Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz mar 28, 2024 2:21 pm



Utwórz nowy wątek Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 89 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona
 Moja wiara. Zapraszam 
Autor Wiadomość
Post Moja wiara. Zapraszam
Powinnam to uczynić wcześniej...masz wiele przemyśleń dotyczących wiary i uważam, że jest właściwe, by umieścić je w jednym miejscu. Można podejść i podzielić się refleksją. Taka kaplica wiary. Jeśli ktoś zechce, udzielisz rad i sądzę, że będą cenne.
Nasze forum to jednak dyskusje tematyczne, więc postanowiłam te dłuższe (ostatnie) refleksje, świadectwa wiary wyodrębnić a w wątkach stricte dyskusyjnych pozwolić na inny charakter rozmów, zgodnie z tematyką. Nie jest to jednak jednoosobowy blog. To też powinna być wymiana myśli, więc nie post pod postem.
__________________________________________



Będzie blog, lecz okrojony do minimum.

Sens słowa na wiarę przyjętego.
Chcę by ten wpis maksymalnie uporządkował rozumienie i rozumowanie każdego kto to czyta. Krótko chcę stanąć na pozycji Boga wobec człowieka. Ponieważ inaczej nie da się zgłębić i wyjaśnić tego z czym, czy o co walczymy pisząc słowem. Bez względu na nasz światopogląd i to w czym się wypowiadamy, czy tylko pytamy. Chcę to wyjaśnić poprzez argumenty wiary w Boga, bo dają one najwięcej znanych szczegółów, jako pomoc do powyższego. W sumie już dawno trzeba było od tego zacząć. Lecz nie miałem wtedy tyle danych co teraz. A pomogli mi w tych danych także, albo nawet zwłaszcza ludzie niewierzący i atakujący wiarę w Boga. Proszę o cierpliwość.

Otóż przekaz słowny jakim operujemy, ma być czytelny dla tego do kogo adresujemy go. Bez względu na to, co my wiemy ( czytaj jesteśmy Bogami w danym temacie ). Nie dosłownie jak Bóg, lecz tylko z danego tematu jak Bóg. Dlatego że dosłownie jak Bóg, nie da się we wszystkim być dobrze poinformowanym. Nie jesteśmy aż tak dobrze, bez wyjątku uposażeni w naszym rozumowaniu, więc i wysławianiu się. Czyli ma to być ewangeliczne tak tak, nie nie.
Co to oznacza? Oznacza to że język wypowiedzi w duchu bożym, ma zawierać informację dostosowaną do odbiorcy. Więc przekazującą znane nam informacje z ich naturalnym znaczeniem. Z uwzględnieniem pozycji rozumowania odbiorcy. Jest to zaznaczone w biblii jako dar języków. I nie chodzi tu tylko o język którym się posługuje słuchacz.
Lecz chodzi najpierw o stan umysłu słuchacza, do dziecka po dziecinnemu, do dorosłego po dorosłemu, oraz inne stany umysłu. Czyli takie jak te, emocjonalny więc i taka odpowiedź. Spokojny więc i taka odpowiedź. Dziecinny choć jest to osoba dorosła i taka odpowiedź. Dojrzały umysł dziecka, prawie jak dorosły i taka odpowiedź. To główne nurty stanu umysłu każdego z nas. Lecz można tu dopisać tysiąc innych, a i tak nie wyczerpie to wszystkich możliwości. W zasadzie jest ich tyle, ile ludzi na świecie żyje czy żyło. Ważne by poznać do końca tego, do kogo się coś głosi. A jest to arcytrudne, wymaga poświęcenia się adresującego słowo. Poświęcenia się, czyli zostawienia swej boskości, zwłaszcza dumy z powodu wiedzy ( koronowanej głowy ), wiedzy, daleko za sobą. A wczucie się ( wcielenie się, z wzoru Chrystusa ), w danego człowieka.
W normalnym stanie rzeczy, jest to nie możliwe, wiadomo pęd życia, zaspokajanie potrzeb i powzięte postanowienia, obowiązki.
Lecz nie uwzględniwszy tego wszystkiego, strzelamy wyjaśnieniami na oślep. Taki też owoc z tego mamy, że albo się domyśli i wszystko gra, albo nie trafiamy, pogłębiając jeszcze stan niezrozumienia adresata naszych słów. Co nam z pewnością wypomni, a tu z kolei my możemy się pogubić. Przypisując złe intencje temu wypomnieniu, a ono było tylko do informacji. Widzicie jak niesamowicie ważne jest tu, używanie naszego słowa wobec innych. Ono gdy nadajemy na tych samych falach, mamy podobne doświadczenia, nie jest tak ważne, by się pilnować w wymowie. Bo mamy podobne doświadczenia, więc rozumowanie. Tak więc światopogląd teistyczny jest usystematyzowaniem myślenia tak, by przekaz tam zawarty był jak najlepiej rozumiany. Na podstawie praktycznych odniesień, typu rad jak żyć. Ten przekaz sam ma siebie tłumaczyć, inaczej jest to przekaz od Boga, tak go trzeba rozumieć. Ma on być wzorowym i wzorcowym przekazem.
Problem w tym że trudno każdemu z nas, zwłaszcza nie przygotowanych edukacją do tego typu wyjaśnień, sprostać temu zadaniu. Wyjaśniamy trafnie najczęściej dobrze tym, co są myśleniem blisko naszego myślenia. Czasem w uzupełnieniach dochodzi do zrozumienia prawidłowego.

Teraz edukacja teistyczna, kapłani, obecnie też grupa psychologów i psychiatrów też ma to duże przygotowanie. Są przygotowani do trafiania w odbiór słuchacza, teoretycznie najlepiej przygotowani, wielu z nich także praktycznie. I to by było ujęcie typu od czegoś trzeba zacząć, stan wyjściowy. Bo wszystko co się z tym wiąże to to, że potem następują wyjaśnienia bez końca z żadnym finałem.
Co niweczy sam sens pouczeń. A tylko dla pouczeń powinno służyć słowo, do niczego więcej, taki jest sens ostateczny słowa. Ja się nie dziwię żadnemu ateiście że jest ateistą, jak go teista nie zrozumiał i nie nauczył operacji słowami. A być może udało się ateistę przekonać, bardziej przyziemnym słownictwem i argumentacją opartą na znanych powszechnie zdarzeniach, czy namacalnych przykładach. Do tego że wierzy takim opisom, a nie wierzy teologicznemu ujęciu, nawet tego samego ( prawdy ). Tu odrzucenie wiary to postawienie na mniej skomplikowaną, więc sensowną informację dla ateisty. Takie wyjaśnienie rozumowania, jest obowiązkowe dla specjalistów słowa, dowolnego zawodu, powołania.

Lecz tylko rozumienie że tak trzeba, jest niezbędne dla przeciętnego człowieka, jest to założenie na wiarę przyjęte. Bo tak naprawdę po co sobie aż taki trud zadawać, potem niewiele z tego mając. Oczywiście dociekliwy przeciętniak, będzie szukał w tym obowiązkowym dla specjalistów, zakresie znaczenia słów. Z mozołem i wieloma niepowodzeniami, jeśli go ambicja do tego popycha. Również ateista jako nie przeciętniak, będzie śledził temat teologiczny, lecz tylko dlatego by go ktoś na nie znajomości tematu nie przyłapał. Choć marny to argument, gdy temat jest aż tak złożony. Normalnie poprzez złożoność mało praktyczny w życiu przeciętniaka, czyli każdego z nas, wierzącego i ateisty. Natomiast my wierzący jesteśmy dawcami specjalistów słowa. Z pośród nas są wybierani mistrzowie słowa, by wyjaśniali każdemu przeciętniakowi sens tego co głoszą. Bo to po prostu rozwija całą ludzkość.

To by było ujęcie tematu wiary czy też jej braku, oraz potrzeby istnienia wiary. Tak by rozumiał to zarówno teista, czy wierzący, czy ateista, bądź innowierca. Innego w sumie prostackiego ujęcia tego tematu się nie spodziewajcie. Prostackość to zrozumiałość przez całość ludzi to czytających. A na pewno nie jest to prymitywizm. To dla tych co się w tych sprawach pogubili.


Śr lut 26, 2020 10:56 am
Post Re: Filary odrzucenia wiary.
W całej chistorii ziemi, jest mnóstwo przykładów okrucieństw, niegodziwości, zabójstw, to nie koniec tej listy. Jako jedyna wiara w Boga, uczy nie walczenia ze złem, metodą złego. Wiadomo że zły to nie duch, a osoba czyli człowiek. Konkretny namacalny z ciała i krwi. Nieznany, niewidzialny, wtedy gdy nie znany, inaczej duch. Bóg dobry, prawy, łagodny człowiek, z ciała i krwi. Nieznany niewidzialny, wtedy gdy nie znany, inaczej duch. Wiara w Boga, to nauka o tych stanach.

Walka ze złym metodą złego, skończy się dla jednej strony przegraną. To wie każdy i zły i dobry człowiek. Teraz który zły, a który dobry człowiek? Nie jest to widoczne namacalnie, a gdy jest, to jest już za puźno dla dobrego człowieka. Czyli duchowość nauka o tych stanach, inaczej lokalizowanie zła i przestrzeganie przed nim. Zła ludzkiego głównie, lecz i pułapek natury tego świata.
Bóg niewidoczny nieznany, więc nie do sfałszowania, osoba, bo dotyczy nas jako osoby. Wzór człowieczeństwa. Tróca Boża, harmonia ojca z synem i komunikacja pomiędzy nimi. Inaczej Ociec Syn i Duch Święty.

Wiara w Boga, to uznawanie stanu prawdy o tym czego dotyczą te zagadnienia. Więc stan prawdy o człowieku, istniejący stan prawdziwy. To wiedza ostateczna o człowieku, istniejąca i nie do podważenia. Nie do dyskusji bo jest i istnieje. Jeśli ktoś tej wiedzy nie uznaje, znaczy jest jemu nie wygodna. Komu jest nie wygodna? Tylko człowiekowi w złu zakorzenionym. Innej opcji nie ma. Bywa że człowiek sam zły nie jest, tylko sympatyzuje z niewłaściwemu osobami ( złymi osobami ). Wtedy mając nauczanie wierzących, orientuje się czy ze złym człowiekiem nie przestaje. Jeśli je zna poznał, a dalej przestaje ze złym człowiekiem. To niechybnie przejmie zachowania złego człowieka, to jest pewne. Bo zaprzyjaźnić się można zarówno z donrym, jak i złym człowiekiem. To są fakty, nie do podważenia.
Nie do dyskusji, nie do uzgadniania, nie do zmiany.

Teraz jeśli ktoś z tego się naśmiewa, to świadczy o sobie że trzyma ze złym człowiekiem, bądź sam nim jest. Jeśli te sprawy podważa to zło mnoży. Żadnej innej opcji nie ma. A jeśli nie ma, to co pozostaje? Co pozostaje osobie, która poznała prawdę w tym tekście? Co pozostaje osobie, która poprzez ten tekst, zrozumiała że zło czyniła?

To jest niesamowicie piękne tylko w tej wierze. Że wtedy może wrócić zła osoba, do grona dobrych. Gdy się od zła odwróci.
Nie ma tego nigdzie indziej.
Wybieraj więc Ty który tu się prezentujesz w złu, powrót, czy na zawsze zostaniesz złym człowiekiem. Bo słowo prawdy nie myli. Masz tu samą i całkowitą prawdę o sobie, choć jesteś anonimowy, do czasu tylko. Bo zło ze źle czyniącymi, zostanie usunięte spośród dobrych ludzi. Czy się to komuś podoba czy nie, nie ma przeproś. Są do tego odpowiednie narzędzia.

Wierzycie mym słowom że są całą prawdą, czy nie? No więc?


Cz lut 27, 2020 11:18 pm
Post Re: Moja wiara. Zapraszam
merss
Tego się spodziewałem, tego że nie będzie zainteresowania w sensie zadawania pytań.
Dlatego że ująłem bardzo oczywiście sprawy wiary. A rozwijanie tych zagadnień wymaga z kolei dużego zaangażowania w ten temat. Zwykle wątpliwości w wierze, pojawiają się na poziomie wzrastania w niej na samym początku. Wtedy to te wątpliwości są typu dziecinnego. Które to są łatwo nawet przez przeciętnego wierzącego rozstrzygane i informowane. Na forum dochodzi często do uziemiania tego typu pytań. Są one dla początkującego wierzącego wszystkim. Niestety dla potencjalnego informatora, bądź też moderatora, są zbyt prymitywne by je brać pod uwagę. Ja wiem, najtrudniej się zniżyć do poziomu początkującego wierzącego, czy wątpiącego. Ale na tym polega dojrzałość w wierze, że potrafimy się zniżyć do najniższych poziomów. Jest z tym i tak o wiele lepiej teraz, aniżeli w przeszłości.

Jeśli chodzi o samą wiarę i co z niej wynika to. Mnie najtrudniej w wierze było zaakceptować rolę Szatana w niej. Bo Bóg nie pomylił się w tym, że zesłał oszusta ( Szatana ) do nas. A z drugiej strony wiem jak mylące daje owoce jego rola w moim i nie tylko myśleniu. Mało tego raczej każdy człowiek wzbrania się, przed kłamstwem więc i nieznanym. Wzbrania się przed przyjęciem nieznanego, by nie być zwiedzonym. Myślę że to wzbranianie, jest wprost powodem przebywania z nami Szatana. Nie było by tego wzbraniania się, bez postaci Szatana. Taka jego uroda i rola. Czy konieczna?
Owszem konieczna. Bo z kolei my jeśli nie mamy wzmacniania, ponaglania nas do działań. To olewamy siebie w aktywności, bądź upraszczamy sobie życie, więc i myślenie. Wiem zakochani, przejawiamy nawet nadmiar, przesyt aktywności. Lecz to też nie kontrolowane, powoduje wypaczenie tej aktywności. Trzeba mocnego argumrntu, powstrzymującego nawet w trakcie kochania siebie ludzi. By unikać błędu nadinterpretacji swych dążeń ( szkodliwych bez wątpliwości ). W miłości i poprzez nią możemy szkodzić postronnym osobom. Dlatego że najczęściej liczy się ponad wszystko, obiekt naszej miłości. Tak jest z niedojrzałą miłością.

Widzicie jak porażające skomplikowanymi jesteśmy bytami osobowymi. Dlatego właśnie osobowymi, bo nie powtarzalnymi. To sprawia że bez osobowego bytu ( Szatana ). Szkodzili byśmy sobie nawzajem bez żadnych granic. Szatan kłamca wytycza nam granice, nie do przekroczenia. Ucząc nas czym kłamstwo jest. To jego obecna usłużna rola, w zbawczym planie Boga. Bo wiedział Bóg dlaczego Szatana na ziemię posyła. Wiedział po pokonaniu Szatana, do czego go wykorzystać. U Boga nic się nie marnuje.
To moje dalsze pogłębiające wiarę przemyślenie. Pytać możecie a nawet powinniście. Najlepiej wtedy, jeśli w waszych przemyśleniach, nawet wielokrotnych wkradł się haos.


Pn mar 02, 2020 11:47 am
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim

Dołączył(a): Cz cze 21, 2012 4:15 pm
Posty: 6808
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Moja wiara. Zapraszam
witoldm napisał(a):
Widzicie jak porażające skomplikowanymi jesteśmy bytami osobowymi. Dlatego właśnie osobowymi, bo nie powtarzalnymi. To sprawia że bez osobowego bytu ( Szatana ). Szkodzili byśmy sobie nawzajem bez żadnych granic. Szatan kłamca wytycza nam granice, nie do przekroczenia.


Nie witoldm. Coś chyba pokręciłeś. Bez Szatana byśmy sobie szkodzili???? Jak do tego doszedłeś? To przecież ów pan miesza nam w życiu na całego, bylebyśmy nie dali się zbawić, byśmy tylko odwrócili się od Boga.
Na Końcu Czasu Szatan i jego dzieci zostaną wyeliminowani z naszego życia, wtedy nastanie (dla sprawiedliwych) prawdziwe, szczęśliwe życie (patrz Apokalipsa).
On nam jest postawiony byśmy mogli wybierać między złem (czyli nim) a Dobrem (czyli Bogiem). Nikt nie może nam powiedzieć że nie mamy żadnego wyboru, że jesteśmy marionetkami w ręku Boga - żeby wybierać trzeba mieć wybór i do tego jest nam "potrzebny" Szatan.

Cytuj:
Ucząc nas czym kłamstwo jest.

Nauczenie kłamstwa jest dobre - powiadasz? Nie - kłamstwo zwłaszcza takie prawie "doskonałe" (w sensie - niewykrywalne, lub trudno wykrywalne) tylko nas omamia. Bywa tak skonstruowane, że wydaje się nam prawdą.

Cytuj:
To jego obecna usłużna rola, w zbawczym planie Boga. Bo wiedział Bóg dlaczego Szatana na ziemię posyła. Wiedział po pokonaniu Szatana, do czego go wykorzystać. U Boga nic się nie marnuje.


Nie - Szatan został stworzony, jako wolna istota - z wolną wolą i on sam zadecydował że nie chce mieć nic wspólnego z Bogiem. Skoro ma wolną wolę, to Bóg nie wtrąca się do niego. Jakby się wtrącał, to nie byłoby wolnej woli.

_________________
"Bo myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi moimi drogami - wyrocznia Pana." Iz 55


Pn mar 02, 2020 2:39 pm
Zobacz profil
Post Re: Moja wiara. Zapraszam
PeteraW
Zakładam że decyzje Boga są idealne do sytuacji, w jakiej został postawiony. Więc nie bez powodu nas z Szatanem połączył. A to od Boga zależało żeby oddzielić nas od kłamcy Szatana, bądź nas z nim czasowo połączyć. Jeśli wpierw pokonał Szatana, to znaczy że zna wszystkie jego kłamstwa. Mało tego - ma moc nad Szatanem ( jego kłamstwem ), by Szatan nie zniewolił ani świata ani nas na zawsze. Inaczej Bóg nie był by Bogiem, a był by marionetką każdego, kto się jemu sprzeciwi.
Wybrał Bóg dla nas lekcję kłamstwa. Po to, byśmy poznali na sobie czym to jest. Poznawszy na sobie, już wiemy co jest do końca złe. Nie musimy przez natarczywe myśli, ulegać im. Bo znamy co one powodują.

Teraz mieszanie Szatana nam, zgoda tak to jest. On nam miesza byśmy się nie zbawili, a Bóg nam prostuje to co Szatan namieszał. Choćby dlatego mamy swe decyzje potwierdzone dobrem Boga, oraz złem Szatana. Chyba nie ma nikt wątpliwości, komu lepiej wierzyć, temu kto prostuje nam ścieżki, czy temu kto je nam utrudnia? Dlatego bez jego bytności, nie moglibyśmy tak wybrać. A z kolei wybrać jest dla nas lepsze, aniżeli przyjąć wszystko jakim jest.

Szatan był doskonałym aniołem, a jednak sprzeciwił się Bogu swego czasu, choć inne anioły ufając Bogu się nie sprzeciwili. Stąd doskonałość nie oznacza braku sprzeciwu. U nas ludzi nastąpiło podobnie, nie posłuchaliśmy Boga stwórcy, co było naszym obowiązkiem i dobrem dla nas. A posłuchaliśmy Szatana, kogoś przez Boga stworzonego. Czyli nie słuchaliśmy źródła, a posłuchałśmy mętnej wody u ujścia rzeki. A wiedzieliśmy kto to Bóg, tak było w raju. Dlatego konsekwencją jest to co nas spotkało i spotyka nadal już nas obecnie osobiście.

Teraz choć nam trudno ( czasem tragicznie trudno ), to lepiej przez te kilkadziesiąt lat pocierpieć. By potem przez całą wieczność, nie ulegać własnym pomysłom, z myśli przeciwnych Bogu wynikłych. Po to ta obecna lekcja, by w wieczności nie mieć tego co teraz dla nas jest trudne.
Inaczej się nie da całkowicie unikać zła. Gra warta świeczki, przez wieczność bez zła.
W przypadku nie uznania obecnego życia jako lekcja. To w wieczności pozostaje nam polegać tylko na sobie. Czy warto polegać bardziej na sobie, aniżeli Bogu? To niech każdy, mając swój rozum i swe doświadczenia rozstrzyga.
To właśnie szczyt dopustu wolnej woli, przez Boga nam ofiarowanego. Nasz wybór już doskonały, potwierdzony naszym tu życiem. Po tym tu życiu. Chciało by się tego, już teraz doświadczyć. No nie, wieczność ma większą wagę od doczesności. Choć się pocieszamy dobrem tego świata, to jednak lekcja życia poprzez kłamstwo Szatana. Ma pewny i zbawienny na nas wpływ, od dobra którego teraz nam tak mało.

Kłamstwo Szatana nie jest dobre, lecz ma niezbędnie dobry wpływ, na nas i nasze zbawienie. Więc jest koniecznością.

Następnie - Bóg się do Szatana wtrącił, wtedy gdy go pokonał. A jak pokonał to podporządkował. A jak podporządkował to wiemy jakie zadanie jemu wyznaczył.
Że ostatecznie go zniszczy, wraz z jego dziełem i uwiedzonymi przez niego to prawda. Po tym jak dzieło zbawienia ludzi się dokona zakończy, tak będzie.

Lecz nam lepsza przyszłość jest pisana. I tego się trzymajmy głosząc Ewangelię.
To co wiemy to przyjmujemy i to wszystko. Czy mamy z tym takie bądź inne skojarzenia, bo to dla nas jest lepsze. Od tego, by Boga rozliczać z tego, jak nas zbawia. Szatan kłamiąc nas, nie przeszkadza Bogu w zbawieniu nas. To dla nas najważniejsze.
Tym się z wami dzielę, byście na duchu nie upadali. Widząc zło obecne, zobaczymy dobro wieczne. Tak jak te czarne litery na białym tle. Czy nie ważniejsze są czarne litery, od białego tła? Białe tło, inaczej zło konieczne. Za to bezcenne te czarne litery, co świadczą o prawdzie dla nas.
Iść już teraz w dobrym, to dla nas wyzwanie najlepsze, bo zło trudami nas chartuje. Dużo by o tym mówić, lecz niech to na tym etapie wam wystarczy.


Pn mar 02, 2020 4:54 pm
Post Re: Moja wiara. Zapraszam
Sprawa prawdy i kłamstwa, czyli nasze życie tu na ziemi.
Z tematem prawdy wiąże się prostość, kto uwielbia prostość uwielbia prawdę. W prawdzie potrzebujesz, sięgasz po to i to masz. Oczywiście prawda w takim układzie, ma swe ograniczenia, do czegoś co jest nam znane, istniejące.
Natomiast kłamstwo komplikuje sprawy życia maksymalnie. Bo zamiast bezpośrednich działań, trzeba czynić mnóstwo pośrednich, zanim uzyskamy to co nam ma służyć. Przykład pieniądz. By coś osiągnąć, trzeba najpierw pracując robić coś innego, w zamian za wypłatę. Potem trzeba gromadzić pieniądze, zbezpieczać je, ubezpieczać, bywa że pożyczać. By z kolei wydając na to co potrzebujemy mieć to co chcieliśmy. Tak działa droga kłamstwa.

By panować nad drogą kłamstwa, trzeba mieć posłuch innych, więc tak trzeba umieć kłamać, by brane ono było za prawdę. Czyli mnóstwo kolejnego wkładu wysiłku w drodze do celu, zanim właściwy cel osiągamy. Osiągając posłuch u innych, musimy nadawać celowość sprawom które forsujemy, by mogły one do czegokolwiek nas doprowadzić. Dalej to znów konieczny jest wysiłek projekcji takich działań, by w ogóle mogło coś użytecznego z nich wyniknąć. Czyli projekcji fałszu tak, by gromadząc coś innego, mogło to inne nam posłużyć do czegoś oczekiwanego przez nas.

Projekcja fałszu by była skuteczna, musi być mocno rozbudowana. Wielkością zarówno formy jak gabarytowo, ilościowo, złożonością, krzykliwością, błyskiem i świeceniem, czasem w formie fajerwerków, czyli reklama. A wszystko po to, by nikt przynajmniej w łatwy sposób, nie był w stanie się zorientować w tym wszystkim. Że jest to wszystko tylko dodatkiem i to olbrzymim, by osiągnąć jakiś cel.

Z tego wynika że cel jaki mamy osiągać drogą kłamstwa, musi być odpowiednio wielki i cenny, by za taki rodzaj działań było sens się w ogóle brać. Jaki to cel?
Tym celem jest wieczność. Tak to wygląda w świetle zgromadzonych danych przez tysiąclecia. Wieczność życia oczywiście, nie rozstrzygając jaką formą to życie będzie. Bo samo rozstrzygnięcie obecne, jaką formą to życie miało by być. Wiązało by się z tym, że ludzie by szukali własnych uproszczonych kierunków do osiągnięcia tego samego celu. Coś jak poczekam, niech zwolennicy kłamstw się napracują w mozole by osiągnąć cel ostateczny. Ją przyjmę wynik tych wysiłków za prawdę. Tak by wynikało że zwolennik prawdy, będzie bardziej przyglądał się z boku sprawom fałszu. Aniżeli się w nie angażował.
Więc by ten rodzaj wymyślonej aspiracji mógł się udać, trzeba było mistrza kłamstwa - szatana użyć do edukacji ludzi, by to mogło się udać.

Jest też i powód tego stanu żeczy. Ludzkiego zwolennika prawdy nie stać, zwykłe ze względu na kondycję i zdrowotność, na kroczenie drogą wymagającą tak wielkiego wkładu wysiłku w drodze do ostatecznego celu.
Na drogę fałszu i ostateczny cel wieczność, mogą sobie pozwolić ludzie o wielkiej kondycji zarówno fizycznej jak i psychcznej. By sprostać wymogom takiej drogi.

Tak wyglądają te nasze ziemskie obecne drogi, których nie sposób zrozumieć, zwłaszcza przeciętnemu człowiekowi.

Napisałem to w trosce o ludzi upadających na duchu, często całkowicie. By zamiast zgubieni na tym ziemskim piekiełku, nie ginęli ostatecznie. Lecz by mogli poznawszy prawdę o tym świecie, a poprzez nią prawdę o sobie, swej możliwej roli na tym świecie. Mogli uzyskać równowagę ducha, odzyskując swój cel swego życia.


Cz mar 19, 2020 10:08 am
Post Re: Moja wiara. Zapraszam
Może to przyda się komuś w zrozumieniu kary Boga. Mówimy o karze Boga, gdy nastąpi nieszczęście. A po nim ludzie zweryfikowali swe zachowania, z przed nieszczęścia. Zmienili się, naprawił błędy.
Bądź o to chodziło, gdy się nie nawrócili. Co zwykle skutkuje tym samym kolejnym nowym zagrożeniem typu kara.

Dodam że prawdziwy wydźwięk takich zdarzeń, to nie kara. Lecz jest to konieczna siła sugestii. Bez sugestii człowiek nie umie zmienić myślenia, nawet gdy stare myślenie zagraża jego życiu. Banalne to ale prawdziwe i konieczne. Było by zbędne jeślibyśmy wiedzieli wcześniej, co można a czego należy się wystrzegać.
Bądź całkowicie stosowali się do przestróg. Bo to jest dla nas lepsze.

Dlatego że nigdy wszystkiego nie wiemy i wiedzieć nie damy rady. Dlatego bezwzględne posłuszeństwo jest najlepszym rozwiązaniem w naszej ludzkiej sytuacji. Powinien tego, każdy bez wyjątku być świadomy. A co ważniejsze, bezwzględnie tego się trzymać.


So kwi 11, 2020 12:18 pm
Post Re: Moja wiara. Zapraszam
To jeszcze o zrozumieniu tego - kto ma, będzie jemu to jeszcze dodane, oraz kto nie ma, będzie jemu to jeszcze zabrane. Ktoś o to kiedyś pytał, nie wiem gdzie, więc tu odpowiem. jako przykład przemiany wiary w wiedzę. To pogłębienie tego zagadnienia.
Otóż to że ktoś coś ma, oznacza talent (zdolność) w jakimś kierunku w tym fragmencie biblii.
By to mogło mieć miejsce w wielu przypadkach, konieczne jest nie przeciętne podejście do sprawy talentu. Nie normalna droga edukacyjna, która jest wiernym pójściem za informacją. Jest ona suchą teorią, nie wszystkim odpowiadającą jako źródło informacji dobrze się utrwalającej. Często przyjmowana za zbyt żmudny sposób na edukację.
Dla pierwszych to dodanie oznacza że, pójdą drogą doświadczeń, często na błędach się ucząc, a po skorygowaniu ich, otrzymują talent zrozumienia swego błądzenia jak bardzo przydatny w wielu dziedzinach.
Ta przydatność to np. w przypadku drogi zawodowej w życiu typu kapłan. Za młodu lubił lać wodę (zmyślał, kłamał ), byle mieć posłuch u innych. Lecz gdy zrozumiał swój błąd i odwrócił się od tego zła. Mógł pójść w szereg głosicieli prawdy czy jako kapłan, czy dowolnie inny zawód wymagający prawdomówności. Znał bowiem dobrze co to kłamstwo, zwalczył już tą pokusę. Nauczył się jak ją w sobie dostrzegać, u innych też.

Tak jest z każdym innym powołaniem (zawodem ) np. policjant. Bardzo dobrze sobie radzą w tym zawodzie, po prostu nawróceni przestępcy. Gdy w młodości ktoś coś zmalował, poniósł karę i zrozumiał że tak się nie da żyć. To otwarła się przed nim droga bycia policjantem, bo zna kulisy bycia przestępcą i szybko zwraca uwagę na przestępstwa. To jest to dodanie do tego co ma w biblii opisane. Jedynym warunkiem tu jest odwrócenie się od swych błędów całkowicie.
To takie krańcowo różne przykłady, nie wyczerpujące tematu z życia i z biblii wzięte. By wykazać słuszność kierowania się naszą wiarą, bazującą na opisach biblijnych. Dla pokrzepienia serc wątpiących, czy broniących naszej wiary. Bo życie wiarą, to odkrywanie prawdziwości zapisów biblijnych. To sedno bycia wierzącym.

Pomyślicie, zapomniał o tych którym zostaje zabrane i to co mają. Co to takiego? A jest nim to, że jesteśmy ogólnie uzdolnieni w szerokim zakresie do czynów z wielu dziedzin. Krótko, możemy wszystko, a raczej niemal wszystko. Tylko że, czy to wszystko nam łatwo przychodzi, czy wytrwać w tym umiemy? Wtedy to to z czym nam źle, pomimo że to potrafimy, zostaje nam odebrane. Widać to wyraźnie choćby na podstawie, syna, córki lekarza. Ojciec dobry lekarz, jego potomstwo mogło by to odziedziczyć, podstawy poznali. Niestety w żaden sposób nie umieją w tym wytrwać, przekuć to na swój zawód. Jest ten ich talent im zabrany. Przechodzą do innego zawodu.
Ja znam księży, którzy uczyli się elektroniki, wyszło im co innego.
Tak to jest z tym dodaniem i zabraniem.
Nie zamierzam wszystkiego z biblii wam wyjaśniać, a tylko pokazać, jak to robić zgodnie z prawdą biblijną i praktyczną w naszym życiu. Bo czas dać świadectwo naszej wiary swym życiem.
To kolejna odsłona tego, co dała mi wiara.


Śr maja 13, 2020 8:37 am
Dyskutant
Dyskutant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 11, 2020 7:29 pm
Posty: 478
Płeć: mężczyzna
wyznanie: wierzę w Jezusa ale nie uznaję Trójcy i/lub Biblii
Post Re: Moja wiara. Zapraszam
Pewne jest, że w każdym człowieku istnieje nieprawdopodobna potrzeba wiary. W domu mam książkę napisana przez Julia Kristeva:"Ta niewiarygodna potrzeba wiary". I wydaje się, że jeśli nie zostanie zaspokojona, człowiek pozostaje "głodny". A nikt długo głodny być nie może. Moim zdaniem wszyscy, nawet występujący przeciw wierze zadeklarowanych wierzących, szukają namiastki wiary w niewierze, w swoim jej deklarowaniu, jej zwalczaniu itd. Wydaje mi się, że mamy sposobność wyrażania swojej wiary, wierzeń, zawierzenia. Nie zawsze czynimy to otwarcie. Inni uważają, że to sprawa prywatna i nie ma potrzeby jej deklarowania. Jedni więcej ją praktykują niż przeżywają wewnętrznie, inni dokładnie odwrotnie.
Wtedy, gdy przyjrzymy się sobie i samych siebie prześwietlimy, możemy orzec jaka jest "nasza wiara". Mam w domu książki typu:"Nasza wiara.Credo rozważane i wprowadzane w życie" Raniero Cantalamessa. W tej autor przekonuje, że samo wyznanie wiary to za mało i istnieje potrzeba zastanawiania się nad wyłożonymi tam wywodami. I mi też idzie o rozważanie swoich wierzeń i życie zgodne z nimi. Niestety większość z nas nie zastanawia się nad "prawdami wiary", jeszcze mniej pozwala sobie, żeby nas kształtowały. I ja niestety więcej je rozważam niż pozwalam, żeby mnie kształtowały. Widzę u siebie niedostatki, świadomy, że można uczynić więcej. Moja wiara to jedno, moje wierzenia to drugie. Powinny być ze sobą zespolone, i na tym mi zależy, pomimo niekiedy ich się ze sobą mijania. Staram się żyć zgodnie z prawami poznanymi w natchnionym słowie. Niestety już samo ich poznanie, rozpoznanie obowiązujących, ich ważność w znaczeniu aktualności, oraz powagi ,rangi jest problemem, który sprawia, że być może pomijam ważne, na rzecz mniej ważnych, aktualne, dla nieaktualnych.


Cz maja 14, 2020 11:24 am
Zobacz profil
Post Re: Moja wiara. Zapraszam
Co do potencjału potrzeby istnienia wiary w każdym człowieku, to zgoda. Natomiast drogi jakimi kto szuka i umacnia swą wiarę. Oznaczają to czy jest ona silna, lub chwiejna. Dlatego nasze drogi wiary, nie wszystkie spełniają do końca ow cel, silnej wiary.
Wniosek z tego jest prosty i oczywisty. Trzeba się posiłkować w wierze tam, gdzie da to najlepszy owoc, wynik w postaci silnej wiary. A z kolei kto jest tym najlepszym, by w tym do końca się sprawdzić? Czy wiesz o tym, kto spełnia oczekiwania, bycia najlepszym na tej drodze? Mowa o kimś tu i teraz.


Cz maja 14, 2020 3:08 pm
Dyskutant
Dyskutant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 11, 2020 7:29 pm
Posty: 478
Płeć: mężczyzna
wyznanie: wierzę w Jezusa ale nie uznaję Trójcy i/lub Biblii
Post Re: Moja wiara. Zapraszam
witoldm napisał(a):
Co do potencjału potrzeby istnienia wiary w każdym człowieku, to zgoda. Natomiast drogi jakimi kto szuka i umacnia swą wiarę. Oznaczają to czy jest ona silna, lub chwiejna. Dlatego nasze drogi wiary, nie wszystkie spełniają do końca ow cel, silnej wiary.
Wniosek z tego jest prosty i oczywisty. Trzeba się posiłkować w wierze tam, gdzie da to najlepszy owoc, wynik w postaci silnej wiary. A z kolei kto jest tym najlepszym, by w tym do końca się sprawdzić? Czy wiesz o tym, kto spełnia oczekiwania, bycia najlepszym na tej drodze? Mowa o kimś tu i teraz.


Rozumiem, że według ciebie istnieje problem z "drogami jakimi kto szuka i umacnia swą wiarę". Przed umacnianiem pewne jest, że istnieje potrzeba jej powstania. Nie jej samej, co jej w nas. I tym co rodzi wiarę jest słuchanie. Jak czytamy w Rzym.10:17przeto wiara rodzi się z tego co się słyszy B.T wyd.V
Nikt nie rodzi się , nie dziedziczy wiary. Niemniej "wiara rodzi się z tego co się słyszy". Inne tłumaczenie: "jest z wieści". I tak to istnieje potrzeba "przepowiadania" ks.S.Kowalski tj głoszenia innym w celu urodzenia w nich wiary. Spłodzenie i urodzenie dzieci to jedno. Ich wychowanie wierze to inna potrzeba, ponieważ "wiara r o d z i się z tego co się słyszy".
I nie ma możliwości innej drogi zdobycia zbawienia, niż poprzez zdobycie wiary, urodzenia jej w sobie, poprzez przyjęcie nauczania. To jest "droga ku wierze". To jest sposób jej zdobycia, jej posiadania i potem życia zgodnego z wiarą itp. Pewne jest, że nie wszystkie drogi prowadzą do prawdy i nie wystarczy przejawianie samej gorliwości, jako dowód życia w prawdzie. Czytamy o tym we wcześniejszych wersetach tego samego rozdz. Rzym.10:2zaświadczam im bowiem, że mają gorliwość, lecz nie według poznania EiB


N maja 17, 2020 12:10 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn maja 25, 2009 4:55 pm
Posty: 18234
Lokalizacja: Gdynia
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Post Re: Moja wiara. Zapraszam
Mimo wszystko nie lekceważył bym roli wiary wyniesionej z domu. Wygląda na to, że w Biblii jest ceniona:
Wj 15:2 bt5 "Pan jest moją mocą i źródłem męstwa! Jemu zawdzięczam moje ocalenie. On Bogiem moim i uwielbiać Go będę, On Bogiem ojca mego, będę Go wywyższał."

_________________
Obrazek
Więcej informacji tu http://www.analizy.biz/ksiazkiapologetyczne


N maja 17, 2020 2:55 pm
Zobacz profil WWW
Dyskutant
Dyskutant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 11, 2020 7:29 pm
Posty: 478
Płeć: mężczyzna
wyznanie: wierzę w Jezusa ale nie uznaję Trójcy i/lub Biblii
Post Re: Moja wiara. Zapraszam
Barney napisał(a):
Mimo wszystko nie lekceważył bym roli wiary wyniesionej z domu. Wygląda na to, że w Biblii jest ceniona:
Wj 15:2 bt5 "Pan jest moją mocą i źródłem męstwa! Jemu zawdzięczam moje ocalenie. On Bogiem moim i uwielbiać Go będę, On Bogiem ojca mego, będę Go wywyższał."

Wiele razy mijamy się w swoich spostrzeżeniach, zapewne jednak piszesz prawdę, gdy piszesz, że:"nie lekceważył bym roli wiary wyniesionej z domu". Zapewne tacy pisarze jak R.Dawkins posądzali by nas o indoktrynację. Niemniej już sama definicja słowa wychowywanie, usprawiedliwia wychowywanie innych zgodnie ze swoimi normami i zapatrywaniami. Zresztą w ks. Pwt 6:6-7 czytamy, że prawdy miały być przekazywane przez rodziców dzieciom.Wpoisz je twoim synom, będziesz o nich mówił....wer.7.gdy syn twój zapyta...odpowiesz swemu synowi wer20-221


N maja 17, 2020 3:56 pm
Zobacz profil
Post Re: Moja wiara. Zapraszam
Nie zaglądałem do swego tematu jakiś czas.
A propo wiary wyniesionej z domu rodzinnego to. Nie kto inny jak własny rodzic, ma największą w tym praktykę. Bo długo żyje i już wie, jak wielką rolę odgrywa wiara w Boga ( prawdę ). By nie dawać wiary złudnym ideałom, bądź po prostu chęci pozyskania do swych celów nas przez innych. A nie ma się co oszukiwać. Wszyscy wzajemnie chcemy mieć po swojej stronie, jak najwięcej innych osób. Chęć to jedno, a droga i cel tego pozyskiwania, to już inna para kaloszy bo. Mamy zapewnienie że wiara w Boga. To niczym nie zobowiązujące wyznanie istnienia prawdy, jako jedyny wzór tego czym się w życiu kierować. Natomiast by to mogło zaistnieć, trzeba mieć punkt odniesienia i punkt ciągłego porównywania w innych bezinteresownych osobach.

Punktem odniesienia są zapisy biblijne, których właściwe rozumienie, strzeże tylko jeden jedyny do tego powołany Kościół. A jedyną całkowicie bezinteresowną osobą przynajmniej na początek, jest rodzic. No bo i po co miał by to co wie najlepiej, przemilczeć czy stawiać warunki do jej przekazania. Wie że życie ma swój rychły koniec, więc ta jego wiedza szybko nikomu więcej się nie przyda. Nie może nią żąglować, bo zostanie w ukryciu i jego doświadczenia będą marną nikomu nie przydatną wiedzą. A żal by swe ciężary, trudy, wyżeczenia, doświadczenia, na nic się zdały, po swej śmierci. Toć to cała istotna kwintensencja swego życia ( sama śmietanka ), najlepszych bo sprawdzonych przemyśleń w praktyce.


Trudno na tym nie budować swej wiary, trudno nie szukać takiej samej bezinteresownej informacji, u innych poznanych osób ( zrzeszeń ). Tu szybko wychodzi na jaw, czy ktoś to co nam przekazuje czyni bezintetesownie. Czy robi to tylko po to, by nas do siebie pociągnąć ( co nie jest złe ). Gdy tylko po to by nam bezineresownie przekazać prawdę w danej potrzebie.
Lecz gdy wietrzy w tym pozyskaniu nas dla siebie, kogoś komu później można będzie coś sprzedawać dla swego zysku. A dalej idąc wietrzy uzależnienie nas, od jego decyzji i informacji. Czyli totalitarne zawładnięcie nami. A to wygląda tak na początku niewinnie. Mówi prawdę, wytykając innym brak tej prawdy. W domyśle, tylko on prawdę mówi.
Argumenty do tego są łatwe do zdobycia, a raczej trudne potem po czasie do weryfikacji. Tak pozostaje pozyskiwany nawet z niepewnością, która jest przekuwana później w inne sprawdzalne prawdziwe imformacje. Prawdziwe sprawdzalne, lecz słabo mające coś wspólnego z tymi z pierwotnej niepewności ( jest to zacieranie śladów ). No bo robi się z kogoś idiotę, nie rozumiesz tak prostej sprawy wynikania z tego innych kwestii? Wtedy wstyd się przyznać przed sobą najpierw, że się nie umie tego zrozumieć w zapodany sposób. A potem to czas zaciera jeszcze bardziej owe zamieszanie z tego tytułu. Człowiek zwykle zamieszania po czasie nie umie jeszcze bardziej poukładać, więc już realnie ( w prawdzie ) mówi sobie. Nie dałem rady jestem za słaby, to moja wina że się z tym próbowałem zmierzyć.

Nie pamiętając tego już, że to nie on zaczął owe zainteresowanie, a został w niego wciągnięty. Na tym bazują wszyscy, którzy chcą naciągać inne osoby do swych uzysków. Bywa że zamaskowanych, z częstymi przestojami i ustępstwami, aż delikwent ma w głowie demolkę, nie wie jak to poukładać w całość. Wtedy to sam będzie próbował zbliżenia do takiego zawładcy ( pseudo władcy ). By mieć choć jakikolwiek pogląd w miarę klarowny, na to co wcześniej zaistniało, a czego doświadczył.
Wtedy to przyjmie jak pelikan, wszystko co będzie strawne w mięjsce poprzedniego zamętu. Strawne to nie znaczy wolne od poniesienia za nie kosztów. Pomaga w tym przyjęciu, zwykły oszukańczy truizm. Że wszystko na ziemi kosztuje, nie ma nic za darmo.
Jest to kłamstwo wszech czasów. Albowiem nic nie kosztuje nas to że żyjemy. Również nie jest kosztem sięganie po środki do życia. Natomiast kosztem jest i to bardzo kosztownym to. Co tak na prawdę jest zbędne do naszego życia, a jest tylko naszą mżonką, urojeniem. Ciekawym bo takie każde urojenie jest. Lecz nie niezbędnym do naszego życia. Zwróćcie uwagę co ile kosztuje, oraz czy to co jest najdroższe jest niezbędne do naszego życia. Tak to w skrócony sposób, można zorientować się w tym, czy ktoś chce naszego dobra bezinteresownie. Czy chce nas wykorzystać w tym, o czym nie mamy zielonego pojęcia. Pod płaszczem bezinteresowności.

Po to właśnie zaczyna się opis biblijny od grzechu nieposłuszeństwa, naszych pierwszych rodziców w raju. By wykazać że każdy rodzic ( w biblii Bóg, pierwszy nasz rodzic ). Chce być usłużny swą bezinteresowną pomocą. Lecz byśmy umieli z niej skorzystać, konieczna jest wiara takim słowom. Inaczej się nie da, wyłącznie z naszej winy.
A potem to będą nas ścigać słowa naszego rodzica. Kto rodzica nie słucha, to psiej skóry posłucha. Czyli przyjdą szczekające psy, zastraszą dziecko, a ono odda wszystko co ma, by nie mieć czego się lękać. Psy gdy nie będą miały na widoku karmy dla siebie, przestaną same szczekać.
Tak głupio to nasze dzieci, nieposłuszeństwo rodzicom się kończy. Czy aż tak złą wolę miał rodzic? Czy aż tak złą wolę mają zapisy biblijne? Co im by taka zła wola przyniosła? Twórcom zapisów biblijnych zła wola nic nie dała by, bo ich na ziemi już nie ma. Czy to nie wyjaśnia czy i komu ufać do końca? A jeśli tak, to czego szukać we wszelkich licznych organizacjach? Mających na celu swe podważanie, jednej jedynej wiary w Boga trójjedynego ( jednej jedynej prawdy o zachowaniach ludzkich ). Człowiek ma jedną jedyną naturę, i tą powinien do końca znać. I nic więcej poza tym bezwzględnie. Inne sprawy są na dalszym planie, nie muszą być znane by dobrze żyć. Jest czas wolny i na nie, lecz nie w zamian za te pierwsze jedyne i bezwzględne.


Śr wrz 02, 2020 12:02 am
Post Re: Koronawirus - teorie spiskowe
Obmowa na słusznych przesłankach bądź nie, jest też niedyskretnym upominaniem ( trąbieniem wszem i wobec ). Jest problem nie w samej obmowie, lecz w kolejności rodzaju upominań. Bo można w wąskim gronie obmówić podejrzane czyjeś zachowanie, i zacząć od poimformowania go o jego błądzenia.
A tu najpierw człowiek zaczyna od trąbienia wszem i wobec o innych. A nie od osobistego kontaktu w cztery oczy z zainteresowanym. I cierpliwym wysłuchaniu argumentacji. Bo bywa że sprawy inaczej się mają, jak to z boku wygląda. Myślę że dokładnie o to chodziło papierzowi Franciszkowi. Świadczy o tym zamieszczony w linku komentarz o braterstwie. I kolejności w razie czego postępowania, by pomóc osobie nie poniżając jej.
Widzisz co się dzieje tu na forum i nie tylko, ludzie nabrali głupiego nawyku. Że jak widzą jakiś problem ( słuszny, bądź iluzoryczny ). To od razu z grubej rury na cały świat, byle by delikwent przypadkiem po cichu nie odwrucił się od swej winy. Bądź by być tym, który widzi więcej i jest skuteczny w upominaniu. Trudno by nie było to skuteczne, bez względu na winę czy też nie. Jeśli o sprawie jest głośno i dalszy rozgłos, bez względu czy wina jest, jest nie na rękę danej osobie ( odbiera się to jako smrodliwa sprawa ). Taka perfidia w upominaniu jest też grzechem, bo poniża drugą osobę, nieadekwatnie do jej winy. Świadczy to o wyniosłości upominającego, chce by znano go jako osobę pilnującą innych przed popełnieniem błędów. Nie koniecznie będących grzechem. Co akurat tu nawet nie jest priorytetem, grzech dopiero ma się tu ukazać, jak już będzie głośno o sprawie i sprawcy. Tak to wygląda, jak by ktoś tego nie wiedział.


Wt wrz 08, 2020 7:24 am
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 89 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 17 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL