Jak w temacie,czy gracie w gry totalizatora?Co sądzicie o takiej formie wydawania pieniędzy jeśli nie jest to nałóg? Osobiście od 2 miesięcy nie gram...(narazie nie wiem co dalej)miałem takie etapy puszczane zakłady na potęgę,potem okazyjnie wydawane na zakłady pojedynczo do 5 zł a teraz nie gram od 2 miesięcy..Poniekąd rozumie i nie rozumiem zarazem idei gry gdzie szansa na wygrana jest bardzo mała..rodzi się pytanie po co grać? To nie strata kasy? Z drugiej strony każdy ma marzenia jakieś przyziemne ale takie na które wielu z pensji nie odlozy więc stąd ludzie grają? Nie mówię od razu o 40 milionach,10 czy nawet 5 ale o gotówce typu 150-300 tysięcy w mini lotto czy 1 milion w lotto plus czy pula gwarantowana.Jeden chce dzialke i domek letniskowy i jakiś sensowny samochód a inny przykładowo niewielki domek wznieść..nie mówię o myśleniu typu wygrać 15 milionów i nie robić do końca życia nic ale raczej wygrać tyle zeby nie zwariować i dalej spokojnie zyc i pracować.Zapraszam do dyskusji

Nie, to hazard nałóg, i głupota.

Ja w ogóle nie gram. Kiedyś 2x w STS-ach obstawiłem wyniki meczów piłkarskich, raz w Toto-Mixie ; i z pięć razy na automatach zagrałem (wrzuciłem 5zł. i wyjąłem 25zł) I tyle mojego "hazardu". U nas teraz bardziej niż lotto cieszą się te Keno (?) czy coś takiego, jakieś zdrapki w każdym bądź razie.

Gram, na razie sporadycznie w Lotto i ekstrapensję. Jak dotychczas udało mi się wygrać aż 1 zł w ekstrapensji

Marzy mi się taki milion albo chociaż pół. Bym sobie fajna chate urządziła.

Milion niepotrzebny, byle miec na życie.

Masz racje,Pismo mówi w wielu miejscach by poprzestać na tym co konieczne do życia i pobożność dla takiego człowieka jest wielkim skarbem.Nie gram w żadne gry lotto już 2 miesiące i chyba tak zostanie,można przynajmniej spokojniej żyć nie nakręcac się na jakieś marzenia ale raczej uczyć sie zadowolenia i wdzięczności za to co się od Boga ma.Jednak każdy chyba czasami ma pokusę że fajnie by było być bogatym,wpływowym człowiekiem spełnić swoje marzenia i wtedy człowiek odwiedza kolekture a przecież szansa jest bardzo mała wygranej...

Ja czasem mam tak, że jak słyszę o kumulacji lotto, zaczynam sobie przeliczać jakby to fajnie było, że tyle bym wydał na to, tyle na tamto i w ogóle. Bawią mnie takie myśli, ale.. zwykle zapomina mi się wstąpić do kolektury i wysłać kupon..

Argumenty przeciw lotto:
Lotto ma 13'983'816 kombinacji szóstek z 49:
pudełko zapałek ma 5.5 cm
Czyli wyobraźmy sobie blosko 14 milionów pudełek zapałek ustaionych jeden po drugim na odcinku 769 km, nie kilometr czy dwa.
W jednym z tych pudełek jest wygrana, teraz masz przejechać samochodem przez Polskę i znaleźc to pudelko
Czyli na rachunek prawdopodobieństwa nie ma co liczyć tylko na cud.
Skoro liczy się na cud, to wystarczy bardzo mało losów kupować, nie ma co kupować np. 10 losów, bo i tak i tak szanse niemal zerowe, jak ma być cud to
będzie, jak nie to nie.

Teraz przypatrzmy się cudowi: załóżmy że wygrało by kilkanaście milionów graczy: szansa to liczba z milionami cyft. Gdyby wydarzył się taki cud to
1. nie było by już miejsca na wiarę, ateiści byli by zmuszeni uwierzyć, zamiast wybrać z własnej woli
2. i tak każdy dostałby po 20-30 zł, skoro tak dużo “zwyciężców”

Nie , nie o taki cud chodzi, ale o jaki? Taki że akurat JA mam wygrać. Tyle że sąsiad żąda tego samego cudu I miliony innych tak samo.
I do czego dochodzimy? Do solipsyzmu, czyli tak naprawdę to JA jestem w pełni realny, a inni nie są tak realni jak ja. Skoro nie ma solipsyzmu, to nie należy liczyć na cud tego rodzaju.

Pozostały argument przeciw:
granie w kółko i w kółko, to tak jakby ta wygrana miała nas “zbawić”
poza tym , trzeba zarabiać, ewentualnie renta czy emerytura a nie jakaś wygrana.

Jeśłi chodzi o hazard, to tu lotto raczej nie podchodzi, chyba żeby ktoś wysyłał kilkadziesiąt, sto kuponów, co i tak powoduje że szanse będą bliskie zeru, a jak ma być cud to będzie a jak nie to ilość nie ma znaczenia.

Ciekawie powiedziane.Z tymi pudelkami zapałek fajnie obrazuje prawdopodobieństwo więc nawet mając 10 czy 100 szans(kuponów w lotto) wygrana dalej jest cudem...

Nawet gdyby ktoś grał całe życie wysyłając dużo kuponów i wyszła by mu całościowa szansa 1/100 czy 1/1000 niby duża, ale to znaczy że i tak o wiele więcej że nie trafi nigdy, bo nawet 1/2 to niepewność, a gdy ilość przegranych przewyższa o wiele ilość wygranych.
Musiałby przez lata wysyłać masowo kupony, tak by wygrana wyniosłą choćby p=1/2 . A to zanczy że i tak mógłby nie wygrać, a jeśłi nawet wygrałby , to na losy przy tej masowej wysyłce zapłaciłby więcej niż by wygrał.

Granie przez całe życie nie zwiększa szansy wygrania ani na jotę. Za każdym razem masz losowanie od nowa na tej samej puli liczb (1-49) i prawdopodobieństwo trafienia "6"-tki jest to samo. Co innego do jednego losowania wysłać więcej zakładów, ale to już jest tak mniejwięcej jak piszesz.

Pewna wygrana to wysłać 14 milionów zakładów, po 3 zł to była by inwestycja 42 miliony, kilka razy więcej niż wygrana, a często byłyby dwie wygrane, moja pewna i kogoś kto trafi. Sa wygrane po kilkaset mln, ale szansa jest jeszcze mniejsza o wiele w tych losowaniach.

No dobrze, ale z tego co już wiemy, to lotto - gra w tę grę może posłużyć dobru. Przecież ten bezdomny z Sopotu, który wygrał, to ofiarował tego maybacha o. Rydzykowi...czy nie tak było? Bo śmiano się z tłumaczeń, że "bezdomny samochód dał Rydzykowi a potem umarł". Jakaś tam gazeta poszperała gdzie trzeba, dotarła i...faktycznie pewien bezdomny wygrał w Sopocie w tych latach co to ojciec dyrektor mówił - piszę bez ironii.

Tak samo można wygraną przeznaczać na jakieś cele charytatywne, np.domy dziecka, domy samotnej matki, kuchnię św. Brata Alberta, okna życia itd. Nie od razu, że jak ktoś wygra, to na panienki, dragi, alkohol i samochody...

Co oczywiście nie zachęca do jakiejkolwiek formy hazardu - np. ja grałem w pokera na...zapałki Uważam, że Lotto to i tak pół biedy przy jakichś ruletkach, kasynach, automatach, pokerach czy nawet tych zdrapkach...