Jak tu znaleźć sobie dziewczynę skoro prawie wszystkie są zajęte a wiecie jak trudno odbić komuś dziewczynę? Czy jak jakaś dziewczyna ma chłopaka i to powie komuś żeby dał sobie spokój bo jest zajęta to czy trzeba odpuścić czy próbować dalej i czy jest jakaś szansa?

Dziewczyny najlepiej się wyrywa na związek. Przestań za nią latać, ale kręć się blisko, bądź na stopie koleżeńskiej i przedstawiaj się jako osoba, która znajduje się w trwałym związku. Mów dużo o swojej "urojonej" kobiecie, jak razem spędzacie czas, jak dobrze ona z Tobą ma itd. Jeżeli jesteś "lepszy" w jej oczach niż ten obecny facet, to go zostawi.

Oczywiście moja wypowiedź jest generalizacją. Ale też i pytanie w temacie dotyczy jakiejś reguły, więc chyba moja odpowiedź jest w porządku.

f.kos, wiesz, dla niektórych osób to jest bardzo trudna sprawa znaleźć kogoś na stałe, i też trudno powiedzieć, w czym leży problem. Sama np. znam katolickie dziewczyny, z wykształceniem, pracą, własnym mieszkaniem, a uroda taka, że mogłyby startować w konkursach piękności, gdyby chciały, a męża nie mają, chociaż są otwarte na małżeństwo. Może jak to się mówi, są zbyt porządne??? Jednak znam też młodych mężczyzn z podobnym problemem i też pozostają samotni. Coś tam nie iskrzy. Może to takie czasy. W USA podobno spada wskaźnik rozwód, a to dlatego, że mniej ludzi się pobiera. Ludzie boją się wiązać na stałe.

Dlaczego pytasz o odbijanie zajętej dziewczyny? Niby co chciałbyś robić poza rozmową?

No jak jakaś dziewczyna mi się podoba a pewnie ma chłopaka to musiałbym ją odbić żeby była ze mną, chodzi mi o związek.

Istnieje coś takiego jak szacunek, uszanowanie tego że dziewczyna jest zajęta, to także szacunek dla niej. Poszukaj wolnej, po prostu. Dziewczyna nie jest rzeczą, przedmiotem którym możesz się wymieniać, zabierać sobie bo tak chcesz. Uszanuj to.

Z tym ,,mam chłopaka'' to też różnie bywa

1. może w ogóle nie mieć, a tylko tak mówi dla zmyłki, ewentualnie kogoś tam może mieć na myśli, ale tak naprawdę nic ich nie łączy, zwyczajnie kłamie

2. może mieć tylko dlatego bo większość lasek ma i nic głębszego ich łączyć nie będzie, tak tylko dla świętego spokoju, taka zapchajdziura...

3.może mieć i jest na etapie budowania relacji z nim, sprawy jakoś tam się układają

4.ma i jest nieszczęśliwa

5.ma i jest szczęśliwa(tu bym w ogóle dał sobie spokój bo odbijanie w tym przypadku to zwykłe skurwysyństwo nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu)


Na pewno nie wszystkie są zajęte, przede wszystkim trzeba zagadywać, można chodzić na dyskoteki, koncerty, na plażę...widzisz samotną dziewczynę, podchodzisz i yyyyyy...no wiesz o co chodzi


Mam status ,,prawie'' eksperta pozostaje tylko wdrożyć działania

Zajętej (na poważnie) dziewczynie możesz dać znać, że Ci się podoba i że jeśli tak się jej ułoży życie, że w tym samym czasie ona byłaby jednak wolna i Ty też, to moglibyście lepiej się poznać i może by coś z tego wyszło. Zostaw jej jakiś kontakt do siebie. Pomyśl o sytuacji, że Ty spotykasz się z dziewczyną, i ktoś się zastawia, czy może próbować Ci ją odbić. Jeśli ktoś z kimś się spotyka, żeby się lepiej poznać to jeszcze nie narzeczeństwo, a narzeczeństwo to jeszcze nie małżeństwo.

Słyszałam o takim przypadku, że jakiś mężczyzna poznał w Polsce dziewczynę (bardzo mu się ona spodobała), która miała już stałego chłopaka czy nawet narzeczonego. Pomógł im obojgu przenieść się za granicę, a za granicą chłopak tej dziewczyny ulotnił się. Cóż było czynić, skoro już była wolna i mu się podobała, to lepiej się z nią poznał i ostatecznie się pobrali.

Szanuj się i nie uderzaj do zajętych.

Nie ma to jak zostać wyjściem awaryjnym na własne życzenie...to dopiero esencja męskości...

Nie ma co popadać w pesymizm, zwłaszcza że na świecie jest wielu wspaniałych mężczyzn, tak samo, jak i kobiet. Czasami ludzie po prostu nie są stworzeni dla siebie, chociaż pozornie wydaje im się, że tak jest — to prawda stara jak świat.

Jeśli masz rację to i Mojżesz miał rację, pozwalając na wręczanie "listów rozwodowych".

W katolicyźmie jednak, wierzy się, że sakrament małżeństwa, warunkowo ale jednak - oliwi powierzchnie cierne ludzkich charakterów.

p.s. Nie sądzisz, że jest coś z upodlenia (szczegónie dla mężczyzny), czekanie aż ktoś znudzi się swoim kenem/barbie i łaskawie spojrzy na koło zapasowe?

Co ma wspólnego szukanie kandydatki (wolnej kobiety) na żonę z wręczaniem mojżeszowych listów rozwodowych? To, że chłopak i dziewczyna zaczynają się spotykać ze sobą, jeszcze nie oznacza, że zakończą relację na ślubnym kobiercu. Chyba dość rzadko się zdarza, że pierwsza osoba, która się komuś spodoba, zostaje mężem/żoną tej osoby.

Chodziło mi o top twoje zdanie: "Czasami ludzie po prostu nie są stworzeni dla siebie, chociaż pozornie wydaje im się, że tak jest — to prawda stara jak świat."
To sie moze stosować do chodzenia ze sobą jaki i małżeństwa, ślub przez wpadkę czy zauroczenie lukruje duże różnice charakterów.
Rozwiązanie Mojżeszowe to list rozwodowy, rozwiązanie katolickie to warunki do spełnienia by sakrament pomagał.

f.kos deklaruje, że jest katolikiem. Nie sądzę, że w ogóle przez głowę przeszłoby mu odbijanie cudzej żony. Myślę, że pisze o wolnych kobietach, i ja odpowiadam w tym duchu.

Robię off-top, bo nie chodzi o fkosa tylko o tą obserwację, którą opisałaś: "niektórzy ludzie nie są stworzeni dla siebie" - i na tym opiera sie argument prorozwodowy jako racjonalny, bo przecież nie jest powiedziane ile schodzi z odkryciem, że para nie jest dla siebie stworzona, może 7 miesięcy a może 7 lat - po ślubie.

No i teraz w świetle tego twojego stwierdzenia, jak obronić katolicka naukę o nierozerwalności małżeństwa? Przecież jest więcej niż pewne, że taki sakrament zawierają ze sobą także ludzie "nie stworzeni dla siebie".