Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N maja 12, 2024 4:29 pm



Utwórz nowy wątek Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 207 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14  Następna strona
 Pytanie o wstrzemięźliwość seksualną 
Autor Wiadomość
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn lut 28, 2005 11:53 pm
Posty: 2411
Post Re: pytanie o wstrzemięźliwość seksualną
Katka napisał(a):
Cytuj:
Ciarki przechodza gdy zastosuje sie "jeśli ktoś podjął w życiu pewne decyzje i jest mu z tym dobrze" do np terrorystow.

Ok zapomniałam o zastrzeżeniu "i nie robi krzywdy komuś innemu".
Prostytutka, dodajmy, nikomu krzywdy nie robi.

Szczegolnie zonom lub przyszlym zonom jej klijentow. Poza tym to co napisal poprzednik "Sobie nawzajem, swoim rodzinom może? Swoim mężom, żonom? Może się czymś zarażą, może ktoś potem uzna, że to normalne i sam zacznie tak robić. Może ktoś przeczyta posta Katki i pomyśli - hmmm skoro kobieta pisze, że wolna miłość to nic złego to jutro pójdę do agencji i zażyję życia" ale nie kazdy ma wystarczajaca ilosc wrodzonych talentow oraz nie kazdego srodowisko potrafi uksztaltowac w ten sposob, ze widzi kazde zagadnienie szeroko i przewiduje mozliwie najwieksza ilosc konsekwencji swoich zachowan. Drastyczny przyklad z terrorystami, ktorzy nie sa w stanie widziec rzeczywistosci inaczej.


Cz lut 07, 2013 1:04 am
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lis 11, 2007 11:20 pm
Posty: 2880
Lokalizacja:
Płeć: kobieta
Post Re: pytanie o wstrzemięźliwość seksualną
robaczek2 napisał(a):
Szczegolnie zonom lub przyszlym zonom jej klijentow.


A niby jaką robi krzywdę? Zaczaja się na nieszczęśnika w lesie, napada, gwałci i odgryza męskość? Mężczyzna sam przychodzi do prostytutki, z własnej woli. I jeśli ktoś kogoś krzywdzi, to on. Równie dobrze mógłbyś atakować barmana, że sprzedaje piwo, a potem mąż przychodzi do domu pijany.

_________________
Tak, to znowu ja. Wiem, że nie tęskniliście.


Cz lut 07, 2013 1:34 am
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn lut 28, 2005 11:53 pm
Posty: 2411
Post Re: pytanie o wstrzemięźliwość seksualną
Katka napisał(a):
robaczek2 napisał(a):
Szczegolnie zonom lub przyszlym zonom jej klijentow.


A niby jaką robi krzywdę?

Zapytaj zony Tiger Woods.


Cz lut 07, 2013 1:45 am
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lis 11, 2007 11:20 pm
Posty: 2880
Lokalizacja:
Płeć: kobieta
Post Re: pytanie o wstrzemięźliwość seksualną
Myślałam, że to sam Tiger Woods zdradzał tę kobietę.

_________________
Tak, to znowu ja. Wiem, że nie tęskniliście.


Cz lut 07, 2013 2:35 am
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N gru 30, 2012 9:38 am
Posty: 3264
Lokalizacja: Centralna Polska
Płeć: mężczyzna
Post Re: pytanie o wstrzemięźliwość seksualną
A co powiecie na temat rzadkich, ale jednak zdarzających się przypadków poślubiania prostytutek przez ich klientów?
Mało tego, tacy mężczyźni potrafią zaakceptować sposób zarabiania pieniędzy przez żonę, także po ślubie. I nie chodzi tu o typowe zachowanie alfonsa, ale o uczucie jakim darzą partnerkę.

Wychodząc z założenia prezentowanego przez niektórych uczestników dyskusji, że od częstego użycia.....itd., do takich zdarzeń nie powinno dochodzić. :wink:


Cz lut 07, 2013 8:12 am
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): N maja 22, 2005 11:05 am
Posty: 1587
Post Re: pytanie o wstrzemięźliwość seksualną
Katka napisał(a):
No cóż, ja też nie popieram np. decyzji o zostaniu zakonnicą, ale jak komuś z tym dobrze, to co mi do tego.

Te zakonnice wyciągają potem z tego "bagna" tak bronione przez Ciebie prostytuki. Ciekawe dlaczego nie jest na odwrót, prawda?

Cytuj:
Natomiast nie będę szanować tego, że wygłaszają krzywdzące opinie o innych ludziach, wywyższają się i szerzą jakieś mity.

Ciężko Ci się musi patrzeć w lustro w takim razie.

Cytuj:
Jednorazowy seks nie oznacza zaraz niedojrzałości.

Zwłaszcza dwójki nowo poznanych osób w kiblu, bez zabezpieczenia - kwintesencja dojrzałości.

Cytuj:
Jak niepoparte, skoro z wielkim szumem podlinkowany artykuł potwierdzał wszystko, co napisałam.

To Twoja własna interpretacja tego artykułu.

Cytuj:
Niby w jaki sposób? Chcącemu nie dzieje się krzywda.

I jak tu nie tracić wiary w kobiety.

Cytuj:
A co ma rodzina do ich życia seksualnego i czemu miałaby na tym cierpieć?

Rodzina to też zona, maż, dzieci. A jeśli nie piszemy o mężach i żonach, chociaż nie ujęłaś tego, to zdrady są nie tylko w małżeństwach, skrzywdzić można kogoś również wykorzystując go i powiedzieć pa, to wszystko ma wpływ na człowieka.

Cytuj:
Ja piszę o seksie ludzi nie będących w małżeństwie, a ty mi tu z jakimiś mężami i żonami???

A napisałaś to gdziekolwiek, że nie będącymi w małżeństwie?

Cytuj:
JZnakomita większość świata cywilizowanego już uznała, że wolny seks jest OK.

Nie wiem czy to wymaga komentarza.

Cytuj:
Jeśli ktoś jest na tyle głupi, by mylić wolną miłość z płatnym seksem, to ja nic na to już nie poradzę.

Wolna miłość - pięknie brzmi. To chyba nawet był taki okres w dziejach USA - tego byś chciała?
Cytuj:
Większe ryzyko, że jakiś sfrustrowany prawiczek naczyta się tych bzdetów o rozjechanej "atmosferze" i potem będzie się bał, że jego maleńki członek nie zaspokoi kobiety, która miała przed nim innych. Stąd się biorą liczne problemy seksualne.

To teraz ja Cię oświecę - nie wszyscy ludzie podchodzący do spraw seksu z rozsądkiem, z szacunkiem do intymności swojej i partnerki/ra, kierujący się w życiu jakimiś zasadami, posiadającymi wartości, maja od razu jakieś defekty fizyczne czy psychiczne które wykluczają ich z tego Twojego "normalnego" życia cywilizowanego świata zachodu i wolnej miłości.


Cz lut 07, 2013 11:27 am
Zobacz profil
Gaduła
Gaduła

Dołączył(a): Śr maja 25, 2011 11:39 pm
Posty: 731
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: pytanie o wstrzemięźliwość seksualną
Kaset napisał(a):
pyszny napisał(a):
Jak ktoś podpisuje umowę na piśmie jest poważny, ale ktoś podpisujący papiery u księdza o ślubie cywilnym już nie jest. Znów zupełna nie logika.
prawie zrozumiałeś. Jeżeli dogadam się z kimś, to uważam że to co powiedzieliśmy sobie jest ważne, a nie udaje, że jak nie napisaliśmy tego na piśmie to już się nie liczy. Rozumiesz?


Tak ważne w życiu sprawy regulować słownie? Bredzisz teoretycznie, a w praktyce wiadomo jak jest. Idź do banku i poproś na słowo kredyt hipoteczny, który w zamyśle często trwa kilkadziesiąt lat, a nie całe życie. Miłość miłością, zaufanie zaufaniem, ale niektóre kwestie na papierze musisz mieć i basta.

Kaset napisał(a):
pyszny napisał(a):
Co ma moja ilość kobiet do stereotypu? Jaki logiczny jest związek? Gdybym miał dużo kobiet i myślał tak, jak teraz, to nie mógłbyś mnie oskarżać o stereotyp? Żenujący jesteś i jeszcze każesz mi się przed Tobą spowiadać.
Jakbyś miał wystarczającą ilość kobiet to byś tak nie myślał. To co Ty opisujesz i jeszcze tutaj


Nie wiesz ile miałem kobiet. To fakt, że nie wiesz. To Ty uważasz według stereotypu, że jak ktoś nie miał iluś tam kobiet (ile to już zależy od człowieka - im więcej miał tym bardziej może okłamywać się, że jest lepszy od innych), to nic nie wie. Tymczasem chodzi o osiągnięcie spokoju i szczęścia w życiu, a posiadanie wielu partnerek bardzo utrudnia osiągnięcie tego co napisałem wyżej. Kwestia zaufania jest tu podstawowa, bo mając wiele partnerek często mogło być tak że oszukiwały Ciebie, albo Ty je. Później myślisz, że wszyscy oszukają tak jak Ty i te partnerki, które Ciebie oszukały. Zbudowanie na nowo zaufania często jest ponad siły ludzi prowadzących rozwiązły tryb życia. To mega poważny problem, a najgorsze że tacy ludzie robią często wszystko, aby nie dostrzec go i wmawiają sobie ile to pozytywów jest z tego że ze mnie taki ogier. Jeśli chodzi o Ciebie, to jest takie powiedzenie: pies, który dużo szczeka wcale nie musi być groźny - , więc śmieszy mnie stworzenie przez Ciebie teoretycznej konstrukcji w której ja czekałem z seksem do ślubu, a Ty jesteś ogierem mającym tak wiele partnerek.

Kaset napisał(a):
pyszny napisał(a):
Nigdzie nie pisałem, że kobiety uprawiające seks przed ślubem do niczego nie nadają się itp. Chodziło mi o naturalną reakcję, że kobieta skrzywdzona musi poradzić sobie z brakiem zaufania do innych facetów i jest to strasznie poważny problem, szczególnie dla kobiet, które są zwykle bardziej wrażliwe emocjonalnie od mężczyzn.
Skąd wytrzasnąłeś że kobiety które uprawiały seks przed ślubem są skrzywdzone? Czy piszesz tutaj ogólnie jak ktoś jest skrzywdzony to ma problemy z ponownym zaufaniem, tylko że to działa bez względu na płeć. Więc podsumowując to co piszesz to jakby mówić że smoki sa tylko czerwone by takie widziałeś w bajkach w dzieciństwie...


Smoków nie ma, kobiety są, seks nie uprawia się w wieku dziecka, więc Twoje porównanie znów jest bezsensu.
Seks bardziej związuje ludzi, jeśli nie mieli już dużej ilości partnerów. Jeśli mocniej związuje, to rozstania człowiek mocniej przeżywa i jeśli był oszukiwany, albo oszukiwał (później będzie podejrzewał w związku inne o to co co sam zrobił wcześniej, czyli oszukiwanie, a będzie jeszcze większy problem jak rozkręci swoje podejrzliwości), to problem z zaufanie pojawia się automatycznie. Jeszcze gorsze, jak ktoś przestanie wierzyć w miłość, to później z tego naprawdę ciężko się wydobyć, ale na szczęście Bóg może wszystko.
Kaset napisał(a):
pyszny napisał(a):
Przestań interpretować rozszerzająco moje posty, znowu
co to znaczy?


To znaczy, że nie interpretujesz samych słów, które pisze do Ciebie, ale dodajesz sobie coś tam od siebie zupełnie nie mając ku temu podstaw,choć wmawiasz sobie że je masz, a tymczasem wyciągasz wnioski np. ze swoich zgadywanek np. był prawiczkiem przed ślubem. W ten sposób ciągle mnie o coś oskarżasz bezpodstawnie, a ja ciągle tłumaczę Ci, że tak nigdy nie myślałem. Ty oczywiście myślisz, że myślałem, ale zmieniłem zdanie i jesteś taki super w dyskusji. Tymczasem nie umiesz w ogóle dyskutować, bo nie umiesz słuchać i dlatego ciągle interpretujesz rozszerzająco. Jeśli zaczniesz ze mną dyskutować, to nagle będziesz musiał przemyśleć moje argumenty i nie będziesz mnie bezpodstawnie oskarżał, a przemyśleć nie chcesz. Ty tylko w kółku stwierdzasz jestem super i basta, a Ty katolik jesteś taki .......... Tymczasem nie jesteś w stanie wykazać, gdzie to super w Twoim życiu, więc oskarżasz mnie, że jestem gorszy od Ciebie, bo np. chciałem mieć wiele kobiet, ale nie umiałem i katolicyzm pozwala mi oszukać siebie, że jestem taki super. Tymczasem wątpię, abyś umówił się (nie przespał tak abyś nie mógł znów rozszerzająco interpretować, bo to już moja prywatna sprawa i nie chce jej poruszać) w życiu z tyloma kobietami co ja.

Kaset napisał(a):
pyszny napisał(a):
Przeciętny Kowalski ciężko pracuje i nie żyje w żadnej bajce, a odważny jest, bo codziennie zmaga się z masą problemów. Każdy jest odpowiedzialny za swoje życie, ja nie mogę odpowiadać za innych Kowalskich, bo każdy swój los wybrał sam. Ja nie oceniam innych, ale pisze co jest według mnie dobre dla człowieka, a to nie jest ocenianie.
Codziennie zmaga się z masą problemów? A te problem skąd się wzięły? Ty piszesz co według Ciebie jest dla człowieka dobre ja CI napisałem co według mnie jest złe, a widze że Twoje wnioskowanie jest błędne więc zwracam CI uwage na to. Ty czujesz się obrażony.


No weź chłopie czytaj ze zrozumieniem. Czuje się obrażany, a nie obrażony, bo nie pisałbym z Tobą. Ile mam powtarzać?

Skąd wzięły się problemy? Bo życie składa się z problemów. Wiele problemów pojawia się w życiu bez naszego udziału np. choroby mimo naszych starać o dobry i zdrowy tryb życia, bezrobocie, klęski żywiołowe, wypadki i często ludzie nie są winni negatywnych następstw tych zdarzeń, bo nie jesteś w stanie zabezpieczyć się przed wszystkimi zagrożeniami, które są w życiu.

Aby wykazać błędność mojego wnioskowania musisz wykazać mi nielogiczność, a tego nie potrafisz jak na razie.

Twoje poczucie, że jesteś lepszy od innych nie ma na razie żadnych podstaw. Chcesz tak się czuć i wmawiasz sobie np. nie płaczę jak mi jest źle, to jestem odpowiedzialny. Pod względem logicznym, to totalny bezsens, ale dla Ciebie to argument jaki jestem super. Bezsens goni u Ciebie bezsens, a to przez to, że wybrałeś straszną drogę okłamywania samego siebie, która będzie rujnować Cię od środka.

Kaset napisał(a):
pyszny napisał(a):
Przestań oskarżać mnie bezpodstawnie o ocenianie. Dyskutować i przedstawiać moje wartości nie możesz mi zabronić. Jakie ja mam doświadczenie, to nie wiesz i to Ty mnie tutaj oceniasz znowu, choć nie wiele o mnie wiesz. Mnie oskarżasz, a sam oceniasz.
Nie oskarżam tylko pokazuje Ci gdzie Twoje wizje popłynęły na Twoich błędnych założeniach. Tyle, ale Ty czujesz się oskarżony.


No oskarżałeś mnie, że uważam nie dziewice za kobiety do niczego, jeśli chodzi o małżeństwo? Według Twoich wartości (według moich to pochwała) oskarżasz mnie o bycie prawiczkiem przed ślubem, zupełnie nie znając mnie. Oskarżasz mnie o ocenianie Ciebie. Oskarżasz mnie o obrażanie się na Ciebie. Mam wymieniać dalej?

Na razie nie dyskutujemy o założeniach, ale o wnioskach i argumentach potwierdzających te wnioski. Założenia są proste - przeciętna kobieta i facet i tu chyba nie ma po między Nami sporu.

Kaset napisał(a):
pyszny napisał(a):
Ja pracowałem zagranicą i to już pisałem. Czytasz ze zrozumieniem? Ludzie wcale tak dużych wymagań nie mają o jakich piszesz, a pracę ciężko znaleźć.
Tak trudno o prace? za granicą też? Prosze nie kłam jak ktoś chce to znajdzie, nie znajdują tylko CI którym sie nie chce robić, oni zawodowo szukają pracy.


Pamiętam, jak rozmawiałem z Tobą ileś miesięcy temu na tym forum i wiem, że jesteś doradcą finansowym. U Was praca na wynagrodzenie prowizyjne z obowiązkiem założenia własnej firmy jest, ale nie każdy chce i nadaje się do tej pracy. Weź znajdź umowę ze stałym wynagrodzeniem miesięcznym i premiami za sprzedaż, nawet przy prowadzeniu działalności gospodarczej. I co? Tu już pracy nie ma, albo jest jej niewiele. Firmę można założyć, ale gorzej ją utrzymać, bo po 2 latach masz już np. około 1 tys. samego ZUS-u, a tyle to niektórzy zarabiają w Polsce. Na razie jesteś na mniejszym ZUS i z opłaceniem mandatów masz problem, zobaczymy na pełnym ZUS, jaki będzie z Ciebie kozak, ale wiem jakby co to nie będziesz płakał i dlatego będziesz kozak. No totalnie bezsensu. Jednak życzę Ci jak najlepiej, ale nie ośmieszaj się pisząc, że coś bardzo trudnego jak praca jest proste, bo według moich kryteriów nie masz jakieś pracy marzeń. No wiem, jesteś lepszy ode mnie bo zaciskasz zęby i nie narzekasz. Masakra.

Kaset napisał(a):
pyszny napisał(a):
Pisałem, że czasami nie jest nikogo wina, ale Ty nadal tego nie rozumiesz i masz tylko 2 alternatywy. Nazywanie nieodpowiedzialnymi ludzi, którzy mają inne zdanie niż Ty na temat rynku pracy też źle o Tobie świadczy, bo wielu takich ludzi prowadzi firmy, pracuje itp.
Jak nikogo wina? Zawsze winny jesteś Ty cokolwiek przydarzyło się Tobie odpowiedzialny za to jesteś Ty. Tego właśnie nie potrafisz zrozumieć. Nie nazywam ludzi nieodpowiedzialnymi którzy mają inne zdanie ode mnie tylko takich którzy są nieodpowiedzialni. Tacy którzy nie biorą na Siebie odpowiedzialności tylko zwalają wine na rynek pracy czy, ekonomie. Każdy kto ma jakiekolwiek pretensje że jest gorzej niż było powinien mieć pretensje tylko do Siebie. Bo czyja to wina że ktoś się nie wykształcił ? albo że nie potrafi? CZYJA?


Czasami polityków, czasami losowych wydarzeń np. wypadku. Tu nie chodzi o to, aby na siłę szukać wszędzie winnych za wyjątkiem siebie, tak samo jak nie chodzi o to, aby na siebie zrzucać całą winę, bo na wiele sytuacji wpływu nie masz i nie będziesz mieć, a takie postępowanie bardzo negatywnie na Ciebie wpłynie, bo będziesz mieć ciężko z wytrzymaniem Twojej winy, bo problemów będziesz miał że ho ho.

Kaset napisał(a):
pyszny napisał(a):
Tutaj zbudowałeś stereotyp, ale Ty sam go wyznajesz. Niektóre np. osoby oszukane przez takich cwaniaczków, mają prawo sobie popłakać i wcale nie oznacza, że są nieodpowiedzialne.
Oczywiście że mają prawo sobie popłakać:D tak samo jak iść się nawalić. Ale one dały się oszukać jakby nie byli głupi to by nie dali się, ale popełnili błąd i zostali oszukani. To ich błąd. Płakanie nie oznacza że są nieodpowiedzialni, ale już gadanie że zostało się oszukanym i posiadanie jakiś pretensji do kogoś innego niż ja sam to brak odpowiedzialności.


Ale piszesz bzdury. Jak ktoś trafi na dobrego oszusta, to ciężko przed wszystkim zabezpieczyć się. Oszust od początku chce Cię oszukać i szuka tylko na czym by tu oszukać, ty chcesz np. uczciwie dobić targu i już w tym momencie jesteś na przegranej pozycji. Oszust może nie mieć na siebie już żadnego majątku i to co podpisze z Tobą jest czasami bez większego znaczenia w praktyce. Chyba nie chcesz powiedzieć, że jesteś w stanie sprawdzić kondycję każdego kontrahenta? Są oczywiście ubezpieczenia, ale one też mają wyłączenia, potrzeba więc prawnika itd. , a przy takim zabezpieczaniu, może okazać się że jesteś na minusie. Sprawy trudne przedstawiasz, jako proste i ośmieszasz się. Nawet jak masz rację z odszkodowaniem, to czasami z firmą ubezpieczeniową musisz się sądzić, a to trwa itp. itd. , a w tym czasie co z płynnością finansowa firmy?

Kaset napisał(a):
pyszny napisał(a):
To co napisałeś nie świadczy o Twojej odpowiedzialności. Ty chyba znaczenia tego słowa nie rozumiesz. Według Ciebie - Nie płaczę, że mi jest źle, to jestem odpowiedzialny - i weź mi wytłumacz, gdzie tu logika? Jakby na to nie patrzeć nie płacenie mandatów jest zwykle nieodpowiedzialne, bo pewnie podpisałeś mandaty. Co ciekawe z zachowania najczęściej uznawanego za nieodpowiedzialne wyciągasz wniosek, że odpowiedzialny jesteś, brawo
Oczywiście że świadczy. Na pewno ja znam, Ty nie bo marudzisz i piszesz jak to ciężko i okropnie na świecie. Tak nie płacenie mandatów jest nieodpowiednie, ale jak dostaje kary to nie wyzywam nikogo ani nie płacze w pokoju, bo dostając mandat i nie płacąc go licze się z tym, tak samo jak nie idąc na wykłady idziesz pić, albo jak zamiast iść do pracy bierzesz wolne i pijesz sobie cały dzień. Potem nie możesz mieć pretensji do nikogo.


Moim zdaniem jest ciężko na świecie, choć bardzo ciesze się że żyje i z tego co mam. Nie obwiniam wszystkich naokoło pomijając siebie, ale równocześnie nie obwiniam siebie za wszystko. Twój mandat i picie zamiast nauki, albo pracy są tak oczywiste, że chyba nie sądzisz że będę szukał jakiś sztucznych usprawiedliwień. Znów piszesz twierdząc, że ja tak sądzę, choć znów mnie nie słuchałeś i skorzystałeś znowu z wykładni rozszerzającej, która np. w sądach jest zabroniona. Ja pisałem o zupełnie innych przypadkach, bo Ty generalizujesz że człowiek jest winny za wszystko co złe spotyka go w życiu. Jeśli ktoś wybrał jakąś partię X (abyś znów nie miał problemu z interpretacją rozszerzającą, to nie głosowałem w ostatnich wyborach) i okłamała go, to kogo to wina. Jego, że zaufał, no nie tego kłamliwego polityka, bo niektóre kłamstwa wcale nie są tak oczywiste. Zrozum, że nie jesteś lepszy od tych co nad sobą płaczą, bo niektórzy z nich nie są winni za cierpienie które ich spotkało, a już Twoje zaciskanie zębów nie świadczy jakoś o odpowiedzialności. Płakanie i żal nie oznacza poddania się i nie mierzenie się z własnymi problemami. Podam może bardziej drastyczny przykład: Jakaś kobieta została zgwałcona i kogo to wina? No chyba nie twierdzisz, że tej kobiety, choćby nie zachowała ostrożności?

_________________
"odmawiajcie codziennie koronkę do Miłosierdzia Bożego i Modlitwę Różańcową" Maria Bożego Miłosierdzia


Cz lut 07, 2013 1:48 pm
Zobacz profil
Gaduła
Gaduła

Dołączył(a): Śr maja 25, 2011 11:39 pm
Posty: 731
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: pytanie o wstrzemięźliwość seksualną
Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Zupełnie nie rozumiesz. Ktoś może wierzyć w swoje siły i mieć dobrą samoocenę, ale nie ufać np. w związkach.


Brak zaufania do partnera w związku przejawiany niejako z automatu, ZANIM tamten zdoła to zaufanie zawieść, świadczy właśnie z braku wiary w siebie i tragicznej samoocenie. Człowiek zdrowy psychicznie decydując się na relację z drugim człowiekiem, jakąkolwiek, wkłada w nią pewną dozę zaangażowania i zaufania. Bez tych elementów nie ma związku. Nie jest się w związku z kimś, komu się nie ufa. Tak samo tego typu relacji nie nazwałabym przyjaźnią.


Teoretycznie tak, tylko ile jest związków (małżeństw i konkubinatów) w których ludzie nie ufają sobie. Dzisiaj mamy olbrzymi kryzys zaufania do innych i to jest fakt. To już prawie norma, że wiele ludzi wchodzi w związki nie mając podstawowego zaufania i twierdzi, że pojawi się ono później, co ma bardzo negatywne skutki do budowy większego zaufania. Twoje twierdzenie, jakoby człowiek wchodzący w związek musi ufać jest niefortunny. Trochę dużo ludzi według Twojej diagnozy wpadłoby do koszyka chory psychicznie. Przesadzasz. Brak zaufania, to problem, a nie objaw choroby psychicznej.

Katka napisał(a):
Małżeństwo nie obliguje do zajmowania się chorym. Można się wyprowadzić i zignorować kogoś całkowicie, a małżeństwo będzie trwało.


W małżeństwie, to nie taki duży problem, jak w konkubinacie, bo zawsze można iść do sądu.

Katka napisał(a):
Nie, nie działa zawsze. Nie jest magicznym zaklęciem obligującym kogoś do czegoś. Bardzo wielu ludzi wypiera się przysięgi małżeńskiej, bo byli "niedojrzali". Biorąc to pod uwagę, wszystkie małżeństwa zawierane przez osoby młode są nieważne.


Pod względem prawa takie deklaracje niewiele znaczą. Proszę nie porównuj
wypierania się małżeństwa ze zrywaniem przy konkubinacie, bo narażasz się na śmieszność.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Możliwe, ale ja w Polsce też czasami pracuje i nie zauważyłem tego.


Pracujesz jako młoda mężatka? Opowiedz mi o tym.


Twoja ironia nie jest merytoryczna. Znów twój skrót myślowy - nie jesteś młodą mężatką nie wypowiadaj się , dziewica nie może rozmawiać o seksie, bo go nie doświadczyła itp. Bezsensu jest to Twoje generalizowanie. Wystarczy mi, że moja żona była młodą mężatką i widziałem jak było. Poza tym prowadziłem firmę i byłem na dużej ilości rozmów kwalifikacyjnych. Przy dużym bezrobociu zawsze trzeba szukać jakiegoś kozła ofiarnego. Zresztą pracodawca wie, że czy mężatka, czy nie, to dziecko może mieć. Oczywiście są stanowiska, gdzie nie można bez problemu kogoś zastąpić i tu może być problem, ale to mniejszość. Zresztą teraz facet też może iść na tacierzyński i co też ma takie same problemy, jak pokaże obrączkę? Przesadzasz. Problemem jest bezrobocie, a nie obrączka. Jak jest duże bezrobocie, to pracodawcy zamiast wybierać według kompetencji i możliwości rozwoju danego człowieka, to
już wymyślają. Jeden wymyśli obrączkę, inny nieodpowiedni kształt nosa itp.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Wiadomo, że niektórzy pracodawcy są absurdalni w swoich wymaganiach, ale to zdecydowana mniejszość.


Wiadomo, że nie wszyscy. Ale skąd ty wiesz, czy to zdecydowana mniejszość?
Ale OK, żebyśmy nie gadali o swoich wrażeniach:

Zapytano opinię publiczną (N 1200) jakie są najczęściej spotykane formy
dyskryminacji kobiet na rynku pracy. Ponad 70% respondentów wskazało na niezatrudnianie kobiet w starszym wieku. Równie duŜo osób wskazało na problem ofert pracy skierowanych tylko do męŜczyzn. Ponad połowa badanych wymieniła zadawanie osobistych pytań podczas rozmowy kwalifikacyjnej oraz utrudnianie powrotu do pracy kobietom, które były na urlopie macierzyńskim. 39,8% wymieniło trudniejszy awans kobiet, mimo takich samych kwalifikacji i doświadczenia co męŜczyźni.


Zrozum, że im większe bezrobocie tym większe absurdy. Na to chyba nie ma rady. Najśmieszniejsze, że w podanym przez Ciebie badaniu kobiety nie podały, że wielkim problemem była obrączka. Nawet pytanie pracodawcy o chęć posiadania dzieci w przyszłości nie ma wiele wspólnego z obrączką, bo wiadomo że kobieta bez małżeństwa może chcieć dziecka. Jak ktoś chce o dzieci zadać pytanie, to zada je wszystkim kobietom, a nie tylko tym z obrączką. Osobiste pytania to trochę mało, aby twierdzić, że wszystkie zostały zapytane zostały o obrączkę. W sporadycznych przypadkach może pojawić się problem z obrączką, ale większym problemem są kosmiczne wymagania niektórych pracodawców z płacą 1500 zł.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
To tak, jakbym próbował wytłumaczyć kobiecie, że chodzenie na zakupy i niczego nie kupowanie nie ma sensu. W teorii łatwo, a w praktyce nierealne.


Niby w jaki sposób chciałbyś wytłumaczyć komukolwiek, że robienie zakupów nie ma sensu? Tobie wszystko spada z nieba: żywność, ubrania, chemia, sprzęty domowe? Czy znajdujesz na śmietniku?


Ja sam robię przede wszystkim zakupy spożywcze i chemię. To jednak nie przeszkadza żonie w chęci robienia zakupów w centrach handlowych np. z ubraniami, kosmetykami itp. Często nic jej nie podoba się i nic nie kupuje. Iść do sklepu nie mając niczego konkretnego do kupienia, to dla mnie naprawdę abstrakcja, ale beze mnie nie pójdzie, bo muszę ją w tym zobaczyć, co mnie cieszy, ale z drugiej strony wiem ile czasu zmarnuję i jak będę się nudził. Już kiedyś nawet poprosiłem ją kilka lat temu, aby chodziła z koleżankami z którymi tak często się widzi, to zdenerwowała się na mnie, więc nie powracałem do tego tematu. Po prostu tego zrozumieć nie potrafię i nie narzekam, bo bez sensu byłoby gdyby kobiety były takie same jak faceci.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Oczywiście, że daje i widać to np. przy podziałach majątku, alimentach dla małżonka, kwalifikowanej postaci przestępstw w przypadku rodzin, społecznej krytyce nieuczciwego małżonka.


Zapraszamy do Polski - tu dziecko należy się matce nawet, gdy rozwód jest z jej winy, a alimenty dla małżonka to rzadki ptak.


Przesadzasz, zresztą już nie pierwszy raz. Kobieta moim zdaniem jest bardziej czuła i lepiej opiekuje się dziećmi, więc nie krytykowałbym generalnie takiego orzecznictwa sądów. Jednak rozumiem, że mężczyźni też woleliby opiekować się dziećmi, niż być weekendowym tatą. Rozwód, to dramat w rodzinie, dlatego jest on ostatecznością i sądy dążą do kompromisów małżonków, dodatkowo wcale nie jest go tak łatwo i szybko uzyskać, ale to dobrze, bo dobro dziecka jest najważniejsze.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Czasami jest tak jak piszesz, tylko wątek finansowy zbyt mocno uwypuklasz. Jak są zabezpieczone przez któregoś z małżonków podstawowe potrzeby rodziny, albo nie ma nagłego i gwałtownego przyrostu wolnej gotówki, to wątek finansowy nie odgrywa wielkiej roli w małżeństwie.


Chwila, to ty przed chwilą udowadniałeś, że wspólny budżet tak cudownie działa na trwałość małżeństw, w przeciwieństwie do konkubinatów...?


Wspólny budżet działa pozytywnie na trwałość małżeństwa, bo zwykle finansowo każdy traci na rozwodzie, ale nie odgrywa pierwszoplanowej roli przy podejmowaniu decyzji o rozwodzie. Nie dziw się, że pisałem Ci znów przesadzasz.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Kobiety inaczej reagują na zdradę, niż faceci.


I to podobno ja generalizuję.


Nie wiem, czy nie zauważyłaś, ale są spore różnice pomiędzy kobietą, a mężczyzną. Wierz mi, że Ameryki to ja nie odkryłem.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Nie chce usprawiedliwiać zdradzających facetów, ale wątek finansowy nie jest ważny, bo kobiety prawie zawsze otrzymują opiekę nad dzieckiem wraz z alimentami i mogą wywalczyć korzystny podział majątku i alimenty dla siebie.


Chłopie, jakiego majątku - czy my rozmawiamy o Carringtonach czy o Kowalskich mieszkających w bloku, którzy ledwie przędą z dwóch pensji, a w razie rozwodu jedno może bez problemu dowieść przed sądem, że nie ma środków na alimenty, bo 50% pensji dostaje pod stołem i nie ma tego w Picie?


To w takiej sytuacji tym bardziej kobieta może liczyć, że znajdzie faceta, który będzie lepiej zarabiał.
Dodatkowo sąd może wziąć pod uwagę ile mniej więcej facet ze swoim zawodem i kwalifikacjami może zarabiać, a nie ile zarabia, jeśli byłyby spore rozbieżności. Zresztą kobieta może wykazać jakie były miesięczne wydatki i nie wiedzieć skąd dokładnie pochodziły pieniądze. To tylko problemy w postępowaniu dowodowym i znów przesadzasz piętrząc problemy, które są do pokonania.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
W małżeństwie też musisz cały czas starać się i to bardziej moim zdaniem, bo jego rozpad prawie zawsze kosztuje Cię emocjonalnie i finansowo o wiele więcej, niż rozpad konkubinatu.


O ile się rozpadnie. A do tego trzeba uznawać rozwód, czyli być osobą o mentalności liberalnej. W małżeństwie z osobą konserwatywną nie trzeba się troszczyć o jakość relacji - ona i tak nie odejdzie.


Wydaje mi się, że znów przesadzasz. Małżeństwo może trwać, ale relacje mogą być trudne do zniesienia, nawet dla osoby która zdradza i nie dba o relacje. Takie zachowanie, to wbijanie sobie samobójów, no chyba że chce się wywrzeć presję na druga stronę co do rozwodu, podziału majątku itp., albo występuje jakaś patologia np. znęcanie się, ale takie zachowanie nie jest na dłuższą metę realne za wyjątkami oczywiście.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Oczywiście, że nie, ale małżeństwo bardzo pomaga w przezwyciężaniu kryzysów. Zresztą nie napisałem najważniejszego, że Bóg bardzo pomaga sakramentalnym małżeństwom, ale trzeba prosić i jeszcze raz prosić.


Moje obserwacje nie potwierdzają tezy, że sakramentalne małżeństwa są szczęśliwsze lub trwalsze od cywilnych.


Ja po swoim małżeństwie wiem, że Bóg bardzo pomaga, choć czasami wydaje Nam się, że Nas nie słucha i jest obojętny. Skoro mi pomógł, to może pomóc innym, bo jakoś nie czuje się lepszy w stosunku do innych ludzi, bo wszyscy jesteśmy dziećmi Boga.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Starsi z pewnością rzadziej krytykują instytucję małżeństwa od młodych, którzy uważają błędnie, że sami wymyślili coś lepszego.


Wręcz przeciwnie, stara żona szybciej przyzna, że popełniła błąd idąc do ołtarza niż młoda. Większość jej starszych krewnych i znajomych, z których opinią się liczyła, już nie żyje. A młoda się jeszcze liczy z opinią otoczenia, więc będzie robiła dobrą minę do złej gry.


Ale bzdury piszesz. Większość umarła 8O 70 letnia staruszka ma chodzić po sądach itp., to często woli się pomęczyć do końca. To, że może u Ciebie był taki rozwód, to nie znaczy że to częsty widok. Pomiędzy małżonkami tworzy się coraz większa więź i sieć wzajemnych zależności. Im dłuższe małżeństwo, to tym trudniej podjąć tą decyzję, oprócz wyjątków.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
A sama znasz taki konkubinat trwający wiele lat, do końca życia, super szczęśliwy?


Tak, znam kilka starych, szczęśliwych konkubinatów.


Ja nie znam żadnego. Mówiąc wiele mam na myśli kilkadziesiąt lat np.30 lat. A ile Ci ludzie mają już za sobą nieudanych konkubinatów? Nie mów mi, że to był ich jedyny, co nie zmienia faktu, że kilka to bardzo mało.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Zbyt dużo problemów jest w związku, aby w konkubinacie można było sobie z nimi poradzić, tak jak w małżeństwie.


Trudność zerwania małżeńskich więzów jedne problemy łagodzi, a inne zaognia. Bilans wychodzi różnie w zależności od tego, jakie konkretni ludzie problemy mają.


No wreszcie nie przesadzasz. Generalnie małżeństwo pomaga, szczególnie to sakramentalne pomaga. Jak małżeństwo nie pomogło, to już konkubinat z pewnością nie pomógłby w utrzymaniu tego związku, a o to chodzi bo chodzi o to, aby dzieci miały naturalnych tatusiów i mamusie.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Jakość najlepsza jest w małżeństwie, bo tylko ono jednoczy dwa często odmienne charaktery, które zaczynają się uzupełniać.


Nieformalny związek też może łączyć takie charaktery, bo czemu nie?


Użyłem słowa często, więc nie chodziło mi tylko o pary z odmiennymi charakterami, bo takie po prostu najczęściej dobierają się, bo uzupełniają się. Nie może tak jak małżeństwo sakramentalne. Oczywiście tu już bez wiary ani rusz, więc nie oczekuje z Twojej strony zrozumienia.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Jakbyś postawiła wzorcowy konkubinat, to wątpię, aby zwyciężył z wzorcowym małżeństwem


Niby pod jakim względem zwyciężył?


Szczęścia i pokoju wewnętrznego. Niestety to chyba trudno zmierzalne i dlatego czasami tak trudno komuś wykazać jak dużo daje wiara katolicka.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
bo takich małżeństw jest z pewnością więcej, więc praw podobieństwo najbardziej idealnego, tez jest zdecydowanie większe.


Jest też druga strona medalu: jest z pewnością o wiele więcej nieudanych, nieszczęśliwych i pełnych patologii małżeństw niż konkubinatów, więc prawdopodobieństwo znalezienia się w piekle na ziemi też jest zdecydowanie większe, gdy się zawiera małżeństwo.
Ogólnie wszystko można tak wypisywać w nieskończoność, bo małżeństw jest więcej niż konkubinatów.


Tu Mi chodziło o jakieś jedno prawie idealne i praw podobieństwo jest większe w przypadku małżeństw. Co do praw podobieństwa patologii to nie zgodzę się. Jeśli np. na 10 małżeństw, 1 jest patologiczne, a na 10 konkubinatów, 2 są patologiczne, to praw podobieństwo nie zgadza się z Twoja tezą. Do takich badań nie dotarłem, więc podaje przykłady wzięte z sufitu, ale realne, bo konkubinaty tez są patologiczne i takie też znam, nawet znam takich patologicznych konkubinatów więcej od patologicznych małżeństw.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Pamiętaj, że tu liczy się najbardziej praw podobieństwo, co bardziej pomoże w ewentualnych i nieuniknionych problemach w związku, a nie sam pościg za ideałem, który dla każdego znaczy coś innego.


Tylko co nam daje wiedza o prawdopodobieństwie, gdy myślimy o naszym, konkretnym związku? Czy biorąc ślub zastanawiasz się, że prawdopodobieństwo, że twoja żona cię zdradzi wyniesie 20%, bo 20% żon zdradza? Czy też oceniasz to raczej po jej indywidualnym charakterze i poglądach?


W kościele są zapowiedzi, przygotowania do ślubu i u mnie od zaręczyn minął około rok do ślubu, bo zaręczanie się bez wyznaczania bliskiej daty ślubu jest dla mnie bezsensu, więc każdy miał czas to przemyśleć. Ja jako osoba wierząca nie zastanawiałem się nad konkubinatem, bo mi zależało przede wszystkim na opiece Boga i ją otrzymałem za co mam nadzieje będę Bogu zawsze wdzięczny.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Jak weźmiesz do porównania tylko małżeństwa przechodzące kryzys, to nie możesz mieć innego wyniku.


Nie, borę do porównana wszystkie małżeństwa.


Jeśli bierzesz wszystkie, to ustal sobie stosunek wszystkie do tych nieszczęśliwych. Z konkubinatami zrób to samo. Tylko zapytaj tych ludzi o spokój wewnętrzny i poczucie szczęścia, a nie zewnętrzną otoczkę np. mówienie jak jest dobrze, bo ona niewiele znaczy.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Poza tym pamiętaj, że małżeństwo które pokona kryzys może być 10 razy bardziej szczęśliwsze od przedstawionych przez Ciebie konkubinatów i drugich małżeństw.


Jak mierzysz obiektywnie szczęśliwość? Może, może - wszystko być może. Ja nie wiem, czy jestem szczęśliwsza czy nie od innych ludzi, bo jak to zmierzyć?


Jeśli jesteś szczęśliwa w swoim wnętrzu i masz spokój wewnętrzny, to najważniejsze. Poziom szczęścia jest trudno zmierzalny, ale można go zobaczyć, jeśli bardziej przyjrzysz się i porozmawiasz z ludźmi z konkubinatów. Ci ludzie często tworzą otoczkę szczęścia i często jak pojawi się prawdziwy problem, to po prostu zwijają żagle i proszę nie porównuj tego do rozwodów, bo jest pomiędzy nimi przepaść, choćby nawet ta proceduralna, w rodzinie, u przyjaciół itp. Sam w sobie konkubinat nie zakłada jakiejś trwałości, bo wtedy Ci ludzie wzięliby ślub, który daje im szereg praw.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Wydaje mi się, że w życiu bardzo mocno kocha się tylko raz i nie sądzę, abym potrafił kogoś pokochać tak mocno jak żonę.


Życzę ci, aby twoja miłość do żony okazała się jedyną. Natomiast to o kochaniu tylko raz to mit. Człowiek nie jest chusteczką jednorazowego użytku.


Dziękuje za bardzo miłe życzenia. Wiesz moja żona ma wady, ale ja je lubię, choć może brzmi to dziwnie. Szczerze wątpię, że znalazłbym kogoś z tak idealnymi wadami :-D

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Jesteś młoda, więc wokół siebie widzisz raczej tylko młode małżeństwa i konkubinaty.


Tak, bo żyję w specjalnie wyselekcjonowanej komunie osób poniżej 30 roku życia, wszystkich starszych krewnych i znajomych trzymają w komunie oddzielonej murem pod wysokim napięciem, więc skąd mam wiedzieć, jaka jest stabilność małżeństw w pokoleniu moich rodziców i dziadków...


Po części trafiona ironia, ale nie do końca. Jak Ci to powiedzieć. Na niektóre sprawy możesz patrzeć, a ich nie widzieć i do tego po prostu trzeba wieku. To tak, jak patrzyłem na śmierć. Kiedy byłem bardziej młody i nie zmarł mi żaden z rodziców nie wiedziałem, co to śmierć. Jak zmarł mi ojciec, to dopiero zobaczyłem czym jest śmierć. Niby tylko zmarł mi ojciec, ale to było aż.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Oczywiście, że wszystko zależy od ludzi, ale my rozmawiamy o tym co najbardziej pomaga przy pojawieniu się nieuniknionych problemów, bo chyba nie chcesz mnie zacząć czarować, że znasz konkubinat, który nie pokłócił sią ani razu w życiu i trwa kilkanaście lat?


Znam takie, co trwają kilkadziesiąt lat. Czy nie pokłóciły się ani razu? Mam nadzieję, że nie, bo kłótnia raz na jakiś czas świadczy o zdrowej relacji. Co pomaga przy pojawieniu się problemów - sęk w tym, że nie ma JEDNEJ rzeczy, która pomaga wszystkim parom. Jednym pomoże rada przyjaciół, innym przyjaciele doradzą głupio. Dla jednego więzy sakramentalne będą oparciem, dla innego kajdanami.


Kłótnia jest oczywiście czymś dość naturalnym, jeśli nie ma przemocy i innych patologii.
Przedstawiasz to wszystko bardziej skomplikowanie, niż jest w rzeczywistości. Sprawa jest prosta, że jak dwie osób chcą naprawiać błędy, to je zwykle naprawią, a jak chociażby jedno nie chce to po zawodach bez względu, czy to małżeństwo, czy konkubinat. Jednak małżeństwo ze względu na dzieci musi być trwałe, więc powstało szereg spraw wymuszających wręcz tą ciągłą gotowość do naprawiania błędów np. przysięga przed Bogiem - odrzucając małżonka odrzucasz Boga, więc pod względem duchowym tracisz wszystko. W małżeństwie małżonkowie są wręcz zobowiązani do ciągłej gotowości naprawy błędów, często nie swoich, ale miłość na tym polega. Jak Twoje dziecko coś przeskrobie, to mimo tego, że jesteś zła próbujesz go ratować i w małżeństwie przez właśnie tą nierozerwalność powinno być tak samo. Z dzieckiem nierozerwalność jest naturalna, a w małżeństwie sakramentalnym polega na przysiędze złożonej sobie na wzajem przed Bogiem i ciężko znaleźć w życiu coś bardziej romantycznego, a zarazem praktycznego.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Takie już życie, że czasami dziecko nie pojawia się w odpowiednim momencie, co nie oznacza że nie mamy obowiązku zatroszczyć się o nie i wychować.


Mieć obowiązek nie oznacza chcieć go wypełnić. Rozmawialiśmy o tym, czy istnieją dzieci niechciane.


Tylko teraz niektórzy uważają już, że takiego obowiązku nie mają, bo zawsze mają prawo do dokonania aborcji. Jak ktoś czuje obowiązek, to już duży krok, aby go wypełnić. Nie musi sam go wypełniać i nie musi chcieć dziecka, ale może oddać do adopcji. Najważniejsze, aby człowiek nie wmawiał sobie, że takiego obowiązku nie ma. Poczucie obowiązku, to sprawa o kapitalnym znaczeniu. Tak samo małżeństwo czujące obowiązek utrzymania swojego związku ma większe szanse przeżyć kryzys od konkubinatu w którym rzadko kto czuje taki obowiązek, a obowiązek zastępuje się chceniem itp. , co często nie wystarcza. Człowiek jest słaby, więc w kwestii trwałości obowiązek zawsze będzie lepiej się sprawdzał.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
To jeszcze gorzej, bo młodą mężatką, którą często wyobraźnia przed ślubem ponosiła.


Że co słucham?


A myślisz, że mnie nie ponosiła? Byłbym bardzo zdziwiony, gdyby nie ponosiła Cię fantazja.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Czasami możesz myśleć, czy lepiej nie byłoby nie brać ślubu, ale to bardzo destrukcyjny sposób myślenia.


To normalne - zastanawiać się, co by było, gdybyśmy podjęli inny wybór.
Mam wrażenie, że bardzo mocno trzymasz się swojego małżeństwa i przeraża cię nawet sama myśl, że coś mogłoby być inaczej. To znaczy, że nie czujesz się w nim zbyt pewnie.


Czuje się bardziej pewnie, niż gdy myślałem o tym, co bedzie jak będzie rozwód. Wiem że moja żona jest też tylko słabym i grzesznym człowiekiem i różnie może być w przyszłości. Ja po prostu nie zastanawiam się, co by było gdyby moja żona chciała rozwodu. Kiedyś zastanawiałem się, ale później pomyślałem po co, jak i tak uderzy mnie ta sytuacja i nie jestem w stanie przewidzieć do końca mojej reakcji (tak jak było ze śmiercią ojca), więc dopóki jestem szczęśliwy, to powinienem się cieszyć i być szczęśliwy, a nie pisać czarne scenariusze, które mącą moje szczęście i radość w tej niepowtarzalnej chwili. To szatan właśnie w ten sposób umniejsza odczuwane przez Nas szczęście i ciągle nakazuje Nam jakiejś formy podejrzliwości w stosunku do najbliższych. To smutne, że ludzie na to się łapią. Człowiek też może zastanawiać się, co robi żona na wyjeździe z pracy, ale po co skoro o niczym nie dowiedziałem się i będę tylko psuł sobie nastrój jakimś czarnowidztwem. Sprawdzać nie zamierzam, bo moja żona sama mi mówi, gdzie i z kim idzie, a nigdy dotąd nie nadwyrężyła mojego zaufania. Ja powiedziałem jej, że sprawdzać jej nie będę, ale jak dowiem się już czegoś i to potwierdzi się to, to zmienię się o 180 stopni i wprowadzę pewne formy kontroli i nie będzie mnie obchodzić, czy je będzie chciała zaakceptować. Moja żona sama mówi mi również o tym, kto ją podrywa, tak samo jak ja, aby nie było niedomówień, jak ktoś odtrącony zacznie pleść ploty, aby na złość zniszczyć nasz związek. Zresztą przed ślubem powiedziałem kiedyś żonie, że ta i ta mnie podrywa i w jaki sposób to robi, później nabrała zaufania i sama mówi mi o takich sprawach. Właśnie dlatego stawiam tezę iż rozmowa w małżeństwie jest najważniejsza. Szczerość to naprawdę klucz rozwiązujący mnóstwo problemów, które mogłyby pojawić się w małżeństwie. Natomiast dziecko moim zdaniem trzeba od czasu skontrolować.

c.d.n.

_________________
"odmawiajcie codziennie koronkę do Miłosierdzia Bożego i Modlitwę Różańcową" Maria Bożego Miłosierdzia


Cz lut 07, 2013 8:09 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lis 11, 2007 11:20 pm
Posty: 2880
Lokalizacja:
Płeć: kobieta
Post Re: pytanie o wstrzemięźliwość seksualną
radozz napisał(a):
Zwłaszcza dwójki nowo poznanych osób w kiblu, bez zabezpieczenia - kwintesencja dojrzałości.


A czemu od razu ma być w kiblu i bez zabezpieczenia?

Cytuj:
To Twoja własna interpretacja tego artykułu.


W takim razie zacytuj fragment, który potwierdzał twoje tezy, a obalał moje.

Cytuj:
To teraz ja Cię oświecę - nie wszyscy ludzie podchodzący do spraw seksu z rozsądkiem, z szacunkiem do intymności swojej i partnerki/ra, kierujący się w życiu jakimiś zasadami, posiadającymi wartości, maja od razu jakieś defekty fizyczne czy psychiczne które wykluczają ich z tego Twojego "normalnego" życia cywilizowanego świata zachodu i wolnej miłości.


Nie, nie napisałam, że wszyscy. Ale fobia przed za luźną pochwą wiąże się logicznie z mocnym kompleksem wielkości członka u panów. I cechuje raczej niedoświadczonych, bo doświadczeni wiedzą, że defekt pochwy, który by czynił pożycie zauważalnie niekomfortowym, u kobiet jeszcze nierodzących i w wieku przed menopauzą to zjawisko praktycznie nie występujące. A jak już jakaś para ma duży problem (np. po porodzie z powikłaniami), to już od wielu dekad można to chirurgicznie poprawić. Plus, pochwa jest z natury niewielka i naprawdę ciężko o efekt "atmosfery autostrady".
Jak kiedyś zaczniesz ten seks uprawiać, to się o tym sam przekonasz.

@pyszny

Cytuj:
Teoretycznie tak, tylko ile jest związków (małżeństw i konkubinatów) w których ludzie nie ufają sobie.


Dlatego to, co stoi napisane na akcie ślubu w szufladzie nijak się czasem ma do tego, czy między ludźmi ISTNIEJE jakiś związek.

Cytuj:
Twoje twierdzenie, jakoby człowiek wchodzący w związek musi ufać jest niefortunny. Trochę dużo ludzi według Twojej diagnozy wpadłoby do koszyka chory psychicznie. Przesadzasz. Brak zaufania, to problem, a nie objaw choroby psychicznej.


Problemy z samooceną i poczuciem wartości to nie jest choroba.

Cytuj:
W małżeństwie, to nie taki duży problem, jak w konkubinacie, bo zawsze można iść do sądu.


I co ten sąd orzeknie? Każe ścigać małżonka, aresztować, przywieść siłą do miejsca zamieszkania chorego i przykuć łańcuchem, aby się opiekował?

Cytuj:
Pod względem prawa takie deklaracje niewiele znaczą. Proszę nie porównuj wypierania się małżeństwa ze zrywaniem przy konkubinacie, bo narażasz się na śmieszność.


Zerwania w konkubinacie są zazwyczaj z poważniejszych powodów niż orzeczenia o nieważności małżeństwa dla "niedojrzałych", "przymuszonych" itd., którzy przypominają sobie o tym po x latach.

Cytuj:
Wystarczy mi, że moja żona była młodą mężatką i widziałem jak było.


Świetnie, a ja ci piszę, czego ja doświadczyłam. Więc mi nie wmawiaj, że czegoś nie ma.
Aha - jak rozumiem, była młodą mężatką w Polsce, po 2008 roku (tj. w kryzysie), tak?

Cytuj:
Zresztą teraz facet też może iść na tacierzyński i co też ma takie same problemy, jak pokaże obrączkę?


Tacierzyński trwa w PL jakieś 2 tygodnie, tego się nawet nie zauważa, bo to jak normalny urlop.
Jak kobieta idzie na macierzyński, trzeba zatrudnić zastępstwo, bo to idzie w miesiące.

Cytuj:
Zrozum, że im większe bezrobocie tym większe absurdy. Na to chyba nie ma rady.


Ja to rozumiem, ale prawda jest taka, że nasze cudowne państwo, zamiast zachęcać pracodawców do zatrudniania młodych kobiet i matek, próbuje ich przymusić, skutek jest taki jak widać.

Cytuj:
Nie wiem, czy nie zauważyłaś, ale są spore różnice pomiędzy kobietą, a mężczyzną.


Przesadzasz i generalizujesz.
Są duże różnice między psychiką ludzi jako takich, niezależnie od płci.

Cytuj:
Takie zachowanie, to wbijanie sobie samobójów, no chyba że chce się wywrzeć presję na druga stronę co do rozwodu, podziału majątku itp., albo występuje jakaś patologia np. znęcanie się, ale takie zachowanie nie jest na dłuższą metę realne za wyjątkami oczywiście.


Przesadzasz i generalizujesz.
W pokoleniu naszych dziadków, do którego sam się odwoływałeś, polityka zaciskania zębów i cierpienia, bo... (wstaw: dobro dzieci, strach przed piętnem rozwodnika, opinia sąsiadów etc.) była całkiem powszechna. A w pokoleniach wcześniejszych...

Cytuj:
Ja po swoim małżeństwie wiem, że Bóg bardzo pomaga


Gratulacje. Jednak nie jest to regułą. W małżeństwie moich teściów relacje bardzo się pogorszyły od czasów silnego nawrócenia jednego z nich.

Cytuj:
A ile Ci ludzie mają już za sobą nieudanych konkubinatów? Nie mów mi, że to był ich jedyny, co nie zmienia faktu, że kilka to bardzo mało.


Jak się teraz zastanawiam to tak - w większości przypadków konkubinat był jedyny, zresztą funkcjonował na zasadzie drugiego małżeństwa, tylko bez formalizacji.

Cytuj:
Szczęścia i pokoju wewnętrznego. Niestety to chyba trudno zmierzalne i dlatego czasami tak trudno komuś wykazać jak dużo daje wiara katolicka.


Jak dużo daje wiara katolicka, to ja obserwuję po nieudanych małżeństwach wokół, gdzie nierzadko generatorem konfliktów jest rzeczona wiara.
Z jakiegoś też powodu osoby wybierające konkubinat, które już raz były w małżeństwie (zazwyczaj sakramentalnym), nie chcą zawierać ponownie małżeństwa. Widocznie tak im nadojadło szczęście i spokój wewnętrzny.

Cytuj:
konkubinaty tez są patologiczne i takie też znam, nawet znam takich patologicznych konkubinatów więcej od patologicznych małżeństw.


Przesadzasz i generalizujesz.
A ja dokładnie odwrotnie: znam chyba tylko jeden nieudany konkubinat, gdzie jedna strona daje dużo więcej niż otrzymuje. Natomiast nieudanych małżeństw znam trochę.
Ale ani moi znajomi, ani twoi nie są żadną próbką, więc może skończmy licytację? Prawidła wygłaszane z poważną miną na podstawie 10 przypadków to żaden materiał do dyskusji. Na każdy przykład, na podstawie którego oświadczasz tezy o "większym spokoju wewnętrznym i szczęściu" czy "małej liczbie udanych konkubinatów" mogę ci podać kontrprzykłady, więc może darujmy sobie?

Cytuj:
Ci ludzie często tworzą otoczkę szczęścia i często jak pojawi się prawdziwy problem, to po prostu zwijają żagle


Przesadzasz i generalizujesz.

Cytuj:
Jednak małżeństwo ze względu na dzieci musi być trwałe


W teorii musi. W praktyce nic nie musi.

Cytuj:
Tylko teraz niektórzy uważają już, że takiego obowiązku nie mają, bo zawsze mają prawo do dokonania aborcji.


Nikt nie ma obowiązku chcieć dziecka.

Cytuj:
Tak samo małżeństwo czujące obowiązek utrzymania swojego związku ma większe szanse przeżyć kryzys od konkubinatu w którym rzadko kto czuje taki obowiązek, a obowiązek zastępuje się chceniem itp. , co często nie wystarcza.


Znowu przesada z generalizacją.

Cytuj:
Człowiek jest słaby, więc w kwestii trwałości obowiązek zawsze będzie lepiej się sprawdzał.


Człowiek jest słaby, dlatego woli być przymuszony niż zrobić coś z własnej woli.
Sęk w tym, że trwanie powodowane przez przymus jest niewiele warte. To tylko podtrzymywanie statusu prawnego. Związek emocjonalny jest czymś innym.

Cytuj:
A myślisz, że mnie nie ponosiła? Byłbym bardzo zdziwiony, gdyby nie ponosiła Cię fantazja.


Ale fantazja a propos czego konkretnie?

_________________
Tak, to znowu ja. Wiem, że nie tęskniliście.


Cz lut 07, 2013 8:57 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): N maja 22, 2005 11:05 am
Posty: 1587
Post Re: pytanie o wstrzemięźliwość seksualną
Katka napisał(a):
A czemu od razu ma być w kiblu i bez zabezpieczenia?

Temu, że o takich przykładach była mowa i skoro się wypowiadasz na ten temat to rozumiem, że dotyczy to też takich przykładów.

Cytuj:
W takim razie zacytuj fragment, który potwierdzał twoje tezy, a obalał moje.

Zinterpretowałaś "nadmierną ilość stosunków seksualnych" jako stosunków z jednym partnerem, dla mnie ewidentnie świadczy to o wielu partnerach seksualnych.

Cytuj:
Nie, nie napisałam, że wszyscy. Ale fobia przed za luźną pochwą wiąże się logicznie z mocnym kompleksem wielkości członka u panów. I cechuje raczej niedoświadczonych,....

To Twoja osobista opinia?
Cytuj:
..bo doświadczeni wiedzą, że defekt pochwy, który by czynił pożycie zauważalnie niekomfortowym, u kobiet jeszcze nierodzących i w wieku przed menopauzą to zjawisko praktycznie nie występujące. A jak już jakaś para ma duży problem (np. po porodzie z powikłaniami), to już od wielu dekad można to chirurgicznie poprawić. Plus, pochwa jest z natury niewielka i naprawdę ciężko o efekt "atmosfery autostrady".

Ciągle uderzasz w tą fizyczność,z uporem maniaka wmawiając mi co miałem na myśli pisząc o "autostradzie" . Jakoś nie ciągniesz tak wątków tych moralnych konsekwencji "wolnej miłości". To zrozumiałe, elastyczność pochwy łatwiej wybronić (choć zostało jasno ustalone, że może się rozciągać więc nie wiem czemu jeszcze głupio się bronisz), zdecydowanie trudniej obronić rozwiązłość pewnych dam, lepiej powiedzieć, że tak uważają tylko właściciele małych penisów oraz prawiczki. A co, w końcu jestem Katka - wyrocznia.
Cytuj:
Jak kiedyś zaczniesz ten seks uprawiać, to się o tym sam przekonasz.

Kolejny dowód na to, że Twoje opinie należy traktować z przymrużeniem oka.


Cz lut 07, 2013 11:42 pm
Zobacz profil
Gaduła
Gaduła

Dołączył(a): Śr maja 25, 2011 11:39 pm
Posty: 731
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: pytanie o wstrzemięźliwość seksualną
c.d. Na ostatni post spróbuje, jakoś odpowiedziec w najbliższym czasie. Na razie nadrabiam zaległości :-D

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
No proszę, nie zrównuj praw podobieństwa zrażenia się wirusem HIV u fryzjera z praw podobieństwem zajścia w ciążę przy stosowaniu antykoncepcji.


A to czemu?


Bo narażasz się na śmieszność, ewentualnie nie umiejętność przyznania racji osobie z którą dyskutujesz w sprawie oczywistej.

Jednak, jak masz problemy nadal z przyznaniem mi racji, to zadaj sobie pytanie ilu znanych Ci ludzi osobiście zaraziło się wirusem HIV u fryzjera, a ilu ma dzieci mimo używania środków antykoncepcyjnych

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Zdarzają się i takie przypadki, ale na szczęście kościół jest coraz bardziej wyrozumiały przy orzekaniu nieważności małżeństw.


Tyle że to kłamstwo. Małżeństwo trwa 30 lat, a potem pan w wieku 54 lat "przypomina sobie", że zawarł związek pod przymusem? A przypomina mu się pod wpływem bardzo atrakcyjnej trzydziestodwulatki... I biegnie do sądu załatwić stwierdzenie nieważności, bo przecież on dłużej w takim przymusowo zawartym związku żyć nie może, chociaż w tym czasie z własnej i nieprzymuszonej woli żył z żoną i spłodził dwoje dzieci.


Dewaluujesz orzeczenia sądów kościelnych, które badają sprawy i wydają wiążące katolików wyroki. Nie lubię dyskutować z ludźmi, którzy lekką ręką nie mając podstaw podważają wyroki sądów państwowych, albo kościelnych. Najśmieszniejsze, że wszystko Ci nie pasuje. Najpierw twierdzisz, jak to ciężko uzyskać orzeczenie o nieważności małżeństwa. Zaraz później twierdzisz, że za łatwo. No kobieto zdecyduj się, jak jest, bo moim zdaniem jest w sam raz.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Zawsze możesz wybrać tych kapłanów, którzy przestrzegają celibatu, a takich znajdziesz wielu. Można nawet np. zmienić parafię.


A jak ja mam sprawdzić, czy dany kapłan przestrzega celibatu? Albo czy np. nie masturbuje się? Mam mu kamerę w domu zainstalować i sprawdzać, czy żyje zgodnie z tym, co głosi? Czy nie upija się albo nie ogląda filmików porno, gdy jest sam?


To co kapłan ma udowodniać Ci niewinność? Przypominam, że nie żyjesz w totalitarnym państwie w którym na kogoś widzimi się trzeba udowadniać, że nie jest się wielbłądem. Najśmieszniejsze, że nie dawno pisałaś, jak to łatwo obdarzyć kogoś podstawowym zaufaniem na początku związku, a tu takie przypuszczenia dotyczące każdego kapłana. I pisz mi jeszcze dalej, jak to trzeba umieć na podstawowym poziomie zaufać komuś na początku.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Dobro dzieci zawsze trzeba postawić na pierwszym miejscu, nawet kosztem małżonków.


Ale nie zawsze trwanie małżeństwa służy dzieciom.


Generalnie służy dzieciom, a wyjątki np. patologie np. alkoholizm tylko potwierdzają regułę. Każde dziecko ciągnie do naturalnego rodzica i jest to oczywiste. Może babcia nie wiadomo, co dawać i robić dzieciom, a one i tak bardziej kochają rodziców. To co dopiero w sytuacji, jak jakiś obcy facet stara się później zastąpić ojca.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Nad wypracowaniem jakości trzeba pracować, a w młodym małżeństwie ciężko o dobrą jakość.


Wręcz przeciwnie, większość dojrzałych małżeństw ocenia jako najbardziej udany dla związku okres pomiędzy ślubem (lub zamieszkaniem razem) a urodzeniem się dzieci.


Dzieci generują sporo problemów i obowiązków, ale dają również masę szczęścia i pociechy. Trzeba umieć pokonać w sobie egoizm i zrozumieć, co jest w życiu ważniejsze, ale to jest bardzo trudne. Niestety teraz jest moda, że tylko moje potrzeby się liczą, a to bardzo destrukcyjny sposób myślenia, który pozbawia ludzi rozwoju w miłości, która daje z czasem o wiele więcej poczucia szczęścia od dbania prawie tylko o swoje potrzeby.Nie przez przypadek mówi się, że dawanie daje o wiele więcej szczęścia od brania.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
No nie. Może mnie jakiś ksiądz poprawić, ale teraz w patologicznych przypadkach KK również nie dąży do utrzymania na siłę małżeństwa.


A co niby się dzieje w takich przypadkach? KK daje dyspensę na rozwód? Przecież nie istnieje coś takiego. KK może przymknąć oko na fakt, że małżonkowie wzięli rozwód cywilny, ale to nie czyni z nich ludzi wolnych.


Pierwsze oznaki patologii występują często przed ślubem, więc orzeczenie nieważności w takich przypadkach, to nie jest znów taki wielki problem, jak go wyolbrzymiasz.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Nazywa się to stwierdzenie nieważności. Wystarczy wspomnieć o przepisie kan. 1095 n. 3 Kodeksu Prawa Kanonicznego: "Niezdolni do zawarcia małżeństwa są ci, którzy: (…) z przyczyn natury psychicznej nie są zdolni podjąć istotnych obowiązków małżeńskich" Ciężko oczekiwać, aby prawiczkiem był do ślubu przyszły mąż, który później nałogowo zdradza.


Trzeba udowodnić, że zdrada wynikała z jego trwałej niezdolności psychicznej, która istniała już w momencie zawierania związku. Generalnie jeśli cokolwiek stało się już PO ślubie, to ekstremalnie ciężko jest uzasadnić że w momencie zawierania związku małżonek miał złe intencje i zatajał przyszły zamiar zdradzania i znęcania się.


Niezdolność psychiczna w momencie zawierania małżeństwa, to nie tylko zatajanie chęci zdradzania i znęcania się. Znów wyolbrzymiasz. Może to być np. zatajanie przed żoną ilości kontaktów seksualnych z innymi partnerami, a jak mi powiesz że facet wprost opowiadał swojej przyszłej żonie katoliczce, jaki to był z niego ogier, to już będzie naprawdę śmiesznie. Oczywiście nie twierdze, że nieważność w KK dostaje się tak łatwo, jak rozwód cywilny, ale Ty przesadzasz jak zwykle i robisz z tego coś prawie niemożliwego, a wystarczy poczytać orzecznictwo sądów kościelnych.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Zabranianie tu nic nie da, ja tylko pisze co byłoby dla dziecka lepsze, a wybaczenie obojgu bez wchodzenia w temat kto był winien jest często najlepszym wyjściem.


Ja wiem, czy często? Take myślenie często zrównuje winy rodziców i tworzy wypaczony obraz, w którym nie ma indywidualnej racji ani krzywdzących i pokrzywdzonych, tylko wszystko jest rozmyte na "rozwiedli się, bo byli słabi".


Tu nie chodzi o zrównywanie winy obojga małżonków, ale nie wydawanie wyroku przez dziecko na osoby, które kocha tak samo mocno. Dziecko kocha obojga rodziców i ma prawo nie myśleć kto był bardziej winny, jeśli nie było jakiejś patologii. To chyba oczywiste, że ojciec alkoholik wydający wszystkie swoje pieniądze na alkohol będzie przez dziecko uznany za zdecydowanie bardziej winnego od dobrej matki.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Dla dobra przyszłych dzieci, to nie partnerzy powinni ustalać wszystko.


Sam pisałeś, że najgorzej, gdy w sprawy małżeństwa wtrącają się osoby trzecie.

Oczywiście, że nie powołane do tego specjalnie przez jakąś instytucje wykwalifikowane osoby nie powinny mieszać się w małżeństwach. Jeśli zagrożona jest sama w sobie egzystencja małżeństwa, to powinno dać się możliwość interwencji niezależnej instytucji państwa, kościoła w przypadku osób wierzących. Przyjaciółka może nie lubić męża, a poza tym zwykle widzi same problemy po stronie mężu, bo przecież nie po stronie swojej przyjaciółki.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Jednak to nie wyklucza romantyczności i nie rozumiem czemu masz taką idealistyczną definicję romantyczności.


Bo ja z natury taka romantyczna jestem ;)


To fajnie i dlatego powinnaś połączyć romantyczność z praktycznością, co gwarantuje ślub w kościele. Samo przeidealizowanie romantyczności, partnera itp. może skończyć się wielkimi problemami, ale każdy wybiera sam co dla niego będzie lepsze, więc ja Ci nic nie narzucam, a jedynie wyrażam swoją opinię, co jest lepsze.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
To sami małżonkowie dają sobie to prawo do współżycia, biorąc ślub. Nie ksiądz daje ślub, ale małżonkowie sobie wzajemnie.


Ale nie mogą dać sobie tego prawa bez zaangażowania instytucji i osób trzecich. Przecież ślub w kościele nie odbywa się, bo wejdzie para z ulicy i powie "proszę księdza, to my za godzinkę chcemy wziąć ślub". Ktoś dopuszcza małżonków, kieruje ich na nauki, spowiada ich.


KK ma wymogi i dobrze, bo decyzję na całe życie nie podejmuje się z marszu i trzeba na tak poważną decyzje, młodych ludzi przygotować duchowo i psychicznie. Poza tym trzeba starać się wykluczyć sytuacje w których są powody, albo ktoś zna ktoś powody nie zawierania ślubu, a nie ma możliwości ich powiedzieć. Po to są zapowiedzi przedślubne. Tylko te wszystkie wymogi KK wcale nie zmniejszają romantyczności. Ty oczywiście możesz przeidealizowawszy romantyczność twierdzić, że bardziej romantycznie jest np. na łące pełnej maków ślubowanie sobie bez żadnych świadków, że będą z sobą do końca życia, ale to trochę jak dla mnie telenowelowa definicja romantyczności.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Sam seks nie jest skomplikowany, ale wszystko wokół niego. To rozmowy mogą uzdrowić współżycie, a nie seks analny.


Emocje są skomplikowane.


Tak, ale nie sam seks. Większość problemów z emocjami podczas seksu wiąże się z relacjami w związku niezwiązanymi z seksem, dlatego brak doświadczenia w seksie obojga małżonków nie jest problemem, jeśli szczerze ze sobą rozmawiają o swoich oczekiwaniach i potrzebach. Oczywiście są wyjątki, np. ukryte choroby itp. , ale w takich sytuacjach nawet KK nie robi jakiś wielkich problemów z nieważnością.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Z tym co wydaje sie ateistom, a czasami nawet katolikom.


W dalszym ciągu i tak bardzo mało w porównaniu z tym, na co pozwalają sobie pary nie przejmujące się jakimiś "pozwoleniami" osób trzecich.
A tak w ogóle, gdzie tu romantyczność? Ktoś ci łaskawie pozwala dotykać twojej własnej żony? Brrrrr. A jak nie pozwoli, to jej nie dotkniesz, choćby ona tego chciała i ty też?


To Twój problem, że spowiedź widzisz w krzywym zwierciadle i myślisz, że katolicy opowiadają, czy brali żonę z tyłu, czy w seksownej bieliźnie, czy na łące jak ich nikt nie widział itp. Ksiądz nie che słuchać erotycznych opowieści, ale chce jedynie aby seks był ludzki, a nie zwierzęcy z obrożami na szyi, biciem pejczem, pluciem, sikaniem na siebie albo seksem analnym, bo to nienaturalna dziurka.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
No chyba nie twierdzisz, że mi ksiądz mówi w jakiej pozycji mam uprawiać seks z żoną?


Ksiądz za to mówi ci, co możesz zrobić z własnym penisem - gdzie wytrysnąć i kiedy.


Jak masz na myśli np. prezerwatywę, to po pierwsze seks jest mniej przyjemny, a po drugie jest to dość słaba forma antykoncepcj. Są urządzenia wyznaczające dni w których nie powinno się uprawiać seksu, bo istnieje spore praw podobieństwo zapłodnienia. Poczytaj o nich i opiniach lekarzy, np. wskaźnik Perla przy niektórych urządzeniach na poziomie 0,7, to jak antykoncepcja hormonalna. Oczywiście żadna metoda nie jest 100%

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Co takiego Twoim zdaniem KK zabrania, a Twoim zdaniem powinno być dozwolone w seksie małżonków.


W seksie małżonków nie ma czegoś takiego jak zabronione i dozwolone. Mówisz i myślisz pojęciami człowieka, którego życiem seksualnym sterują inni. W łóżku dozwolone jest wszystko, na co zgadzają się bez przymusu obie osoby.


Oj nie wszystko. Dla mnie bicie itp. nie jest dozwolone. Zresztą z tego co pamiętam w Skandynawii była głośna sprawa seksu z użyciem przemocy, gdzie kobieta podpisała na piśmie, że zgadza się na taki seks, a sąd i tak faceta skazał, bo rodzice donieśli na prokuraturę, a to nie była sprawa o zbyt mały wiek kobiety.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
O czym nie wiedzą? Gdzie włożyć? Nie bądź zabawna, bo taką wiedzę nabywa się w szkole.

Dobra, żarty na bok. Gdzie włożyć, pewnie wiedzą. Natomiast jak się będą z tym czuli, jak sobie poradzić z bólem, krwią, co jeśli erekcja opadnie lub nastąpi przedwczesny wytrysk, jak zareagować, by nie zranić partnera, to pojęcia nie mają.


Na ten temat mogą poczytać i porozmawiać. Zresztą na niezranienie partnera jest jedna znana mi recepta - szczera rozmowa. Problem z opadająca erekcja w młodym wieku nie dotyczy wszystkich, ból - wystarczy rozmowa, że definitywnie przerywamy bez względu na moment w którym jesteśmy, krew widział chyba każdy - ja z tym nie miałem problemów, pytałem tylko czy na pewno nie bolało, no i podczas miesiączki nie ma seksu, ale aby to wszystko zrozumieć nie trzeba seksu przed ślubem. Jeśli oboje będą to robić pierwszy raz, to odpada im wiele innych problemów, np. porównywanie swojego/swojej z byłymi, mniejsze problemy z zaufaniem, wspólne uczenie się seksu i początkowo nie zwracanie uwagi na błędy partnera, nie udawanie eksperta, większa pewność braku chorób takich jak AIDS i wenerycznych - to nie takie proste powiedzieć partnerowi przebadajmy się, bo może ktoś czymś się zaraził itp. To są naprawdę duże problemy, a te Twoje to błahostki oprócz może tej opadającej erekcji, ale o tym można pewnie sporo poczytać i wątpię, aby wcześniejsze doświadczenia dużo pomogły, bo można było mieć wcześniej tylko partnerów bez tego problemu.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Rozmowa o tym, jak będą się zabezpieczać, jak często będą chcieli odbywać stosunki, czego nie będa robić według ich wyobrażenia i w jaki sposób będą informować partnera, że dzisiaj jestem za bardzo zmęczony/a, że to nie podoba mi się, źle się z tym czuje itp.


A skąd mają wiedzieć
- jak często będą chcieli odbywać stosunki?
- czego nie będą robić według ich wyobrażenia?
- co im się będzie w łóżku podobać?

Skąd ma czerpać tę wiedzę dziewica/prawiczek?


No cóż każdy ma jakieś wyobrażenia i warto je zakomunikować przed ślubem. No może być tak, że facet powie będę chciał codziennie, a kobieta o nie, raz na tydzień. Każdy ma jakiś temperament i wyobrażenie na swój temat i wcale do tego nie trzeba doświadczeń w seksie. Poza tym facet mniej więcej wie, jak często chce, bo od początku pojawia się u niego problem związany z onanizowaniem. Jak jest u kobiet nie wiem.

Czego nie będą robić - np. w rozmowie stwierdzają, że bicie itp. odpada i nigdy do tego nie posuną się, mogą w porozmawiać o swoich fantazjach, ustalają że do czegoś nowego wymagana jest zgoda obydwojga i nikt nie będzie nic narzucał.

Z nowym partnerem też nie musi podobać Ci się, co z poprzednim. Zresztą ja pisałem, jak będą informować o tym co im się podoba, a nie rozmawiać o tym co się podoba.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Pokazałaś taki lekki przykład, ale np. plucie, bicie itp. podczas seksu nie powinno być obecne nawet przy zgodzie obojga partnerów.


A dlaczego nie? Jeśli ją kręci plucie, a jego kręci bycie opluwanym, to zasadniczo co komu do tego?


Granicą dla katolików jest godność człowieka. Zresztą osobiście nie wyobrażam sobie takich zachowań w łóżku, gdzie mam żonę która kocham i szanuje jednocześnie. Dla mnie i katolików, to obrzydliwość, która pokazuje że człowiek może stać się nie tylko zwierzęciem, ale czymś gorszym. Jak ktoś nie wierzy, to granicą jest prawo powszechnie obowiązujące, ale tutaj interpretacji norm prawnych nie będę z pewnością podejmował się, bo ta sprawa mnie nie dotyczy.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Oj kobieto, to nawet w tak prostych sytuacjach nie wyobrażasz sobie kompromisu?


Byłam ciekawa, jak wygląda kompromis w twoim wyobrażeniu. Czyli: dzisiaj ona się zgadza na seks analny, jutro on się zgadza na zabawę w krępowanie i zasadniczo gra muzyka czy nie?


Nie gra, bo po pierwsze nikt tego nie proponował, a po drugie ja powiedziałbym zdecydowane nie, gdyby nawet padła taka propozycja.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Opisuje, co było dla niego ważniejsze niż żona i małżeństwo.


A skąd ty wiesz, podobno nie czytałeś? ;)


Skoro dla bardziej wyuzdanego seksu zrezygnował z małżeństwa, to taki seks był dla niego ważniejszy od żony i małżeństwa. Tak zrozumiałem Twoje poprzednie reklamy tej książki.

Katka napisał(a):
pyszny napisał(a):
Takie pierdoły, to działają może na niektórych uczniów szkoły podstawowej np. boisz się mamy? itp.


No cóż, ty mi serwujesz te protekcjonalne pseudopsychoanalizy "jesteś młoda, nie widzisz dużo starszych małżeństw wokół siebie... bla bla bla", to pozwalam sobie na mały rewanżyk.


Ośmieszasz się uznając moje stwierdzenie o wybujałej fantazji na temat małżeństw młodych małżonków za jakąś formę psychoanalizy. I ja jestem jeszcze winny za rewanżyk, brawo - wzorcowy przykład okłamywania samego siebie, tylko pytanie czy jesteś w stanie wierzyć w tak bzdurne swoje kłamstwa? Jeśli chcesz kimś manipulować, to chociaż zrób to porządnie, a nie jak jakiś uczeń podstawówki, bo masz podobno ponad 20 lat, a to zobowiązuje do jakiegoś poziomu.

Katka napisał(a):
Boisz się, że coś mogłoby rozbić twoje wyidealizowane wyobrażenie o małżeństwie: na przykład prawdopodobieństwo, że zakochałbyś się w innej, dlatego wolisz wierzyć jak trzynastolatka w mit o jednej miłości na całe życie. Albo przerażałby cię opis czyjejś zdrady, więc o niej nie czytasz. Starasz się wmówić sobie, że twoje małżeństwo ma statystycznie lepsze szanse na przetrwanie, stąd te powtarzane z uporem stwierdzenia o "wielu udanych małżeństwach wokół", "spójrz na dziadka i babcię", "przysięga działa zawsze", "prawdopodobieństwie rozpadu związku". Szukasz wszędzie wokół potwierdzeń, że ci się uda. Chcesz mieć pewność, że w razie kryzysu bardzo pomoże ci to, że zawarłeś małżeństwo i to akurat sakramentalne, że to zwiększy twoje szanse. Tylko skąd ten stres?


Analiza godna gimnazjum, brawo Twój poziom podskoczył ze szkoły podstawowej. To już coś, ale nadal bardzo słabo, jak na Twój wiek. Po tym tekście tez nie przeczytam tej książki, bo chcąc być dobrym małżonkiem szukam dobrych wzorców, a nie anty wzorców, chcąc być dobrym księgowym czytałbym książki dobrych księgowych, a nie tych którzy tłumaczyliby mi dlaczego nie są dobrymi księgowymi. Nie interesuje mnie opinia kogoś, kto przegrał swoje małżeństwo, bo ja chce zwyciężyć.

Miałem trochę kontaktu na studiach ze studentami psychologii i nazywając Twój zlepek negatywnych opinii na mój temat psychoanalizą trochę wypaczasz znaczenie tego słowa.

Wiara w jedną miłość broni przed nagłym zauroczeniem się (nie myl z miłością) inną kobietą 8O
Opis zdrady przeraziłby mnie, przecież ja je widzę na co dzień na żywo. 8O
Nie oskarżaj mnie o wmawianie sobie, bo na razie widzę że kity z satelity sama sama sobie zapodajesz. To Ty masz jak Kaset, który oskarża mnie o to co sam robi. No w porównaniu z konkubinatami, to z pewnością statystycznie jako małżeństwo sakramentalne mam większe szanse, chyba że pokażesz mi wiarygodne badania, które zaprzeczają temu co widzę wokół siebie. Śmiem twierdzić, że jako małżeństwo sakramentalne mam
statystycznie większe szanse od małżeństw ateistów z tego co widzę wokół siebie. Zauważ, że dyskutuje z Tobą i oczekuje od Ciebie badań, które obalą moje tezy, więc nie okłamuje się i nic sobie nie muszę wmawiać.
Ja nie stresuje się i bardzo spokojnie z Tobą dyskutuje. Skąd to idiotyczne oskarżenie? 8O To chyba Ty się stresujesz i wmawiasz sobie, że ja bardziej. Ja wiem, że sakramentalnemu małżeństwu Bóg pomaga, bo mi pomógł z samym sobą, a dokładnie z pychą i z żoną za co jestem strasznie wdzięczny.

Katka napisał(a):
Czy przyznanie, że konkubinaty mogą być szczęśliwe i trwałe zburzyłoby twoją pewność siebie, twoją wiarę w trwałość własnego związku?


Jestem za stary, aby próbować odpowiadać sobie na pytanie, co by było gdyby. Takich bzdurnych pytań możesz zadawać wiele np. Co byś zrobił, jakby udowodnili, że Chrystus miał żonę? No, ale nie udowodnili, więc po co mam nad tym zastanawiać się.
Twoje pytanie jest i tak bez żadnej wartości logicznej, bo wiarę w instytucję małżeństwa zrównujesz z moją wiarą we własne małżeństwo, która zawsze jest zdecydowanie silniejsza od wiary w instytucje małżeństwa, bo kochając żonę nie mogę czuć inaczej. Zadajesz nielogiczne pytania i oczekujesz ode mnie odpowiedzi, na co z pewnością mnie nie namówisz.

_________________
"odmawiajcie codziennie koronkę do Miłosierdzia Bożego i Modlitwę Różańcową" Maria Bożego Miłosierdzia


Pt lut 08, 2013 5:25 am
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lis 11, 2007 11:20 pm
Posty: 2880
Lokalizacja:
Płeć: kobieta
Post Re: pytanie o wstrzemięźliwość seksualną
radozz napisał(a):
Temu, że o takich przykładach była mowa i skoro się wypowiadasz na ten temat to rozumiem, że dotyczy to też takich przykładów.


Przeczysz sam sobie - raz twierdzisz, że "o takich przykładach była mowa", zaraz potem, że "też o takich przykładach".
Dobrze wiesz, że nie wprowadziliśmy nigdzie założenia, że rozmawiamy tylko o pokątnym seksie po pijaku na dyskotece. A jeśli poczyniliśmy, to zacytuj.
Dyskusja z tobą coraz mniej zabawna się robi.

Cytuj:
Zinterpretowałaś "nadmierną ilość stosunków seksualnych" jako stosunków z jednym partnerem, dla mnie ewidentnie świadczy to o wielu partnerach seksualnych.


Kłamiesz.
Napisałam, że liczba partnerów nie ma znaczenia. Może być jeden, może być stu.
A teraz ty zacytuj z tego artykułu, na podstawie czego wnioskujesz, że "nadmierna ilość stosunków seksualnych ewidentnie świadczy o wielu partnerach seksualnych".

Cytuj:
To Twoja osobista opinia?


Tak.

Cytuj:
Ciągle uderzasz w tą fizyczność,z uporem maniaka wmawiając mi co miałem na myśli pisząc o "autostradzie".


To nietrudne, albowiem do tej pory mimo wielu próśb nie wyjaśniłeś, o co ci chodziło pisząc o "autostradzie", jeśli ci chodziło o coś zupełnie niefizycznego, to proszę zdementuj, odpowiadając przy okazji na wielokrotnie postawione przeze mnie pytanie: po czym partner seksualny rozpoznaje "atmosferę" w pochwie i co ta "atmosfera" oznacza?

Cytuj:
Jakoś nie ciągniesz tak wątków tych moralnych konsekwencji "wolnej miłości".


Jakich wątków?

Cytuj:
To zrozumiałe, elastyczność pochwy łatwiej wybronić (choć zostało jasno ustalone, że może się rozciągać więc nie wiem czemu jeszcze głupio się bronisz)


Może się rozciągać, ale liczba partnerów nie ma znaczenia, więc bredzisz od samego początku dyskusji. A przypominam, że na metaforze "autostrady" była zbudowana cała twoja teoria o wartości kobiety (jak sam raczyłeś zaznaczyć, nie ma ona do zaoferowania żadnej intymności ani uczucia, więc o tym nie rozmawiamy).

Cytuj:
zdecydowanie trudniej obronić rozwiązłość pewnych dam, lepiej powiedzieć, że tak uważają tylko właściciele małych penisów oraz prawiczki.


"Rozwiązłość" jest oceną, dla niektórych rozwiązła jest kobieta, co ma spódnicę krótszą niż do ziemi. Bronić takiej oceny powinni ci, co je wyznaczają, ja mam to w nosie.
Natomiast czym innym są rzekome rewelacje o "autostradzie" w pochwie, co to się robi od zbyt wielu partnerów - twierdzisz, że istnieje taka zależność, ale nijak nie potrafisz tego udowodnić.

Cytuj:
Kolejny dowód na to, że Twoje opinie należy traktować z przymrużeniem oka.


Chłopie, ja cię traktuję rozrywkowo od samego początku.

@pyszny

Cytuj:
Jednak, jak masz problemy nadal z przyznaniem mi racji, to zadaj sobie pytanie ilu znanych Ci ludzi osobiście zaraziło się wirusem HIV u fryzjera, a ilu ma dzieci mimo używania środków antykoncepcyjnych


1:1
Co mnie podtrzymuje w tezie, że pewne zachowania ZMNIEJSZAJĄ ryzyko, ale go nigdy nie ELIMINUJĄ.

Cytuj:
Dewaluujesz orzeczenia sądów kościelnych, które badają sprawy i wydają wiążące katolików wyroki.


W takim razie mi wytłumacz, w jaki sposób można po wielu latach dojść do wniosku, że w zasadzie to się nie dojrzało do małżeństwa albo działało pod przymusem.

Cytuj:
Najpierw twierdzisz, jak to ciężko uzyskać orzeczenie o nieważności małżeństwa. Zaraz później twierdzisz, że za łatwo. No kobieto zdecyduj się, jak jest, bo moim zdaniem jest w sam raz.


Moim zdaniem za łatwo i dlatego nieważność małżeństwa to jest to samo co rozwód cywilny, tyle że w białych rękawiczkach. Przypadków, gdy ktoś faktycznie coś zatai przed ślubem lub okaże się homo jest ułamek procenta. I kiedyś ten ułamek procenta otrzymywał takie orzeczenie. Dzisiaj "niedojrzałość" jest wielce ważnym powodem do ustania wieloletniego stadła.

Cytuj:
To co kapłan ma udowodniać Ci niewinność?


Jeśli mam potraktować poważnie jego nauki, powinien świadczyć całym swoim zachowaniem, że według nich żyje. Takiego księdza do tej pory nie spotkałam, a i statystyki nie wyglądają zachęcająco. Wśród wiernych jeszcze gorzej - według tej nauki żyje jakieś parę procent ludzi. To dla kogo ona jest? I co świadczy o jej prawdziwości?

Cytuj:
Pierwsze oznaki patologii występują często przed ślubem, więc orzeczenie nieważności w takich przypadkach, to nie jest znów taki wielki problem, jak go wyolbrzymiasz.


To, że przed ślubem były oznaki patologii, nic nie oznacza. Powód musiałby udowodnić, że o nich nie miał prawa wiedzieć. Czyli się żenisz a tu bam! Nagle okazuje się, że żona jest nałogową pijaczką. Wtedy masz 100% racji i moje błogosławieństwo na otrzymanie orzeczenia o nieważności, bo ktoś cię zrobił w ciężkie bambuko. Natomiast jeśli wiedziałeś, że bierzesz popijającą babę, to nie rób potem afery i nie chodź z pretensjami do innych.

Cytuj:
Niezdolność psychiczna w momencie zawierania małżeństwa, to nie tylko zatajanie chęci zdradzania i znęcania się. Znów wyolbrzymiasz. Może to być np. zatajanie przed żoną ilości kontaktów seksualnych z innymi partnerami


W jaki sposób utrzymywanie kontaktów seksualnych przed ślubem czyni cię niezdolnym psychicznie do małżeństwa?
Przecież idąc tym tropem to można udowodnić, że jak facet skłamał żonie, że nie lubi marchewki, to też jest psychicznie niezdolny do małżeństwa.

Cytuj:
Jeśli zagrożona jest sama w sobie egzystencja małżeństwa, to powinno dać się możliwość interwencji niezależnej instytucji państwa, kościoła w przypadku osób wierzących.


Co to znaczy interwencja niezależnej instytucji?

Cytuj:
To fajnie i dlatego powinnaś połączyć romantyczność z praktycznością, co gwarantuje ślub w kościele.


Wzięłam ślub w kościele i jakiejś specjalnej romantyczności to nie przydało. Wręcz przeciwnie, tzw. protokół przedmałżeński był bardzo nieromantyczny.

Cytuj:
KK ma wymogi i dobrze, bo decyzję na całe życie nie podejmuje się z marszu i trzeba na tak poważną decyzje, młodych ludzi przygotować duchowo i psychicznie.


Innymi słowy - KK stawia wymogi, które ci ludzie muszą spełnić, aby mogli dotykać swoich własnych ciał. Wow. Esencja romantyzmu.

Cytuj:
Większość problemów z emocjami podczas seksu wiąże się z relacjami w związku niezwiązanymi z seksem, dlatego brak doświadczenia w seksie obojga małżonków nie jest problemem, jeśli szczerze ze sobą rozmawiają o swoich oczekiwaniach i potrzebach.


Jak dziewica z prawiczkiem może rozmawiać o swoich oczekiwaniach i potrzebach w zakresie seksu? To jakbym ja z tobą rozmawiała, jakim będę kierowcą, a wiedz, że nawet nie zaczęłam kursu teoretycznego.

Cytuj:
Ksiądz nie che słuchać erotycznych opowieści, ale chce jedynie aby seks był ludzki, a nie zwierzęcy z obrożami na szyi, biciem pejczem, pluciem, sikaniem na siebie albo seksem analnym, bo to nienaturalna dziurka.


1. Zwierzęta takiego seksu nie uprawiają. Zwierzęta uprawiają seks dla prokreacji. Tyle w temacie zwierzęcości.
2. Dlaczego ksiądz chce, aby jacyś ludzie uprawiali seks w ten czy inny sposób? Jaki on ma w tym interes? To jest wg ciebie romantyczne? Uprawiasz seks taki czy inny, bo tego chce jakiś ksiądz? Brrrr!

Cytuj:
Jak masz na myśli np. prezerwatywę, to po pierwsze seks jest mniej przyjemny, a po drugie jest to dość słaba forma antykoncepcj.


Niemerytoryczne. Pierwsze primo, są prezerwatywy podnoszące jakość stosunku, po drugie nawet gdyby były rewelacyjną formą antykoncepcji, to i tak byś ich nie używał, żeby zaspokoić potrzeby jakiegoś obcego faceta - księdza.
Ja nie wiem, jak można stawiać wyżej potrzeby obcego mężczyzny niż swoje i ukochanej, ale ja jestem widocznie zbyt romantyczna.

Cytuj:
Są urządzenia wyznaczające dni w których nie powinno się uprawiać seksu, bo istnieje spore praw podobieństwo zapłodnienia.


Seks pod dyktando urządzeń i facetów w konfesjonale... mamy różne wizje romantyczności.

Cytuj:
Oj nie wszystko. Dla mnie bicie itp. nie jest dozwolone.


A gdyby twoja żona tego bardzo chciała? Czyje zdanie byłoby ważniejsze - jej czy księdza?

Cytuj:
Na ten temat mogą poczytać i porozmawiać.


Można, ja też sobie czytam na temat prowadzenia samochodu, więc pewnie będę świetnym kierowcą i nie spowoduję wypadku. Bo mi jakiś opis w necie da super wyobrażenie o tym, jakie są warunki na drodze, jak szybko zareagować, jak prawidłowo ocenić sytuację, no gwarancja doskonała, nie potrzebuję już jazd w terenie, prawda?

Cytuj:
To są naprawdę duże problemy, a te Twoje to błahostki oprócz może tej opadającej erekcji, ale o tym można pewnie sporo poczytać i wątpię, aby wcześniejsze doświadczenia dużo pomogły, bo można było mieć wcześniej tylko partnerów bez tego problemu.


No tak, bo o problemach dziewicy i prawiczka można poczytać, a o problemach pary doświadczonej poczytać się przecież nie da ;)

Cytuj:
No cóż każdy ma jakieś wyobrażenia i warto je zakomunikować przed ślubem.


Mam takie wyobrażenie, że będę super ostrożnym kierowcą. Pożyczysz kluczyki do auta?

Cytuj:
Każdy ma jakiś temperament i wyobrażenie na swój temat i wcale do tego nie trzeba doświadczeń w seksie.


A jak chcesz poznać swój temperament seksualny nie uprawiając seksu? Na czym konkretnie te wyobrażenia są oparte? Lekturze for internetowych?

Cytuj:
Poza tym facet mniej więcej wie, jak często chce, bo od początku pojawia się u niego problem związany z onanizowaniem. Jak jest u kobiet nie wiem.


Większość kobiet zaczyna się onanizować po rozpoczęciu współżycia, więc o swoim temperamencie przed 1. stosunkiem wiedzą tyle, co o pogodzie na Marsie.

Cytuj:
Czego nie będą robić - np. w rozmowie stwierdzają, że bicie itp. odpada i nigdy do tego nie posuną się


Tak sobie stwierdzają, a potem w praniu okazuje się, że jedno z nich to strasznie kręci. Zresztą po co zaraz bicie - wystarczy lekka dominacja, wiązanie oczu lub rąk. I to, co sobie ustalili przed ślubem, można włożyć między bajki.

Cytuj:
mogą w porozmawiać o swoich fantazjach


Skąd mają mieć te fantazje, skoro trening życia w czystości polega na unikaniu podniecenia i treści erotycznych?

Cytuj:
Z nowym partnerem też nie musi podobać Ci się, co z poprzednim.


Ale już jako tako znasz siebie - przed rozpoczęciem współżycia wiesz o sobie bardzo niewiele w tym zakresie.

Cytuj:
Granicą dla katolików jest godność człowieka.


W jaki sposób może naruszać czyjąś godność coś, czego pragną i na co decydują się bez przymusu dwie dorosłe, kochające się osoby?

Cytuj:
Zresztą osobiście nie wyobrażam sobie takich zachowań w łóżku, gdzie mam żonę która kocham i szanuje jednocześnie. Dla mnie i katolików, to obrzydliwość, która pokazuje że człowiek może stać się nie tylko zwierzęciem, ale czymś gorszym.


Czyli główny powód - "ja bym tego nie zrobił, więc to uwłacza tobie".

Cytuj:
Skoro dla bardziej wyuzdanego seksu zrezygnował z małżeństwa, to taki seks był dla niego ważniejszy od żony i małżeństwa. Tak zrozumiałem Twoje poprzednie reklamy tej książki.


Bohater książki wcale nie chciał rezygnować z żony dla seksu. Chciał mieć jedno i drugie.

Cytuj:
Analiza godna gimnazjum, brawo Twój poziom podskoczył ze szkoły podstawowej. To już coś, ale nadal bardzo słabo, jak na Twój wiek.


Wybacz. Napisałam przecież, że staram się dorównać poziomem do twoich analiz.

Cytuj:
Wiara w jedną miłość broni przed nagłym zauroczeniem się (nie myl z miłością) inną kobietą


Tego cię nauczyli studenci psychologii czy to produkt twojej gimnazjalnej wiedzy psychologicznej?

Cytuj:
Śmiem twierdzić, że jako małżeństwo sakramentalne mam
statystycznie większe szanse od małżeństw ateistów z tego co widzę wokół siebie.


Na brak rozwodu, tak. Natomiast na jakość tego małżeństwa - brak danych, więc nie szalej z tym "wygrywaniem".

Cytuj:
Zauważ, że dyskutuje z Tobą i oczekuje od Ciebie badań, które obalą moje tezy, więc nie okłamuje się i nic sobie nie muszę wmawiać.


A jakie badania ty przedstawiłeś? Jak na razie "znam takie pary, co...", "Nie znam żadnego konkubinatu, który..."

Cytuj:
to z pewnością statystycznie jako małżeństwo sakramentalne mam większe szanse, chyba że pokażesz mi wiarygodne badania, które zaprzeczają temu co widzę wokół siebie. Śmiem twierdzić, że jako małżeństwo sakramentalne mam
statystycznie większe szanse od małżeństw ateistów z tego co widzę wokół siebie.


Proszę, raz statystyka się dla ciebie liczy - według ciebie więcej małżeństw "się udaje" niż nie-małżeństw.
Ale statystykę mówiącą o tym, że dla grubej większości ludzi (w tym księży) nauka KK o seksie się nie sprawdza, ignorujesz.
Żyjesz według nauki, która się nie sprawdza dla 90% społeczeństwa, której sami jej wyznawcy i eksperci nie stosują, ale twardo się upierasz przy tym, że statystycznie masz jakieś szanse, bla bla bla.

_________________
Tak, to znowu ja. Wiem, że nie tęskniliście.


Pt lut 08, 2013 8:17 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): N maja 22, 2005 11:05 am
Posty: 1587
Post Re: pytanie o wstrzemięźliwość seksualną
Katka napisał(a):
Przeczysz sam sobie - raz twierdzisz, że "o takich przykładach była mowa", zaraz potem, że "też o takich przykładach".
Dobrze wiesz, że nie wprowadziliśmy nigdzie założenia, że rozmawiamy tylko o pokątnym seksie po pijaku na dyskotece. A jeśli poczyniliśmy, to zacytuj.

To może raczysz przy wygłaszaniu swoich teorii zaznaczać czego one dotyczą a nie manipulować jak to masz w zwyczaju robić.


Cytuj:
Kłamiesz.

Fiu, fiu , mocne słowo jak na kogoś kto napisał to:

Cytuj:
Napisałam, że liczba partnerów nie ma znaczenia. Może być jeden, może być stu.

...by troszkę wcześnie twierdzić coś takiego:
Cytuj:
...Tak w zasadzie jest tylko pewnym marginesem prawdy, bo żeby doszło do zauważalnych zmian,
to musimy chyba dyskutować o jakiejś aktorce porno...

...Chodziło o to, że trzeba mieć przerób jak aktorka porno, żeby częstotliwość stosunków była w stanie
uczynić zauważalną różnicę.
Dodam dla jasności, że chodzi także o ilość partnerów naraz....


A na końcu dodać to:

Cytuj:
Może się rozciągać, ale liczba partnerów nie ma znaczenia, więc bredzisz od samego początku dyskusji.


Jak na kogoś kto się kłamstwem brzydzi całkiem nieźle idzie Ci wcielanie tego kłamstwa w życie.


Cytuj:
A teraz ty zacytuj z tego artykułu, na podstawie czego wnioskujesz, że "nadmierna ilość stosunków seksualnych ewidentnie świadczy o wielu partnerach seksualnych".

I tutaj należą się moje przeprosiny, gdyż niedokładnie zacytowałem fragment, w artykule użyty został zwrot "nadmiernych kontaktów seksualnych".

Cytuj:
Cytuj:
To Twoja osobista opinia?


Tak.

Tak też myślałem

Cytuj:
To nietrudne, albowiem do tej pory mimo wielu próśb nie wyjaśniłeś, o co ci chodziło pisząc o "autostradzie", jeśli ci chodziło o coś zupełnie niefizycznego, to proszę zdementuj, odpowiadając przy okazji na wielokrotnie postawione przeze mnie pytanie: po czym partner seksualny rozpoznaje "atmosferę" w pochwie i co ta "atmosfera" oznacza?

Odpowiedziałem i nie zamierzam się powtarzać.

Cytuj:
Jakich wątków?

O konsekwencjach zdrady, które wynikają z rozwiązłości, o wyższości prostytutek nad zakonnicami( bo dziwiłaś się zakonnicom, że wstępują na tę drogę, natomiast prostytutki według CIebie pełnią pożyteczną funkcję?), o tym co dla Ciebie znaczy bujne życie seksualne.

Cytuj:
Może się rozciągać, ale liczba partnerów nie ma znaczenia,...

Już wyżej wyjaśniliśmy, że łżesz.
Cytuj:
A przypominam, że na metaforze "autostrady" była zbudowana cała twoja teoria o wartości kobiety (jak sam raczyłeś zaznaczyć, nie ma ona do zaoferowania żadnej intymności ani uczucia, więc o tym nie rozmawiamy).

No taka jedna z drugą zwolenniczka wolnej miłości nie ma nic do zaoferowania normalnemu, porządnemu facetowi z zasadami.

Cytuj:
"Rozwiązłość" jest oceną, dla niektórych rozwiązła jest kobieta, co ma spódnicę krótszą niż do ziemi. Bronić takiej oceny powinni ci, co je wyznaczają, ja mam to w nosie.

A co dla Ciebie oznacza rozwiązłość?
Cytuj:
Natomiast czym innym są rzekome rewelacje o "autostradzie" w pochwie, co to się robi od zbyt wielu partnerów - twierdzisz, że istnieje taka zależność, ale nijak nie potrafisz tego udowodnić.

Sama to wyżej udowodniłaś.Doskonale Ci poszło.
Btw. rozumiem, że moje twierdzenie opierasz na fragmencie o "autostradzie", przykro mi, że nie potrafisz zrozumieć.

Cytuj:
Chłopie, ja cię traktuję rozrywkowo od samego początku.

Rozrywkowa to Ty niewątpliwie jesteś.


So lut 09, 2013 9:34 am
Zobacz profil
Online
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): So lip 14, 2012 8:57 pm
Posty: 7278
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: pytanie o wstrzemięźliwość seksualną
Katka napisał(a):
A niby jaką robi krzywdę? Zaczaja się na nieszczęśnika w lesie, napada, gwałci i odgryza męskość? Mężczyzna sam przychodzi do prostytutki, z własnej woli. I jeśli ktoś kogoś krzywdzi, to on. Równie dobrze mógłbyś atakować barmana, że sprzedaje piwo, a potem mąż przychodzi do domu pijany.

Bzdury! Prostytucja powinna być zakazana.

_________________
W końcu bądźcie mocni w Panu - siłą Jego potęgi. Ef,6,10


So lut 09, 2013 9:41 am
Zobacz profil
Post Re: pytanie o wstrzemięźliwość seksualną
Andy72 napisał(a):
Prostytucja powinna być zakazana.
Ateizm też!


So lut 09, 2013 11:04 am
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 207 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 19 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL