Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn kwi 29, 2024 6:48 pm



Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 4 ] 
 Hej - znacie to? 
Autor Wiadomość
Dyskutant
Dyskutant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lip 01, 2011 9:14 pm
Posty: 212
Płeć: mężczyzna
wyznanie: nie chcę podawać
Odpowiedz z cytatem
Post Hej - znacie to?
WWW.1939.com.pl

Słyszeliście już o tej książce? Według mnie jest wprost...niesamowita, wręcz genialna! Ja sam czytałem ją zarówno w wersji książkowej, jak i słuchałem w formie audiobooka i muszę przyznać że jedna i druga forma są dobre, szczególnie gdy nie można oderwać się od tej niesamowitej książki. Marcin Ciszewski jest niezwykle obiecującym pisarzem, co udowodnił już wielokrotnie (inne jego książki to "www.1944.waw.pl", "Major", "Mróz" czy "www2012.pl"), ja jednak chciałbym się skupić na tej jednej pozycji - WWW1939.COM.PL.

O co w niej w ogóle chodzi. Otóż bowiem we współczesnych nam czasach, we współczesnym świecie, w roku 2007, szykujący się do kolejnej misji w Iraku, oddział Wojska Polskiego, w niesamowity sposób przenosi się do...1939r., w sam środek niemieckiej agresji na Polskę. Ale co ja będę strzępił język, Sami posłuchajcie :

http://youtu.be/FMrVIRFh4Ic

Posłuchajcie sobie darmowego fragmentu (za wysłuchanie audiobooka trzeba płacić, a sama książka jest dość trudno dostępna)

http://twojanuta.pl/mp3,18vd5,marcin-ci ... om-pl.html


Pozdrawiam i życzę miłego słuchania bo książka naprawdę jest tego warta :D

_________________
Mój (zupełnie świeżuchny) blog - http://grotaragnara.blogspot.com/


Cz maja 15, 2014 1:56 pm
Zobacz profil WWW
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 30, 2010 10:26 am
Posty: 2778
Płeć: mężczyzna
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Hej - znacie to?
Książki nie znam, ale sam pomysł wydaje mi się znajomy. Był juz kiedyś taki film, starsi pewnie go znają:
Obrazek


Cz maja 15, 2014 5:17 pm
Zobacz profil
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Hej - znacie to?
Cos kiedys o niej slyszalem, ale nie pamietam kiedy dokladnie.


Cz maja 15, 2014 6:49 pm
Dyskutant
Dyskutant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lip 01, 2011 9:14 pm
Posty: 212
Płeć: mężczyzna
wyznanie: nie chcę podawać
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Hej - znacie to?
Pozwolę sobie zatem zaprezentować tu na tym forum, wybrane, najciekawsze według mnie fragmenty tej wciągającej książki:


"Upływają dekady, zmieniają się pokolenia i ustroje, a jednak istnieje zachowany w naszej pamięci Polski Wrzesień i AK-owska legenda..."

Cezary Chlebowski


http://youtu.be/BqIS-kjiLPs



II BRYGADA

1.

POLSKA 2007


- Panie majorze - dobiegł mnie głos jak z zaświatów. - Panie majorze, chyba lecą.

Był straszny upał, który otulał mnie jak watą cukrową. Zapadłem się w nim tak głęboko, że minęła dobra chwila, nim się ocknąłem ze starych wspomnień i zerknąłem w stronę, z której dochodził głos.

Kapral nadterminowy Józef Galaś stał oddalony o dwa metry i mówił coś, pokazując punkt za moimi plecami. Na Brzydko-Przystojnej, szabrawej gębie miał jak zawsze wymalowany ironiczny uśmieszek. Dopasowałem ruch ust do dźwięków i usłyszałem:

– Melduję posłusznie, że lecą te jankeskie patałachy. – Galaś żuł gumę i mrugał do mnie całkowicie nieregulaminowo. – I nawet nic im nie nawaliło ani nie zestrzelił ich afgański scud, i chłopcy od Osamy też im nie dali rady. Widzi pan major? A spóźnili się tylko cztery godziny.

Spojrzałem na niego krzywo. Kevlarowy hełm pokryty maskującą tkaniną, polowy mundur, amerykańska kamizelka kuloodporna, karabinek automatyczny beryl, pas z zapasowymi magazynkami i granatami – kapral wystrojony był jak na wojnę. Stojący za nim żołnierze – trzecia drużyna z piątej kompanii – także. A powagi dodawały dwa opancerzone samochody rozpoznawcze BRDM-2 z groźnie sterczącymi lufami wukaemu 14,5 milimetra i sprzężonym z nim kaemem 7,62 milimetra. Ja również dźwigałem sporo sprzętu i uzbrojenia – byliśmy przygotowani, jakby co.

– Scudy nie służą do zestrzeliwania samolotów, kapralu, nie wiecie o tym? – przygadałem dobrodusznie. – Wątpicie w punktualność najważniejszego sojusznika? Kapitan Sanchez dałby wam popalić, gdyby usłyszał takie opinie o nim i jego ludziach.

– Sanchez? – Mój elokwentny rozmówca skrzywił się z niesmakiem. – Już swoich nie mają? Muszą Meksykańców brać?

– Kapitan Sanchez jest Amerykaninem – powiedziałem autorytatywnie. – Nie martwcie się, kapralu.

Rozkaz dowództwa rzucił nas na lotnisko grubo przed siódmą rano. O ósmej dostaliśmy z wieży meldunek, że samolot, na który czekamy, nieco się opóźni. („Nieco” było właśnie tym sformułowaniem, którego użyły typki z kontroli lotów). Teraz dochodziła jedenasta i jakoś miałem wrażenie, że dźwięk, który usłyszał Galaś, to raczej senne brzęczenie much niż oczekiwana przesyłka. Stąd leniwe pogaduszki, bo naprawdę nie mieliśmy nic do roboty na tym martwym, betonowym placu.

Swoją drogą to skandal trzymać ludzi przez tyle godzin na palącym słońcu. Zwłaszcza jeżeli nieszczęśnikiem, którego rozkaz dowództwa rzucił w ten piekielny upał, byłem przede wszystkim ja: Jerzy Grobicki, major Wojska Polskiego. Lat 36. Oddelegowany przez dowództwo brygady do przeprowadzenia Bardzo Ważnej Misji Służbowej, Która Polegała Na Sterczeniu Na Cholernym Lotnisku Nie Wiadomo Jak Długo.

Kevlarowy hełm, który tkwił na mojej głowie, ma wiele zalet: jest dość lekki, ogromnie odporny na uszkodzenia mechaniczne i dobrze leży na głowie. Ale ma też i wadę: nie został zaprojektowany jako słomkowy kapelusz. Po trzech godzinach prażenia się w temperaturze niewiele mniejszej od tej na równiku, rozgrzał się i zaczął służyć jako dodatkowe, tanie i wydajne źródło energii. Założę się, że gdybym go wstawił w tej chwili do zimowego domu w górach, przez parę godzin byłoby całkiem ciepło.

Nieoceniony kapral, Sokole Oko i Sherlock Holmes w jednej osobie, miał jednak, zdaje się, rację: sojusznicy rzeczywiście lecieli. Na horyzoncie pojawiła się maleńka kropeczka, która, mrucząc energicznie, dość szybko się powiększyła, by w końcu przyjąć gigantyczne rozmiary transportowca C-5 Galaxy. W tkwiącej w moim uchu słuchawce, która była zakończeniem przytroczonego do pasa supernowoczesnego cyfrowego systemu łączności, zatrzeszczało jak w antycznej łącznicy polowej, po czym wśród buczenia i trzasków usłyszałem słaby głosik:

– Orzeł 1, tu wieża, przesyłka podchodzi do lądowania.
Nareszcie się zorientowali. Pewnie myśliwiec rozbijający się o tę cholerną wieżę byłby zaraportowany jako „potencjalna możliwość drobnej awarii”.

W każdym razie transportowiec rzeczywiście zbierał się do lądowania. Pilot ostrożnie okrążył lotnisko i starannie ustawiając się pod wiatr, usiadł monstrualną maszyną na lekko wklęsłym i przykrótkim runwayu lotniska.

Amerykanin znał się na rzeczy. Samolot wyhamował i zatrzymał się niemal na wprost mojego oddziałku. Silniki zwolniły bieg, hałas przeszedł w rejony akceptowalne dla ucha. Z lekkim zgrzytem zaczęła opadać rampa ładunkowa – nie zdążyła nawet wykonać do końca swego krótkiego biegu w dół, gdy na jej szczycie pojawiła się grupka ludzi i zaczęła niespiesznie opuszczać samolot.

Kiedy w końcu rampa bezpiecznie zakotwiczyła na betonie lotniska i grupa piechurów znalazła się poza maszyną, z wnętrza doleciał dźwięk odpalanego wielkiego diesla i potężna, ośmioosiowa ciężarówka zjechała na beton.

Dowództwo nie raczyło poinformować mnie o zawartości przesyłki, więc zaskoczenie było adekwatne do niewiedzy. W życiu nie widziałem takiego samochodu. Bardzo szeroki, z maleńką szoferką i umieszczonym na naczepie gigantycznym kontenerem. Na dachu kontenera leżała na płask wielka antena – o ile to była antena – zajmująca całą szerokość i sporą część długości pojazdu. Oliwkowa farba nie odbijała promieni słonecznych, dzięki czemu cała maszyna właściwie wtapiała się w otoczenie.

Tymczasem grupka pieszych podeszła do nas i wtedy zdumiałem się jeszcze bardziej. Ekipa ubrana była w mundury US Marines i objuczona jak na wyprawę do buszu. Wszyscy, łącznie z idącym na czele oficerem, uzbrojeni byli w karabiny szturmowe M-4, lżejszą i mniejszą wersję słynnego M-16. Ciężkie plecaki zawierały zapewne wszystko, co niezbędne do przeżycia w dalekim i dzikim kraju: zapasową amunicję, tabletki do odkażania wody, błyskotki i paciorki dla tubylców, prezerwatywy dla ochrony przed AIDS i tym podobne akcesoria.

Nie byłem w stanie zgadnąć, czy prowadzący oficer miał w ogóle prezerwatywy w swoim plecaku. Oficer ten był bowiem kobietą. W dodatku najładniejszą kobietą, jaką dane mi było spotkać w swoim krótkim życiu. Workowaty mundur skrywał szczegóły sylwetki, ale i tak można było dostrzec, że figury mogłaby pani oficer pozazdrościć niejedna aktorka. Blond czupryna wymykająca się spod hełmu, niebieskie, roześmiane oczy, lekko nieregularne rysy twarzy i usta jakby stworzone do całowania – wszystko składało się na zapierający dech w piersi obraz. Znieruchomiałem, bojąc się, że najmniejsze poruszenie przegna tę fatamorganę.

Amerykanka też wyglądała na zaskoczoną. Trudno się dziwić – po długiej podróży zobaczyć dzielnych, odzianych w nowe mundury junaków z trzeciej drużyny, sprawnie dowodzonych przez przystojnego i energicznego majora – to dla jankesów musiało być coś!

Choć liderka peletonu zwolniła nieco przed metą, nastąpił w końcu moment prezentacji. Dłonie miała drobne o długich palcach, jednak uścisk należał do silnych i zdecydowanych. W końcu w piechocie morskiej nie tolerują mdlejących panienek o wątłej budowie ciała.

– Kapitan Nancy Sanchez. – Obdarzona przyjemnym dla ucha sopranem, mówiła po angielsku ze śpiewnym amerykańskim akcentem, prosto z dalekiego południa Stanów. – Miło mi.

– Sanchez? – wydukałem. – Nancy... Sanchez? Emmm... mnie również miło panią powitać, kapitan Sanchez. Major Jerzy Grobicki. Mam za zadanie bezpiecznie dostarczyć was do bazy.

Po początkowym zaskoczeniu zdumiewająco szybko odzyskała pewność siebie, czego niestety nie można powiedzieć o mnie. Uśmiechnęła się, więc ja również wykrzywiłem się w grymasie, który od biedy można było uznać za uśmiech. Z boku musiało to wyglądać dziwnie: dwoje oficerów sojuszniczych armii widzi się po raz pierwszy w życiu i patrzy na siebie w sposób daleki od profesjonalnych standardów.

Na ciąg dalszy powitania nie było czasu. Z samolotu na płytę lotniska zjechały dwa terenowe hummery z zamontowanymi nad szoferką sześciolufowymi karabinami maszynowymi minigun oraz ciężarówka z zapasami. Dwunastu marines szybko zajęło miejsca w hummerach, kilku członków załogi samochodu radaru wsiadło do niego przez niewielkie drzwi z boku kontenera, moi ludzie też wskoczyli do transporterów.

– No cóż, kapitan... Sanchez – powiedziałem. – Wygląda na to, że możemy ruszać. Ja pojadę czołowym transporterem. Drugi będzie zamykał kolumnę. Czy zechciałaby pani mi towarzyszyć?

– Dziękuję za propozycję, majorze, ale zostanę ze swoimi ludźmi.
– Odmowę złagodziła promiennym uśmiechem. – Muszę ich pilnować. Są pierwszy raz w Polsce, nie chciałabym, żeby się już na wstępie pogubili...

– Dobrze. – Udałem, że biorę wykręt za dobrą monetę. – Jedźmy zatem.
Odwróciłem się i szybkim krokiem podszedłem do transportera.
– Galaś! – krzyknąłem zły jak chrzan. – Gotowi?

Kapral wychylił się z wieżyczki.
– Melduję posłusznie, że tak jest, panie majorze. Jesteśmy gotowi, możemy ruszać, naboje w lufach, a rączki na kołderce, panie majorze.
– Pomimo moich surowych reprymend i kar, kapral nie mógł się do końca przestawić na bardziej oficjalny styl.

– Nocna warta za takie odzywki, kapralu. – Jednym susem wskoczyłem na pancerz, a z niego na wieżyczkę. Galasiowi trochę mina zrzedła. Nigdy nie był pewien, czy żartuję, czy mówię poważnie. – Posuniecie się trochę, czy mam jechać na zewnątrz? – Urażony Galaś przesunął się prawie o pięć centymetrów. Opuściłem nogi do wewnątrz kabiny, uchwyciłem się mocno klapy zamykającej właz i machnąłem ręką. Ruszyliśmy.

_________________
Mój (zupełnie świeżuchny) blog - http://grotaragnara.blogspot.com/


Pt maja 16, 2014 1:29 pm
Zobacz profil WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 4 ] 


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 126 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL