Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz mar 28, 2024 6:20 pm



Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 31 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona
 Jak piękne są wakacje! 
Autor Wiadomość
Dyskutant
Dyskutant

Dołączył(a): Wt lut 14, 2012 12:39 pm
Posty: 445
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Jak piękne są wakacje!
Moje najstarsze wspomnienie z wakacji to lato 1974r.
Obóz harcerski w Oksie k. Nagłowic,
woda, trzciny, kąpielisko ze zjeżdżalnią do wody;
szczyt marzeń - popływać i pobuszować kajakiem w trzcinach.
Mama pełniła jakąś funkcję na obozie a my i brat pętaliśmy się między harcerzami. Mama nie umiała pływać więc trzymała nas z daleka od wody.
Harcerze pomagali jej pilnować, kiedy była zajęta.
Tam się zrodziły moje marzenia, częściowo się spełniły już wtedy ale pozostał niedosyt i tęsknota.
Mama była harcmistrzem, ja zostałem harcerzem więc co roku gdzieś wyjeżdżałem.
Przedwczoraj wróciłem z córką znad zalewu zwanego jeziorem tarnobrzeskim.
Jest woda, trzciny, piasek (okazało się, że jest ważny):
https://www.facebook.com/photo/?fbid=41 ... 2970309422

________________________

To nie był najlepszy pomysł wrzucać zdjęcia z fb
więc inaczej:
https://postimg.cc/vgx14Cpj


Ostatnio edytowano N sie 01, 2021 2:24 pm przez merss, łącznie edytowano 1 raz

scalono dwa posty



N sie 01, 2021 1:31 pm
Zobacz profil
Dyskutant
Dyskutant

Dołączył(a): Wt lut 14, 2012 12:39 pm
Posty: 445
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Jak piękne są wakacje!
Obrazek
Moje dzieci mogą mieć to o czym ja mogłem sobie tylko marzyć a i tak córka była smutna.
Obrazek
W ubiegłe wakacje i w tym roku ominęły ją takie atrakcje:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
ale nie ominęły takie:
Obrazek
Ja stałem przy brzegu i obserwowałem jak sobie radzi:
Obrazek
a mnie z kolei obserwowały:
Obrazek


Wt sie 03, 2021 5:28 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Śr mar 02, 2016 5:53 pm
Posty: 2719
Płeć: mężczyzna
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Jak piękne są wakacje!
bergamotka napisał(a):
Czasem jest jednak niebezpiecznie gdyż można stanąć oko w oko z dzikim zwierzęciem. Tak, tak... I to w mieście, w zasadzie w miasteczku gdy stoi się jeszcze przy drodze - w tle jest słychać ruch uliczny.


Haha, pracuje ja sobie przy motocyklu w garazu przyjaciol i slysze jakies ruchy na zewnatrz, trzaskanie galazek i lisci. Wystawiam glowe na zewnatrz, patrze a tam taki sam dziki zwierz czyli piekna mloda sarna konsumuje liscie z duzego krzaka. Zobaczyla mnie oczywiscie wiec w nogi - kilkoma susami wskoczyla za dom i znikla. Dom ma wielka dzialke schodzaca do strumienia, zarosnieta dosc gesto drzewami i tam mase roznych zwierzakow mozna spotkac, zaczynajac od malych a konczc na zupelnie duzych jak kojoty. W moim wlasnym osiedlu przylegajacym do duzych terenow rekreacyjnych to samo. Dlatego lubie nasze miasta gdzie fauna i flora jest na wyciagniecie reki. I to caly rok a nie tylko w wakacje.


Wt sie 03, 2021 11:53 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pt cze 27, 2014 12:47 pm
Posty: 8081
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Jak piękne są wakacje!
bergamotka napisał(a):
Czasem jest jednak niebezpiecznie gdyż można stanąć oko w oko z dzikim zwierzęciem. (...)
https://vimeo.com/manage/videos/580443885
(...)


Pewnie jest ich dużo w więcej w okolicy, albo niedługo będzie. My mamy w parkach teraz bardzo dużo okazów mulaka białoogonowego. W ostatnich latach niemiłosiernie się rozmnożyły te zwierzęta - na tyle, że czasami trzeba zmieniać trasę spacerów, żeby ominąć ich stada. Obecnie są bardzo przyzwyczajone do ludzi. Ostatnio wracaliśmy z parku już po zmroku, gdy nagle usłyszałam, że coś szczeka na mnie z boku. Myślałam, że to jakiś pies, ale taki odgłos wydawał mulak. Nie wiem, czy chciał mnie nastraszyć, czy może był to odgłos przywoływania do innych mulaków. Już się nie oglądając na niego, pośpieszyłam raźnym krokiem do przodu, bo jednak się przestraszyłam, chociaż może to było tylko "przyjacielskie" ostrzeżenie.


Śr sie 04, 2021 4:29 pm
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim

Dołączył(a): Cz cze 21, 2012 4:15 pm
Posty: 6808
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Jak piękne są wakacje!
Hm.. W Polsce też można być oko w oko z dziką zwierzyną. Parę lat temu na teren mojej firmy przychodziły dziki: mamuśka i parę brzdąców. Fajnie się je oglądało przez okno, jak rodzinka się rozłożyła na trawniku. Jest tam perę dębów, więc miały stół zastawiony żołędziami. Można było obserwować jak baraszkują, jak się gonią, szczypią i widzieć jak ta młodzież dorasta.
Kiedyś wieczorem (w zimie) idę sobie zamyślony do auta, a tu obok mnie znaczące "hrm, hrm". Co mogłem zrobić.. Jedynie odpowiedzieć "cześć".. ;-)

Pobliskie leśnictwo, czy koło myśliwskie zajęło się towarzystwem - powyławiali i przenieśli gdzieś w bardziej dzikie strony.

_________________
"Bo myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi moimi drogami - wyrocznia Pana." Iz 55


Śr sie 04, 2021 5:10 pm
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim

Dołączył(a): Śr cze 05, 2002 9:54 pm
Posty: 14112
Lokalizacja: Polska
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Jak piękne są wakacje!
Mojemu znajomemu mieszkającemu na wsi pod jednym z dolnośląskich dużych miast to sarny notorycznie zjadają drzewka, lis robi włamania do kosza na śmieci a dziki czasami dewastują trawnik. Wciąż trzyma się tego ze nie będzie stawiał innego ogrodzenia niż naturalne.

_________________
"Nie wiem skąd się wzięło tylu ekspertów od polityki zagranicznej. Do tej pory to zwykli epidemiolodzy byli."


Śr sie 04, 2021 11:52 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pt mar 26, 2004 5:06 pm
Posty: 4686
Lokalizacja: Poznań
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Jak piękne są wakacje!
Trzeci dzień i wyprawa łatwiejsza (na szczęście), tego dni mogłem się nieco zregenerować. Rozpoczęliśmy w Valles Pass, by przejść przez dolinę do następnej - Passo Rolle, uważanej za jedną z najpiękniejszych w Dolomitach.
Rzeczywiści widoki są fantastyczne.

Obrazek

Obrazek

Wędrujemy pięknym alpejskimi łąkami na których kończy się właśnie wiosna, co widać po soczystej trawie.

Obrazek

Tu i tam pasą się krowy z tradycyjnymi dzwonkami. Tu trzeba sprostować jedna rzecz. Krowy nie są w Alpach fioletowe :lol:, najbliższa temu kolorowi była ta.

Obrazek

Sielskie obrazki uzupełnia stado półdzikich koni.

Obrazek

Dalej czekają nas kolejne atrakcje - świstaki. Co chwila słychać świst ostrzegających się nawzajem świstaków. Rozpoczyna się polowanie na zdjęcia, komu uda się uchwycić świstaka mającego przerwę w zawijaniu sreberek. :D

Udaje się coś tam pstryknąć.

Obrazek

Obrazek

Wędrujemy dalej, droga staje się łatwiejsza, cieplutko. W kolejnym rifugio posilamy się, zaspokajamy pragnienie, :D a dolina przepiękna. Trzeba przyznać, ceny w wyższych partiach gór, nieco na uboczu głównych szlaków bardzo przystępne. Wcale nie wysokogórskie, a strudel z musem jabłkowym, cynamonem i rodzynkami odkrojony prosto z gorącej jeszcze blachy - wspaniały.

Obrazek

Po drodze mijamy potoki, aż chciało by się napić wody, ale.... należy pamiętać, że wyżej pasą się szczęśliwe alpejskie krowy :-D i spożycie wody grozi ostrą niedyspozycją żołądka.
Na końcu czekał autobus i dzionek dobiegł końca. Nooo prawie, był jeszcze wieczór w hotelowym..... :lol:

Kolejny dzień to wjazd kolejką linową Rosetta na płaskowyż Pale di Martino. Na górze zaskoczenie, jeszcze leżą śniegi. Płaskowyż robi surowo - pustynne wrażenie.

Obrazek

Obrazek

Z początku trochę śniegu, potem coraz więcej. Niestety nie da się dalej iść, zbyt niebezpiecznie i wejście na Cima Fradusta (2939 m n.p.m.) przechodzi mi koło nosa, a byłem na to mocno napalony. :| Pochodziliśmy więc sobie tu i tam i wróciliśmy do kolejki.

Obrazek

Obrazek

Jedyny sukces to, że nie sturlałem się jako kula śniegowa do San Martino, tylko zjechałem normalnie kolejką. :-D Miasteczko piękne i zadbane.

Obrazek

A tu ciekawostka, zdjęcie z 1957 roku zamieszczone na ścianie budynku, wyścig kolarski.

Obrazek

cdn.

P.S. Dla wchodzących z poza Polski, "filetowe i szczęśliwe krowy" oraz "świstaki zawijające sreberka", to nawiązanie do znanych reklam.


Cz sie 05, 2021 4:32 am
Zobacz profil
Dyskutant
Dyskutant

Dołączył(a): Wt lut 14, 2012 12:39 pm
Posty: 445
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Jak piękne są wakacje!
Wysłałem dzieci nad morze pod opieką harcerzy z Mielca.
https://fb.watch/7mhzGjy0AM/
To film z ubiegłego roku. Jest na nim moja córka.
Nie mogę już tego usunąć a bez zalogowania nic nie można zobaczyć.


Pt sie 13, 2021 5:28 pm
Zobacz profil
Dyskutant
Dyskutant

Dołączył(a): Wt lut 14, 2012 12:39 pm
Posty: 445
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Jak piękne są wakacje!
Dzieci nad morzem pod namiotami:
Obrazek
Obrazek
Obrazek

a my możemy spokojnie kontemplować:
Obrazek
krótki wypad na kopiec:
Obrazek
z kopca namierzyliśmy Tatry i klasztor:
Obrazek
Obrazek

i wróciliśmy do Tyńca na zachód słońca:
Obrazek
Obrazek


Pt sie 13, 2021 9:07 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pt mar 26, 2004 5:06 pm
Posty: 4686
Lokalizacja: Poznań
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Jak piękne są wakacje!
Chciałem szerzej będzie mniej. Ostatnie dwa dni to masyw Monte Civetta, wjazd kolejką z Allege i droga przez góry.

Obrazek

Tu śnieg jest zabarwiony na czerwono, lecz to nie krew alpinistów, którzy odpadli ze ściany. To nasypana miejscowa gleba.

Obrazek

Droga powrotna wiodła koło jeziora w dół. Było tam zejście do refugio Tissot zejście przy którym trzeba trzymać się ściany, a zaraz z tyłu jest aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa.... Bam.

Obrazek

Po doświadczeniach zrezygnowałem z przejścia,poszedłem łatwiejszą drogą minę miałem nietęgą. Paweł przewodnik powiedział krótko - dobrze zrobiłeś, lecz goryczka porażki została. Ostatecznie jakby się nie powiodło ominęłaby mnie następna wyprawa. Rozpętała się burza, którą zmusiła kaskaderów do powrotu, właśnie zaczynali schodzić koło aaaaaaaaaaaa... Bam i już niektórzy mieli problemy. Mały cukierek pociechy.

Obrazek

Ostatni dzień wycieczkowy chodzimy uroczymi łatwymi dolinkami i górkami. Wychodzimy z Falcade i pniemy się do przełęczy Marmoi, dalej do Sass de Palaza. Widoki są cudne.

Obrazek

Po drodze kapliczka w pniu drzewa.

Obrazek

Obrazek

Trudnych wejść nie było, ale okazało się, że według GPS zrobiliśmy ponad 18 km, przy przewyższeniu ok 1150 m. Dało się czuć.

Ósmy dzień to powrót, zaliczamy Cortina D'ampezzo i do domu. Piękne alpejskie miasteczko, ceny przystępne po za deptakiem. Pizza margerita ok 20 cm i capucino raptem 5 euro. Taniej niż w kurortach u nas, kryzys i pandemia robią swoje.

Warto było ćwiczyć kondychę i siłę. Ludzie mający 20 - 30 lat mniej zostawali w tyle - widok bezcenny. Przez 6 dni przeszliśmy ok 105 km przy przewyższeniu ponad 6000 m. A wieczorami na dole hotelu lub przed, pod parasolem kondycja dopisywała, a potrzebna tu pewna tęgość nie zawiodła. Co to klimat nie robi z człowieka ... :D
W przyszłości może większe obciążenia, na przykład połoniny ukraińskie, takie wyższe Bieszczady, tu przy przewyższeniu 700-800 m jeszcze 22-24 km. Może Dachstein koło Salzburga zachwalanego przez bergamotkę, albo Alpy szwajcarskie, ale tam drogo, drogo...
....


Ostatnio edytowano Pt sie 20, 2021 8:15 am przez PeterW, łącznie edytowano 1 raz

Poprawki stylistyczne na prośbę autora



So sie 14, 2021 2:05 am
Zobacz profil
Dyskutant
Dyskutant

Dołączył(a): Wt lut 14, 2012 12:39 pm
Posty: 445
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Jak piękne są wakacje!
Wspaniale Robur. Na razie nie mogę sobie pozwolić na podobne wyzwania.
W ubiegłą niedzielę wybrałem się do kościoła z rodziną.
Po drodze było gorąco więc zatrzymaliśmy się nad uroczym strumykiem. Po drugiej stronie drogi była dziwna skała - pamiętam ją z podręcznika do geografii. Dalej zamek a po drodze ...żmije.

Obrazek

połaziliśmy trochę po skałach:

https://i.postimg.cc/mkJLxLQg/ska-y.jpg

odwiedziliśmy zamek:

https://i.postimg.cc/vZLshLSB/zamek.jpg

https://i.postimg.cc/ry3Mwpr8/zamek-2.jpg

https://i.postimg.cc/d05KPQFc/zamek-3.jpg

zabrakło czasu na cały szlak:

https://i.postimg.cc/cCrx5gtz/szlak.jpg

bo musieliśmy zdążyć na mszę do kościoła:

https://i.postimg.cc/gkLcVhWX/ko-ci.jpg


So sie 28, 2021 4:01 pm
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim

Dołączył(a): Cz cze 21, 2012 4:15 pm
Posty: 6808
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Jak piękne są wakacje!
Aquarius napisał(a):
bo musieliśmy zdążyć na mszę do kościoła:

https://i.postimg.cc/gkLcVhWX/ko-ci.jpg


Ale to też góra.. Znaczy się Jasna Góra ;-)

_________________
"Bo myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi moimi drogami - wyrocznia Pana." Iz 55


So sie 28, 2021 5:41 pm
Zobacz profil
Dyskutant
Dyskutant

Dołączył(a): Wt lut 14, 2012 12:39 pm
Posty: 445
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Jak piękne są wakacje!
Dla większości z was pewnie to oczywiste ale ja pierwszy raz w życiu oglądałem z bliska Maczugę Herkulesa i pierwszy raz w życiu byłem na Jasnej Górze. Przed wyjazdem mój syn (negatywnie nastawiony do pomysłu) zapytał po co w ogóle tam jedziemy? Do kościoła, przecież jest niedziela.


N sie 29, 2021 10:28 am
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pt mar 26, 2004 5:06 pm
Posty: 4686
Lokalizacja: Poznań
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Jak piękne są wakacje!
W Dzikim Sercu Karpat.

Ha, kiedy  praca jest już tylko dla przyjemności, a obowiązków niewiele, można podejmować wyprawy. Niekoniecznie zaraz  na lwy by, tym razem w Karpaty - Maramures. Oczywiście wyprawę poprzedził okres przygotowawczy, cel daje motywację do ćwiczeń. Dlaczego Rumunia? Podróżowałem tam jeszcze za czasów Ceaușescu, bycząc się tylko nad morzem i waletując na dzikich kempingach w rozrywkowej kompanii. Byłem też ciekaw jak się zmieniło, jakie są tam góry?

Nasi górale i górale rumuńscy mają wspólny wołoski rodowód. Wołosi dotarli na styk Polski, Czech, Słowacji ok XV wieku. Takie słowa jak gazda, żentyca, magura, baca, bryndza, watra, koszar itp  pochodzą z wołoskiego. 55% Rumunii to Karpaty w większości jeszcze dość dzikie góry, gdzie szlaki turystyczne powstały raptem kilka lat temu. Co wpływa na ten stan rzeczy? Brak .... Zainteresowania turystyką górską ze strony Rumunów.
Podróż rozpoczęliśmy w Krakowie, dalej przez Słowację, Węgry do Rumunii. Podróż jak podróż, godny odnotowania fakt zaszedł jedynie na Węgrzech. Zatrzymaliśmy na benzynowni dla przekąszenie małego co nieco. W jadłospisie wiele było potraw, niemniej uwagę moją przykuła węgierska zupa gulaszowa. Brano po dobrej miseczce, kiedy przyszła moja kolej i zamówiłem zupę, pani zapytała big? Odpowiedziałem bez namysłu ołłł, jees.... Tu pani łypnęła  na mnie uważnie prawym okiem i z pod kontuaru wyjęła miseczkę wielkości porządnej doniczki, po czym wlała do niej ok 1 litra gęstej zupy wypełniając ją prawie do połowy. (z doniczki jeszcze nie jadłem :x ). Nie powiem, podjadłem sobie nieźle... I to za 16 zł! (poznańska przywara zmusza do odnotowanie tego faktu)

Zamieszkaliśmy w Borsa, typowej miejscowości turystycznej, porządny hotelik z dobrą kuchnią. Był też mały barek, gdzie można było wieczorami prowadzić życie towarzysko – integracyjne, jakże istotne dla zdrowia psychicznego po izolacji z powodu Covida.
Następnego deszczowego dnia ruszyliśmy w góry otaczające Borsa, tzw Alpy rodniańskie. W rezerwacie Piatra Rea mamy trzeci co do wysokości wodospad Rumunii (90m). Nazywa się Wodospadem Konia, ponieważ według miejscowych podań miały na ten wodospad wejść konie z opłakanym dla nich skutkiem.


Obrazek

Kiepsko się prezentuje? Cóż, susza.... Dotyka nawet gór, mniej więcej jedna trzecia normalnego stanu.
Dalej droga wije się do góry, po drodze jaskinia. Celem naszym jest Gargalau szczyt o wys 2158 n.p.m. Niezbyt trudny technicznie szlak wymaga jedynie nieco kondycji.

Obrazek

Udaje mi się dotrzeć pierwszemu na szczyt. Na początku z reguły wszyscy są nierozchodzeni, a ja po cyklu treningowym jestem w formie, stąd mogę "błyszczeć". :D

Obrazek

Obrazek

Potem było już tylko gorzej. Nie chodzę po górach i przy zejściu są kłopoty z pewnymi partiami mięśni. Roztropnie biorę na siebie obowiązek ariergadowego (straż od zadka) zamykającego nasz pochód. Zawsze ktoś zamarudzi, zostanie z tyłu, na spokojnie dam radę. Tym razem łapią mnie kurcze mięśnia czworogłowego. Na postoju masuje nogi z kiepskim skutkiem, co jest widoczne. Podchodzi do mnie nasza przewodniczka Marysia i patrząc z iskierkami w oczach motywuje mnie pytając: A pampaszi chcesz? Nie ma wyjścia, tak zmotywowany wstaję z zamiarem rozchodzenia skurczy, co się udaje.

Oto i rozwiązanie zagadki pt pampaszi:

Obrazek

Deser był zamówiony na wieczór. To podawane na ciepło ciasto pączkowe z domieszką aromatu (stawialiśmy na skórkę od cytryny) polane znakomitą gęstą śmietaną i obłożone konfiturami z jagód, borówki amerykańskiej lub czegoś podobnego(?). Znakomite!!
Należało się, zrobiliśmy ok 20 km.

Kolejny dzień to wejście na najwyższy szczyt Alp rodniańskich - Pietrosul rodniański (2303m). Od rana pokasłuje, poprzedniego nieco przewiało mnie mając mokrą koszulkę. Zaczynamy od żeńskiego klasztoru Schitul Borsa Pietroasa.

Obrazek

Obrazek

U wejścia do klasztoru jest beczułka wody Agheasmă, taki w przybliżeniu odpowiednik naszej wody święconej. Choć tu jej znaczenie jest większe, ona oczyszcza, błogosławi. Rumunii używają jej również do innych celów. Pieniądze rumuńskie są plastikowe, więc moczą je w tej wodzie, aby się rozmnożyły. Tu wychodzi pewien aspekt prawosławia. Według Wikipedii 86,5% Rumunów deklaruje się prawosławnymi. Tyle tylko, że można nawet nie być w życiu w cerkwi i deklarować się jako prawosławny (ortodoks). To kwestia kulturowa, stąd prawdopodobnie takie nieco magiczne zachowania u niektórych.
Ruszamy w drogę prowadzącą bardzo kamienistą ścieżką wyraźnie przechodzącą w potok podczas ulewnych deszczy. Na szlaku pojawiają się pojedynczy turyści z reguły nie Rumunii. Ba, spotykamy nawet obóz dla kandydatów przewodników z Polski w trakcie przygotowań do egzaminów. W pewnym momencie zbiega z góry turysta z lekka przestraszony. To Izraelczyk, zauważył między gęstymi drzewami ruch sporej postaci, prawdopodobnie niedźwiedź. Na wszelki wypadek zbijamy się grupkę zachowując się dość głośno, tak aby zwierz dziki a niebezpieczny wiedział o naszym przybyciu. W końcu nie dostrzegając owego zwierza doszliśmy nad małe jeziorko, gdzie nadszedł czas na małą "sjestę" przed atakiem szczytowym. Znów jestem mokry i jakby nieco ospały.

Obrazek


Wchodząc na Pietrosul trudno mi nadążyć za czołówką, kładę to na karb wczorajszego zmęczenia. Wspaniałe widoki pomagają zapomnieć o zmęczeniu.

Obrazek

Obrazek

W drodze powrotnej, jeszcze w prawie na szczycie łapie nas deszcz, kamienie robią się śliskie, jest nieprzyjemnie.
Udało się, jesteśmy na zwykłej drodze, a przede mną na szarym tle deszczu i gór Marysia z białą parasolką w kropki. Widok rzucający się w oczy, ponoć już znak rozpoznawczy naszej przewodniczki. :) (obok stacja meteorologiczna)

Obrazek

Trzeciego dnia mam wyjątkowo kiepskie samopoczucie, mocno grypowe, rano dylemat iść, albo nie iści oto jest pytanie? Perspektywa siedzenia z zatkanym nosem i bólem głowy w hotelu jest znacznie gorsza od męczenia się po górach. Na pytania o zdrowie i kiepski wygląd odpowiadam – skoro zapłaciłem to muszę iść.


Zadanie dnia - Cearcanul (1846m) już w górach Marmaroskich, niby nic specjalnego, ale droga... Rozpoczynamy w mglisty poranek z przełęczy Prislop i od razu ostrzeżenie. Przechodzimy przez tereny pasterskie, gdzie pasą się stada owiec pilnowanych przez półdzikie psy, nad którymi pasterze nie bardzo panują. O szczepieniach nie wspomnę... Znaczy mamy iść w zwartej grupie i w razie ewentualnego ataku robimy coś na kształt „żółwia” rzymskiej piechoty i odganiamy się machając kijkami góra dół. Na szczęście nie było takiej potrzeby, przeszliśmy spokojnie przez tereny pasterskie. Podczas całodniowej wędrówki nie spotkaliśmy żadnych turystów, pustka, mgła i surowa przyroda. Dzikie serce Karpat...


Obrazek
Cearcanul.

Obrazek

Początkowy szliśmy drogą, aż do gęstej kosodrzewiny, gdzie ścieżka stała się dość umowna. Zwą ją Ścieżką Krasnoludków jako, że trzeba przedzierać się często na czworakach pośród dochodzącej do 2,5 metra kosodrzewiny. Ja chwilami czołgałem się, było wygodniej. Mgła, gęste krzewy, ktoś zażartował – zaraz wyjdą jakieś zombi. O dziwo, nie wszystkim było do śmiechu. 8O

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W pewnym momencie zmitrężyłem nieco czasu i straciłem z oczu grupę... Co pozostało? Na słuch znalazłem kierunek.

W końcu szczyt i droga powrotna. Najpierw piękne widoki i dużo, dużo dużo jagód, którymi dosłownie objadamy się garściami. Mgła opadła widać połoniny. Niestety przy wejściu do lasu zaczyna padać deszcz. Tym razem nie ma kamieni, ale jest gliniaste podłoże i dla odmiany ślizgamy się po błocie. Schodząc do autobusu spotykamy psy pasterskie, są jednak na tyle leniwe, że zadowalają sie obszczekaniem nas z daleka, tak dla zasady.

Obrazek

A to nie plantacja, lecz łąka ze szczawem alpejskim.

Obrazek

Tego dnia zmieniamy miejsce pobytu na Sacel w Maramures. Wyjeżdżamy z Borsy drogą, którą podczas I wojny szła na bój w górach II Brygada Legionów, taki polski ślad o Brygadzie, która nie miała szczęścia zaznaczyć się tak mocno w historii Polski jak I Brygada.

Cdn. :-D


So paź 22, 2022 4:35 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pt mar 26, 2004 5:06 pm
Posty: 4686
Lokalizacja: Poznań
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Jak piękne są wakacje!
W Sacel, małym pensjonacie przywitała nas klasycznie małym kieliszkiem palinki  Elena, właścicielka. Było sympatycznie, niestety poczułem się fatalnie, a wieczorem wysoka gorączka. Na szczęście następnego dnia nie było ganiania po górach, tylko dzień na zwiedzanie. Pojechaliśmy do niedalekiego Viseu de Sus, gdzie znajduje się kolejka wąskotorowa Mocanita. Podobne kolejki można znaleźć i u nas. Tu jednak mamy do czynienia z całym dworcem kolejowym i kilkoma składami. Kiedyś służyła do przewozu drewna, towarów, tudzież pasażerów.

Obrazek

Obrazek

Przy okazji to nie tylko klasyczna kolejka, lecz również różniste "wynalazki". McGywer by się nie powstydził... :-D

Obrazek

Obrazek

Sama trasa wije się doliną na końcu której mamy stacji i typową rumuńską rekreacje. Wspominałem już o pustych szlakach górskich i braku zainteresowania turystyką ze strony Rumunów. Kończy się ona z reguły tam, dokąd można dojechać samochodem. Następnie jest miciu, bere si manele, czyli kiełbasa (grill), piwo i odpowiednik naszego discopolo. Gwiazdy  manele przyjmują nawet pseudonimy gastronomiczne np takie jak Sandru Ciorba, Florin Salamin oznaczają dosłownie zupa i salami.
Tak więc turyści pojechali kolejką, wysiedli ustawili się w kolejce po kiełbasę lub mięsko z sałatkami i piwo. Ba, nawet po drodze była stacyjka, gdzie można było posilić się. Cały czas przygrywała muzyka manele. Tu z szacunkiem, linia melodyczna oparta jest na rumuńskiej muzyce ludowej, czyli własnej kulturze muzycznej. Przeciwieństwo to Polska muzyka ludowa, skansen kulturowy traktowana z wyższością jako coś niewartego zainteresowania muzycznego, niestety.

Obrazek

Po południu zwiedzamy jeszcze: Biserica de lemn din Ieud Deal – bazylika Nawiedzenia Matki Boskiej z 1717 roku. Piękna drewniana cerkiew w której znaleziono najstarszy tekst w języku rumuńskim, tzw kodeks Ieud z 1391 roku.
Po drodze robię zdjęcia tzw bram maramorskich.

Obrazek

Obrazek

Te  zawierają elementy religijne, motywy ludowe. Zdarzają się nawet furtki a la brama. To element kulturowy, uroczyste przejście przez bramę odbywało się przy okazji ślubu, chrzcin dziecka, pogrzebu, zakupu bydła, każdego ważniejszego zdarzenia w domu.

Znowu ciężka noc w grypowy deseń. Rano mobilizuje się na maksa, dzisiaj ma być zdobycie dwóch szczytów, dość wymagający  23 kilometrowy odcinek z przewyższeniami ponad 1650 m. Nie przyjechałem siedzieć w hotelu, idę adrenalina zrobi swoje. Początkowo droga pnie się pośród drzew do góry niezbyt ostro. Mijamy wioskę, pojedyncze domostwa. Ludzie wyglądają zaciekawieni, kogo i po co tu przyniosło. Zatrzymujemy się przy chałupce serowara, częstuje nas serem.

Obrazek

Obrazek

Dalej niezbyt strome góry zmieniają swój charakter. Na odcinku ok 700 m trzeba pokonać 300 m przewyższenia, a rumuńskie słoneczko przygrzewa niemiłosiernie na południowo - wschodnim stoku. Ścieżka zanika idziemy jak się da. Dobrze, że w górach jest woda, gdyż nasze zapasy kończą się w tych warunkach szybko. Ponownie podjadamy sobie jagody, które rosną na nasłonecznionym stoku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Okazuje się, że wzbudzamy zainteresowanie nie tylko ludzkie, ale również końskie. Część stada przerwała skubanie trawy i z zainteresowaniem podchodziła do nas (przybliżyć zdjęcie).

Obrazek

Grupa turystów w maramuroskich  górach, to rzadszy widok od zaćmienia Słońca. W Alpach rodniańskich spotkać można jeszcze turystów, głównie Polacy, Czesi. Włosi. W Maramuresz nie spotkaliśmy przez całe dnie żadnych turystów. Prawdziwe dzikie serce Karpat!

Potem dwa szczyty  Mihailecu (1918 npm) - "Michałek" i Farcaul (1957 npm) - "Farkałek" tak te dwa braćki nazwali   polscy turyści  jeszcze za czasów II Rzeczypospolitej. Na Farkałka  jakoś się weszło, przy Michałku mam trudności, tempo mi spada. Trudno mi utrzymać się w rytmie, mimo  sapania godnego czołowej lokomotywy z Mocanita.

Poniższe zdjęcie zrobiłem z Farkałka. Zwróćcie uwagę na szczyt trochę z lewej. Przy powiększeniu widać na nim zamglony budynek. To już Ukraina i szczyt  Pop Ivan Czarnohorski z "biały słoniem" na górze. To dawne polskie obserwatorium astronomiczno - meteorologiczne wybudowane w 1938 roku, ewakuowane na Węgry we wrześniu 1939 roku. Ze względu na małą przydatność obserwatorium (kiepskie warunki pogodowe) i ogromne koszty nazwano je "Białym Słoniem". Obserwatorium już nie ma, a Biały Słoń to oficjalna nazwa akademickiego centrum spotkań młodzieży Polski i Ukrainy w odbudowanym już budynku.

Obrazek

W drodze na "Michałka" i widok.

Obrazek

Obrazek

Droga powrotna to w długie w miarę łagodne zejście.

Obrazek

Niestety im bliżej autobusu, tym gorzej się czuje. W pewnym momencie ciśnienie wręcz rozsadza mi głowę jak przy gwałtownych zjazdach w dół. Zatrzymuje się, tętno spada i jest lepiej. Byłem bliski zawołania towarzystwa do dalszego schodzenia, jako że szedłem ostatni. Jednak natura samotnego wędrowca wzięła górę. Wybacz Marysiu (wiem że to czytasz) moje uspokajające stwierdzenia - jest ok, ale wiesz: Dali mi ksywę "Rambo", więc musiał być dalszy ciąg - "Niezniszczalni". :D
O dziwo, w autobusie coś odskoczyło w uszach i po kolacji poczułem się nieźle, mogąc uczestniczyć w pożegnalnym spotkaniu do późnej nocy. Dopiero rano zorientowałem, że nie mam węchu, ani smaku... No tak wszystko jasne... Dosłownie przechodziłem w górach covida (potwierdzone później testem), którego definitywnie wypociłem na braćkach - 4 litry wody przez 10 godzin. Cóż potwierdziło się - co nas nie zabije to nas wzmocni ...

Ostatni dzień przed popołudniowym wyjazdem to krótkie dojście do źródeł Isy. Nie za bardzo chcę się iść, niektórzy rezygnują i wracają, by przygotować się do drogi powrotnej. O dziwo jedynie moja rezygnacja spotyka się z oporem i zachętą do dalszej wycieczki. Wypomniano mi moje słowa po poznańsku - zapłaciłem to muszę iść, dodając: Jeśli pójdziesz dalej, to przejście każdego kilometra wyjdzie cię taniej!  Jak na amerykańskim filmie  - "cokolwiek powiesz może być użyte przeciwko tobie".  :| Tak więc poszedłem dalej i obniżyłem koszty przejścia jednego kilometra. :lol: :D

Obrazek

Źródła Isy.

W drodze powrotnej ciekawostka. W miejscowości Sapanta zwiedzamy Cimitirul Vesel, dosłownie "wesoły cmentarz." Może nie tyle on wesoły, co radosny wobec spraw ostatecznych w swoje wymowie. Lokalną tradycje ozdabiania grobów zapoczątkował miejscowy artysta ludowy Stan Ioen Patras. Kolor błękitny symbolizuje niebo, biały gołąbek duszę, a czarny śmierć.

Obrazek

Grób pomysłodawcy

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ten był trunkowy... Ha, przed cmentarzem stragany z pamiątkami i dwulitrowymi butelkami po napojach zawierającymi palinkę. Jak zauważyłem w dwóch gatunkach.

Obrazek

Cerkiew na cmentarzu.

Malunki oddają specyfikę życia człowieka, opisy to poetycka ludowa opowieść o jego losie.
Poniżej znalezione w necie przykładowe tłumaczenia.

Pod tym ciężkim krzyżem,
biedna moja teściowa spoczywa.
Gdyby żyła trzy dni dłużej,
Byłbym w grobie, ona tutaj.
Wy, którzy przechodzicie obok ludzie,
Spróbujcie jej nie obudzić.
Jeśli do domu wróci,
O głowę mnie skróci.
Ale ja mam plan przebiegły,
Powrót zatem już mniej pewny.
Lepiej więc zostań tu, moja matulu 

Tutaj ja spoczywam
Pop Toader się nazywam
Na klarnecie ja grałem
I palinkę popijałem
O tym ja tylko myślałem
Gdy po tej ziemi stąpałem
Miałem też swoje smutki
Żywot mej żony był krótki
Ludziom wesoło śpiewałem
Sam sobie w kącie płakałem


W ten sposób wyprawa dobiegła końca, była udana. Jadąc do Rumunii w takie okolice widzimy kawałek autentycznego świata, nie "cepelię" przygotowaną pod turystów, jak nie przymierzając pseudooscypki na Krupówkach w Zakopanym. Tego typu miejsc jest zwłaszcza w Europie coraz mniej. Warto je zobaczyć póki czas.


N lis 13, 2022 1:44 pm
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 31 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 20 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL