Jacka znałem jeszcze z czasów studiów na Politechnice. Stare dzieje. Naprawdę był dobry z nauk ścisłych, znacznie przewyższał resztę grupy, a na wykładach się nudził.
Ale nie wyszło mu w życiu. Podczas gdy reszta grupy podrobiła kariery w korporacjach, założyła własne firmy, jego dopadła paranoja. Są różne typy paranoi, ale jaka mogła dopaść Jacka? Oczywiście - mania wynalazczości, całymi dniami grzebie w swoim garażu, rodziny nie założył, dorabia jako stróż. Jak się czasem spotkamy, psioczy na Einsteina, Schrödingera i innych nazywając
ich pseudonaukowcami, którzy zakłamali prawdziwa naukę. Po prostu dziwak.
Aż kilka dni temu powiadomił mnie że muszę do niego koniecznie przyjść, bo właśnie ukończył wynalazek, nad którym pracował lata.
Dzisiaj się spotkaliśmy. Na przywitanie pokazał dwa banknoty stuzłotowe i chytrze się uśmiechając pyta: - czy jest z nimi coś nie w porządku?
Przyglądam, się , banknoty jak banknoty, owszem nowe, pachnące farbą ale nic szczególnego w nich nie widzę.
- przyjrzyj się lepiej...podpowiem... na ich numer i serię.
Patrzę i widzę , że ich numery są takie same!
- Jacek, więc ten Twój wynalazek to drukarka banknotów...przyznaję że są idealne, nawet ten znak wodny i hologram. Rozumiesz jednak że to bardzo ryzykowne i może skończyć się dużym wyrokiem?
- haaaa. - rozpromieniał - oj Andrzej, mógłbym się obrazić, ale u was korpoludków to normalne, czy naprawdę sądzisz że tyle lat ślęczałem nad wynalazkiem, dla takiej skończonej marności jak pieniądze? I to nielegalne??
Zbił mnie z tropu, o co mu chodzi - pomyślałem
Znasz opowiadania Lema, z pewnością obiły ci się przynajmniej o uszy (a raczej oczy) jego opowiadania na temat problemów z tożsamością w przypadku teleportacji. Lem rozważał teleportację klasyczną: najpierw dokładne skanowanie, dezintegracja na atomy, przesyłanie informacji z prędkością światła i złożenie osobnika w całość. Akurat mnie nie interesuje rozkład na atomy. Ale jest problem: choćby nie wiem jak była dokładna kopiarka , mogłaby skopiować materię, taką jak ten banknot, ale nie skopiuje stanów kwantowych, to niemożliwe na podstawie fundamentalnych praw fizyki. Więc nie sklonuje ducha czy umysłu, nazwij to jak chcesz. Z kolei teleportacja kwantowa, ani przez chwilę nie tworzy kopii, przesyła informację jednocześnie niszcząc oryginał, to nawet źle powiedziane, oryginał nie jest niszczony, jest przesyłany. Więc teleportacja kwantowa jak ulał nadaje się do teleportacji. Tylko mi nie chodzi o teleportacje ale o kopie.
- wiec jak?
- w opowiadaniach SF, gdy ktoś przesuwa się wstecz w czasie napotyka tam siebie, nawet nie można tego nazwać kopią, to drugi ty, tylko młodszy.
- wehikuł czasu?
- ... który jak wiadomo jest niemożliwy loigcznie do zrobienia (słynny paradoks dziadka), być może możliwy jest chronowizor, czyli podgląd przeszłości bez możliwości zmian, jak w filmie. Mógłbyś sobie na przykład obejrzeć Bitwę pod Grunwaldem, być może zajmę się nim jako następnym wynalazkiem.
- a ten który właśnie ukończyłeś?
- samo kopiowanie; ponieważ materia jest falą, można dobrze wykorzystać jej nieoznaczoność w czasie by powstały dwie kopie różniące się ułamkiem miliardowej części sekundy, bardzo drobnym ułamkiem - chodzi o wielkości rzędu czasu Plancka.
- a prawo zachowania masy?
- materię można pobierać z praktycznie nieograniczonego zasobu zwanego "energia punktu zerowego"
- przecież to niemożliwe!
- w waszej pseudo-fizyce niemożliwe; przyznaję że to był trudny problem, ale go rozwiązałem; najpierw udawało się tworzyć pojedyncze gramy, do banknotu by wystarczyło, potem kilogramy, zaraz pokaże ci dwa laptopy z dokładnie do bajtu tym samym dyskiem, oraz mam dwa identyczne psy.
Ostateczna wersja kopiarki liczy 3 metry i pozwala skopiować do 100 kg.
- pomyślałem: kto tu zwariował? przecież widziałem te banknoty
- Azor chodź! krzyknął Jacek i wtedy przybiegły dwa identyczne jamniki.
- Dotychczas nie kopiowałem żadnego człowieka, ale metoda przesunięcia czasowego nie czyni różnicy między skopiowaniem czegokolwiek.
- i... proponuję ci, że jak się zgodzisz, utworzę twoją kopię, to znaczy źle się wyraziłem, rozdwoję cie i będzie was dwóch, obydwaj tak samo prawdziwi.
- dlaczego sam się nie sklonujesz?
- nie wiem czy świat zasługuje na dwóch takich wynalazców. Kto miałby dostać nagrodę Nobla ? po połowie? Hehe... rozumiesz że akurat na Noblu mi nie zależy.
- a wybrałeś mnie bo?
- z ludzi, których znam, myślę że odniósł byś największą korzyść. Doceniam twoją skromność, kilka razy mówiłeś że człowiek by był fajny, musi być skromny. Z drugiej strony uważasz że twoje poglądy są najlepsze na świecie. Przekonujesz wszystkich do swych preferencji politycznych, religijnych, i ogólnie światopoglądowych.
- mam do tego prawo!
- tak, i narzekasz gdy ktoś nie zgadza się z tobą w jakimś szczególe.
Pomyśl, że mógłbyś mieć wreszcie kogoś, kto by cię rozumiał całkowicie, znał cię, ze wszystkim się z tobą zgadzał, miał dokładnie takie samo zdanie na każdy temat jak ty!
- no ciekawe.. pokażesz wynalazek?
- Popatrz! odsłonił kabinę wyściełaną od środka lustrami. - wystarczy stanąć wewnątrz i będzie krótki błysk i wtedy będzie was dwóch!
- raz kozie śmierć!, a może raz się żyje! , dobra, idę!
Stanąłem w kapsule, zamknęła się oświetlona od wewnątrz bladym światłem.
Nagle błysk i....
widzę naprzeciw ktoś kto ma wyglądać jak ja, nie jak w lutrze, ale tak jak na zdjęciach., na których byłem. Niewielu, jestem niefotogeniczny i nie lubię się fotografować.
Teraz stał naprzeciw mnie wlepiając wzrok w tym śmiesznym sweterku, z brzuszkiem, poruszając się niezgrabnie.
Kapsuła się otworzyła.
- chyba nie musicie się sobie przedstawiać - zachichotał Jacek
Zdałem sobie sprawę że ten ktoś, nie tylko wygląda jak ja, ale jest mną, ma ten sam umysł, wspomnienia, tok myślenia.
Wlepiał we mnie oczy, i wiedziałem że myśli dokładnie to samo co ja
Wiedziałem, że zna mnie dogłębnie, wszystkie moje fobie, pragnienia, nieudaczności, najbardziej ukryte chore seksualne fantazje. To co wybaczałem sobie, bo to byłem ja, ale nie mógłbym wybaczyć komuś innemu, by nim nie pogardzać. Czy to on jest moją karykaturą czy ja jego?
Poczułem że go nienawidzę, i zdałem sobie sprawę że on musi czuć to samo.
Po co wchodziłem do tej kapsuły, jeden ja by wystarczył; zmroziło mnie, a co gdy mi zrobi krzywdę?
Spojrzałem kątem oka na nóż. Był szybszy, widząc mój ruch, szybko po ten noż sięgnął.
Chwyciłem go za rękę. Zamachnął się i zrobił mi dwie szramy na policzku.
Na szczęście udało mi się wykręcić mu rękę i ugodziłem go w szyję.
Cios był śmiertelny.
Opadł z sił. Stałem nad jego ciałem, i wcale nie byłem dumny ze zwycięstwa, chciało się wyć.
https://www.youtube.com/watch?v=62rxgMxhYxs