Nie musisz się tłumaczyć. Prymitywnie manipulujesz, żeby pośmiać się nie z tego, co napisałem lecz z tego, co zmodyfikowałeś w mojej wypowiedzi.

Napiszesz w końcu, w co niby nie wierzę ale w czym coraz bardziej się upewniam?
Ale wprost, bez umieszczania tego w innym kontekście.

viewtopic.php?p=1187267#p1187267

W linku jest:
Byłby logiczny gdybyś chociaż wierzył, że taka granica u wierzących istnieje...ty jednak nawet w to nie wierzysz, bo wiesz, że twoja "walka" nic tu nie zmieni.

Pytam, co to takiego, co wg ciebie spełnia 2 warunki:
- nie wierzę w to
- coraz bardziej się w tym upewniam.

Czyli nie wierzę, że istnieje granica u wierzących.
I upewniam się w tym, w co nie wierzę, czyli że ta granica istnieje?

Nie wierzysz, że taka granica u wierzących istnieje i coraz bardziej się upewniasz w nieistnieniu tejże granicy gdyż wiesz(jesteś przekonany), że twoja "walka" tu nic nie zmieni...

No właśnie - a miałeś podać coś, w co nie wierzę i się w tym czymś upewniam.
Ty natomiast podałeś coś, w co nie wierzę i upewniam się w nieistnieniu tego.

Pytałeś, co to takiego, co wg mnie spełnia owe 2 warunki. To czy wg ciebie spełnia czy nie, to już twój problem...

Czyli wg ciebie pisząc:
Nie wierzysz, że taka granica u wierzących istnieje i coraz bardziej się upewniasz w nieistnieniu tejże granicy
uznajesz że spełnione są warunki:
- nie wierzę, że taka granica istnieje u wierzących
oraz
- upewniam się, że taka granica istnieje u wierzących
?

Tezą jest tutaj "istnieje granica u wierzących".

Miałem podać to coś, w co wg mnie nie wierzysz(czyli ww granicę) i się w tym czymś(czyli w niewierze w ową granice) upewniasz...natomiast czy to wg ciebie spełnia czy nie, to nie mój problem....

Jeżeli "tym czymś" jest niewiara, to tym czymś jest też przedmiot wiary. Zapętliłeś się.
Podstawmy:
Twierdzisz, że nabierasz coraz bardziej pewności o czymś, w istnienie czego nawet nie wierzysz...no genialne

"tym czymś" jest wg ciebie niewiara w granicę.
I w to coś nie wierzę.
Zatem wg ciebie nie wierzę w swoją niewiarę w granicę.

A nawet zakładając, że tego zapętlenia nie ma, to co jest niesamowitego w upewnianiu się w już zastanej (nie)wierze?

Brniesz jak płaskoziemcy - próbujesz się wywinąć ze swoich niekonsekwencji, a wpadasz w kolejne.

Nikt tak nie twierdził...
Ja pisałem o nielogiczności, że chcesz wiedzieć gdzie jest granica odporności na argumenty jeżeli w tą granicę nie wierzysz...

A cóż jest nielogicznego w potwierdzeniu swojej wiary (w tym przypadku wiary w brak)?

Poza tym pisałeś o czym innym - o rzekomej nielogiczności, że potwierdzam coś w co nie wierzę. A tymczasem ja potwierdzam coś, w co wierzę.

Co uważasz o zjawisku "kowid"?

Przypomina mi się scenka z chyba "Piramid" Pratchetta.
Zapytano pewnego filozofa "po co przyszedłeś" - i odpowiedź zajęła mu 3 lata.

To unik.

Tak - z uzasadnieniem i delikatną podpowiedzą co zrobić, by tego uniku ... uniknąć.