Prawda czasem bywa brutalna, co nie zmienia faktu, że jest prawdą. Celine też pisał zresztą w "Podróży do kresu nocy", że "Prawda jest niejadalna". Ludzie wolą za to bajki na dobranoc. Nietzsche wbrew pozorom był człowiekiem o łagodnym usposobieniu. Ci którzy malują go jako jakiegoś demona są po prostu w błędzie.

Nie jesli pierwotna przyczyna jest sama cyklicznosc, ruch po kole, a ja wlasnie cos takiego mam na mysli, kiedy pisze o tym, ze ze zdania "wszystko ma swoja przyczyne" wynika jakas forma odwiecznosci, tutaj: odwieczna cykliczność (prawa, które za tą cyklicznością stoją) czy nawet sam cykliczny Wszechświat.

No dobrze, a w czym ten Bóg jest gorszy od Boga = ogół praw natury? Na czym polega w tym wypadku to coś więcej?

Nie dopuszczam, ponieważ ten Bóg jest fundamentem podtrzymującym świat przy istnieniu, np. zeby istnial cykliczny swiat, musi istniec cyklicznosc. Dopuszczam mozliwosc, ze cykliczny swiat przestanie istniec wraz ze zniknieciem cyklicznosci (praw, ktore za nia stoja).

Cykliczny wszechświat = hinduistyczna bzdura

A co, boisz się reinkarnacji?
Ja w reinkarnację nie wierzę, raczej w odwieczną przemianę materii

Świat nie ma cykli, jest początek i zmierza ku końcowi.

Bo tak chce Andy i już.

No dobra. Co wiemy tak na 90%? Wszechświat (ten nasz) kiedyś zaistniał, od osobliwości początkowej. Wybuchł i rozszerza się. W pewnym momencie rozszerzy się tak, że nastąpi jego termiczna śmierć. Drugi wariant taki, że zacznie się na powrót kurczyć, aż osiągnie osobliwość pierwotną. Oba warianty końca - rozstrzygnięte zostaną za jakieś drobne parę miliardów lat. Drugi wariant może implikować to że po powrocie do osobliwości pierwotnej znowu wybuchnie i zacznie się nowy Wszechświat.

Wszechświat, czyli materia - to wszelkie wymiary i przestrzenne i oś czasowa. Poza nim nie ma czasu, ani przestrzeni. Coś lub Ktoś który jest poza czasem i przestrzenią NIE DA SIĘ zmierzyć, zaobserwować - nie ma takich przyrządów i (raczej) nie będzie, bo my jesteśmy immanentnie związani z czasoprzestrzenią. Nie uda się nigdy w postaci cielesnej wyjść poza czasoprzestrzeń, by rozstrzygnąć czy mamy jakąś cykliczność, czy Świat to "zdarzenie jednorazowe".

Nawet gdyby zaczął się kurczyć, co jest zgodne z pewnym i rozwiązaniami Ogólnej Teorii Względności ale nie z obserwacjami, to osobliowść końcowa jest czymś zupełnie innym niż początkowa. Końćowa jest zwykła, początkowa - parametry musiały być szalenie precyzyjnie dobrane. Nic nie sprawi że nagle ze skurczonego wszechświata o maksymalnej entropii zrobi się nagle minimalna entropia. Wszechświat to jednorazowy "darmowy obiad".

Nic nie jest pewne w kosmologii. Piszecie o wszechświecie jakby to było pudełko zapałek. Nawet prawa wszechświata mogą okazać się tylko lokalne a wszelkie uogólnienia nieuprawnione. Jedno pozostaje faktem, teoria wszystkiego jak na razie nie istnieje.

Jeśli Boga interpretujesz jako cokolwiek co było na początku czasu, to jego istnieniu rzeczywiście nie sposób zaprzeczyć.

Słowo Bóg oznacza to, co jest przez nie rozumiane przez ogół populacji. Słowo jest wtórne do znaczenia. Każdy posiada na ten temat intuicję i nazywa ją po prostu wspólnym słowem. Uważam, że rozumienie słowa Bóg dla większości osób jest znacznie szersze niż "cokolwiek co istniało na początku". Jeśliby przyjąć Twoją definicję, to okazałoby się, że nie ma ateistów

Jeśli przyjmiemy, że pewna osobliwość z której powstał wszechświat istniała od zawsze, to w momencie wielkiego wybuchu, przestała ona istnieć. Jak to pogodzisz z tym, co napisałeś?

Wytłumacz sobie, dlaczego miliard pierwotnych przyczyn stworzyło tylko cztery żywioły w kosmosie, czy choćby pięć, wraz z eterem, jak uważano do niedawna. Przy czym należy pamiętać, że owe żywioły doskonale się uzupełniają. Dziwnym trafem pasują do siebie do tego stopnia, że każdy programista zawiera w swoich grach komputerowych wszystkie cztery. Gdyby np. zabrakło ognia, znaczy, że nie byłoby w grze rozświetlonego nieba i widzialnej ziemi. Gdyby zabrakło chmur i wody, programista nie mógłby umieścić zieleni. O powietrzu już nic nie trzeba dodawać. Miliard niezależnych przyczyn stworzyło cztery nierozerwalne logicznie żywioły? Panowie, bardzo proszę, ratujcie się, bo to przecież chodzi o waszą wieczność. Jeśli się uprzecie, żeby nie myśleć, to wasza sprawa, ale każdego szkoda, bo mógłby wzbogacić przyszły Jezusowy nowy świat swoją ciekawą osobowością. Bo każdy człowiek jest inny.

Nie wystarczy, że to coś istniało na początku czasu, ale jeszcze musi istnieć przez ten cały czas. Jak najbardziej można temu zaprzeczyć.

jw. nawet dla mnie słowo Bóg oznacza coś więcej i to coś więcej zdefiniowałam powyżej. Ateiści w moim świecie istnieją. To osoby, który wierzą w skutki bez przyczyny, czyli przeczą tezie "wszystko ma swoją przyczynę"

Tak, że taka osobliwość przeczy tezie "wszystko ma swoją przyczynę", a moja teza jest prawdziwa tylko przy zaakceptowaniu tej właśnie tezy.

Osobliwość początkowa świadczy jedynie o porażce rachunków a nie, że coś takiego w ogóle istniało.

Zaraz, zaraz Pelikanie. Uważasz, że teza "wszystko ma swoją przyczynę" jest prawdziwa? Jeśli tak, to jestem zbity z tropu, bo wydawało mi się, że kilka postów wyżej ustaliliśmy, że jest ona wewnętrznie sprzeczna, w związku z czym istnieje przynajmniej jedna praprzyczyna, co miałoby być dowodem na istnienie Boga.


Kolega jotef jest zwolennikiem alchemii?

Ponieważ w tym wątku też się ŚH pienił - podaję link na odpowiedź.
viewtopic.php?p=1151684#p1151684