Dobry wieczór wszystkim państwu,

mam problem, który występuje u mnie od kilku lat. W 2009 roku modliłem się do Jana Pawła II o poznanie wartościowej, odpowiedniej kobiety. 2 tygodnie później poznałem Agnieszkę. Od razu wiedziałem, czułem, że to ta kobieta. Nigdy wcześniej tego nie czułem mimo, że spotykałem wiele kobiet. O Agnieszkę się starałem, modliłem, ona była zamknięta ale zdobyłem jej mądre, kochane serce. Było cudownie, związek z Bogiem, czułością, rodzinny.

Tuż przed wyjazdem na studia zerwała, uciekła ale codziennie pisała smsmy, przepraszała, że zerwała, potem się pokłóciliśmy jak już była na studiach i całkowicie zerwała ze mną kontakt. Czasem odpisała ale generalnie im dłużej to trwało tym nie odpisywała, teraz nie odzywa się wcale, minęło 4 lata. Wiem tylko, że czyta moje myśli, aforyzmy i teksty (również o Bogu, miłości i przeznaczeniu) na mojej stronie internetowej, jednak realnie się nie odzywa, jest obojętna, bez odzewu, studia, nowi koledzy....

Ja myślałem, że zapomnę (jak zawsze szybko zapominałem) a tu nie. Od zerwania pojawia się (chyba w mojej duszy, nie wiem jak to opisać) głos wewnętrzny, wyraźny obraz Jana Pawła II, który mówi mi "Będziecie razem", "Jeszcze nie czas", "Prosiłeś mnie o miłość a ja nigdy nie odmawiam jak ktoś prosi z serca. Bądź cierpliwy. Doskonal się", "Miłość i odpowiedzialność są najważniejsze-pamiętaj".
Takich głosów jest sporo, czasem na kilka miesięcy zanikają, potem są wyraźne, zwłaszcza w ciszy.
Jednoznacznie dają mi do zrozumienia, że Agnieszka to moje przeznaczenie. Coś każe mi wewnętrznie pisać na stronie o przeznaczeniu, o miłości z akcentem "Pisz to, Agnieszka to przeczyta". I faktycznie widzę, że ona pod róznymi nickami to czyta, czasem często a czasem ma 3 miesiące przerwy. Pojawia się też Ojciec Pio, który wytyka mi moje błedy, pojawia się czasem jak grzeszę i krzyczy głośno "Ty chcesz być z Agnieszką? Niedojrzałeś do tego jeszcze, wylecz się ze swojego egoizmu", "Jak poradzisz sobie z tym grzechem będziesz gotowy. teraz nie jesteś" - takich i podobnych słów jest więcej. Czasami w kościele z obrazu mówi do mnie, czasami niespodziewanie. Jest też głos, który każe mi 2-3 razy w roku jechać do jej miasta, do kościoła gdzie razem chodziliśmy i tam się modlić. W tamtym kościele przed obrazem Matki Bożej jak nie ma ludzi potrafię się tak rozpłakać, że przez kilkanaście minut nie mogę się opanować. Od 4 lat się zmieniam, to widoczne. Jednak moja kochana Agnieszka nie odpowiada, Jan Paweł II pojawia się i mówi spokojnie o przeznaczeniu, o tym że się zejdziemy, że mam wierzyć w miłość i w modlitwę do Niego. Ojciec Pio pojawia się tylko by mnie zganić jak robię coś źle, wytyka mi wewnętrznie te błedy. Nakazał mi także wewnętrznie "Ja Ci pomogę. Ufaj mi. Jak pogodzisz się z Agnieszką przyjedź do mnie do San Giovanni Rotondo, do mojej celi. Przyjedź".

Spowiednicy nakazują czekać, polecają spokój, mówią, że Bóg działa na podświadomości człowieka więc to nie są zjawy. Byłem nawet u psychiatry, który stwierdził, że jestem całkowicie zdrowy psychicznie bo szczerze przyznam, że już się sam tych głosów bałem.....boję się do dziś, to takie niezwykłe, niesamowite, tyle lat minęło, ja wciąż kocham. Szukam nowej kobiety, mam konta na portalach randkowych ale nic nie wychodzi. NIC. Kiedyś usłyszałem głos "Nie szukaj szczęścia tam gdzie go nie ma na tych portalach nie znajdziesz miłośći. Agnieszka to Twa miłość i przeznaczenie, które ja Ci dałełem. Odnajdziesz je gdy będziecie gotowi". Wszystko się potwierdza, szukam ale każda randka się kończy po pierwszym razie, nic nie czuję i jeszcze te głosy, te słowa, to że ona wchodzi na tą stronę, czyta. ...

Kochani: jak mam to rozumieć? Jesteście zapewne mądrzejsi, pomóżcie mi co o tym sądzić?
Jak mam to rozumieć? Ona mnie odepchnęła, jej rodzina też, nie mamy kontaktu a tu ta cała sfera duchowa, nie mam się z kim tym podzielić dlatego piszę do Was. Jak to rozumieć? Czy to Boży plan?

Spowiednicy nakazują czekać, polecają spokój, mówią, że Bóg działa na podświadomości człowieka więc to nie są zjawy.

Trudno mi w to uwierzyć, że spowiednicy tak mówią.

Jeśli piszesz prawdę o całej sytuacji, to to wygląda na jakąś obsesję i psychiatra powinien się w tym połapać. Zaś duchowny również, bo od strony duchowej pojawianie się jakiś zjaw wcale nie determinuje boskości zdarzeń i trudno mi uwierzyć w taką naiwność spowiedników. To nie New Age, gdzie nie tylko prowokuje się takie bliskie spotkania trzeciego stopnia , ale jeszcze z huraoptymizmem się je przyjmuje.

W 2000 roku byłem samotny. Przez 22 wcześniejsze lata życia byłem w związku dwa razy i oba wspominam z niechęcią. Na początku roku Jubileuszowego byłem więc już lekko sfrustrowany i sądziłem, że coś jest ze mną nie tak, ze nie potrafię sobie znaleźć drugiej połowy. W efekcie kombinowałem z jaką by tu dziewczyną się związać i dwa razy miałem już zamiar coś pchnąć mocniej w tym kierunku. W obu przypadkach usłyszałem mocny, wewnętrzny głos:
Nie kombinuj. Jedziesz na ŚDM do Rzymu i spotkasz dziewczynę, z która zwiążesz się na stałe. Co zrobisz, jeżeli teraz znajdziesz sobie inną?
Spełniło się. Z ŚDM wróciłem sparowany z kobietą, z którą właśnie świętowałem dziesiątą rocznicę ślubu.

robin625:
Poczekaj. Pracuj nad sobą i się nie poddawaj. Jeżeli to ta jedyna, to Bóg doprowadzi do tego, że się zejdziecie.

Ewa:
Przeczytaj jeszcze raz bardzo uważnie post robina. Jest tam też fragment o psychiatrze.

Szanowni państwo w woli wyjaśnienia:

- ja nie widzę fizycznie pojawiającego się Jana Pawła II ani Ojca Pio.
Ktoś to chyba źle odebrał lub niewłaściwie zinterpretował moje słowa.
Widzę ich obraz w mojej duszy w momencie kiedy "przemawiają".

Co do psychiatry to badał mnie bardzo doświadczony profesor, wieloma metodami i powiedział jednoznacznie "Jest Pan całkowicie zdrowy psychicznie, psychiatria nie ma nic do stanów, które Pana dotykają. To tajemnica Pańskiej duszy".

No to ten psychiatra musiał być z ostatniej łapanki.
Nie pitol, Yarpen, bo to jest wbrew doświadczeniu Kościoła jeśli chodzi o rozeznawanie spraw związanych z jakąś pseudo mistyką lub jej pograniczem.

Nie wiem czy to w temacie, ale pośrednio pewnie tak:

Doskonała zabawa: koński chórek. Klikając w poszczególne koniki klawiszem myszki wywołujesz ich śpiew. Klikając po raz drugi, przerywasz. Doprawdy można osiągnąć niespotykane efekty.


Źródło: http://dakowski.pl//index.php?option=co ... &Itemid=59

Widzę, że uważasz, iż jesteś mądrzejsza od księży i psychiatrów, którzy rozmawiali z robinem. To wyklucza jakąkolwiek rozmowę.

Dodam, że na przestrzeni tego czasu czasu rozmawiałem z kilkoma niezależnymi księżmi i zdanie każdego z nich było takie jak przedstawiłem.
Żaden nie zanegował możliwości, iż to Pan Bóg przemawia.

Ze mnie robisz głupa, czy z psychiatrów i spowiedników?

Ja wskazałem Ci na to, że osoby kompetentne, czyli psychiatrzy i spowiednicy, już się wypowiedziały i stwierdziły, że robin625 jest zdrowy psychicznie i nie ma nic złego w tym, co słyszy. W efekcie głupa robisz z siebie bez niczyjej pomocy.

Ja przy tym nie byłam, a papier wszystko przyjmie. Proszę o dowody w sprawie, która dla mnie jest szyta koślawo. Nie ma? Nie muszę łykać jak pelikan.

Cóż, ja nie muszę udowadniać, że robin napisał prawdę, ani tym bardziej on. To Ty, jeżeli masz zamiar podważać to, co napisał, masz obowiązek wykazać, że nakłamał.

Kilka lat przed moim nawróceniem było tak że bałam się że zdarzy się coś czego bardzo nie chciałam. Wtedy usłyszałam głos jakby w sercu który powiedział "Czego się boisz, przecież jestem z tobą". Z uwagi na moja ówczesna kondycję religijną wyjaśnienie że wiążące ten głos ze sferą nadprzyrodzona (że może to anioł stróż) choć mi się nawet nasunęło nie jawiło się jako przekonujące. Natomiast - nie wiem na ile miarodajne to badania - znaczny procent ludzi ma słyszeć słyszy głosy i nie odstawać od normy psychicznej, a nawet uspokajać się pod ich wpływem. Mnie to właśnie nie zaniepokoiło, przeciwnie uspokoiłam się i stwierdziłam że nawet jesli się to zdarzy to co z tego (btw ostatecznie wszystko skończyło się lepiej nawet niż oczekiwałam). Ja nad tym głosem przeszłam po prostu do porządku dziennego ale sądzę że wykluczenie problemów natury psychicznej niekoniecznie oznaczać musi że przyczyna nie jest naturalna.

Yarpen

Przede wszystkim wskaż mi, w którym miejscu Kościół mówi, że pojawiające się głosy, zjawy można przyjąć z huraoptymizmem, a później zasłaniaj się hipotetycznymi kapłanami, od których EA chce być mądrzejsza.
Obracasz kota ogonem aż miło. Co prawda bergamotka złagodziła nieco polemikę, wskazując na zwyczajne działanie Pana Boga, który może dawać natchnienia, ale nawet i takie natchnienia podlegają pewnemu rozróżnieniu.

Zabawa aż wre. No bo dlaczego MJ nie, a robin już tak?

Mnie to nie robi zbytniej różnicy, bo ja już przywykłam do tego pomieszania (szczególnie w pewnym miejscu...) i odnoszę dziwne wrażenie, że choćby sam diabeł przemawiał, można tam wyłuskać sporo ziaren prawdy, na których spokojnie można się oprzeć, zaś plewy spalić w piecu. Jak się kogoś w czymś wyćwiczy to nie można mieć później pretensji, że on jest wyćwiczony. Tak? Co najwyżej widać na tym przykładzie, że zarówno dobro jak i zło może być zaprzęgnięte w służbie człowiekowi, ale to też jest osadzone w konkretne ramy, które pewne osoby chętnie by wykoślawiły, np. twierdząc, że jeżeli do robina przemawia diabeł, tudzież wyobraźnia, to Bóg i tak wyciągnie z tego dobro.
Ja się nie bujam, a wy, jak chcecie to możecie.

Jaki cel miałby mieć w tym diabeł? Dlaczego zakładasz z góry że Bóg nie może mówić do duszy?