Niektórzy wybiegli przed szereg i paradowali w maseczkach zanim nas wszystkich do ich noszenia przymuszono.
Wspomnialam wcześniej, że spodziewając się owego przymusu uszyłam rodzinie maseczki. Długo przewracałam swoje zasoby materiałowe, by je przygotować. Podeszłam do sprawy profesjonalnie, czyli od strony mikrobiologicznej. Chodzi o to, bym sama siebie nie zaraziła, bo wirusa w pobliżu nie wykryto. Cichociemni i nikt nic nie wie, ale prawie wszyscy się boją niewidzialnego wroga. To ostatnie bardzo mi odpowiada. Widzi mnie ktoś w zasięgu wzroku? Dyskretnie czegoś szuka na trawniku, zboczy w boczną alejkę. Mojemu mężowi też się udzieliło, bo za dużo siedzi w telewizorni. Ledwo go na zakazaną promenadę wyprowadziłam, bo dojrzałam, że tego zejścia do jeziora nie zataśmowano. Pouczyłam, zgodnie z prawdą, że w celach sakralnych opuściliśmy miejsce stałego pobytu. Tak więc trasy musiały prowadzić w określonym kierunku. W pobliżu mamy dwa kościoły.
Nie narzekam, bo trafiło na moją przekorną naturę i obmyślanie tras wycieczkowych mnie bawi. Żeby nie było: wszyscy siedzą grzecznie w domach, więc zagrożenia nie ma.
Moja wiedza mikrobiologiczna wykluczyła supermodyfikowanego patogena, więc przyjmuję, że zmienia żywicieli drogą kropelkową i do tego musi trafić do mnie armia tego wirusa. A jak trafi mniej to robię to co należy: daję robotę układowi immunologicznemu, by trochę sobie poćwiczył, bo przechodzenie 2x w roku infekcji, nawet w postaci podprogowej lub kataru to ćwiczenia poligonowe, by nie zapomniał do czego go bozia stworzyła.

Tak więc uszyłam te maseczki z bawełny dobrej jakości, czyli synusia firmowa koszulka poszła pod nożyczki. Pierwsze maseczki były dwuwarstwowe z drucikiem ogrodniczym, ale uznałam, że wszyscy mają porządne (bo mają) to ja sobie sprawię przewiewne. Jedyny problem to i tak parujące okulary. Założyłam okulary o mniejszych oprawkach, ale i tak mi lekko zaparowały. Oczywiście maseczki są białe, bo nie zamierzam sobie zakładać na nich hodowli moich własnych mikroorganizmów. Muszą wylądować po przyjściu do domu w garnku z wodą i proszkiem. Denaturacja białek następuje w temp. 60 stopni (to nie wirus żółtaczki), więc ten element garderoby podlega gotowaniu po każdorazowym użyciu. Musi być więc biały. Poza tym biały to do wszystkiego pasuje, no nie?

Jak ja się cieszę, że mam tak bardzo zdyscyplinowanych sąsiadów.
Jeden się wyłamał, ale może chwilowo. Na brodzie miał maseczkę ale to pan na straganie.

A jak u was? Jak czujecie się niewidzialni?

Nie wyobrażam sobie chodzenia w jakiejkolwiek masce kiedy nadejdą upały. A mało szanowny pan minister zasunął tekst że maski będą obowiązywać do czasu aż będzie szczepionka. Czyli ile? Rok? Dwa? Szczepionki nie powstają przecież z dania na dzień.

To jest absurd. Zapytano czy na pustkowiu też trzeba? A co jest pustkowiem? Kurcze, jakbym nasze forum czytała.
Prawda taka, że szczepionki obowiązkowe to absurd. Dzieci nowotworowe mają swoje kalendarze szczepień a dorośli są często niezdiagnozowani. Nowotwory plasują się w czołówce przyczyn zgonów. Nikt nie będzie testował szczepionek pod kątem współistniejących chorób. Już dziś zauważono, że jesienią wyszczepiono przeciwko grypie 100 000 seniorów w Lombardii a dziś tam najbardziej umierają. Za wcześnie na wiązanie tych faktów, bo u starszych ludzi jest w ogóle trudno. Kto chce się szczepić, droga wolna, ale przymus? Szczepionka na chybcika to paranoja. A testy kliniczne? Będą sprawdzać czy ktoś przeżyje?
W telewizorni trąbią, że w jakimś DPS koronawirus a ktoś kto tam pracował jako lekarz przedstawia sprawę od innej strony. To umieralnia. Tych ludzi rodziny albo nie chcą albo pochodzą z patologicznych środowisk. Muszą zapadać na choroby, bo po ludzku zmarnowali życie albo na byle co albo są chorzy i przyszli godnie umrzeć.

A ja czekam na przesyłkę z Polski która zawiera między innymi samodzielnie uszytą maseczkę wielokrotnego użytku. Co mnie niestey rozczuliło. Nie jest niestety czysto biała - zazdroszczę merss białej maseczki bo uważam nawet nie tyle że biały pasuje do wszystkiego, ale że biały od późnej wiosny do wczesnej jesieni to jedyny przyzwoity kolor. - ale w subtelna krateczkę. Myślę jednak że ten rustykalny ale jednocześnie ponadczasowy wór może być strzałem w dziesiątkę i idealnym dopełnieniem moich wiosennych stylizacji, z jednej strony ożywiając je a z drugiej strony skracając dystans i wprowadzając element "swojskości".

Ja nie lubię monotonii i smutnej bieli klasycznych maseczek, dlatego postanowiłam się zainspirować poniższymi alternatywami:
https://www.dezeen.com/2020/02/17/alter ... 0ct0AxR8Fk

Zastanawiam się również nad zakupem burki, zawsze miałam ochotę ją ponosić, ale było mi wstyd, a teraz można na legalu paradować nawet z podpaską na twarzy albo maską przeciwgazową, wiec hulaj dusza piekła nie ma

I mamy "przytłaczający" argument - nie można zarządzić chodzenia w masce, ponieważ Inczuczuna sobie tego "nie wyobraża".
Strach pomyśleć, czego jeszcze nie można zrobić z powodu problemów z wyobraźnią Inczuczuny

Szczepionka na HIV nie powstała do dzisiaj.

No nie powiem, ta al'a przylbica z butelki po wodzie gazowanej mnie zdobyła.

Mam wystarczająco bujną wyobraźnię. Przykładowo potrafię sobie wyobrazić że Barney po kilkudziesięciu latach prób i błędów napisze coś sensownego na tym forum

Nie przesadzaj. Większość jego tekstów jest z sensem. Czasami ma wpadki jak każdy. Zwłaszcza jak się za bardzo czymś przejmie.

Wtedy zdarza mu się powoływać na zmyślone autorytety, ignorować prawdziwe, wnioskować przyczynowość z korelacji, publikacje w recenzowanych czasopismach nazywać bełkotem, a zdanie kolegów stawiać wyżej od raportów WHO. I to wszystko jeszcze zanim się czymś przejmie

Jockey (vel sami wiecie kto i bez czego), stawaj w obronie

Nie ma tu żadnych przepychanek. To wątek modowo obserwacyjny,
Ta maseczka TW to może by była dobra, ale dopiero na jesień. Dziś jednak widziałam faceta, który miał czarną kominiarkę. Może jakąś pokutę odbywa z wyprzedzeniem?
Barney to mógłby tylko gumek/wstążeczek użyć i za tydzień miałby maseczkę z wąsów i brody. Byłaby super ekologiczna.

Ja tam mam 3 białe, standardowe, ale też i bandankę w stylu hm.. marychy i klimatów wietnamskich. Najbardziej lubię (przez te 2 dni) tą ostatnią.. Bandanka standardowo ma być na moją łysinkę, no ale cóż..

Ja mam kilka chirurgicznych, uzywanych do sklepu ale to b.rzadkie bo zona robi zakupy tak ze jedna zostala dopiero rozpakowana i lezy na biurku.
Na spacery z corka nie uzywamy bo nie ma obowiazku, choc duzo ludzi chodzi w maskach. Trzymamy odstep i omijamy sie z innymi spacerowiczami.
Wkrotce bede jechal odebrac gotowe czesci do motocykla to maska i rekawiczki beda w uzyciu.

Rękawiczek foliowych, lateksowych nie założę dokąd mnie nie przymuszą. W Biedronce rozdaja worki robiące za rękawiczki, czyli mają wymalowane dłonie i są słabe jak papier. Będę musiała tam je zabierać, by nie wdawać się z ochroną w utarczki proceduralne. Jeśli mam maskę to nie dotykam twarzy a wirus nie przedostaje się przez skórę. Moja skóra musi być w dobrej kondycji i swobodnie oddychać i walczyć jak ją ewolucyjnie do tego przystosowano. Ma być sucha. Żadnego pskudztwa dermatologicznego sobie nie zafunduję z powodu zawilgocenia dłoni. Grzybom nie dowierzam, w przeciwieństwie do tego ukoronowanego wirusa, którego na razie nikt nie przywlókł w postaci ostrego schorzenia.