Re: Niejasność w rozumieniu Bożej opieki
pandzia napisał(a):
Przechodzę przez stres, który powoduje we mnie fizyczny i chroniczny ból, nawet do stopnia tymczasowego paraliżu. Nie umiem się wewnętrznie uspokoić, nie przeżywać strachu o przyszłość, patrząc na moje przeszłe doświadczenia i wiedząc, że Bóg nie wybawia z problemów materialnych.
Nie wiem jak to dobrze napisać... Bóg owszem, pomaga, ale niekoniecznie w formie wpływu na konto nowych środków (choć i tak się zdarza).
Często pomaga w zupełnie inny sposób, który nam by nie przyszedł do głowy i nawet się o niego nie modliliśmy. Dlatego lepiej zostawić sposób rozwiązania Jemu.
Chodzi też o znalezienie odpowiedniej, ufnej postawy - w końcu po to są modlitwy, by
nas kształtować, Bogu do niczego innego nie są potrzebne.
Zauważyłem w moim życiu, że otrzymywałem pomoc przede wszystkim wówczas, gdy nie miałem już swoich pomysłów na rozwiązanie, gdy przyjmowałem do wiadomości, że jestem bezradny.
W takich sytuacjach Bóg chętnie pomaga.
Cytuj:
Nie umiem znaleźć ukojenia w wierze w Chrystusa.
To jest szansa na zmianę nastawienia, przemianę wewnętrzną. Warto byłoby spróbować szczerej modlitwy niekoniecznie skupionej na "usługach", jakie by Bóg miał wykonać względem nas, ale na zaufaniu (
"Panie, proszę Cię, żeby się stało to, co Ty chcesz, co Ty - w perspektywie Wieczności - wiesz, że dla mnie najlepsze. Jedyne o co proszę, to niech się dzieje Twoja wola").
Warto też szczerze z Nim porozmawiać (nie tylko w kluczu proszenia o coś). Jeśli masz pretensje do Niego (albo do Świata) to On jest właściwym rozmówcą. On lubi szczere rozmowy, wierz mi.
Cytuj:
Nie wiem, skąd czerpać siłę do cierpienia, bo chodzenie do sakramentów, czytanie Pisma Św. wszystko się zderza z trudnym życiem, z którego nie ma ucieczki. Jest tylko to nieustające cierpienie.
Wiem, że nie wygram z Twoją depresją przekonując, że masz nieprawdziwy obraz życia. Jest trudne, ale jest też niesamowicie ciekawe. Nie podchodź do niego w wizji "szukania sił do cierpienia" - cierpienie się zdarza, ale to nie ono jest istotą życia.
I nie lekceważ też proszę pomocy lekarskiej/psychologicznej. Żyjemy w XXI wieku, żadna ujma pójść do psychologa, raczej wyraz rozsądku.