śpiewał Dezerter.

Gdybyś miał robotę biurową, w której by Cię traktowano jak 5 koło u wozu: marnowano Twoje zdolności (brak zadań, bo zadania lecą do innych), od 3 lat nie miałbyś podwyżki i całe Twoje życie wygląda tak:

siedzenie w pracy, siedzenie w domu, siedzenie w pracy, siedzenie w domu.

Poza tym Twoje stanowisko bezpośrednio to nie lichwa, ale firma dla której pracujesz to lichwa.
Zwolniłbyś się nie mając alternatywy poza ciężką pracą fizyczną?

Mózg mi mówi: póki nie masz alternatywy siedź cicho
Serce mi mówi: rzucaj to w cholerę, nie pozwól się traktować jak murzyna
A sumienie (albo Pan Bóg przez sumienie) mi mówi dokładnie to co jest w tej piosence:
https://www.youtube.com/watch?v=a7qkxOUz0cM
Zwłaszcza to "słuchaj mojego głosu, słuchaj mojego głosu"
i nie rozumiem co to znaczy.

Rzucaj. Jeśli masz doświadczenie to w IT znajdziesz nową pracę w tydzień.

niestety nie pracuję w IT tylko analizach. Pracy szukam od ponad roku i nie znalazłem. Taka skuteczność przez ostatnie 14 mies.:

50 CV wysłanych -> 14 kontakt ze strony rekruterów -> 7 rozmów kwalifikacyjnych -> 2 propozycje pracy -> 0 przyjętych

Ale programujesz i masz w tym doświadczenie?

Firmy szukają pracowników wg swoich kryteriów a pracownik nie musi ich do końca znać. Do pracy np. w grupie potrzeba inteleigencji emocjonalnej/ umiejętności interpersonalnych bardziej niż fachowości w wąskim zakresie lub co najmniej równorzędnie. W grupie szuka się lidera lub ludzi potrafiących się jemu podporządkować i pracować na rzecz sukcesu grupy. Na niektórych stanowiskach liczy się aparycja, chociaż nikt oficlanie się do tego nie przyzna. Poczucie niespełnienia to subiektywizm. Musialbyś zapoznać się, Boro, ze stanowiskiem drugiej strony, by wyrobić sobie swój pogląd na daną kwestię. Z zasady szuka się nowej pracy poza wiedzą pracodawcy i po prostu odchodzi. Ludzik utrzymuje się sam, więc doradzanie rzucania pracy nie jest chyba do końca przemyślane.
Nie jest też najszczęścliwsze zadawać pytania: co uczyniłbyś na moim miejscu. Zbyt wiele zmiennych o tym decyduje.

zawodowo tylko SQL, uczę się Javy od kwietnia, robię mini projekty do szuflady.
Jeszcze 5 lat temu bym dostał robotę jako junior developer z pocałowaniem w rękę, ale teraz się pozmieniało - rekruterzy nie chcą początkujących. Prawie wszędzie na stanowisko "junior developera" chcą ludzi z 1-3 letnim doświadczeniem.

No nie wiem, katolicyzm dosyc jasno pokazuje w zywotach swietych jak powinno wygladac zycie katolika.
Ja np ani nie jestem ksiedzem ani zonaty, katolicyzm nie przewiduje dla mezczyzn jakiejs 3 drogi, wiec kiepski ze mnie katolik.

Pytał co ja bym zrobił, więc odpowiedziałem. Dobrze usłyszany głos serca uważam za głos Boga. Wierzący człowiek nie powinien się bać. Rzucenie pracy byłoby aktem zaufania.

W 9 miesięcy można ogarnąć Javę na naprawdę zaawansowanym poziomie. Z tego co wiem, SQL też jest bardzo pożądany. Może mam słabe rozeznanie, ale żaden z moich znajomych mających cokolwiek wspólnego z programowaniem, nie miał najmniejszych trudności ze znalezieniem pracy. Może w Krakowie jest wyjątkowo duży rynek IT. W końcu mamy też Comarch - żłobek programistów

A skąd wiadomo, że to głos Pana Boga a nie diabła, który chce mi w namieszać bym cierpiał niedostatek? Albo, że to mój własny głos pychy?
Wg mnie jeśli Pan Bóg coś do mnie mówi to słyszę słowa tamtej pieśni 2tmt2,3 "List do Kościoła", rozumiecie o co chodzi w tej pieśni?



W 9 miesięcy można ogarnąć Javę na naprawdę zaawansowanym poziomie. Z tego co wiem, SQL też jest bardzo pożądany. Może mam słabe rozeznanie, ale żaden z moich znajomych mających cokolwiek wspólnego z programowaniem, nie miał najmniejszych trudności ze znalezieniem pracy. Może w Krakowie jest wyjątkowo duży rynek IT. W końcu mamy też Comarch - żłobek programistów [/quote]

szukam w całej Polsce. Nawet do Koszalina wysyłałem. Normalnie fatum.

Inaczej to analizuję, ale to wątek o szukaniu pracy.

Arcybiskup Fulton Sheen mowil ze ludzie podejmuja rozne decyzje w zaleznosci czy sa w lasce uswiecajacej czy nie.

Brawo! Nie lubię kościółkowych schematyzmów, którymi Boro nas poczęstował. Życie to droga i tak naprawdę widzimy do najbliżeszgo zakrętu jadąc jak we mgle. Kto widzi doskonale jest ślepcem/prorokiem najprawdopodobniej.

To już sam musisz rozpoznać.

Nie wszyscy widzą tyle samo, merss

Skoro to droga, to jasne, że nie tylko nie wszyscy, ale i każdy z nas w czasie...o ile chce wyciągać wnioski z doświadczeń.

aha, jeszcze jest kolejna sprawa - w marcu zacznie mi sie 3 mies. wypowiedzenie co stawia mnie już w ogóle na przegranej pozycji na rynku pracy.