszelkich sensów. Stąd zresztą wzięła się hołubiona przez wszelkie lewactwo metoda dekonstrukcji, którą zaczęto postrzegać jako metodę stanowiącą wartość samą w sobie i dla siebie.

Ad 2
poproszę o konkretny cytat, gdzie rzekomo tak czynię oraz wyjaśnienie Pańskiej interpretacji.
W całości pierwszej wypowiedzi istnieje wyłącznie odwoływanie się do "historii świata".
Co więcej, z całego wywodu wynika wprost przekonanie, że świat jest wartością samą w sobie i dla siebie a także przekonanie, że można pracować nad jego odmianą poprzez manipulowanie instytucjami funkcjonującymi w ramach rzeczywistości ludzkiej.
Tkwi w tym jakaś forma mesjanizmu przedchrystusowego (politycznego) a skoro tak, to oczywistym jest wniosek, jaki wysnułem.

Ad 3
proszę Pana, po raz drugi zwracam uwagę, aby mnie bezpodstawnie nie oczerniać. Wmawia, to Panu znany aktor ofertę banku w telewizji. Ja przedstawiam logiczną argumentację pozbawioną perswazji oraz jestem otwarty na negacje mojego stanowiska, o czym świadczy zaistnienie w tym miejscu.
Wracamy do wstępu i Heideggera :)

Ad 4
poproszę o fragment, w którym ja jestem zwolennikiem poglądów sekty post-protestanckiej i wyjaśnienie.
Komentarz/wyjaśnienie do pkt. 2. Pomocną może też być lektura Voegelina i Taubesa (obaj zaczynają być tłumaczeni na jęz. polski)

Ad 5
akurat słowo komunista i nazista mają jednoznaczne dość definicje, jednak liberał ma wiele interpretacji znaczeniowych i czym innym jest np. liberał moralny, który mówi "róbta, co chceta", a czym innym jest liberał gospodarczy (czyli wolnościowiec), który walczy z socjalizmem (podobnie jak KK), czyli gwałtem na ludzkiej godności, wolnej woli oraz dobrobycie. Tak czy inaczej, zamieszczona tu filozofia społeczna jest niezbyt związana z jakimkolwiek znanym mi liberalizmem, więc nawet i w tej materii nie wiem o czym Pan pisze i proszę o zacytowanie fragmentu, oraz wytłumaczenie się.
Tekst ten obnaża całkowitą nieznajomość natury idei i jej wpływu na człowieka i ludzką rzeczywistość.
Nie ma istotnych różnic między komunistą, liberałem czy nazistą. Różnice mają charakter czysto symboliczny i w całości spór dotyczy nie wartości i celów ale środków i metod, jakimi mają one być wprowadzane.

Ad 6
tutaj już kompletnie nie wiem, do czego mają być te fragmenty. Zero pomysłu jak mam się do tego odnieść. Pan pisze w takim stylu, jakby KK zakazywał myślenia w dziedzinie filozofii społecznej i dobrym argumentem na ten hipotetyczny zakaz miałoby być cokolwiek, co przyniesie ślina (klawiatura w naszym przypadku). W istocie nie ma zakazu myślenia w żadnej sferze, także pojęcia nie mam o co tu chodzi i podobnie jak w powyższych punktach, czekam na fragment z mojej wypowiedzi, który ma z tymi cytatami jakiś związek oraz wytłumaczenie, jaki.
Wyznając "ludzkość" nie da się razem wyznawać Boga. Do pewnego stopnia różnice mogą być trudne do zauważenia (stąd np. niektórzy wyznawcy "narodu" łatwo godzą to wyznanie z chrystianizmem).

Ad 7
po pierwsze duża litera (Bogiem), po drugie, nie jest zazdrosnym, tylko sprawiedliwym i pełnym miłości. Jak Pan będzie takie kwiatki pisał, a jakiś ateista to podłapie, to ja za Pana się tłumaczyć nie będę.
Tak na wstępie? Od razu małostkowe wytykanie rzeczywistych lub urojonych błędów gramatycznych?
Z tego, co piszę może oczywiście coś wziąć dla siebie jakiś ateista ale będzie to tylko wyraz zupełnego niezrozumienia. Za brak kwalifikacji odbiorcy nie mogę brać odpowiedzialności.

Ad 8
no właśnie, tu się mogę zgodzić, chociaż stawianie na pierwszym miejscu ludzkości, jako miłości bliźniego można na upartego uznać za tożsamość miłości do Boga, ale mimo wszystko z tym cytatem się generalnie zgadzam. Co ciekawsze, jak do tej pory mnie Pan w dziwny sposób starał się krytykować, po czym na końcu poparł Pan moje stanowisko jako tako, więc tym bardziej nie rozumiem, o co tu chodzi. Nie znamy się jeszcze prawie wcale, ale mam wrażenie, że więcej czytania za zrozumieniem i pisania odpowiedzi w sposób przemyślany, by nie zaszkodziło.
Nie krytykowałem i nie popieram :) Pogodzić ze sobą miłość do ludzkości z miłością do człowieka może tylko ktoś, kto gruntownie nie rozumie zawartości przynajmniej jednego z tych terminów.


Wt lis 26, 2013 7:28 pm
Zobacz profil
Zagadywacz
Zagadywacz
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lis 25, 2013 9:29 pm
Posty: 100
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
„W internecie przyjęło się nie stosować tego rodzaju tytułów jak "pan" czy szanowny Pan" a stosuje się barbarzyńską modę zwracania się na "ty". Też mi się to nie podoba, ale zdążyłem się już do tego przyzwyczaić.” – można to tak określić, ale przecież nie „czepiałem” się Pana o zwrot „ty”, albo mam jakieś problemy z pamięcią. Ja traktuję osoby w internecie tak samo, jak osoby na żywo. Do nieznajomego, dorosłego człowieka zwracam się na Pan.

„Według Heideggera zrozumienie jest funkcją zawierzenia. Innymi słowy najpierw w coś wierzymy a dopiero w drugiej kolejności zaczynamy to rozumieć. Jest to spostrzeżenie zgodne ostatnimi rewelacjami na temat działania mózgu (oczywiście tamto wychodzi z pozycji ściśle fizykalistycznych ale nie wpływa to na sam fakt potwierdzenia intuicji Heideggera)”- dziękuję za tą sprezentowaną lekcję historii filozofii, ale kolokwialnie mówiąc, co mnie opinia tego Pana obchodzi? Ja wiem, że większość ludzi posługuje się przeświadczeniami, których zaciekle broni, zamiast dążyć do prawdy, bo tak działa dysonans poznawczy – co zapewne chciał mi Pan przekazać. Nie zmienia to faktu, że z większością ludzie tematów ideologicznych nie poruszam, a mniejszość, interesująca się sprawami ideologicznymi, powinna umieć w zdecydowanym stopniu odrzucić pozory i subiektywizm.

Ad. 1.1. No z góry zarzucił mi Pan, że mam zamiar robić jakieś przekręty logiczne. Nie jest to chyba doskonały punkt wyjścia, ale też nie mam zamiaru ciągnąć tego wątku, tak tylko zaznaczyłem, bo mi się to rzuciło w oczy.

Ad. 1.2. To Pańskie odwoływanie się do tego, a owego człowieka mi się nie podoba, bo w wątku piszemy ja i Pan, a nie Heidegger, czy jaki inny. Nikt z nas nie umie odrzucić subiektywizmu w 100%, ale na pewnym poziomie powinniśmy radzić sobie z tym na tyle dobrze, aby móc dojść do porozumienia, aby było widać, kto kombinuje, robi propagandę, a kto pisze logicznie. Jak się ktoś na czymś nie zna, albo chwilowo nie ma pomysłu, to niech się na jakiś temat nie wypowiada, na tym polega cnota pokory. Dziś za dużo jest tendencji przeciwnej, gdzie jak ktoś nie wie, co ma napisać/powiedzieć, to się na to i owo powoła; twierdzi, że wie lepiej i zadowolony jest z siebie – nie mówię o Panu, tylko ogólnie, jak takie coś się może skończyć.

Ad. 1.3. Pan strasznie mąci. Jasne, jak jakiś lewak weźmie za tezę wyjściową prawdziwość ateizmu, to i logicznie na tej podstawie sobie może udowodnić zasadność czegokolwiek. Cóż z tego, skoro logika mówi, że nie można zbudować prawdziwego wniosku, na błędnej tezie. To, co ja pisałem o logice, dotyczy logiki absolutnej właśnie, która generuje prawdę. Prawda musi być logiczna w całej rozciągłości, a nieprawda musi zawierać w sobie elementy nielogiczne.

Ad. 2. „W całości pierwszej wypowiedzi istnieje wyłącznie odwoływanie się do "historii świata".
Co więcej, z całego wywodu wynika wprost przekonanie, że świat jest wartością samą w sobie i dla siebie a także przekonanie, że można pracować nad jego odmianą poprzez manipulowanie instytucjami funkcjonującymi w ramach rzeczywistości ludzkiej.
Tkwi w tym jakaś forma mesjanizmu przedchrystusowego (politycznego) a skoro tak, to oczywistym jest wniosek, jaki wysnułem.” – Pan ma jakieś przedziwne podejście do tematu, nie spotkałem się z chociażby podobnym traktowaniem moich poglądów na sprawy przynależnościowe. Gdzie ja się cały czas odwołuje do historii świata, to nie wiem, bo zazwyczaj mówię o odmiennej niż do tej pory sytuacji teraźniejszej, jak również o ideach na przyszłość. Używa Pan dużo sformułowań, które prawdopodobnie tylko odruchowo rozumieją jacyś ludzie, z którymi na co dzień Pan ma do czynienia, bo inaczej nie umiem sobie tego wytłumaczyć. Np. to: „że świat jest wartością samą w sobie i dla siebie” – rozumieć to można na 1000 sposobów. Następne: „można pracować nad jego odmianą poprzez manipulowanie instytucjami funkcjonującymi”. Jeszcze jedno: „Tkwi w tym jakaś forma mesjanizmu przedchrystusowego” – czyli czego konkretnie? Proszę Pana, mamy zasadniczo trzy główne podejścia w kwestiach przynależnościowych: nacjonalizm, patriotyzm i kosmopolityzm. Nie wnikam w jakieś światy same w sobie, mesjanizmy i manipulowanie. Po prostu każdy interesujący się sprawami ideologicznymi staje w taki czy inny sposób przed wyborem: w którym z nich siebie widzi, albo pomiędzy którymi jest niezdecydowany, lub elementy których mu odpowiadają. Ja widzę siebie w 80-90% w kosmopolityzmie, jednak w przeciwieństwie do typowego kosmopolityzmu nie jestem za:
a) Bezwzględną kastracją kultur, a jedynie tendencjami do obiektywnego dialogu, który przyczynia się z czasem do ginięcia najgłupszych i najbardziej subiektywnych elementów kultur. Co więcej, jestem jak najbardziej za realnymi mikrokulturami, wynikającymi z realnych faktów, np. wyjątkowość kultury rybackiej, bo jest w zatoce, wyjątkowość kultury góralskiej, bo jest w górach, wielkomiejskiej, bo jest w metropolii, czy też wszelkich wyjątkowych regionów, gdzie np. z powodu nietypowych zasobów naturalnych występuje coś innego, niż w reszcie świata, np. domy z białego kamienia na południu Włoch.
b) Nie jestem również za twierdzeniem, że świat jest „naszą ojczyzną”, bo nie ma żadnego powodu do nazywania tak czegokolwiek, gdyż to słowo jest bezpowrotnie zepsute. Postuluję brak jakichkolwiek „ojczyzn”, tylko normalne, obiektywne traktowanie miejsca swojego pochodzenia i innych miejsc. Sentyment do miejsca pochodzenia to kwestia poboczna i niesprzeczna z moim postulatem.
c) No i nie jestem za tym, co proponują niektóre interpretacje kosmopolityzmu, czyli za laicyzmem ideologicznym, jako drogą do sprawiedliwości i wolności. Jestem za kosmopolityzmem Katolickim.

Być może trudno będzie nam się dotrzeć w tej rozmowie, jeśli będzie się ona ciągnąć, ale moim zdaniem lepiej rozmawiać o konkretach, jakie poglądy są lepsze i dlaczego.

Ad. 3. Żaden Heidegger nie jest moim guru. Jak już wspomniałem nie podoba mi się sama tendencja promowania subiektywizmu, jako konkurencji dla logiki, bo to najczęściej oznacza szybki skok w bok, jak tylko się nie ma logicznych argumentów. Dysonans poznawczy i przeświadczenia ma każdy, ale na pewnym poziomie, musi umieć nad nimi panować. Nie robimy tu polityki żadnej, żeby grać na sumieniach, zbierać elektorat, itp. Rozmawiamy o ideologii na płaszczyźnie logicznej.

Ad. 4. Widzę zatem, że jest Pan z tych, co rzucają na prawo i lewo jakimiś epitetami, które brzmią tajemniczo, ale niewiadomo o co chodzi. Mniejsza z tym, jakoś to przeżyje. A co do lektur, to ja nie mam czasu robić tego, co sam wiem, że mam do robienia, a jak bym zaczął czytać i oglądać to, co by sobie inni życzyli, to bym podziękował z góry. Powtórzę to, co na początku wiadomości – rozmawiamy ja i Pan. Jak Pan samodzielnie nie chce/nie umie/nie ma czasu bronić jakiejś tezy, czy jej dowodzić, to trudno.

Ad. 5. „Tekst ten obnaża całkowitą nieznajomość natury idei i jej wpływu na człowieka i ludzką rzeczywistość. Nie ma istotnych różnic między komunistą, liberałem czy nazistą. Różnice mają charakter czysto symboliczny i w całości spór dotyczy nie wartości i celów ale środków i metod, jakimi mają one być wprowadzane.” – proszę Pana, konkrety są potrzebne, a nie stwierdzania a priori, co się Panu podoba. Janusz Korwin-Mikke nie jest komunistą, a Godfrey Bloom nie jest nazistą. Eh, już miałem nadzieję na jakiś dialog oparty o konkrety, a tu kolejny zaczytany w jakimś niszowym środowisku, co świata poza nim nie widzi. Ostatnio mi się sami tacy jak Pan trafiają. Jak nie jakiś antyklerykał, co ma 100 linków dziennie „dowodzących”, że Kościół to największy zbrodniarz w historii, promujący antykoncepcję, itd., to teraz Pan, że liberał gospodarczy jest komunistą. Trzymajcie mnie. To może na wstępie powie mi Pan, jakie są Pańskie poglądy na ustrój gospodarczy? Bo moje są liberalne właśnie, tj, zarząd danego regionu powinien zajmować się tylko utrzymaniem porządku w nim i w sprawach moralnych dać weto Kościołowi Katolickiemu, a nie przymusowo zabierać pieniądze na „opiekuńcze” i „darmowe”: szkolnictwo, medycynę, drogownictwo, sport, zarządzanie oszczędnościami i wiele, wiele innych. Usługi w tych i innych sektorach sterowanych przez Państwo są wbrew wobec ludzkiej godności, woli i dobrobytu przymusem narzucane, a w imię ich funkcjonowania kradzione są pieniądze, jak tylko się da. Miłością bliźniego i wobec Boga jest to, jak bardzo dążymy do prawdy, do logiki, do ładu i liberalizm gospodarczy jest tu całkowicie odmienny od socjalizmu, który to jest podstawą komunizmu i jego skrajną formą. Socjalizm jest po to, aby w słabych zarządach demokratycznych móc mieć władzę nad ludem, bo bez socjalizmu, nie wygra się wyborów, gdyż jest za mało płaszczyzn do siania propagandy.

Ad. 6. Panie, posiadanie poglądów nie jest jakimś wyznawaniem niewiadomo, czego. Ciekaw jestem Pańskich poglądów niezmiernie.

Ad. 7. „Tak na wstępie? Od razu małostkowe wytykanie rzeczywistych lub urojonych błędów gramatycznych?” – No na forum Katolickim, to „Boga” by wypadało z dużej pisać.
„Z tego, co piszę może oczywiście coś wziąć dla siebie jakiś ateista ale będzie to tylko wyraz zupełnego niezrozumienia. Za brak kwalifikacji odbiorcy nie mogę brać odpowiedzialności.” – jak to nie, za wszystko musi Pan brać odpowiedzialność. To ja się „schleję” publicznie i powiem, że nie interesuje mnie branie odpowiedzialności za tych, którzy zostaną przez to alkoholikami. Tak na serio, to nie piję alkoholu i podobnie jak w kwestii alkoholu, tak i w innych wszystko, co jest niedoskonałe, może wodzić na pokuszenie. Przy ostatniej spowiedzi mówiłem księdzu, iż spożywałem napój energetyzujący przy dzieciach – wszystko się liczy.

Ad. 8 „Pogodzić ze sobą miłość do ludzkości z miłością do człowieka może tylko ktoś, kto gruntownie nie rozumie zawartości przynajmniej jednego z tych terminów.” – przecież jasno napisałem, że tylko przy ekstremalnej interpretacji można to tak przyporządkować. Generalnie miłość do świata/ludzkości jest zazwyczaj kojarzona z witalizmem i ja też bym to tak przyporządkował, ale i tak o wiele lepszy witalizm, niż patriotyzmy i nacjonalizmy wszelkie, bo równie pusty, a mniej złych emocji produkuje.

_________________
http://www.Mateusz-Drabik.com

https://www.youtube.com/channel/UCT2IY4w9DoRs-HwFNYX56cw


Wt lis 26, 2013 11:25 pm
Zobacz profil WWW
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn paź 04, 2010 5:53 pm
Posty: 1374
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Mateusz-Drabik napisał(a):
można to tak określić, ale przecież nie „czepiałem” się Pana o zwrot „ty”, albo mam jakieś problemy z pamięcią. Ja traktuję osoby w internecie tak samo, jak osoby na żywo. Do nieznajomego, dorosłego człowieka zwracam się na Pan.

Oj Panie bracie! Po co ta walka? Z kim i o co? Nikomu nie zarzucałem stosowania "pańskich form" ale ekskuzowałem własne - przynależne synom Chama:) Powinienem był przyjąć konwencję zgodną z polskimi tradycjami, ale - jak już napisałem - consuetudo altera natura est :) Wiem, że to nie jest usprawiedliwienie dla ulegania barbaryzacji form, ale na początek może wystarczy :)

dziękuję za tą sprezentowaną lekcję historii filozofii, ale kolokwialnie mówiąc, co mnie opinia tego Pana obchodzi?
Hmmmm... Nie wiem czy tego rodzaju postawa jest dobrym wstępem do dyskusji... Sądziłem, że osobie, która deklaruje swoje zainteresowania filozofią nazwisko tego czy innego filozofa umożliwi przekazywanie treści bez słów poprzez odwoływanie się pod pewnych struktur i schematów intelektualnych. Tak się w każdym razie przyjęło w tego rodzaju dialogach :)
Ale znowu o formie miast o meritum.

Ja wiem, że większość ludzi posługuje się przeświadczeniami, których zaciekle broni, zamiast dążyć do prawdy, bo tak działa dysonans poznawczy – co zapewne chciał mi Pan przekazać. Nie zmienia to faktu, że z większością ludzie tematów ideologicznych nie poruszam, a mniejszość, interesująca się sprawami ideologicznymi, powinna umieć w zdecydowanym stopniu odrzucić pozory i subiektywizm.
Dysonans poznawczy odnosi się do nieco innego schematu, więc nie dokładnie o top mi chodziło. Pomimo tego, że odrzucam ideologię "oświecenia", nie które z jej postulatów do pewnego stopnia staram się stosować. Dotyczy to zwłaszcza postulatu precyzyjności. Do postulatu kompletności mam nieco inny stosunek (tj. rozumiem ten postulat zupełnie inaczej niż czynili to i czynią "oświeceni"), co jednak nie zmienia faktu, że czym innym jest dysonans poznawczy a czym innym struktura poznania - a do tej się odnosiłem odnosząc się do struktury "logicznych argumentów" (bo o to cała ta niepotrzebna awantura). Innymi słowy nie obrażałem się a na wstępie dążyłem do uzgodnienia języka, jakim mamy się posługiwać w naszej dyskusji. Być może jestem staroświecki, ale uczono mnie, że dyskusja, aby mogła do czegoś doprowadzić, musi opierać się na fundamencie wspólnego języka i wspólnej wizji rzeczywistości zastanej a w przypadku dążenia do wypracowania nowych lub modyfikowania starych instytucji, konieczne też jest uzgodnienie wartości i ich hierarchii.

Ad. 1.1. No z góry zarzucił mi Pan, że mam zamiar robić jakieś przekręty logiczne. Nie jest to chyba doskonały punkt wyjścia, ale też nie mam zamiaru ciągnąć tego wątku, tak tylko zaznaczyłem, bo mi się to rzuciło w oczy.
Panie Boże wybacz, bo nie zdzierżę dłużej.... :) Odpowiedź jak wyżej.

Ad. 1.2. To Pańskie odwoływanie się do tego, a owego człowieka mi się nie podoba, bo w wątku piszemy ja i Pan, a nie Heidegger, czy jaki inny. Nikt z nas nie umie odrzucić subiektywizmu w 100%, ale na pewnym poziomie powinniśmy radzić sobie z tym na tyle dobrze, aby móc dojść do porozumienia, aby było widać, kto kombinuje, robi propagandę, a kto pisze logicznie. Jak się ktoś na czymś nie zna, albo chwilowo nie ma pomysłu, to niech się na jakiś temat nie wypowiada, na tym polega cnota pokory. Dziś za dużo jest tendencji przeciwnej, gdzie jak ktoś nie wie, co ma napisać/powiedzieć, to się na to i owo powoła; twierdzi, że wie lepiej i zadowolony jest z siebie – nie mówię o Panu, tylko ogólnie, jak takie coś się może skończyć.
Już napisałem: odwoływanie się do nazwisk, porządkuje materię dyskusji, umieszcza ją w pewnych strukturach i utrudnia radosny woluntaryzm, który nie daje niczego poza samozadowoleniem i zaspokojeniem instynktu zabójcy :)
Ponadto nigdzie nie mianowałem się bogiem, bym mógł przypisywać sobie "obiektywizm". Obiektywizm jest strukturą logiczną, która zakłada odwoływanie się do prawdy. Jedynym podmiotem, który może to robić bez obawy fałszu jest Bóg. Ja nim nie jestem, więc nigdy nie uzurpowałem sobie praw do stosowania przymiotnika "obiektywny" jako przydomka do nazwiska :)
Generalnie - w odniesieniu do istoty ludzkiej - postulat obiektywizmu jest postulatem, by każdy starał się unieść stołek, na którym siedzi. Choćby z tej przyczyny nie warto odwoływać się do obiektywizmu w dyskusji, w której chcemy dotrzeć do prawdy a nie "prawdami" się wzajemnie okładać :D
W każdym razie warto pamiętać, że idealizm niemiecki nie przyniósł najlepszych owoców, więc może nie warto przyjmować jego struktur i płynących z nich implikacji.

Ad. 1.3. Pan strasznie mąci. Jasne, jak jakiś lewak weźmie za tezę wyjściową prawdziwość ateizmu, to i logicznie na tej podstawie sobie może udowodnić zasadność czegokolwiek. Cóż z tego, skoro logika mówi, że nie można zbudować prawdziwego wniosku, na błędnej tezie. To, co ja pisałem o logice, dotyczy logiki absolutnej właśnie, która generuje prawdę. Prawda musi być logiczna w całej rozciągłości, a nieprawda musi zawierać w sobie elementy nielogiczne.
Kłopot w tym, że prawda znajduje się tylko w jednym dokumencie (a właściwie zbiorze dokumentów), jakim jest Pismo Święte. Tym samym większość tez krążących w logosferze z definicji jest piramidą zawierającą błędne założenia, tezy i idee. Tylko zachowując zdrowy sceptycyzm do przyjmowanych tez, możemy uniknąć wpływom fałszywych proroków (czyli każdego mówcy posiadającego charyzmę :) ).

Ad. 2. Pan ma jakieś przedziwne podejście do tematu, nie spotkałem się z chociażby podobnym traktowaniem moich poglądów na sprawy przynależnościowe. Gdzie ja się cały czas odwołuje do historii świata, to nie wiem, bo zazwyczaj mówię o odmiennej niż do tej pory sytuacji teraźniejszej, jak również o ideach na przyszłość. Używa Pan dużo sformułowań, które prawdopodobnie tylko odruchowo rozumieją jacyś ludzie, z którymi na co dzień Pan ma do czynienia, bo inaczej nie umiem sobie tego wytłumaczyć. Np. to: „że świat jest wartością samą w sobie i dla siebie” – rozumieć to można na 1000 sposobów. Następne: „można pracować nad jego odmianą poprzez manipulowanie instytucjami funkcjonującymi”. Jeszcze jedno: „Tkwi w tym jakaś forma mesjanizmu przedchrystusowego” – czyli czego konkretnie? Proszę Pana, mamy zasadniczo trzy główne podejścia w kwestiach przynależnościowych: nacjonalizm, patriotyzm i kosmopolityzm. Nie wnikam w jakieś światy same w sobie, mesjanizmy i manipulowanie. Po prostu każdy interesujący się sprawami ideologicznymi staje w taki czy inny sposób przed wyborem: w którym z nich siebie widzi, albo pomiędzy którymi jest niezdecydowany, lub elementy których mu odpowiadają. Ja widzę siebie w 80-90% w kosmopolityzmie, jednak w przeciwieństwie do typowego kosmopolityzmu nie jestem za:
a) Bezwzględną kastracją kultur, a jedynie tendencjami do obiektywnego dialogu, który przyczynia się z czasem do ginięcia najgłupszych i najbardziej subiektywnych elementów kultur. Co więcej, jestem jak najbardziej za realnymi mikrokulturami, wynikającymi z realnych faktów, np. wyjątkowość kultury rybackiej, bo jest w zatoce, wyjątkowość kultury góralskiej, bo jest w górach, wielkomiejskiej, bo jest w metropolii, czy też wszelkich wyjątkowych regionów, gdzie np. z powodu nietypowych zasobów naturalnych występuje coś innego, niż w reszcie świata, np. domy z białego kamienia na południu Włoch.
b) Nie jestem również za twierdzeniem, że świat jest „naszą ojczyzną”, bo nie ma żadnego powodu do nazywania tak czegokolwiek, gdyż to słowo jest bezpowrotnie zepsute. Postuluję brak jakichkolwiek „ojczyzn”, tylko normalne, obiektywne traktowanie miejsca swojego pochodzenia i innych miejsc. Sentyment do miejsca pochodzenia to kwestia poboczna i niesprzeczna z moim postulatem.
c) No i nie jestem za tym, co proponują niektóre interpretacje kosmopolityzmu, czyli za laicyzmem ideologicznym, jako drogą do sprawiedliwości i wolności. Jestem za kosmopolityzmem Katolickim.

Pytanie: Czy będąc katolikiem jestem nacjonalistą, patriotą czy kosmopolitą?
A może jest tak, że mamy oddać cesarzowi co cesarskie a Bogu oddać, co boskie i tym samym nie odwoływać się do któregokolwiek z podmiotów zbiorowych??
Odwoływanie się do podmiotu zbiorowego usuwa perspektywę historii świętej i zastępuje ją perspektywą historycyzmu turgotowskiego (bez znaczenia w której odmianie)

Ad. 3. Żaden Heidegger nie jest moim guru. Jak już wspomniałem nie podoba mi się sama tendencja promowania subiektywizmu, jako konkurencji dla logiki, bo to najczęściej oznacza szybki skok w bok, jak tylko się nie ma logicznych argumentów. Dysonans poznawczy i przeświadczenia ma każdy, ale na pewnym poziomie, musi umieć nad nimi panować. Nie robimy tu polityki żadnej, żeby grać na sumieniach, zbierać elektorat, itp. Rozmawiamy o ideologii na płaszczyźnie logicznej.
Nikt od ciebie nie żąda, byś miał Heideggera za guru. Nie zmienia to jednak faktu, że jest on autorem pewnych myśli i schematów, które warto identyfikować choćby przez szacunek dla autora.

Ad. 5.proszę Pana, konkrety są potrzebne, a nie stwierdzania a priori, co się Panu podoba. Janusz Korwin-Mikke nie jest komunistą, a Godfrey Bloom nie jest nazistą.
Nie przypominam sobie, by pisał coś takiego. Napisałem tylko, że wszystkie sekty poprotestanckie wyznają jeden rdzeń ideologiczny a różnice między nimi w swej istocie dotyczą warstwy symbolicznej a także akceptowanych środków dla realizacji tych samych celów. Nie napisałem, że wszelkie przynależności, które z tych wyznań wynikają nie są prawomocne. Napisałem, że nie muszę przejmować się osobno komunistami, nazistami, liberałami, zielonymi, feministkami, politycznymi sodomitami itp itd., skoro mogę ich wszystkich wrzucić do jednego worka (w sensie klasyfikacyjnym liberalizm jest fundamentem wszystkich ideologii oświeceniowych, choć - nie wiedzieć czemu - traktuje się go jako osobną ideologię).
Powiem więcej: Chcę się odnosić do rzeczywistości a nie z osobna do jakichś kolejnych ideologicznych miazmatów.

Ad. 6. Panie, posiadanie poglądów nie jest jakimś wyznawaniem niewiadomo, czego. Ciekaw jestem Pańskich poglądów niezmiernie.
A kto twierdzi że ideologie są wyznawaniem "nie wiadomo czego"? Ideologie są formą wyznawania bardzo konkretnych rzeczy (oczywiście przy uwzględnieniu całej nieskończonej złożoności rzeczywistości). Nie zamierzam twierdzić, że rzeczy te nie posiadają swojego korzenia w chrześcijaństwie. To, co twierdzę, to tylko to, że wszystkie one nie miałyby warunków po powstania i realizacji swych okropności, gdyby nie Luter i jego herezja.

Ad. 7. jak to nie, za wszystko musi Pan brać odpowiedzialność. To ja się „schleję” publicznie i powiem, że nie interesuje mnie branie odpowiedzialności za tych, którzy zostaną przez to alkoholikami. Tak na serio, to nie piję alkoholu i podobnie jak w kwestii alkoholu, tak i w innych wszystko, co jest niedoskonałe, może wodzić na pokuszenie. Przy ostatniej spowiedzi mówiłem księdzu, iż spożywałem napój energetyzujący przy dzieciach – wszystko się liczy.
Nie widzę najmniejszego powodu, bym miał doszukiwać się w sobie źródeł dla całego zła na tym świecie. Nie jestem Bogiem ani szatanem i nie ma powodu, bym mógł sobie ich cechy przypisywać.
Cóż... Jeżeli uważasz, że spożywanie napojów energetyczne czy alkoholu samo w sobie jest grzechem to kwestia twojej wrażliwości a z tym dyskutować nie mogę i nawet nie chcę, bo wszystko zejdzie do poziomu prymitywnego moralizatorstwa a tego raczej wolałbym uniknąć.

Ad. 8 przecież jasno napisałem, że tylko przy ekstremalnej interpretacji można to tak przyporządkować. Generalnie miłość do świata/ludzkości jest zazwyczaj kojarzona z witalizmem i ja też bym to tak przyporządkował, ale i tak o wiele lepszy witalizm, niż patriotyzmy i nacjonalizmy wszelkie, bo równie pusty, a mniej złych emocji produkuje.
Ekstremalnej? Nie bardzo rozumiem. Miłość do człowieka to miłość do empirycznej jednostki a miłość do ludzkości do miłość do wizji człowieka, jaką w ramach każdej z ideologii się wytwarza. Niezależnie od cech, jakie przypisuje się temu ideałowi, ci bardziej żarliwi wyznawcy stawiają postulat usunięcia tych "niewłaściwych" ludzi, więc ludzi nie odpowiadających przyjętym kryteriom, by w ten sposób ułatwić zwycięstwo "prawdziwego człowieka" nad jakimiś "podróbkami" złego demiurga, który w każdej z ideologii ma jakąś inną twarz.


Śr lis 27, 2013 2:00 pm
Zobacz profil
Zagadywacz
Zagadywacz
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lis 25, 2013 9:29 pm
Posty: 100
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Zrobię nowe, osobne punkty dla tego, co jest poza istotą tematu i dla tego, co w niej jest, a więc, najpierw to poza (sprawy organizacyjne):

1. „Powinienem był przyjąć konwencję zgodną z polskimi tradycjami” – mnie osobiście to nie tyle o tradycje, co bardziej o logikę chodzi, żeby do obcych mówić inaczej, bardziej oficjalnie, a że akurat w tym języku jest taka forma, to takiej używam w tym celu.

2. „Nie wiem czy tego rodzaju postawa jest dobrym wstępem do dyskusji... Sądziłem, że osobie, która deklaruje swoje zainteresowania filozofią nazwisko tego czy innego filozofa umożliwi przekazywanie treści bez słów poprzez odwoływanie się pod pewnych struktur i schematów intelektualnych. Tak się w każdym razie przyjęło w tego rodzaju dialogach” – znam jako tako historię filozofii, dla jednego za dużo, dla drugiego za mało, aczkolwiek jestem zwolennikiem nie powoływania się na nazwiska, nurty, itp., co Pan najwyraźniej lubi. Przyczyna jest taka, że są duże różnice interpretacyjne i często więcej to przeszkadza, niż pomaga. Niezawodna i prosta metoda, czyli: cytat, rzeczowa kontrargumentacja, wskazująca na błędy w logice - jest najskuteczniejsza.

3. „Innymi słowy nie obrażałem się a na wstępie dążyłem do uzgodnienia języka, jakim mamy się posługiwać w naszej dyskusji. Być może jestem staroświecki, ale uczono mnie, że dyskusja, aby mogła do czegoś doprowadzić, musi opierać się na fundamencie wspólnego języka i wspólnej wizji rzeczywistości zastanej a w przypadku dążenia do wypracowania nowych lub modyfikowania starych instytucji, konieczne też jest uzgodnienie wartości i ich hierarchii.” – to jest prawda, ale z moich doświadczeń wynika, że wspólny język się odnajduje „w praniu”, tak po prostu.

4. „Ponadto nigdzie nie mianowałem się bogiem, bym mógł przypisywać sobie "obiektywizm". Obiektywizm jest strukturą logiczną, która zakłada odwoływanie się do prawdy. Jedynym podmiotem, który może to robić bez obawy fałszu jest Bóg. Ja nim nie jestem, więc nigdy nie uzurpowałem sobie praw do stosowania przymiotnika "obiektywny" jako przydomka do nazwiska.
Generalnie - w odniesieniu do istoty ludzkiej - postulat obiektywizmu jest postulatem, by każdy starał się unieść stołek, na którym siedzi. Choćby z tej przyczyny nie warto odwoływać się do obiektywizmu w dyskusji, w której chcemy dotrzeć do prawdy a nie "prawdami" się wzajemnie okładać.
W każdym razie warto pamiętać, że idealizm niemiecki nie przyniósł najlepszych owoców, więc może nie warto przyjmować jego struktur i płynących z nich implikacji.” – ale chyba jest Pan bardziej obiektywny, niż jakiś Janusz Palikot, itp.? No właśnie… Nie każe Panu się odwoływać do swojej obiektywności, ale do dążenia do ideału w obiektywności, poprzez logikę, a to chyba może, a nawet powinien Pan robić. Tak samo ja.

5. „Kłopot w tym, że prawda znajduje się tylko w jednym dokumencie (a właściwie zbiorze dokumentów), jakim jest Pismo Święte. Tym samym większość tez krążących w logosferze z definicji jest piramidą zawierającą błędne założenia, tezy i idee. Tylko zachowując zdrowy sceptycyzm do przyjmowanych tez, możemy uniknąć wpływom fałszywych proroków (czyli każdego mówcy posiadającego charyzmę).” – z tym PŚ to dość odważna teza, według mnie błędna. Pomijam już różne funkcje terminu prawda, np. „To drzewo nazywamy dębem” – zdanie prawdziwe, ale Biblia jest sama w sobie, bez odpowiedniego interpretatora relatywnie mało pożyteczna. Dając menelowi pod sklepem KKK i Biblię, to z tego pierwszego więcej dobrego wywnioskuje, niż z Biblii. Rozumiem, co ma Pan na myśli i w pewnym sensie się zgadzam, ale nazwałbym to po prostu zbiorem pism, przedstawiających Prawdę o Bogu i człowieku, nadaną nam przez Boga. Co do zdrowego sceptycyzmu, to chyba podobne zależności opisałem w artykule „Fundamenty” na mojej stronie: http://mateusz-drabik.com/ - to tak „nawiasem mówiąc”.

6. „Nie przypominam sobie, by pisał coś takiego. Napisałem tylko, że wszystkie sekty poprotestanckie wyznają jeden rdzeń ideologiczny a różnice między nimi w swej istocie dotyczą warstwy symbolicznej a także akceptowanych środków dla realizacji tych samych celów. Nie napisałem, że wszelkie przynależności, które z tych wyznań wynikają nie są prawomocne. Napisałem, że nie muszę przejmować się osobno komunistami, nazistami, liberałami, zielonymi, feministkami, politycznymi sodomitami itp itd., skoro mogę ich wszystkich wrzucić do jednego worka (w sensie klasyfikacyjnym liberalizm jest fundamentem wszystkich ideologii oświeceniowych, choć - nie wiedzieć czemu - traktuje się go jako osobną ideologię).
Powiem więcej: Chcę się odnosić do rzeczywistości a nie z osobna do jakichś kolejnych ideologicznych miazmatów.” – Pańskie wypowiedzi często sprawiają wrażenie oderwanych od rzeczywistości i to jest pewnego rodzaju problem, bo Pan je sobie roztłumacza na swój sposób, a reszta jest zdziwiona, ja bynajmniej. Owszem, można do komunizmu dopisać jakieś patologiczne znaczenie liberalizmu, ale mnie osobiście liberalizm (konkretnie ekonomiczny) kojarzy się zdecydowanie bardziej z Kościołem Katolickim.

7. „To, co twierdzę, to tylko to, że wszystkie one nie miałyby warunków po powstania i realizacji swych okropności, gdyby nie Luter i jego herezja.” – i tego się trzymajmy. Luter jest mniej lub bardziej winny wielu głupich rozumień rozmaitych ideologii – mogę się zgodzić.

8. „Nie widzę najmniejszego powodu, bym miał doszukiwać się w sobie źródeł dla całego zła na tym świecie.” – nie całego, ale trochę.

9. „Cóż... Jeżeli uważasz, że spożywanie napojów energetyczne czy alkoholu samo w sobie jest grzechem” – alkoholu tak, bo może wpływać na ubytek wartości moralnych, energetyków nie, bo nie mogą. Są stosunkowo niezdrowe, a promowanie tego w stosunku do dzieci jest niemoralne, natomiast samemu wolno nam je pić, nie będąc w sprzeczności z moralnością.

10. „Ekstremalnej? Nie bardzo rozumiem. Miłość do człowieka to miłość do empirycznej jednostki a miłość do ludzkości do miłość do wizji człowieka, jaką w ramach każdej z ideologii się wytwarza. Niezależnie od cech, jakie przypisuje się temu ideałowi, ci bardziej żarliwi wyznawcy stawiają postulat usunięcia tych "niewłaściwych" ludzi, więc ludzi nie odpowiadających przyjętym kryteriom, by w ten sposób ułatwić zwycięstwo "prawdziwego człowieka" nad jakimiś "podróbkami" złego demiurga, który w każdej z ideologii ma jakąś inną twarz.” – rozumiem, o co Panu chodzi, ale nie będę tłumaczył, o co mnie chodzi, bo to kwestia naszych różnych podejść do poznania i ukazywania informacji.

No a odtąd nowa punktacja do spraw związanych z tematem:

1. „A może jest tak, że mamy oddać cesarzowi co cesarskie a Bogu oddać, co boskie i tym samym nie odwoływać się do któregokolwiek z podmiotów zbiorowych?” – tak, tylko przy dzisiejszych realiach socjalizmu przeciętny człowiek nie wie, co cesarskie, co Boskie. Pan chyba nie jest za tym, żeby rozłożyć ręce, powiedzieć, niech się dzieje wola nieba i nic nie robić? Bo to mało sensowne jest, czyli mało Katolickie, jak kto woli.

2. „Odwoływanie się do podmiotu zbiorowego usuwa perspektywę historii świętej i zastępuje ją perspektywą historycyzmu turgotowskiego (bez znaczenia w której odmianie).” – no ale jedne relacje międzyludzkie są antykatolickie, promują wrogość, zazdrość i hedonizm zbiorowy, a drugie dają normalność i neutralność. Nie wyobrażam sobie, jak mogłoby mnie nie obchodzić, jakie mam poglądy.

Jak widać ukształtowała się patologia ilościowa w wątku, więc proponuję ograniczać w miarę możliwości kwestie organizacyjne, a poszerzać rozmowę na temat, bo jestem poszukiwaczem (zaciekawionym) argumentów na patriotyzm i nacjonalizm od dawna, jako, że jest to pogląd (ten pierwszy) wyznawany przez niemal każdego, bez względu na wszystko inne, a pogląd niewłaściwy moim zdaniem.

_________________
http://www.Mateusz-Drabik.com

https://www.youtube.com/channel/UCT2IY4w9DoRs-HwFNYX56cw


Cz lis 28, 2013 11:47 am
Zobacz profil WWW
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 30, 2010 10:26 am
Posty: 2778
Płeć: mężczyzna
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Pomysły Mateusza wielce piękne i ładne sa, i trudno nie uznać tego programu ogólnoświatowego pokoju i harmonii za pociągający. Jednak nie podoba mi się proponowany sposób ich wprowadzenia. Z tego co rozumiem Mateusz chciałby swoje pomysły wprowadzić odgórnie i na siłę. Zapewne z pomocą jakiegoś ogólnoświatowego rządu i ogólnoświatowej policji. No bo trudno się spodziewać aby cała ludzkość nagle dała się ponieść sile argumentów i przyjęła ten program dobrowolnie i z entuzjazmem. Zawsze się jakieś oporne jednostki lub grupy trafia i co w tedy? Olać ich czy przymusić?
Ja jestem na tyle stary że pamiętam końcówkę poprzedniej próby wprowadzenia ogólnoświatowej szczęśliwości w wykonaniu tych panów:
Obrazek
Wprawdzie ich poglądy na religie i rynek były odmienne od Mateuszowych ale tezy o internacjonalizmie były podobne. czym to sie skończyło - wiadomo.
Nowsze próby "postępu odgórnego" w postaci politycznej poprawności i ich efekty są też znane...
na pocieszenie powiem że jednoczenie sie ludzi w coraz większej struktury na koniec ogólnoświatowe jest procesem naturalnym (wynikającym z postepu technicznego) i należy się spodziewać ich naturalnego postępu. Jednak próby przyśpieszania go na siłę dają efekty odwrotne od zamierzonych.
polecam książkę na ten temat:
Obrazek


Pt lis 29, 2013 7:09 pm
Zobacz profil
Zagadywacz
Zagadywacz
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lis 25, 2013 9:29 pm
Posty: 100
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Witam nowego rozmówcę.

„Z tego co rozumiem Mateusz chciałby swoje pomysły wprowadzić odgórnie i na siłę.” – Prawdziwość tego zdania zależy od tego, co Pan przez nie rozumie. Gdybym był zarządcom jakiegoś terenu wprowadziłbym to, co jest zasadne wprowadzać bez konsultacji z innymi zarządcami (np. obiektywność i neutralność wypowiedzi podmiotów w sferze publicznej – bez jakiejś inwigilacji rzecz jasna, jestem za wolnością osobistą), a w pozostałych kwestiach prowadziłbym rozmowy. Będąc zarządcą trudno jest oceniać, co jest „na siłę”, a co nie. Wprowadza się to, co uznaje za zasadne.

„Zapewne z pomocą jakiegoś ogólnoświatowego rządu i ogólnoświatowej policji.” – tutaj chyba wybiega Pan za daleko „oczyma stereotypu”. – Nie jestem jakimś szalonym wizjonerem, który już tu po cichu planuje rewolucję. Postuluję pogląd, który zdaje się mi być realny i dobry. Jakbym był jakimś królem królów, czy innym tego typu, a zgraja nacjonalistów demolowałaby miasta tu i ówdzie, to bym kazał ich spałować i wsadzić, gdzie jest miejsce dla chuliganów (Nie jestem zwolennikiem państwowego, socjalistycznego więziennictwa, więc byłoby to więzienie prywatne, gdzie ktoś zarabia na pracy więźniów, a nie mają „wakacje”). Taki stan rzeczy jest raczej nierealny, więc na dzień dzisiejszy po prostu ogłaszam, postuluję, zachęcam, aby ludzie z określonych powodów przestali być patriotami i nacjonalistami, bo podstawowym atrybutem jakiegoś poglądu, aby mógł zaistnieć w rzeczywistości, jest jego rozpowszechnienie.

„No bo trudno się spodziewać aby cała ludzkość nagle dała się ponieść sile argumentów i przyjęła ten program dobrowolnie i z entuzjazmem.” – patrząc na kraj, w którym żyję, to większość postulatów nie spotkałaby się z jakimś zauważalnym oporem, bo co komu przeszkadza zobiektywizowanie narracji publicznej czy dwujęzyczność w tejże sferze? Możliwość niepłacenia ceł i innych tego typu, też raczej nikomu by nie przeszkadzała, jakbym się odpowiednio porozumiał z ościennymi regionami organizacyjnymi. Rzecz jasna mam więcej poglądów w innych płaszczyznach, ale jak rozumiem mówimy tylko o tej, przedstawionej w wątku. Tak więc, poza środowiskami nacjonalistycznymi, które zazwyczaj zachowują się bezmyślnie przy jakiejkolwiek krytyce ich kraju, reszta społeczeństwa prawdopodobnie zareagowałaby neutralnie. Nie proponuję przecież jakiegoś zakazu używania słów w sferze prywatnej, a jedynie osobom wypowiadającym się oficjalnie, publicznie.

„Zawsze się jakieś oporne jednostki lub grupy trafia i co w tedy? Olać ich czy przymusić?” – zależy, co takie jednostki robią. Na wszelkiego rodzaju demolowanie i burdy ja osobiście jestem uczulony, i nie toleruję „tolerancji” dla takich zachowań. Musi Pan zadawać pytania precyzyjniej, bo pływam po oceanie przypuszczeń, co Pan ma na myśli.

„ale tezy o internacjonalizmie były podobne. czym to sie skończyło - wiadomo.” – konkrety poproszę. Jak chce mnie Pan porównywać do jakichś Leninów, to potrzebne są twarde dowody, a nie domysły. Ostatni dokument Papieża – „Evangelii Gaudium” – też ma pewne akcenty rozłożone jakby był rozprawą lewicową (w określonym celu), a nią nie jest.

„Nowsze próby "postępu odgórnego" w postaci politycznej poprawności i ich efekty są też znane...” – tutaj również konkrety potrzebne.

„Jednak próby przyśpieszania go na siłę dają efekty odwrotne od zamierzonych.
polecam książkę na ten temat”- to znaczy, że według Pana mam czekać 300 lat, aż patriotyzm i nacjonalizm się wypalą, a obecne kraje same rozpadną na mniejsze regiony funkcjonujące we współpracy? Nie sądzę, aby twierdzenie, że coś się samo zrobi, było alternatywą wobec promowania tego.

_________________
http://www.Mateusz-Drabik.com

https://www.youtube.com/channel/UCT2IY4w9DoRs-HwFNYX56cw


So lis 30, 2013 12:07 am
Zobacz profil WWW
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 30, 2010 10:26 am
Posty: 2778
Płeć: mężczyzna
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Nie chciałbym sugerować że Pan Mateusz chciałby od razu wprowadzić swoje poglądy w życie na sposób Batiuszki Stalina. jednak zwracam uwagę że socjalizm i komunizm tez zaczynał sie od szczytnych haseł i głaskania po główce co potem nazwano socjalizmem utopijnym.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Socjalizm_utopijny
Niestety realizacja tej utopii w praktyce skończyła sie tak jak się skończyła czyli gułagami i ludobójstwem.
Bo to tak jest że na każdej przemianie społecznej ktoś zyskuje a ktoś traci. Naturalne jest więc że część ludzi zmianę popiera a część jej się przeciwstawia. Jeśli więc władze zamiast pozostawić sprawy swojemu naturalnemu biegowi chce te zmiany aktywnie promować będzie zmuszona przełamywać ten opór. Jeśli będzie to robić w sposób łagodny np przez edukację społeczeństwa uzyska jedynie nieznaczne przyśpieszenie procesu. Jesli natomiast pójdzie w rozwiązania siłowe, to uzyska tylko silniejszy opór co poskutkuje postępującą eskalacją przemocy.
W praktyce nie ma w historii przykładu rewolucji (burżuazyjnej socjalistycznej czy jakiejkolwiek innej) która nie skończyła by sie terrorem.
Jest jeden wyjątek: Rewolucja Amerykańska w wyniku której powstały USA. W tym wypadku jednak nie chodziło o narzucenie społeczeństwu zmian ale o usankcjonowanie zmian które już zachodziły w sposób naturalny i pozbycie sie władz brytyjskich które w tym przeszkadzały.
Według mnie historia która ponoć jest magistra vitae uczy że sprawy społeczne należy pozostawić ich własnemu biegowi a zadaniem władzy jest przede wszystkim im nie przeszkadzać.
To tak samo jak z gospodarką. Im mniej sie rząd mniesza tym lepiej.


So lis 30, 2013 1:37 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn paź 04, 2010 5:53 pm
Posty: 1374
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
["Mateusz-Drabik"]
1. „Powinienem był przyjąć konwencję zgodną z polskimi tradycjami” – mnie osobiście to nie tyle o tradycje, co bardziej o logikę chodzi, żeby do obcych mówić inaczej, bardziej oficjalnie, a że akurat w tym języku jest taka forma, to takiej używam w tym celu.

A ja dam sobie spokój z kontynuowaniem wątku moralizatorskiego. Nikomu on nie przyniesie korzyści, więc nie ma o co kopii kruszyć.

2. „Nie wiem czy tego rodzaju postawa jest dobrym wstępem do dyskusji... Sądziłem, że osobie, która deklaruje swoje zainteresowania filozofią nazwisko tego czy innego filozofa umożliwi przekazywanie treści bez słów poprzez odwoływanie się pod pewnych struktur i schematów intelektualnych. Tak się w każdym razie przyjęło w tego rodzaju dialogach” – znam jako tako historię filozofii, dla jednego za dużo, dla drugiego za mało, aczkolwiek jestem zwolennikiem nie powoływania się na nazwiska, nurty, itp., co Pan najwyraźniej lubi. Przyczyna jest taka, że są duże różnice interpretacyjne i często więcej to przeszkadza, niż pomaga. Niezawodna i prosta metoda, czyli: cytat, rzeczowa kontrargumentacja, wskazująca na błędy w logice - jest najskuteczniejsza.
Jaki cytat? Człowieku! ...
Dobra - liczymy do dziesięciu (1,2,3,4,5,6,7,8,9,10) - spokój :)
Często nie da sią odwoływać do konkretnych cytatów z konkretnych prac. Tak jak w twojej wypowiedzi. Jest to jakaś przedziwaczna mieszanka historyzmu turgotowkiego w odmianie Hegla albo nawet Marksa a do tego silne pozytywistyczne zacięcie, które wymagałoby odwołań co najmniej do Comte'a i Milla...
I nie chodzi tu o "historię filozofii", które to pojęcie samo w sobie wymaga akceptacji historyzmu "oświeceniowego". Tu chodzi o identyfikację schematów i struktur formalnych, których przywołanie znakomicie skraca czas wymagany do skonstruowania jakiejkolwiek wypowiedzi.
Na zabawy, które proponujesz mógł pozwolić sobie Platon. Ja do formy dialogu nie mam najwyższej estymy i jednak wolę dyskusję, która mode doprowadzić raczej do czegoś niż niczego :)

3. to jest prawda, ale z moich doświadczeń wynika, że wspólny język się odnajduje „w praniu”, tak po prostu.
"Tak po prostu" wspólny język znajdziesz w dyskusji o 4 literach Maryni a nie wizji rzeczywistości zastanej :D

4. ale chyba jest Pan bardziej obiektywny, niż jakiś Janusz Palikot, itp.? No właśnie… Nie każe Panu się odwoływać do swojej obiektywności, ale do dążenia do ideału w obiektywności, poprzez logikę, a to chyba może, a nawet powinien Pan robić. Tak samo ja.
O tyle tylko, o ile mogę odwołać się do jedynej prawdy, jaką dysponujemy, tj. do Słowa Bożego. Kłopot w tym, że nawet do Słowa Bożego wprost odwołać się nie da (wbrew luterskim majakom, choć osobiście nie uważam Lutra za aż tak wielkiego idiotę, by zasadę sola scriptura stosował bezpośrednio :D On po prostu musiał jakoś uzasadnić jakoś swój bunt przeciw następcom św. Piotra, więc uległ podszeptom szatana i odwołał się "wprost" do Słowa Bożego).
Podsumowując: odwoływać się możemy poważnie wyłącznie do woli poznania prawdy. Prawda z natury rzeczy jest tym, co jest, jest zatem (poza Bogiem) jedynym, co z natury rzeczy jest obiektywne, choć jako coś, co nie jest podmiotem i nie przekazuje komunikatów postulatowi obiektywizmu poddać się nie może.
My natomiast jako ludzie możemy jedynie starać się stosować Słowo Boże w interpretacji Kościoła, zawierającej w sobie mądrość pracy podejmowanej przez stulecia i własny, z natury rzeczy bardzo ograniczony rozum. Tylko te narzędzia dają nam prawo do odwoływania się do prawdy, choć nadal nie wprost.

5. z tym PŚ to dość odważna teza, według mnie błędna. Pomijam już różne funkcje terminu prawda, np. „To drzewo nazywamy dębem” – zdanie prawdziwe, ale Biblia jest sama w sobie, bez odpowiedniego interpretatora relatywnie mało pożyteczna. Dając menelowi pod sklepem KKK i Biblię, to z tego pierwszego więcej dobrego wywnioskuje, niż z Biblii. Rozumiem, co ma Pan na myśli i w pewnym sensie się zgadzam, ale nazwałbym to po prostu zbiorem pism, przedstawiających Prawdę o Bogu i człowieku, nadaną nam przez Boga. Co do zdrowego sceptycyzmu, to chyba podobne zależności opisałem w artykule „Fundamenty” na mojej stronie: http://mateusz-drabik.com/ - to tak „nawiasem mówiąc”.
Naprawdę nie ma potrzeby zarzucania mi stosowania zasady sola scriptura :) To - delikatnie rzecz ujmując - zarzut mocno nieuzasadniony :)

6. Pańskie wypowiedzi często sprawiają wrażenie oderwanych od rzeczywistości i to jest pewnego rodzaju problem, bo Pan je sobie roztłumacza na swój sposób, a reszta jest zdziwiona, ja bynajmniej. Owszem, można do komunizmu dopisać jakieś patologiczne znaczenie liberalizmu, ale mnie osobiście liberalizm (konkretnie ekonomiczny) kojarzy się zdecydowanie bardziej z Kościołem Katolickim.
I słusznie. Liberalizm to przefermentowana doktryna Lutra, która wszak jest buntem przeciw zasadzie posłuszeństwa w Kościele katolickim. Komunizm natomiast nie wypadł sroce spod ogona, ale jest dalszym procesem fermentu tej herezji. W obu przypadkach przyjmowana jest przywrócona przez liberalizm forma żydowskiego mesjanizmu politycznego (tj. odwoływanie się do raju jako rzeczywistości ściśle "ziemskiej" i to nie dla człowieka jako takiego ale "ludzkości", którą każda sekta poluterska definiuje sobie w inny sposób) i w obu przypadkach "raj" ten definiowany jest w sposób zbliżony. Stąd np. bardzo trudno wskazać na znaczące różnice pomiędzy wizją Marksa a np. Rawlsa czy Dworkina, choć ten pierwszy posługiwał się językiem stricte pozytywistycznym a ci następni językiem bardziej "emocjonalnym" i tym samym odwołującym się "wprost" do idei miast czynić to za pośrednictwem "faktów", które są w istocie zideologizowaną formą idei. Stąd zresztą reakcją na ideologię ideologii jest obecnie ideologia bezideowości. Stąd moje odniesienie do postu wstępnego, który poprzez odwołanie do ideologii idei ma prowadzić do zanegowania ideologii bezideowości.

Ja staram się odwoływać do idei, która jeszcze nie jest fetyszem. Wiem, że to zawsze będzie wyglądało sztucznie i niewiarygodnie ale to kwestia bagażu ideologicznych schematów, które nosimy, i z których nie możemy się "ot tak" otrząsnąć. Ważne jednym, by się starać.

I na tym właśnie polega różnica pomiędzy mną i palikotem. Ja przyjmuję ideę prawdy jako takiej a nie ideologię kontraktualną Rawlsa, zakładającą (nie wprost - ta jego ideologia także odwołuje się do czegoś, czego nie było i nie mogło być - w tym przypadku do "sytuacji pierwotnej", która sama w sobie jest właśnie formą ideologią idei prawdy), że prawdę ustala się przez poznawanie "ducha czasu" (Zeitgeist), nie tyle poddającego się ile kontynuującego "postęp".

Jeszcze inaczej:
o ile prawdę obecnie przyjmuje się w kategoriach czysto wewnątrzświatowych (tj. odrzuca się pozadoczesny jej charakter), to można ją przyjmować albo jako produkt kontraktu, którego formą zawierania jest plebiscyt (konserwatyści immanentni), albo jako konsekwencję idei (ogólnie rewolucjoniści, czyli cała "lewica" + konserwatyści transcendentni, do których ty się zaliczasz). Różnica pomiędzy lewakami a konserwatystami transcendentnymi (prawakami :) ) polega na tym głównie, że ci pierwsi są prawnukami z nieprawego łoża (z "lewicy heglowskiej") wywodzącymi się od Hegla a ci drudzy są prapraprawnukami :D z prawego łoża wywodzący się od Turgota.

7. i tego się trzymajmy. Luter jest mniej lub bardziej winny wielu głupich rozumień rozmaitych ideologii – mogę się zgodzić.
No to się nie rozumiemy. Luter chodzi na postronku szatana, ponieważ nie byłoby go bez pychy leżącej u podstaw buntu przeciw autorytetowi Kościoła. Dopiero z tego szatańskiego nasienia wyrosły dalsze - odluterskie - herezje - w tym herezje "oświeceniowe".

8. nie całego, ale trochę.
No to trzeba było "nieco" inaczej sformułować swoje napomnienie. Albo uznajemy obecność wolnej woli i przyjmujemy konsekwencję tego założenia, jaką jest odpowiedzialność tylko za własne czyni i zaniechania, albo nie. Innymi słowy, jeżeli dziecko ukradnie batona w sklepie to jego rodzic odpowiada nie za kradzież a za to, że nie wpoił dziecku zbyt twardo zasady "nie kradnij".

9. „Cóż... Jeżeli uważasz, że spożywanie napojów energetyczne czy alkoholu samo w sobie jest grzechem” – alkoholu tak, bo może wpływać na ubytek wartości moralnych, energetyków nie, bo nie mogą. Są stosunkowo niezdrowe, a promowanie tego w stosunku do dzieci jest niemoralne, natomiast samemu wolno nam je pić, nie będąc w sprzeczności z moralnością.
Właśnie. Może. Nie ma tu żadnych konieczności. Poza tym na czym polegał cud w Kanie Galilejskiej? Nie na tym aby, że Chrystus przemienił stągwie z wodą w stągwie z winem?? Czy w ten sposób zgrzeszył??

Poza tym zupełnie ignorujesz ten banalny fakt, że sfermentowane soki (i nie tylko :) ) są jedyną naturalną formą uzyskiwania płynu zdatnego do picia w rzeczywistości zanieczyszczenia zbiorników wody pitnej zanieczyszczeniami naturalnymi (fekaliami i innymi produktami przemiany materii ożywionej). Dlatego piwo, wino i inne alkohole nie były swego czasu produktem kaprysu a zwyczajnej konieczności życiowej. Skoro picie wody było ryzykowne, to trzeba było pić alkohol. Chrystus też o tym wiedział.

10. rozumiem, o co Panu chodzi, ale nie będę tłumaczył, o co mnie chodzi, bo to kwestia naszych różnych podejść do poznania i ukazywania informacji.
Innymi słowy wracamy do dyskusji na temat konieczności uzgadniania języka i wizji rzeczywistości. Nie możemy dyskutować, gdy jeden z uczestników dyskusji nie wie, co jego partner ma na myśli używając takich lub innych słów.

1. tak, tylko przy dzisiejszych realiach socjalizmu przeciętny człowiek nie wie, co cesarskie, co Boskie. Pan chyba nie jest za tym, żeby rozłożyć ręce, powiedzieć, niech się dzieje wola nieba i nic nie robić? Bo to mało sensowne jest, czyli mało Katolickie, jak kto woli.
A skąd niby brała się zła sława tzw. celników? Czy z tego, że zakres "tego, co cesarskie" był "jasny, prosty" i nie podlegający dyskusji"??
Powiem tak: prawo stanowione ze swej natury nie odwołuje się do rzeczywistości ale do jakiejś jej idei. Stąd różne interpretacje różnych stanów faktycznych i różne przyporządkowywanie przepisów do "ustalonego stanu faktycznego" w ramach procesu subsumcji.
Pęknięcie pomiędzy tym co jest i tym, co być powinno jest stanem normalnym i absolutnie nieusuwalnym. Tylko oszołomy w rodzaju JKM mogą twierdzić inaczej. Jest to typowe hasło polityczne, które odwołuje się wyłącznie do płynących ze wspomnianego pęknięcia emocji.
Dzięki temu łatwiej nie wywołać sprzeciwu wobec rewolucyjnych tez (marksiści odwoływani się do "wyzysku", feministki i polityczni sodomici odwołują się do "dyskryminacji" a wyznawcy religii kapitalizmu (np. w wersji neoliberalnej Nozicka) odwołują się do "okradania" obywatela przez państwo, po to, by "uzasadnić" radykalne, rewolucyjne postulaty.

2. no ale jedne relacje międzyludzkie są antykatolickie, promują wrogość, zazdrość i hedonizm zbiorowy, a drugie dają normalność i neutralność. Nie wyobrażam sobie, jak mogłoby mnie nie obchodzić, jakie mam poglądy.
Nie ma relacji "antykatolickich". Używanie takiej zbitki słownej świadczy o tym, że jej głosiciel nie wierzy w Chrystusa Zbawiciela ale w "ludzkość" "dążącą" do zbawienia w granicach "konserwatywnego raju".
Chrystus nie był "konserwatystą" i nie był rewolucjonistą. Chrystus był/jest Bogiem.
"Katolicyzm" nie jest ideologią a wykładem Słowa Bożego,który legł u podstaw "cywilizacji łacińskiej". I teraz wszystko zależy bardziej od tego, czy bardziej cenić Chrystusa, czy "cywilizację łacińską". Konserwatyści (zwłaszcza transcendentni) bardziej cenią "cywilizację łacińską" a katolicy Chrystusa. Odwołujemy się do podobnych symboli (tj. symbole są te same, ale znaczą już co innego), ale wierzymy w innych bogów. Ja wierzę w Jezusa Zbawiciela a konserwatyści najczęściej w "naród", choć zdarzają się także wyznawcy "ludzkości".


N gru 01, 2013 8:10 pm
Zobacz profil
Zagadywacz
Zagadywacz
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lis 25, 2013 9:29 pm
Posty: 100
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Przepraszam za zwłokę w odpisywaniu,

Do Pana Eryka Bloodaexe:

„Nie chciałbym sugerować że Pan Mateusz chciałby od razu wprowadzić swoje poglądy w życie na sposób Batiuszki Stalina. jednak zwracam uwagę że socjalizm i komunizm tez zaczynał sie od szczytnych haseł i głaskania po główce co potem nazwano socjalizmem utopijnym.” – prawda, z tym że jest różnica taka, że ja jestem antysocjalistą. Moje postulaty nie mają możności czegoś tak złego, jak „przymusowe dobro” za ukradzione pieniądze. Musiałby je ktoś przeinaczyć.

„Jeśli więc władze zamiast pozostawić sprawy swojemu naturalnemu biegowi chce te zmiany aktywnie promować będzie zmuszona przełamywać ten opór. Jeśli będzie to robić w sposób łagodny np przez edukację społeczeństwa uzyska jedynie nieznaczne przyśpieszenie procesu. Jesli natomiast pójdzie w rozwiązania siłowe, to uzyska tylko silniejszy opór co poskutkuje postępującą eskalacją przemocy.” – pisze Pan o naturalnym biegu działań i ja jestem elementem tego naturalnego biegu. W dzisiejszej Europie, bynajmniej w mojej ocenie większość rzeczy dotyczących młodego pokolenia zmienia się na złe. Jedną z niewielu rzeczy pozytywnych jest obiektywność i normalność względem innych ludzi, która jest przytłumiana przez wciąż „klepany” patriotyzm. Nie ma żadnej potrzeby gloryfikacji patriotyzmu, jest potrzeba gloryfikacji czegoś zbliżonego do kosmopolityzmu. Zupełnie dwoma różnymi tematami jest ocena i opis moich postulatów tu i teraz, a ocena i opis wprowadzania ich w życie, gdybym był władcą absolutnym – co jest skrajnie nieprawdopodobne. Pomimo tej nieprawdopodobności wypisałem Panu w poprzedniej wiadomości, że jedyne, z czym mógłby być pewien problem, to protesty środowisk nacjonalistycznych, ale uważam, że ludzie zachowujący się agresywnie, nieodwołujący się do obiektywności, logiki, pożytku – oraz niemający żądnych uszczerbków, poza nie promowaniem ich negatywnej ideologii, nie powinni liczyć na nic innego, jak opór siłowy, który zapobiega zniście i marnotrawstwu. Kolejna kwestia, to fakt, iż mój postulat nie jest żadnym wprowadzaniem rewolucyjnych idei. Jest raczej wyprowadzaniem dziwactwa, subiektywizmu, bezpodstawnej wrogości, marnotrawstwa wysiłków. To tak jakby mówić, że wprowadzenie wolego rynku jest rewolucją – nie, jest zlikwidowaniem wrzodu o nazwie socjalizm.

„Według mnie historia która ponoć jest magistra vitae uczy że sprawy społeczne należy pozostawić ich własnemu biegowi a zadaniem władzy jest przede wszystkim im nie przeszkadzać.
To tak samo jak z gospodarką. Im mniej sie rząd mniesza tym lepiej.” – sam Pan krytykuje socjalizm, a mnie jakoby zabrania krytykowania czegoś, co jest również sztuczne i zbędne. Ja nie jestem jakimś rewolucjonistą, który chce „zmieniać świat”. Jestem elementem tego „biegu” spraw społecznych. Przecież biegu spraw społecznych by nie było, gdyby nie ludzie w nim uczestniczący. Zarazem staram się zaznaczyć, że tylko we „współpracy” z KK idea kosmopolityzmu ma sens. Jako szerzenie laickości, która prowadzi do lewactwa, na pewno kosmopolityzm nie jest dobry.

Do Pana Attyla:

W Pańskiej odpowiedzi widzę wiele nieporozumień względem mojej poprzedniej wiadomość, oraz stos kolejnych wątków, co do których będzie mnóstwo następnych obszernych ustaleń. Bardzo źle czuję się z tym, gdy ktoś się napracował, a niepotrzebnie, ale wydaje mi się, że nasza dalsza rozmowa nie ma racji bytu. Istnieją między nami zbyt duże różnice na zbyt wielu płaszczyznach, aby można było uznać nasze „porozumiewanie się” za sensowne.

Mam za to wrażenie, że Pański zapał i kompetencje można dobrze wykorzystać w innej sprawie. Na innym forum napotkałem antyklerykała, który zalewa forum stosem spamu. Typowy propagator: kolorowa czcionka, pogrubienie, mnóstwo linków. Ja próbowałem z nim dyskutować, ale on na mój styl prowadzenia dialogu nie reaguje, stara się go zminimalizować i zlekceważyć, gdyż wie, że większość ludzi nie czyta ze zrozumieniem. Jeśli czuje się Pan na siłach i ma wolę, to proszę się nim zająć, oto jeden z jego wątków, gdzie ja próbowałem go jakoś „zlikwidować”:

ciach- nie przenosimy sporów z innych forów. (merss)

_________________
http://www.Mateusz-Drabik.com

https://www.youtube.com/channel/UCT2IY4w9DoRs-HwFNYX56cw


Wt gru 03, 2013 4:04 pm
Zobacz profil WWW
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn paź 04, 2010 5:53 pm
Posty: 1374
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
["Mateusz-Drabik"]
W Pańskiej odpowiedzi widzę wiele nieporozumień względem mojej poprzedniej wiadomość, oraz stos kolejnych wątków, co do których będzie mnóstwo następnych obszernych ustaleń. Bardzo źle czuję się z tym, gdy ktoś się napracował, a niepotrzebnie, ale wydaje mi się, że nasza dalsza rozmowa nie ma racji bytu. Istnieją między nami zbyt duże różnice na zbyt wielu płaszczyznach, aby można było uznać nasze „porozumiewanie się” za sensowne.
Niestety, nie napracowałem się. Wręcz przeciwnie. Za mało mam czasu, by się napracować. Dlatego często moje wypowiedzi nie są wolne od nieścisłości i innych mniej lub bardziej ewidentnych braków.
Ale jeżeli nie masz chęci dalej kontynuować wymiany zdań ze mną, to nie ma sprawy - nie obrażę się :)
Jednak nie rozumiem skąd nagle miałyby się wziąć te nieprzebyte odległości między nami. Obaj opisujemy się jako "katolicy w pełnej łączności z papieżem", więc wydaje się, że odległości między nami nie są duże i raczej nie mogą dotyczyć kwestii istotnych.
Wszcząłeś wątek o tematyce społeczno - politycznej, więc na ten temat pisałem, a kwestie polityczne to przecież niezbyt istotny drobiazg i to drobiazg, w ramach którego nie mam żadnych fundamentalistycznych stanowisk. Ot widzę rzeczywistość, i staram się ją jak najlepiej opisywać.

Mam za to wrażenie, że Pański zapał i kompetencje można dobrze wykorzystać w innej sprawie. Na innym forum napotkałem antyklerykała, który zalewa forum stosem spamu. Typowy propagator: kolorowa czcionka, pogrubienie, mnóstwo linków. Ja próbowałem z nim dyskutować, ale on na mój styl prowadzenia dialogu nie reaguje, stara się go zminimalizować i zlekceważyć, gdyż wie, że większość ludzi nie czyta ze zrozumieniem. Jeśli czuje się Pan na siłach i ma wolę, to proszę się nim zająć, oto jeden z jego wątków, gdzie ja próbowałem go jakoś „zlikwidować”:
Nie mam skłonności do biegania po różnych forach. Uczestniczę w tym jednym i wystarcza mi to. Dosyć tutaj zaprzańców, bym miał biegać, szukać ich w innych miejscach :)
A co do zapału, to też nie jest tak jak myślisz. Po prostu dobrze się bawię i tyle :)


Wt gru 03, 2013 9:26 pm
Zobacz profil
Zagadywacz
Zagadywacz
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lis 25, 2013 9:29 pm
Posty: 100
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Panie Attyla,

"Jednak nie rozumiem skąd nagle miałyby się wziąć te nieprzebyte odległości między nami." - nie mają się wziąć, bo jak to bokserzy mawiają, ja "nic do Pana nie mam", po prostu zanim się dobrze porozumiemy, trochę czasu by minęło, może przy innej okoliczności pójdzie lepiej. Wszystko jest "ok".

_________________
http://www.Mateusz-Drabik.com

https://www.youtube.com/channel/UCT2IY4w9DoRs-HwFNYX56cw


Wt gru 03, 2013 11:02 pm
Zobacz profil WWW
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn paź 04, 2010 5:53 pm
Posty: 1374
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Filozofia Społeczna, kwestie przynależnościowe.
Mateusz-Drabik napisał(a):
Panie Attyla,
"Jednak nie rozumiem skąd nagle miałyby się wziąć te nieprzebyte odległości między nami." - nie mają się wziąć, bo jak to bokserzy mawiają, ja "nic do Pana nie mam", po prostu zanim się dobrze porozumiemy, trochę czasu by minęło, może przy innej okoliczności pójdzie lepiej. Wszystko jest "ok".

Czas nie jest istotny. Istotna jest tylko prawda.


Śr gru 04, 2013 12:20 pm
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 156 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 11  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 11 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL