https://nypost.com/2020/11/15/social-di ... ssion=true

A tu coś dla tych co myślą że ewentualne szczepienie pozwoli im na powrót do normalności

Ale normalności już nie będzie. Szczepionka będzie działać jak ta na grypę. A ten wirus z nami zostanie jak wszystkie inne które były wcześniej. HIV jest z nami i nauczyliśmy się z nim żyć i wszystkie inne również. Najważniejsze żeby wymyślono jakieś leki na niego i nauczyć się nie zarażać.

Właśnie nie do końca jestem. Moje pytanie było trochę prowokacyjne. Bo za każdym razem jak słyszę, że przecież nie tylko my się zamykamy, że inni też, albo że inni też kupują kota w worku o nazwie "szczepionka na Covid", to mi się nerw włącza.
Tak, mam poważne wątpliwości czy nasz nie-rząd ma na tyle samodzielności, by chociaż wziąć pod uwagę wyłamanie się z szeregu baranów potulnie zmierzających ku "wyszczepieniu" swojej populacji eksperymentalnym lekiem i dalszemu terrorowi sanitarnemu.

Jak chcesz to osiągnąć? Mamy już do końca życia traktować wszystkich wkoło jak chodzące inkubatory zarazy? Rugać tych, co nie zakładają maski w naszej obecności? Spryskiwać dłonie środkiem dezynfekującym po podaniu komuś ręki? Uczyć dzieci by nie przytulały i nie całowały babć i dziadków na przywitanie? "Nowa normalność" to ma być to, co proponuje ten doktorek z linku, który wkleiła sachol?

Może to będzie ta "nowa normalność". Według mnie idzie zniewolenie jakiego jeszcze nie było.

Poprzez szczepienia.

Jockeyowi chyba nie o to chodziło. Odniosłem wrażenie, że miał na myśli tyle, że szczepionka szczepionką, ale to my jako zwykli ludzie mamy się nauczyć żyć tak, by nie zarażać innych.

Mnie osobiście przypomina to wszystko reklamę pasty do zębów: "Uważaj! Zaraz wypadną ci wszystkie zęby - no chyba, że umyjesz je naszą cudowną pastą". Szantaż emocjonalny.

Nie jestem ekspertem od szczepień, więc niech ktoś ogarnięty w temacie mnie poprawi jeżeli coś źle rozumiem:

1.
Szczepienie aktualnie chorych nie ma sensu, nie mówiąc już, że to byłoby dla nich zagrożeniem.

2.
Szczepienie ozdrowieńców też mija się z celem, ich organizmy właśnie wypracowały sobie przeciwciała (choć muszą się odbudować po chorobie).

3.
Szczepienie tej "grupy docelowej", czyli osób w grupie ryzyka może dla wielu z nich skończyć się poważnymi problemami a czasem nawet śmiercią. Więc tutaj też wielu (większość?) pewnie pozostanie niezaszczepionych.

4.
Szczepionka zostaje więc głównie dla młodych i silnych, zdrowych organizmów, które w zdecydowanej większości same sobie poradzą. Dodam z ironią, że nie należy łudzić się - odporność nie oznacza, że zaszczepieni, a potem powtórnie zakażeni, nie będą zarażać bezobjawowo.

5.
Nawet jeżeli szczepionka będzie rzeczywiście (jak w tej serwowanej nam "reklamie pasty do zębów") skutecznie wytwarzać przeciwciała to przecież - jeżeli wierzyć temu co twierdzą naukowcy - żadne przeciwciała nigdy nie będą skuteczne wobec wirusa, ponieważ koronawirus może neutralizować pewne ludzkie białka, opóźniając tym samym reakcję obronną organizmu. Chyba, że naukowcy coś bredzą - skoro bardzo wiele osób nie choruje wcale. Pewnie sporo zależy od danego organizmu.

6.
O ile dobrze pamiętam szczepi się (przeciw grypie) u wejścia w sezon zakażeń, a nie w trakcie gdy wirus hula sobie w najlepsze. Możliwe, że się mylę ale czy szczepienie w przedwiośnie/wiosnę to aby nie błąd w sztuce lekarskiej?

7.
Jak uczynić - podkreślam - masowe testy, badania i same szczepienia bezpiecznymi i jak je w ogóle zorganizować? Przecież trzeba przebadać ogromną ilość osób (wyobrażam sobie te poczekalnie). Przy tym manifestacje to pikuś. Personel medyczny też nie jest dość liczny żeby temu podołać.

8.
Co jak test da komuś fałszywy wynik, kto weźmie odpowiedzialność za szczepienie zakażonych? Kłopotliwa sprawa - oba testy na wirusa nie są w 100% pewne, trzeba będzie więc czekać na objawy, albo na niemożliwie powolny test na przeciwciała - to wszystko czyni testy właściwie bez sensu, bo w międzyczasie badana osoba może zostać zakażona. To czyni więc i samo szczepienie bardzo kłopotliwym. Ciekawe, że nie ma tego problemu przy szczepieniach przeciw grypie (tam nie ma testów, wystarczy brak objawów...a ponoć obie choroby są z tych "bezobjawowych").

9.
Wreszczie - jak zagwarantować przy masowych szczepieniach kwarantannę dla każdego już po zaszczepieniu (szczepienie w sezonie zachorowań)?

Trochę strach myśleć jak do tego wszystkiego przygotuje się Ministerstwo Zdrowia.

Szczepienia mogą więc trwać przez wiele miesięcy co może rozmijać się z celem (utrata odporności w trakcie + mutacje wirusa). Moim zdaniem to nonsens, żeby rzucać się w panice od razu na 20 milionów dawek: wiele, jak nie większość, może się w ten sposób zmarnować, również dlatego, że w międzyczasie staną się "nieaktualne". Do tego mogą pochłonąć sporą liczbę ofiar, ale ważne, że koncerny zbiją grubą kasę na swojej "paście do zębów".

https://www.independent.co.uk/news/uk/p ... 23009.html

UK: Partia Pracy ( lewica) wzywa do wprowadzenia naglych przepisów cenzurujących w przypadku treści przeciw szczepienom.

Szczepienia to jeden temat. I one zapewne nie wyeliminują wirusa. Maja cel zmiejszenie rozprzestrzeniania i druga sprawa to powikłania po przechorowaniu. Nie wiem czy czytaliście jakie powikłania daje ten wirus. Tam jest cała lista neurologicznych i kardiologicznych.

Ubocznym skutkiem obostrzeń jest to ze Polacy w końcu zaczęli myć ręce. I nie ma zakażeń wirusem powodującym zapalenie wątroby typu A. Obawiam się tylko ze po akcjach Brauna i reszty brudasy powrócą do swoich zwyczajów.

A ograniczanie rozprzestrzeniania osiągamy stosując pewne zalecenia. Jak np. częste mycie rak. Co powinno być norma ale w naszym społeczeństwie według badań prowadzonych w hipermarketach i galeriach tylko 30% osób wychodząc z publicznej toalety myje ręce. Wiem obrzydliwe ale tacy są nasi rodacy. Kolejna sprawa to jak jesteśmy przeziębieni to nie idziemy do pracy czy do szkoły czy na uczelnie ale zostajemy w domu. Jak dzieci są chore to idą do lekarza a nie do szkoły bo przecież nic się nie stanie. Przecież nie stać mnie na chorobowe i pewnie nikogo nie zarazę. Kolejna sprawa to lekki katar to zachowanie takie jak normalne jest u Japończyków czy Koreańczyków czyli podróż w maseczkach. To samo z gestami czułości jak jesteśmy chorzy to się nie przytulamy jak jesteśmy zdrowi to ok.
A najważniejsze to aby był lek który będzie zwalczał infekcje. Jak na razie to lekarze działają trochę w ciemno.
Nie łudźmy się wirus z nami pozostanie. Trzeba nauczyć się jak funkcjonować. Tego jak było już nie będzie. Tak samo jak epidemia HIV zmieniła wiele w naszym funkcjonowaniu tak i teraz SARS zmieni. Ja pamietam jak to było z AIDS.

A czy można wiedzieć gdzie i kiedy Braun lub ktokolwiek z Konfederacji negował zasadność mycia rąk, czy też szerzej - przestrzegania zasad higieny?

I znowu problemy ze zrozumieniem prostego tekstu. Uwaga zabawię się w pozytywistę miłującego pracę u podstaw.
Braun i reszta powiedziała że nie ma co się obawiać pandemii i wszelkie zabezpieczenia są zbędne, dlatego różnego rodzaju brudasy przestaną myć ręce bo przestaną się bać zarażenia SARS CoV2. Czy takie łopatologiczne po amerykańsku powoduje że w końcu polexit załapał jaki jest prosty sens wypowiedzi?

Mycie rąk to jest jakieś szczególne zabezpieczenie przed SARS Cov2? Myślałem, że to standardowa praktyka z katalogu dbania o higienę - tak jak pranie brudnych ciuchów albo mycie zębów. Konfederaci negując obostrzenia antycovidowe raczej nie mieli na myśli zaprzestania dbania o podstawową higienę. Jeśli ktoś miał wyrobiony nawyk dbania o higienę przed koronawirusem, to dba też teraz i będzie dbał dalej. I nie trzeba mu do tego pouczeń ministrów i profesorów. A jeśli ktoś był brudasem przed epidemią to pozostanie nim nadal.

A ja głupi myślałem, że to na Białorusi są problemy z demokracją.

Jockey, pisałeś już sporo o tym, że ludzie nie noszą masek/noszą źle. Nie wiem jak jest u Ciebie, ale w moim mieście nie widuję osób bez maseczek czy z maskami pod brodą. Tak samo w sklepach - no, może jeszcze w sierpniu zdarzały się jakieś dosłownie pojedyńcze przypadki - ale od miesięcy wszyscy są "grzeczni", no chyba, że w jakichś miejscach, gdzie nie chodzę miałoby być, z jakiegoś powodu, inaczej. Dystans? Spróbuj go zachować np. u Bidnej Romki, między regałami, w kolejce - technicznie niemożliwe. Natomiast co do mycia rąk - to nie wiem co kto robi w swoim domu, ale w sklepach bardzo często widzę, że nie odkażają rąk. Więc nie wiem, czy to prawda, że epidemia coś tu zmieniła u ludzi.

Nie zrozum mnie źle, nie chcę się z Tobą sprzeczać, ale nie do końca to widzę. Piszesz o HIV - jak, proszę Ciebie, zmienił nasze funkcjonowanie (w wymiarze długofalowym, codziennego życia przeciętnego Kowalskiego)? Ludzie nie skaczą z kwiatka na kwiatek?
Piszesz też o powikłaniach, wcześniej też czytaliśmy w mediach o "bliźnie w płucach". Ale przecież atak niejednego typu wirusa, kiedy zakłada sobie kolonie żerując masowo na tkankach ciała - to zawsze jest blizna - m.in. dlatego np. gardło boli. Te pocovidowe zmiany w płucach - czytałem zdanie lekarza, który stwierdził, że prawie we wszystkich przypadkach, sytucja z czasem się normuje - bardzo rzadko ktoś ma taki organizm, że się nie zregeneruje. Na tym się nie znam, jedynie piszę co czytałem.

Może czegoś nie wiem, ale czy nie jest tak, że serce musi znieść każdą chorobę czy "zwykły" stres (!), które przechodzimy i każda co cięższa zostawia w nim trwały ślad? Przykładowo, zdaje się, że serca osób po ciężkich chorobach czy stresującym życiu raczej nie bardzo nadają się dla celów przeszczepu.

Wcześniej tutaj była mowa o powikłaniach pogrypowych - weź zapalenie opon mózgowych - nie znam szczegółów, ale mogę się domyślić, że taki stan zapalny uszkadza mózg (zakładając, że pacjent w ogóle przeżyje). Każdy stan zapalny, co cięższy, coś tu czy tam uszkodzi.

No i w końcu - lęk ustepuje z czasem i wraca zwykła codzienność - bo przecież, mimo wszystko, życie musi toczyć się dalej, dzieci trzeba normalnie wychować "na ludzi" (ciągłe stresowanie i dystansowanie nie wpływa dobrze). Jakoś tego nie widzę żeby zagrożenia epidemiczne mogły sprowokować społeczeństwo do trwałej pedanterii (weź choćby to wspomniane przez Ciebie mycie rąk). Człowiek jako taki nie jest "ulokowany w głowie", ale w "sercu". Emocje grają tu główną rolę - i to widać. A na nie mają ogromny wpływ media/informacja - są ludzie świadomi tego. I tu zrobię zwrot do linku, który wkleiła Sachol. I dodam, że KE zaczyna śmielej głosić cyfryzację życia, również w kontekście walki z covidem, który jest świetną okazją do tego. Wybacz, ale taka "normalność" jest nie do zaakceptowania.

Szczepienia z pewnoscia nie wyeliminuja wirusa, bo przeciez by byla szczepionka trzeba tego wirusa hodowac.
Mysle ze taki wirus w szczepionce ma wieksze szanse zmutowac u kogos niz moglby naturalnie zmutowac.
Obawiam sie ze te dotychczasowe nowe grypy to wlasnie skutek szczepien i mutacji wirusow w organizmie pod wplywem calego preparatu szczepionki. Poza tym gdy hoduja wirusa do szczepionek tez moze nastapic mutacja ktorej preparat szczepionki nie oslabia.