róża8,

tylko od nas zależy, czy wymusimy na decydentach myślenie o interesach rowerzystów.
W innych krajach Europy tak już jest od dawna i efektem są cuda których im zazdrościmy:
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,16306167,Rowerowy_waz_w_Kopenhadze__czyli_nauka_dla_Krakowa.html

Potwierdzam to co napisał Inczuczuna, przy nowych inwestycjach w naszym kraju ścieżki rowerowe są obowiązkowym punktem programu.
Jeżdżę na rowerze szosowym od 12 roku życia, ale coraz częściej czuję się na jezdni intruzem. Rowery powinny mieć własne, bezpieczne drogi.

exeter
Rowerzysci sa najgorszymi uzytkownikami drog, zachowuja sie jak swiete krowy jednym slowem chwasty drogi

Problem polega na tym, że rowerzyści, podobnie jak kierowcy będący zagrożeniem na drodze, najczęściej po prostu nie stosują się do przepisów. Ot, chociażby dzisiaj widziałem dwóch jaśnie rowerzystów zasuwających pod prąd ulicą jednokierunkową.

Rowerzyści są takimi samymi użytkownikami dróg jak każdy kierowca.Natomiast trzeba podwójnie na nich uważać gdyż niekoniecznie muszą znać się na przepisach tak dobrze jak np gabriel.Natomiast często spotykam się ze znakami informującymi w wjeździe w jednokierunkową z tym że mogę spotkać rowerzystów z naprzeciwka którzy mają pozwolenie jazdy pod prąd.Ale to w zasadzie tylko w bardziej rozwiniętej cywilizacji silniejszy ma wzgląd na słabszego jakim niewątpliwie jest rowerzysta.

z mojej wieloletniej praktyki wynika, że przepisy łamią wszyscy użytkownicy dróg. Natomiast rowerzyści i motocykliści, płacą za to wyższą cenę.
Dla rowerzystów jeżdżących tak jak ja, po ulicach, problemem jest ich fatalny stan. To co dla samochodu może być utrudnieniem, dla "szosówki" mającej opony o średnicy małego palca, jest nie do pokonania. Grozi zniszczeniem kół i wywrotką pod jadące samochody(zdarzyło mi się).
Dlatego jadąc ulicą, uciekam jak najdalej od krawężnika, omijam szerokim łukiem studzienki kanalizacyjne i bardziej uważam na drogowe pułapki, niż na sąsiednie pojazdy.

Na długo odechciało mi się jazdy rowerem jak jednego dnia zostałam dwukrotnie przyklejona do krawężnika. Gdybym nie wyskoczyła odruchowo na chodnik, byłoby niewesoło. Tir zaczepił się o kierownicę roweru. Mój sąsiad jadący na rowerze został śmiertelnie potrącony.
Kiedy wracam wieczorem samochodem uważam na jadących wężykiem rowerzystów.

Przepisów nie przestrzegają wszyscy użytkownicy dróg. Kierowcom autobusów nawet się już nie chce wzywać policji jak widzą parkujących w zatoczkach na przystankach, na światłach awaryjnych. Wynaleźli na nich sposób: ustawiają się drzwiami autobusu tak, by były na wysokości samochodu i metr od nich. Samochód osobowy szybko odjeżdża.

Ja używam wszystkich środków lokomocji. Kiedy chodzę pieszo wkurzają mnie rowerzyści i kierowcy samochodów, kiedy jadę rowerem wkurzają mnie kierowcy samochodów i piesi, a kiedy jadę samochodem wkurzają mnie rowerzyści, piesi, fotoradary i kretyńsko poustawiane znaki drogowe. Czyli zasadniczo zdrowiej jest pieszo albo rowerem, ale na dłuższe dystansy trzeba jednak wsiąść do samochodu. Natomiast jeśli chodzi o łamanie przepisów to rację ma exeter - wszyscy je łamią.

exeter
Owszem lamia ale nei tak drastycznie jak rowerzysci
Codziennymi przypadkami sa sytuacje kiedy rowerzysta majac czerwone swiatlo wprowadza rower na chodnik i juz na przejsciu dla pieszych ( oczywiscie na czerwonym swietle ) przejezdza na druga strone a pozniej dalej wjezdza na jednie I jedzie dalej
Nakaz stopu rowerzystow w zaszadzie nie dotyczy patzrac na praktyke
Tak samo jak i zakaz parkowania i postoju czy zakazy skretu w lewo czy w prawo
bo dalej wjedzie sobie na chodnik..i tak dluuugo moglbym jeszcze pisac
Istne zakaly drogowe

Taka ciekawostka.

http://biznes.onet.pl/brytyjczycy-uzale ... news-detal

Przegoniliśmy zgniły zachód.

Pełno tu ekspertów od wszystkiego, wiec pomyślałem ze poszukam dobrej rady.
A więc potrzebny mi (a ścisłej mówiąc mojej kobicie) nowy samochód. Ma mieć koniecznie napęd na 4 koła (bo to góry i ślisko) i byc nie za duży a więc nie SUV bo garaż trochę ciasny a poza tym szkoda benzyny na wożenie sie wielką landarą.
Moje typy to:
1. Subaru Impreza
2. Audi 3 Quatro
3. Volvo V40 Cross Country.
Ze wskazaniem na Subaru bo wydaje mi sie najsolidniejszy (w końcu to "udomowiona" rajdówka) a przy tym na norweskie ceny najtańszy.
A wy który byście wybrali?
A może macie inne pomysły?

Subaru sam posiadam, ale w wersji Legacy. To jest fajna, ale raczej droga impreza, bo części do tych samochodów są nie najtańsze.

A nie myślałeś o Skodach? Podobno całkiem dobrze się nimi jeździ.

Legacy fajne jak na moje potrzeby ciut za duże. Myślę raczej o Imprezie lub XV (w sumie też Impreza ale ciut wyższa)
A jak się sprawuje na śliskim?
Cenowo nie wychodzi najgorzej bo Norge nie należy do UE w związku z czym cła na produkty japońskie sa niższe. No a to jest rodowity japoniec a niejaś Toyota w Indiach składana


Myślisz o Yeti? Jakoś nie mam przekonania, poza tym słaba sieć serwisowa. (w Norge oczywiście)

Nie wiem jak Impreza, ale na bardzo śliskim włączam sobie w moim Legacy napęd na 4 koła i nie ma wielkich problemów.

Volvo jest śliczniutkie i pociągające .
Z Dalekim Wschodem nie miałam ,,bliskich kontaktów,, .
Ja stawiam na małżeństwo z rozsądku - Niemca i Audi